-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2023-12-26
2024-01-02
2024-02-19
Szczepan Twardoch kolejny raz mnie nie zawodzi. Jego "Chołod" to rewelacja. Kawał wspaniałej literatury. Jestem urzeczony. A jestem tym bardziej, bo przeczytałem książkę sluchając audiobooka. A to z kolei dodatkowa wspaniala robota. Książkę czyta Bartłomiej Topa i robi to po mistrzowsku. Gościnnie udziela się nawet autor i robi to nad wyraz dobrze, jak zawodowy lektor.
Świetna książka, super przygoda. Przygoda taka po Twardochowemu, czyli bardzo mocno, smutno, niezgodnie z oczekiwaniami.
Szczepan Twardoch kolejny raz mnie nie zawodzi. Jego "Chołod" to rewelacja. Kawał wspaniałej literatury. Jestem urzeczony. A jestem tym bardziej, bo przeczytałem książkę sluchając audiobooka. A to z kolei dodatkowa wspaniala robota. Książkę czyta Bartłomiej Topa i robi to po mistrzowsku. Gościnnie udziela się nawet autor i robi to nad wyraz dobrze, jak zawodowy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11
2023-09
Ależ książka! Neo noir w mistrzowskim wydaniu. (Jedyny minus to opisy snów, ktorych nigdy w książkach niefantastycznych nie zrozumiem, po cholerę one? Na szczęscie były tylko dwa.)
Jakuba Żulczyka czytałem do tej pory tylko "Wzgórze Psów" i mi się bardzo podobało, ale "Ślepnąc od świateł" jest chyba jeszcze lepsze. Bardziej skondensowane, bardziej klaustrofobiczne. Rewelacyjna książka; brudna, dziejąca się w odpychającym otoczeniu, z bohaterem socjopatą. No rewelka. Za samo wykreowanie drugoplanowego bohatera Daria, Żulczyk powinien dostać Nobla. A za interpretację lektorską Krzysztof Skonieczny - Oscara. Przeczytał tę książkę po mistrzowsku.
To było ponad 15 godzin niesamowitych wrażeń.
Ależ książka! Neo noir w mistrzowskim wydaniu. (Jedyny minus to opisy snów, ktorych nigdy w książkach niefantastycznych nie zrozumiem, po cholerę one? Na szczęscie były tylko dwa.)
Jakuba Żulczyka czytałem do tej pory tylko "Wzgórze Psów" i mi się bardzo podobało, ale "Ślepnąc od świateł" jest chyba jeszcze lepsze. Bardziej skondensowane, bardziej klaustrofobiczne....
2023-10
2023-09
2023-09
2023-08
Narodowe Siły Zbrojne były okrutnie zgnębione przez komunę, czego pokłosie zbiera się do dziś, bo przyklejona do nich łatka polskich faszystów i antysemitów nie chce się teraz łatwo zedrzeć. "Legion" rzuca na sprawę szerokie światło, oparty jest na faktach i stosu historycznych książek, które autorka przeczytała, zanim zmierzyła się z tematem. Pod tym kątem książka jest ważna.Ale fatalnie napisana!
Słuchałem jej w formie audiobooka i momentami dostawałem skrętu kiszek z zażenowania. To nie jest lektura do dorosłych. Napisana jest stylem jak dla młodzieży. Mnie ten styl razi, ponieważ czuje się jak półgłówek, któremu autorka łopatą po głowie tłumaczy rzeczy, które wystarczy naświetlić. W sensie, że nie ma tu niedomówień, domyśleń, sugestii, a każdy opowiedziany dowcip musi być wytłumaczony, aby na pewno odbiorca go załapał. Koszmar. Dialogi okropne, napuszone, zero naturalności, jak bym oglądał kiepski propagandowy film.
Narodowe Siły Zbrojne były okrutnie zgnębione przez komunę, czego pokłosie zbiera się do dziś, bo przyklejona do nich łatka polskich faszystów i antysemitów nie chce się teraz łatwo zedrzeć. "Legion" rzuca na sprawę szerokie światło, oparty jest na faktach i stosu historycznych książek, które autorka przeczytała, zanim zmierzyła się z tematem. Pod tym kątem książka jest...
więcej mniej Pokaż mimo toTrochę od sasa do lasa, ale książka dająca wiele tematów do przemyśleń. Generalnie myśl przewodnia w obliczu ogromu zjawisk natury jest typu "wiem, że nic nie wiem", jednak to czego się dowiedzieliśmy jako homo sapiens fascynuje, przeraża i otwiera oczy jednocześnie. Tylko teraz żeby jakoś dotrzeć z tym do tych homo politykus i dyrektorus.
Trochę od sasa do lasa, ale książka dająca wiele tematów do przemyśleń. Generalnie myśl przewodnia w obliczu ogromu zjawisk natury jest typu "wiem, że nic nie wiem", jednak to czego się dowiedzieliśmy jako homo sapiens fascynuje, przeraża i otwiera oczy jednocześnie. Tylko teraz żeby jakoś dotrzeć z tym do tych homo politykus i dyrektorus.
Pokaż mimo to2018-09-03
To nieco ponad 3 godziny słuchania głosu niezrównanego Marcina Popczyńskiego w produkcji Audioteki. Czyli króciutka książeczka na jeden wieczór. Króciutka, ale ile w niej treści.
Przed lekturą nie za wiele wiedziałem o tej książce. Wiedziałem jedynie, że Marcin Wicha dostał za nią nagrodę Nike 2018. Autora najbardziej znałem jako pisarza dla dzieci, ponieważ moja kiedyś dziesięcioletnia córka zaczytywała się w jego „Klara. Proszę tego nie czytać” i „Klara. Słowo na „Szy”” (w profilu autora jest jego zdjęcie zrobione przeze mnie podczas podpisywanie „Klary” mojej córce). Potem był mi znany jako rysownik, a na końcu kojarzyłem jego osobę z nieprzeczytanej przeze mnie książki „Jak przestałem kochać design”.
„Rzeczy…” to jest taka kropla wyciszenia i zadumy w morzu zgiełku. To, jak Marcin Wicha przedstawił swoje refleksje wokół śmierci swojej mamy i jak oddał swój nastrój i przemyślenia w tej książce bardzo mnie ujęło. Niby nic tam nie ma; skrawki opowieści i wspomnień, urywki zdarzeń, strzępki rozmów, refleksie i spostrzeżenia wczesnych sytuacji, które nagle teraz nabierają prawdziwego znaczenia – wydawałoby się prawdziwy groch z kapustą – ale robi się z tego piękny obrazek uczuć . A punktem wyjścia są rzeczy pozostawione przez mamę autora, zwłaszcza książki.
No pięknie to wyszło.
Dzika Banda wessała więcej słów.
http://dzikabanda.pl/teksty/felietony/pijac-ksiazki-czytajac-piwa-s02e20/
To nieco ponad 3 godziny słuchania głosu niezrównanego Marcina Popczyńskiego w produkcji Audioteki. Czyli króciutka książeczka na jeden wieczór. Króciutka, ale ile w niej treści.
Przed lekturą nie za wiele wiedziałem o tej książce. Wiedziałem jedynie, że Marcin Wicha dostał za nią nagrodę Nike 2018. Autora najbardziej znałem jako pisarza dla dzieci, ponieważ moja kiedyś...
2021-07-19
Z dłuższymi przerwami w czytaniu, a raczej w słuchaniu, ale jakiś czas temu skończyłem superprodukcję audio (w formie serialu) "Skowyt" autorstwa Jakuba Ćwieka i Wojciecha Chmielarza.
Ta książka to horror zrobiony w formie audiobooka, ale z podziałem na role, z lektorem i wszelkimi odgłosami w tle. Jak na razie chyba brak formy papierowej. Póki co to produkt na wyłączność Audioteki i chyba tylko tam można tę książkę przesłuchać.
Ciekawi mnie, czy już dożyliśmy tych czasów, kiedy słowo książka nabrała większego pojęcia niż dotychczas. Wszak powieść, ani inny dowolny utwór literacki, nie musi być napisany na papierze, ani wydrukowany na papierze, w ogóle nie musi być wydrukowany, żeby funkcjonował w oficjalnym publicznym obiegu.
"Skowyt" wywarł na mnie wielkie wrażenie. Po pierwsze: realizacja jest mistrzowska. Wszyscy aktorzy, starsi i ci młodzi, wprost rewelacyjni (może jedynie drugoplanowa postać Janka lekko odstaje, jako zbyt drewniana). Opowieść dzięki nim wchodziła jak złoto. Realizacja, reżyseria, odgłosy wspaniałe. Historia podana została z głębią i przestrzenią. Wszystko to zagrało idealnie Jestem naprawdę pod wrażeniem.
Po drugie: sama opowieść. Ryzykowne są takie zabiegi, jak wspólne pisanie powieści przez dwóch dotychczas osobno piszących autorów. Często to się nie sprawdza. Tutaj stało się inaczej. Nic mi nie zgrzytało (wspaniałe, luźne, płynne dialogi!), nic nie było upchane kolanem, ani nie było plastikowych tanich wkładek i uszczelek. Opowieść prężyła się przede mną, a ja urzeczony nie mogłem odwrócić oczu. Cieszyłem się na każdą myśl o dłuższej podróży samochodem (tylko tam tego słuchałem). Przygoda i dreszczyk w czystej formie. Zero taniości, ani też przyciężkich tłustych egzystencjalnych kluchów. Sam mięsień, samo ścięgno opowieści.
Piszę to, jakby to było arcydzieło. Wcale nie jest. To po prostu zajebiście napisana książka. Uwielbiam takie, bo cholernie trudno podobną napisać. Arcydzieła piszą się same, a tutaj jest wszystko przemyślane od początku do końca, a jednocześnie jest przestrzeń, gdzie hula improwizacja i korytarze z pytaniem gdzie nas to doprowadzi.
Wystarczy. Jedno jest pewne, miałem super frajdę ze słuchania, ani chwili nie czułem jakiegoś fałszywego tonu.
Z dłuższymi przerwami w czytaniu, a raczej w słuchaniu, ale jakiś czas temu skończyłem superprodukcję audio (w formie serialu) "Skowyt" autorstwa Jakuba Ćwieka i Wojciecha Chmielarza.
Ta książka to horror zrobiony w formie audiobooka, ale z podziałem na role, z lektorem i wszelkimi odgłosami w tle. Jak na razie chyba brak formy papierowej. Póki co to produkt na wyłączność...
2019
"To nie jest zwykły audiobook. To słuchowisko z 79 aktorami, muzyką i efektami. Reżyserem słuchowisko jest Janusz Kukuła, który dla wydawnictw SuperNOWA i Fonopolis realizował Trylogię Husycką ("Narrentum", "Boży bojownicy", "Lux perpetua") i opowiadania wiedźmińskie."
Tak pisze o wersji słuchanej Sagi o Wiedźminie audioteka.pl. I prawdą to jest.
Wiedźmina słuchałem przez wakacje i na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do przyjęcia i do przełknięcia.
Przesłuchałem 12 opowiadań składających się na dwie pierwsze książki o Geralcie z Rivii "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia".
Audiobooka o Wiedźminie, odkąd upadło Fonopolis, udostępniają Audioteka i Storytel. Storytel jednak ma w swojej ofercie tylko opowiadania i ostatnią powieść z cyklu "Sezon burz". Audioteka oprócz tego ma jeszcze w ofercie powieści "Krew elfów" i "Czas pogardy". To i tak nie wszystko, bo Fonopolis nagrało jeszcze "Chrzest ognia", którego póki co w ofercie nie ma. A to ponadto i tak nie całość sagi, bo do nagrania została "Wieża Jaskółki" i "Pani Jeziora". Ciekawe, czy kiedykolwiek zostaną nagrane.
W każdym razie Audioteka trochę różni się pod względem płatności od Storytel. W Storytel płaci się miesięczny abonament i można słuchać bez ograniczeń. Natomiast w Audiotece w ramach co miesięcznych płatności dostaje się co miesiąc dowolnego audiobooka, ale tylko jednego, za kolejne trzeba normalnie płacić. Zatem bardziej opłacało mi się słuchać w Storytel, bo wszystkie 12 opowiadań przesłuchałem w dwa miesiące, podczas kiedy w Audiotece za każde jedno opowiadanko musiałbym płacić 12.90 zł.
Poza tym Audioteka dzieli powieści z Wiedźminem na dwa tomy, za które trzeba płacić jak za osobne książki. No ale ma jak widać wyłączność (oprócz "Sezonu burz"), więc może w ten sposób zaryzykować.
Ale cóż, ja kupię i będę dalej słuchał, bo warto. Warto, jak jasna zaraza. Słuchowisko jest na absolutnie najwyższym, mistrzowskim poziomie. Między innymi z Krzysztofem Gosztyłą jako narratorem i Krzysztofem Banaszykiem w rolii wiedźmina. Sama w sobie genialna historia Geralta z Rivii podana w tak kapitalnej formie robi niezłe zamieszanie we łbie. Ciężko się oderwać, ciężko wyjść z tamtego świata. Polecam z czystym sumieniem, bo to najwyższy wymiar przygody, często przekraczający tę niekiedy trywialnie brzmiącą kategorię.
"To nie jest zwykły audiobook. To słuchowisko z 79 aktorami, muzyką i efektami. Reżyserem słuchowisko jest Janusz Kukuła, który dla wydawnictw SuperNOWA i Fonopolis realizował Trylogię Husycką ("Narrentum", "Boży bojownicy", "Lux perpetua") i opowiadania wiedźmińskie."
Tak pisze o wersji słuchanej Sagi o Wiedźminie audioteka.pl. I prawdą to jest.
Wiedźmina słuchałem przez...
2019
"To nie jest zwykły audiobook. To słuchowisko z 79 aktorami, muzyką i efektami. Reżyserem słuchowisko jest Janusz Kukuła, który dla wydawnictw SuperNOWA i Fonopolis realizował Trylogię Husycką ("Narrentum", "Boży bojownicy", "Lux perpetua") i opowiadania wiedźmińskie."
Tak pisze o wersji słuchanej Sagi o Wiedźminie audioteka.pl. I prawdą to jest.
Wiedźmina słuchałem przez wakacje i na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do przyjęcia i do przełknięcia.
Przesłuchałem 12 opowiadań składających się na dwie pierwsze książki o Geralcie z Rivii "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia".
Audiobooka o Wiedźminie, odkąd upadło Fonopolis, udostępniają Audioteka i Storytel. Storytel jednak ma w swojej ofercie tylko opowiadania i ostatnią powieść z cyklu "Sezon burz". Audioteka oprócz tego ma jeszcze w ofercie powieści "Krew elfów" i "Czas pogardy". To i tak nie wszystko, bo Fonopolis nagrało jeszcze "Chrzest ognia", którego póki co w ofercie nie ma. A to ponadto i tak nie całość sagi, bo do nagrania została "Wieża Jaskółki" i "Pani Jeziora". Ciekawe, czy kiedykolwiek zostaną nagrane.
W każdym razie Audioteka trochę różni się pod względem płatności od Storytel. W Storytel płaci się miesięczny abonament i można słuchać bez ograniczeń. Natomiast w Audiotece w ramach co miesięcznych płatności dostaje się co miesiąc dowolnego audiobooka, ale tylko jednego, za kolejne trzeba normalnie płacić. Zatem bardziej opłacało mi się słuchać w Storytel, bo wszystkie 12 opowiadań przesłuchałem w dwa miesiące, podczas kiedy w Audiotece za każde jedno opowiadanko musiałbym płacić 12.90 zł.
Poza tym Audioteka dzieli powieści z Wiedźminem na dwa tomy, za które trzeba płacić jak za osobne książki. No ale ma jak widać wyłączność (oprócz "Sezonu burz"), więc może w ten sposób zaryzykować.
Ale cóż, ja kupię i będę dalej słuchał, bo warto. Warto, jak jasna zaraza. Słuchowisko jest na absolutnie najwyższym, mistrzowskim poziomie. Między innymi z Krzysztofem Gosztyłą jako narratorem i Krzysztofem Banaszykiem w rolii wiedźmina. Sama w sobie genialna historia Geralta z Rivii podana w tak kapitalnej formie robi niezłe zamieszanie we łbie. Ciężko się oderwać, ciężko wyjść z tamtego świata. Polecam z czystym sumieniem, bo to najwyższy wymiar przygody, często przekraczający tę niekiedy trywialnie brzmiącą kategorię.
"To nie jest zwykły audiobook. To słuchowisko z 79 aktorami, muzyką i efektami. Reżyserem słuchowisko jest Janusz Kukuła, który dla wydawnictw SuperNOWA i Fonopolis realizował Trylogię Husycką ("Narrentum", "Boży bojownicy", "Lux perpetua") i opowiadania wiedźmińskie."
Tak pisze o wersji słuchanej Sagi o Wiedźminie audioteka.pl. I prawdą to jest.
Wiedźmina słuchałem przez...
2019-11
Na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do przyjęcia i do przełknięcia.
Słuchowisko jest na absolutnie najwyższym, mistrzowskim poziomie. Między innymi z Krzysztofem Gosztyłą jako narratorem i Krzysztofem Banaszykiem w rolii wiedźmina. Sama w sobie genialna historia Geralta z Rivii podana w tak kapitalnej formie robi niezłe zamieszanie we łbie. Ciężko się oderwać, ciężko wyjść z tamtego świata. Polecam z czystym sumieniem, bo to najwyższy wymiar przygody, często przekraczający tę niekiedy trywialnie brzmiącą kategorię.
Na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do...
2019-09
Na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do przyjęcia i do przełknięcia.
Słuchowisko jest na absolutnie najwyższym, mistrzowskim poziomie. Między innymi z Krzysztofem Gosztyłą jako narratorem i Krzysztofem Banaszykiem w rolii wiedźmina. Sama w sobie genialna historia Geralta z Rivii podana w tak kapitalnej formie robi niezłe zamieszanie we łbie. Ciężko się oderwać, ciężko wyjść z tamtego świata. Polecam z czystym sumieniem, bo to najwyższy wymiar przygody, często przekraczający tę niekiedy trywialnie brzmiącą kategorię.
Na nowo, po dziewiętnastu latach od pierwszej lektury tej sagi, wszedłem w świat Sapkowskiego jak dziecko w watę cukrową. Byłem ciekaw, czy Wiedźmin się zestarzał, albo zgnuśniał, ale nie. Może tylko czasami mój wyczulony nos na zbyt wysokie rejestry pieprzenia wyłapywał patetyczne sceny i zbyt wielkie słowa jak na zmęczonego życiem
rębajłę, ale absolutnie było to do...
2019-11-13
Swego czasu było o tej książce głośno. Uznana z góry jako bestseller, z wołem pociągowym w postaci filmu, reklamowana dookoła i szeroko. Ja wówczas na ten cały zgiełk się nie załapałem i nie wiem, czy kiedykolwiek zabrałbym się za tę książkę, ale swego czasu audiobook wpadł na moją półkę z jakiejś promocji w audiotece, a ostatnio właśnie szukałem czegoś szybkiego do przesłuchania, robiąc sobie przerwę w "Wiedźminie". Padło na "Dziewczynę..."
Przesłuchałem i... jest bardzo dobrze. Zgrabny, profesjonalnie, wręcz wzorcowo prowadzony thriller. Nie ma tu spektakularnych zwrotów akcji, wręcz opowieść momentami się wlecze i zawija, ale za to jaki jest klimat! Przepełniony beznadziejnością topioną w alkoholu, udręczaniem się i walką z samym sobą. Prawdziwe studium alkoholizmu kobiety upadłej, złamanej, którą przy życiu trzyma tylko obsesja na temat rozpadu swojego małżeństwa.
Przesiąknięta smutkiem książka napisana rewelacyjnym językiem. Tam nic nie kula. Ten smutek nas unosi i buja, ale jednocześnie ze strony na stronę rośnie napięcie związane z tajemnicą.
Mile jestem zaskoczony, bo nie spodziewałem się, że się wciągnę. Oczywiście nie jest to fajerwerk jak z armaty, ale sprawnie, przystępnie, bardzo dobrze napisany psychologiczny thriller.
I jeszcze jedno. Dodatkową robotę robi książce Karolina Gruszka, która ją czyta. Jej głos pasuje tutaj jak ulał; cichy, zmęczony, zbolały. Poza tym jej interpretacja i sposób czytania siadła mi w stu procentach.
Świetnie spędzony czas.
Swego czasu było o tej książce głośno. Uznana z góry jako bestseller, z wołem pociągowym w postaci filmu, reklamowana dookoła i szeroko. Ja wówczas na ten cały zgiełk się nie załapałem i nie wiem, czy kiedykolwiek zabrałbym się za tę książkę, ale swego czasu audiobook wpadł na moją półkę z jakiejś promocji w audiotece, a ostatnio właśnie szukałem czegoś szybkiego do...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-27
Zacząłem czytać „Gambit” Macieja Siembiedy skuszony dobrymi opiniami i, niestety, nie poszło. Porzuciłem w połowie. Zazwyczaj jeżeli książka mi nie podchodzi daję jej szansę do połowy, jeżeli nadal nic nie chwyci, odkładam. Tutaj tak było. Tak więc, to co poniższe odnosi się tylko do pierwszej połowy książki.
Wynudziłem się. Nie ma tu tej rasowości, której można było się spodziewać po książce szpiegowskiej, wojennej. Wszystko jakoś takie rozmamłane, a wątek romansowy dodatkowo pozbawia opowieści ikry. Rzeczywistość wykreowana płaska jak naleśnik teściowej. Bardzo mi to przypominało "Słowika" Kristin Hannah, którego również rzuciłem w połowie. Jak bym się ślizgał po temacie bez żadnych punktów zaczepienia, które mogłyby czytelnika wessać w opowieść, dać mu poczucie uczestniczenia w wydarzeniach, pozbawić poczucia czasu. Wszystko pokazane po łebkach i płasko. Zero głębi postaci. Główna bohaterka Wanda bardziej mnie irytowała swoją naiwnością niż pozwalała sobie kibicować. Miałem poczucie że ta jej naiwność nie była wykreowana, tylko niezamierzona, co jednocześnie zakłada, że czytelnik będzie również naiwny. Nie było to aż tak rażące, ale w kilku momentach czułem, że nie jestem brany poważnie.
Poza tym, czego już kompletnie nie mogłem łyknąć, książka jest pisana z nieznośną dla mnie patetyczną i łopatologiczną manierą. Tak jakby autor chciał na siłę pokazać jakiś obraz, lub uczucie malując je tak, aby czytelnik broń Boże nie wyciągnął innych wniosków, tym samym osiągając efekt bardzo świętych obrazów rodem z tanich sklepów z dewocjonaliami.
Przeczytajcie np. ten fragment:
„Niemcy ginęli lub rzucali broń na ziemi i podnosili ręce błagając o litość, o której istnieniu nagle sobie przypomnieli. Wtedy z baraku wypełzły ludzkie cienie. Polki, Belgijki, Francuski, Holenderki i Żydówki, które miały zostać zlikwidowane w pierwszej kolejności. Pobite, wycieńczone, bardziej przypominające szkielety obleczone pasiastymi workami niż istoty, którymi były kiedyś gdy malowały usta, chodziły na randki, usypiały dzieci. Wanda stanęła sparaliżowana. Nie potrafiła wyrwać dłoni z kościstych rąk więźniarek, które pokrywały je pocałunkami odpychane przez inne pragnące wyrazić wdzięczność za uratowanie życia. Nagle dostrzegła kompletną bezradność pułkownika Szackiego. Próbował podnieść kobiety całujące jego buty, ale nie miał śmiałości dotknąć ich kruchych ciał.
- Nie trzeba. – Powtarzał w kółko, nie mogąc znaleźć innych słów.
Z najwyższym trudem panował nad drżeniem krtani. Wanda machinalnie spojrzała na swoje buty. Mimo, że na dworze było sucho i słonecznie ziemia wokół jej stóp pokryła warstewka błota; rozpuściły ją łzy.”
Błoto z łez. Ja rozumiem powagę chwili, uniesienie, wzruszenie podczas oswobadzania niemieckiego obozu pracy, ale dajcież spokój. Nie było większej łopaty?
Jedno tylko autorowi muszę przyznać, że poruszył wiele ciekawych i mało znanych aspektów historycznych. To mnie najbardziej zainteresowało w książce i tu wiedza pana Macieja Siembiedy jest rzetelna i potrafi tym zaciekawić. W tym aspekcie pełen szacun.
Nie dosyć moich narzekań. Książkę czytałem uszami przy pomocy Mariusza Bonaszewskiego. To zasłużony i ceniony lektor. Czytałem w jego wykonaniu np. „Żmijowisko” Wojciecha Chmielarza. I mam poczucie, że im dłużej go słucham, tym mniej mi się podoba jego czytanie. Po pierwsze, facet ma zatkany nos, jak by nie mógł swobodnie odetchnąć, cały czas słyszę w jego ustach banię powietrza. Po drugie, jego akcentowanie pytań. Czy to jest zwykłe pytanie, czy wyrażanie większego zdziwienia wydźwięk jest bardzo podobny, bez większego stopniowania, na jedną nutę, zazwyczaj zbyt wysoką, jakby ten kto zadaje pytanie zaraz miał wpaść w panikę albo szał. Oczywiście, da się to przeboleć bez szkody dla książki, ale jeżeli czuję, że sam sobie w myślach powtarzam prawidłowy dla mnie wydźwięk słów, to jakoś to nie ten teges.
Zacząłem czytać „Gambit” Macieja Siembiedy skuszony dobrymi opiniami i, niestety, nie poszło. Porzuciłem w połowie. Zazwyczaj jeżeli książka mi nie podchodzi daję jej szansę do połowy, jeżeli nadal nic nie chwyci, odkładam. Tutaj tak było. Tak więc, to co poniższe odnosi się tylko do pierwszej połowy książki.
Wynudziłem się. Nie ma tu tej rasowości, której można było się...
2019
Skończyłem słuchać „Chrzest ognia” Andrzeja Sapkowskiego – trzeciego tomu, a właściwie piątego, wliczając w to dwa tomy opowiadań, sagi o wiedźminie.
I smutno mi trochę, bo zżyłem się z głosami bohaterów. Fenomenalny był Krzysztof Banaszyk jako Geralt, Sławomir Pacek jako Jaskier i Anna Dereszowska jako Yennefer. Świetnie wszystko spiął narracyjnie Krzysztof Gosztyła. I jak kiedyś miałem do niego jako lektora lekkie powątpiewania, tak już mi przeszło.
Koniec słuchowiska. Ponoć dalszy tom, czyli „Wieża Jaskółki” leży gdzieś nagrana, ale po upadku Fonopolis nie ma kto tego zebrać do kupy. Pozostaje jeszcze „Pani Jeziora”, która nie jest nagrana. No cóż, nie będę na nią czekał w tej formie, bo świat wiedźmiński wciągnął mnie na tyle, że biorę się za tradycyjne czytanie, aby skończyć całość.
Jednak nie jest tak do końca źle, bo moi audio bohaterowie wrócą w „Sezonie burz”. Dlaczego ten dodatek do całości cyklu został zrealizowany, a wcześniejsze tomy nie? Nie wiadomo. A jak nie wiadomo, zapewne chodziło o kasę.
Czyli, jak widać, mój powrót do wiedźmina Geralta po niemal dwudziestu latach był udany. Powrót w wersji audio. Mało co pamiętałem szczegółów z pierwszej lektury tej sagi i na początku ponownego czytania zacząłem porównywać tę książkę do cyklu „Gry o tron”, którą miałem w głowie bardziej na świeżo. Ale to błąd, bo to zupełnie inne czytanie. Sapkowski to inna bajka, bardziej lajtowa, miejscami prześmiewcza, nawiązująca do współczesności, widać że autor bawi się pisaniem, nawiązuje do bajek, legend, bliżej mu do Tolkiena niż do Martina. Jego pisanie jest czystą przygodą, momentami przegadaną, gdzie więcej wynika z dialogów niż z akcji. Jednocześnie wszystko trzyma w ryzach i nie ma tam miejsca na większe sentymenty i pójście na łatwiznę. Mimo tej lajtowosci przy Martinie czy Sandersonie (bo u Sapkowskiego można się autentycznie miejscami wzruszyć jak również pękać ze śmiechu), to jest to krwista literatura, która absolutnie się nie zestarzała. Nie trąci myszką ani trochę. Oprócz rubasznych przyśpiewek Jaskra posoka leje się strumieniami, a flaki fruwają po gospodzie.
Obejrzałem też nowy serial z ciekawości i przyznam, że nie jest tak źle, mimo iż oczekiwania miałem większe. Owszem, pierwsze dwa odcinki to takie sobie były, ale później nabrał tempa. Można się czepiać, że momentami przypomina Pana Kleksa w kosmosie, ale to niuanse i całościowo wychodzi na plus. Z ciekawością obejrzałem wszystkie odcinki. I czekam na więcej. Tylko trochę szkoda mi było Jaskra, bo Geralt nim pomiatał o wiele bardziej niż w książce. W książce bardziej go lubił, mimo różnic byli prawdziwymi przyjaciółmi. Ale za to Yennefer... Ech, Yennefer...
Skończyłem słuchać „Chrzest ognia” Andrzeja Sapkowskiego – trzeciego tomu, a właściwie piątego, wliczając w to dwa tomy opowiadań, sagi o wiedźminie.
I smutno mi trochę, bo zżyłem się z głosami bohaterów. Fenomenalny był Krzysztof Banaszyk jako Geralt, Sławomir Pacek jako Jaskier i Anna Dereszowska jako Yennefer. Świetnie wszystko spiął narracyjnie Krzysztof Gosztyła. I jak...
2019-05
Najlepsza przeczytana książka w 2019 roku. Do teraz jeszcze żadna jej nie pobiła.
Trudno mi coś o niej napisać. Mam z tym kłopot. Nie czuję się na siłach. Swoim bogactwem, otrzymaną falą uczuć, wrażeń, wzruszeń i refleksji powaliła mnie na łopatki.
Najlepsza przeczytana książka w 2019 roku. Do teraz jeszcze żadna jej nie pobiła.
Trudno mi coś o niej napisać. Mam z tym kłopot. Nie czuję się na siłach. Swoim bogactwem, otrzymaną falą uczuć, wrażeń, wzruszeń i refleksji powaliła mnie na łopatki.
Słuchałem tę książkę jako audiobooka w wersji tzw. superprodukcji i jest naprawdę świetnie. Lemowski duch się unosi i wcale tu nie chodzi o s-f, ale o nastrój, o wiszącą w próżni tajemnicę.
Kryminał na stacji kosmicznej i burza mózgów na dole co może być przyczyną tego wszystkiego.
Research autora co do życia na stacji i jego przekazanie czytelnikowi wbija w fotel.
Słuchałem tę książkę jako audiobooka w wersji tzw. superprodukcji i jest naprawdę świetnie. Lemowski duch się unosi i wcale tu nie chodzi o s-f, ale o nastrój, o wiszącą w próżni tajemnicę.
Pokaż mimo toKryminał na stacji kosmicznej i burza mózgów na dole co może być przyczyną tego wszystkiego.
Research autora co do życia na stacji i jego przekazanie czytelnikowi wbija w fotel.