-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać58
Biblioteczka
2017-12-20
2017-02-14
Miała być szwedzka, nostalgiczna i o miłości.
Jest taka, naprawdę.
Myslę, że mój problem z tą książką polegał na tym, że czytałam ją w Walentynki. Nie popełniaj tego błędu, każda z relacji między kobietą a mężczyzną, która jest opisana w tej książce jest tragiczna, wzrusza, albo łapie za serce.
Wątek miłości głównych bohaterów jest dość interesujący. Wątek kobiety, która traci męża w pierwszym rozdziale- zbyt egzaltowany, wydumany, niekonieczny. Całość spowita atmosferą tragedii i nieszczęścia, przed którym się nie ucieknie. Może lepiej nie czytać tego zimą?
Jednak najbardziej przemówiła do mnie atmosfera regionu Hohaj. Jeśli lubi się czytać o pustkowiach, ta ksiązka jest dobra. Ja lubię i to jedyny element tej książki, który naprawdę mi się podobał.
Miała być szwedzka, nostalgiczna i o miłości.
Jest taka, naprawdę.
Myslę, że mój problem z tą książką polegał na tym, że czytałam ją w Walentynki. Nie popełniaj tego błędu, każda z relacji między kobietą a mężczyzną, która jest opisana w tej książce jest tragiczna, wzrusza, albo łapie za serce.
Wątek miłości głównych bohaterów jest dość interesujący. Wątek kobiety, która...
2017-10-05
Jeden z moich tegorocznych faworytów w kategorii reportaż podróżniczy.
Jeden z moich tegorocznych faworytów w kategorii reportaż podróżniczy.
Pokaż mimo to2017-11-05
Po tej książce mam poczucie żalu do wydawnictwa, że redakcją tej książki zajął się ktoś kompletnie pozbawiony kompetencji. Nie brakuje w tej książce nielogicznie sformułowanych zdań i literówek, nie mówiąc o użyciu dziwacznie brzmiących polskich sformułowań, które możnaby zastąpić czymś, od czego nie dostaje się dreszczy. Do tego jeszcze mnóstwo tych irytujących zdań-komunałów w stylu "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia", które odbierają mi przyjemność z czytania.
Ogólnie to nie jest bowiem zła książka. Ma swoje dobre punkty, które porywają czytelnika, aż do momentu gdy nie pojawi się kolejne irytujące zdanie-komunał. Autorka dzieli się swoją wieloletnią pasją i zdecydowanie lubi na ten temat gawędzić. Ta książka świetnie nadaje się dla osób, które z tym krajem nic nie mają wspólnego i chciałyby od czegoś zacząć lub zainspirować się przed wyjazdem. Cel jest osiągnięty, po przeczytaniu bowiem ma się ochotę spakować walizkę i ruszyć przed siebie.
Dlaczego jednak żaden SENSOWNY redaktor nie sprawdził tej książki przed wydaniem pod kątem stylu i poprawności? Może następnym razem warto podnieść językowo poprzeczkę nieco wyżej. Tylko z tego powodu moja obniżona ocena.
Po tej książce mam poczucie żalu do wydawnictwa, że redakcją tej książki zajął się ktoś kompletnie pozbawiony kompetencji. Nie brakuje w tej książce nielogicznie sformułowanych zdań i literówek, nie mówiąc o użyciu dziwacznie brzmiących polskich sformułowań, które możnaby zastąpić czymś, od czego nie dostaje się dreszczy. Do tego jeszcze mnóstwo tych irytujących...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-27
2017-02-16
Miłośnicy Kaukazu, a zwłaszcza gór - pokochają tą książkę.
Jeśli jednak wyjazd na Kaukaz dopiero przed Tobą, najpierw sięgnij po Góreckiego albo po Mellera. Będzie to bowiem wymagająca lektura.
Po raz pierwszy wypatrzyłam tą książe we wsi Udabno, w polskiej restauracji (&hostelu) na samym gorącym południu Gruzji (wywiad z nimi jest zresztą u Mellera i stąd też dowiedziałam się o istnieniu tego miejsca). Gdzieś przy ścianie stał stół pełen książek, w tym oczywiście wiele po polsku. Nasz werdykt był szybki. Trzeba przeczytać. KONIECZNIE.
Po powrocie szybko zakupiłam i... porzuciłam na 2 lata. Pierwsze strony nie porywają. Przyzwyczajona do iskrzących poczuciem humoru relacji Paula Theroux, nie byłam w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować wyprawy Andersona "śladami Banddleya".
Dopiero po wielu stronach, autor zaczął subtelnie grać na strunach mojej skrytej wewnętrznej miłości do histori. Innymi słowy zaczął wyjaśniać i drążyć zagadnienia z historii Gruzji, których nikt nie wyjaśnia. Zaczął mi imponować nie tylko tym, że opisuje fakty, ale że notorycznie posuwa się jeden krok do przodu i zawsze stawia pytanie DLACZEGO I CZY TO PRAWDA? Niezaspokojona ciekawość wlecze go do bibliotek i świadków zdarzeń, czego wcale nie opisuje, a co widać wyraźnie po liście ponad stu pozycji w bibliografii.
To książka napisana rzetelnie. Dużo w niej historii. Także historii sztuki średniowiecznej.
Przy tym to po prostu dobrze napisana literatura drogi. Autor przechodzi samego siebie i robi rzeczy, które mało kto robi w wieku 50+ lat, a zwłaszcza w górach. W ocenach jest dojrzały, w kontaktach z innymi szczery, z dobrym okiem obserwatora. Brak tu jednak błyskotliwego poczucia humoru i sypania anegdotami na każdym kroku. Choć oczywiście na prawie 500 stronach tych również znaleść można sporo.
Ksiązka skupia się na podróży po Chewsuretii, Tuszetii oraz Swanetii. Jeden rozdział dotyczy też gruzińskich kościołów w Turcji. Zdecydowanie polecam do zabrania ze sobą tej książki każdemu kto wybiera się w te góry i ma jeszcze miejsce w plecaku. Nawet jeśli się tam jednak nie wybierasz, to ta książka zafunduje ci podróż także przez historię całej Gruzji, a może tak jak i mnie odświeży w pamięci czas tam spęczony.
Zdecydowanie polecam.
Miłośnicy Kaukazu, a zwłaszcza gór - pokochają tą książkę.
Jeśli jednak wyjazd na Kaukaz dopiero przed Tobą, najpierw sięgnij po Góreckiego albo po Mellera. Będzie to bowiem wymagająca lektura.
Po raz pierwszy wypatrzyłam tą książe we wsi Udabno, w polskiej restauracji (&hostelu) na samym gorącym południu Gruzji (wywiad z nimi jest zresztą u Mellera i stąd też dowiedziałam...
2018-12-01
2017-03-14
Książka o byciu w podróży. Osobiście, wolę późniejsze książki Theroux, jednak oczywiście nie mogłam odpuścić przeczytania pierwszej jego książki podróżniczej.
To nie jest Theroux w pełnej krasie, ale i tak zdecydowanie warto.
Książka o byciu w podróży. Osobiście, wolę późniejsze książki Theroux, jednak oczywiście nie mogłam odpuścić przeczytania pierwszej jego książki podróżniczej.
To nie jest Theroux w pełnej krasie, ale i tak zdecydowanie warto.
2017-03-15
#FIlipiny
Szukałam czegoś o Filipinach. Nie sądziłam, że znajdę punkt widzenia wolontariuszki.
W skrócie, w tej książce jest treść, jest wiele emocji, jest wiele spotkań, ale chciałabym widzieć więcej struktury, więcej drążenia pewnych tematów, zamiast prostego ich opisywania. Myślę, pisarsko stać autorkę na więcej.
Paradoskalnie, pytanie o to o czym ktoś marzy i czy jest szczęśliwy mniej mnie interesowało, niż tematyka, która przewijała się również w opowieściach, a której autorka poświęciła mniej uwagi, a w każdym razie nie bezpośrednio. Główna uwaga w tej książce skupiona jest na dwóch tematach: "zrozumieć Filipiny", z czego wychodzi raczej obraz pod tytułem "opisać Filipiny" oraz "huragan Yolanda i pomoc humanitarna", z czego wychodzi kolaż doświadczeń reportersko-anegdotycznie-autobiograficznych.
Właściwie obie te kwestie nie są wyczerpane. Dlatego, żałuję, że autorka zamiast pytać ludzi o to czy są szczęśliwi i dlaczego, nie zadała im pytań dotyczących pomocy, nie zaczęła analizować tego materiału bardziej w aspekcie - kiedy pomoc szkodzi? Kiedy pomaga? Co ona daje ludziom po obu stronach (wolontariuszom i pomagajacych)? Jak pomagać, żeby ta pomoc miała wymierną wartość? Te tematy są, ale jakby z boku, jakby tylko zatruwały myśli autorki, gdy ona przecież chce się skupić na szczęściu.
Nie bardzo też rozumiem historii o ladyboyu, która dostała swój własny rozdział, ale nie tworzy tematycznie żadnej całości. Ma funkcję raczej anegdoty turystki, niż kompletnej opowieści.
Niemniej, to nie jest najgorsza książka. Dobrze się czyta, sporo ładnych zdjęć i kilka dobrych inspirujących historii.
#FIlipiny
Szukałam czegoś o Filipinach. Nie sądziłam, że znajdę punkt widzenia wolontariuszki.
W skrócie, w tej książce jest treść, jest wiele emocji, jest wiele spotkań, ale chciałabym widzieć więcej struktury, więcej drążenia pewnych tematów, zamiast prostego ich opisywania. Myślę, pisarsko stać autorkę na więcej.
Paradoskalnie, pytanie o to o czym ktoś marzy i czy...
2017-04-17
#Indie
Dawno nie czytałam czegoś tak rozczarowującego.
Ta książka to gniot. Nie kompletna szmira, ponieważ da się czytać. Ot, gniot. Źle napisana książka. Całkowita karykatura pierwszej części, napisaną przez autora, któremu popularność najwyraźniej uderzyła do głowy.
Po przeczytaniu 350 stron (z 800) wiedziałam, że jest naprawdę źle. Przeczytałam do końca licząc, że autor, który przecież jakiś pisarski warsztat ma, zaskoczy mnie rozwojem emocjonalnym lub moralnym postaci. W Shantaramie postacie dojrzewały razem z wydarzeniami. W cieniu góry wszystkie postaci dowcipkują w tym samym aroganckim i pieniackim stylu głównego bohatera, irytująco zarozumiałego zabijaki i kryminalisty, który jak uparty osioł pakuje się w bójki praktycznie codziennie przez cały pierwszy tydzień trwania powieści. Dalej jest tylko gorzej, a postaci znikają w szeregu dziwacznie poprzeplatanych wątków, w które na siłę próbuje się wtłoczyć pamięć o humanitarności (slumsach).
[spoiler]
Czemu karykatura? Jak ta sama osoba już w pierwszym tygodniu może zaliczyć "tortury" (pierwszy rozdział), kolejne bójki bez powodu (ten sam dzień i kolejne) i jeszcze mieć siłę by wchodzić na górę zaraz po, a potem bez przerwy na prysznic czy jakiekolwiek ogarnięcie się, przytulać się z dziewczyną najwyraźniej szczęśliwą z tego powodu, że takiego brudnego cuchnącego i zakrwawionego śmiecia widzi? Czytając scenę rozstania z dziewczyną, nie da się nie pomyśleć, że autor naprawdę ją wymyślił, że chciał aby tak było (która dziewczyna mówi "to moja wina" przy rozstaniu z facetem, którego nigdy nie ma w domu, a jesli jest to cały zakrwawiony!?). I który mimo wszystko, nadal reaguje pozytywnie na zaczepki do bitki na poziomie napakowanych testosteronem gołowąsów? Jak można napisać nawet dobrą scenę bitwy na aforyzmy, która odziera tą formę wypowiedzi z jakiegokolwiek znaczenia, a potem pakować je do każdego akapitu aż do końca książki jako przejaw "uduchowionej mądrości", wkładać je w usta dotąd ciekawych postaci, które tym bardziej ośmieszają się powtarzając wyśwechtane frazesy pozbawione znaczenia. Jak można mówić "przyjaciel i brat" o osobach, które przez całą książkę chowają przed Tobą tajemnice i na których kompletnie nie można polegać, po ktorych śmierci nawet nie zadajesz sobie pytania "dlaczeego", albo nazywać przyjacielem kogoś kogo spotkało się 2 dni wcześniej, tylko dlatego, że umie się bić? Jak słuchać tego mnisiego bełkotu, który sam w sobie, może i mógłby mieć znaczenie, gdyby nie to, że autor "kryminalizuje" każdego bohatera wkładając mu/jej w usta swoje więzienne uliczne przekleństwa i odzywki, sprawiając, że każda osoba prędzej czy później zaczyna używać jego godnego pożałowania języka, aż zleje się w jeden wielki tumult postaci kryminalnego światka, mimo, że miała jaśnieć świętością.
I jak można przy tym wszystkim jeszcze mówić o tym, że teraz zaczyna postępować uczciwie, że ważna jest prawda, miłość i szczerość, że liczą się więzi? Autor próbuje dowieść każdej z tych cnót, a jednocześnie każdą z nich kompletnie wyszydza poprzez opisane ciągi zdarzeń. Najbardziej irytujące - w swoim egocentryzmie nawet tego nie dostrzega.
Gdyby ta książka została napisana z myślą, że będzie to karykatura - powiedziałabym, że udała się idealnie. Niemniej, intencje autora po Shantaramie były zdecydowanie inne, to widać, czuć między wierszami. Nie wyszło.
Jest za to ziejąca duchową pustą historyjka kryminalistów, którzy lubią mieć się za ważniejszych niż tak naprawdę są.
Indie były w Shantaramie. W tej książce Indii brak.
#Indie
Dawno nie czytałam czegoś tak rozczarowującego.
Ta książka to gniot. Nie kompletna szmira, ponieważ da się czytać. Ot, gniot. Źle napisana książka. Całkowita karykatura pierwszej części, napisaną przez autora, któremu popularność najwyraźniej uderzyła do głowy.
Po przeczytaniu 350 stron (z 800) wiedziałam, że jest naprawdę źle. Przeczytałam do końca licząc, że...
2017-12-20
#FIlipiny
Początkowo myślałam, że to będzie kolejny reportaż o biednych głodujących dzieciach.
Mimo, że bieda faktycznie jest tematem tych reportaży, książka ujęła mnie gorzką autorefleksją na temat pracy reportera w ogóle oraz wartości jaką ona niesie dla bohaterów opowieści, dla samego reportażysty oraz jego otoczenia. To wątek, którego ze świecą szukać w literaturze non-fiction.
#FIlipiny
Początkowo myślałam, że to będzie kolejny reportaż o biednych głodujących dzieciach.
Mimo, że bieda faktycznie jest tematem tych reportaży, książka ujęła mnie gorzką autorefleksją na temat pracy reportera w ogóle oraz wartości jaką ona niesie dla bohaterów opowieści, dla samego reportażysty oraz jego otoczenia. To wątek, którego ze świecą szukać w literaturze...
2017-01-12
2017-06-22
#Japonia
Myślałam, że będę czytać reportaż. Nie. Ta książka to poezja.
Bardzo polecam. Nawet tym, którzy nie lubią czytać o katastrofach (ja). Najlepsza książka, którą czytałam w ciągu ostatniego roku.
#Japonia
Myślałam, że będę czytać reportaż. Nie. Ta książka to poezja.
Bardzo polecam. Nawet tym, którzy nie lubią czytać o katastrofach (ja). Najlepsza książka, którą czytałam w ciągu ostatniego roku.
2017-12-15
Warto dodać, że ta książka ma fantastycznego audiobooka zrobionego przez audiotekę. Gdybym oceniała właśnie tego audiobooka, dodałabym jeszcze 2 gwiazdki.
Warto dodać, że ta książka ma fantastycznego audiobooka zrobionego przez audiotekę. Gdybym oceniała właśnie tego audiobooka, dodałabym jeszcze 2 gwiazdki.
Pokaż mimo to2020-06-14
2017-05-31
2017-03-03
2017-04-22
2017-11-28
#Nepal
Przyznaję, ze nie rozumiem skad te pozytywne recenzje tej książki.
Ma ona swoje dobre momenty - za dobre uznaję te fragmenty reportażowe, w drugiej polowie książki, w których opowiadane są historie spotkań z różnymi ludźmi, a autorka mówi ich słowami. Dobre są ćwiczenia z wyobraźni, trafne są uwagi na temat turystów.
Wszystko miało chyba stanowić rodzaj jakiejś gawędy, której styl mnie odstręcza. Większość książki napisane jest językiem ckliwo sentymentalnym z tymi powtarzanymi jak mantra trywialnymi porównaniami, które mają dać wrażenie poetyckości, a u mnie wywołują ciarki jak zawsze gdy czytam zdania okraszone komunałami. Przykłady:
"Pewne narody są w świecie lubiane bardzie, a pewne mniej." Odkrywcze. "Gdyby piękno wytwarzane przez nepalskich rękodzielników przekładało się na dobrobyt, Nepal byłby Szwajcarią. Ale się nieprzekłada. Zdarzają się oczywiście wyjątki". Zdanie od "ale" i jeszcze ten kolokwialny posmak wypowiedzi, która po prostu niczego nie mówi. W ogóle autorka ma irytuącą tendencję do porównań z miejscami wziętymi z tzw. "czapy".
"Szeroko pojęta gastronomia daje w ogóle duże pole do popisu". Odkrycie kolejnej Ameryki. "Słowo świat pojęciem jest nieco abstrakcyjnym". Truizm.
I ta nieustajaca personifikacja Nepalu, jakby chodziło o jakiegoś człowieka, który ma wygląd, charakter i uczucia. Nie oszukujmy się. Nie ma. Tak jak Polska nie jest jednolita, tak żaden inny kraj "nie czuje, nie czeka, nie kocha, nie potrzebuje". To ludzie żyjący w tym kraju mogą to robić. Metafora może by uszła raz czy dwa, ale powtarza się nagminnie w co piątym akapicie tej niegrubej książki i naprawdę irytuje.
I jeszcze te kolokwializmy "zresetowana miłość ludu", "gospodarczy klops", "taka sytuacja".
Podsumowując, polecałabym, gdyby nie ten styl silący się na poetyckość i aspirujący na współczesną gawędę ludową. Ot, szkoda, że nie wyszło, bo gawędziarstwo reportażowe to styl, który mało kto uprawia. Może następna książka będzie lepsza.
#Nepal
Przyznaję, ze nie rozumiem skad te pozytywne recenzje tej książki.
Ma ona swoje dobre momenty - za dobre uznaję te fragmenty reportażowe, w drugiej polowie książki, w których opowiadane są historie spotkań z różnymi ludźmi, a autorka mówi ich słowami. Dobre są ćwiczenia z wyobraźni, trafne są uwagi na temat turystów.
Wszystko miało chyba stanowić rodzaj jakiejś...
2017-12-07
Tytuł mnie zmylił. Sądziłam, że będzie to jakiś ckliwy reportaż o "mojej Portugalii", czyli jakieś wspomnienia z podróży autorki, która ma dużo przemyśleń o "Portugalczykach".
Tak nie jest.
To przeciętne reportaże, zwykle zakonczone jakąś trywialną irytującą pointą. Dużo w nim historii, głównie o dyktaturze Salazara, ale i nie tylko. Zadowoleni będą wielbiciele historii. Jest też kilka reportaży, które uchwycają rzeczy niewidziane dla niewprawdnego turystycznego oka m.in. imigranci z Angoli, rasizm, religijność, post-kolonializm, multikulturowość.
Do tego jeszcze ta jedna wstrząsająca historia życia konsula Artidisa Sousa de Mendes, o którym dowiedziałam się właśnie z tej książki i którą trudno zapomnieć.
Nie jestem pewna czy odmalowuje ona w pełni obraz młodego portugalskiego pokolenia, na pewno jednak rzetelnie podchodzi do czynników kształtujących pokolenie powojenno-przedinternetowe. Na początek, mimo tego irytującego stylu, można spróbować!
Tytuł mnie zmylił. Sądziłam, że będzie to jakiś ckliwy reportaż o "mojej Portugalii", czyli jakieś wspomnienia z podróży autorki, która ma dużo przemyśleń o "Portugalczykach".
Tak nie jest.
To przeciętne reportaże, zwykle zakonczone jakąś trywialną irytującą pointą. Dużo w nim historii, głównie o dyktaturze Salazara, ale i nie tylko. Zadowoleni będą wielbiciele historii....
Po przeczytaniu Hen, Białe było naturalnym uzupełnieniem. Świetna.
Po przeczytaniu Hen, Białe było naturalnym uzupełnieniem. Świetna.
Pokaż mimo to