-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
Lisa Gardner stworzyła powieść, która jest jednocześnie przerażająca, szokująca ale i fascynująca raz wciągająca. Naprawdę nie odłożycie jej do ostatniej strony, by dowiedzieć się jak skończy się historia Flory, która przeżyła piekło. Ono jednak się nie skończyło z chwilą uwolnienia z rąk porywacza... Ta historia pokazuje, jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by przetrwać, a jednocześnie jak bardzo i na jak wiele sposobów można zniszczyć osobowość. Polecam Wam tę powieść z całego zaczytanego serducha. ❤️
Lisa Gardner stworzyła powieść, która jest jednocześnie przerażająca, szokująca ale i fascynująca raz wciągająca. Naprawdę nie odłożycie jej do ostatniej strony, by dowiedzieć się jak skończy się historia Flory, która przeżyła piekło. Ono jednak się nie skończyło z chwilą uwolnienia z rąk porywacza... Ta historia pokazuje, jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo lubię twórczość Elizabeth Camden, chociaż nie po drodze jest mi z wartościami, które próbuje przekazać w swoich książkach, jednak z radością sięgam po kolejne jej tytuły. Autorka potrafi oddać tło historyczne, z nawet najdrobniejszymi szczegółami stara się, by wszystko, co dzieje się wokół bohaterów, było wydarzeniami, które rzeczywiście miały miejsce.
O ile sama fabuła była ciekawa, wciągająca i sprawiała, że nie mogłam się od niej oderwać, tak bohaterowie nieco mnie zawiedli, głównie Luke.
W pierwszych tomach dostałam niepokornego i radosnego młodego mężczyznę, który z chęcią chce łamać zasady i nie poddaje się konwenansom, a w ostatnim tomie widziałam zupełnie kogoś innego. I rozumiem, że przeżycia z pierwszej czy drugiej części miały na niego wpływ, ale cała ta przemiana w spokojnego i prawego mężczyznę wydarzyła się poza książką, gdzieś pomiędzy drugim a trzecim tonem. Szkoda, bo liczyłam, że tym razem główny bohater będzie wyróżniał się swoim charakterem.
Marianne okazała się na szczęście inna, chociaż myślę, że czegoś jej brakowało, tak sądzę, że była postacią, która przeszła pozytywną zmianę z zahukanej i nieśmiałej dziewczyny, w odważną i solidną kobietę, która gotowa była poświęcić wiele. Podobała mi się jej przemiana.
Jeśli chodzi o resztę postaci, to niezwykle ucieszyłam się z epizodów z Gray’em, Anabelle czy Caroline i Nathanielem. Dobrze było poczytać o tym, jakie życie wiodą.
Moim zdaniem to ciekawa i ciepła lektura, jeśli ktoś szuka obyczajówek, które wypełnione są historią i ciekawostkami. Natomiast jeśli chodzi o warstwę romansową, to bardzo brakuje mi jej w książkach Elizabeth Camden. Ale będę wypatrywała kolejnych książek od autorki, bo jestem ciekawa, co dla nas ma.
Bardzo lubię twórczość Elizabeth Camden, chociaż nie po drodze jest mi z wartościami, które próbuje przekazać w swoich książkach, jednak z radością sięgam po kolejne jej tytuły. Autorka potrafi oddać tło historyczne, z nawet najdrobniejszymi szczegółami stara się, by wszystko, co dzieje się wokół bohaterów, było wydarzeniami, które rzeczywiście miały miejsce.
O ile sama...
Frankie Elkin to kobieta po przejściach, która zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób. Bohaterka zadaje dużo pytań, a to może sprowadzić na nią sporo kłopotów.
Kiedy czytam książki od wydawnictwa Albatros, zawsze wiem, że dostanę historia, która mi się spodoba i całkowicie mnie pochłonie. I tutaj nie było inaczej, chociaż sama książka może nie była jakoś porywająca, to nie ukrywam, że dobrze się przy niej bawiłam.
Początkowo jednak fabuła trochę mi się ciągnęła i denerwowało mnie to ciągłe powtarzanie przez bohaterkę, że ma problemy z alkoholem. Zrozumiałam to po trzecim razie, więc wiedziałam, że alkohol to używka, która do tej pory determinowała całe jej życie.
Frankie Elkin jest tym typem bohaterki, która wzbudza sympatię, ale jednocześnie bardzo łatwo o niej zapomnieć. To taki szary człowiek, który w trakcie fabuły wtapia się w tłum i dzięki temu zdobywa potrzebne informacje i zbliża się do rozwiązania skomplikowanej zagadki. Nie bała się spacerować po niebezpiecznej dzielnicy Bostonu i drążyła temat zniknięcia nastolatki. Czułam dreszczyk niepokoju, kiedy uciekała przed napastnikami albo walczyła zaciekle o życie. Jednak pomiędzy tymi scenami wydawała się taka trochę nijaka.
Co do reszty postaci, to stanowili barwne, ciekawe tło działań głównej bohaterki; każdy miał swoją historię i chciał ją opowiedzieć, co uczyniło książkę interesującym zbiorem dialogów i mądrości.
Jeśli lubicie thrillery kryminalne, to myślę, że “Zanim zniknęła” idealnie nadaje się na długie wieczory. Akcja może nie od razu pędzi, ale rozkręca się powoli, nabiera tempa i pod koniec wciąga nas bez reszty, że trudno się oderwać i z zapartym tchem śledziłam kolejne poczynania bohaterów. Autorka świetnie oddała niebezpieczny klimat dzielnicy Mattapan, w której rządzą nie tylko bieda, ale broń i skomplikowane układy, które mogą kosztować życie człowieka zadającego dużo pytań. Polecam, jeśli lubicie zawiłe sprawy i cały wachlarz przeróżnych postaci.
Frankie Elkin to kobieta po przejściach, która zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób. Bohaterka zadaje dużo pytań, a to może sprowadzić na nią sporo kłopotów.
Kiedy czytam książki od wydawnictwa Albatros, zawsze wiem, że dostanę historia, która mi się spodoba i całkowicie mnie pochłonie. I tutaj nie było inaczej, chociaż sama książka może nie była jakoś porywająca, to...
Przede wszystkim, książka skierowana jest do nastoletnich czytelników, choć myślę, że również dorośli mogą się z niej czegoś nauczyć. Historia, którą przedstawia Kathleen Glasgow do najlżejszych nie należy. Porusza temat śmierci najbliższej osoby i żałoby, nadopiekuńczości, choroby ale również próby odnalezienia się w nowym, zupełnie nieznanym środowisku po stracie rodzica.
Główną bohaterką jest Tiger, która mieszka z samotnie wychowującą ją nadopiekuńczą matką. Nastolatka chce chodzić na imprezy i mieć chłopaka, jak każda dziewczyna w jej wieku, jednak wciąż czuje na karku oddech matki. Tiger wie, że ją kocha, jednak nadmiar tej miłości zaczyna ją przytłaczać. Nie ma wielkich marzeń, chce jedynie przeżyć swój pierwszy pocałunek. W końcu buntuje się matce, która we wszystko się wtrąca. Podczas wymarzonej randki, Tiger otrzymuje wiadomość, która całkowicie zmieni jej życie. Po przybyciu do szpitala, gdzie trafiła jej matka, dowiaduje się o jej śmierci. Cały jej świat w jednej chwili wywraca się do góry nogami. W dodatku chłopak, który mógłby stanowić dla niej wsparcie w tak trudnym momencie, znika zaraz po tym, jak przywozi ją do szpitala. Załamana dziewczyna zostaje całkowicie sama, pozbawiona poczucia bezpieczeństwa, domu i jedynego rodzica jakiego miała – matki. Tiger trafia do urzędniczej machiny, która wysyła ją do kolejnych rodzin zastępczych.
Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia głównej bohaterki. Autorka porusza w swojej powieści bardzo trudne tematy. Niewątpliwie historia, którą napisała może trafić do bardzo wielu osób zmagających się z podobnymi problemami. Każdy z nas na jakimś etapie życia kogoś stracił. Wokół mamy zarówno sieroty, jak i pełne rodziny, które tylko na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nam idealne, zaś za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się piekło. Samotność, narkotyki, alkohol, to tylko niektóre problemy z jakimi borykają się nie tylko bohaterowie przedstawieni w niniejszej powieści.
Przyznam, że lektura nie była łatwa, momentami nie była również przyjemna. Z pewnością nie jest to książka dla nadwrażliwych. Jest przygnębiająca, wyciskająca łzy z oczu, a jednak, gdzieś pomiędzy kolejnymi stronami, czytelnik może dostrzec iskierkę nadziei, że spotkamy kogoś, kto wyrwie nas z mroku i pokaże, że po każdej nocy nastaje nowy dzień. Polecam Wam tę książkę i choć nie jest to słodki cukierek, to warto ją przeczytać.
Przede wszystkim, książka skierowana jest do nastoletnich czytelników, choć myślę, że również dorośli mogą się z niej czegoś nauczyć. Historia, którą przedstawia Kathleen Glasgow do najlżejszych nie należy. Porusza temat śmierci najbliższej osoby i żałoby, nadopiekuńczości, choroby ale również próby odnalezienia się w nowym, zupełnie nieznanym środowisku po stracie rodzica....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niektórzy mogą pamiętać tę powieść, bowiem niniejsza książka jest wznowieniem, pierwotnie jej polska premiera miała miejsce w 2014 roku. Pamiętam jeszcze podekscytowanie tą historią. Dziś, powracam do niej z sentymentem.
Z pewnością, nieco inaczej odbiera się tę książkę po latach. Niewątpliwie książka nadal wciąga. Alexandra Bracken opowiada nam bowiem o czasach, kiedy tajemnicza choroba zabija większość dzieci. Te, które przeżyły odkrywały w sobie umiejętności nad którymi nie miały kontroli. Rząd amerykański pragnie za wszelką cenę zachować kontrolę nad dziećmi o niezwykłych zdolnościach, wiec umieszczają ich w strzeżonym ośrodku. Pod naciskiem, również rodzice Ruby, głównej bohaterki książki, postanawiają wysłać ją do Thurmond – stanowego obozu rehabilitacyjnego – w którym mają nauczyć się tłumić swoje moce. To, czego obawia Rząd, może okazać się jednak jedyną nadzieją ludzkości na przetrwanie.
Główna bohaterka musi się zmierzyć nie tylko z faktem, iż posiada niezwykłe zdolnosci, ale również z porzuceniem przez rodziców, którzy ze strachu nie przeciwstawili się rządzacym i oddali ją w miejsce, o którym kompletnie nic nie wiedzieli. Thurmond nie jest bowiem przyjemnym ośrodkiem, lecz brutalnym obozem. Na miejscu okazuje się, że dzieci, które przeżyły są tysiące. Dzielone są na poszczególne kategorie, w zależności od posiadanych umiejętności. Co działo się za bramą Thurmond, musicie przekonać się sami, sięgając po tę powieść.
Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia Ruby. Sama fabuła jest ciekawa i wciągająca. Historia pokazuje, że ludzie w strachu przed nieznanym są w stanie posunąć się dalej, niż możemy sobie to wyobrazić.
Alexandra Bracken przedstawia nam historię osadzoną w dystopijnej rzeczywistości, w której na pierwszy plan wysuwa się walka młodych ludzi o bezpieczny los.
Bohaterowie przedstawieni przez autorkę są niezwykle barwni i wielowymiarowi, a sama historia z każdą stroną wciąga czytelnika głębiej w świat przedstawiony, trzymając go w napięciu do ostatniej strony.
Niektórzy mogą pamiętać tę powieść, bowiem niniejsza książka jest wznowieniem, pierwotnie jej polska premiera miała miejsce w 2014 roku. Pamiętam jeszcze podekscytowanie tą historią. Dziś, powracam do niej z sentymentem.
Z pewnością, nieco inaczej odbiera się tę książkę po latach. Niewątpliwie książka nadal wciąga. Alexandra Bracken opowiada nam bowiem o czasach, kiedy...
Kolejne spotkanie z twórczością Elizabeth Camden i kolejne jakże udane! Jak zawsze jestem zachwycona i dałam się wciągnąć w świat egzotycznych roślin, pachnących przypraw oraz intryg. W książkach Camden uwielbiam w zasadzie wszystko: od jej lekkiego stylu, po barwnych bohaterów, których nie sposób nie polubić, a także akcję, która co prawda rozkręca się powoli, ale za to kończy z przytupem.
Annabelle Larkin to wspaniała bohaterka, oddana nie tylko pracy, wierze, ale również rodzinie, której poświęca naprawdę dużo. Podoba mi się jej niezłomny charakter i odwaga, którą musiała znajdować w sobie w obliczu bardzo trudnych sytuacji. A było ich całkiem sporo, bo w końcu dzielna dziewczyna dała się wciągnąć w niebezpieczne intrygi!
Gray Delacroix to kolejny świetnie wykreowany bohater. Był ujmujący, ale nie brakowało mu również stanowczości i zacięcia. Wykazywał się także opiekuńczością wobec rodzeństwa, które nie raz przysparzało mu trosk i przyprawiało go o siwe włosy. Z rozdziału na rozdział zachodziła w nim zmiana, która bardzo mi się podobała. Na początku wydawał się takim nieprzystępnym gburem, a potem zmienił się w otwartego i uśmiechniętego człowieka.
Reszta bohaterów okazała się barwnym i ciekawym tłem dla historii Annabelle i Gray’a, bardzo polubiłam rodzeństwo głównego bohatera: Luke’a i Caroline - ta dwójka czasami dawała niezły wycisk starszemu bratu.
Elizabeth Camden jak zawsze wykazała się świetną znajomością ludzkich charakterów i wcieliła je na karty powieści, dodając do tego przemyślane intrygi, które niemal do samego końca trzymały mnie w napięciu. Może jestem trochę nieobiektywna, ale nic nie poradzę, że jestem absolutnie zachwycona tą historią.
Muszę też dodać, że autorka jak zawsze stanęła na wysokości zadania i zrobiła porządny, na pewno pracochłonny research o etykietach, produkcji żywności czy chociażby pracy nad badaniami odmian roślin. To bardzo się chwali i sprawia, że oprócz romansu jest coś więcej, co sprawia, że Król przypraw to taka zajmująca i ciekawa lektura.
Nie mogę się doczekać oczywiście kolejnych tomów serii “Nadzieja i honor”, bo seria zapowiada się naprawdę świetnie.
Serdecznie polecam! ❤️😍
Kolejne spotkanie z twórczością Elizabeth Camden i kolejne jakże udane! Jak zawsze jestem zachwycona i dałam się wciągnąć w świat egzotycznych roślin, pachnących przypraw oraz intryg. W książkach Camden uwielbiam w zasadzie wszystko: od jej lekkiego stylu, po barwnych bohaterów, których nie sposób nie polubić, a także akcję, która co prawda rozkręca się powoli, ale za to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Są takie historie, które trudno zapomnieć i "Córy ziemi" są jedną z nich. Kiedy zaczynałam czytać tę książkę, nie spodziewałam się, że wywrze na mnie tak mocne wrażenie. Nie jest to łatwa i lekka opowieść, bo opowiada o niezwykłym heroizmie trzech bardzo odważnych i inteligentnych sióstr, które muszą walczyć o własne miejsce z uprzedzonymi i okrutnymi mężczyznami. Autorka pokazuje nam ich odwagę, kiedy wszyscy są przeciwko nich z powodu pomówień i klątwy, która sprawiła, że ich winnica nie wydaje owoców od wielu lat. Inni mówią o demonach, lecz siostry zdają sobie sprawę, że to nie potwory czające się w ich umysłach są najgroźniejsze.
Gloria, Teresa i Verónica - każda na swój sposób była urocza, ale również dziwna i naznaczona przez błędy przodków. Wszystkie jednak łączyło to, jak dzielnie stawiały czoło przeciwieństwom i nie bały się podjąć ryzyka, by postawić się mężczyznom. Owszem, popełniały błędy, zwłaszcza Gloria, jednak dzięki temu potrafiłam wczuć się w ich historię. Bardzo łatwo się z nimi zżyłam i czułam ból lub radość, jakie przeżywały. I chyba z taką samą intensywnością nienawidziłam ich brata Rafaela, który był jak trucizna sącząca się w ranach. Muszę jednak przyznać, że każdy z bohaterów był bardzo dobrze skonstruowany i prowadzony z lekkością, ale również konsekwencją.
Reszta postaci stanowiła tło, ale bardzo różne, kolorowe i na pewno mroczne. Jednak doskonale napędzali akcję i determinowali poczynania sióstr.
Sama fabuła była mroczna, powolna i bardzo wciągająca. Trudno było się oderwać od tej książki, ale czasami musiałam robić sobie przerwy, bo miałam wrażenie, że autorka często aż do przesady dokładała siostrom. Lubię, kiedy postaci cierpią, jednak w "Córach ziemi" było tego naprawdę sporo, więc musiałam chwilę oderwać się od tego, ale dzięki temu wiem, że na długo zapamiętam trzy siostry.
Polecam, jeśli lubicie trudne, skomplikowane i wypełnione po brzegi tajemnicami historie. "Córy ziemi" nie są łatwe, nie każdemu przypadną one do gustu, ale naprawdę warto przeczytać. Autorka ma plastyczny, lekki styl, który pomimo ciężkiej fabuły, prowadzi nas przez winnice i bodegi, pozwalając nam poznawać sekrety, które ukryte były przed siostrami i przed czytelnikami.
Są takie historie, które trudno zapomnieć i "Córy ziemi" są jedną z nich. Kiedy zaczynałam czytać tę książkę, nie spodziewałam się, że wywrze na mnie tak mocne wrażenie. Nie jest to łatwa i lekka opowieść, bo opowiada o niezwykłym heroizmie trzech bardzo odważnych i inteligentnych sióstr, które muszą walczyć o własne miejsce z uprzedzonymi i okrutnymi mężczyznami. Autorka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Księga nocy” jest już drugą powieścią Holly Black, która wkracza w bardziej mroczne klimaty. Jest też pierwszą książką dla dorosłego czytelnika. Jest to książka od której naprawdę trudno się oderwać. Fabuła jest przemyślana, a bohaterowie skonstruowani w taki sposób, że z każdą stroną, chcemy odkryć ich mroczne sekrety i odkryć tajemnice przedstawionego przez autorkę świata cieni.
Holly Black tym razem wzięła bowiem na tapetę właśnie cienie, które grają tu rolę pierwszoplanową. Główna bohaterka, Charlie Hall – niegdyś złodziejka na usługach umbromantów, magów nakazujących cieniom zaglądać do zamkniętych pokoi i m.in. dusić ludzi przez sen, obecnie barmanka w klubie nocnym, która nie potrafi do końca oderwać się od dawnego życia. Od czasu do czasu przyjmuje zlecenia, które wymagają jej umiejętności i znajomości z półświatka. Kiedy znika jej tajemniczy chłopak Vince, a przeszłość znów zjawia się w jej życiu, Charlie zmuszona jest ponownie wniknąć w świat od którego chciała się odciąć.
Fabuła rozwija się powoli, dawkując czytelnikowi informacje. W pewnym momencie jednak nabiera tempa, a kulminacja akcji zapiera dech w piersiach. Osobiście uwielbiam takie książki, mroczne, tajemnicze, które mają swoje indywidualne tempo, dopasowane do historii, którą autorka nam przedstawia oraz autentycznych bohaterów, którzy są autentyczni, nieidealni i na swój sposób skomplikowani. Holly Black sprawiła, że stworzony przez nią świat pochłania bez reszty.❤️
Mam nadzieję, że i Wy dacie się wciągnąć w tę magiczną krainę cieni. ❤️
„Księga nocy” jest już drugą powieścią Holly Black, która wkracza w bardziej mroczne klimaty. Jest też pierwszą książką dla dorosłego czytelnika. Jest to książka od której naprawdę trudno się oderwać. Fabuła jest przemyślana, a bohaterowie skonstruowani w taki sposób, że z każdą stroną, chcemy odkryć ich mroczne sekrety i odkryć tajemnice przedstawionego przez autorkę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Lonely Heart” to pierwsza część, w której poznajemy naszych głównych bohaterów: Rosie oraz Adama. Rosie od nastoletnich czasów rozwija swój kanał na youtube, gdzie przeprowadza wywiady z muzykami. Pewnego dnia otrzymuje niepowtarzalną okazję wywiadu z zespołem, którego jest fanką od chwili, kiedy jeszcze jako nieznani muzycy, publikowali swoje piosenki w internecie. Teraz, jako rozpoznawalny zespół Scarlet Luck zdobywa kolejne setki tysięcy serc wiernych fanów. Niestety, kiedy zespół zjawia się w małym studiu Rosie, wszystko idzie nie tak jak trzeba, a Rosie, upokorzona przed swoimi widzami zostaje zalana falą hejtu.
Scarlet Luck postanawia załagodzić całą sytuację, zapraszając Rosie i jej współpracowniczkę na koncert, po którym mają zrobić wspólne zdjęcie, mające zostać opublikowane w ich social mediach z nagłówkiem o nietolerancji hejtu. Gdy jednak na koncercie, Rosie ponownie pada ofiarą niewybrednych komentarzy, nie wytrzymuje i chowa się przed wszystkimi. Zapłakaną dziewczynę znajduje Adam, perkusista z zespołu, znany jako Bestia. Mężczyzna nie znosi dotyku, stroni też od kontaktów z nieznajomymi, w dodatku to on na kanapie w studiu Rosie znalazł rzeczy, które sprawiły, że w gniewnie opuścił wraz z przyjaciółmi wywiad. Widząc jednak, co hejt zrobił z zapłakaną dziewczyną, coś w jego sercu drgnęło. Rozumiał ból, który dostrzegł w jej oczach.
Ta jedna chwila zmieniła wszystko, a pomiędzy Rosie i Adamem rodzi się nić porozumienia, która z czasem sprawia, że zaczyna łączyć ich coś znacznie więcej.
„Lonely Heart” to powieść napisana w narracji pierwszoplanowej, z dwóch perspektyw. Bohaterowie są wielowymiarowi, niejednoznaczni, przez co są ciekawi i niebanalni. To książka, która sprawia, że czytelnik przeżywa całą kanonadę uczuć, od wzruszenia poprzez rozbawienie aż po ból w sercu. Mona Kasten, jak to ma już w swoim zwyczaju, potrafi przedstawić historię, która sprawia, że czytelnik rozpada się na kawałki, czekając z zapartym tchem na to, co wydarzy się dalej. Jeżeli chcecie, żeby Wasze serca zabiły mocniej, potrzebujecie historii, która Wami emocjonalnie wstrząśnie, to koniecznie musicie sięgnąć po „Lonely Heart”.
„Lonely Heart” to pierwsza część, w której poznajemy naszych głównych bohaterów: Rosie oraz Adama. Rosie od nastoletnich czasów rozwija swój kanał na youtube, gdzie przeprowadza wywiady z muzykami. Pewnego dnia otrzymuje niepowtarzalną okazję wywiadu z zespołem, którego jest fanką od chwili, kiedy jeszcze jako nieznani muzycy, publikowali swoje piosenki w internecie. Teraz,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dziś swoją premierę ma wyjątkowa książka, która podbiła moje zaczytane serducho i jestem przekonana, że zawojuje i Wasze. wink Chodzi bowiem o „Miłość w zamkniętej kopercie” dwóch wspaniałych autorek Vi Keeland i Penelope Ward, która została wydana nakładem Wydawnictwa Editio Red.
Autorki przedstawiają los trójki osób: dziesięcioletniej Birdy, jej taty Sebastiana oraz lekko zwariowanej redaktorki prowadzącej kolumnę „Świąteczne życzenia”. Historia zaczyna się od niezwykłego listu dziewczynki, która ma wątpliwości co do istnienia Świętego Mikołaja odkąd nie spełnił bardzo ważnego dla niej życzenia i jej ukochanej mamie nie udało się pokonać choroby i wyzdrowieć. Jednak, z uwagi na to, że chce ostatni raz sprawdzić prawdziwość Świętego, a do tego naprawdę jej tata potrzebuje nowych skarpetek, postanawia napisać list. Jest niezwykle szczery i wzruszający. Kiedy trafia do Sadie, kobieta postanawia spełnić niecodzienne, ale urocze życzenie dziewczynki. Nie spodziewa się, że po tym małym geście, otrzyma kolejny list. Kiedy przy okazji spełnienia kolejnego życzenia Sadie postanawia zobaczyć dziewczynkę, nie spodziewa się, że nie tylko zauroczy ją niesamowite dziecko, ale i kompletnie zawojuje ją od pierwszego wejrzenia jej niezwykle przystojny ojciec. Nie może zapomnieć o tej dwójce, więc gdy podczas spaceru orientuje się, że stoi pod drzwiami Maxwellów, nie spodziewa się, że za chwilę zachowa się wysoce irracjonalnie i da się ponieść niewinnemu z pozoru kłamstwu. Od tej pory, cała historia nabiera nieoczekiwanych rozwiązań, które chwytają za serce, ale i jednocześnie niezwykle bawią.
To, co w nowej książce Vi Keeland i Penelope Ward mnie zachwyciło, to przede wszystkim kreacja bohaterów oraz sama fabuła. Postaci zostały świetnie wykreowane, dzięki czemu nie sposób ich nie polubić i nie kibicować ich dążeniu do szczęśliwego zakończenia.
W samym środku całego galimatiasu umiejscowiony został pies, który połączy tę powieść w całość i zabarwić ją humorystycznie. Ta historia jest najbardziej zabawną i uroczą, jaką miałam okazję czytać w tym roku. I mimo, że nie jest ona typowo świąteczna, to jednak sam klimat świąt delikatnie się przebija spomiędzy kartek dając przedsmak okresu, który niedługo nastanie. Powieść napisana jest z punktu widzenia Sadie oraz Sebastiana w narracji pierwszoosobowej. Na pierwszy rzut oka wydaje się biegnącym utartym torem romansem, jednak nic bardziej mylnego. Zwrot w tej powieści mnie zaskoczył, a sam koniec niesamowicie wzruszył. Myślę, że „Miłość w zamkniętej kopercie” będzie jedną z moich ulubionych przedświątecznych książek, do których z przyjemnością będę powracać. Kochani, mam nadzieję, że lektura tej książki będzie dla Was tak przyjemna jak dla mnie i będziecie o niej z czułością wspominać.
Dziś swoją premierę ma wyjątkowa książka, która podbiła moje zaczytane serducho i jestem przekonana, że zawojuje i Wasze. wink Chodzi bowiem o „Miłość w zamkniętej kopercie” dwóch wspaniałych autorek Vi Keeland i Penelope Ward, która została wydana nakładem Wydawnictwa Editio Red.
Autorki przedstawiają los trójki osób: dziesięcioletniej Birdy, jej taty Sebastiana oraz...
Tym razem mamy przed sobą historię Emily i Royce’a. Emily jest młodą i utalentowaną wokalistką zespołu country–rockowego Carolina George, który ma ambicje stania się legendą branży muzycznej. Royce jest przedstawicielem dużej wytwórni płytowej, a do tego buntownikiem, który pod eleganckim garniturem skrywa tatuaże i mroczną przeszłość. Kiedy spotykają się w barze, okazuje się, że od razu czują do siebie pociąg. Wypita przez Emily tequila sprawia, że ulega seksownemu mężczyźnie, nie wiedząc, że spotka go kolejnego dnia. Członkowie Carolina George pragną wejść na kolejny poziom rozwoju kariery muzycznej, jednak Emily nie jest gotowa. W niedalekiej przeszłości Emily została skrzywdzona przez człowieka, który także jest związany z wytwórnią, z którą jej brat i pozostali członkowie grupy chcą zawrzeć umowę. Kiedy następnego ranka okazuje się, że jej nocna przygoda Z nieufnością podchodzi do pomysłu, by Royce pojechał z jej zespołem w trasę, zwłaszcza że jej uczucia względem niego wcale nie wygasły. Nie ulega wątpliwości, że Royce ma swoje własne plany względem zespołu, które zaczynają się chwiać przez dziewczynę, która skradła jego serce i myśli.
Oboje poranieni w przeszłości, próbują na nowo żyć. Emily wciąż nękają demony z przeszłości, które powodują jej strach przed publicznością i ponowną radością z bycia na scenie. Również Royce zmaga się z bolesną historią. Dwójka poranionych dusz, które połączy wzajemne zauroczenie. Czy jednak chęć zemsty Royce’a oraz strach i zraniona duma Emily, nie przekreślą dla nich szczęśliwego zakończenia?
Książka napisana w podobnej konwencji, co pierwsza część serii „Falling stars”, więc mamy tu narrację pierwszoosobową. Fabuła poprowadzona została zarówno z punktu widzenia Emily, jak i Royce’a. Cała historia jest ewidentnie przemyślana i wydaje mi się, że bardziej mi się podobała od jej poprzedniczki. Sami bohaterowie są złożeni charakterologicznie i zróżnicowani. Również relacje pomiędzy bohaterami, nie tylko pierwszoosobowymi, lecz również pozostałymi postaciami pojawiającymi się na kartach książki a mającymi znaczenie dla toku fabularnego były dobrze napisane. Jako czytelnik, zostałam wciągnięta w tę historię i przyznaję, do samego końca czytałam z niecierpliwością, jak się wszystko rozwinie.
Ja Wam polecam ten romans. Mimo że porusza trudne tematy, to jednak jest to lektura lekka i przyjemna, a do tego również i gorąca, co romansoholiczki lubią najbardziej. xD
Tym razem mamy przed sobą historię Emily i Royce’a. Emily jest młodą i utalentowaną wokalistką zespołu country–rockowego Carolina George, który ma ambicje stania się legendą branży muzycznej. Royce jest przedstawicielem dużej wytwórni płytowej, a do tego buntownikiem, który pod eleganckim garniturem skrywa tatuaże i mroczną przeszłość. Kiedy spotykają się w barze, okazuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autorka przedstawia nam historię Mii i Leifa na jednej z imprez brata Mii, Liryka – gitarzysty znanego zespołu rockowego Sunder. Oboje, zarówno Mia jak i Leif nie przepadają za takimi przyjęciami. Kiedy zbiegiem okoliczności spotkają się w miejscu, które wybrali na swoją kryjówkę, od razu coś między nimi zaiskrzy. Przede wszystkim zrozumienie tego, że chcieliby być wszędzie byle nie na tej głośnej gali charytatywnej z błyskami fleszów z każdej strony, ale i czują wzajemny pociąg do siebie, choć kompletnie nic o sobie nie wiedzą, oboje mają wrażenie, że stanowią dla siebie pokusę, której nie potrafili się oprzeć. Sądząc jednak, że już nigdy się nie zobaczą. Kiedy zatem spotykają się ponownie, tym razem w posiadłości brata Mii, są całkowicie zaskoczeni, a jednocześnie między na powrót zaczyna iskrzyć.
Mia wraz z córką ukrywa się przed nękającym ją człowiekiem. W dodatku ma dość swojego byłego partnera, który próbuje Choć strach rządzi jej życiem, tylko Leif sprawia, że czuła się nie tylko bezpieczna, ale i miała odwagę sięgnąć po więcej. Leif także walczy z własnymi demonami, jednak nie potrafi trzymać się od Mii z daleka.
Czy jednak będzie na tyle silny, by pozostawić w końcu przeszłość tam, gdzie jej miejsce? Czy miłość przyniesie obojgu ukojenie? Czy dadzą sobie nawzajem szansę na szczęśliwe zakończenie?
„Pocałunek gwiazdy” jest pierwszą częścią nowej serii A.L. Jackson Falling Stars. Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej i poprowadzona została z dwóch punktów widzenia głównych bohaterów. Podobała mi się kreacja bohaterów. Wczułam się w ich sytuację i naprawdę trzymałam za ich relację kciuki. Trzeba przyznać, że A.L. Jackson potrafi wzruszyć, ale i trzymać w napięciu. Podobała mi się zarówno sama fabuła, jak i bohaterowie, do których czytelnik może się przywiązać. Polecam każdej romantyczce. smile
Autorka przedstawia nam historię Mii i Leifa na jednej z imprez brata Mii, Liryka – gitarzysty znanego zespołu rockowego Sunder. Oboje, zarówno Mia jak i Leif nie przepadają za takimi przyjęciami. Kiedy zbiegiem okoliczności spotkają się w miejscu, które wybrali na swoją kryjówkę, od razu coś między nimi zaiskrzy. Przede wszystkim zrozumienie tego, że chcieliby być wszędzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy nie ma już nadziei… przychodzi miłość. Historia, którą przedstawia nam Emily Houghton jest przepiękna. Tagi umieszczone na okładce idealnie oddają tematykę powieści. Zaufaj. Kochaj. Żyj.
Dwójka głównych bohaterów poznaje się w szpitalu. Trzeba przyznać, że mało romantyczne miejsce. Do tego, oboje walczą o zdrowie i próbują poradzić sobie z rzeczywistością, która coraz głośniej puka do ich drzwi. Alice do czasu pożaru, który zmienił jej życie w piekło, była samowystarczalną singielką, która nie widziała niczego poza pracą. Alfie to wygadany optymista, który uwielbia kontakty z ludźmi, lecz po wypadku jego życie naznaczone zostaje bólem, z którym mimo wszystko próbuje sobie radzić. Każdy na oddziale rehabilitacyjnym wie, że to Alfie trzyma ich pozytywne nastawienie do walki z przeciwnościami losu. Jeżeli zatem ktokolwiek mógł dostać się do milczącej, ukrytej za parawanem nowej pacjentki, to właśnie Alfie.
Każdego dnia, krok po kroku dwoje pacjentów, którzy doświadczyli w swoim życiu tragedii, zbliża się do siebie. Stają się dla siebie nawzajem oparciem, pomimo tego, że nigdy się nie widzieli. Łączą ich słowa i traumatyczne przeżycia.
Powieść napisana jest w narracji trzecio osobowej, z dwóch perspektyw – Alfiego i Alice. Książka jest naprawdę wyjątkowa, przesiąknięta emocjami, cierpieniem, ale i optymizmem i miłością. Podczas lektury nie sposób dostrzec nici, jaka zaczyna łączyć Alice i Alfiego. Początkowo niedostępna, głęboko poraniona, nie tylko fizycznie, dziewczyna odnajduje w Alfiem przyjaciela. Stopniowo uczucia dwójki bohaterów pogłębiają się, aż staje się jasne – połączyła ich miłość. „Czasami nie trzeba widzieć – wystarczy poczuć”. Mimo tego, że zarówno pierwszo, jak i drugoplanowi bohaterowie książki przeżywają swoje tragedie, to jednak wyziera z tej powieści tak wiele spokoju, optymizmu i koniec końców, również radości, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. W pierwszym odruchu, po przeczytaniu ostatnich stron, dosłownie czułam się wyprana z wszelkich emocji. Czułam pustkę, ale taką dobrą, oczyszczającą. Jeżeli chcecie przeczytać niebanalnej książki, z głębią i emocjami, które przeszyją Was na wylot, to jest to idealna powieść dla Was. Ja jeszcze niejeden raz do niej wrócę. Mam nadzieję, że Wy również dacie się jej skusić. wink
Kiedy nie ma już nadziei… przychodzi miłość. Historia, którą przedstawia nam Emily Houghton jest przepiękna. Tagi umieszczone na okładce idealnie oddają tematykę powieści. Zaufaj. Kochaj. Żyj.
Dwójka głównych bohaterów poznaje się w szpitalu. Trzeba przyznać, że mało romantyczne miejsce. Do tego, oboje walczą o zdrowie i próbują poradzić sobie z rzeczywistością, która coraz...
Nadszedł czas na historię Mosesa Buforda, którego mieliśmy okazję poznać w trylogii „Gabriel Legend”. W pierwszej części dylogii „Magnolia” pt. „Kreol” fabuła została poprowadzona bezpośrednio po wydarzeniach mających miejsce w ostatniej części „Gabriel Legend”. W związku z tym, polecam zacząć przygodę z tymi postaciami właśnie od historii Gabriela i Scarlett, by przejść do poznania dalszych losów Mosesa i jego walki o serce ukochanej, Magnolii. wink
Główny bohater „Kreol” zmienia nam się bowiem diametralnie, w porównaniu do tego, jaki był przeszłości. Mamy do czynienia z mężczyzną, który pragnie w końcu zaznać szczęścia u boku kobiety, którą pokochał piętnaście lat temu, jednak przez swoją przeszłość nie mógł w tamtym czasie z nią być. Teraz, po latach, wraca tam, gdzie zostawił swoje serce. Magnolia jednak również się zmieniła. Kobieta walczyła o to, by odzyskać władzę nad swoim życiem i w końcu osiąść w miejscu w którym będzie czuła się bezpiecznie. Kiedy już zdaje się, że wszystko zmierza dla obojga w odpowiednim kierunku, przeszłość daje o sobie znać, burząc ich spokój.
Książka napisana została w narracji pierwszoosobowej, głównie z punktu widzenia głównych bohaterów Magnolii oraz Mosesa. Pojawiają się jednak również wstawki, które wprowadzają nam zły charakter, mącący w życiu pary która próbuje na nowo ułożyć swoje relacje. Całość tworzy przemyślaną historię, która wciąga czytelnika od pierwszych stron. Niebanalna i emocjonująca, do tego ze złożonymi charakterologicznie i emocjonalnie bohaterami. Kobieta, która przeżyła piekło i mężczyzna, który postanowił odkupić zbrodnie. Do tego lekkie pióro autorki i swoboda z jaką opisuje wydarzenia sprawiają, że czyta się tę powieść z wypiekami na twarzy.
Nie wątpię, że zakochacie się w Mosesie. Nie łudźmy się, jego się nie da nie kochać. xD A twarda Magnolia sprawi, że zapragniecie mieć choć część jej hartu ducha. wink Śmiem twierdzić, że to para idealna. smile Koniecznie sięgnijcie po tę książkę, bo warto. Jest to wspaniały romans, który szturmem zdobędzie Wasze serca.
Nadszedł czas na historię Mosesa Buforda, którego mieliśmy okazję poznać w trylogii „Gabriel Legend”. W pierwszej części dylogii „Magnolia” pt. „Kreol” fabuła została poprowadzona bezpośrednio po wydarzeniach mających miejsce w ostatniej części „Gabriel Legend”. W związku z tym, polecam zacząć przygodę z tymi postaciami właśnie od historii Gabriela i Scarlett, by przejść do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
I nadszedł ten dzień. Doszliśmy do ostatniej części trylogii: Gabriel Legend pt. „Decydujące starcie” od Megan March wydana nakładem Wydawnictwa Editio Red.
Ostatnia część zbudowana została w tej samej konwencji jak i poprzednie dwa tomy. Narracja pierwszoosobowa poprowadzona została z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów. Akcja niewątpliwie w tej części nabiera tempa, by doprowadzić czytelnika do punktu kulminacyjnego tej historii. Niezmiennie książka napisana jest lekko, płynnie i pięknym językiem, co jest mi wyjątkowo bliskie sercu.
„Decydujące starcie” – tytuł mówi sam za siebie. W ostatnim tomie autorka opisuje przygotowanie Gabriela do ostatniej walki, która ma rozstrzygnąć wszystko. Scarlett wspierając ukochanego jest gotowa na wiele, by mogli zacząć wieść spokojne życie. Fakt, iż wciąż oboje czują na karku oddech Mosesa, który im grozi, nie pomaga. Choć problemy się piętrzą, zdumiewające jest jak dobrze działają nasi główni bohaterowie, gdy są razem. Ten aspekt ich relacji i rozwoju fabuły podobał mi się najbardziej. Główni bohaterowie nie ukrywają swoich problemów, rozmawiają o nich i starają się znaleźć wspólnie rozwiązanie. Niezwykle rzadko zdarza się taka kreacja związku bohaterów w romansach, gdzie na pierwszy plan wychodzi prawdziwe partnerstwo pomiędzy dwojgiem ludzi.
Bardzo mi się podobał rozwój uczucia pomiędzy głównymi bohaterami, mimo że działo się to na krótkiej przestrzeni czasu. Autorka na tyle sprawnie poprowadziła wydarzenia, że byłam skłonna uwierzyć, iż ta dwójka jest w sobie zakochana i naprawdę chcą stworzyć trwałą relację. Nie było cały czas słodko, dzięki czemu jeszcze bardziej nabrała ona na realności. Czy jednak sama miłość wystarczy by pokonać przeciwności z jakimi muszą się zmierzyć zakochani? Cóż, musicie o tym przekonać się sami.
Nie czytałam pozostałych serii autorki, więc nie wiem czy została opublikowana historia przyrodniej siostry Scarlett, a to właśnie o tej dziewczynie chętnie przeczytałabym w następnej kolejności. I tu dochodzimy do kwestii postaci drugoplanowych i pobocznych wątków. Uwielbiam książki, które pomimo skupiania się na głównych bohaterach i ich historii, nie pomijają również osób pobocznych, które wpływają znacznie bądź mniej na to, co dzieje się w głównej osi fabularnej. Pozostali bohaterowie są różnorodni charakterologicznie dzięki czemu cała historia była jeszcze ciekawsza i barwna.
Cała trylogia niezwykle mi się podobała, jednak w tej chwili mogę już ocenić, że ostatnia część jest moją ulubioną. Meghan March całkowicie mnie przekonała do sięgnięcia po pozostałe jej książki ciekawą fabułą, lekkością jej prowadzenia i bohaterami. Jeżeli jeszcze nie czytaliście tej serii, to koniecznie musicie to nadrobić. Ja uwielbiam pióro Meghan March i z pewnością sięgnę po pozostałe jej książki. A Wam, polecam trylogię „Gabriel Legend” z całego serducha.
I nadszedł ten dzień. Doszliśmy do ostatniej części trylogii: Gabriel Legend pt. „Decydujące starcie” od Megan March wydana nakładem Wydawnictwa Editio Red.
Ostatnia część zbudowana została w tej samej konwencji jak i poprzednie dwa tomy. Narracja pierwszoosobowa poprowadzona została z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów. Akcja niewątpliwie w tej części nabiera...
„Miłość szuka właściciela” Abby Jimenez, to druga książka autorki, jaką miałam okazję przeczytać i na pewno nie ostatnia. Powieść ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, przyprawiając o szybsze bicie serca i wyciskając morze łez.
Ale nie uprzedzajmy faktów…
Książka opowiada historię Sloan Monroe, przyjaciółkę Kristen Peterson - głównej bohaterki „To tylko przyjaciel”. Kobieta pogrążona w żałobie po śmierci ukochanego narzeczonego odcina się od świata, zatracając się w swojej tęsknocie i smutku, zapominając przy tym o sobie i swoich marzeniach. Na szczęście pewnego dnia, spotyka rudego psiaka, który rozpala w niej płomyk nadziei, że jeszcze będzie dobrze i zazna znów szczęścia. Może właśnie u boku jego pana, którym okazuje się sławny muzyk Jason aka Jaxon Waters? Czy autorka kulinarnego bloga ŻONA MYŚLIWGO i piosenkarz to dobre połączenie, a może kolejny cios od losu dla Sloan? Któż to wie? 😉
Mam słabość, do powieści, które są pięknie napisane, przez jakie się płynie, gdzie każda kolejna strona tylko zaostrza apetyt na finał historii, ale też, która dostarczy mi ogromu wrażeń, emocji. I wiecie, co? Abby Jimenez znów się to udało – oczarowała mnie swoją subtelnością, ale też mądrością, z jaką opowiedziała historię Sloan i Jasona, zapadając głęboko w mojej pamięci i serduchu.
Okładka powieści, przywodzi na myśl, lekką spokojną historię, osadzoną w wakacyjnym klimacie, jednak nic z tych rzeczy. Owszem, książka traktuje o rodzącym się uczuciu, prawdziwej i jakże pięknej przyjaźni, zawiera gustownie napisane sceny seksu oraz wyraziste postacie, ale też jest opowieścią, która wbija w fotel i skłania do przemyśleń o kruchości ludzkiego życia. Jednak przede wszystkim pokazuje by być dla tych, których kochamy, zawsze, a najbardziej, w chwilach, gdy wali im się świat, by móc ich powstrzymać przed upadkiem i poczuciem niekończącej się straty, jakiego doświadczyła Sloan. Autorka z ogromnym wyczuciem przelała na papier doświadczenia swojej przyjaciółki, która podobnie jak główna bohaterka cierpiała na patologiczne zaburzenia w przeżywaniu żałoby. Dostrzeżenie tego problemu jest niezwykle istotne, lecz pomoc takim osobom jeszcze bardziej ważna z uwagi na to, że do czasu aż o nią sami nie poproszą, nie możemy nic zrobić. Do nich należy zrobienie pierwszego kroku, a my po prostu bądźmy wtedy przy nich, by móc przywrócić w nich dawny blask i radość z każdego kolejnego dnia.
Ta historia była dla mnie prawdziwym wyciskaczem łez, zarówno tych smutnych jak i płynących z rozbawienia wywołanego ciętymi dialogami i temperamentem bohaterów, których pokochałam od pierwszych kart książki „To tylko przyjaciel”. Druga część serii sprawiła, że owa miłość stała się po prostu jeszcze większa, choć nie myślałam, iż to jeszcze możliwe. ❤️
Serdecznie polecam Wam „Miłość szuka właściciela”. Literatura obowiązkowa dla tych, którzy czytali pierwszą część serii, ale nie tylko. Z pewnością skradnie serca wszystkich romantycznych dusz – moje oczywiście też. 😉❤️
„Miłość szuka właściciela” Abby Jimenez, to druga książka autorki, jaką miałam okazję przeczytać i na pewno nie ostatnia. Powieść ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, przyprawiając o szybsze bicie serca i wyciskając morze łez.
Ale nie uprzedzajmy faktów…
Książka opowiada historię Sloan Monroe, przyjaciółkę Kristen Peterson - głównej bohaterki „To tylko przyjaciel”....
Meghan March przyzwyczaiła już zapewne czytelniczki do karuzeli emocji podczas czytania jej powieści. Nie inaczej było w części drugiej, która stanowi bezpośrednią kontynuację „Upadku Legendy”. Nie mamy bowiem żadnego przeskoku czasowego pomiędzy obiema częściami, co osobiście bardzo mi się podoba. grinheart
Co zmieniło się względem poprzedniej części, jeśli chodzi o moje odczucia względem bohaterów? Cóż, Scarlett znacznie mniej mnie irytowała. xD Za to pan Legend… O matko, co się temu facetowi przydarzyło?! Wiem, miłość. xD Nieodmiennie podczas lektury odnosiłam wrażenie, że Gabriel trochę za bardzo zmiękł, jeśli można tak to określić. Choć nie do końca jest to minusem. Bardzo podobał mi się taki mruczkowaty i mało dostępny z pierwszej części. W drugiej, stara się ponownie wkraść do serca ukochanej, choć momentami odnosiłam wrażenie, że zrobił się z niego nieco miękiszon. xD Ale, żeby być sprawiedliwą, nadal przystojny i rozkoszny, co tu dużo mówić – mężczyzna marzeń. sunglassesheart
Książka, tak jak poprzedni tom, napisana jest w narracji pierwszoosobowej, z dwóch punktów widzenia, co niezmiennie uwielbiam. Fabuła jest zwarta, przemyślana, stanowiąca bezpośrednią kontynuację poprzedniej części. Doskonale autorka poprowadziła rozwój uczucia i związku Gabriela i Scarlett. Niezmiennie uwielbiam tę dwójkę. Idealnie się uzupełniają, przez co tym bardziej chce się kibicować ich relacji. smile Przez drugi tom płynie się równie dobrze, jak przez poprzedni, z przyjemnością i z dreszczykiem niepewności, co dalej.
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał pierwszej części, to UWAGA SPOILER! – choć któż nie podejrzewał, że właśnie tak to się rozwiąże, niech nie rzuca książką – toż to kwintesencja romansów. ;P
Po tym, jak Gabe wyrzucił Scarlett po ich pierwszym zbliżeniu ze swojego gabinetu, dziewczyna czuje się upokorzona i bardzo zraniona. Zaczęła darzyć tego buca uczuciem, więc choć z jednej strony chce go nienawidzić, z drugiej nie potrafi wymazać tego co razem przeszli od tak, jak również więzi jaka się między nimi nawiązała. Szybko Gabriel orientuje się, jakim jest głupcem, że wypuścił z dłoni możliwość na szczęście, jednak przeszłość, która ciągnie się za nim niczym nieodłączny cień z groźbą niszczenia wszystkiego, co dla niego drogie, powstrzymuje go przed ruszeniem do dziewczyny i błaganiem o przebaczenie. Dopiero groźba utraty Scarlett na zawsze i to nie z jego winy, zmusza Gabriela do zrobienia wszystkiego, by kobieta którą kocha nigdy więcej nie musiała przez niego cierpieć. Koniec drugiego tomu to kolejny, szokujący zwrot akcji. Przez takie zakończenia, na kolejne części czeka się z zapartym tchem. Polecam Wam tę trylogię, choć jestem przed ostatnią częścią, której nie mogę się doczekać. Bardzo ciekawi mnie, jak Meghan March zakończy tę historię. grinheart
Meghan March przyzwyczaiła już zapewne czytelniczki do karuzeli emocji podczas czytania jej powieści. Nie inaczej było w części drugiej, która stanowi bezpośrednią kontynuację „Upadku Legendy”. Nie mamy bowiem żadnego przeskoku czasowego pomiędzy obiema częściami, co osobiście bardzo mi się podoba. grinheart
Co zmieniło się względem poprzedniej części, jeśli chodzi o moje...
Alice, choć niechętnie, przeprowadza się ze swoim chłopakiem Leo do nowego domu. Zamknięte osiedle, na którym mieszkają, wydaje się spokojne i z przemiłymi sąsiadami. Wszystko jednak się zmienia, gdy Alice odkrywa, że w jej domu została zamordowana kobieta - Nina. Wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawia rozwiązać jej sprawę, ale jak się okazuje, nie będzie to łatwe. Na swej drodze napotyka milczenie i kłamstwa, a to nie wszystko.
Początkowo podchodziłam do tej książki z lekką obawą, ponieważ miałam za sobą już jedną książkę tej autorki i bardzo mnie zawiodła, lecz po kilku stronach zmieniłam zdanie.
Nie mogłam się od niej oderwać, ponieważ B.A. Paris zabrała mnie do świata pełnego tajemnic, niedomówień i wrogości, z którymi musiała mierzyć się Alice.
Bohaterka skradła moje serce, mimo że bywały momenty, w których mnie irytowała, bardzo mocno jej kibicowałam, a przy ostatnich stronach drżałam z niepokoju. Alice to wspaniała postać, która pokazuje nam, że ludzie mają wady, ale również zalety, o których zawsze warto pamiętać. Doskonale byłam prowadzona przez wątpliwości, które ją otaczały. Alice miała twardy charakter, który kazał jej rozwikłać zagadkę śmierci poprzedniej właścicielki, z którą czuła niezwykłą więź. Nie bała się oceniania i krytykowania, a także niechęci ze strony niektórych sąsiadów.
Kolejną postacią godną uwagi jest Leo. To człowiek, który miał sporo tajemnic, o których jego ukochana dowiadywała się powoli i w dość niezwykłych okolicznościach. Jego przeszłość sporo namieszała w uczuciach Alice, ale wydał mi się jednocześnie bardzo uroczy, ludzki, z tym strachem przed utratą ukochanej i racjonalnością.
W tej książce było sporo ciekawych postaci i każdy miał coś do powiedzenia na temat tego, co się wydarzyło kilkanaście miesięcy wcześniej w domu Alice i Leo. Myślę, że wszyscy pięknie się uzupełniali, dodawali kolejnych smaczków do śledztwa, aż czytelnik sam nie wiedział, w co wierzyć i kogo oskarżyć o morderstwo.
Sama fabuła zaskakiwała mnie niemal za każdym razem, nie spodziewałam się również plot twistu, który niemal uderzył mnie prosto w twarz. Autorka świetnie wprowadziła napięcie, które odpuściło dopiero na ostatniej stronie i sprawiło, że miałam dreszcze jeszcze długo po tym. To jest coś, czego brakowało mi w ostatnich książkach, które czytałam, dlatego bardzo dobrze bawiłam się przy lekturze “Terapeutki” i na pewno zamierzam sięgnąć po inne książki autorki.
Zdecydowanie polecam! Ta książka pochłonęła mnie tak bardzo, że specjalnie zarwałam dla niej noc, mimo że musiałam wstać wcześniej. Takie książki uwielbiam i zdecydowanie sięgnę po inne historie tej autorki.
Alice, choć niechętnie, przeprowadza się ze swoim chłopakiem Leo do nowego domu. Zamknięte osiedle, na którym mieszkają, wydaje się spokojne i z przemiłymi sąsiadami. Wszystko jednak się zmienia, gdy Alice odkrywa, że w jej domu została zamordowana kobieta - Nina. Wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawia rozwiązać jej sprawę, ale jak się okazuje, nie będzie to łatwe. Na swej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Devney i Sean przyjaźnią się od bardzo dawna, chociaż ich drogi kilka lat wcześniej nieco się rozeszły, wciąż jednak są najlepszymi przyjaciółmi. Do czasu jednak, kiedy Sean całuję dziewczynę i wszystko staje na głowie. Skrywane w sercach sekrety zaczynają wypełzać na wierzch, a nad ich głowami zbiera się coraz więcej wątpliwości.
Przyznam szczerze, że miałam spore wątpliwości, czy zaczynanie serii od trzeciego tomu, kiedy nie znałam wcześniejszych, to dobry pomysł. Zmieniłam jednak zdanie zaraz po prologu, bo książka wciągnęła mnie bez reszty, porwała w wir historii i ocknęłam się dopiero, kiedy skończyłam. Corinne Michaels potrafi oczarować czytelnika i sprawić, że zapomni o tym, co dzieje się wokół niego.
Niestety, historia miała też minusa, który jednak sprawił, że miałam momenty zwątpienia, a to za sprawą tego, że rozmowy bohaterów często dotyczyły jednego tematu, który nieustannie wałkowali. Nudziło mnie to i miałam wrażenie, że autorka nie potrafiła nic innego już wymyślić, lecz potem zrzuciła na mnie prawdziwą bombę, więc rozmowy bohaterów zeszły na dalszy plan - liczyły się tylko ich uczucia, sekrety, którymi byli obarczeni i to, jakie decyzje podejmą.
Devney i Sean zyskali moją sympatię, pokochałam ich niemal od pierwszych stron i wiernie kibicowałam, ciągle jednak byłam niepewna, jak potoczą się ich losy. Devney była silną i niezłomną bohaterką, która przeszła w życiu całkiem sporo; popełniła w życiu kilka błędów, miała chwile słabości, ale jednocześnie nie poddawała się i dzielnie szła przez życie z uśmiechem na ustach. Nic więc dziwnego, że ją polubiłam, bo wydaję mi się, że to dziewczyna z krwi i kości, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić, gdyby była prawdziwa.
Devney i Sean zyskali moją sympatię, pokochałam ich niemal od pierwszych stron i wiernie kibicowałam, ciągle jednak byłam niepewna, jak potoczą się ich losy. Devney była silną i niezłomną bohaterką, która przeszła w życiu całkiem sporo; popełniła w życiu kilka błędów, miała chwile słabości, ale jednocześnie nie poddawała się i dzielnie szła przez życie z uśmiechem na ustach. Nic więc dziwnego, że ją polubiłam, bo wydaję mi się, że to dziewczyna z krwi i kości, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić, gdyby była prawdziwa.
Z Seanem nie było inaczej. Pomimo tego, że był gwiazdą baseballu i wokół niego zawsze kręciły się chętne kobiety, pozostał sobą; dobrym chłopakiem z sąsiedztwa, trochę upartym, ale dobrym. Nie bał się swoich uczuć i nie bał się poświęceń, za co go pokochałam! Uwielbiam takich męskich bohaterów, którzy mimo swojej pozycji, sławy czy pieniędzy, pozostają sobą i nie ukrywają swoich uczuć.
Co do reszty bohaterów, to oni również zyskali moją sympatię i chętnie sięgnę po wcześniejsze tomy, by dowiedzieć się, co wydarzyło się przed "On jest dla mnie".
Corinne Michaels napisała świetną książkę i sugeruję się tym, że pozostałe tony również nie odbiegają od normy, dlatego myślę, że chętnie zajrzę do kolejnych bohaterów, ale już teraz wiem, że będą to przyjemnie spędzone godziny.
Polecam każdemu, kto jeszcze nie miał okazji poznać braci Arrowood, bo warto.
Devney i Sean przyjaźnią się od bardzo dawna, chociaż ich drogi kilka lat wcześniej nieco się rozeszły, wciąż jednak są najlepszymi przyjaciółmi. Do czasu jednak, kiedy Sean całuję dziewczynę i wszystko staje na głowie. Skrywane w sercach sekrety zaczynają wypełzać na wierzch, a nad ich głowami zbiera się coraz więcej wątpliwości.
Przyznam szczerze, że miałam spore...
Od dawna szukałam książki, która wciągnęłaby mnie do tego stopnia, że zapomnę o całym świecie, a jednocześnie wrzuci mnie w swój własny; kolorowy i magiczny. Myślę, że Lightlark to spełnił, chociaż mam pewne zastrzeżenia, to całkiem dobrze się bawiłam.
Isla była typem bohaterki, który lubię najbardziej: waleczna, zdeterminowana i przede wszystkim wystarczająco uparta, by dążyć do wyznaczonego celu. Czasami jednak zachowywała się niezrozumiale i przewracałam oczami podczas jej dziwnych decyzji, ale jednocześnie wciąż darzyłam ją sympatią i kibicowałam przy każdym trudnym wyzwaniu.
Inne postaci również zostały ładnie napisane, sprawiając, że fabuła nabrała kolorów i akcji, która rozkręcała się z każdą stroną. Każdy rozdział wypełniony był pięknymi, magicznymi opisami, które zabierają czytelnika w niezwykłą podróż i objaśniają, jak działa cała wyspa. Autorka ma lekki styl, który daje czytelnikowi chwilę wytchnienia, a sama fabuła, chociaż przypomina inne książki, które już ją na rynku, to pochłania czytelnika bez reszty i niemal do samego końca pozostaje sporo wątpliwości i niepewności. Zdecydowanie nie spodziewałam się rozwiązania, jakie nam zaserwowała Alex Aster, dlatego bardzo cenię sobie takie zaskoczenie.
Polecam, jeśli lubicie klątwy, magię i wspaniałe wyspy, wypełnione magią i niebezpiecznymi stworzeniami.
Od dawna szukałam książki, która wciągnęłaby mnie do tego stopnia, że zapomnę o całym świecie, a jednocześnie wrzuci mnie w swój własny; kolorowy i magiczny. Myślę, że Lightlark to spełnił, chociaż mam pewne zastrzeżenia, to całkiem dobrze się bawiłam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toIsla była typem bohaterki, który lubię najbardziej: waleczna, zdeterminowana i przede wszystkim wystarczająco uparta, by...