-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Lubię takie historie o tajemnicach polskich wsi- bo Szeptuchę zaliczam właśnie do takowej kategorii. Może niekoniecznie 'tajemnica' to dobre określenie. Olena przybliża nam to, czym zajmowała się jej babka, a co potem spadło na nią; wprowadza nas także w swoje życie, dzieli się swoimi refleksjami. Oczywiście najbardziej intrygującym dla mnie był motyw jej daru i działalności- Szeptucha to coś, z czym do tej pory się nie spotkałam. Książkę odebrałam bardzo pozytywnie, czyta się ją bardzo szybko, wciąga ;)
Lubię takie historie o tajemnicach polskich wsi- bo Szeptuchę zaliczam właśnie do takowej kategorii. Może niekoniecznie 'tajemnica' to dobre określenie. Olena przybliża nam to, czym zajmowała się jej babka, a co potem spadło na nią; wprowadza nas także w swoje życie, dzieli się swoimi refleksjami. Oczywiście najbardziej intrygującym dla mnie był motyw jej daru i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Każdy z nas o czymś marzy; często wspominamy też te nasze niewinne marzenia sprzed lat- domek dla lalek, nowy samochodzik, czy własne zwierzątko. Teraz -już dorośli- kiwamy głową nad tymi naszymi dziecinnymi bajdurzeniami, obierając sobie nowe cele- zdobycie pracy, kupno samochodu, mieszkania. I choć nasze marzenia z roku na rok się zmieniają, to warto doprowadzić do realizacji...
Matka dziesięcioletniego Jana od lat mieszka w Niemczech, wychowując tam syna i układając sobie życie miłosne z Joshem; na skutek wspomnień, a może jednej szalonej myśli, postanawia spełnić swoje marzenie sprzed lat i kupić konia. Zwierzę ma być oczywiście spokojne i doświadczone- taka początkowo wydaje się Lukrecja. Ale potem.... nie dość, że bohaterka nie może porozumieć się z własnym "małym przyjacielem", to jeszcze jej związek z Joshem wchodzi na niezbyt dobre tory- pojawiają się byłe żony, jakieś panie Klimke...
Całkiem niedawno w moje ręce wpadła Szeptucha pani Iwony Menzel; oczywiście nie będę się tu teraz o niej rozpisywać, ale dzięki tej książce postanowiłam skusić się na kolejną powieść tejże Autorki- W poszukiwaniu zapachu snów. Sam tytuł już brzmiał zachęcająco...
Nasza główna bohaterka jest kobietą po przejściach, matką, kochanką, przyjaciółką i w pewnym sensie także... nastolatką. Bo jak inaczej wytłumaczyć tę wariacką myśl o zakupie konia, mimo, że z tym zwierzęciem nie miało się kontaktu już od lat ? Może czarę goryczy przelała kolejna odmowa ukochanego mężczyzny, który nie był zbyt entuzjastycznie nastawiony do dosiadania jego wierzchowców ? A może to po prostu chwila, kiedy czujemy, że wszystko jest możliwe i jak najbardziej właściwe ... ? Takim oto sposobem Lukrecja odnalazła nowy dom, jednocześnie niszcząc marzenia swej właścicielki o spokojnej, bezpiecznej egzystencji z koniem w tle... Bo Lukrecja to zwierz narwany, niedający się tak łatwo poskromić- prawdziwa kobietka ! Szkoda tylko, że nie znalazła wspólnego języka ze swoją "panią"...
Jestem na tak. Może lektura nie pochłonęła mnie w stu procentach jak Szeptucha, ale zdecydowanie miała coś w sobie; stawiam, że to zasługa pewnej melancholii, jaka tkwi w tej pozycji. To te refleksje, snute przez bohaterkę... Czasami Autorka robiła przeskoki między wydarzeniami- raz wspomina, by za chwilę wrócić do tematu konia i jej osobistych frustracji w związku z Joshem. Trudno powiedzieć, czy przeszkadzało mi to w dużym stopniu- na pewno obeszłabym się bez tego.
Najbardziej ten klimat książki, o którym już wspomniałam, przyciąga- to nie sama historia, ponieważ nic wielkiego i odkrywczego w niej nie odnajdujemy (ot, kartki wyrwane z pamiętnika), to raczej ton, jaki pani Iwona Menzel nadała książce. Przyznam, że byłam ciekawa, jak rozwinie/ zakończy się sprawa z Joshem :)
Każdy z nas o czymś marzy; często wspominamy też te nasze niewinne marzenia sprzed lat- domek dla lalek, nowy samochodzik, czy własne zwierzątko. Teraz -już dorośli- kiwamy głową nad tymi naszymi dziecinnymi bajdurzeniami, obierając sobie nowe cele- zdobycie pracy, kupno samochodu, mieszkania. I choć nasze marzenia z roku na rok się zmieniają, to warto doprowadzić do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wciągnęłam się. Naprawdę, nie dość, że książka pełna humoru i zabawnych sytuacji, to jeszcze towarzyszy nam ciekawa i wartka akcja. Do tego gdzieś tam udało się Autorce wepchnąć wątek miłosny, aczkolwiek nie przesłania on prowadzonego śledztwa. Bohaterowie są ciekawie skonstruowani - od niebezpiecznego i groźnego, ale mimo to wrażliwego Gianniego, do pechowca Nadzianego i tu plusik, bo pechowy to on był naprawdę i niezaprzeczalnie !
Reasumując - książką jestem oczarowana. Bardzo dobra lektura na ciepłe, letnie popołudnia. Zadanie na najbliższy czas ? Przeczytanie pozostałych książek pani Rudnickiej !
Wciągnęłam się. Naprawdę, nie dość, że książka pełna humoru i zabawnych sytuacji, to jeszcze towarzyszy nam ciekawa i wartka akcja. Do tego gdzieś tam udało się Autorce wepchnąć wątek miłosny, aczkolwiek nie przesłania on prowadzonego śledztwa. Bohaterowie są ciekawie skonstruowani - od niebezpiecznego i groźnego, ale mimo to wrażliwego Gianniego, do pechowca Nadzianego i...
więcej mniej Pokaż mimo to
To kolejne spotkanie z Ludmiłą, kobietą po przejściach, jak przyzwyczaiłam się o niej myśleć. Jeszcze nie tak dawno zastanawiała się nad wpuszczeniem do swojego życia kolejnego mężczyzny, a gdy wreszcie szanse na szczęście wzrosły, los spłatał kobiecie okrutnego figla. Po raz kolejny została sama i to w najokrutniejszy sposób - pochowała męża, kochanka, przyjaciela. Anioł Stróż jednak nie zawiódł, bo nad naszą bohaterką wciąż czuwali przyjaciele, opiekując się pogrążoną w żałobie kobietą, namawiając do stawiania małych kroczków, mających pomóc w powrocie do normalności. Czym więc byłby świat bez bratnich dusz ?
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony wciąż pamiętam przyjemność czytania pierwszych trzech tomów - zawsze znajdowałam tam przepiękne cytaty, refleksje, które często towarzyszyły również mi i jakąś spokojną pewność co do tego, że jutro mimo wszystko będzie lepiej. Z każdą kolejną pozycją wchodzącą w skład Prowincji zastanawiałam się, po co ja to czytam. Powiało pustką. Może to ja jako czytelnik zmieniłam się ? Wymagam więcej ? Kto wie, kto wie...
Pisałam o tym przy okazji czytania recenzji owej książki na czyimś blogu - Ludka przeżyła coś okropnego; śmierć ukochanego to prawdziwa tragedia, szczególnie, że wszystko wydarzyło się tak nagle. Bohaterka coraz bardziej zagłębiała się w swojej żałobie, zakopując się pod kołdrą i starając się wymazać z pamięci okropny fakt. Nie pomagały lecznicze ziółka, wsparcie bliskich, wysłuchiwanie żalów, dobre rady; Ludmiła coraz bardziej zatapiała się w łóżkowej rzeczywistości, zapominając o kimś najważniejszym - o córeczce Zosi. Czegoś mi brakowało przy tej żałobie; nie mówię, że kobieta miała od razu popełniać samobójstwo, ale uczucia zostały opisane pobieżnie i miałam wrażenie, że czytając po prostu przemykam oczami po kolejnych linijkach, zupełnie nie potrafiąc się wczuć w tę sytuację. To było takie... płaskie. Ot, napisać, że cierpi - odbębnić obowiązek, a potem dawaj ! I wrócić do życiowych mądrości bohaterki, która bądź co bądź przecież w końcu odnajdzie w sobie dawne ciepło i radość. Poza tym coraz częściej irytowały mnie różne stwierdzenia, które powtarzają się od poprzedniego tomu; czasem mam wrażenie, że Ludka z przyjemnej, ekologicznej mateczki zmieniła się w kogoś, kto troszkę zadziera nosa, bo "potrafi sobie poradzić bez zdobyczy nowoczesności".
To kolejne spotkanie z Ludmiłą, kobietą po przejściach, jak przyzwyczaiłam się o niej myśleć. Jeszcze nie tak dawno zastanawiała się nad wpuszczeniem do swojego życia kolejnego mężczyzny, a gdy wreszcie szanse na szczęście wzrosły, los spłatał kobiecie okrutnego figla. Po raz kolejny została sama i to w najokrutniejszy sposób - pochowała męża, kochanka, przyjaciela. Anioł...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na młodą i piękną kobietę zawsze czyha wiele niebezpieczeństw- niezależnie od tego, czy współcześnie, czy kilkadziesiąt lat temu. A najgroźniejsze z nich to... łowca posagów.
Isabel Archer przybyła do Europy bez grosza przy duszy, w towarzystwie dopiero co poznanej ciotki; pragnie jak najwięcej zobaczyć, poznać, posmakować. W domu państwa Touchett budzi niewątpliwe zaciekawienie, szczególnie w przypadku kuzyna. Już niedługo po swoim przyjeździe łamie kolejne męskie serca, by... w końcu trafić na tego, który poruszył jej serce.
Czy inteligentna kobieta na pewno trafiła na swojego księcia ... ? A może jej związek to zwykły mariaż, spisek stworzony przez -zdawałoby się- dwie z najbliższych jej osób ?
Oczywiście, jakżeby inaczej- skusiła mnie okładka. Poza tym lubię ten klimat dawnych lat, które przeminęły- klasyka, to jest to ! A gdy dostałam list (a może raczej paczkę) oniemiałam: byłam pewna, że w kopercie znajduje się dwie, trzy książki, ale po jej otworzeniu moim oczom ukazało się TOMISZCZE. Wcześniej nie sprawdzałam, ile Portret damy ma stron, bo i po co ? A książki o takich gabarytach nie miałam w swoich dłoniach chyba od czasu najobszerniejszych części Harry' ego Pottera. Ale cóż, zabrałam się do czytania. Co prawda z lekką obawą, że jeśli ta pozycja nie przypadnie mi do gustu to będę musiała przemęczyć prawie 900 stron, ale wciąż odważnie. I jak było ?
Isabel Archer jest młoda i urodziwa, ale brak majątku właściwie skreśla ją z listy potencjalnych kandydatek na żonę dla wielu dżentelmenów; to nie to, żeby dziewczyna ponad wszystko pragnęła znaleźć męża- jest zupełnie odwrotnie. Panna Archer marzyła bowiem o poszerzaniu swych (wciąż ciasnych w jej mniemaniu) horyzontów, zagranicznych podróżach, poznawaniu ludzi. I to wszystko nieoczekiwanie umożliwiła jej ciotka, do tej pory jej nieznana. Tak oto Isabel trafia do domu państwa Touchett'ów, gdzie może spełniać swoje marzenia, a wkrótce otrzymuje również spore pieniądze. A sępy tylko na to czekają ...
Moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, ponieważ sama nie zauważyłam, kiedy kolejne strony przemykały między moimi dłońmi; krótki zarys fabuły, przedstawiony zarówno przeze mnie jak i przez opis z tyłu książki może wskazywać, że to zwyczajna historia damskich rozterek z krzywdą w tle, dodatkowo obsadzona w dawnych latach. Otóż, w pewnym sensie to prawda- nie mogę powiedzieć, że jest to utwór, który zmienił moje postrzeganie świata czy coś w ten deseń. Nie- to raczej studium kobiecego wnętrza, damskiej psychiki; przenikamy myśli Isabel, wraz z nią stajemy naprzeciw wielu trudnościom, które tamte lata stawiały przed kobietami niezamężnymi, razem z nią podejmujemy ważne decyzje. Powiedziałabym, że Portret damy zawiera swego rodzaju przestrogę, szczególnie... dla kobiet silnych i pewnych siebie (!). Moje Drogie, być może Autor chciał nam przekazać, że to te najsilniej obstające przy swoim zdaniu dają się najłatwiej zapędzić w sidła miłości, której potem żałują ! ;)
Jeśli lubisz klasykę, spiski i łamanie zasad- polecam Ci Portret damy, Czytelniku ! ;)
Na młodą i piękną kobietę zawsze czyha wiele niebezpieczeństw- niezależnie od tego, czy współcześnie, czy kilkadziesiąt lat temu. A najgroźniejsze z nich to... łowca posagów.
Isabel Archer przybyła do Europy bez grosza przy duszy, w towarzystwie dopiero co poznanej ciotki; pragnie jak najwięcej zobaczyć, poznać, posmakować. W domu państwa Touchett budzi niewątpliwe...
Ciężko być pisarzem- dobry pomysł na fabułę to przecież nie wszystko, trzeba czytelnika zaskoczyć nietuzinkowym pomysłem, przyciągnąć jego uwagę, zdobyć go dla siebie. A co przyciąga nas bardziej niż... śmierć ? Morderstwa ? Szaleństwo ?
Christoph Jahn kilka lat temu wydał książkę, która po krótkim czasie trafiła na listę najlepiej sprzedających się pozycji; po części jednak niewątpliwy sukces zawdzięczał działalności psychofana, który zamordował kobietę na wzór ukochanej powieści. Po tym wydarzeniu Jahn przeniósł się, ale nie uciekł- zło podążyło za nim, by kontynuować swój morderczy plan. Tym razem w oparciu o kolejny thriller Jahna- "Schemat"...
Z twórczością Autora po raz pierwszy spotkałam się przy czytaniu Istoty- książka urzekła mnie, więc bez zastanowienia sięgnęłam po Schemat. Czy tym razem też byłam pełna zachwytu ? Zobaczcie...
Zostaje odnalezione ciało młodej kobiety; policja ma nie lada zagwozdkę- brak jakichkolwiek tropów skutecznie zatrzymuje śledztwo w miejscu. Przypadkowe skojarzenie, tytuł książki rzucony mimochodem przez jednego z funkcjonariuszy okazuje się być tym, na co czekali- maleńkim krokiem naprzód. Tak trafiają do autora, Christopha Jahna. Nie wiedzą, czy to on stoi za brutalnymi morderstwami, wzorowanymi na napisanych przez niego powieściach. A może naprawdę stoi za tym psychicznie chory wielbiciel ... ?
Szczerze- książka zadka mi nie urwała, mówiąc kolokwialnie. Wszystko niby pięknie ładnie, ale temu thrillerowi brakuje ... jakiegoś ducha. Trudno to inaczej określić. Czytając trochę się męczyłam i chciałam jak najszybciej ją skończyć. Oczywiście podobał mi się pomysł na fabułę- fan, który morduje według książki, napisanej przez swojego 'mistrza'. Jednak poszukiwanie winnego to była taka zabawa w kotka i myszkę ( plus za to, że ciężko kogoś obstawić ), a rozwiązanie... trochę mnie rozczarowało.
Cóż więcej mogę dodać ? Jeśli chcecie poznać twórczość Strobel'a, to polecam przeczytać Istotę.
Ciężko być pisarzem- dobry pomysł na fabułę to przecież nie wszystko, trzeba czytelnika zaskoczyć nietuzinkowym pomysłem, przyciągnąć jego uwagę, zdobyć go dla siebie. A co przyciąga nas bardziej niż... śmierć ? Morderstwa ? Szaleństwo ?
Christoph Jahn kilka lat temu wydał książkę, która po krótkim czasie trafiła na listę najlepiej sprzedających się pozycji; po części...
Państwo Brown przybyli na stację Paddington w Londynie, by odebrać swoją córeczkę Judytę; zauważają jednak misia z kartką "Proszę zaopiekować się tym misiem. Dziękuję.". Nie zastanawiając się, postanowili przyjąć pod swój dach tajemniczego niedźwiadka, który okazał się bardzo kulturalnym młodym misiem, pochodzącym z najmroczniejszego zakątka Peru. A że jego imię było zbyt dla nich trudne do wymówienia, postanowili nazwać go Paddingtonem.
Ciekawi jesteście, czy miś będzie potrafił odnaleźć się w mieście ? A może chcecie poznać jego przygody ?
Być może ktoś z Was trafił na zwiastuny nowego filmu z misiem w roli głównej- tak, tak, od grudnia 2014 naszego Paddingtona można obejrzeć w kinie :)
Misie chyba od zawsze kojarzyły mi się z bajką mojego (i pewnie nie tylko mojego !) dzieciństwa- Kubusiem Puchatkiem, kochającym miód najbardziej ze wszystkich smakołyków. Ciekawa byłam, jak skonstruowany został Paddington, jak wiele podobieństw bądź różnic zauważę... A więc ?
Napis na okładce głosi: Dostaniesz fisia na punkcie misia ! i sądzę, że właśnie tak stało się w moim przypadku- ja, stara kwoka w wieku dwudziestu jeden lat zostałam oczarowana książką dla dzieci. I było mi bardzo przykro, kiedy lektura się skończyła... Paddington to pozycja obszerna, więc łatwo zakochać się w zwariowanym niedźwiadku, któremu żaden problem niestraszny ! Ekranizacji co prawda jeszcze nie widziały moje oczy, ale już mam zapisaną na liście 'do obejrzenia' ;))
Jeśli lubicie cofać się do lat młodości, zachęcam ! Trudno się nudzić, czytając o przygodach misia Paddingtona, wielkiego fana marmolady :)
Państwo Brown przybyli na stację Paddington w Londynie, by odebrać swoją córeczkę Judytę; zauważają jednak misia z kartką "Proszę zaopiekować się tym misiem. Dziękuję.". Nie zastanawiając się, postanowili przyjąć pod swój dach tajemniczego niedźwiadka, który okazał się bardzo kulturalnym młodym misiem, pochodzącym z najmroczniejszego zakątka Peru. A że jego imię było zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niektórzy wyjeżdżają na wakacje i.. nigdy nie wracają. Wyjazd często jest drzwiami do rozpoczęcia nowego życia, ucieczki od przeszłości. Niestety, dochodzi także do licznych zaginięć...
Kilkoma tajemniczymi zaginięciami kobiet, które wyjechały na Costa del Sol zajmuje się Louise Rick- nie wierzy, iż kobiety tak po prostu rozpłynęły się w powietrzu. W międzyczasie wypływa sprawa Anioła Śmierci- bardzo cennego witrażu, który od lat znajdował się w posiadaniu rodziny Sachs- Smithów; jego zniknięcie wzbudziło panikę, ale i ujawniło kolejne fakty dotyczące śmierci pani Sachs- Smith...
Choć okładka niekoniecznie przekonywała mnie do lektury, to i tak postanowiłam wreszcie po nią sięgnąć- w końcu front to nie wszystko ! I jak ... ?
Louise Rick ma ręce pełne roboty- zaginęła kolejna młoda kobieta, drogocenny witraż i badając jeszcze raz okoliczności śmierci pani Sachs- Smith okazuje się, że... to nie było samobójstwo. W dodatku ktoś porywa wnuczkę zamordowanej kobiety, jednocześnie grożąc jej synowi ... O kłopotach prywatnych Louise nie wspominając.
Zwiastun śmierci czyta się w ekspresowym tempie- zastanawiam się tylko, czy ze względu na intrygującą akcję, czy raczej przez liczne wątki: porwanie dziewczynki, kradzież witrażu, groźby, fragmenty z życia mordercy, zaginione kobiety. Na nudę naprawdę nie można narzekać. Plusem jest to, że mimo tak wielu rozpoczętych wątków, czytelnik się nie gubi; Autorka wszystko zgrabnie doprowadza do końca, rozwiązuje każdy zaplątany wcześniej "węzełek" tajemnicy. Mogę powiedzieć, że choć najmniej skupiono się na mordercy (w natłoku tylu spraw ciężko wybrać sobie ulubiony wątek, bo zwyczajnie każdy nas ciekawi) oraz sprawach kobiet zaginionych, to Autorka i tutaj wykazała się- proces... hmmm... nie spoilerując, przygotowania ciał został bardzo dokładnie opisany. Co prawda jest to temat zupełnie mi obcy, ale przy czytaniu kryminałów/ thrillerów jednak coś w pamięć zapada, łatwo też zauważyć, kto spośród Autorów zaledwie "liznął" teorii pisząc książkę, a kto w temat się zagłębił.
Trochę rozczarował mnie fakt, że mimo dobrze przygotowanego fundamentu teoretycznego odnośnie preparacji ciał o działaniach zabójcy mamy tylko kilka krótkich rozdziałów. Lubię takie książki i zawsze jestem ciekawa, jaką obsesją będzie cechował się dany bohater uśmiercający; w tym wypadku temat również należał do tych ciekawszych, ale został szybko zakończony. Nie wytłumaczono, dlaczego akurat w taki sposób obchodzi się z ciałami, czy to ma początek w jego dzieciństwie, czy to raczej swego rodzaju "zboczenie"... Autorka płynie wątkiem Anioła Śmierci i porwania. I choć to Zwiastunowi śmierci nie ujmuje, to do zachwytu z tego powodu mi daleko. Może 344 strony to za mało na skupieniu się na każdym aspekcie ?
Niektórzy wyjeżdżają na wakacje i.. nigdy nie wracają. Wyjazd często jest drzwiami do rozpoczęcia nowego życia, ucieczki od przeszłości. Niestety, dochodzi także do licznych zaginięć...
Kilkoma tajemniczymi zaginięciami kobiet, które wyjechały na Costa del Sol zajmuje się Louise Rick- nie wierzy, iż kobiety tak po prostu rozpłynęły się w powietrzu. W międzyczasie wypływa...
Cmentarz- miejsce spoczynku wielu ludzi, w tym naszych bliskich; miejsce, do którego sami trafimy za kilkadziesiąt lat. Najczęściej odwiedzany w dniu Wszystkich Świętych, budzący grozę nocami w osobach o słabych nerwach. Każdy cmentarz ma swoje duchy...
Zastanawialiście się kiedyś, czy miejsce spoczynku naprawdę powinno budzić grozę ? Jeśli cmentarz wyglądałby tak, jak ujęła to pani Magdalena Kawka, to odpowiedź jest jedna- stanowczo nie !
Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się okładce zauważyłam, iż kamienna postać kobiety trzyma w dłoni... suszarkę, co idealnie podkreśla atmosferę panującą w książce. Jesteście ciekawi jak płyną dni w zakątku cmentarza ? Do dzieła !
Biedne duszyczki... pomyślałby kto, że ludzkie problemy kończą się wraz z zakończeniem ziemskiego żywota, a przejście na drugą stronę sprawia, iż wady znikają. A gdzież tam ! Artystka do tej pory musi grzebać w torebkach "odwiedzających" ich dom pań w poszukiwaniu kosmetyków (jeśli ma szczęście, to znajdzie jakąś ciekawą pomadkę...), Poeta z kolei nieustannie poszukuje czystych kartonów, na których może zapisywać coraz to nowsze wiersze. Ojciec Rodziny bardzo chciałby zaplanować coś od początku do końca, ale krnąbrni współtowarzysze skutecznie mu to uniemożliwiają; Góral z Marysiem... pragną skosztować współczesnych trunków. Pasażerka ? Ta duszyczka wciąż godzi się ze swoją śmiercią, pociechę odnajdując w opiece nad Dzieckiem, a Młodsza i Starsza Bliźniaczka (odpowiedź na to w książce) wciąż drą ze sobą koty.
W zakątku cmentarza... zdecydowanie należy do moich ulubionych książek; znalazłam tam wszystko, czego oczekuję od dobrej, zabawnej lektury- rozmyślania czysto egzystencjonalne, dusze o wciąż ludzkich potrzebach, pokłady humoru i śmiesznych sytuacji, wzruszenia. Czas spędzony z tą pozycją nie był ani trochę zmarnowany ! Nie dość, że czytając można sobie znacznie poprawić humor, to jeszcze w pewien sposób cała historia skłania nas do pewnych refleksji o relacjach międzyludzkich, poczuciu winy, wspólnocie, no i samej śmierci oczywiście. W zakątku cmentarza... to również lekkie napomnienie dla nas, żywych- ile opuszczonych grobów mijamy co roku ? Nagrobków, których nie zdobi żaden znicz, bo może zmarły nie ma już rodziny, a może zapomniała o nim ? Pani Magdalena Kawka kładzie nacisk na to, jak istotną jest ludzka pamięć o bliskich zmarłych- póki nam starcza sił, dbajmy o ich doczesne miejsce spoczynku. Kiedyś ktoś będzie w końcu musiał dbać o naszą "kwaterę"...
Ta powieść to nie tylko dobra zabawa i śmieszne anegdotki; to także swoista mądrość i... ciepło. Oby więcej takich książek, a kto nie czytał- serdecznie polecam !
Cmentarz- miejsce spoczynku wielu ludzi, w tym naszych bliskich; miejsce, do którego sami trafimy za kilkadziesiąt lat. Najczęściej odwiedzany w dniu Wszystkich Świętych, budzący grozę nocami w osobach o słabych nerwach. Każdy cmentarz ma swoje duchy...
Zastanawialiście się kiedyś, czy miejsce spoczynku naprawdę powinno budzić grozę ? Jeśli cmentarz wyglądałby tak, jak...
Ta książka to naprawdę dobra pozycja, świetnie się przy niej bawiłam. Chociaż może to niezbyt trafne określenie, ze względu na to, co przeżywał Michael- nie dość, że uczepił się ich jakiś obłąkany policjant, to jeszcze rodzina zaczyna mieć kłopoty finansowe, a pracy jak nie było, tak nie ma. Szczególnie dla kogoś takiego jak O'Dell, który do tej pory trudnił się krytykowaniem kolejnych filmów, później zaś planował wydać książkę. Niestety- wypadek pokrzyżował mu plany, niespodziewanie zmieniając myślenie mężczyzny. Ale... czy w pewnym sensie potrącenie nie było swoistym darem z Nieba ? Bohater mógł zwolnić, spojrzeć krytycznie (no, może nawet nieco zbyt krytycznie) na siebie i otoczenie, zauważyć, jak wiele w życiu udało mu się osiągnąć... przede wszystkim jego największym skarbem zdecydowanie była kochająca rodzina, gdzie domownicy w trudnych momentach stawali ramię w ramię i wspólnie starali się rozwiązywać kolejne problemy. To przesłanie spodobało mi się najbardziej- jak wiele musi w nas uderzyć, byśmy zobaczyli, ile tak naprawdę mamy w zasięgu swojej ręki. Dodatkowo plus za humor- czasami nie dało się nie uśmiechnąć.
Ta książka to naprawdę dobra pozycja, świetnie się przy niej bawiłam. Chociaż może to niezbyt trafne określenie, ze względu na to, co przeżywał Michael- nie dość, że uczepił się ich jakiś obłąkany policjant, to jeszcze rodzina zaczyna mieć kłopoty finansowe, a pracy jak nie było, tak nie ma. Szczególnie dla kogoś takiego jak O'Dell, który do tej pory trudnił się...
więcej Pokaż mimo to