-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
2024-05-01
2024-04-19
"Marionetka" to najnowsza książka Sylwii Bies i cały czas się zastanawiam jak by tu Wam o niej opowiedzieć nie zdradzając żadnych szczegółów, żeby nie popsuć Wam tych mega wrażeń podczas lektury.
W książkach Autorki zaczytuję się już od kilku dobrych lat i za każdym razem ogromnie mnie zaskakuje. Jestem tak dumna, że po raz kolejny mogę patronować jej powieści, bo to jest kolejna petarda, która niejednego zmiecie z powierzchni ziemi.
W "Marionetce" jest to za co kocham zanurzać się w świecie przedstawionym przez Bies. Wszystko wydaje się być takie oczywiste, jestem przekonana, że pozjadałam wszystkie rozumy ale i tak w środku wiem, że Sylwia zrzuci na mnie taką bombę, że ciężko się będzie pozbierać.
Bardzo doceniam za psychologiczny rys bohaterów, który z książki na książkę jest coraz lepiej dopracowany mimo, że wydaje mi się za każdym razem, że lepiej już się nie da.
Cechą wspólną powieści jest to, że zazwyczaj nie jestem w stanie polubić głównych bohaterów ale nie uważam tego za minus, ponieważ jest to już chyba taki znak rozpoznawczy dla mnie, że to książki Sylwii. I mimo, że nie pałam do nich miłością to i tak bardzo emocjonalnie za każdym razem przeżywam to, co dzieje się na kartach powieści.
Po raz kolejny będę zachwycać się jej pięknym stylem, który płynie w mej głowie w sposób lekki ale wręcz władczy,bo to on rządzi moimi myślami dopóki nie skończę czytać a kończy się w mgnieniu oka. To autentycznie ta historia od której nie da się oderwać. Sylwia zaczyna "Marionetkę" od wielkiego boom a później nie jest wcale spokojniej. To jest taka opowieść, która jak dla mnie będzie równie cenna, kiedy podejdę do niej drugi raz, żeby śmiać się z siebie i dostrzegać smaczki, które w euforii pierwszego czytania mi umknęły, bo teraz kiedy znam zakończenie będę to wszystko na pewno odbierać inaczej.
A zakończenie jak dla mnie było ogromnie zaskakujące i połączyło wszystkie fakty, zarówno te które mi pasowały jak i te, których nie polubiłam z tymi, których nie zauważyłam lub pominęłam bo wydawały się mało istotne w jedno wielkie booom. Przez tę historię się płynie mimo trudnych tematów, jakie Autorka porusza. Przyjmuje się do serducha każde słowo, wierzy we wszystko by na koniec przekonać się jak umiejętnie wręcz mistrzowsko Bies nas zmanipulowała 😉
Dziękuję za to, że po raz kolejny dała mi książkę, która ma niejedno dno, która nie jest prosta i przewidywalna, która wywołuje przeróżne emocje w sercu i której nie zapomnę i chcę do niej wracać.
Zasłużone 10/10 🌟
"Marionetka" to najnowsza książka Sylwii Bies i cały czas się zastanawiam jak by tu Wam o niej opowiedzieć nie zdradzając żadnych szczegółów, żeby nie popsuć Wam tych mega wrażeń podczas lektury.
W książkach Autorki zaczytuję się już od kilku dobrych lat i za każdym razem ogromnie mnie zaskakuje. Jestem tak dumna, że po raz kolejny mogę patronować jej powieści, bo to jest...
2024-03-29
Okładka jest fenomenalna i po zachwytach osoby, która ją polecała a która jest moim dealerem sci-fi byłam przekonana, że to będzie książka petarda.
Niestety wymęczyłam się z nią przez cały marzec.
Nie podszedł mi zupełnie styl, niewiele z niej pamiętam. To była bardzo ciężka przeprawa. Nie będę kontynuować tej serii niestety...
Okładka jest fenomenalna i po zachwytach osoby, która ją polecała a która jest moim dealerem sci-fi byłam przekonana, że to będzie książka petarda.
Niestety wymęczyłam się z nią przez cały marzec.
Nie podszedł mi zupełnie styl, niewiele z niej pamiętam. To była bardzo ciężka przeprawa. Nie będę kontynuować tej serii niestety...
2024-04-09
Już dawno nie czytałam tak nierównej książki. Przez prawie połowę usypiałam i milion razy chciałam ją rzucić. Kiedy w końcu zaczęła mnie do siebie ciągnąć (po miesięcznej od niej przerwie) i zaczęłam się wkręcać, nagle skończyła się tak, że nadal nic nie wiem i nie podoba mi się to, bo wymusza na mnie czytanie kolejnego tomu a nie wiem czy mam na to ochotę.
Już dawno nie czytałam tak nierównej książki. Przez prawie połowę usypiałam i milion razy chciałam ją rzucić. Kiedy w końcu zaczęła mnie do siebie ciągnąć (po miesięcznej od niej przerwie) i zaczęłam się wkręcać, nagle skończyła się tak, że nadal nic nie wiem i nie podoba mi się to, bo wymusza na mnie czytanie kolejnego tomu a nie wiem czy mam na to ochotę.
Pokaż mimo to2024-04-16
Kocham Joannę i Kordiana. Kocham ich razem i osobno i nigdy nie będę miała dość. Jak dla mnie Pan Mróz może pisać tę serię i pisać a ja za każdym razem z wielką radością i zainteresowaniem będę do niej zasiadała. Uwielbiam po prostu ich rozmowy, wspólne życie a nawet ich problemy i do tej pory cały czas nie potrafię się przyzwyczaić, że są małżeństwem. Wchłaniam ich relację całą sobą, poznaję z każdą częścią coraz bardziej i za każdym razem czymś mnie zaskakują. Niesamowita jest też ich miłość do siebie, uwielbiam o tym czytać. Podoba mi się zmiana Chyłki oraz jej podejście do macierzyństwa. To jest niesamowite jak ta kobieta dzięki temu w moich oczach rozkwitła. Cieszę się, że mimo tego nie straciła jednak swojego pazura. A Kordian - on też z każdą częścią zyskuje w moich oczach.
Co do sprawy sądowej to Autor wziął się za bardzo trudny temat. Momentami mega ciężko się to wszystko czytało. Mętlik w głowie zapewnił konkretny. Mam kilka ale: przede wszystkim do przesłuchiwania małoletniego w takich warunkach. Mimo, iż Autor tłumaczy się później, że to na poczet fabuły, to ja tego nie kupuję... Nie kupuję też zakończenia, które tak naprawdę niczego nie wnosi, bo nie dostałam odpowiedzi na swoje pytania. Uważam, że to zdecydowanie pójście na łatwiznę. Rozumiem, że miało to na celu pokazanie, że czasem tak samo jest w realnym życiu i nie zawsze poznamy wszystkie odpowiedzi. Ale nie po to czytam książki, żeby ich nie dostawć. Chcę zagadkę i oczekuję jej rozwiązania.
Pomijając uważam, że to bardzo dobry tom, który często zaskakuje i nie pozwala złapać oddechu, bo dzieje się tu dużo. Czytałam z wielkim zainteresowaniem i dałam się wplątać w kilka zawałów serca za co tak naprawdę dziękuję.
Kocham Joannę i Kordiana. Kocham ich razem i osobno i nigdy nie będę miała dość. Jak dla mnie Pan Mróz może pisać tę serię i pisać a ja za każdym razem z wielką radością i zainteresowaniem będę do niej zasiadała. Uwielbiam po prostu ich rozmowy, wspólne życie a nawet ich problemy i do tej pory cały czas nie potrafię się przyzwyczaić, że są małżeństwem. Wchłaniam ich relację...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-11
"Morze spokoju" to książka za którą wzięłam się z polecenia i to historia, która jak żadna inna poszarpała moje serduszko. Raaany, jak ja kocham tak emocjonalnie napisane historie, kiedy podczas ich czytania czuje wręcz fizycznie każde słowo. Przeszywają na wszelakie sposoby, nie umiem opisać nawet tego wewnętrznego niepokoju i wielkiego pragnienia, żeby było dobrze, jakie ogarniało mnie podczas tej lektury.
Opowieść o młodych ludziach, którzy z ogromnymi problemami i traumami próbują sobie radzić na swój sposób. Główna bohaterka jest tak niesamowicie tajemniczą postacią, że nawet kiedy poznawałam opowieść z jej poziomu wielu rzeczy nie byłam w stanie się na jej temat dowiedzieć. To jest tak dobrze skonstruowane, że chęć czytania i poznania powodów jej mroku i odseparowania od ludzi fizycznie sprawia ból. Mam też wrażenie, że wiele cech nas łączy (i nie myślę tu tylko o tym, że bieganie jest dla niej po części formą terapii i odreagowania złych emocji). Na pewno podziwiam ją za to, że mimo chowania się za maską, którą sobie stworzyła jest na wskroś prawdziwa i nie boi się być sama ze sobą w momentach kiedy ja ze zwykłej przyzwoitości wybrałabym towarzystwo innych chociaż wcale bym tego nie chciała.
Główny bohater to młody człowiek bardzo dotknięty przez życie a mimo to silny na swój sposób. Spokojnie mogę stwierdzić, że może zostać moim książkowym Mężem chociaż w moim i jego wieku mogłoby to podejść już pod kazirodztwo 🤪 (on 18, ja prawie 40🙈).
Ta historia jest w tak tajemniczy sposób napisana, jest tu tyle niewypowiedzianych od razu treści, że łaknienie jej czytania i poznania wszystkich faktów jest ogromne.
Wydarzenia poznajemy z poziomu dwóch postaci, które są bardzo skryte. Nie są wylewne ani w okazywaniu swoich uczuć ani tym bardziej w rozmowie. Wydaje mi się, że siła przyciągania w tej powieści tkwi w tym, że nie jest taka oczywista i że tak wiele rzeczy musimy sobie na początku dopowiadać. Jej siła jest też w postaciach drugoplanowych i relacjach jakie Autorka między wszystkimi zbudowała. Nie zawsze łatwych i przyjemnych. A mimo to tak wspaniałych i ludzkich, mocno prawdziwych.
"Morze spokoju" to książka, którą pokochałam za ból jaki mi sprawiła i zdecydowanie chcę ją mieć na półce w formie papierowej aby móc do niej wrócić wtedy, kiedy tylko będę chciała.
I tu mam jeden wielki zarzut ale nie do treści powieści ale do tej ogromnej ilości błędów w tekście , które na początku mocno mnie dezorientowały. Nie wiem czy jest różnica w Legimi a w papierze ale ktoś tu ewidentnie słabo odrobił lekcje domowe i to jest przykre. Jestem typem czytelnika, który mało co wyłapuje a tutaj aż bolało, jak się niektóre strony czytało. Do tego brak jakiegoś rozgraniczenia między dialogami i opisami. Bardzo często zastanawiałam się czy to dalej rozmowa czy już myśli bohatera a później okazywało się, że jednak to drugie. Bardzo ciężko pod tym kątem się ją czytało.
Moja ocena jest wyłącznie za samą treść, za emocje, za falę łez jaką wylałam, za ból jaki mi przyniosła i za chwile nadziei. Kocham tę historię i tych bohaterów.
"Morze spokoju" to książka za którą wzięłam się z polecenia i to historia, która jak żadna inna poszarpała moje serduszko. Raaany, jak ja kocham tak emocjonalnie napisane historie, kiedy podczas ich czytania czuje wręcz fizycznie każde słowo. Przeszywają na wszelakie sposoby, nie umiem opisać nawet tego wewnętrznego niepokoju i wielkiego pragnienia, żeby było dobrze, jakie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-25
"Twoje serce będzie kiedyś czerwone" to już moje kolejne spotkanie z M. Pioruńską i kolejne pełne emocji i uczuć.
Tęskniłam za bohaterami, których pokochałam w "Miłości z Tik Toka", cudownie było odkryć co gra w duszy kolejnej parze. Tym razem poznałam bliżej Agata i Freye, których szczerze polubiłam mimo ich wad jakie przed nami obnaża Autorka. To są postaci z którymi każdy z nas jest w stanie się w jakiś sposób utożsamić. Są realni: pełni pasji, problemów i jak każdy szukają szczęścia i miłości oraz próbują odnaleźć samego siebie w tych niełatwych czasach.
Okładka i sam tytuł może obiecywać opowieść pełną słodyczy ale nie dajcie się zwieść. Historia, którą tym razem Autorka nam zaserwowała jest jak samo życie - pełne dobrych i złych stron. Akcja dzieje się w czasach obecnych, w dobie przeważających social mediów i muszę przyznać, że daje do myślenia, zmusza do refleksji. Obnaża realia życia po drugiej stronie mediów, przypomina że nie wszystko jest tak różowe jak zazwyczaj jest to pokazane na profilu danej osoby. Mimo, że Pani Magdalena porusza niełatwe tematy (uzależnienia, hejt, przemoc) co sprawia że serduszko potrafi nawet pęknąć, to jest to również pełna ciepła i dobra opowieść, która daje nadzieję i sprawia, że uśmiech na twarzy również się pojawia. Nie mam w zwyczaju zaznaczać cytatów, bo z reguły nie przywiązuję zbytnio wagi do pojedynczych zdań, tak tutaj się nie dało - tyle pięknych i mądrych treści Autorka wplotła w tę historię.
Żeby nie było aż za słodko przyczepię się do nie przetłumaczonych tekstów piosenek w języku angielskim wplecionych w treść historii. Mój angielski jest na beznadziejnym poziomie i z reguły też jestem zbyt leniwa, żeby sobie wygooglać jak dokładnie przetłumaczyć dany tekst (telefon zazwyczaj leży daleko ode mnie 🤪).
Samo wydanie książki jest przepiękne, zdobienia i rysunki dodają jej uroku a wytłumaczenie tytułu rozpuściło moje serduszko 🥰 Bardzo podoba mi się styl w jakim napisane jest "Twoje serce...", który jest bardzo barwny a mimo to prosty w odbiorze. Czyta się to naprawdę dobrze także dzięki humorowi wplecionemu w dialogi.
Szczerze polecam.
"Twoje serce będzie kiedyś czerwone" to już moje kolejne spotkanie z M. Pioruńską i kolejne pełne emocji i uczuć.
Tęskniłam za bohaterami, których pokochałam w "Miłości z Tik Toka", cudownie było odkryć co gra w duszy kolejnej parze. Tym razem poznałam bliżej Agata i Freye, których szczerze polubiłam mimo ich wad jakie przed nami obnaża Autorka. To są postaci z którymi...
2024-03-12
"Dlaczego podskakuję" to książka pisana z perspektywy trzynastoletniego chłopca, który jest autystyczny.
Jako, że ostatnio coraz częściej spotykam na swojej drodze osoby z tym spektrum doszłam do wniosku, że bardzo chcę poznać co im w duszy gra.
Ta krótka książka przepełniła mnie ogromnym smutkiem z tego powodu, że osoby autystyczne są tak bardzo nierozumiane i odpychane przez ludzi bez zaburzeń. To okropnie przykre nie tylko dla mnie czyli osoby, która jest jakby poza tym wszystkim ale przykre głównie dlatego jak nasze niezrozumienie zachowań osób autystycznych negatywnie wpływa na ich uczucia.
Ta książka pokazała mi bardzo wiele, dała mnóstwo odpowiedzi i chciałabym umieć te wszystkie informacje i rady wykorzystać w życiu codziennym z osobami ze spektrum, które spotykam na swojej drodze.
Polecam ją dosłownie każdemu.
"Dlaczego podskakuję" to książka pisana z perspektywy trzynastoletniego chłopca, który jest autystyczny.
Jako, że ostatnio coraz częściej spotykam na swojej drodze osoby z tym spektrum doszłam do wniosku, że bardzo chcę poznać co im w duszy gra.
Ta krótka książka przepełniła mnie ogromnym smutkiem z tego powodu, że osoby autystyczne są tak bardzo nierozumiane i odpychane...
2024-03-11
Biorąc do ręki "Koronę z kości" liczyłam na fantasy z prawdziwego zdarzenia. Niestety książka okazała się być bardziej walką o stołek ale zupełnie nie w klimacie Gry o tron tylko w takim dosyć mdłym wydaniu.
To co przede wszystkim wpłynęło na mój odbiór powinno być plusem a stało się minusem. Historię poznajemy z poziomu trzech sióstr, tylko początkowo ich losy i sytyacje były do siebie podobne i bardzo mi się mieszały. Może gdybym czytała tę książkę ciągiem a nie z doskoku przez dziesięć dni byłoby inaczej.
Kolejna sprawa jest taka, że żadna z sióstr nie zyskała mojej sympatii przez co nie byłam zbytnio zainteresowana ich losami, które w moim odczuciu były o niczym ważnym, o niczym co sprawiłoby że z chęcią po tę książkę sięgałam.
Nie spodobała mi się tak po prostu.
Biorąc do ręki "Koronę z kości" liczyłam na fantasy z prawdziwego zdarzenia. Niestety książka okazała się być bardziej walką o stołek ale zupełnie nie w klimacie Gry o tron tylko w takim dosyć mdłym wydaniu.
To co przede wszystkim wpłynęło na mój odbiór powinno być plusem a stało się minusem. Historię poznajemy z poziomu trzech sióstr, tylko początkowo ich losy i sytyacje...
2024-02-18
Za książki Colleen Hoover brałam się przez kilka dobrych lat i jakoś tak nie wychodziło. W końcu nadszedł ten moment, kupiłam sobie November 9 i zanurzyłam w tej historii.
Nie zdarza mi się nazywać książek - książkami mojego życia ale tu jestem bliska takiej decyzji. Jeśli za rok myśląc o niej, będzie we mnie nadal tyle emocji to z czystym sumieniem tak ją nazwę.
Ale od początku. Autorka w pierwszej kolejności zaskoczyła mnie swoim stylem, rześkim, pełnym energii i naszpikowanym humorem.
Główny wątek niespotykany, ponad to nie spodziewałam się, że tak emocjonalnie w to wszystko wejdę. Raaany, już dawno moje serce nie dostało takiej dawki wrażeń. Od tych mega przyjemnych, po te które dławią serce, nie pozwalają oddychać i wywołują spazmatyczny wręcz płacz. Tu jest pełna gama emocji, która jest tak realna i na wskroś prawdziwa. Jestem w szoku jak mocno mnie ta powieść dotknęła.
Bohaterowie są z serii tych, których absolutnie nie da się nie lubić, to postaci na wskroś prawdziwe, takie za które ma się ochotę pójść w ogień. Z tymi bohaterami radujemy się ich szczęściem i cierpimy kiedy oni cierpią.
Autorka stosuje tak wiele plot twistów, że od książki nie da się oderwać. Od kilku lat nie zarwałam nocki dla żadnej a tę czytałam do 6:00 rano 🤯 co w moim wykonaniu i w moim wieku nie jest już takie proste a mimo to, nie byłam w stanie iść spać dopóki nie przekonałam się co będzie dalej.
Kocham tę powieść i chcę więcej książek Autorki aby sprawdzić czy to był wyjątek czy potrafi tak celnie trafiać w serce czytelnika.
Za książki Colleen Hoover brałam się przez kilka dobrych lat i jakoś tak nie wychodziło. W końcu nadszedł ten moment, kupiłam sobie November 9 i zanurzyłam w tej historii.
Nie zdarza mi się nazywać książek - książkami mojego życia ale tu jestem bliska takiej decyzji. Jeśli za rok myśląc o niej, będzie we mnie nadal tyle emocji to z czystym sumieniem tak ją nazwę.
Ale od...
2024-02-17
"Historia złych uczynków" to książka na którą miałam już chrapkę od kilku lat. Pamiętam tę ogromną falę zachwytów nad nią i nie wiem tylko skąd mi się wzięło, że będzie to kryminał z krwi i kości.
Czułam się więc już na wstępie rozczarowana i niepocieszona kiedy zamiast kryminału dostałam obyczaj i to po części obsadzony w czasach wojennych a ostatnio unikam tych wątków...
"Historia złych uczynków" to dla mnie idealny przykład jak świetnie zapowiadająca się opowieść może zostać zaprzepaszczona przez wymagania i nastawianie zupełnie nieadekwatne do jej treści....
Czytałam ją bez większego zainteresowania, nie wkręcając się emocjonalnie. Najnormalniej w świecie zabrakło mi przyciągania.
"Historia złych uczynków" to książka na którą miałam już chrapkę od kilku lat. Pamiętam tę ogromną falę zachwytów nad nią i nie wiem tylko skąd mi się wzięło, że będzie to kryminał z krwi i kości.
Czułam się więc już na wstępie rozczarowana i niepocieszona kiedy zamiast kryminału dostałam obyczaj i to po części obsadzony w czasach wojennych a ostatnio unikam tych...
2024-02-20
Pierwsze czytanie 05.06.1998
Pamiętam jak bardzo bałam się zaczynać reread Ani z Zielonego wzgórza po tak wielu latach. Cała seria to były książki moich początków nastoletnich lat, tych na przełomie że niby już nie dziecko ale jeszcze nie typowa nastolatka. Zaczytywałam się wtedy w Ani z wypiekami na twarzy i wielką miłością w sercu.
Przełamałam się i zaczęłam jeszcze raz a teraz każdy kolejny tom uświadamia mnie i upewnia, że są to historie ponadczasowe i dla wszystkich. Zarówno dla młodych jak i tych już niekoniecznie w nastoletnim wieku 😉
Nie będę Was oszukiwać, że po 20 latach pamiętam wszystko co czytałam, bo okazuje się, że nie pamiętam prawie nic 🤭 Ogólny zarys historii mam ale tak naprawdę odkrywam je po raz drugi na nowo i zachwycam się jeszcze mocniej.
Kocham wręcz styl Autorki, to jak pięknie i umiejętnie maluje słowem obrazy w mojej duszy. Kocham delikatność tej serii i mimo, że Ania nie jest tu już dzieckiem a studentką to nadal jest w niej ten pierwiastek takiej niesamowitej wiary, szczerości i ogrom marzycielstwa.
Jestem zaskoczona jak przeżywałam tę historię, jak często złościłam się na Anię za jej decyzje mimo, że wiedziałam jak to wszystko miało się skończyć. To jest niesamowite i nie do opisania wręcz jak mocno targały mną te wszystkie emocje.
No i jeszcze to piękne wydanie od Wydawnictwa Olesiejuk, w którym są tak słodkie i śliczne rysunki, że dodatkowo serducho otwiera się na całą tę opowieść. Wydanie w stu procentach odzwierciedla klimat powieści.
Pierwsze czytanie 05.06.1998
Pamiętam jak bardzo bałam się zaczynać reread Ani z Zielonego wzgórza po tak wielu latach. Cała seria to były książki moich początków nastoletnich lat, tych na przełomie że niby już nie dziecko ale jeszcze nie typowa nastolatka. Zaczytywałam się wtedy w Ani z wypiekami na twarzy i wielką miłością w sercu.
Przełamałam się i zaczęłam jeszcze raz...
2024-02-13
"Szczęśliwe zakończenie" to książka, co do której po kilku dniach od zakończenia musiałam sobie przypominać o czym w ogóle była 🙈
Nie zapadła ani nie zapadnie mi szczególnie w pamięci a czytałam ją z niewielkimi zainteresowaniem. Mniemam, że wina leży tutaj na pewno w tym, że nie polubiłam głównej bohaterki i nie potrafiłam zrozumieć jej wyborów. Z czasem się to zmieniało ale brakowało mi takiego emocjonalnego przyciągania do postaci. Wydaje mi się, że pies pogrzebany jest właśnie w tym, że skoro nie polubiłam Sabiny to co mnie miało interesować jej życie...
Muszę jednak przyznać, w książka ma też swoje plusy ponieważ jest mocno energetyczna, napisana w żywym stylu, który nie da przy niej zasnąć. Z czasem widać też ważne kwestie z niej wypływające więc trochę przykro, że nie był to hit.
"Szczęśliwe zakończenie" to książka, co do której po kilku dniach od zakończenia musiałam sobie przypominać o czym w ogóle była 🙈
Nie zapadła ani nie zapadnie mi szczególnie w pamięci a czytałam ją z niewielkimi zainteresowaniem. Mniemam, że wina leży tutaj na pewno w tym, że nie polubiłam głównej bohaterki i nie potrafiłam zrozumieć jej wyborów. Z czasem się to zmieniało...
"Żar" to książka do której podchodziłam z dużą rezerwą. Tak mam kiedy wokoło tylko dobre opinie na jej temat widziałam. Może trochę nawet nie wierzyłam, że jest aż tak dobra 😉
A jednak. "Żar" pochłonął mnie już od pierwszych stron. Wciąga i nie odpuszcza do samego końca. Jakie ja czułam napięcie podczas jej czytania to moje, jak bardzo chciałam poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie było siły, żeby jej nie skończyć w jeden dzień (na szczęście miałam wtedy wolne).
Kolejnym dużym plusem tej historii jest fakt, że pokazuje nam wydarzenia z poziomu kilku postaci, co otwiera oczy na wiele spraw i daje wgląd na więcej informacji. Uwielbiam takie zabiegi a jeszcze napisane tak jak "Żar". No majstersztyk.
To, co mnie ogromnie zaskoczyło w tej powieści, to niewypowiedziany ból jaki z niej wypływa. Były momenty, że wręcz zalewałam się łzami. A w końcu książka zaliczana jest do kategorii Kryminał/Sensacja/Thriller na LC więc to duże zaskoczenie, że płakałam na niej jak bóbr.
Autorka w niezwykle plastyczny sposób operuje słowem, tym się żyje, oddycha, chce się więcej i czuje smutek kiedy trzeba skończyć.
Bohaterowie nie mają tutaj lekko, kurde mają wręcz przesrane, bo inaczej tego nazwać nie potrafię. Pani Weronika sprawia, że zaczynamy żyć ich życiem i przeżywać wszystko po stokroć. Oj bolało, bardzo bolało a poznane tajemnice rozwaliły głowę.
Jestem totalnie na tak. Mam wrażenie, że nie potrafię oddać słowami jak świetna to była książka. Czytałam ją na Legimi ale zdecydowanie chcę mieć jej wydanie na półce.
"Żar" to książka do której podchodziłam z dużą rezerwą. Tak mam kiedy wokoło tylko dobre opinie na jej temat widziałam. Może trochę nawet nie wierzyłam, że jest aż tak dobra 😉
więcej Pokaż mimo toA jednak. "Żar" pochłonął mnie już od pierwszych stron. Wciąga i nie odpuszcza do samego końca. Jakie ja czułam napięcie podczas jej czytania to moje, jak bardzo chciałam poznać odpowiedzi na...