-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2015-04-12
2015-06-22
Najpierw kojarzyłem Tomka Beksińskiego. Z Trójki i z Tylko Rocka. W latach 90. to było. Mogłem słuchać jego audycji godzinami, a jego felietony i recenzje płyt iskrzyły od błyskotliwych zgorzkniałych uwag i poczucia humoru. Potem natrafiłem na jego ojca. To był chyba 1995 rok, kiedy miałem okazję być w Krakowie na wystawie jego prac. Cały czas robią na mnie niezwykłe wrażenie.
Musiałem przeczytać ich biografię.
Jest to bardzo smutna książka, ale wszystko mi się w niej podobało. Styl, forma i treść. Trudno było się od niej oderwać. Wspaniale było wejść w ten mikroświat rodzinny. Tak niezwykłe osobowości jak ojciec i syn Beksińscy tworzą wokół aurę niesamowitości i tajemnicy. Autorka tak umiejętnie kieruje czytelnikiem, że ten wchodzi w świat bohaterów, przygląda im się z bliska, ale jednocześnie nie ma tego odczucia odkrycia tajemnicy i znudzenia się nią.
PS
Ojciec Zdzisława, a dziadek Tomasza – Stanisław Beksiński był przed wojną jednym z trzystu w Polsce mierniczych przysięgłych. Wtedy tacy geodeci mieli status notariusza. Po wojnie ich zdegradowali, odebrali pieczątki z orzełkiem i zrobili ze wszystkich pospolitych skoczybruzdów. Zawodu mierniczego przysięgłego już nie ma.
Najpierw kojarzyłem Tomka Beksińskiego. Z Trójki i z Tylko Rocka. W latach 90. to było. Mogłem słuchać jego audycji godzinami, a jego felietony i recenzje płyt iskrzyły od błyskotliwych zgorzkniałych uwag i poczucia humoru. Potem natrafiłem na jego ojca. To był chyba 1995 rok, kiedy miałem okazję być w Krakowie na wystawie jego prac. Cały czas robią na mnie niezwykłe...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-13
Książka dopiero od połowy zaczęła się rozkręcać. Ale później już nabrała niezłego tempa. Fajnie było poczytać o znajomym Lublinie. Wymyślona historia nawet ciekawa. Nie ma się czego przyczepić. Ale i jakichś fajerwerków nie było. Ot, dobry sprawny kryminał. Przeczytałem z przyjemnością. Już czekają na mnie kolejne części.
PS
Pekińczyk pani Starościny, w ostatnim sparingu bokserskim Zygi, stał się pudelkiem :).
Książka dopiero od połowy zaczęła się rozkręcać. Ale później już nabrała niezłego tempa. Fajnie było poczytać o znajomym Lublinie. Wymyślona historia nawet ciekawa. Nie ma się czego przyczepić. Ale i jakichś fajerwerków nie było. Ot, dobry sprawny kryminał. Przeczytałem z przyjemnością. Już czekają na mnie kolejne części.
PS
Pekińczyk pani Starościny, w ostatnim sparingu...
2015-01-08
Absolutnie genialny kryminał.
Na początku oglądałem serial. Duński „Forbrydelsen”. Jeden z najlepszych seriali jakie oglądałem. Potem okazało się, że jest jego amerykańska wersja „The Killing” o polskim tytule „Dochodzenie”. Ale amerykańskiego nie oglądałem. Wolałem zostać przy wersji oryginalnej. Główna bohaterka – Sarah Lund zawsze będzie dla mnie miała postać Sofie Gråbøl. A później okazało się, że powstała książka. Bardzo byłem jej ciekaw, zwłaszcza, że była informacja na okładce, że w treści „jest radykalna zmiana zakończenia oraz znaczne różnice w prowadzeniu niektórych wątków powieści i filmu”. Co się ostateczne potwierdziło. Książka ma 800 stron, ale nie można się oderwać. Rzecz ciekawa, bo trochę się obawiałem, że przecież znając serial nie będę przeżywał na świeżo tych emocji, że to będą takie odgrzewane kotlety… ale gdzie tam. Gdybym mógł, to bym nie spał, nie chodził do pracy… Coś niesamowitego. Autorowi udało się przełożyć scenariusz na książkę po mistrzowsku.
Absolutnie genialny kryminał.
Na początku oglądałem serial. Duński „Forbrydelsen”. Jeden z najlepszych seriali jakie oglądałem. Potem okazało się, że jest jego amerykańska wersja „The Killing” o polskim tytule „Dochodzenie”. Ale amerykańskiego nie oglądałem. Wolałem zostać przy wersji oryginalnej. Główna bohaterka – Sarah Lund zawsze będzie dla mnie miała postać Sofie...
2017-03-03
Pierwszy tom „Trylogii grobiańskiej” przeczytałem po raz pierwszy 2 lata temu, kiedy jeszcze nie ukazały się kolejne części. Teraz, kiedy na półce stoją już wszystkie, stwierdziłem, że jeszcze raz muszę przeczytać „Ludzi w nienawiści”, żeby być na bieżąco, kiedy będę czytał kolejne tomy z cyklu. Nieprawdaż? Myślę, ze to naturalny odruch.
To co zanotowałem na LC 2 lata temu po lekturze sprowadzało się do ogólnikowych stwierdzeń, że książka fajna, a nawet bardzo dobra. Jest to debiut Autora i jest to naprawdę bardzo dobry debiut. Ok, jeżeli miałbym coś dodać, to, owszem, bardzo proszę:
Książka, moim zdaniem, jest świetna. Ja rozumiem, że niektórym może wydawać się wątek Mściciela jako mocno naciągany. Ale to nie o to tu tylko chodzi. Owszem, Mściciel, którym stał się facet po przejściach, sam wymierza sprawiedliwość wszelkiej maści zakałom i mętom, czyli ich po prostu ukatrupia. Jego działanie, egzystencja jest przedstawiona bardzo romantycznie, a nawet magicznie. Krąży nad nim sokół, który sam się oswoił, a lata odosobnienia wykształciły w nim nadnaturalne zdolności, jak choćby ta, że w promieniu stu metrów potrafił usłyszeć sarnę grzebiącą kopytem w liściach. Ale ja taką konwencję, taki pomysł łykam. Dlaczego? Dlatego, że z drugiej strony, czyli ze strony organów ścigania jest pokazany główny bohater powieści Andrzej Krzycki jako czyste gliniarskie mięcho, facet z jajami i, jak trzeba, z sercem na dłoni. Bez nadprzyrodzonych właściwości, a wręcz przeciwnie; z napadami migreny, z tłumionym alkoholizmem, skłonny do niesubordynacji. To są dwa wspaniale przedstawione różne światy. Te dwa różne światy łączy kolejny inny wymiar - kobieta - Iza Karwacka. I to też jest osobna historia. Tak więc nie należy tej książki traktować jako czysto policyjny ,śledczy kryminał, w którym każdy szczególik jest na wagę nagrody za rozwiązaną zagadkę. Jest to kryminał, ale z tych co mają podszewkę klimatyczną. Czyli nie tylko szkiełko i oko.
Krzysztof Zajas zrobił rewelacyjną robotę. Rzadko można spotkać w polskich kryminałach tak dobrze naszkicowanych bohaterów. Zagadka kryminalna nurtuje umysł. Wszystko dzieje się w Krakowie i jego okolicach. Nie brakuje tu mocnych opisów, ale i też świetnego humoru. Przekomarzające dialogi między Krzyckim a Luckiem, albo panią Ewą z recepcji, często pobudzały moją fizjonomię do drgań. Nie ma lipy, nie ma taniego sentymentalizmu, jest gęsto i soczyście. Można popukać w drugie dno.
Jestem bardzo ciekaw kolejnych części i niechybnie się za nie zabiorę.
Pierwszy tom „Trylogii grobiańskiej” przeczytałem po raz pierwszy 2 lata temu, kiedy jeszcze nie ukazały się kolejne części. Teraz, kiedy na półce stoją już wszystkie, stwierdziłem, że jeszcze raz muszę przeczytać „Ludzi w nienawiści”, żeby być na bieżąco, kiedy będę czytał kolejne tomy z cyklu. Nieprawdaż? Myślę, ze to naturalny odruch.
To co zanotowałem na LC 2 lata temu...
2015-12-04
Bardzo dobry kryminał. Ale dla wymagających. To nie tylko retro zagadka, to próba wejścia w tamte realia historyczne, czas i miejsca. Rzecz dzieje się w Paryżu w 1845 r. w środowisku polskich emigrantów. I pierwszoplanową rolę gra tutaj Paryż XIX wieku. Autor odmalował go bardzo sugestywnie. Następne tło to polscy emigranci, a dopiero potem zagadka kryminalna. Udało mi się od samego początku obstawić właściwego typa na mordercę. :)
Paweł Goźliński odwalił kawał dobrej roboty. W wydarzenia wplótł prawdziwe postacie: Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Towiańskiego. Nadał książce ducha ówczesnego romantyzmu, co w zestawieniu z odrażającymi zbrodniami ściganego zabójcy i wszędobylskim błotem Paryża daje dosyć intrygującą mieszankę.
Na początku książki nie było mi lekko w nią wejść. Ale im dalej tym było lepiej. Zaciekawiali mnie bohaterowie i sama historia. Moją ulubioną postacią był paryski komisarz Lang; potrafił mnie rozbawić.
Książka jest napisana ciekawym, niesztampowym językiem. Czyta się z ciekawością chociaż z tego powodu.
Są i minusy. Nudno robi się, kiedy Polacy zaczynają dysputy o modnej ówcześnie (może i teraz?) mesjanizacji Polski. Ponadto motyw mordercy tak był powiązany z poezją Słowackiego przetworzoną przez urojenia jego (mordercy) chorego mózgu, że mało co z niego zrozumiałem.
Bardzo dobry kryminał. Ale dla wymagających. To nie tylko retro zagadka, to próba wejścia w tamte realia historyczne, czas i miejsca. Rzecz dzieje się w Paryżu w 1845 r. w środowisku polskich emigrantów. I pierwszoplanową rolę gra tutaj Paryż XIX wieku. Autor odmalował go bardzo sugestywnie. Następne tło to polscy emigranci, a dopiero potem zagadka kryminalna. Udało mi się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-15
Nie jest to książka sensacyjna, ani thriller, jak sugerowałaby okładka. Ani tym bardziej mroczny kryminał. Jest to zwykły kryminał z serią morderstw i wplątanymi w nie ludźmi z wyższych sfer politycznych. No i jest główny bohater komisarz ze swoim przybocznym sierżantem. Dosyć to nietypowy kryminał. Śledztwa jest jak na lekarstwo. Za to jest dużo intryg na wysokim szczeblu, dużo pokazanego zepsucia polityków i dużo retrospektyw z życia komisarza Carlyle’a, żebyśmy go lepiej poznali. John Carlyle nie jest zbyt bystry, brakuje mu polotu, werwy i przebojowości. Łatwo godzi się na porażki, szybko się poddaje. Jedynie w myślach na wszystkich klnie i wypowiada kąśliwe riposty. Ma swój honor, ale boi się go okazać, gdy wie z góry, że przegra. Jakieś pozytywy? Ma żonę (nadal pierwszą), córkę (10 letnią), nie pali, mało pije.
Jest tutaj kilka bardzo trafnych spostrzeżeń, kilka momentów mnie szczerze rozbawiło, wiele przelotnie radowało oblicze moje, ale i wiele wprawiało w konsternację, np. taki: „Carlyle nigdy w życiu nie trzymał w ręku pistoletu, za co był wdzięczny losowi. Nawet nie chciał myśleć, jakie to może być uczucie.” Komisarz w wydziale zabójstw po dwudziestu kilku letnim stażu pracy w policji? Zonk.
Czytałem i nie interesowało mnie kto zabił, a raczej jak to się wszystko poukłada. Miałem dać ocenę dobrą, ale czekałem na zakończenie. A zakończenie jest tak schrzanione, że ręce opadają. Po prostu w nie nie wierzę. Autor odstawił taką dziecinadę myśląc, że można uwierzyć w byle bajeczkę, że to jest niepoważne. Zrobił z Johna Carlyle’a ostatnią łajzę stulecia. Wszyscy mu wciskają kit, a on kiwa pokornie głową.
PS
Autor darzy jakąś estymą nas, Polaków, bo oprócz tego, że partnerem głównego bohatera jest Joe Szyszkowski, potomek polskich imigrantów, to jeszcze pisze:
„Polacy mieli już w Londynie ustaloną pozycje. Wielu z nich, gdy zaczął się kryzys, wróciło do domu, ale nadal uważano ich za wzorzec jakości, solidności i usług wartych swojej ceny w budownictwie, hydraulice i innych dziedzinach gospodarki. Dostarczali tez czasem piłkarzy i wielu, wielu księży.”
Chyba bardzo chce wejść na nasz rynek ze swoimi książkami… No nie wiem… Ja jeszcze dam mu jedną szansę i przeczytam drugą część z Johnem Carlylem.
Nie jest to książka sensacyjna, ani thriller, jak sugerowałaby okładka. Ani tym bardziej mroczny kryminał. Jest to zwykły kryminał z serią morderstw i wplątanymi w nie ludźmi z wyższych sfer politycznych. No i jest główny bohater komisarz ze swoim przybocznym sierżantem. Dosyć to nietypowy kryminał. Śledztwa jest jak na lekarstwo. Za to jest dużo intryg na wysokim szczeblu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-14
Ciekawi ludzie ci Czesi. Tak bliscy, a tak odmienni. Historia w dużej mierze kształtuje tożsamość narodu.
Marcin Szczygieł bardzo ciekawie naświetlił obraz naszych sąsiadów. Wzbudził moje zainteresowanie tym tematem. I zrobił to jednocześnie z wielką gracją i talentem pisarskim.
Bardzo dobry.
Ciekawi ludzie ci Czesi. Tak bliscy, a tak odmienni. Historia w dużej mierze kształtuje tożsamość narodu.
Marcin Szczygieł bardzo ciekawie naświetlił obraz naszych sąsiadów. Wzbudził moje zainteresowanie tym tematem. I zrobił to jednocześnie z wielką gracją i talentem pisarskim.
Bardzo dobry.
2015-08-28
„Wszyscy kłamią” mawiał dr House. Katarzyna Bonda dodaje: tylko martwi nie kłamią.
Bardzo dobry kryminał. O niebo lepszy od „Sprawy Niny Frank”.
Rzecz dzieje się w Katowicach. Jest trzech równorzędnych bohaterów: Hubert Meyer - profiler, Waldemar Szerszeń - policjant i Weronika Rudy – prokurator. Świetnie zostali ujęci przez autorkę; wiarygodnie, a ich relacje miedzy sobą nie były nudne i sztampowe. Wchodzimy w ich życie osobiste, znamy ich rozterki, bolączki i radości. Oprócz tego, a może przede wszystkim jest, oczywiście, śledztwo. Dosyć zawiłe, o dużej ilości ślepych uliczek, ale przemyślane i poprowadzone w sprawny sposób.
Czytało mi się bardzo dobrze. Miła lektura.
„Wszyscy kłamią” mawiał dr House. Katarzyna Bonda dodaje: tylko martwi nie kłamią.
Bardzo dobry kryminał. O niebo lepszy od „Sprawy Niny Frank”.
Rzecz dzieje się w Katowicach. Jest trzech równorzędnych bohaterów: Hubert Meyer - profiler, Waldemar Szerszeń - policjant i Weronika Rudy – prokurator. Świetnie zostali ujęci przez autorkę; wiarygodnie, a ich relacje miedzy sobą...
2015-12-31
Odświeżona lektura szkolna po latach. Pamiętam, że chyba jej wówczas w szkole nie zmogłem. Ale teraz czytana przez Wiktora Korzeniewskiego nie była mi tak oporną. No i teraz, gdybym miał pisać jakąś szkolną rozprawkę na jej temat, to śmiało bym bronił córek tego Goriota. Ich powszechna ocena jako córy wyrodne wcale nie jest taka oczywista.
Nie można oceniać tej książki bez jej historycznego kontekstu, bez odpowiedniego światła rzuconego z odpowiedniego kąta.
Odświeżona lektura szkolna po latach. Pamiętam, że chyba jej wówczas w szkole nie zmogłem. Ale teraz czytana przez Wiktora Korzeniewskiego nie była mi tak oporną. No i teraz, gdybym miał pisać jakąś szkolną rozprawkę na jej temat, to śmiało bym bronił córek tego Goriota. Ich powszechna ocena jako córy wyrodne wcale nie jest taka oczywista.
Nie można oceniać tej książki bez...
2015-12-28
Tę książkę się czyta bardzo przyjemnie. Ciekawe miejsce, ciekawi ludzie, ciekawie opowiedziane. Zadumać się można i pośmiać. I pozazdrościć autorowi majtania nogami na ganku i nicnierobienia.
Cejrowski ma dar opowiadania i celne spostrzeżenia. Mimo, iż niekiedy mam inne zdanie na niektóre jego poglądy, ode mnie dla niego – szacunek.
Tę książkę się czyta bardzo przyjemnie. Ciekawe miejsce, ciekawi ludzie, ciekawie opowiedziane. Zadumać się można i pośmiać. I pozazdrościć autorowi majtania nogami na ganku i nicnierobienia.
Cejrowski ma dar opowiadania i celne spostrzeżenia. Mimo, iż niekiedy mam inne zdanie na niektóre jego poglądy, ode mnie dla niego – szacunek.
2015-12-21
2015-12-19
W moim wyobrażeniu twarz Joshuy Brolina to twarz Hugh Dancego, który zagrał Willa Grahama w serialu Hannibal.
Świetny thriller. Mroczny i z zaskakującym zakończeniem. Napięcie rosło ze strony na stronę. Ci, którzy uwielbiają mroczne klimaty, sekcje zwłok, psychotyczne umysły, wyrafinowane morderstwa, pająki i zupełny brak humorystycznych momentów na wzięcie oddechu, będą w siódmym niebie.
„Zgroza, zgroza…”
W moim wyobrażeniu twarz Joshuy Brolina to twarz Hugh Dancego, który zagrał Willa Grahama w serialu Hannibal.
Świetny thriller. Mroczny i z zaskakującym zakończeniem. Napięcie rosło ze strony na stronę. Ci, którzy uwielbiają mroczne klimaty, sekcje zwłok, psychotyczne umysły, wyrafinowane morderstwa, pająki i zupełny brak humorystycznych momentów na wzięcie oddechu, będą w...
2015-12-12
2015-12-10
W czym siła tej książki? Ot, luźne opowieści o dzieciństwie, o ojcu (tatusiu) i o łowieniu ryb. Niezbyt powiązane ze sobą luźne historyjki. Tylko, że… tam w każdym akapicie coś jest. Zawsze coś zwróci uwagę.
Na okładce książki jest napisane, że to „liryczno-groteskowy powrót do mitycznej krainy dzieciństwa”. Nic dodać nic ująć, ale jeżeli jednak miałbym coś dodać, to powiedziałbym: ale jak napisany! Przebogata literatura. Można się rozsmakować każdym zdaniem.
Wielowymiarowa treść tej książeczki obezwładnia.
W czym siła tej książki? Ot, luźne opowieści o dzieciństwie, o ojcu (tatusiu) i o łowieniu ryb. Niezbyt powiązane ze sobą luźne historyjki. Tylko, że… tam w każdym akapicie coś jest. Zawsze coś zwróci uwagę.
Na okładce książki jest napisane, że to „liryczno-groteskowy powrót do mitycznej krainy dzieciństwa”. Nic dodać nic ująć, ale jeżeli jednak miałbym coś dodać, to...
2015-12-06
No, nieźle. Spodziewałem się kiszki jak poprzednio w tej serii, ale tym razem było lepiej. W sumie, to co kolejna część, to lepsza. Tym razem nie było ani krzty magii. I z tego powodu, według mnie, ta część przygód tylko zyskuje. Lubię jak Thorgal zdaje się tylko i wyłącznie na swój spryt z realnymi siłami.
Później może być jeszcze ciekawiej, bo przygoda właśnie się zaczęła; ta część otwiera dalszą jej kontynuację.
No, nieźle. Spodziewałem się kiszki jak poprzednio w tej serii, ale tym razem było lepiej. W sumie, to co kolejna część, to lepsza. Tym razem nie było ani krzty magii. I z tego powodu, według mnie, ta część przygód tylko zyskuje. Lubię jak Thorgal zdaje się tylko i wyłącznie na swój spryt z realnymi siłami.
Później może być jeszcze ciekawiej, bo przygoda właśnie się...
2015-11-27
Świetny kryminał. Lepszy od „Otchłani zła”. Ciężar gatunkowy podobny do „Milczenia owiec”. Ostatnie 100 stron połknąłem bez popijania.
Świetny kryminał. Lepszy od „Otchłani zła”. Ciężar gatunkowy podobny do „Milczenia owiec”. Ostatnie 100 stron połknąłem bez popijania.
Pokaż mimo to2015-11-26
Jedna rzecz rzuca się w oczy. Dla tych wszystkich kobiet wojna zaczęła się w 1941 roku i trwała 4 lata. Prawie w każdej opowieści powtarza się to, że wojna przyszła niespodziewanie, że „co oni chcą na naszej ziemi”, „po co tu przyszli”. Nikt nie wspomina, absolutnie nikt, że wojna już trwała, że to właśnie ZSRR z Niemcami ją rozpoczęli, że w tym czasie byli mordowani w Katyniu polscy oficerowie…
Jeżeli można wytłumaczyć brak tej świadomości w tamtych czasach, tak w czasach współczesnych już powinno się o tym wiedzieć.
Zebrane opowieści są wstrząsające. Młode kobiety, 17-20 letnie, masowo zgłaszały się na ochotnika do armii radzieckiej. I to nie tylko na tyły, ale często na pierwszą linię frontu. Nieprawdopodobna wręcz była ich determinacja, poczucie obowiązku, misji, patriotyzmu. Nieprawdopodobna.
Miały po wojnie być traktowane jak bohaterki, ale jak wróciły (jeżeli wróciły, i to zdrowe) były przez ludzi piętnowane jako frontowe ladacznice. A jeżeli ktoś dostał się do niewoli niemieckiej i zdołał wrócić, to od razu był sądzony jako zdrajca (no bo dlaczego przeżył?) i wywożony na Sybir.
Poza tym, to nie są opowieści samych frontowych dziewczyn. Są jeszcze żony, matki, córki, które zostały w domu i znają wojnę z piętna jakie na nich wywarła poprzez ich bliskich, albo które działały w partyzantce lub w podziemiu.
Straszne są to opowieści. Inne niż gdyby opowiadali mężczyźni.
Drugą płaszczyzną tej książki jest próba zrozumienia przez autorkę swoich bohaterek. Jak próbuje zmierzyć się z tematem, ogarnąć ich opowieści, poukładać, wyciągnąć odpowiednie wnioski, podzielić się refleksjami. Często sama zadaje sobie pytania, które pozostają bez odpowiedzi. I to też jest bardzo ciekawe.
Słuchałem audiobooka w wykonaniu Krystyny Czubównej.
Jedna rzecz rzuca się w oczy. Dla tych wszystkich kobiet wojna zaczęła się w 1941 roku i trwała 4 lata. Prawie w każdej opowieści powtarza się to, że wojna przyszła niespodziewanie, że „co oni chcą na naszej ziemi”, „po co tu przyszli”. Nikt nie wspomina, absolutnie nikt, że wojna już trwała, że to właśnie ZSRR z Niemcami ją rozpoczęli, że w tym czasie byli mordowani w...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-19
Ciekawy pomysł na książkę. Ciekawe ujęcie tematu. Magda Grzebałkowska rozłożyła rok 1945 na części pierwsze. Zajęła się wieloma tematami; przesiedleńcami, uchodźcami, życiem w mieście z gruzów, opowieściami wojennymi… Przy tak bogatej tematyce można narazić się na zarzut, że część mogła zostać naświetlona tylko z grubsza, albo potraktowana po łebkach. Być może, ale styl pisania pani Magdy jest tak ciekawy, że nie odczuwa się niedosytu. Najbardziej urzekły mnie relacje osobiste z przeżyć wojennych. Przeszywające na wskroś.
Dużo przemyśleń, refleksji i nowej wiedzy dała mi ta książka.
Nie tylko mnie przydała nowych wiadomości, takiej pani ze Śląska również, posłuchajcie fragmentu:
„A potem zapytałam Augustynę Niedworok, kim jest po tylu latach życia w Polsce.
- Niemką – odparła. – Nie mam nic do Polski. Inni wyjeżdżali do Niemiec, myśmy z mężem zostali. Jesteśmy stąd, tu się pobudowaliśmy, to nasza ziemia.
A potem Augustyna Niedworok zapytała mnie, dlaczego właściwie tylu Polaków w 1945 roku przyjechało na Śląsk.
- Większość nie miała wyboru. Zabrano im ziemię tam, gdzie żyli – odpowiedziałam.
- Kto zabrał? – zdziwiła się.
- Roosevelt, Churchill, ale głównie to Stalin – zdziwiłam się, że tego nie wiedziała. – Polakom odciął kawałek Polski, Niemcom odciął kawałek Niemiec. Większość Niemców przeniósł do Niemiec, a Polaków na ich miejsce.
- Ach, to o to chodziło! – wykrzyknęła Augustyna Niedworok w sierpniu 2014 roku, 69 lat po wojnie.”
Ciekawy pomysł na książkę. Ciekawe ujęcie tematu. Magda Grzebałkowska rozłożyła rok 1945 na części pierwsze. Zajęła się wieloma tematami; przesiedleńcami, uchodźcami, życiem w mieście z gruzów, opowieściami wojennymi… Przy tak bogatej tematyce można narazić się na zarzut, że część mogła zostać naświetlona tylko z grubsza, albo potraktowana po łebkach. Być może, ale styl...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-11
Trzeci kryminał z Harrym Holem w roli głównej i widzę, że co raz, to lepszy. Bardzo ciekawie wymyślona intryga. Temat też ciekawy i aktualny: neonazizm. Mówię aktualny, bo choć książka pisana 15 lat temu, to w dobie problemu uchodźców z Syrii, temat wraca z podwójną siłą. Harry Hole dowcipny i mający swój kodeks honorowy; bardzo mi w tym przypomina Philipa Marlowe. Książka mi się podobała, chociaż momentami inaczej bym zadawał pytania przesłuchiwanym świadkom, ale to drobiazg. Pierwszorzędny kryminał.
Trzeci kryminał z Harrym Holem w roli głównej i widzę, że co raz, to lepszy. Bardzo ciekawie wymyślona intryga. Temat też ciekawy i aktualny: neonazizm. Mówię aktualny, bo choć książka pisana 15 lat temu, to w dobie problemu uchodźców z Syrii, temat wraca z podwójną siłą. Harry Hole dowcipny i mający swój kodeks honorowy; bardzo mi w tym przypomina Philipa Marlowe. Książka...
więcej mniej Pokaż mimo to
To nie jest dobra książka. Nie ma tu akcji, nie ma tu śledztwa, intryga jaka jest dzieje się poza głównym bohaterem - inspektorem Johnem Carlylem. On nie ma na nic wpływu. Poza tym dużo jest momentów niezrozumiałych i niewiarygodnych, na siłę sklejających opowieść. No i tak samo jak w pierwszej książce z cyklu, tak i tutaj inspektor Carlyle mnie denerwował swoją nieudolnością. W poprzedniej części dowiedziałem się, że nigdy nie miał broni w ręku, a tutaj że nie umie jeździć samochodem. Nieźle jak na policjanta. Dowiedziałem się również, że jest zadeklarowanym ateistą, co nie przeszkadza mu krzyczeć w chwilach zdumienia „Chryste Panie wszechmogący!” Ogólnie straszna kiszka, jak dla mnie. Moja przygoda z inspektorem Carlylem zakończona definitywnie.
To nie jest dobra książka. Nie ma tu akcji, nie ma tu śledztwa, intryga jaka jest dzieje się poza głównym bohaterem - inspektorem Johnem Carlylem. On nie ma na nic wpływu. Poza tym dużo jest momentów niezrozumiałych i niewiarygodnych, na siłę sklejających opowieść. No i tak samo jak w pierwszej książce z cyklu, tak i tutaj inspektor Carlyle mnie denerwował swoją...
więcej Pokaż mimo to