-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-04-12
2016-10-23
Przeczytałem jednym tchem. Naprawdę fajna przygoda.
Mamy tu okrutną zbrodnię na nastolatce w Grodzisku Wlkp i dwóch milicyjnych wysłanników z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu, aby ją zbadali. Wywiązuje się z tego większa afera niż mogłoby się na początku zdawać.
Ryszard Ćwirlej umiejętnie łączy grozę sytuacji związanej z morderstwem, kryminalną intrygę, sensacyjne akcje i przede wszystkim humor. Niektóre sytuacje przedstawione są w krzywym zwierciadle, ale umiejętność pisarska oraz to, że wówczas cała sytuacja w PRL to było jedno krzywe zwierciadło wszystko to równoważy i nie ma wrażenia humoru a la Chmielewska, lub zbioru głupich gagów jak w niektórych polskich komediach.
Coś tylko nie zatrybiło w redakcji książki, bo cały rozdział zatytułowany „Sobota” dzieje się tak jakby nie w sobotę. No i czy to możliwe, że 16 czerwca 1983 roku dzieciaki już miały wakacje? Chodziłem wtedy do szkoły, ale byłem świeżo upieczonym pierwszakiem, może dlatego nie pamiętam…
Zdrowie chorążego Olkiewicza!
A jak ktoś chce przeczytać trochę więcej o piwie grodziskim, to tutaj:
http://dzikabanda.pl/teksty/felietony/pijac-ksiazki-czytajac-piwa-s01e03/
Przeczytałem jednym tchem. Naprawdę fajna przygoda.
Mamy tu okrutną zbrodnię na nastolatce w Grodzisku Wlkp i dwóch milicyjnych wysłanników z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu, aby ją zbadali. Wywiązuje się z tego większa afera niż mogłoby się na początku zdawać.
Ryszard Ćwirlej umiejętnie łączy grozę sytuacji związanej z morderstwem, kryminalną intrygę, sensacyjne akcje i...
2017-09-06
To najlepsza książka Marka Krajewskiego jaką czytałem. Co prawda nie czytałem wszystkich, ale wszystkie chronologicznie napisane przed tą – owszem. O poprzedniej – „Rzekach Hadesu” - również tak mówiłem. Tak więc, aby tak dalej. Od razu również powiem, że wolę Popielskiego od Mocka; jakoś jest mi bliższy.
Ta książka zagrała we mnie pełną gamą. Wszystko mi pasowało.
Rzecz dzieje się we Wrocławiu w roku 1946. Edward Popielski dostaje poufne zlecenie od profesorów tajnego antystalinowskiego liceum, aby wykrył, który z uczniów jest ubeckim szpiegiem. I to jest pretekst do niesamowitej historii.
Autor się nie patyczkuje. Nie ma taryfy ulgowej dla nikogo. Prawdziwa otchłań mroku; gwałty rosyjskich dezerterów na licealistkach, morderstwa, tortury i ogólnie przerażająca powojenna demoralizacja młodych (również opisywana w „Złym” Tyrmanda).
Pisarstwo Krajewskiego jest perfekcyjne. To prawdziwy profesor słowa. Ma swój styl i smak. Są odrażające opisy deprawacji, ale też wzruszające relacje Popielskiego ze swoją kuzynką Lodzią. Wspaniale opisane są te, i nie tylko te dwie, postacie. Każda jest z krwi i kości.
Wejście w świat Krajewskiego to wejście w prawdziwie męski świat. Popielski jest czułym brutalem, który w obronie swoich bliskich posunie się do wszystkiego. Ma swój honor, który nie pozwala mu ulgowo traktować powierzonego mu zadania. Nie jest obojętny na otaczający go świat. Uwielbia dobre jedzenie i eleganckie ubranie. Jest doktorem humanistą, ale matematyka to jego miłość. Jego postać to zaprzeczenie dzisiejszej tezy, według której „humanista to ten, który nie lubi matematyki”. Nie stroni od alkoholu. Potrafi się stoczyć na dno rynsztoka, ale i zatryumfować swoją przebiegłością. Uwielbiam gościa. Kwintesencja męskości. Każde jego śledztwo to, oprócz kryminalnej historii, ciągły snop iskier, które można podziwiać i wyławiać spośród nich coraz to błyskotliwsze.
Czasami książki Krajewskiego mnie nużyły, kiedy pisarz zagonił się w mało efektowne działania swoich bohaterów i w ślepe zaułki śledztwa. Tutaj tak nie było. Od pierwszej strony wszystko mnie ciekawiło; co dalej będzie, jak to zostanie napisane, a przede wszystkim czym mnie Autor zaskoczy, bo zwroty akcji i nieoszczędzanie bohaterów żarzyły moje zwoje mózgowe bezustannie.
https://bookbeergeek.wordpress.com/2017/09/06/marek-krajewski-w-otchlani-mroku/
To najlepsza książka Marka Krajewskiego jaką czytałem. Co prawda nie czytałem wszystkich, ale wszystkie chronologicznie napisane przed tą – owszem. O poprzedniej – „Rzekach Hadesu” - również tak mówiłem. Tak więc, aby tak dalej. Od razu również powiem, że wolę Popielskiego od Mocka; jakoś jest mi bliższy.
Ta książka zagrała we mnie pełną gamą. Wszystko mi pasowało.
Rzecz...
2017-01-02
Uwaga spojler:
Julia ma 14 lat, Romeo niewiele więcej. Ich rodziny są skłócone. Poznają się w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek w południe potajemnie biorą ślub u wielce szanowanego w Weronie Ojca Laurentego. Tego samego dnia Romeo zabija w walce ulicznej kuzyna Julii - Tybalta. We wtorek Romeo jest wygnany z miasta, a Julii szykują nowego małżonka - Parysa. W środę Julia pozoruje swoją śmierć, aby po złożeniu w grobowcu obudzić się tam i uciec razem z Romeem w siną dal. Jednak nieszczęsny zbieg okoliczności sprawia, iż Romeo w czwartek myśli, ze Julia naprawdę jest dead i odnalazłszy ją w grobie dołącza do niej w domniemane zaświaty zażywając truciznę. (Wcześniej jednak przed tym grobem zabija Parysa, który swej niedoszłej małżonce składał kwiaty przy grobie). Julia jednak się budzi i zastaję Romea martwego. Zrozpaczona spija truciznę z ust jego, aby również się pogrążyć w martwocie, jednak mało jej, więc wraża sobie w siebie sztylet. W obliczu takiej masakry powaśnione rodziny godzą się i sobie waśnie swe przebaczają.
Wszystko tu jest: sensacja, thriller, horror, romans, poezja, komedia, płaszcz i szpada. Akcja gna na łeb na szyję, trup ścieli się gęsto, porywy uczuć takie, że wypieki tryskają.
Autentycznie mi się podobało.
Uwaga spojler:
Julia ma 14 lat, Romeo niewiele więcej. Ich rodziny są skłócone. Poznają się w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek w południe potajemnie biorą ślub u wielce szanowanego w Weronie Ojca Laurentego. Tego samego dnia Romeo zabija w walce ulicznej kuzyna Julii - Tybalta. We wtorek Romeo jest wygnany z miasta, a Julii szykują nowego małżonka - Parysa. W środę...
2016-07-04
Zupełnie nieprawdopodobna historia. Ale sprawnie i z polotem napisana. Dla czytelników w wieku 15-25 lat. Może oni wybaczą autorce wszystkie uproszczenia. Ja wybaczyłem tylko niektóre. Za stary już jestem.
Zupełnie nieprawdopodobna historia. Ale sprawnie i z polotem napisana. Dla czytelników w wieku 15-25 lat. Może oni wybaczą autorce wszystkie uproszczenia. Ja wybaczyłem tylko niektóre. Za stary już jestem.
Pokaż mimo to2016-01-20
Moja ocena jest tylko i wyłącznie w kontekście „Trylogii zła”. Książka sama w sobie jest ciekawa, ale ja po przeczytaniu Trylogii jestem lekko rozczarowany. Co nie oznacza, że ksiązka jest słaba. Bo nie jest. Jest całkiem niezła. Ale porównując do Trylogii, to nie to. Trylogia była lepsza. Ale jak by ją odseparować i oceniając osobno, to nawet może być. To tylko w świetle Trylogii mniej błyszczy. Mówiłem już?
Moja ocena jest tylko i wyłącznie w kontekście „Trylogii zła”. Książka sama w sobie jest ciekawa, ale ja po przeczytaniu Trylogii jestem lekko rozczarowany. Co nie oznacza, że ksiązka jest słaba. Bo nie jest. Jest całkiem niezła. Ale porównując do Trylogii, to nie to. Trylogia była lepsza. Ale jak by ją odseparować i oceniając osobno, to nawet może być. To tylko w świetle...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-30
Trudno cokolwiek napisać. Oceną tej książki jest ocena życia Władysława Bartoszewskiego. Nie można inaczej podejść. Wydaje mi się, że im mniej słów tym lepiej. Można wchodzić w polemiki z ludźmi, którzy uważają Bartoszewskiego za jakiegoś wroga, udowadniać coś na siłę, ale po co? Nie chce mi się. Trudno cokolwiek napisać. Fakty są faktami, tylko trzeba się zainteresować, aby je poznać.
Trudno cokolwiek napisać. Oceną tej książki jest ocena życia Władysława Bartoszewskiego. Nie można inaczej podejść. Wydaje mi się, że im mniej słów tym lepiej. Można wchodzić w polemiki z ludźmi, którzy uważają Bartoszewskiego za jakiegoś wroga, udowadniać coś na siłę, ale po co? Nie chce mi się. Trudno cokolwiek napisać. Fakty są faktami, tylko trzeba się zainteresować,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-29
Coś niewyobrażalnego. W obozach Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1945 zginęło około miliona Żydów, do 75 tysięcy Polaków, 21 tysięcy Romów, 15 tysięcy jeńców radzieckich i 15 tysięcy ludzi innych narodowości.
Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu zaczął działać w czerwcu 1940 r. Władysław Bartoszewski trafił do obozu Auschwitz we wrześniu 1940, w wyniku łapanki w Warszawie, jako 18 letni chłopak. Został z niego zwolniony w kwietniu 1941 r. Był w tym samym czasie co Pilecki. Kiedy tam przebywał, w obozie byli sami Polacy. Dopiero w 1942 r. zaczęła działać fabryka śmierci dla Żydów – Birkenau. Całkiem inaczej wyglądał obóz na początku swojej „działalności”. To była kaźń dla Polaków. Nie tatuowano wtedy jeszcze numerów obozowych, a wyniszczenie polegało na biciu, karach wyniszczających , głodzie, niewyobrażalnie ciężkiej pracy i śmierci z byle powodu. Lecz co nieoczywiste w tym wszystkim, to fakt, że można było być zwolnionym z tego piekła. W sumie zwolniono około 300 osób. Wydaje się niektórym to podejrzane, i niektórzy mają w dzisiejszych czasach za złe Bartoszewskiemu, że z obozu został zwolniony, ale tak było i nikt się wówczas temu nie dziwił.
Ciekawie opowiada Bartoszewski, mądrze. Mądrze mówi o Pileckim. Na przykład to, że jego bohaterstwo było tym większe, że on, dając się specjalnie złapać w łapance, absolutnie nie wiedział, że pojedzie do Oświęcimia. Nie wiedział, bo nikt nie wiedział co się dzieje z ludźmi złapanymi w łapance. A może ich wywiozą za miasto i rozstrzelają? Pilecki dał się złapać, nie wiedząc, czy zostanie wywieziony do obozu, czy może wywieziony na rozstrzelanie. Teraz ludzie bzdury wygadują, że Bartoszewski był przeciwny nadaniu Pileckiemu pośmiertnie Orderu Orła Białego. Bo co? Bo go nie lubił? Bo był zazdrosny? Wyraził jedynie wątpliwość, związaną z precedensem nadawania tego Orderu osobom nieżyjącym, jako coś, co może być ewentualnym źródłem nadużyć w przyszłości. Tyle. Ludzie potrafią przekręcić wszystko, wszystko sobie dopowiedzieć i wyciągnąć kuriozalne wnioski.
Książkę uzupełnia antologia opowiadań i wspomnień pisanych w czasach wojny. Potwierdzają one wspomnienia Bartoszewskiego. I są wstrząsające w swojej wymowie.
Ocena książki jest za siłę wyrazu, przekaz i mądrość.
Coś niewyobrażalnego. W obozach Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1945 zginęło około miliona Żydów, do 75 tysięcy Polaków, 21 tysięcy Romów, 15 tysięcy jeńców radzieckich i 15 tysięcy ludzi innych narodowości.
Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu zaczął działać w czerwcu 1940 r. Władysław Bartoszewski trafił do obozu Auschwitz we wrześniu 1940, w wyniku łapanki w Warszawie,...
2015-01-31
Książka przedstawia losy rodziny Ludwika, od momentu jego narodzin, aż po zdaną przez niego małą maturę w 1947 roku. Na podstawie losów jednej rodziny autor opisuje beztroskie lata trzydzieste we Lwowie, wojenną zawieruchę i czas powojennych stalinowskich prześladowań.
Pierwsza połowa książki nie porywa. Opowieść snuje się bez wyraźnego wątku, od przypadku do przypadku. Dopiero od połowy nabiera tempa. Nie mogłem się od niej oderwać.
Co mi się najbardziej podobało? Że nic nie jest czarno białe; nie ma dobrych i złych. Są ludzie. Każdy dostaje za swoje.
Polecam. Czyta się przyjemnie, można się zadumać, wzruszyć i pośmiać.
Książka przedstawia losy rodziny Ludwika, od momentu jego narodzin, aż po zdaną przez niego małą maturę w 1947 roku. Na podstawie losów jednej rodziny autor opisuje beztroskie lata trzydzieste we Lwowie, wojenną zawieruchę i czas powojennych stalinowskich prześladowań.
Pierwsza połowa książki nie porywa. Opowieść snuje się bez wyraźnego wątku, od przypadku do przypadku....
2014-12-20
Książka przedstawia trzy ostatnie lata Tischnera. Od momentu jak dowiedział się, że ma raka krtani, aż do jego śmierci. Ale autor nie skupia się na opowieści o losach Tischnera w tym czasie. Szczególny nacisk kładzie na to, jaki wpływ te lata choroby miały na księdza i jego filozofię. Cóż, ta książka nie jest łatwa. Tomasz Ponikło potrafi długimi opisami snuć rozważania jak kształtowało się postrzeganie przez Tischnera śmierci, miłosierdzia, miłości. Każde znaczące jego wypowiedziane zdanie analizuje, zestawia z innymi, cytuje. Czyta się te książkę jak rozprawę doktorską. Przyznam się, że w pewnych miejscach odpadałem, bo nie nadążałem ani za autorem, ani za głównym bohaterem. Bynajmniej nie z ich powodu, ale rozważania filozoficzne na tym etapie, który miejscami oni osiągają, są dla mnie za zbyt wysokie… Mimo wszystko coś do mnie dotarło, bo książka, jakkolwiek ciężka i miejscami nużąca, daje obraz potężnej mądrości Tischnera. Podziwiam tego człowieka.
Książka przedstawia trzy ostatnie lata Tischnera. Od momentu jak dowiedział się, że ma raka krtani, aż do jego śmierci. Ale autor nie skupia się na opowieści o losach Tischnera w tym czasie. Szczególny nacisk kładzie na to, jaki wpływ te lata choroby miały na księdza i jego filozofię. Cóż, ta książka nie jest łatwa. Tomasz Ponikło potrafi długimi opisami snuć rozważania jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-13
Odkąd przeczytałem wywiad z Michałem Hellerem w jakimś czasopiśmie, bardzo zainteresowałem się jego osobą. Akurat tak się złożyło, że będąc na Targach Ksiązki w Krakowie w 2013 r. miałem okazję kupić książkę tegoż Autora i uzyskać od niego dedykację. Książka, którą kupiłem to „Filozofia przypadku”. Przystąpiłem do czytania bardzo podekscytowany, ale im bardziej brnąłem w książkę, to mina mi rzedła. Michał Heller, zanim rozpoczął zasadnicza część książki, która miałaby coś wspólnego z jej tytułem, wdał się w przedstawianie historii rachunku prawdopodobieństwa i wyjaśnianie meandrów myśli matematycznej w tym temacie. Koszmar. Statystyka matematyczna nigdy nie była moją mocną stroną i czytanie o niej w języku naukowym i specjalistycznym wywoływało u mnie dreszcze. Tak jak lubiłem zawsze matmę, tak statystyka była dla mnie czymś strasznym. Matematyka kojarzyła mi się z czymś konkretnym, a statystyka z czymś abstrakcyjnym.
Tak więc z pierwszej połowy książki zrozumiałem może 10%. Natomiast momenty w których ukazywały się jakieś wzory w postaci chińskich znaczków w ogóle nie czytałem i omijałem dużym łukiem. Autor uzasadniał te wywody koniecznym wprowadzeniem do dalszych rozważań. Pozostało mi wierzyć mu na słowo.
Dopiero od połowy zaczęło się prawdziwe czytanie. I wsiąkłem na całego. Chylę czoła przed Autorem, bo ukazał mi coś o czym, może nie tyle, że nie miałem pojęcia, ale czego sobie do końca nie uświadamiałem. Otworzył mi oczy na zagadnienia filozoficzno – religijne w aspekcie ewolucji świata (wszechświata) i miejscem w tej ewolucji Boga, w powiązaniu z matematyką, fizyką i biologią, generalnie prawami naukowymi rządzącymi tym światem. A podłożem do takowych rozważań był przypadek i roztrząsanie, czy jest on wyłomem w racjonalności, czy raczej czymś, co tę racjonalność znamionuje. Niezwykle, niezwykle ciekawa książka. Czasami aż ciary po plecach przechodzą.
Odkąd przeczytałem wywiad z Michałem Hellerem w jakimś czasopiśmie, bardzo zainteresowałem się jego osobą. Akurat tak się złożyło, że będąc na Targach Ksiązki w Krakowie w 2013 r. miałem okazję kupić książkę tegoż Autora i uzyskać od niego dedykację. Książka, którą kupiłem to „Filozofia przypadku”. Przystąpiłem do czytania bardzo podekscytowany, ale im bardziej brnąłem w...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-15
To jest książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wspomnienia z pierwszej ręki kobiet, które przeżyły piekło na ziemi. To, co się działo wtedy w czasie wojny i po wojnie w czasach stalinizmu, to jest dla mnie kosmos. Absolutnie nie mieści mi się w głowie. Trudno cokolwiek powiedzieć. Powiem tylko, że znamienna jest jedna rzecz łącząca niemal wszystkie bohaterki: niezwykła siła połączona z pokorą i skromnością, które wynikają z przyzwoitości. Tej przyzwoitości, o której dużo było u Edelmana i Bartoszewskiego. Mimo, iż tyle zła doświadczyły od Niemców, Sowietów, czy Polaków, one widziały zawsze w każdym człowieka. W każdym. Wszystkie bohaterki miały styczność z „dobrymi” Niemcami i Sowietami. I w żadnej nie została nienawiść do tych „złych”. Opowiadają o wszystkim, pamiętają, ku przestrodze, ale nie nienawidzą. Nie wiem czy bym tak potrafił.
Oczywiście trudno książkę oceniać pod kątem literackim. Dlatego ocena jest wypadkową moich emocji.
To jest książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wspomnienia z pierwszej ręki kobiet, które przeżyły piekło na ziemi. To, co się działo wtedy w czasie wojny i po wojnie w czasach stalinizmu, to jest dla mnie kosmos. Absolutnie nie mieści mi się w głowie. Trudno cokolwiek powiedzieć. Powiem tylko, że znamienna jest jedna rzecz łącząca niemal wszystkie bohaterki:...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-22
Rewelacyjna książka. To jest to, czego oczekuję od skandynawskiego kryminału. Zostałem pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, że Autorka ma tak świetne pióro. Sposób narracji, opisy, suspens i zwroty akcji dotarły do mnie gładko, owładnęły i potem byłem już jak marionetka.
Jak na razie, wybierając między Karin Fossum, Camillą Lackberg i Asą Larsson, w moim prywatnym rankingu skandynawskich pisarek kryminałów, tę ostatnią panią stawiam na najwyższym stopniu podium.
Rewelacyjna książka. To jest to, czego oczekuję od skandynawskiego kryminału. Zostałem pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, że Autorka ma tak świetne pióro. Sposób narracji, opisy, suspens i zwroty akcji dotarły do mnie gładko, owładnęły i potem byłem już jak marionetka.
Jak na razie, wybierając między Karin Fossum, Camillą Lackberg i Asą Larsson, w moim prywatnym...
2014-07-19
Wolę Miłoszewskiego jako pisarza kryminałów, jednak ta książka, jako przerywnik w kryminałach, jest całkiem dobra. Jak to w typowej szpiegowskiej sensacji dużo się dzieje, jest parę fajnych zwrotów akcji, ciekawa zagadka, ale też wkrada się trochę uproszczeń: pewne rzeczy musimy sobie dopowiedzieć, na niektóre uwierzyć na słowo. Jednak język i styl Autora jest tej książki atutem największym. Bardzo mi pasuje i odpowiada styl Miłoszewskiego. Gdybym umiał pisać, to sam bym tak pisał. Jego poczucie humoru jest moim poczuciem humoru.
Kolejnym dużym plusem to wymyślona intryga. Wcale nie jest prosta; trzeba czasami zmarszczyć mózgownicę; nie wszystko na tacy dostajemy. Podobało mi się. Brawa.
Wolę Miłoszewskiego jako pisarza kryminałów, jednak ta książka, jako przerywnik w kryminałach, jest całkiem dobra. Jak to w typowej szpiegowskiej sensacji dużo się dzieje, jest parę fajnych zwrotów akcji, ciekawa zagadka, ale też wkrada się trochę uproszczeń: pewne rzeczy musimy sobie dopowiedzieć, na niektóre uwierzyć na słowo. Jednak język i styl Autora jest tej książki...
więcej mniej Pokaż mimo to
To nie jest dobra książka. Nie ma tu akcji, nie ma tu śledztwa, intryga jaka jest dzieje się poza głównym bohaterem - inspektorem Johnem Carlylem. On nie ma na nic wpływu. Poza tym dużo jest momentów niezrozumiałych i niewiarygodnych, na siłę sklejających opowieść. No i tak samo jak w pierwszej książce z cyklu, tak i tutaj inspektor Carlyle mnie denerwował swoją nieudolnością. W poprzedniej części dowiedziałem się, że nigdy nie miał broni w ręku, a tutaj że nie umie jeździć samochodem. Nieźle jak na policjanta. Dowiedziałem się również, że jest zadeklarowanym ateistą, co nie przeszkadza mu krzyczeć w chwilach zdumienia „Chryste Panie wszechmogący!” Ogólnie straszna kiszka, jak dla mnie. Moja przygoda z inspektorem Carlylem zakończona definitywnie.
To nie jest dobra książka. Nie ma tu akcji, nie ma tu śledztwa, intryga jaka jest dzieje się poza głównym bohaterem - inspektorem Johnem Carlylem. On nie ma na nic wpływu. Poza tym dużo jest momentów niezrozumiałych i niewiarygodnych, na siłę sklejających opowieść. No i tak samo jak w pierwszej książce z cyklu, tak i tutaj inspektor Carlyle mnie denerwował swoją...
więcej Pokaż mimo to