Bracia w hardcorze Edward Lee 7,0
ocenił(a) na 818 tyg. temu „Nie śpieszył się. Obciął […] palec po palcu u prawej dłoni. […] z bólu przygryzł język. Krew zalała mu przełyk. Porywacz podniósł palec wskazujący i wcisnął go […] do ust i kazał gryźć. Obgryzać do kości. Za motywację służyły nożyce wycelowane w oczy pedofila.” - Patryk Bogusz „Łowca”
„Oczami wyobraźni widziałem samobójców dyndających w bramach każdej z poniemieckich obskurnych kamienic. Widziałem kurwy przy latarniach robiące sobie cesarki nożami do tapet lub wyskrobujące sobie życie z wnętrza drutami z wieszaków. Widziałem amatorów opiatów zgiętych w pół, których czoła dosięgały krawężników, a mimo to się nie przewracali.” Tomasz Czarny, „Puste oczy taksówkarza”.
Spoglądając na najnowszą pozycję z katalogu wydawniczego Domu horroru, nasuwa mi się do głowy jedna myśl towarzysząca już od pierwszych zapowiedzi. Oficyna, która swoją przygodę z literaturą zaczynała od wydawania ekstremy, musiała do nas powrócić z krwawym i brutalnym projektem. Nie każdy gustuje w tego typu literaturze, jednak nikt nie zaneguje faktu, że przez szereg lat Dom Horroru przodował w ilości wydanych horrorów ekstremalnych, i że dla niektórych stanowi synonim słowa ekstrema.
Prezentowany tu projekt to zbiór, który całym sobą udowodnia, że tytuł nie jest pustym określeniem nakierowanym na przyciągniecie uwagi. Czterech „braci” połączonych krwawą linią ekstremy (Lee, Czarny, Bogusz, Piotrowski) postanowili zjednoczyć się w wspólnym celu, by po raz kolejny pokazać polskim czytelnikom czego tak naprawdę potrzebują. Oddając nam dziesięć premierowych historii kreślą przed nami wizję wszelkiego rodzaju morderstw, kazirodztwa, kanibalizmu, przemocy wobec zwierząt oraz szeregu plugastwa, o którym ciężko się myśli, a co dopiero pisze.
Będąc świeżo po lekturze, śmiało mogę napisać, że Panowie, godnie przyjęli swojego mentora zza oceanu. Znani nam z różnych konfiguracji i współprac między sobą, autorzy postawili na trzy indywidualne głosy, gdzie kolejno każdy z nich zaprezentował trzy efekty swojej wyobraźni. Zwieńczeniem tego swoistego bractwa w hardkorze, jest opowiadanie pt. „Pismo święte” autorstwa Lee.
„Bracia w hardkorze” to zbiór, który w pełni spełnił pokładane w nim oczekiwania. Panowie, którzy przecież są już wyjadaczami w polskim horrorze ekstremalnym, zaprezentowali mi naprawdę solidny poziom i po raz kolejny udowodnili, że na ich opowiadania i powieści warto czekać.
Pochylanie się nad każdym opowiadaniem, mija się z celem dzisiejszych recenzji (w końcu ma być „szybko i gęsto”) toteż poniżej ograniczę się do wyróżnienia najlepszych tekstów wspomnianych autorów. W przypadku „Braci w hardkorze” można pisać o wyrównanym poziomie, więc wierzcie mi, że wybór nie był wcale taki prosty.
Autorem otwierającym zbiór jest Patryk Bogusz. Facet, który znacznie wybiega poza ramy wszelkich gatunków i jednocześnie pisarz, który tworzy przekonujące i realne historie (w większości). Jestem zapatrzony w jego talent do tworzenia głębi postaci i wydaje mi się, że to właśnie ten element sprawia, że jego historie są tak dobre. Bogusz prezentuje nam historie pt. „Nie patrz w lustro”, „Łowca” i "Grubas” i przez moment miałem ogromny problem, by wybrać to najlepsze.
Ostatecznie moim numerem jeden okazał się „Łowca”. Brutalna i obrzydliwa historia, w której satysfakcja z wymierzonej kary, miesza się z narastającymi emocjami podczas lektury. Autor sięgając po temat pedofili i walki z tą degeneracją, zaprezentował nam mocną historię wobec której nikt nie będzie obojętny.
Drugim autorem jest doskonale znany mi Marcin Piotrowski. Nigdy nie robiłem tajemnicy z naszej małej znajomości i zapewne nikogo nie zdziwi fakt, że miałem okazję przedpremierowo czytać wszystkie trzy opowiadania autora. W omawianym zbiorze Piotrowski zawarł swoją „Drugą połowę”, „Candyland” i „Zawsze tam, gdzie ty”.
Historie były pisane w specyficznym okresie, toteż przełożyło się to bezpośrednio na ich narrację. „Druga połowa” czy „Zawsze tam, gdzie ty” to mocne opowiadanie, z których przebija tragedia jednostki i złamane serce bohatera. Ostatecznie po chwili namysłu, stwierdziłem, że najlepszym z opowiadań okazał się mocno cukierkowy „Candyland”. Historia to dość interesująca wariacja „Charliego i fabryki czekolady” (być może się mylę w kwestii inspiracji) podlana sporą ilością posoki.
Ostatnim z trójcy jest sam pomysłodawca projektu i człowiek, bez którego ekstrema w kraju mogłaby być w zupełnie innym miejscu. Tomek Czarny, który od wielu lat jest wyjadaczem w temacie, zaprezentował nam swojego „Kowboja z Bakutilu”, "Puste oczy taksówkarza” i „Pigułki szczęścia”.
Układając sobie w głowie szkic recenzji, celowałem w „Kowboja z Bakutilu”. To dość interesująca wariacja klasycznego Frankensteina (w mocno krzywym zwierciadle) była moim faworytem z opowiadań Tomka, aż do czasu lektury jego ostatniego opowiadania pt. „Puste oczy taksówkarza”. Cenię sobie jego szybkie i dynamiczne historie, jednak nie ukrywam, że najbardziej uwielbiam jego nieco bardziej filozoficzne i dziwne opowiadania.
Na sam koniec spotkałem się z ojcem amerykańskiej ekstremy. Opowiadanie Edwarda było mi dobrze znane (ukazało się w niewydanej u nas antologii „Wielka księga bluźnierstwa”),toteż lektura była ciekawym odświeżeniem tematu.
Lee jako autor, który nigdy nie bał się kontrowersji, zaskoczy Was gorzką historią pewnej bardzo religijnej rodziny i sprawi, że na dźwięk cytatów z tytułowego „Pisma świętego” zjeżą się Wam włosy na ciele.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z omawianym tu zbiorem. Ekstrema jest tematem skierowanym do wąskiego grona odbiorców, jednak głęboko wierzę, że „Bracia w hardkorze” znajdą uznanie wśród czytelników.