Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- En flyktning krysser sitt spor
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-07-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-07-24
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380498884
- Tłumacz:
- Iwona Zimnicka
- Tagi:
- Iwona Zimnicka literatura duńska literatura norweska
Espen Arnakke w wieku siedemnastu lat zamordował Johna Wakefielda. Kolejne siedemnaście poświęcił na rozpamiętywanie popełnionej zbrodni. Powoli osuwając się w szaleństwo, próbuje dociec, co tak naprawdę skłoniło go do morderstwa. Tajemnica może tkwić w małej miejscowości, w której się wychował. To surowe prawa Jante ukształtowały go na całe życie.
Wiara i ateizm, abstynencja i alkoholizm, miłość i nienawiść, życie i śmierć. Według Espena między sprzecznościami często stoi znak równości. Raskolnikowski obłęd Arnakkego miesza się z trzeźwą oceną rzeczywistości, a prowincjonalny i zamknięty świat Jante nie daje o sobie zapomnieć.
„Uciekinier przecina swój ślad” to jedna z najważniejszych powieści skandynawskich, dzięki której możemy zrozumieć złożoną tożsamość człowieka Północy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
(Nie)winny morderca
Nie potrafię, drodzy Państwo, pozbyć się brzydkiego nawyku, który każe dzielić mi literaturę na ambitną i resztę (jakby stworzenie porządnej, wciągającej fabuły nie było ambitnym zadaniem) – i na tę drugą grupę patrzeć z pewną dozą pobłażania. Znam jednak siebie na tyle, żeby wiedzieć, że najlepsza nawet opowieść prędzej czy później z głowy wywietrzeje, natomiast eksperyment, choćby nieudany, jakoś mocniej się jej trzyma. Dlatego też lektura „Uciekinier przecina swój ślad”, mimo że nie jest doświadczeniem łatwym, wręcz przeciwnie, to zadanie mozolne i wymagające, w ostatecznym rozrachunku okazuje się bardzo satysfakcjonująca.
Blurb powieści Aksela Sandemose’a sugeruje, że jest ona kluczem do poznania skomplikowanej tożsamości człowieka Północy. I o ile trudno przecenić jej wpływ na literaturę skandynawską, a fascynacja kulturą tej części Europy z pewnością może zaowocować dodatkową popularnością, to zarówno niżej podpisany, jak i Filip Springer, który napisał własną książkę inspirowaną dziełem norwesko-duńskiego pisarza, gotowi są z tą tezą polemizować.
Przede wszystkim jest ona w pewien sposób krzywdząca dla „Uciekinier przecina swój ślad”. Nie tyle nawet zawęża jej zakres znaczeniowy, co przekierowuje uwagę potencjalnego czytelnika w niewłaściwe rejony. Prawa rządzące Jante, fikcyjną duńską miejscowością, z której wywodzi się nie tylko narrator, ale i większość opisywanych przez niego bohaterów, można uznawać za uogólnienie zasad typowych dla narodów skandynawskich, lecz u każdego odbiorcy z choćby minimalnie rozwiniętym instynktem obserwacji wzbudzi to pewien niepokój. Niepokój zrodzony z tego, że cechy mieszkańców Jante odnaleźć można dużo bliżej, w każdej właściwie społeczności. Jak naiwnym trzeba być, aby uwierzyć, że tylko Szwedów, Norwegów czy Duńczyków rodacy karzą za poczucie własnej wyjątkowości? Gdzież szanuje się tych, którym wydaje się, że są mądrzejsi od grupy? Że są w czymś dobrzy? Że mogą mieć coś swojego, coś własnego, coś, o czym inni nie wiedzą? Wizja Sandemose’a nie jest ważnym i precyzyjnym opisem Skandynawów, lecz ważnym i precyzyjnym opisem społeczności. Dowolnej.
Drugą fascynującą kwestią związaną z książką „Uciekinier przecina swój ślad” jest jej dzisiejsza recepcja – a właściwie to, jak mogła się ona zmienić w stosunku do tego, co czuł czytelnik z lat trzydziestych dwudziestego wieku. Wyraźnie widać w tej powieści głęboką fascynację Sandemose’a psychologizmem i wciąż wrzącą w głowach ówczesnych inteligentów psychoanalizą. W narkotyczny, niepokojący sposób rezonuje ta wiara w prawidła nowej nauki z główną osią fabuły, którą stanowi, jak mówi podtytuł, opowieść o dzieciństwie mordercy. I Sandemose, którego biografia wyraźnie sugeruje, że raczej nie miał oporów przed poszukiwaniem źródeł własnych skaz poza sobą, bez odrobiny wahania usprawiedliwia zimnokrwistego zabójcę. Współcześni autorzy specjalizujący się w reportażach kryminalnych czy nawet fikcji literackiej związanej z tematem zbrodni często poświęcają mnóstwo miejsca opisom okoliczności kształtujących mordercę, ale nigdy nie zdejmują ciężaru winy z jego barków. Sandemose, sto lat od nich starszy i żyjący w fermencie intelektualnym, który dziś został już poddany dekonstrukcji i analizie, takich oporów nie ma. Mówi z czarnym fatalizmem: gdyby nie Jante, to by do tego nie doszło; to nie człowiek zabił, lecz miasto; nie w środku jest otchłań, lecz na zewnątrz. Ta mroczna wizja porusza do głębi.
Sprawia to oczywiście, że trudno jest podejść do „Uciekinier przecina swój ślad” beznamiętnie, trudno podczas lektury nie czuć gniewu – nie jest to doświadczenie komfortowe. Do tego dochodzą jeszcze brak przywiązania do chronologii i ciągłe przeskakiwanie między bohaterami oraz sytuacjami, co dodatkowo utrudnia odbiór powieści. Dlatego też pisałem na samym początku, że nie zawsze chodzi o przyjemność – tę ciężko tutaj znaleźć.
Czy w takim razie „Uciekinier przecina swój ślad” nie jest wart lektury? Absolutnie nie. To fascynująca, głęboko poruszająca rzecz, która przemyca cząstkę prawdy o świecie – cząstkę brudną i trudną do oswojenia, ale istotną. A przecież właśnie takie powieści najdłużej rozpalają umysł.
Bartek Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 528
- 289
- 83
- 19
- 13
- 10
- 6
- 5
- 5
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Trudno ją oceniać, bo są w niej momenty genialne, ale też męczące. Sandemose jest z pewnością mistrzem opisu mechanizmów, które rządzą społecznością małego miasteczka, gdzie każdy jest bacznie obserwowany przez innych, a wszelkie odstępstwa od normy są surowo karane ostracyzmem. Im dalej jednak zanurzamy się w powieść, tym więcej rozmyślań głównego bohatera, które są mniej strawne.
Trudno ją oceniać, bo są w niej momenty genialne, ale też męczące. Sandemose jest z pewnością mistrzem opisu mechanizmów, które rządzą społecznością małego miasteczka, gdzie każdy jest bacznie obserwowany przez innych, a wszelkie odstępstwa od normy są surowo karane ostracyzmem. Im dalej jednak zanurzamy się w powieść, tym więcej rozmyślań głównego bohatera, które są mniej...
więcej Pokaż mimo toTo niesamowite jak książka napisana i przedstawiająca wydarzenia sprzed stu lat, jest tak współczesna.
Pierwszy raz spotkałam się z tak dokładnym uchwyceniem meandrów zachowań małych społeczności. Nie tylko tych skandynawskich. Sama pochodze z małego miasta. Takiego w ktorym nic cię nie czeka, więc trzeba z niego uciekać, zostawić za sobą.
I trochę o tym jest ta książka. O relacji z miejscem pochodzenia, którego nienawidzimy, ale które bezsprzecznie nas ukształtowało, które chciało byśmy stali się kimś innym, kim się staliśmy.
Książkę bardzo szybko mi się czytało, bardzo mi przypadł do gustu styl autora, krótkie rozdziały, forma przypominająca pijacki monolog, w którym chronologia nie jest najważniejsza, a dygresja goni dygresje.
Tym staje się ona moją ulubioną powieścią wieku dorosłego.
To niesamowite jak książka napisana i przedstawiająca wydarzenia sprzed stu lat, jest tak współczesna.
więcej Pokaż mimo toPierwszy raz spotkałam się z tak dokładnym uchwyceniem meandrów zachowań małych społeczności. Nie tylko tych skandynawskich. Sama pochodze z małego miasta. Takiego w ktorym nic cię nie czeka, więc trzeba z niego uciekać, zostawić za sobą.
I trochę o tym jest ta książka....
Tak samo jak nie czyta się tej książki łatwo, tak samo niełatwo się o niej pisze. Upraszczając powiedziałabym, że to taka skandynawska Zbrodnia i kara. Traktat o tym, jak krzywdzi nas społeczeństwo, chociaż z założenia wyznaje zasady opiekuńczości i równości.
Espen Arnakke mieszka w Jante, miasteczku obwarowanym sztywnymi zasadami, według których żyją wszyscy obywatele. Zasady te mają na celu stworzenie równego sobie społeczeństwa, bez podziałów klasowych, bez różnic w stanie posiadania. Ma też za zadanie stworzenie parasola tolerancji, gdzie nikt na nikogo nie patrzy wilkiem, nikt nie czuje się lepszy, mądrzejszy, wyjątkowy. Tyle w teorii. A w praktyce? Te prawa blokują jednostki, nie pozwalają na wykształcenie się indywidualności, nie szanują odmienności sprowadzając je do jednego poziomu z całą resztą. Jednym słowem obóz w Korei Północnej.
Sprowokowany jedną sytuacją Espen zabija kolegę, o czym wiadomo od pierwszych stron książki, a my przez całą powieść śledzimy jego rozprawianie się ze swoimi wyrzutami sumienia. Bohater, szukając przyczyny swojego zachowania, opowiada o Jante, o rodzinie, przyjaciołach, kobietach, o swoim życiu. Opisuje w jak bardzo opresyjnym świecie przyszło mu żyć, i jak bardzo ograniczające jest to, co wydaje się wyzwalające.
Nie jest to łatwa powieść nie ze względu na ciężar gatunkowy (chociaż to oczywiście też przytłacza),a ze względu na konstrukcję i język. Książka jest napisana odcinkami, urywanymi historiami z życia Espena, które w całości budują jego obraz i dają nam go poznać. Te opowieści są bardzo różne, nie wszystkie są tak samo równe. Spotykamy tam bohaterów drugiego planu (i dalszych),widzimy Jante w różnych momentach, śledzimy Espena od dzieciństwa do wieku dojrzałego. Ale te mini-opowiadanka są poukładane nie do końca chronologicznie, chociaż nie są przypadkowe. Luźna narracja powoduje, że przez książkę się płynie, ale to, w jaki sposób ona jest zbudowana stawia pod znakiem zapytania, po co się płynie właściwie…
Powieść jest pełna wywodów filozoficznych narratora, co powoduje, że czujemy się nieco zagubieni, zagadani, mimo że rozdziały są naprawdę krótkie. Ja dawałam radę, ale wierzę, że wielu z was będzie zmęczonych.
Komu polecam? Wielbicielom skandynawskich pisarzy. Ta powieść ma niespieszne tempo, dość stateczną narrację, nie ma w niej zwrotów akcji, nie ma zaskoczeń. To typowe dla literatury skandynawskiej, zwłaszcza tamtego okresu. Jeśli nie jesteście w stanie zdzierżyć 460 stron monologu wewnętrznego bohatera, który przysłania często samą fabułę i stopuje akcję, to nie sięgajcie po Sandemose.
Powodem, dla którego ja w ogóle wystartowałam do tej książki, był reportaż Filipa Springera „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”. Chciałam mieć bazę do dyskusji z tym tytułem i punkt odniesienia. Reportaż jeszcze przede mną.
Tak samo jak nie czyta się tej książki łatwo, tak samo niełatwo się o niej pisze. Upraszczając powiedziałabym, że to taka skandynawska Zbrodnia i kara. Traktat o tym, jak krzywdzi nas społeczeństwo, chociaż z założenia wyznaje zasady opiekuńczości i równości.
więcej Pokaż mimo toEspen Arnakke mieszka w Jante, miasteczku obwarowanym sztywnymi zasadami, według których żyją wszyscy obywatele....
Według mnie książka należy do tych bardziej wymagających. Jednakże, co było dla mnie bardzo zaskakujące, można niektóre momenty potraktować uniwersalnie - bardzo dobrze opisują obecny stan rzeczy. Polecam każdemu ze względu na refleksyjny charakter choć uprzedzam, że wzbudza ogrom emocji. W jednej chwili chcemy ją przeczytać „na raz”, a w drugiej mamy jej dość.
Według mnie książka należy do tych bardziej wymagających. Jednakże, co było dla mnie bardzo zaskakujące, można niektóre momenty potraktować uniwersalnie - bardzo dobrze opisują obecny stan rzeczy. Polecam każdemu ze względu na refleksyjny charakter choć uprzedzam, że wzbudza ogrom emocji. W jednej chwili chcemy ją przeczytać „na raz”, a w drugiej mamy jej dość.
Pokaż mimo toO książce tej dowiedziałam się po raz pierwszy po przeczytaniu reportażu Filipa Springera „Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz”. Pojęcie prawa Jante budziło we mnie pewne nieokreślone skojarzenia i chciałam przekonać się, w jakim stopniu reprezentatywny jest „Uciekinier” w stosunku do szeroko pojętej kultury skandynawskiej: czy faktycznie otrzymam w nim obraz społeczeństwa egalitarnego, ale równocześnie represjonującego wszelkie przejawy indywidualizmu? Czy też może ten zbiór filozoficznych przemyśleń i osobistych historii jest tylko majaczeniem oszusta i bigamisty?
Początek był obiecujący – historie z dzieciństwa Espena Arnakke, głównego bohatera, idealnie oddawały atmosferę życia w klaustrofobicznym środowisku małej duńskiej wioski. Zamieszczone w tekście pełne prawo Jante robi wrażenie. Niestety, dalej zostajemy wciągnięci w liczne przemyślenia autora na najróżniejsze tematy moralne, w tym problem morderstwa, które jest centralnym punktem życia Espena. Jestem pewna, że przeciętny czytelnik nie zgodzi się wielokrotnie z tezami stawianymi przez Sandemose, jednak na pewno zostanie zmuszony do zastanowienia nad nimi.
Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, ale nie żałuję poświęcenia na nią czasu. Stanowi na pewno interesujący obraz małego, konserwatywnego społeczeństwa i zawiera myśli, które mogły narodzić się w głowie osoby w takim społeczeństwie wychowanej. Warto też uświadomić sobie moc tej książki – z jednego, w całości fikcyjnego utworu narodził się stereotyp kulturowy, mit prawa Jante, który kojarzony jest przez ludzi na całym świecie.
O książce tej dowiedziałam się po raz pierwszy po przeczytaniu reportażu Filipa Springera „Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz”. Pojęcie prawa Jante budziło we mnie pewne nieokreślone skojarzenia i chciałam przekonać się, w jakim stopniu reprezentatywny jest „Uciekinier” w stosunku do szeroko pojętej kultury skandynawskiej: czy faktycznie otrzymam w nim obraz społeczeństwa...
więcej Pokaż mimo toTrochę za bardzo egocentryczna ta książka, do tego nieco archaiczna i rozwlekła. Jak zwietrzała klasyka szkolna.
Trochę za bardzo egocentryczna ta książka, do tego nieco archaiczna i rozwlekła. Jak zwietrzała klasyka szkolna.
Pokaż mimo toNie sądź, że jesteś kimś.
Nie sądź, że nam dorównujesz.
Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
Nie wyobrażaj sobie, że jesteś lepszy od nas.
Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś kimś więcej niż my.
Nie sądź, że się do czegoś nadajesz.
Nie wolno ci się z nas śmiać.
Nie sądź, że komuś na tobie zależy.
Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.
Prawo Jante jest sercem małej duńskiej miejscowości. Nieustannie pompuje dziesięć przykazań, by dożylnie wbić się w kolejne pokolenia dorastające w jego społeczności. Tu nikt nie ma możliwości się podnieść. Na dnie wszyscy są równi, ale wszystkim wydaje się, że inni są więksi. Za pomocą prawa Jante ludzie dewastują nawzajem swoje szanse, a sami blefują, że są ponad wszystkich, choć sami w to nie wierzą. Jante jest obecne w każdej relacji, słowie, a nawet w spojrzeniu. I właśnie w Jante Espen Anekke szuka odpowiedzi na nurtujące go pytanie. W wieku siedemnastu lat zamordował Johna Wakefielda. Kolejne siedemnaście lat poświęcił na rozpamiętywanie popełnionej zbrodni. Wraca myślami do Jante, gdzie wychował się pomiędzy sprzecznościami surowego prawa, aby dociec, co tak naprawdę skłoniło go do morderstwa.
Ciężko polecić dzieło Aksela Sandemose. Brak przywiązania do chronologii, powolne tempo i niewygodna tematyka, która bardziej uwiera, niż daje przyjemność, zdecydowanie działają na niekorzyść książki. Rozumiem opinie czytelników, w których nie brakuje zarzutów, że historia Espena jest przegadana i trudna w odbiorze. Dla mnie również była to wymagająca lektura, która okradła mnie z solidnej dawki cierpliwości, ale w zamian dała dużo więcej. Do tej pory mam przed oczami obraz dziecięcego serca, które stopniowo napełnia się strachem przed odkrywaniem nieznanego świata. Aż w końcu nic nie zostaje z wrodzonej ciekawości. Nie miała żadnych szans w Jante. Zginęła pod ciężkimi i zasyfionymi buciorami dorosłych. Wszystko to daje mocno do myślenia i jest znacznie bliżej, niż wydawało mi się na początku, bo nie zgodzę się, że to historia o człowieku z Północy. To historia skrzywdzonego dorosłego człowieka, którego możemy spotkać na każdej półkuli.
Nie sądź, że jesteś kimś.
więcej Pokaż mimo toNie sądź, że nam dorównujesz.
Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
Nie wyobrażaj sobie, że jesteś lepszy od nas.
Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś kimś więcej niż my.
Nie sądź, że się do czegoś nadajesz.
Nie wolno ci się z nas śmiać.
Nie sądź, że komuś na tobie zależy.
Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.
Prawo Jante jest...
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co znaczy przeżywać sprzeczne uczucia, polecam tę książkę. O ile nie spali jej po kilkunastu stronach, i nie wyrzuci za okno po stu, to sprzecznych uczuć przeżyje co niemiara. No ale - po kolei!
Powieść (o ile to jest powieść) jest sławna ze względu na przypisywany jej mit rewolucyjny: oto książka, która ujawniła (prawie jak po występie Wolanda w Variété) wielkie kłamstwo Skandynawów, kłamstwo o ich rzekomym szczęściu, ich propagandę nazywającą Skandynawię najlepszym miejsce do życia na świecie. Oto historia Jante, miejscowości, której nazwa od czasów ukazania się powieści Sandemosego będzie synonimem społeczności katującej swoich członków systemem zasad zabijających wszelkie odruchy ludzkie, a przede wszystkim te, które mogłyby wieść ku radości i spokojowi ducha. I oto łapiemy czytelników na cesze prosto z Jante wziętej: o proszę, jak to się chwalili, że są od nas lepsi, serdeczniejsi, szczęśliwsi, demokratyczniejsi, a tymczasem są tylko bogatsi (tego im zresztą też nie wybaczymy).
Sądzę, że to w dużej części błędna opinia o tej książce.
Do być może połowy tekstu to, co czytałem, przekonywało mnie, że narrator (autor?) nie tyle zrywa maski obłudnikom, co rozpaczliwie szuka zewnętrznych przyczyn swojej klęski życiowej, swojego zagubienia w świecie wartości, granic, uczuć, których to pojęć on albo nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie. Że narrator użala się nad sobą nieustannie, rozdzierająco i zasmarkanie, bowiem żadna pozytywna myśl w tym strumieniu pretensji, rozżalenia i obwiniania się nie pojawiła.
W dalszej części tekstu inne nuty zaczęły dominować nad wspomnianymi, wycie skrzywdzonego dorosłego dziecka ustąpiło nieco... poezji wymieszanej z poradnikiem psychologicznym czy może newage'owym popularnym traktacikiem o duchowości (nie używam zdrobnień sarkastycznie, tylko po to, by proporcje ukazać),a ta proza zahaczając chwilami stylem o strumień świadomości wreszcie pokazała zamysł autora (chociaż mam świadomość, że mogę się mylić). Otóż zamysłem tym jest zmuszenie czytelnika do zrozumienia, że jeśli za podstawę swego istnienia przyjmie gorzką przeszłość, krzywdy mu wyrządzone faktyczne czy iluzoryczne, jeśli - słusznie czy nie - skupi się na obwinianiu swoich oprawców, to jego szanse na normalne, dobre życie są równe zeru!!! i nic, i nikt nie będzie w stanie mu pomóc.
Ta książka jest po to, żeby czytelnika walnąć po głowie, i to nie raz, lecz wielokrotnie. I to jest jej wartość, i to jest sens jej czytania. Bo to lektura ani przyjemna, ani lekka.
A tak na marginesie - teraz jestem ciekaw, jakim tropem poszedł Filip Springer pisząc komentarz do Uciekiniera, bo chyba komentarzem najtrafniej tę odpowiedź nazwać można. Czy wziął mit o Jante dosłownie i szukał dowodów na istnienie Jante dzisiaj (to tak, jakby komentator sienkiewiczowskiego Potopu wydał dziełko o największych powodziach polskich rzek),czy też usłuchał ducha powieści, i jego śladów w Skandynawii wypatrywał. No cóż, zobaczymy, ale niezbyt szybko, bo Sandemose to rzecz wyczerpująca i trzeba po niej odpocząć i odczyścić się przy literaturze diametralnie innej. Niekoniecznie lekkiej, wystarczy, żeby była inna.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co znaczy przeżywać sprzeczne uczucia, polecam tę książkę. O ile nie spali jej po kilkunastu stronach, i nie wyrzuci za okno po stu, to sprzecznych uczuć przeżyje co niemiara. No ale - po kolei!
więcej Pokaż mimo toPowieść (o ile to jest powieść) jest sławna ze względu na przypisywany jej mit rewolucyjny: oto książka, która ujawniła (prawie jak po występie Wolanda w...
Nie jest to książka łatwa i nie da się przez nią przejść bezrefleksyjnie. Warto przed sięgnięciem po tę książkę zapoznać się z inną pozycją wyd. Czarne - "Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz" F. Springera, która traktuje m.in. o życiu Aksela Sandemose.
Z reportażu Springera wynika, że "Uciekinier przecina swój ślad" to powieść autobiograficzna i Aksel (wł. Axel Nielsen) naprawdę zabił człowieka. Ciekawe jest też jego powiązanie z miastem Nykøbing Mors, które było pierwowzorem Jante. To na podstawie swojego dzieciństwa w ciasnym małym miasteczku, w który obowiązują niepisane reguły (niektóre z nich z powodzeniem możemy znaleźć we własnym otoczeniu) i tego jakie odcisnęło na nim swoje piętno, Aksel pisze książkę "Uciekinier przecina swój ślad". Jak rodzinne strony wpłynęło na jego życie? Czy to one i jak doprowadziły do tego, że zabił?
"Uciekinier przecina swój ślad" trzeba czytać w skupieniu, bo autor słowami próbuje opisać atmosferę jaka panowała w Jante. I to właśnie ta atmosfera, wypowiedziane naprędce, bezmyślnie słowa, niepisane reguły, utarte szlaki, którymi trzeba podążać... To właśnie to tworzy sforumowane przez Sandemose "Prawo Jante". Trzeba się wczytać w te pozornie trywialne historie z dzieciństwa bohatera, przemyśleć je, by dostrzec w nich Jante. By zrozumieć czym jest Jante dookoła nas, Jante w sercu. I, że nie da się od niego uciec.
Nie jest to książka łatwa i nie da się przez nią przejść bezrefleksyjnie. Warto przed sięgnięciem po tę książkę zapoznać się z inną pozycją wyd. Czarne - "Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz" F. Springera, która traktuje m.in. o życiu Aksela Sandemose.
więcej Pokaż mimo toZ reportażu Springera wynika, że "Uciekinier przecina swój ślad" to powieść autobiograficzna i Aksel (wł. Axel Nielsen)...
Małomiasteczkowość nie a nic wspólnego z miejscem zamieszkania. Mentalność oparta na bezyślnym "równaniem do dołu", stada zadziobującego każdą kurę, która odważyłaby się podjąć próbę latania - to tkwi w człowieku i zwykle jest niemożliwe do wykorzenienia.
Dobra, choć pewne momenty trzeba przebrnąć.
Małomiasteczkowość nie a nic wspólnego z miejscem zamieszkania. Mentalność oparta na bezyślnym "równaniem do dołu", stada zadziobującego każdą kurę, która odważyłaby się podjąć próbę latania - to tkwi w człowieku i zwykle jest niemożliwe do wykorzenienia.
Pokaż mimo toDobra, choć pewne momenty trzeba przebrnąć.