Dzieje jednego pocisku

Okładka książki Dzieje jednego pocisku Andrzej Strug
Okładka książki Dzieje jednego pocisku
Andrzej Strug Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Seria: Złoty liść literatura młodzieżowa
204 str. 3 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Seria:
Złoty liść
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Data wydania:
1980-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1980-01-01
Liczba stron:
204
Czas czytania
3 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
8310078587
Tagi:
intryga miłość zdrada zemsta Zofia Alexander Londyn
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Ta książka „chodziła za mną” ponad 40 lat (przymierzałem się do niej w stanie wojennym - normalne wtedy u młodziaka),a teraz żałuję straconego czasu. Bo relatywnie mniej się zestarzała przez ten czas niż ja. Znakomita to rzecz, choć czytelna agitka za piłsudczykowskim PPS - za to j a k napisana! W mojej opinii Strug niewiele ustępuje Żeromskiemu – co ja piszę: przewyższa nudziarza!

Mamy tu wspaniałą panoramę rewolucji, niby z 1905 roku, tej najbardziej dziś zapomnianej, by nie powiedzieć: pogardzanej – ale i uniwersalnej. To soczysty obraz jej piękna i brzydoty, nieodłącznych dla każdej z nich mechanizmów heroizmu, manipulacji, zdrady.

Strug był wybitnym stylistą. Jego język jest łagodnie archaiczny, co według mnie tylko dodaje mu uroku – najważniejsze jest, że jak to kiedyś mówiono, „czyta się”.

Autor mocno akcentuje cenę zaangażowania. A nie chodzi tylko o tych straconych na Cytadeli czy poległych w akcjach. Kama zapłaci jeszcze bardziej, bo zdrowiem psychicznym („Na stopach Kamy leżały w świetnym przepychu gałęzie kwiatu mimozy. Spoczęły, jak u nóg męczennicy, zadręczonej nareszcie na śmierć przez ludzi i już wyzwolonej na wieki. Żywy, mocny zapach, pełen rozkoszy i upojenia, okrył jak całunem jej umarłe ciało”).

I tu pojawia się wątek manipulacji ludźmi przez przywódcę rewolty. Leon, ewidentnie stylizowany na Piłsudskiego, wie, że nie ma ceny, jakiej nie zapłaci za skuteczność działań.

Równie imponująco opisany jest schyłek rewolucji, gdy energia społeczna wyczerpuje się, a na powierzchnie wychodzą szuje. I staczanie się wielu zasłużonych bojowców nie tylko w samozwańczych sędziów i katów w jednym, ale i w zwykłą bandyterkę. Coś podobnego działo się po II wojnie z zasłużonymi żołnierzami podziemia, ale o tym pisać dziś nie wolno, bo to ‘szarganie świętości’ bandytów typu ‘Ogień’ czy ‘Bury’.

Pokazuje to, jakim uczciwym człowiekiem był Autor, który nie krył tej negatywnej ewolucji rewolucjonistów, choć z pewnością prorosyjska endecka propaganda - która nb. już wtedy grała antysemityzmem - z tego korzystała (przypominam że toczyła się wtedy regularna podziemna wojna domowa między nimi). Ale Strugowi prawda była najdroższa (jak wiele lat później Józefowi Mackiewiczowi, choć z socjalistami nie miał on przecież niczego wspólnego.

A symbolem wyczerpania się rewolucyjnej energii jest los samego ‘pocisku’ (faktycznie @Aguirre, przez te lata polszczyzna ograniczyła sens tego pojęcia wyłącznie do naboju, a nie bomby, jak wówczas). Świetna jest ta „wędrówka” bomby z rąk do rąk, aż trafia w ręce…..

Najlepsze cytaty

Energia więzi społecznej wyładowywała się gwałtownie, między anodem a katodem [sic!] przebiegały wartkie prądy — a pośrodku zostawały trupy i trupy.

Gdy go kto ciśnie o ziemie, rozerwie wszystko dookoła z jednakową energią — czy to będą carscy siepacze, czy bojownicy rewolucji, czy przechodnie na ulicy, ludzie starzy, młodzi, źli, dobrzy, głupi czy mądrzy, potrzebni czy niepotrzebni. Będą leciały z okien szyby, będzie ogólne przerażenie.

Kiedy okiem pamięci spogląda na ongiś królewski zamek, staje mu w oczach natrętne widmo. Jak upiór zza grobu sięga nieobeschłym jeszcze ze zgnilizny piszczelem po żywego człowieka. A człowiek chce żyć. Człowiek lubi żyć spokojnie. Nauczył się Polak odpędzać upartą, wyłażącą zewsząd zmorę. Już potrafi Polak nie pamiętać, nie dostrzegać, wymijać. Już może nareszcie nie wzdychać. Dużo, dużo umie już Polak. Niechże tak będzie.

Tutaj, o tej wieczornej porze chodził po swoim gabinecie i rozmyślał człowiek w generalskim mundurze. Pies psów carskich, sługa sług, niewolnik, bijący czołem w przedpokojach ministra, a w Polsce pan samowładny i prokonsul, opiekun, dozorca i kat, generał i gubernator. Mieszka na zamku królewskim, jak król, i ma władzę, jakiej nie miał żaden król polski.

Kraj był ściśnięty w kleszczach stanu wojennego, więzienia były pełne, wieszano bez litości, po ulicach chodziły patrole wojskowe, mrowie szpiclów obciążało budżet, a jednak w biały dzień działy się rzeczy niesłychane. Uzbrojone bandy grasowały po kraju, nikt z dygnitarzy nie był pewny życia. Robotnicy po fabrykach rządzili się, jak chcieli, pisma rewolucyjne wychodziły codziennie i były sprzedawane zupełnie otwarcie na ulicach miasta. Ruszyli się nawet śpiący od wieków chłopi polscy i urządzili olbrzymi strajk rolny.

— To wszystko minie, jaśnie panie! Przejdzie, tylko patrzeć! Polacy nigdy nie wytrzymają długo! Tyle razy były u nas rewolucje i, Bogu dziękować, jakoś idzie — a tu przecie nie to, co rok sześćdziesiąty trzeci, kiedy w powstaniu była szlachta, księża i co porządniejszego. Przecież to sama hołota, kanalia i Żydy.

Generał zaczął się upijać. Pił samotnie, wieczorami. Pokrzepiał się, jak mógł — mógł przynajmniej spać twardo do rana. Inaczej nie mógłby zasnąć — bo do szaleństwa doprowadzała go myśl, że ginie Rosja.

Poznała z przerażeniem, jak straszną rzeczą jest pożegnać życie i pozostać. Wiedziała, że już nic ją nie zajmie i nie przywiąże do siebie naprawdę. Obudziła się, jak inny, drugi człowiek. Tamten umarł; znikł. Jakże teraz będzie w niej żył ten drugi człowiek?

Ja już nic nie zrobię! Nie chcę żyć. Nie mogę. Rozumiecie?! Już jestem nauczona, wytresowana, sprawna, doświadczona! Już mi można powierzyć ważną, trudną rzecz. A ja nie zrobię już żadnej, nawet najgłupszej. Rozumiecie? Człowiek nie jest maszyną, którą można kręcić za korbę. Coś się we mnie popsuło. Ot i dosyć! Ja was błagałam, żeby nie było prób, komedii, oszukiwania! Mówiłam wam, że ze mną prób nie potrzeba i przysięgałam, że zrobię dobrze. Raz, ale dobrze — a teraz…

— To jest wpieranie. To jest szpiclowanie cudzej duszy. Niegodziwość!
— Owszem. Takie właśnie szpiclowanie jest moim obowiązkiem. Ja jestem szpicel rewolucji i jej kat.
— Szpiclujcie wroga — nie wolno wam katować swoich.
— Ja wiem, co mi wolno.
— Włazicie mi w duszę.

Teraz, słysząc, co mówił ten niezłomny i niedostępny dla ludzkich wzruszeń człowiek, wzdrygnęła się, jak gdyby się zbudziła ze snu, poczuła się opasaną przez oślizgłe zwoje zimnego gada. Ponuro, strasznie, jak czarne cienie na tle purpurowej łuny ukazały się jej znane i ukochane postacie towarzyszów walki.

Zahuczały, zaklekotały maszyny, kręcą się duże koła, małe koła, latają bez końca rzemienne pasy, ciągną się bez końca cienkie nici, wywłóczą się, skręcają się, omotują duszę, jak ten pająk piszczącą muchę. Idzie, idzie bez końca ten dzień roboczy… Nie daje maszyna spocząć, nie daje odetchnąć. Ani oka spuścić, ani pleców rozprostować, ani ręki odjąć od roboty. Ejże, patrz, ejże, pilnuj się!…

Bała się mała wszystkiego, a najbardziej strasznych, dymiących kominów, które sterczały wszędzie, gdzie było spojrzeć, i podpierały niebo. Przerażały ją swoim ogromem i tą cudownością, że się nie przewracały, i dymem, i krwawą, czerwoną barwą. Kiedy na nie patrzyła, przypominały jej się najstraszniejsze miejsca z bajek o złych duchach i to, co o piekle opowiadał ksiądz proboszcz dla zastraszenia grzesznych ludzi wiejskich.

Można podziwiać siły żywotne rasy proletariackiej — niepodobna wynaleźć, skąd ona te siły bierze. Można pogardzać tłumem, który znosi to wszystko i nie morduje bogatych, nie puszcza z dymem całej kultury. Wszystko można, tylko zrozumieć tych rzeczy nie można. Tą tajemnicą stoi świat.

Któż mógł podejrzewać o podobne rzeczy starych dziadów i schorowane babska z przytułku, lub też siostry miłosierdzia, które tam rządziły. Babina trzymała pocisk zwyczajnie w głowach łóżka pod siennikiem. Trudno to wyjaśnić, dlaczego zgodziła się ona przyjąć rzecz tak niebezpieczną. Dość, że wzięła i była z tego dumną. Tak dumną, że musiała pochwalić się tym przed sąsiadkami z lewej i z prawej strony. Nowina, szeptana po nocach, szła od baby do baby, przedostała się na oddział męski, a raczej dziadowski. Wiedziała o niej służba, kucharki — wszyscy. Ale tajemnica pozostała tajemnicą i nie wyszła poza obrąb przytułku.

Wniebogłosy lamentował stary świat, bali się ci, co byli mocni, ośmielili się ci, co nigdy nic nie śmieli. Poszło wszystko na wywrót, ginął ład, porządek, podeptane były prawo, obyczaj, powaga. Jedni mówili, że to koniec świata, inni, że dopiero początek. Nikt nic nie rozumiał, każdy czekał jutra. Nie wiedzieli co pisać publicyści, nie wiedzieli do czego się gotować wodzowie narodu.

Było dobrze, bo rząd tracił powagę i siłę, było źle — bo zbyt podnosiła głowę hołota. Było dobrze, bo musi się stać jakaś odmiana, było źle — bo ta odmiana mogła pójść za daleko. Dobre były demonstracje robotnicze, dobre były odezwy przeciwrządowe, dobre były zamachy — złe były strajki, drożyzna, upadek przemysłu i handlu. Dobrze robili socjaliści, szarpiąc rząd, złe było, że rząd nie wzywa czynników miarodajnych do uspokojenia kraju. Dobrze było, że był niepokój — źle było, że nie ma spokoju. Serca i umysły spodziewały się dobrego, oczy widziało samo zło.

— Dobrze, synku, dobrze, Stasiek! Jednego ja ci, głupia, nie powiedziała, co trza było rzec od razu: dawaj to mnie i tylko mnie na samo miejsce doprowadź, pokaż tylko palcem i zaraz uciekaj, a ja zaraz cisnę, w kogo będzie trzeba. Ja potrafię! Na mnie starą żaden szpicel nie spojrzy! Starych trza na taką robotę wyprawiać. Niech starzy ciskają, a młodych przecie szkoda! Dla tej partii ich szkoda! Dobrze mówię, każdy mi przyzna!

Rozdrażnienie wzrastało. Tłumili je, ale wydobywała się na wierzch sama gorycz. Nieprzeparta była ich chęć mówienia sobie prawdy.
— Mówi się u was, że my — to „same Żydy” (ja na szczęście byłem ochrzczony, a nie obrzezany),którzy nie czują po polsku…
— A wy macie nas za narodowców, którzy socjalizmu używają tylko na przynętę, a między sobą się z tego śmieją…

Zaczęliśmy wielką, ciężką, krwawą walkę. I po miastach, i po wsiach. Panowie, księża, kupcy, fabrykanci, wszystko, co bogate i zamożne, co z tej ludzkiej pracy żyje, odstąpili się od walki i zostaliśmy sami: robotnicy i chłopi. Zawarli my razem związek na śmierć i na życie, podali my sobie ręce i musi to być, czego my chcemy.

Co dzień od paru lat chwiał się carat, codziennie od paru lat leciał z niego gruz na głowy szturmujących tłumów, ale runąć jakoś nie chciał. Tedy jaki taki wziął i odstąpił. Inny powiedział sobie: poczekam, popatrzę. Jeszcze inny plunął i zaklął: „oszukano mnie”! Inny powiedział sobie filozoficznie: „klapa”. Jedni mówili, że za dużo było strajków, inni, że jeszcze, niestety, za mało. Jedni mówili, że za mało było bomb i brauningów, inni, że, niestety, za dużo. Jedni wołali: „dość ofiar”, inni wzywali w tym samym czasie: „unurzajmy się we krwi”!

A na morze ludowe zeszła godzina odpływu. Próżne były wysiłki ludzi mocnych. Odchodziło morze od brzegu, poniechało zajadłej swojej pracy, wracało do dawnej granicy. Kiedyś powróci — znowu o swojej godzinie, w nowym jakimś pokoleniu.

Trzeba uchronić od zatracenia olbrzymie, głębokie i bezcenne przeobrażenia duchowe, które zaszły w masach. Kiedy się ogłosi i umotywuje, że „przedstawienie skończone” — wszystko powróci do dawnego spania, liżąc rany, przeklinając cały ruch i płaszcząc się przed wrogiem. A teraz jeszcze żyje wola i nienawiść. Już nie ma wiary w zwycięstwo, ale jeszcze żyje żądza zemsty. Jeszcze nie pogodziła się podła dusza tłumu ze starym batem, jeszcze hardym jest zbuntowany, zbity i okuty niewolnik.

— A „Robotnik” wychodzi? Sprzedają na ulicy, jak dawniej?
— Teraz wychodzą aż dwa „Robotniki”, ale jeden rzadziej od drugiego i już ich nikt prawie nie ciekawy. Przychodzi tu chłopczyna, co sprzedaje, powiada, że żadnego obrotu nie ma, choć tę bibułę teraz za darmo dostaje. Nie ma kto kupować!
— Cóż się takiego stało? Ja nic jeszcze nie rozumiem…
— Co się stało? Ludzi zabrakło. Co było najporządniejszego, to już dawno wybrane. Nie miał kto rządzić, a za łeb trzymać, a do kupy zganiać. To się i rozlazło wszystko, a teraz i tych biorą — aż całą Warszawę przeniosą do Wiatki albo do tego Narzymskiego kraju. Ty się dziwisz, co się stało, bo ci się nie chce wierzyć, że rewolucja już się skończyła.

— Za co płacą?
— Za ochronę od bandytów, czyli od nas samych, prawdę powiedziawszy. Ale przy nas na gościńcach jest spokój. Żadnego my chłopa ani ubogiego nie ukrzywdzili. Bogatych my podbieramy, bo takie mamy przekonanie, a krwi ludzkiej na nas ani też na moich rękach przez całe życie nie było.

— Ani ja panu nie towarzysz, ani ja jakich partyjnych znam. Dużo tu bywało wieców, ale się już dawno, Bogu dziękować, skończyły. Tu w fabryce nikogo pan nie znajdziesz — tu ludzie pracują, tu nie ma żadnego z partii.
— Co? Cała ta fabryka była nasza!
— Była, była, czego tam nie było… Rządził, kto chciał, a teraz znów porządek nastał. Nic ja panu nie pomogę…

Dla pocieszenia w strapieniach, a niejako jak gdyby za pokutę, strzelał po nocy do stójkowych, do żandarmów, do samotnie spotykanych oficerów. Prócz tego czynił na ulicy porządek: kiedy widział, że alfons szarpie się z kobietą, walił do niego, nie pytając, o co idzie. Raz zranił jakiegoś porządnego pana, prześladującego po nocy samotną panienkę. Jeżeli w swoich wędrówkach po mieście trafił na dwu bijących się andrusów, czekał spokojnie, aż jeden drugiego powali, i strzelał do tego, który był na wierzchu. Po knajpach robił znajomości i podejmował się różnych niebezpiecznych spraw. Podstrzeliwał nieludzkich majstrów, na których skarżyli się pijani robociarze, śledził podejrzanych o szpiclowanie nieszczęśników, z których niejeden padł z jego ręki.

Towarzysz w wymownych słowach obrzydził mu bandycki proceder. Namawiał go, żeby się nareszcie ustatkował, żeby przystał do jego kompanii na pomocnika. Za każdą pewną informację obiecywał mu trzy ruble, za wydanie robociarza z dowodami — rubla, za inteligenta partyjnego — pięć, a za kogokolwiek z bojówki — piętnaście. Rewilak był dobrze pijany i przystał. Towarzysz postawił jeszcze gorącego krupniku, wypili i wyszli na ulicę.

— Ty, głupi, może jeszcze myślisz, że rząd chce źle dla robotników? Nieprawda — będzie robotnikowi dobrze i jeszcze jak, tylko porządek trza zaprowadzić, jak się patrzy. W żadnej partii nie ma prawdy. W każdej partii są Żydy, co tylko na swoją korzyść tym ciemnym robotnikiem obracają. Ja ci, Kazik, powiem, jak jestem katolik…Tu runął na ziemię z rozsadzonym łbem, a Rewilak poszedł dalej, zataczając się, i z wielkim trudem rozmyślał nad tym, czy to wszystko prawda, czy sen, czy się co stało, czy nie?

Weszycki był wzruszony, że ujrzy towarzyszy z Centralnego Komitetu. Wszystko się dobrze składało. Na ulicy towarzysz kazał dorożkarzowi podnieść budę, wsiedli i pojechali. Wjechali w jakiś wielki gmach — w podwórze, i dryndziarz stanął. Na schodach Weszycki zaczął się dziwić, potem stanął, potem krzyknął, ale już go wzięło między siebie dwu drabów i wciągnęło go na pierwsze piętro do jakiejś poczekalni. Stali tam żandarmi, stójkowi i jakiś mizerny, jak cień, człeczyna, w kajdanach na nogach pod strażą dwu żołnierzy.

Wyczerpała się cierpliwość martwego narzędzia. Nie obliczyli tego żyjący ludzie. Nie wiedział Tomasz Baćka o kolejach pocisku, nie wiedział jego starym tułactwie. Broniła go od zimna, od wilgoci gruba żelazna skorupa, broniła go od wstrząśnienia zapobiegliwa ostrożność ludzka. Chowali go, chronili, by nie wpadł we wrogie ręce. Robili, co mogli. (…) Skruszyło całą moc pocisku tajemnicze życie sił natury, które szło swoją koleją, aż dokonało swego. Szły swoją koleją losy ludzkie, pożerając czas, trawiąc dusze, niszcząc życie, rodząc życie. Konała rewolucja, konała w pocisku siła. Omdlewała moc w duszach, wysuwała się z ręki broń. Oto wszystko.

Ta książka „chodziła za mną” ponad 40 lat (przymierzałem się do niej w stanie wojennym - normalne wtedy u młodziaka),a teraz żałuję straconego czasu. Bo relatywnie mniej się zestarzała przez ten czas niż ja. Znakomita to rzecz, choć czytelna agitka za piłsudczykowskim PPS - za to j a k napisana! W mojej opinii Strug niewiele ustępuje Żeromskiemu – co ja piszę: przewyższa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1047
999

Na półkach: , , , ,

E-book przeczytany dzięki Wolnym Lekturom. Dziś tytuł wydaje się błędny. Pocisk kojarzy się bowiem obecnie z nabojem (co widać na okładce - widocznie jej twórca nie czytał książki),a nie bombą, używaną do wykonywania zamachów bombowych na carskich oficerach i urzędnikach, która jest bohaterką książki.
Akcja powieści rozgrywa się bowiem w trakcie rewolucji 1905 r. na ziemiach polskich (a dokładniej Kongresówki). Niestety, jest to okres niedoceniany i zupełnie pomijany w naszej współczesnej historiografii, pomimo olbrzymiej aktywności Piłsudskiego i jego PPSu w tym czasie oraz decydującego wpływu na dalsze losy zarówno Rosji, jak i Polski (ukształtowanie się dwóch przeciwstawnych obozów politycznych aktywnych przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego i w zasadzie do dziś).
W miarę rozwoju fabuły bomba przechodzi z rąk do rąk, zmieniając przeznaczenie i miejsce przechowywania. Dzięki temu możemy obserwować rozwój, apogeum i powolny upadek rewolucji. Do tego jeszcze jest to obraz świeży, albowiem powieść pochodzi z 1910 roku, a więc była pisana na bieżąco, a nie w celu uprawniania jakiejkolwiek polityki historycznej czy przypisywania jednym, a odejmowania innym zasług już po odzyskaniu niepodległości. Zakończenie powieści nie współgra przy tym z drogą wybraną przez tych, z którymi Strug politycznie się wówczas identyfikował, czyli PPS-Frakcją Rewolucyjną (piłsudczycy).
Mamy zatem przekrój socjalistycznych bojowców z tego okresu, z Warszawy, Łodzi i nawet terenów wiejskich. Można odczuć rewolucyjne nastroje pośród robotników, zaangażowanie działaczy, podziały – najpierw na PPS i SDKPiL a potem w ramach PPSu, opadanie rewolucyjnej atmosfery i jej kres, z dużą ilością działań carskich prowokatorów. Z jednej strony widzimy wielkie zaangażowanie, a z drugiej wielką słabość organizacyjną. I nierzadko tragiczne losy osób uwikłanych w historię pocisku-bomby.
Na podstawie tej książki, jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku Agnieszka Holland nakręciła znakomity film „Gorączka”, również jakby zapomniany. Warto go zobaczyć, a jeszcze wcześniej zapoznać się z tą bardzo ciekawą i naprawdę niedocenianą powieścią.

E-book przeczytany dzięki Wolnym Lekturom. Dziś tytuł wydaje się błędny. Pocisk kojarzy się bowiem obecnie z nabojem (co widać na okładce - widocznie jej twórca nie czytał książki),a nie bombą, używaną do wykonywania zamachów bombowych na carskich oficerach i urzędnikach, która jest bohaterką książki.
Akcja powieści rozgrywa się bowiem w trakcie rewolucji 1905 r. na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
165
54

Na półkach: ,

Pozycja poruszająca trudne tematy i z naprawdę ciekawą koncepcją, ale nie najlepszym wykonaniem. Postaciom jest poświęcone na tyle niewiele miejsca w poszczególnych rozdziałach, że trudno zapamiętać ich losy czy motywacje. Gdy w kolejnych historiach pojawiają się pseudonimy bohaterów, którym były poświęcone wcześniejsze partie tekstu, trudno jest przypomnieć sobie o kogo chodzi. Tytuł dzieła to "Dzieje jednego pocisku", a fabuła tak bardzo od nich odchodziła, że bywało to irytujące. W moim odczuciu również język, którym posługiwał się Strug był momentami niezrozumiały. Niektóre fragmenty musiałam czytać kilkakrotnie, żeby dowiedzieć się, co się zdarzyło. W pewnym momencie można było się zgubić, kto żyje, kto umarł, a kto siedzi w cytadeli. Książka miała ogromny potencjał, ale moim zdaniem nie został wykorzystany

Pozycja poruszająca trudne tematy i z naprawdę ciekawą koncepcją, ale nie najlepszym wykonaniem. Postaciom jest poświęcone na tyle niewiele miejsca w poszczególnych rozdziałach, że trudno zapamiętać ich losy czy motywacje. Gdy w kolejnych historiach pojawiają się pseudonimy bohaterów, którym były poświęcone wcześniejsze partie tekstu, trudno jest przypomnieć sobie o kogo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
618
604

Na półkach:

Nieznośnie irytuje u Struga język, ktorym się posługuje - młodopolski, przebarwiony, przesadny. Lecz nie ma się też czemu specjalnie dziwić - powieść "Dzieje jednego pocisku" powstała przecież ponad sto lat temu. Weźmy więc poprawkę na czas i spójrzmy na najgłośniejszą powieść Struga. Największą i faktycznie jedyną znaną - bo jego twórczość, chociaż przed wojną ceniona, a książki filmowane, pozostaje zapomniana.

Budzi podziw konstrukcja powieści. Nie ma w niej persony - głównego bohatera; bohaterem jest "pocisk", chałupniczo skonstruowana bomba, która ma być użyta do zamachu przeciwko rosyjskiemu gubernatorowi w Warszawie. Zbiegiem okoliczności bomba przechodzi z rąk do rąk i, chciałoby się dzisiaj powiedzieć, niczym współczesny pocisk manewrujący, wyposażony w kamery, filmuje i pokazuje nam polskie podziemie opozycyjne okresu rewolucji 1905 roku.

Przez karty książki przewijają się najróżniejsze postacie, i nie są to tylko szlachetni, bezinteresowni bojownicy o niepodległość Polski. Są wśród nich szalbierze, bandyci, ludzi mali, tchórzliwi, wreszcie - są zdrajcy. Jeśli przyjrzeć się powieści Struga, nie osadzając jej w kontekście naszej polskiej historii, to otrzymamy portret środowiska terrorystycznego.

Strug, sam żołnierz walczący o niepodległość Polski, sytuuje się raczej jako przeciwnik metod terrorystycznych w walce politycznej. Symboliczna detonacja bomby w Wiśle przez rosyjskich policjantów, aby nie wyrządziła nikomu krzywdy, jest tym samym opowiedzeniem się za inną niż terror drogą realizacji celów politycznych. I w tym Strug różni się od dominującej w naszej literaturze i tradycji romantycznej, popierającej faktycznie lub przynajmniej usprawiedliwiającej przemoc jako sposób osiągnięcia celów politycznych.

Nieznośnie irytuje u Struga język, ktorym się posługuje - młodopolski, przebarwiony, przesadny. Lecz nie ma się też czemu specjalnie dziwić - powieść "Dzieje jednego pocisku" powstała przecież ponad sto lat temu. Weźmy więc poprawkę na czas i spójrzmy na najgłośniejszą powieść Struga. Największą i faktycznie jedyną znaną - bo jego twórczość, chociaż przed wojną ceniona, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
95
82

Na półkach: , ,

"Dzieje jednego pocisku" znalazłem całkowitym przypadkiem w book crossingu hotelu gdzie akurat zatrzymywałem się na noc. Stare wydanie, szara okładka i pozłacany kłos na okładce. W swojej niepozorności wyróżniała się spośród stosu czasopism religijnych, i rozpraw teologicznych szerzej nieznanego autorstwa. Spytacie może, czemu jest to warte wspomnienia? Otóż okoliczności te bezpośrednio nawiązują do samego toku narracji, która jest przeprowadzana z perspektywy tytułowego "pocisku". W 1905 roku na ziemiach Cesarstwa Rosyjskiego i Królestwa Polskiego toczyła się rewolucja, będąca bezpośrednim następstwem kryzysu gospodarczego, rosyjskich niepowodzeń w konflikcie z Japonią, i wraz z nimi wzrastających ruchów socjalistycznych. Samotny chemik tworzy bombę, która krążyć zaczyna po wszystkich szczeblach społeczeństwa oznaczając dla jednych zgubę, dla innych zbawienie. Jej wędrówka opisana została językiem nieco kwiecistym, lecz też pasującym do przemyśleń i przeżyć bohaterów. Zaprezentowane postacie są wiarygodne i zaprojektowane z namysłem i fantazją. Andrzej Strug będąc sam uczestnikiem rewolucji jak i działaczem politycznym bardzo wiernie oddał klimat zaszczucia, i niepewności towarzyszący działaniom wywrotowym. Z żywym zainteresowaniem śledziłem motywacje, dynamikę społeczną i przekrój różnego rodzaju moralności zaprezentowanym w powieści. Sama historia mimo politycznych wątków jest zrozumiała dla laika, i zachęciła mnie do dalszej eksploracji rewolucji 1905 roku w sposób nieosiągalny dla podręczników. Z całego serca polecam ją każdemu, kto o Andrzeju Strugu nie słyszał. Zasługuje na trochę rozgłosu.

"Dzieje jednego pocisku" znalazłem całkowitym przypadkiem w book crossingu hotelu gdzie akurat zatrzymywałem się na noc. Stare wydanie, szara okładka i pozłacany kłos na okładce. W swojej niepozorności wyróżniała się spośród stosu czasopism religijnych, i rozpraw teologicznych szerzej nieznanego autorstwa. Spytacie może, czemu jest to warte wspomnienia? Otóż okoliczności te...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1527
172

Na półkach: , ,

Powieść opisuje wydarzenia dziś w powszechnej świadomości zapomniane - rewolucję 1905 roku. Pewne wyzwanie stanowi egzaltowany, patetyczny język, ale warto się przez niego przedrzeć, bo po dość męczącym początku jest już tylko lepiej.

Akcja toczy się wartko wraz z losami tytułowego pocisku. Jego dzieje to zarazem dzieje ludzi, którzy się z nim zetknęli: idealistów i cyników, ludzi zdesperowanych i przypadkowych, w końcu bandytów i szpicli. Dostajemy szeroki przekrój społeczny i przeróżne motywacje, które autor, uczestnik tamtych wydarzeń, oddaje wiarygodnie i barwnie. Patetyczny język narracji przełamują żywe dialogi. Tak sobie teraz myślę, że egzaltacja dotyczy głównie postaci kobiecych. Nie brakuje (co mnie zaskoczyło) dowcipu, jak na przykład w historii dwóch szpetnych szynkarzy z Łodzi. Niekiedy zaskakuje też aktualność czy powtarzalność pewnych sytuacji. Oto ludzie, którzy kiedyś walczyli ramię w ramię, dziś przynależą do zajadle zwalczających się partii. Spotykają się przypadkiem i po początkowych oporach próbują znaleźć nić porozumienia. Nic z tego. Dawna przyjaźń nie wytrzymuje zderzenia z bieżącą polityką.

Warto tę powieść przeczytać, głównie dlatego, że przywraca zapomniany kawałek historii. Dostępna jest od ręki na Wolnych Lekturach. Polecam.

Powieść opisuje wydarzenia dziś w powszechnej świadomości zapomniane - rewolucję 1905 roku. Pewne wyzwanie stanowi egzaltowany, patetyczny język, ale warto się przez niego przedrzeć, bo po dość męczącym początku jest już tylko lepiej.

Akcja toczy się wartko wraz z losami tytułowego pocisku. Jego dzieje to zarazem dzieje ludzi, którzy się z nim zetknęli: idealistów i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2446
2372

Na półkach:

„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
Dostępne na: htps://wolnelektury.pl/katalog/autor/andrzej-strug/
Aby uatrakcyjnić temat od razu podaję, że na podstawie tej książki Agnieszka Holland nakręciła w 1980 roku film pt „Gorączka. Dzieje jednego pocisku” (scenariusz KTT),nagrodzony m.in. Złotymi Lwami w Gdańsku, w 1981 roku.
Andrzej Strug poszedł w zapomnienie, skoro na LC ma 17 pozycji, a tylko 14 opinii łącznie. Przypomnijmy więc autora (Wikipedia):
Andrzej Strug (prawdziwe nazwisko Tadeusz Gałecki) (1871 – 1937); najważniejsze dzieła: ‘Ludzie podziemni’ (1908),‘Dzieje jednego pocisku’ (1910),‘Zakopanoptikon’ (1913-14),‘Mogiła nieznanego żołnierza’ (1922). Pisarz i publicysta, działacz ruchu socjalistycznego i niepodległościowego, żołnierz Legionów. W 1918 r. został ministrem propagandy w Rządzie Ludowym, a dziesięć lat później --- senatorem z listy PPS. W 1934 r. przewodniczył Lidze Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W ramach protestu przeciwko funkcjonowaniu obozu w Berezie Kartuskiej odmówił przyjęcia członkostwa w Polskiej Akademii Literatury. Działał także w masońskiej Wielkiej Loży Polskiej. Od początku lat 20. współpracował przy organizacji Związku Zawodowego Literatów Polskich, dwukrotnie był też jego prezesem, w 1924 i 1935 r.
Był współtwórcą scenariuszy filmowych do ekranizacji Pana Tadeusza i Przedwiośnia (1928). Kilka jego utworów zostało zekranizowanych, w tym trzy jeszcze za życia autora (Mogiła nieznanego żołnierza 1927, Grzeszna miłość 1929, Niebezpieczny romans 1930). Najwybitniejszym filmem zrealizowanym w oparciu o prozę Struga jest Gorączka w reż. Agnieszki Holland (1980) na podstawie Dziejów jednego pocisku; obraz dość wiernie trzyma się fabuły powieści (wzbogaconej o wątki romansowe) odnoszącej się do czasów rewolucji 1905 r., stanowiąc gorzki komentarz do działalności rewolucyjno-podziemnej w ogóle, i był odczytywany w kontekście wypadków wiosny 1968 r. w Europie.
W swojej twórczości Strug poruszał tematykę walki o sprawiedliwość społeczną, odmalowując panoramy polskiego społeczeństwa w przełomowych momentach, takich jak rewolucja, wojna czy odzyskanie niepodległości. Szczególnie wnikliwie, nie stroniąc od złośliwego humoru, ukazywał zróżnicowane środowisko działaczy socjalistycznych. Andrzej Strug jako moralista przedstawia skomplikowane i niejednoznaczne sytuacje ludzi w trudnych warunkach społeczno-historycznych i nie narzuca czytelnikowi uproszczonych rozwiązań ani ocen.
Opis treści książki w „Wolnych Lekturach”:
„Śmiertelnie niebezpieczny depozyt przechodzi z rąk do rąk i sam pozostając wciąż nienaruszony, znaczy szlak swojej wędrówki licznymi ofiarami: ludzie wpadają w ręce carskiej policji lub w szaleństwo. Skomplikowana i dramatyczna historia bomby, skonstruowanej na zamówienie bojowej frakcji Polskiej Partii Socjalistycznej, stanowi pretekst do pokazania szerokiej panoramy polskiego społeczeństwa w rewolucyjnym roku 1905. Każda z wyrazistych postaci reprezentuje inny typ, Andrzej Strug każdą z nich traktuje indywidualnie, opisuje dostosowanym do niej językiem i w odpowiedniej stylistyce. Pomiędzy bohaterami znajdują się inteligenci, robotnicy, kapitaliści, chłopi, ideowi działacze i bezwzględni bandyci, Polacy, Rosjanie, Żydzi i Niemcy, wszyscy wplątani w dramatyczne wydarzenia tego trudnego czasu. Dzieje jednego pocisku obrazują — w miniaturze — historię narastania, triumfalnego apogeum i bolesnego wygasania rewolucji. Ogniskują związane z nią emocje, rozpacz i nadzieje.”
Książkę szeroko analizuje Łukasz Łoziński (UJ) na:
http://www.polisemia.com.pl/numery-czasopisma/numer-2-2012-9/psychologia-i-filozofia-terroryzmu-wedug-dziejw-jednego-pocisku-andrzeja-struga
Podaję z niej „Abstrakt”:
„Dzieje jednego pocisku Andrzeja Struga to niezwykle istotna dla debaty o rewolucji 1905 roku wypowiedź pisarza bezpośrednio zaangażowanego w ruch socjalistyczny. Utwór stanowi swego rodzaju leksykon – zostali w nim przedstawieni zarówno zwolennicy PPS, jak SDKPiL, radykalni anarchiści i ortodoksyjni katolicy, inteligenci i proletariusze, gotowi poświęcić własne życie zamachowcy i bierni sympatycy ruchów lewicowych.
Głównym przedmiotem zainteresowania podmiotu czynności twórczych jest psychologia terrorystów i osób w terroryzm uwikłanych, ale na podstawie narracji (często prowadzonej w mowie pozornie zależnej) oraz postaw bohaterów można też dokonać próby rekonstrukcji ich poglądów. Motywacje wykreowanych przez Struga postaci są jednak złożone i nie da się ich przyporządkować jednoznacznie do poszczególnych nurtów filozofii; decydujące znaczenie mają raczej uwarunkowania osobiste (pragnienie władzy, marzenie o wspólnocie) elementarne determinanty kulturowe (propagowany przez wyższe warstwy społeczne patriotyzm, tradycja romantycznego prometeizmu, chrześcijańska religijność),niż zaawansowane systemy teoretyczne.
Analiza wpływu podejmowanych decyzji na psychikę bohaterów może prowadzić do wniosku, że najwłaściwsze jest stanowisko PPS, której członkiem był sam autor, w Dziejach jednego pocisku nie odmawia się jednak racji jej przeciwnikom ideowym – wręcz przeciwnie, Strug próbuje rzetelnie przedstawić ich system wartości, co czyni powieść szczególnie interesującą. Tym samym stanowi ona ważny materiał do badań nad polskim terroryzmem rewolucyjnym.”
PROSZĘ PAŃSTWA! Aktualność tej książki jest porażająca, bo to nie tylko europejska Wiosna 1968, lecz i EPITAFIUM NASZEJ „SOLIDARNOŚCI”. I dlatego należy to przeczytać, a że język trudny to 8/10

„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
Dostępne na: htps://wolnelektury.pl/katalog/autor/andrzej-strug/
Aby uatrakcyjnić temat od razu podaję, że na podstawie tej książki Agnieszka Holland nakręciła w 1980 roku film pt „Gorączka. Dzieje jednego pocisku” (scenariusz KTT),nagrodzony m.in. Złotymi Lwami w ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
319
319

Na półkach:

Dobra i faktycznie niedoceniona książka, choć w mnogości postaci idzie się nieco zagubić.

Dobra i faktycznie niedoceniona książka, choć w mnogości postaci idzie się nieco zagubić.

Pokaż mimo to

avatar
1188
588

Na półkach:

"Przeczytałem genialną powieść! Jakiegoś Struga" - Bolesław Prus. Niech te słowa wystarczą za rekomendację tej zaiste wybitnej książki.

"Przeczytałem genialną powieść! Jakiegoś Struga" - Bolesław Prus. Niech te słowa wystarczą za rekomendację tej zaiste wybitnej książki.

Pokaż mimo to

avatar
324
224

Na półkach:

Dokument o ludziach żyjących trochę ponad 100 lat temu. Przynajmniej ja tak te książkę traktuje. Jak niewiarygodnie zmienił się świat przez ten czas...

Dokument o ludziach żyjących trochę ponad 100 lat temu. Przynajmniej ja tak te książkę traktuje. Jak niewiarygodnie zmienił się świat przez ten czas...

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    99
  • Przeczytane
    95
  • Posiadam
    24
  • Literatura polska
    4
  • Studia
    3
  • 2019
    2
  • Powieść historyczna
    2
  • Polska
    2
  • Proza
    2
  • Teraz czytam
    2

Cytaty

Więcej
Andrzej Strug Dzieje jednego pocisku Zobacz więcej
Andrzej Strug Dzieje jednego pocisku Zobacz więcej
Andrzej Strug Dzieje jednego pocisku Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także