Natasza Goerke urodziła się w 1962 roku w Poznaniu, prozaiczka i poetka. Studiowała polonistykę na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu i orientalistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W połowie lat 80. wyemigrowała do Niemiec, gdzie nadal zgłębiała języki tybetańskie i religie Wschodu. Nominowana do nagrody literackiej NIKE (2003). Mieszka w Hamburgu.
Do opisu twórczości Goerke stosuje się często określenia „groteska” i „surrealizm”, oba skądinąd słusznie, jakkolwiek przede wszystkim jest to proza filozoficzna, zakorzeniona w tradycji oświeceniowej powiastki, przebieranej w nowoczesny kostium. Utwory tej pisarki – zazwyczaj zwięzłe i bardzo esencjonalne – przedstawiają rzeczywistość sztuczną, skarykaturowaną, która wskutek swoich takich czy innych nadmiarów i usterek nie jest w stanie funkcjonować jak należy, „psuje się” – uniemożliwiając zarówno egzystencję (traktowanych z mieszaniną sarkazmu i zatroskania) bohaterów, jak i dalszy rozwój samej akcji. W ten sposób kryzys powieści zyskuje swoje uzasadnienie metafizyczne. Skądinąd – wskutek stopniowego nasycania filozofią buddyjską – świat Goerke powoli nabiera koherencji, czego rezultatem jest minipowieść „47 na odlew”, najszerzej zakrojony jej utwór.
Bliskość zrodzona w podróży zahacza o intymność, jest poza lękiem. Pewnie dlatego, że jest sytuacyjna, przynależna chwili. I wraz z chwilą c...
Bliskość zrodzona w podróży zahacza o intymność, jest poza lękiem. Pewnie dlatego, że jest sytuacyjna, przynależna chwili. I wraz z chwilą często przemija, choć nosi się ją w sercu i pamięta.
Jak na taki zestaw autorów, to zbiór niezwykle słaby. Choć książkę łączy wspólny temat - zbliżające się Euro 2012 oraz miasta je organizujące - same teksty wyglądają jakby autorzy do ich napisania zostali zmuszeni i pisali je na ostatnią chwilę.
Pozytywnie wyróżniają się tu dwa teksty - wstęp Żadana (trochę gorszy jest tu jego własny reportaż o Doniecku, który powtarza tezy z wprowadzenia) oraz "Pan Janek" Huellego. Ten pierwszy - swoją rzeczowością, wewnętrzną spójnością oraz próbą jakiegoś podsumowania całego zbioru, ten drugi - tym , że Huelle jako jedyny wykonał powierzone mu zadanie, rozumiejąc, że pisanie tekstu o Euro 2012 nie polega na pisaniu o Euro 2012.
Zbiór łączą tu także zdjęcia Gołowczenki, lecz są one jednocześnie jednym z problemów tytułu. Owszem, są one ładne i interesujące, ale jednocześnie ich umiejscowienie w tekście niekoniecznie pasuje do ich wymowy. A to jeszcze mocniej rozbija całą strukturę.
Najlepsze opowiadania: Filipiak, Kochan i Witkowski - i tylko pierwsze i ostatnie traktują AIDS bezpośrednio. Najlepiej Witkowski. Reszta opowiadań traktuje zagadnienie niejako podskórnie, pośrednio. Pozostałe opowiadania z pretensjami literackimi mnie akurat nie przypadły do gustu, z Sieniewiczem włącznie - kt. wprawdzie nieźle się czyta, ale... jak dla mnie jest zbyt wydziwaczony, zwłaszcza w ostatecznej wymowie.
Ogólnie rzecz biorąc antologia zbiera przypadkowe teksty - edytor antologii poszedł po najmniejszej linii oporu i zdał się na "zamówić ogólny temat - zaakceptować przysłane teksty" i tyle. No nie tak powinno wyglądać robienie antologii. W tym wypadku antologia powinna wyraziście i zajmująco przemawiać do czytelnika.
Twórcy antologii zależało gł. na tym, żeby temat był przedstawiony bez naiwnego współczucia i użalania się. To przecież oczywiste. Ryzyko zamawiania opowiadań u pisarzy z zacięciem nietypowym, trochę eksperymentalnym może się zemścić. Witkowski od razu był pewniakiem. Zapewne chodziło o wachlarzyk autorów, żeby opowiadania napisali nie tylko autorzy znani z tematyki gejowskiej, ale przede wszystkim ci, którzy tej tematyki nie poruszali dotąd. Mimo pozornego zaangażowania podejście okazało się w znacznej mierze powierzchowne. Skutki widać.