-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
Frankie Elkin to kobieta po przejściach, która zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób. Bohaterka zadaje dużo pytań, a to może sprowadzić na nią sporo kłopotów.
Kiedy czytam książki od wydawnictwa Albatros, zawsze wiem, że dostanę historia, która mi się spodoba i całkowicie mnie pochłonie. I tutaj nie było inaczej, chociaż sama książka może nie była jakoś porywająca, to nie ukrywam, że dobrze się przy niej bawiłam.
Początkowo jednak fabuła trochę mi się ciągnęła i denerwowało mnie to ciągłe powtarzanie przez bohaterkę, że ma problemy z alkoholem. Zrozumiałam to po trzecim razie, więc wiedziałam, że alkohol to używka, która do tej pory determinowała całe jej życie.
Frankie Elkin jest tym typem bohaterki, która wzbudza sympatię, ale jednocześnie bardzo łatwo o niej zapomnieć. To taki szary człowiek, który w trakcie fabuły wtapia się w tłum i dzięki temu zdobywa potrzebne informacje i zbliża się do rozwiązania skomplikowanej zagadki. Nie bała się spacerować po niebezpiecznej dzielnicy Bostonu i drążyła temat zniknięcia nastolatki. Czułam dreszczyk niepokoju, kiedy uciekała przed napastnikami albo walczyła zaciekle o życie. Jednak pomiędzy tymi scenami wydawała się taka trochę nijaka.
Co do reszty postaci, to stanowili barwne, ciekawe tło działań głównej bohaterki; każdy miał swoją historię i chciał ją opowiedzieć, co uczyniło książkę interesującym zbiorem dialogów i mądrości.
Jeśli lubicie thrillery kryminalne, to myślę, że “Zanim zniknęła” idealnie nadaje się na długie wieczory. Akcja może nie od razu pędzi, ale rozkręca się powoli, nabiera tempa i pod koniec wciąga nas bez reszty, że trudno się oderwać i z zapartym tchem śledziłam kolejne poczynania bohaterów. Autorka świetnie oddała niebezpieczny klimat dzielnicy Mattapan, w której rządzą nie tylko bieda, ale broń i skomplikowane układy, które mogą kosztować życie człowieka zadającego dużo pytań. Polecam, jeśli lubicie zawiłe sprawy i cały wachlarz przeróżnych postaci.
Frankie Elkin to kobieta po przejściach, która zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób. Bohaterka zadaje dużo pytań, a to może sprowadzić na nią sporo kłopotów.
Kiedy czytam książki od wydawnictwa Albatros, zawsze wiem, że dostanę historia, która mi się spodoba i całkowicie mnie pochłonie. I tutaj nie było inaczej, chociaż sama książka może nie była jakoś porywająca, to...
„Wizjer” jest naprawdę bardzo udanym wejściem autorki w nowy gatunek literacki. Przyznam, że opis mnie bardzo mnie zaintrygował. Internet i aplikacje. Któż z nas tego nie zna. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak duże zagrożenie może kryć się w niepozornie wyglądającym programie. Laura jest samotną matką, pracującą w bankowości analityczką. Kiedy nadarza się kolejna okazja do wyjazdu na konferencję Argusa – firmy wykorzystującej najnowsze technologie do zbierania i przechowywania danych, nie zastanawia się długo. Poza konferencją organizowaną przez firmę w której marzy pracować, liczy na ponownie spotkanie mężczyzny, który odmienił jej życie. Niestety, na miejscu okazuje się, że jej ukochany i ojciec dziecka popełnił samobójstwo. Niedowierzając w to, że Juri, pełen życia i optymizmu mężczyzna u szczytu kariery, mógł odebrać sobie życie. Kiedy po śmierci ukochanego, odchodzi z pracy po kolejnej utarczce z szefową, postanawia aplikować o pracę w Argusie – nie tylko wymarzonej firmie, ale i miejscu w którym pracował Juri. Akcja się zagęszcza, gdy główna bohaterka zaczyna podejrzewać, że śmierć ukochanego to nie samobójstwo.
Książka napisana została w narracji trzecio osobowej. Poznajemy losy bohaterów z punktu widzenia oczywiście Laury – jako głównej bohaterki, ale również postaci drugoplanowych. Historia jest wciągająca i trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Bohaterowie bardzo zróżnicowani charakterologicznie są kolejnym plusem powieści. Do tego intryga na miarę dwudziestego pierwszego wieku. To wszystko w połączeniu daje nam naprawdę dobrą książkę od której nie sposób się oderwać do samego końca. Autorka idealnie pokazuje, jak bardzo nowe technologie w nieodpowiednich rękach, mogą stać się bronią. Jak na debiut w całkiem nowym gatunku, do tego niełatwym do napisania, gdyż skonstruować intrygę i utrzymać czytelnika w niepewności oraz zainteresowaniu jest niezwykle trudno. To się jednak Magdalenie Witkiewicz udało. Dawno nie czytałam tak dobrego thrillera. I ciekawi mnie, jaka będzie kolejna powieść autorki w tym gatunku.
„Wizjer” jest naprawdę bardzo udanym wejściem autorki w nowy gatunek literacki. Przyznam, że opis mnie bardzo mnie zaintrygował. Internet i aplikacje. Któż z nas tego nie zna. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak duże zagrożenie może kryć się w niepozornie wyglądającym programie. Laura jest samotną matką, pracującą w bankowości analityczką. Kiedy nadarza się kolejna okazja...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Alice, choć niechętnie, przeprowadza się ze swoim chłopakiem Leo do nowego domu. Zamknięte osiedle, na którym mieszkają, wydaje się spokojne i z przemiłymi sąsiadami. Wszystko jednak się zmienia, gdy Alice odkrywa, że w jej domu została zamordowana kobieta - Nina. Wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawia rozwiązać jej sprawę, ale jak się okazuje, nie będzie to łatwe. Na swej drodze napotyka milczenie i kłamstwa, a to nie wszystko.
Początkowo podchodziłam do tej książki z lekką obawą, ponieważ miałam za sobą już jedną książkę tej autorki i bardzo mnie zawiodła, lecz po kilku stronach zmieniłam zdanie.
Nie mogłam się od niej oderwać, ponieważ B.A. Paris zabrała mnie do świata pełnego tajemnic, niedomówień i wrogości, z którymi musiała mierzyć się Alice.
Bohaterka skradła moje serce, mimo że bywały momenty, w których mnie irytowała, bardzo mocno jej kibicowałam, a przy ostatnich stronach drżałam z niepokoju. Alice to wspaniała postać, która pokazuje nam, że ludzie mają wady, ale również zalety, o których zawsze warto pamiętać. Doskonale byłam prowadzona przez wątpliwości, które ją otaczały. Alice miała twardy charakter, który kazał jej rozwikłać zagadkę śmierci poprzedniej właścicielki, z którą czuła niezwykłą więź. Nie bała się oceniania i krytykowania, a także niechęci ze strony niektórych sąsiadów.
Kolejną postacią godną uwagi jest Leo. To człowiek, który miał sporo tajemnic, o których jego ukochana dowiadywała się powoli i w dość niezwykłych okolicznościach. Jego przeszłość sporo namieszała w uczuciach Alice, ale wydał mi się jednocześnie bardzo uroczy, ludzki, z tym strachem przed utratą ukochanej i racjonalnością.
W tej książce było sporo ciekawych postaci i każdy miał coś do powiedzenia na temat tego, co się wydarzyło kilkanaście miesięcy wcześniej w domu Alice i Leo. Myślę, że wszyscy pięknie się uzupełniali, dodawali kolejnych smaczków do śledztwa, aż czytelnik sam nie wiedział, w co wierzyć i kogo oskarżyć o morderstwo.
Sama fabuła zaskakiwała mnie niemal za każdym razem, nie spodziewałam się również plot twistu, który niemal uderzył mnie prosto w twarz. Autorka świetnie wprowadziła napięcie, które odpuściło dopiero na ostatniej stronie i sprawiło, że miałam dreszcze jeszcze długo po tym. To jest coś, czego brakowało mi w ostatnich książkach, które czytałam, dlatego bardzo dobrze bawiłam się przy lekturze “Terapeutki” i na pewno zamierzam sięgnąć po inne książki autorki.
Zdecydowanie polecam! Ta książka pochłonęła mnie tak bardzo, że specjalnie zarwałam dla niej noc, mimo że musiałam wstać wcześniej. Takie książki uwielbiam i zdecydowanie sięgnę po inne historie tej autorki.
Alice, choć niechętnie, przeprowadza się ze swoim chłopakiem Leo do nowego domu. Zamknięte osiedle, na którym mieszkają, wydaje się spokojne i z przemiłymi sąsiadami. Wszystko jednak się zmienia, gdy Alice odkrywa, że w jej domu została zamordowana kobieta - Nina. Wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawia rozwiązać jej sprawę, ale jak się okazuje, nie będzie to łatwe. Na swej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-26
Na odludnej farmie ktoś morduje całą rodzinę. Policja jednak szybko podejmuje trop i odnajduje mordercę. Na tym można byłoby zakończyć książkę, ale właśnie dopiero wtedy zaczyna się śledztwo, skomplikowana gra, w której bierze również udział była detektyw Mila Vasquez. Kto tak naprawdę stoi za tym makabrycznym morderstwem i co wspólnego ma z tym pani detektyw?
Rzadko sięgam po kryminały, ale kiedy to robię, zawsze trafia mi się niesamowita książka. “Gra zaklinacza” wciągnęła mnie bez reszty, sprawiła, że weszłam w świat, który pokazał swoje mroczne i przerażające oblicze.
W tej książce plusy przeważają nad minusami. Bohaterowie, zwłaszcza Mila Vasquez, są świetnie skonstruowani, ze swoimi wadami i zaletami, słabościami oraz tajemnicami, które pewnie przerażą niejedną osobę. Akcja jest wyważona; zwalnia tam, gdzie powinna i odpowiednio przyspiesza, by poprowadzić czytelnika na sam koniec książki, pozbawiając go przy okazji tchu.
Autor w bardzo łatwy i przystępny sposób pokazuje kulisy śledztwa, które początkowo wydało się proste, lecz z biegiem czasu zamienia się w grę, w której trudno się połapać.
Minusem jest to, że “Gra zaklinacza” to trzeci tom serii “Mila Vasquez”, dlatego zachęcam do sięgnięcia po pierwszą, chociaż mnie nie przeszkadzała nieznajomość całej serii.
Myślę, że to jeden z lepszych kryminałów, jakie udało mi się na razie przeczytać. Do tej pory mam ciarki, gdy pomyślę o tym, co działo się na stronach “Gry zaklinacza”.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki. Z chęcią sięgnę po kolejne tomy z serii i również zachęcam do tego innych czytelników.
Na odludnej farmie ktoś morduje całą rodzinę. Policja jednak szybko podejmuje trop i odnajduje mordercę. Na tym można byłoby zakończyć książkę, ale właśnie dopiero wtedy zaczyna się śledztwo, skomplikowana gra, w której bierze również udział była detektyw Mila Vasquez. Kto tak naprawdę stoi za tym makabrycznym morderstwem i co wspólnego ma z tym pani detektyw?
Rzadko...
"Światem rządzi przypadek, ale raz na jakiś czas wszystko idzie zgodnie z planem.
Niestety, nie tym razem…
Reacher jak zwykle podróżuje autobusem – przemierza Stany Zjednoczone bez konkretnego celu, usiłując nie wpakować się w kłopoty. Przerywa jednak podróż, by pomóc starszemu mężczyźnie, który pozostawiony samemu sobie bez wątpienia padłby ofiarą przestępstwa. Wiecie, co mówią o dobrych uczynkach… Teraz Reacher musi doprowadzić sprawę nowego znajomego do końca i wszystko naprawić. A zdarzyło się całkiem dużo.
Para starszych ludzi popełniła kilka poważnych błędów – w ich wyniku jest dłużna spore pieniądze grupie niebezpiecznych ludzi. Reacher szybko orientuje się, że właśnie stał się wrogiem numer jeden dwóch walczących o terytorium gangów – ukraińskiego i albańskiego.
Będzie musiał stawić czoło bandzie lichwiarzy, złodziei i zabójców. Pomoże mu w tym znudzona kelnerka, która wie nieco więcej, niż chce ujawnić. To będzie długa droga, zwłaszcza że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu...
Ale Reacher wierzy, że raz na jakiś czas sprawiedliwości staje się zadość.
Na wstępie muszę przyznać, że jeszcze nic nie czytałam od Lee Child'a. "Zgodnie z planem" było moim pierwszym spotkaniem z piórem autora. Główny bohater, nie jaki Jack Reacher również jest mi zupełnie obcy. Nie znam jego wcześniejszych przygód, ale już teraz mogę śmiało stwierdzić, że po przeczytaniu tej jednej części poczułam sympatię do naszego bohatera. W sumie, kto by go nie lubił. Facet z krwi i kości. Męski, odważny a przede wszystkim... wrażliwy. Wrażliwy na krzywdę zupełnie sobie obcych ludzi. Facet, który nie potrafi przejść obojętnie obok starszego pana, który lada moment zostanie napadnięty. Jack działa bez zastanowienia i od razu rusza mu z pomocą. Jednak chyba nie mógł przewidzieć, czym się ta- pozornie- jednorazowa pomóc skończy.
Jack trafia do cichego miasteczka, które z pozoru wydaje się spokojnie. Jednak, kiedy wejrzymy głębiej, dowiemy się, że porządek miasteczka ustalony jest przez dwa gangi: Ukraiński i Albański, a pomaga im w tym zorganizowana sieć wywiadowcza, która włada nowoczesną technologią. W tym samym czasie, kiedy Jack zjawiła się w miasteczku, jeden z gangów próbuje zwiększyć swoje terytorium i zdobyć klientów konkurencji. Trzeba zaznaczyć, że ich plan z całą pewnością nie będzie czysty a ich poczynania będą bezlitosne i brutalne. Walka będzie ostra, a powiedzenie "oko za oko, ząb za ząb" ma tutaj decydujące znaczenie. Ponoć tam, gdzie znajdzie się Jack Reacher to wybucha zamieszenie. Nie wiem, jak to było wcześniejszych powieściach Lee Child'a, ale tutaj faktycznie to zamieszenie było. Poza tym, wszystko z czasem wymknęło się spod kontroli i tak naprawdę nie wiemy już, kto z kim walczy i po której stronie stoi.
Muszę przyznać, że ciężko było mi się wkręcić w książkę. Z początku nawet dość płynnie mi szło czytanie, ale później- jak dla mnie- coś poszło nie tak. Nie wiem, być może spodziewałam się czegoś innego? Nieco mniej zbędnych opisów, a więcej akcji i lepszych dialogów? Ciężko stwierdzić, ale niestety książkę musiałam odkładać i wracać do niej po jakimś czasie. Sama fabuła była dość ciekawa, bo mamy naprawdę bardzo barwną główną postać. Jack'a, jako byłego komandosa, doświadczonego i kierującego się własnymi zasadami mężczyznę. Do tego jeszcze, jak już wyżej wspominałam, dość wrażliwego, którego boli krzywda innych. I to chyba najbardziej mnie w nim urzekło. Bo jako komandos w swoim życiu za pewnie widział wiele i gorszych rzeczy, a tutaj bez chwili wahania postanawia pomóc starszemu mężczyźnie. Bardzo mi się to podobało, że nie potrafił odejść i zostawić starszego małżeństwa na pastwę tych dwóch gangów.
Nie mówię, że jest to zła książka. Po prostu sięgając po "Zgodnie z planem" nie wiedziałam za bardzo, czego mogę się spodziewać. Jakoś bardziej typowałam, że Lee Child będzie piórem bardziej zbliżony do Cobena, choć nie wiem, czemu uparłam się tego założenia. Może dlatego czytanie szło mi opornie. Mimo wszystko uważam, że fanom autora kolejna część o Jacku przypadnie do gustu i jego losy będą śledzić z zapartym tchem. Mnie niestety ta książka nie porwała, choć fabułę miała dobrą."
"Światem rządzi przypadek, ale raz na jakiś czas wszystko idzie zgodnie z planem.
Niestety, nie tym razem…
Reacher jak zwykle podróżuje autobusem – przemierza Stany Zjednoczone bez konkretnego celu, usiłując nie wpakować się w kłopoty. Przerywa jednak podróż, by pomóc starszemu mężczyźnie, który pozostawiony samemu sobie bez wątpienia padłby ofiarą przestępstwa. Wiecie, co...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kontynuacja „Będziesz moja” uderza ponownie bardziej w gatunek obyczajowy, niż w kryminał, skupiając się na traumie pani psycholog oraz walce komisarza o tę niezwykłą przyjaźń, który również boryka się z problemami. Autorka skupia się na relacjach między bohaterami, którzy nie są zero jedynkowi, lecz pełni rys, ran, jakie z trudem próbują zaleczyć. W tej walce z trudnościami trochę gubi się wątek kryminalny, choć jest z pewnością dużo ciekawszy niż w pierwszej części.
Ada przebywa na zwolnieniu, nie mogąc sobie poradzić z tym, co wydarzyło się podczas porwania jej przez mordercę. Dręczące ją koszmary nie pozwalają zapomnieć o koszmarze jaki przeżyła. Wyjeżdżając do rodziców, urywa wszelkie kontakty, pragnąc uciec przed problemami. Ciągnięta przez siostrę od jednego specjalisty do drugiego, czuje bezradność. Wie, że nikt nie zrozumie tego, co przeżyła, a tym samym, nie jest w stanie jej pomóc. Była tylko jedna osoba…
"Krystian pochylił się nad biurkiem, ich twarze znalazły się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Z przyjemnością chłonął zapach jej perfum. Frezja z nutą róży, goździka i narcyza idealnie pasowała do Ady. Od kiedy wprowadziła się do niego, a w jego łazience stanęła szklana buteleczka z zielonym płynem, pokochał ten zapach bez reszty."
Krystian po tym, jak nie uchronił Ady przed porwaniem, usiłuje zagłuszyć wyrzuty sumienia w jedyny sobie znany sposób. Ponownie rozpoczyna swoje jedno nocne podboje, powoli wyniszczając swój organizm. W pewnym momencie jednak trafia na sprawę, która może dać mu to, czego potrzebuje – motywacji dla Ady, by powróciła do pracy, a przede wszystkim, do niego.
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kontynuacja „Będziesz moja” uderza ponownie bardziej w gatunek obyczajowy, niż w kryminał, skupiając się na traumie pani psycholog oraz walce komisarza o tę niezwykłą przyjaźń, który również boryka się z problemami. Autorka skupia się na relacjach między bohaterami, którzy nie są zero jedynkowi, lecz pełni rys,...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Można by pomyśleć, że mężczyzna, który kiedyś był po drugiej stronie barykady i stawał przed sądem, jako podejrzany o oszustwa, nie ma żadnych zasad. Można. Lecz nie wtedy, gdy mowa o Eddiem Flynnie. On je ma, a najważniejsza brzmi „reprezentować tylko niewinnych”.
Flynn wiele słyszał o sprawie hollywoodzkiego aktora Roberta Solomona. Nie on jeden, bo historia nagłośniona jest przez media. Według opinii publicznej Robert jest winny śmierci swojej żony i jej kochanka. Dlatego, gdy Flynn dostaje propozycję zasilenia szeregów obrony, początkowo odmawia. Nie zamierza bronić winnego bez względu na to, jak bardzo jest sławny oraz jak wielką sumę może za to zgarnąć.
Czytając tę pozycję, już od pierwszych stron można odnieść wrażenie, że jest się naocznym świadkiem tkania misternej sieci. I mimo że wie się, kto jest pająkiem (autor nie ukrywa, że to Joshua Kane i czytelnik ma szansę zapoznać się z dokładnym opisem jego poczynań), to nie ma się pojęcia, dlaczego zastawił on sieć. Zagłębiając się w historię, czuje się, że nie tylko sieć jest misterna, ale i cały plan. Od początku do końca. A co ciekawe ma się wrażenie, że MORDERSTWO TO DOPIERO POCZĄTEK ZABAWY.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Można by pomyśleć, że mężczyzna, który kiedyś był po drugiej stronie barykady i stawał przed sądem, jako podejrzany o oszustwa, nie ma żadnych zasad. Można. Lecz nie wtedy, gdy mowa o Eddiem Flynnie. On je ma, a najważniejsza brzmi „reprezentować tylko niewinnych”.
Flynn wiele słyszał o sprawie hollywoodzkiego...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Omg, to była naprawdę bardzo dobra książka. Dawno nic już nie czytałam od Cobena, to też zdążyłam już zapomnieć, jakim on jest niesamowitym mistrzem w pisaniu historii kryminalnych.
Zastanówcie się choć przez chwilkę, co byście zrobili, jako ojciec, bądź matka, gdyby wasza pierworodna córka, która nigdy nie sprawia wam kłopotów, nagle zaczęła staczać się na same dno. Przestaje chodzić na zajęcia, sięga po narkotyki i zaczyna spotykać się z podejrzanym typem, który jest dużo od niej starszy, aż w końcu odcina się od was grubym murem i ucieka z nim.
Bardzo spodobał mi się tutaj sposób, w jaki Coben przedstawił rozterki mężczyzny, który jest ojcem. Było to tak autentyczne, że aż łzy w oczach mi stanęły, kiedy czytałam jak Simon chodził do parku z nadzieją, że spotka Paige. Za wszelką cenę chciał ściągnąć z powrotem córkę do domu i raz na zawsze uwolnić ją od Aarona, który okazał się być dealerem narkotykowym. Nie zaprzestał nawet wtedy, kiedy jego żona została postrzelona w jednej z melin narkotykowej, gdzie oboje się udali w celu zasięgnięcia informacji na temat pobytu córki. Zrozpaczony mąż i ojciec, staje przed wyborem: trwać przy ukochanej żonie, która zapadła w śpiączkę, czy dalej odkrywać mroczne sekrety córki. Za namową szwagierki- jak się domyślacie- wybiera to drugie.
Z początku nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, bo w książce mamy dwa wątki. Pierwszy, to zniknięcie Paige po brutalnym zabójstwie Aarona i drugi, gdzie Ash i Dee Dee mordują mężczyzn na zlecenie. Do tego dochodzą wzmianki na temat tajemniczej sekty, do której należy Dee Dee. Wszytko to ze sobą tak genialnie się łączy, choć na pierwszy rzut oka wydaje nam się, że obie sprawy nie mają nic ze sobą wspólnego. Coben krok po kroku uchyla nam rąbka tajemnicy, a na ostatniej stronie przecieramy oczy ze zdumienia.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Omg, to była naprawdę bardzo dobra książka. Dawno nic już nie czytałam od Cobena, to też zdążyłam już zapomnieć, jakim on jest niesamowitym mistrzem w pisaniu historii kryminalnych.
Zastanówcie się choć przez chwilkę, co byście zrobili, jako ojciec, bądź matka, gdyby wasza pierworodna córka, która nigdy nie...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
„Bestia” Olgi Sawickiej zaskoczyła mnie, jednak raczej mało pozytywnie. Dlaczego? Niby wszystko w porządku, a jednak zabrakło dwóch rzeczy, w zależności od tego, w jaki sposób autorka chciała poprowadzić kryminał.
Książka rozpoczyna się od mało przyjemnej sceny, które staje się początkiem przyszłych zbrodni. I tu jest właśnie mój zarzut. Z prologu bowiem, dowiadujemy się wszystkiego, co jest potrzebne, by odkryć, kim jest zabójca, i dużej części, dlaczego zabija. Dla mnie w tym momencie ten kryminał mógłby się zakończyć. Nie miałam bowiem już bodźca do czytania dalej. Z czystej ciekawości postanowiłam przeczytać kolejne strony i tylko dzięki postaci Ady Krzesickiej dokończyłam tę książkę.
„Ada przyłożyła ucho do wysokich drewnianych drzwi. Cisz. Żadnego oddechu, żadnego skrzypnięcia podłogi, szurnięcia kapciem. Nic.”
Historia przedstawia bowiem śledztwo prowadzone przez młodą policjantkę, która wdała się w romans z żonatym przełożonym. Za tę „zbrodnię” została zesłana ze stołecznej komendy do Suwałk. Dziewczyna jest spragniona „wielkiej” sprawy, którą mogłaby poprowadzić. Co jednak może się wydarzyć w sennych Suwałkach? [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
„Bestia” Olgi Sawickiej zaskoczyła mnie, jednak raczej mało pozytywnie. Dlaczego? Niby wszystko w porządku, a jednak zabrakło dwóch rzeczy, w zależności od tego, w jaki sposób autorka chciała poprowadzić kryminał.
Książka rozpoczyna się od mało przyjemnej sceny, które staje się początkiem przyszłych zbrodni. I...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
To już druga komedia kryminalna Aleksandry Rumin, jaką miałam przyjemność przeczytać. Niezmiennie autorka mnie zaskakuje tym, jak trafnie potrafi ująć wady naszego narodu. Świetna satyra, którą warto przeczytać. ;) Kryminał i komedia w jednym to zazwyczaj ciekawe zestawienie, po które ostatnio coraz częściej sięgam.
„Tomek jęknął i przez chwilę rozważał zalanie się łzami tudzież wyznanie całej prawdy na temat rzekomej abstynencji, ale jeden rzut oka na zaciętą twarz Rudolfa wystarczył, żeby porzucił wszelką nadzieję.
Nie miał innego wyjścia – musiał polecieć do tej cholernej Irlandii.”
Tym razem, autorka przenosi swoich bohaterów do Irlandii. W ramach konkursu organizowanego przez biuro podróży „Hej Wakacje” kilkoro szczęśliwców wygrywa wycieczkę o pięknej nazwie „Szmaragdowa przygoda”. Wszystko na razie pięknie, prawda? Ale, co jeśli grupa zwycięzców to bardzo specyficzne osoby? A jeśli jedna z nich to morderca? Zaciekawieni? :D
Fabuła została poprowadzona w narracji trzecioosobowej, z punktu widzenia pilota wycieczki – Tomka. Nasz bohater ma problemy z alkoholem, w dodatku, podczas jego wypraw już kilkukrotnie w wyniku nieszczęśliwych wypadków ginęli w różnych sytuacjach turyści. Tym razem jednak wydaje się, że to wcale nie wypadki, a jednak… z dnia na dzień z ośmioosobowej grupy, traci kolejną osobę. I cóż poradzić? Może książka o jakże znaczącym tytule „Zbrodnia po irlandzku”, którą czyta podczas podróży, da Tomaszowi jakieś odpowiedzi, gdyż autor tejże, jakby przewidywał kolejne zdarzenia opisuje jak giną turyści podczas wycieczki do Irlandii.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
To już druga komedia kryminalna Aleksandry Rumin, jaką miałam przyjemność przeczytać. Niezmiennie autorka mnie zaskakuje tym, jak trafnie potrafi ująć wady naszego narodu. Świetna satyra, którą warto przeczytać. ;) Kryminał i komedia w jednym to zazwyczaj ciekawe zestawienie, po które ostatnio coraz częściej...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Istnieją książki, które łamią serce, doprowadzają do rozstroju nerwowego i pełnego irytacji zgrzytania zębami. Takie, które w pewnej chwili masz ochotę wyrzucić przez okno, by za moment biec i ze skruchą zbierać je z ziemi. Taka właśnie jest „Architektura uczuć”. Choć z uporem maniaka powtarzam, że nie lubię i nie czytam romansów, czasem zdarza mi się zrobić wyjątek. Tutaj właściwie nawet nie musiałam specjalnie się przekonywać: przyciągnął mnie już sam pomysł autorki, wymieszanie elementów romansu z zagadką kryminalną, tajemnicami z przeszłości i nutą niepewności. Zacznijmy jednak od początku.
Akcja powieści toczy się w Polsce, a dokładniej w Krakowie, który w wizji pokazywanej nam przez Meg Adams właściwie ożywa, staje się dodatkowym bohaterem tej opowieści, bez którego nic nie byłoby takie samo. Wraz z Davidem i Oliwią poznajemy klimatyczne zakamarki tego pięknego miasta. Widać, że autorka doskonale zna miejsce, w którym osadziła akcję. O wiele lepiej czytać o naszym rodzimym Krakowie, którego autentyczność wręcz wypływa z kart książki, niż o jakimś zagranicznym, nieokreślonym miejscu, które równie dobrze mogłoby być jakąś randomową lokalizacją.
Kolejnym, co urzekło mnie w „Architekturze uczuć” jest główny bohater. David Arnaud to mężczyzna pełen sprzeczności, skrywający w sobie głębię, którą odkryć mogą tylko wybrani. Na co dzień zimny drań, odnoszący sukcesy w świecie architektów, jak wydawać by się mogło nieskory do miłości, skrzywdzony wydarzeniami z przeszłości cynik. Z drugiej strony mężczyzna skłonny do poświęceń i narażania własnego życia dla ratowania ukochanej kobiety czy pomocy przyjacielowi. Przyjeżdża do Polski zwabiony chęcią udziału w tworzeniu prestiżowego projektu, nie spodziewając się, że ten wyjazd wywróci jego życie do góry nogami. Zostaje wplątany w intrygę rodem z powieści kryminalnych. Niektórzy mogą zarzucać, że przecież zwykły architekt to nie żaden tajniak, jednak David ma za sobą udział w innej sprawie, co rozbudziło w nim pewne instynkty. Nie bez znaczenia jest też jego przyjaźń z agentem – Richem.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Istnieją książki, które łamią serce, doprowadzają do rozstroju nerwowego i pełnego irytacji zgrzytania zębami. Takie, które w pewnej chwili masz ochotę wyrzucić przez okno, by za moment biec i ze skruchą zbierać je z ziemi. Taka właśnie jest „Architektura uczuć”. Choć z uporem maniaka powtarzam, że nie lubię i nie...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Co skusiło mnie do sięgnięcia po powieść „Mroczne szepty”? Nie będę chyba oryginalna stwierdzając, że i tym razem przyciągnęła mnie okładka przypominająca rysunki wykorzystywane do testu Rorschacha. Liczyłam na niebezpieczną podróż w głąb skażonego złem umysłu przestępcy i na trzymające w napięciu odkrywanie jego tożsamości i motywów. To, co otrzymałam, niestety nie do końca spełniło moje oczekiwania.
Więź między pacjentem, a jego lekarzem należy do jednego z najbardziej intymnych połączeń. Tym bardziej straszna wydaje się możliwość, że lekarz może chcieć skrzywdzić kogoś, kto powierza mu swoje zdrowie i życie. Właśnie na tym lęku bazuje powyższa powieść Jo MacGregor „Mroczne szepty”. Jej akcja toczy się w latach współczesnych w RPA, gdzie nadal widoczne są ślady dawnych podziałów.
Główną bohaterką jest psycholożka Megan Wright, pracująca w szpitalu. Jedna z jej klientek (jak pacjentów określa sama Megan) została okaleczona podczas zabiegu przez pracującego w tym samym szpitalu ginekologa. To wydarzenie wywołało u kobiety wielką traumę, z którą próbuje sobie radzić przy pomocy psychoterapii. Zaniepokojona swoimi odkryciami Megan zaczyna prywatne śledztwo i wkracza na ślad zaburzonego ginekologa, który według jej ustaleń skrzywdził wcześniej również inne kobiety. Psycholożka chcąc uchronić przed podobnym losem kolejne, postanawia działać.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Co skusiło mnie do sięgnięcia po powieść „Mroczne szepty”? Nie będę chyba oryginalna stwierdzając, że i tym razem przyciągnęła mnie okładka przypominająca rysunki wykorzystywane do testu Rorschacha. Liczyłam na niebezpieczną podróż w głąb skażonego złem umysłu przestępcy i na trzymające w napięciu odkrywanie jego...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
„Będziesz moja” Diany Brzezińskiej jest promowana jest, jako kryminał. I, faktycznie w tym gatunku jest historia utrzymana, choć jeśli chodzi o samą zagadkę kryminalną, to niestety, była dość przewidywalna i zupełnie nie stanowiła dla mnie ani wyzwania, ani zaskoczenia przynajmniej elementu zaskoczenia. Bardzo szybko, bowiem czytelnik otrzymuje tyle informacji, że to, kto zabija, co się stało z zaginionym i w jaki sposób to wszystko ze sobą się łączy, nie jest trudne do odkrycia. Rozwiązania zagadki kryminalnej można się błyskawicznie domyślić. Jest ona wręcz podana na literackim talerzu, całkowicie odsłonięta, bez żadnych dodatków, które mogłyby skrywać jakieś niespodzianki. To, co się autorce niewątpliwie udało – to kreacja głównych bohaterów i relacja, jaka ich połączyła. Ale, od początku. ;)
Fabuła poprowadzona została w narracji trzecioosobowej, głównie z punktu widzenia Krystiana i Ady, przeplatana fragmentami, gdzie mamy wgląd w poczynania mordercy oraz drugiego Wilka, mianowicie brata bliźniaka głównego bohatera. Podkomisarza Krystiana poznajemy w chwili, gdy ma on problemy po ostatniej policyjnej akcji, podczas której zastrzelił człowieka. Musi dostać zatem zgodę od psychologa na powrót do pracy. W gabinecie spotyka Adriannę, która w kilka minut go rozgryzła, imponując mu nie tylko wyglądem, ale i przenikliwością. Niestety, to nie inteligentna i sarkastyczna pani doktor jest osobą, która miała z nim przeprowadzić rozmowę. Zawiedziony Wilk, uzbrojony w odpowiedzi od wujka Googla, sprawnie przechodzi ponownie przez tę psychologiczną męczarnię, tym razem, już otrzymując decyzję o swojej sprawności, jako policjanta.
"- Przesłuchamy ją. (...)
- Czekaj... czy powiedziałeś "przesłuchamy"? - upewniła się, a w jej głosie pobrzmiewało niedowierzanie. - W sensie, że my dwoje? (...)
- Jesteśmy przecież zespołem, Tequila i Bonetti.
-Twój brat nas zabije, komendant nas dobije, twój przełożony wykopie dla nas dół, a mój szef grabarz nas zakopie. Tak właśnie skończy się twój doskonały plan - podsumowała."
Ada jest czarną owcą w zespole psychologów współpracujących z Wojewódzką Komendą w Szczecinie. Panowie za dziewczyną nie przepadają i najchętniej szybko by się jej pozbyli. Niestety dla nich, kobieta ma zadatki na świetnego profilera, a z chwilą, gdy udaje jej się pomóc przy głośnej sprawie, zyskuje zaufanie prokuratora. Nic więc dziwnego, że zostaje przydzielona do jednej ze spraw z Archiwum X, którą ma się zająć Krystian. Co prawda, podkomisarz dostaje polecenie, by przesłuchać świadka i zamknąć raz na zawsze sprawę zaginięcia pewnego mężczyzny, ale dociekliwy Wilk już zwęszył, że coś tu jest nie tak i warto się przyjrzeć bliżej zniknięciu sprzed lat.
Pomiędzy dwójką bohaterów zawiązuje się specyficzna przyjaźń podbudowana wspólną pracą, najpierw nad sprawą zaginięcia, następnie seryjnego mordercy. Należy przy tym zaznaczyć, że Ada ma męża. Podobało mi się to, że pomimo wyraźnego przyciągania pomiędzy głównymi bohaterami, nie zostało to potraktowane w sposób infantylny. Kobieta jest mężatką, wierną i pragnącą ratować związek, w którym wyraźnie coś przestało grać. Jej mąż to odrębna para kaloszy w tej książce. To człowiek, który ma tak archaiczny pogląd na to, w jaki sposób powinna postępować żona, że aż mnie krew zalewała, gdy to czytałam. Serio, miałam ochotę wejść do tej powieści i trzepnąć gościa w twarz, ale tak, by mu pozostał ślad do końca jego marnego, seksistowskiego żywota. Pomińmy zatem tego typka, gdyż nadal mam mordercze zapędy względem niego i przejdźmy do tego, o czym czytałam z przyjemnością.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
„Będziesz moja” Diany Brzezińskiej jest promowana jest, jako kryminał. I, faktycznie w tym gatunku jest historia utrzymana, choć jeśli chodzi o samą zagadkę kryminalną, to niestety, była dość przewidywalna i zupełnie nie stanowiła dla mnie ani wyzwania, ani zaskoczenia przynajmniej elementu zaskoczenia. Bardzo...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kryminał na najwyższym poziomie. To pomyślałam, gdy skończyłam czytać powieść Stuarta Turtona „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Książka wciąga i zwodzi czytelnika aż do samego końca. Jednocześnie napisana pięknym językiem, który sprawia, że nie chce się od niej odrywać.
„Jestem w czyśćcu i nie wiem nic o grzechach, które mnie tu przywiodły.”
Historia przedstawiona została z punktu widzenia Aidena Bishopa, choć on sam nie pamięta kim jest, ani jak się nazywa. Poznajemy głównego bohatera w chwili, gdy ucieka przed mordercą, mając na ustach jedno imię – Anna. Nie wie, co się stało, ani w jaki sposób znalazł się w lesie. Jednak uczucie strachu o nieznaną mu kobietę oraz poczucie zagrożenia ze strony przemykającego zarośla cienia, sprawia, że biegnie przed siebie, aż trafia na potężną rezydencję. Gdy dociera do posiadłości Blackheath, z przerażeniem odkrywa, że znalazł się w ciele innego człowieka…
„‒ Był pan lekarzem – prostuje. – Potem kamerdynerem, dzisiaj playboyem, jutro bankierem. Żaden z nich nie jest pańskim prawdziwym obliczem ani pańską prawdziwą osobowością. Tych został pan pozbawiony, kiedy wkroczył pan do Blackheath, i zostaną panu zwrócone dopiero wówczas, gdy opuści pan tę posiadłość.”
Każdego dnia, nasz bohater budzi się jako inny mieszkaniec Hardcastle. By wydostać się z koszmaru, Aiden ma jedno zadanie – dowiedzieć się, kto zabił Evelyn Hardcastle nim wybije północ siódmego dnia. Nie będzie to łatwe, gdyż przeszkadzać mu będzie pewien lokaj. Morderstwo Evelyn to także nie jedyna tajemnica, jaka drąży to przeklęte miejsce. Kolejne dni przynoszą nowe informacje, coraz bardziej szokujące, by w finale, wręcz zmrozić krew w żyłach zarówno bohaterów powieści, jak i czytelników.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kryminał na najwyższym poziomie. To pomyślałam, gdy skończyłam czytać powieść Stuarta Turtona „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Książka wciąga i zwodzi czytelnika aż do samego końca. Jednocześnie napisana pięknym językiem, który sprawia, że nie chce się od niej odrywać.
„Jestem w czyśćcu i nie wiem nic o...
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kryminał na najwyższym poziomie. To pomyślałam, gdy skończyłam czytać powieść Stuarta Turtona „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Książka wciąga i zwodzi czytelnika aż do samego końca. Jednocześnie napisana pięknym językiem, który sprawia, że nie chce się od niej odrywać.
„Jestem w czyśćcu i nie wiem nic o grzechach, które mnie tu przywiodły.”
Historia przedstawiona została z punktu widzenia Aidena Bishopa, choć on sam nie pamięta kim jest, ani jak się nazywa. Poznajemy głównego bohatera w chwili, gdy ucieka przed mordercą, mając na ustach jedno imię – Anna. Nie wie, co się stało, ani w jaki sposób znalazł się w lesie. Jednak uczucie strachu o nieznaną mu kobietę oraz poczucie zagrożenia ze strony przemykającego zarośla cienia, sprawia, że biegnie przed siebie, aż trafia na potężną rezydencję. Gdy dociera do posiadłości Blackheath, z przerażeniem odkrywa, że znalazł się w ciele innego człowieka…
„‒ Był pan lekarzem – prostuje. – Potem kamerdynerem, dzisiaj playboyem, jutro bankierem. Żaden z nich nie jest pańskim prawdziwym obliczem ani pańską prawdziwą osobowością. Tych został pan pozbawiony, kiedy wkroczył pan do Blackheath, i zostaną panu zwrócone dopiero wówczas, gdy opuści pan tę posiadłość.”
Każdego dnia, nasz bohater budzi się jako inny mieszkaniec Hardcastle. By wydostać się z koszmaru, Aiden ma jedno zadanie – dowiedzieć się, kto zabił Evelyn Hardcastle nim wybije północ siódmego dnia. Nie będzie to łatwe, gdyż przeszkadzać mu będzie pewien lokaj. Morderstwo Evelyn to także nie jedyna tajemnica, jaka drąży to przeklęte miejsce. Kolejne dni przynoszą nowe informacje, coraz bardziej szokujące, by w finale, wręcz zmrozić krew w żyłach zarówno bohaterów powieści, jak i czytelników.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Kryminał na najwyższym poziomie. To pomyślałam, gdy skończyłam czytać powieść Stuarta Turtona „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Książka wciąga i zwodzi czytelnika aż do samego końca. Jednocześnie napisana pięknym językiem, który sprawia, że nie chce się od niej odrywać.
„Jestem w czyśćcu i nie wiem nic o...
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Już dość sporo czasu upłynęło od kiedy czytałam czysty kryminał, nie zawierający domieszek innych gatunków. I cóż, trochę brakowało mi tego dreszczyku emocji, rozwiązywania zagadek tajemniczych zbrodni. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po niedawną premierę od wydawnictwa Albatros. Czy było warto?
„Wszystko, co kochasz, zostanie ci odebrane.”
David Raker, kiedyś dziennikarz, teraz jest specjalistą w rozwiązywaniu spraw beznadziejnych. Potrafi zdziałać cuda tam, gdzie nawet policja jest już bezradna. Z tego też względu zostaje poproszony o pomoc przez wyrzuconego ze służby funkcjonariusza, który jest jego znajomym. Colm Healy nie spocznie póki nie zdoła rozwiązać zagadki morderstwa młodej kobiety i jej dwóch córek, nawet jeśli może przy tym narazić własne życie.
David Raker jest pewnie dość dobrze znany fanom kryminałów, ponieważ „To, co zostaje” jest już szóstą pozycją z cyklu książek o rozwiązywanych przez niego sprawach.
Przypadł mi do gustu budowany przez autora klimat suspensu i naprzemienna narracja, która wprowadzała spore urozmaicenie, dodając też nieco fałszywych tropów. Weaver, tak jak ma w zwyczaju, rozpoczął akcję niepozornie, stawiając za punkt wyjścia nierozwiązane morderstwo, którego sprawca wydawał się nieuchwytny, a motyw nieistniejący. Z biegiem zdarzeń autor dołączał do swej sieci kolejne nitki, tkając pajęczynę o dużo większym zasięgu. Właśnie za to cenię dobrze skonstruowane kryminały, kiedy razem z bohaterami odkrywamy kolejne powiązania i zależności, wpadając na trop większego spisku.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Już dość sporo czasu upłynęło od kiedy czytałam czysty kryminał, nie zawierający domieszek innych gatunków. I cóż, trochę brakowało mi tego dreszczyku emocji, rozwiązywania zagadek tajemniczych zbrodni. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po niedawną premierę od wydawnictwa Albatros. Czy było warto?
„Wszystko, co...
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Dzisiaj mam dla Was nie lada gratkę, a mianowicie debiut polskiej autorki Emilii Wituszyńskiej. „Niebezpieczna gra” kusiła mnie, od kiedy tylko dowiedziałam się, że zostanie wydana. Dlaczego? Ponieważ uwielbiam połączenie, które obiecuje opis. Roman i sensacja. Miłość i mocne wątki, które nie pozwalają na nudę.
Czy to się mogło udać?
Tak!!
Książka to świetna przygoda, poczynając od wciągającej fabuły, a na ciekawych bohaterach kończąc.
Ale po kolei.
Weronika to doskonała policjantka, która w czasie misji popełnia błąd, przez co traci partnera. Rozpacz pcha ją w szpony nałogu. Dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z tym, co się wydarzyło, przestaje o siebie dbać, nie mówiąc już o powrocie do pracy. Aż... dostaje nowe zadanie. Ma chronić znanego aktora Przemysława Reja, który był najprawdopodobniej świadkiem morderstwa, ale ze względu na to, że był zalany w trupa, nic nie pamięta.
Ich znajomość rozpoczyna się z przytupem, słowne potyczki momentami wywołują salwy śmiechu, a powoli rozwijające się uczucie sprawia, że coraz bardziej ich lubimy. O ile Werę bardzo polubiłam od razu, to Przemek musiał trochę dojrzeć. W drugiej połowie książki jest bardziej stanowczy, ma w sobie ten pazur, który cenię, jednocześnie pokazując też inne, bardziej czułe oblicze.
Dla mnie jako romansoholiczki była to raczej sensacja z wątkiem miłosnym niż odwrotnie. Miłość nie przysłania wydarzeń i to nie wokół niej kręci się fabuła, chociaż nie brakuje przestawienia relacji pomiędzy Werą i Przemkiem.
Bardzo podobał mi się fakt, że Emilii udało się mnie zaskoczyć. Co prawda gdzieś tam kilku rzeczy się domyśliłam, ale nie byłam ich pewna, a przy końcu nie wiedziałam już kompletnie czego się spodziewać i miałam efekt „wow”. [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Dzisiaj mam dla Was nie lada gratkę, a mianowicie debiut polskiej autorki Emilii Wituszyńskiej. „Niebezpieczna gra” kusiła mnie, od kiedy tylko dowiedziałam się, że zostanie wydana. Dlaczego? Ponieważ uwielbiam połączenie, które obiecuje opis. Roman i sensacja. Miłość i mocne wątki, które nie pozwalają na nudę.
Czy...
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Nie lubię romansów, a przynajmniej nie lubię zwyczajnych romansów. Dlatego też tak bardzo ucieszyłam się, że Prawnicy zawierają elementy thrillera i kryminału, okraszone świetnymi dialogami i sporą dawką wiedzy na temat świata adwokatów. Doceniam książki pisane przez ludzi znających się na rzeczy, a tego Liliannie Garden z pewnością nie można odmówić.
Cordelia Weston to dziewczyna po przejściach. Wydaje się, że staż w prestiżowej bostońskiej kancelarii da jej szansę na lepszą przyszłość, a dołączenie do ekipy obrońców w głośnej sprawie morderstwa jest krokiem ku dużej karierze. Wszystko się jednak komplikuje, gdy w grę wchodzą uczucia i pewien gburowaty przełożony: Matthew Barden.
Również Matthew nie może pochwalić się sielską przeszłością. Samotnie wychowuje córkę, a w pracy jest bezkompromisowy i gotów na wszystko, by pokonać swych oponentów. Decydując się na przyjęcie sprawy oskarżonego o zabójstwo biznesmena, nie spodziewał się jak wielkie niebezpieczeństwo sprowadzi na siebie i swoich bliskich. Nie mógł też przypuszczać, że do głosu dojdą dawne demony, a w jego uporządkowanym życiu namiesza pewna młoda prawniczka.
"Wlałaś się w moje serce, nie pozostawiając nawet milimetra przestrzeni. Nie potrafię o tobie zapomnieć... Co więcej, nie chcę już próbować."
Autorka bardzo dobrze wykreowała głównych bohaterów. Od razu możemy ich polubić i z ekscytacją kibicować ich poczynaniom. Obserwowanie potyczek pełnej temperamentu Dilly i początkowo zdystansowanego Matthew dostarcza dobrej zabawy. Dialogi są wiarygodne, a postaci nie wypadają z nadanego im charakteru. Dodatkowym atutem jest rozbudowanie postaci drugo- i trzecioplanowych, z których kilka mogłoby otrzymać nawet własne dłuższe historie. Bardzo polubiłam Katherine, Drew, Elliota i chętnie poczytałabym o nich więcej. [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość opinii na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Nie lubię romansów, a przynajmniej nie lubię zwyczajnych romansów. Dlatego też tak bardzo ucieszyłam się, że Prawnicy zawierają elementy thrillera i kryminału, okraszone świetnymi dialogami i sporą dawką wiedzy na temat świata adwokatów. Doceniam książki pisane przez ludzi znających się na rzeczy, a tego Liliannie...
Lisa Gardner stworzyła powieść, która jest jednocześnie przerażająca, szokująca ale i fascynująca raz wciągająca. Naprawdę nie odłożycie jej do ostatniej strony, by dowiedzieć się jak skończy się historia Flory, która przeżyła piekło. Ono jednak się nie skończyło z chwilą uwolnienia z rąk porywacza... Ta historia pokazuje, jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by przetrwać, a jednocześnie jak bardzo i na jak wiele sposobów można zniszczyć osobowość. Polecam Wam tę powieść z całego zaczytanego serducha. ❤️
Lisa Gardner stworzyła powieść, która jest jednocześnie przerażająca, szokująca ale i fascynująca raz wciągająca. Naprawdę nie odłożycie jej do ostatniej strony, by dowiedzieć się jak skończy się historia Flory, która przeżyła piekło. Ono jednak się nie skończyło z chwilą uwolnienia z rąk porywacza... Ta historia pokazuje, jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to