-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant3
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2022-10-20
2022-08-31
NIE UCIEKNIESZ OD PRZESZŁOŚCI
Druga część cyklu „Tajemnice” Magdaleny Kordel wzbudza emocje i sprawia, że z zainteresowaniem i wypiekami na twarzy śledzimy kolejne losy znanych i lubianych bohaterów. A u nich naprawdę wiele się dzieje… Ty albo żadna szepcze Jasiek Ewelinie licząc na powodzenie ich związku, Adela z Muszką muszą stawić czoła przeszłości w osobie Haliny – powstałej z martwych siostry, a Ruta i Mateusz czują do siebie miętę, co jest nie lada zaskoczeniem dla pozostałych osób. Te wszystkie zdarzenia doprowadzają do zupełnie nieoczekiwanego zakończenia, które zwiastuje prawdziwą „bombę” w kolejnej części, na którą jeszcze chwilę będę musiała zaczekać.
„Ty albo żadna” to ciepła i bardzo sympatyczna historia, w której autorka ciekawie połączyła ze sobą przeszłość z teraźniejszością, lata przedwojenne ze współczesnymi wydarzeniami. Tajemnice, które Adela przez lata skrywała na dnie swojego serca, po ponad pół wieku mają wreszcie szansę na wyjaśnienie. I co ciekawe, nieznana dotąd przeszłość zdaje się mieć wpływ nie tylko na seniorki – Adelę, Muszkę, czy Halinę, ale także, a może przede wszystkim, na następne pokolenia. Ale o tym dowiemy się zapewne w części trzeciej zatytułowanej „Dom sekretów”. Już nie mogę się doczekać.
Uwielbiam Adelę i Muszkę, ich przepychanki słowne, mądrość życiową i poczucie humoru. Seniorki, którym z racji wieku wiele można wybaczyć, jednak z przyjemnością korzysta się z ich rad i trzeźwego podejścia do wielu spraw. Ewelina wychowywana przez obie panie jest moim zdaniem zbyt niedojrzała jak ja kobietę, która już dawno przekroczyła trzydziestkę, ale jej wrodzona dobroć i wrażliwość rekompensują tę naiwność i brak doświadczenia.
„Ty albo żadna”, podobnie jak poprzednia część cyklu, to historia bardzo w stylu pani Magdaleny. Sporo humoru, inteligentne dialogi, ciekawe wydarzenia, trochę magii i szczypta ludowości sprawiają, że bardzo dobrze czyta się tę książkę. Pewna swojskość, serdeczność oraz ciepło przenikające do czytelnika z każdej strony powoduje, że w towarzystwie Adeli, Muszki i Eweliny czujemy się jak w domu. Tajemnice i niedopowiedzenia dostarczają dreszczyku emocji, dzięki którym od powieści trudno się oderwać. No i po raz kolejny mamy niesamowite zakończenie, które sprawia, że po prostu musimy zdobyć następną część cyklu, aby osobiście się przekonać, jakie bohaterowie mają dla nas niespodzianki.
Uwielbiam powieści Magdaleny Kordel, jej sposób pisania, bardzo dobry przekaz emocji, lekki język stylizowany na dawne czasy i poczucie humoru. Właściwie każda historia napisana przez autorkę to gwarancja milo spędzonego czasu w towarzystwie sympatycznych bohaterów. Książki autorki są wyjątkowe, mają niepowtarzalny klimat, działają niczym balsam na serce i duszę, nastrajają pozytywnie na kolejne dni i pozwalają uwierzyć w dobro. Mimo swojej sielskiej, często baśniowej atmosfery nie zatracają realizmu i wiarygodności. Dlatego też nigdy nie odpuszczam żadnej nowości napisanej przez panią Magdę i zawsze z zainteresowaniem zasiadam do lektury. Trzecia część cyklu „Tajemnice” jeszcze przede mną, ale już dziś zastanawiam się nad sekretami jakie skrywa dom Adeli i klątwą, jakiej doświadczyła jej rodzina.
NIE UCIEKNIESZ OD PRZESZŁOŚCI
Druga część cyklu „Tajemnice” Magdaleny Kordel wzbudza emocje i sprawia, że z zainteresowaniem i wypiekami na twarzy śledzimy kolejne losy znanych i lubianych bohaterów. A u nich naprawdę wiele się dzieje… Ty albo żadna szepcze Jasiek Ewelinie licząc na powodzenie ich związku, Adela z Muszką muszą stawić czoła przeszłości w osobie Haliny –...
2022-09-11
CO SIĘ STAŁO Z IZĄ?
Kiedy sięgałam po pierwszą część Sagi rodziny z Ogrodowej byłam przekonana, że autorka zamknie losy Żmudzkich i Leszczyńskich w trzytomowym cyklu. A tymczasem powstało aż pięć części tej sympatycznej historii, w której przeszłość nie daje o sobie zapomnieć i wciąż upomina się o uwagę potomków Rozalii Żmudzkiej mieszkających w starym dworku w Czarnowie i jego najbliższych okolicach. Muszę przyznać, że z sentymentem powróciłam do dziadka Janka, Lilki, Fabiana, Raja, Klaudii i dorastających pociech i z przyjemnością zagłębiłam się w dalsze wydarzenia.
To, co przydarzyło się przed laty Izabeli Leszczyńskiej od początku owiane było tajemnicą, policja zakończyła śledztwo i sprawa została zamknięta. A tymczasem Klaudię wciąż męczą wątpliwości i chce za wszelką cenę dotrzeć do prawdy o śmierci swojej młodszej siostry. Stara się to robić na własną rękę, w tajemnicy przed rodziną. W ten sposób jej ścieżki krzyżują się z policjantem Arturem Soleckim - mężczyzną, o dość specyficznym charakterze...
Tymczasem Lilka z małą Kają coraz lepiej aklimatyzują się we dworku, a Fabian nie ustaje w wysiłkach, aby przekonać do siebie i matkę, i córkę. Ciągle zabiegany Rajmund stara się ogarniać trójkę swoich dzieci najlepiej jak potrafi, ale bez pomocy mamy, siostry i kuzynki mogłaby mu się nie udać ta trudna sztuka. Bohaterowie żyją z dnia na dzień, wciąż mierzą się z nowymi problemami i starają się pokonywać wszelkie przeciwności. Jednak cały czas czuwa gdzieś nad nimi duch prababki Rozalii, która ukochała swój dworek i wiele poświęciła, aby po wojnie przywrócić go rodzinie. Okolica szepcze natomiast o klątwie...
Ewelina Maria Mantycka ciekawie opowiada rodzinne perypetie wplatając w nie głęboko skrywane tajemnice i echa wspomnień z lat wojny i okupacji. I muszę przyznać, że to właśnie retrospekcje, w których narratorem jest sama Rozalia Żmudzka są wspaniałym dopełnieniem opowieści. To są te fragmenty, które pochłonęły mnie bez reszty. Żal tylko, że jest ich tak niewiele... Cóż, przede mną kolejne części, więc pewnie jeszcze będę miała okazję poobcować z nestorką rodu. Myślę, że warto byłoby także częściej dopuścić do głosu dziadka Janka, który miałby nam na pewno wiele do opowiedzenia.
Powieść jest pełna uroku i romantyzmu. Autorka w subtelny sposób opowiada o miłości, która powoli i stopniowo rozwija się pomiędzy dwojgiem ludzi. I to właśnie ten klimat stanowi wspaniałą równowagę dla tragicznych wydarzeń, jakie były udziałem bohaterów w przeszłości. Tym niemniej po zakończonej lekturze pozostał mi pewien niedosyt. Postawa Lilki irytowała mnie, jej zachowanie momentami było sztuczne i naciągane. Niestety rozczarowałam się co do tej postaci, która stała się w moim odczuciu po prostu nijaka. Natomiast Klaudia zdecydowanie mnie urzekła. Jej wyrazista osobowość, poczucie humoru i wytrwałość w dążeniu do zamierzonego celu są godne pozazdroszczenia. Z taką kobietą można przysłowiowe konie kraść.
Pierwsza część cyklu zatytułowana "Słoneczniki po burzy" bardziej mi się podobała, akcja biegła szybciej, od początku więcej się działo. W drugm tomie zdecydowanie zbyt późno wydarzenia zaczęłaysię rozkręcać i przez to początkowo czułam się nieco znużoba lekturą. Zakończenie natomiast to prawdziwa wisienka na torcie i jednocześnie zapowiedź następnych intrygujących zdarzeń. Za jakiś czas z przyjemnością po raz kolejny powrócę do Czarnowa i dowiem się, jakie jeszcze niespodzianki skrywa stary dworek i który zamek otwiera tajemniczy klucz zawieszony w wianku na ścianie w dawnym pokoju prababki Rozalii.
CO SIĘ STAŁO Z IZĄ?
Kiedy sięgałam po pierwszą część Sagi rodziny z Ogrodowej byłam przekonana, że autorka zamknie losy Żmudzkich i Leszczyńskich w trzytomowym cyklu. A tymczasem powstało aż pięć części tej sympatycznej historii, w której przeszłość nie daje o sobie zapomnieć i wciąż upomina się o uwagę potomków Rozalii Żmudzkiej mieszkających w starym dworku w Czarnowie i...
2022-12-31
POPLĄTANE ŚCIEŻKI
W tym roku grudzień zupełnie nie sprzyjał czytaniu. Pokonała mnie kompletnie proza życia. Dlatego kiedy zatęskniłam za książką, od razu zwróciłam się w kierunku audiobooków zebranych w pakiecie Empik premium. Zdecydowałam się na pierwszą część trylogii Anety Krasińskiej zatytułowanej "Małe tęsknoty". Rewelacyjna lektorka sprawiła, że wysłuchanie tej opowieści to była duża przyjemność.
"Marzenia Kaliny" splatają ze sobą historie trzech kobiet - tytułowej Kaliny oraz Leny i Elżbiety. Trzy obce sobie postaci żyjące własnym życiem i zmagające się z demonami przeszłości starają się zaklinać rzeczywistość, ale niestety problemy piętrzą się, a los wcale nie chce być dla nich łaskawy. Kalina jest mężatką z kilkunastoletnim stażem, wychowawczynią w warszawskim przedszkolu. Już po raz trzeci z kolei poddała się zabiegowi in vitro i teraz oboje z Kamilem pełni obaw z niecierpliwością oczekują na wynik zabiegu. Czy zdesperowana kobieta jest gotowa po raz kolejny przejść tę próbę?...
Lena to pełna kompleksów czternastolatka wychowująca się w rodzinie zastępczej. Jej dzieciństwo było jednym niekończącym się pasmem nieszczęść. Teraz, gdy znalazła bezpieczną przystań u Haliny i Jacka, nie potrafi tego docenić i wciąż prosi się o kłopoty. W swojej naiwności nie bardzo potrafi oddzielić dobro od zła, co może ją doprowadzić do kolejnej traumy i rozczarowania...
Elżbieta to utalentowana malarka, której obrazy są chętnie kupowane przez koneserów sztuki. Kobieta boleśnie zraniona w czasach studenckich do tej pory nie zdecydowała się na związek próbując wyrzucić z pamięci bolesne doświadczenia. Jednak zupełnie niespodziewanie przeszłość sama sobie o niej przypomina. Czy bohaterka będzie w stanie stawić jej czoła?...
Powieść została napisana w formie pamiętnika. Poznajemy w niej tydzień z życia trzech kobiet. Autorka niespiesznie snuje swoją trzy torową opowieść oddając głos na przemian każdej z bohaterek. Dość dokładnie poznajemy więc losy Kaliny, Leny i Elżbiety i możemy sobie wyrobić własne zdanie na temat każdej z nich. Jednakże moim zdaniem akcja posuwa się aż nazbyt ślamazarnie i szczególnie na początku bardzo niewiele się dzieje. Na szczęście pod koniec wydarzenia zdecydowanie przyspieszają, robi się coraz bardziej dramatycznie, następuje zwrot, finał jest druzgocący i pozostawia wiele znaków zapytania... I w tej sytuacji nie można tak po prostu podarować sobie następnej części. Trzeba się przekonać jak dalej potoczą się losy trzech kobiet.
Autorka ciekawie nakreśliła sylwetki bohaterek. Kobiety są autentyczne, choć naiwne. W gruncie rzeczy dość podobne do siebie pod względem charakterologicznym. Każda niepewna, poszukująca szczęścia trochę po omacku i z obawami patrząca w przyszłość. Powieściowa rzeczywistość natomiast bardzo przystaje do realiów obecnego świata. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie ścieżki Kaliny, Leny i Elżbiety splotą się ze sobą. I tutaj autorce udało się mnie zaskoczyć... Niestety okoliczności tego "spotkania" kompletnie mnie zdumiały i rozpaliły ciekawość na to, co wydarzy się dalej.
"Marzenia Kaliny" to poprawnie napisana historia, bez fajerwerków, ale z potencjałem na następne wydarzenia opisane w "Pragnieniach Elżbiety".
POPLĄTANE ŚCIEŻKI
W tym roku grudzień zupełnie nie sprzyjał czytaniu. Pokonała mnie kompletnie proza życia. Dlatego kiedy zatęskniłam za książką, od razu zwróciłam się w kierunku audiobooków zebranych w pakiecie Empik premium. Zdecydowałam się na pierwszą część trylogii Anety Krasińskiej zatytułowanej "Małe tęsknoty". Rewelacyjna lektorka sprawiła, że wysłuchanie tej...
2022-12-20
FILOZOFIA DLA KAŻDEGO
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak moja biblioteczka wzbogaciła się o bardzo wartościową i intrygującą pozycję zatytułowaną "Rok z filozofami". Książka wydana w listopadzie tego roku to wspaniała propozycja polecająca się na prezent nawet dla najbardziej wymagających czytelników. Piękna szata graficzna, solidna, twarda okładka i wpisy udekorowane liściastymi gałązkami... jednym słowem, elegancki zbiorek, który pięknie prezentuje się na półce każdej biblioteczki. Pora zatem zajrzeć do wnętrza...
Kinga Janas i Katarzyna Weglarczyk zebrały interesujące myśli filozoficzne, które mogą stanowić wspaniałą inspirację dla każdego z nas. Fragmenty zostały zaczerpnięte z przeróżnych, mniej lub bardziej znanych dzieł filozofów takich jak: Epikur, Sokrates, Platon, Seneka, Marek Aureliusz, św. Tomasz z Akwinu, cxy św. Augustyn. Są też rozważania Nietzsche, Schopenhauera, Kanta oraz niektórych znanych i lubianych autorów takich jak Albert Camus, Tolkien, Jean d'Ormesson, ks.Tischner oraz kilku innych.
Zbiorek podzielony jest na cztery części odpowiadające kolejnym porom roku. Do każdej części zostały dopasowane odpowiednie tematy. Zima to zaproszenie do refleksji nad życiem, naturą i mądrością. Wiosną skupiamy się na młodości, radości i siłach witalnych oraz szeroko pojętym pięknie. Lato jest porą dojrzałości i spełnienia, a więc ma nas ukierunkować na poszukiwanie swojego miejsca na ziemi oraz naszej pozycji w relacjach międzyludzkich. Zastanawiamy się nad istotą dobra i szczęścia. Jesień natomiast budzi refleksje na temat zmienności i przemijania, śmierci oraz tęsknoty. Tak więc zaczynamy od 22 grudnia, kiedy w kalendarzu zaczyna gościć zima, potem przechodzimy kolejno przez wiosnę, lato i jesień, aby zakończyć rozważania na dniu 21 grudnia. Każdy dzień opatrzony jest jedną wybraną myślą, sentencją lub szerszym fragmentem zaczerpniętym z konkretnego dzieła. Niektóre z nich z powodzeniem można wykorzystać na przykład na kartki okolicznościowe, do dziennika, czy notatnia, ale zazwyczaj mają one znacznie szerszy kontekst wymagający głębszego zastanowienia.
W ramach jednej pory roku myśli zostały ułożone w sposób chronologiczny rozpoczynając od starożytnych klasyków, a kończąc na współczesnych myślicielach. Mamy okazję bliżej poznać każdego z filozofów, a nawet zaprzyjaźnić się z nimi. Być może jakaś postać zafascynuje nas na tyle, że będziemy chcieli poznać ją lepiej, dowiedzieć się więcej.
"Rok z filozofami" to książka, której nie czyta się "od deski do deski" za tzw. jednym posiedzeniem. To zbiorek, którym powinno się delektować, gdyż każdy przeczytany fragment skłania do refleksji, a nawet kontemplacji. Moim zdaniem warto zatrzymać się na chwilę w pędzie codzienności i zajrzeć, co ma nam do powiedzenia Platon, Kant czy na przykład Pascal. Spotkanie z filozofami na pewno będzie wspaniałą przygodą dla wielu z nas. Poszerzy horyzonty, skłoni do przemyśleń i pozwoli uporządkować swoje życie.
"Kto zatem twierdzi, że pora filozofowania jeszcze dla niego nie nadeszła, albo że już minęła, podobny jest do tego, kto twierdzi, że pora do szczęścia jeszcze nie nadeszła albo że już przeminęła."
Jak widać "Rok z filozofami" to książka dla każdego i każdej z nas!
FILOZOFIA DLA KAŻDEGO
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak moja biblioteczka wzbogaciła się o bardzo wartościową i intrygującą pozycję zatytułowaną "Rok z filozofami". Książka wydana w listopadzie tego roku to wspaniała propozycja polecająca się na prezent nawet dla najbardziej wymagających czytelników. Piękna szata graficzna, solidna, twarda okładka i wpisy udekorowane...
2022-11-30
WIKTORIAŃSKI ROMANS
"Miłość pisana na maszynie" to debiut literacki Alison Atlee. Książka zaintrygowała mnie tytułem i urzekła swoją nastrojową okładką - taką trochę romantyczną, trochę tajemniczą, podobnie jak przedstawiona na niej kobieta z zadumą patrząca w przyszłość. Autorka przeniosła nas do czasów wiktoriańskich, epoki feminizmu, okresu rewolucji przemysłowej, czyli dawnych już lat. Starała się zwrócić uwagę na rolę kobiety w XIX wieku. Walka o równouprawnienie, popularny w tamtym czasie mezalians oraz stosunki damsko - męskie to tematy poruszone przez Alison Atlee. Dopełnieniem opowieści jest zbuntowana, niepokorna bohaterka idealnie niedopasowana do epoki i nadająca sens całej historii.
Kariera Elizabeth Dobson, czyli Betsey w roli urzędniczki w londyńskiej firmie zostaje gwałtownie przerwana, gdy wychodzi na jaw jej romans z kolegą z pracy. Kobieta zostaje wyrzucona na bruk bez pieniędzy, referencji i perspektyw. W tej sytuacji jedyne co jej pozostaje to wyjazd do nadmorskiej miejscowości, gdzie dzięki swojemu sprytowi i wyrozumiałości miejscowego inżyniera Johna Jonesa zostaje zatrudniona w charakterze organizatorki wyjazdów turystycznych. Wydaje się, że Betsey jest wprost stworzona do tej pracy i dopiero tutaj w Idensea może rozwinąć skrzydła. O tym jak potoczy się jej kariera zawodowa i w jaki sposób wyjazd wpłynie na życie prywatne bohaterki przeczytacie w książce.
Po zakończonej lekturze powieści Alison Atlee mam mnóstwo mieszanych uczuć. Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, ale zawsze staram się być szczera w swojej ocenie. Dlatego bez żadnych wstępów muszę powiedzieć, że nie urzekła mnie ta historia, mimo, że zapowiadała się bardzo obiecująco. Spodziewałam się zdecydowanie większej różnorodności wątków i przede wszystkim dobrego przekazu emocji oraz więcej klimatu wiktoriańskiej Anglii. A tymczasem...
Fabuła powieści jest bardzo schematyczna, mało zróżnicowana, oparta w zasadzie tylko na wątku romansowym, a ten z kolei został ukazany w bardzo stonowany, wywarzony, wręcz chłodny sposób. Zabrakło mi namiętności i porywów serca, które zawsze mają wysoką temperaturę, bez względu na wiek bohaterów, czy czasy, w jakich przyszło im żyć. Plus dla autorki za kreację głównej bohaterki. Betsey jest nieprzeciętną postacią, prawdziwą indywidualnością, barwną i ciekawą młodą kobietą. Nie boi się mówić, co myśli, nierzadko czyniąc to w dosadny, mało elegancki sposób. Zdarza jej się używać rynsztokowego języka, co nie tylko zupełnie nie przystaje do epoki wiktoriańskiej, ale nawet czasów bardziej współczesnych.
Każdy rozdział poprzedza zdanie zaczerpnięte z fikcyjnego podręcznika "Jak zostać mistrzem maszynopisania" i moim zdaniem jest to ciekawe urozmaicenie dla dość płytkiej treści. Niestety styl także nie zachwyca, sporo błędów językowych i stylistycznych, rażących sformułowań, które sprawiają, że lektura tej powieści jest dość ciężka. Bardzo kiepskie, dziwaczne wręcz dialogi powodują, że momentami ma się ochotę odłożyć tę książkę i nie doczytać jej do końca. Po zakończonej lekturze żałowałam, że nie mogę zajrzeć do oryginału, żeby się przekonać, czy to rzeczywiście tylko wina autorki, czy może bardziej tłumacza. Przyznaję, że nie lubię porzucać niedoczytanych książek i tylko dlatego zdecydowałam się dokończyć lekturę i dać mimo wszystko szansę temu debiutowi. Miałam nadzieję na choć trochę bardziej emocjonujące zakończenie. Niestety do samego końca nic w tej kwestii się nie zmieniło, historia niczym nie zaskoczyła, jest przewidywalna i schematyczna do bólu.
Zawsze z dużym zainteresowaniem sięgam po debiuty literackie, wiele niedociągnięć jestem w stanie wybaczyć i staram się skupiać na tym co dobre, na elementach, które mi się podobały, w jakiś sposób mnie urzekły, czy zaciekawiły. Niestety jeśli chodzi o powieść Alison Atlee takich plusów jest bardzo mało. Oczywiście nie skreślam tej opowieści. Każdy poszukuje w literaturze czegoś innego i na pewno znajdą się czytelnicy, którym "Miłość pisana na maszynie" przypadnie do gustu. Mnie niestety nie zachwyciła i szczerze mówiąc drugi raz bym się na nią nie zdecydowała. Ale decyzja należy do Was.
WIKTORIAŃSKI ROMANS
"Miłość pisana na maszynie" to debiut literacki Alison Atlee. Książka zaintrygowała mnie tytułem i urzekła swoją nastrojową okładką - taką trochę romantyczną, trochę tajemniczą, podobnie jak przedstawiona na niej kobieta z zadumą patrząca w przyszłość. Autorka przeniosła nas do czasów wiktoriańskich, epoki feminizmu, okresu rewolucji przemysłowej, czyli...
2022-11-28
NA WOJENNYCH ZGLISZCZACH
Po "Dom na przełęczy" Joanny Tekieli sięgnęłam pod wpływem impulsu nie zastanawiając się, że jest to kontynuacja powieści "Marzenia na rozdrożu". Książkę znalazłam na półce bibliotecznych nowości i skuszona przepiękną romantyczną okładką oraz tytułem, który zapowiada górskie klimaty nie wahałam się ani chwili. Kiedy dotarłam do ostatniej strony okazało się, że jest to druga i zarazem ostatnia część cyklu. Na szczęście powieść została tak skonstruowana, że możemy ją potraktować jako osobną historię i wcale nie musimy poznawać wcześniejszych, wojennych losów głównych bohaterów. Nie jest to pierwsza opowieść, którą zdarzyło mi się czytać "na opak" i zapewne nie ostatnia, ale już teraz mogę Wam zdradzić, że warto sięgnąć także po pierwszy tomik...
Mamy czasy krótko powojenne. Helena i Antoni zamierzają rozpocząć wspólne życie, po ślubie, który wzięli podczas wojny. Ich miłość została naznaczona przez te okropne czasy, a ścieżki rozeszły się na długo, by wreszcie po wielu przeciwnościach połączyć się w jedną, wspólną nową drogę życia prowadzącą ich do wymarzonego szczęścia. Rodzice Heleny emigrują za ocean, a ona wyjeżdża z Antosiem do jego rodzinnej wsi Małe Rzekowo. Tu czeka na nich niewielka, podupadajaca chatynka, w której do ostatnich swoich chwil mieszkała babcia Kasia. Stara, niska chałupka zbudowana z kamienia i cegieł, kryta strzechą, z kamienną studnią w obejściu ma od teraz być ich domem. A szczątki spalonego domu na tej samej posesji mają przypominać o strasznej tragedii jaką sprowadzili na to miejsce Niemcy. Rzeczywistość okazuje się bardzo daleka od wyobrażeń Heleny, a konflikt z rodziną Antoniego dodatkowo pogarsza sytuację. Mimo to małżonkowie postanawiają stawić czoła temu ogromnemu wyzwaniu i mimo wszystko stworzyć tu własny dom na zgliszczach.
Czy uda im się sprostać takiemu przedsięwzięciu, kto przyjdzie młodym z pomocą i jak ułożą się stosunki z sąsiadami i mieszkańcami wsi przeczytacie w książce. Zapewniam, że milych, pozytywnych wrażeń nie zabraknie, ale będą też rozterki wewnętrzne, zwątpienie oraz ból i strach o przyszłość.
"Dom na przełęczy" to wartościowa, ciepła i mądra opowieść obyczajowa, z której można wyciągnąć konkretne wnioski. Autorka bardzo dobrze nakreśliła specyfikę pierwszych powojennych lat, kiedy rodziny czekały na powrót ojców, synów i mężów. Czasy które znamy z rodzinnych opowieści przekazywanych przez naszych dziadków i pradziadków dzięki tej historii stały się nam jeszcze bliższe. Pani Joanna świetnie pokazała jak ludzie reagują w obliczu tragedii, załamania, ale także utwierdziła nas w przekonaniu, że dobro uczynione drugiej osobie wraca do nas z nawiązką. Antoni i Helena, podobnie jak babcia Julia to dobrzy, wrażliwi i szlachetni ludzie o wielkich sercach, zawsze gotowi do pomocy i skłonni aby wybaczać. Momentami wydali mi się aż nazbyt idealni, jednak zważywszy na tamte trudne, powojenne czasy mogłam uwierzyć w ich autentyczność. Podobnie jak realistyczna wydała mi się pogubiona rodzina Antoniego.
Powieść została podzielona na krótkie rozdziały luźno powiązane z kolejnymi miesiącami i porami roku. Grudniowe zwyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie, a związane z okresem Adwentu, dniem świętej Łucji, czy samym Bożym Narodzeniem okazały się niezwykle ciekawym elementem opowieści i wprowadziły mnie w świąteczny nastrój. I choć nie jest to powieść bożonarodzeniowa, a jej akcja rozpoczyna się na wiosnę i trwa aż do końca stycznia, to moim zdaniem "Dom na przełęczy" idealnie wpisuje się w obecny przedświąteczny czas.
Zabrakło mi trochę typowo górskich krajobrazów, na co wskazuje tytuł powieści. Rwąca rzeka i dom na wzgórzu ma się nijak do przełęczy. Ale to tylko taki mały szczegół, na który zwróciłam uwagę.
Lektura tej książki to sama przyjemność. Czyta się ją błyskawicznie, wydarzenia pochłaniają bez reszty, a postępowanie bohaterów pozwala z optymizmem spojrzeć w przyszłość. I mimo, że nie musimy znać wcześniejszych losów Heleny i Antoniego, aby w pełni delektować się lekturą, ja z przyjemnością sięgnę po "Marzenia na rozdrożu", dzięki którym będę mogła jeszcze lepiej poznać tych przesympatycznych bohaterów. Wam jednak polecam właściwą kolejność!
NA WOJENNYCH ZGLISZCZACH
Po "Dom na przełęczy" Joanny Tekieli sięgnęłam pod wpływem impulsu nie zastanawiając się, że jest to kontynuacja powieści "Marzenia na rozdrożu". Książkę znalazłam na półce bibliotecznych nowości i skuszona przepiękną romantyczną okładką oraz tytułem, który zapowiada górskie klimaty nie wahałam się ani chwili. Kiedy dotarłam do ostatniej strony...
2022-11-15
W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA
Kiedy w marcu 2020 roku miała swoją premierę powieść Christy Lefteri "Pszczelarz z Aleppo" nikt się nie spodziewał, że temat wojny i nieodłącznie z nim związany problem uchodźców stanie się nam tak bliski. Niestety już od dziewięciu miesięcy jesteśmy świadkami nieustannej wałki narodu ukraińskiego o wolność i niepodległość ich ojczyzny. W obliczu tych wydarzeń powieść Christy Lefteri przestała być tylko historią opartą na prawdziwych relacjach uciekinierów i ich walce o przetrwanie, a stała się opowieścią, która nabiera szerszego znaczenia i w której możemy szukać pewnych analogii do sytuacji poza naszą wschodnią granicą. "Pszczelarz z Aleppo" idealnie wpisuje się w obecny trudny czas, otwiera nam oczy i uświadamia, że konflikty, które mają miejsce gdzieś na świecie za chwilę mogą dotyczyć także i nas.
Autorka zabiera czytelnika do Aleppo – miasta w północno-zachodniej Syrii oddalonego o około 50 km na południe od granicy z Turcją. To tutaj wiedli spokojne życie Afra i Nuri Ibrahim wraz ze swoim synkiem Samim. Mężczyzna od lat zajmował się pszczelarstwem, a kobieta malowała obrazy i zajmowała się domem i dzieckiem. Nuri prowadził firmę razem z kuzynem Mustafą i dobrze im się wiodło. Spokojne i szczęśliwe życie przerwała jednak wojna domowa. Krwawa bitwa o Aleppo przeszła do historii pod nazwą syryjskiego Stalingradu i pochłonęła wiele istnień ludzkich. Wśród ofiar znalazło się wiele dzieci, a wśród nich Sami oraz Fahir - syn Mustafy. Afra straciła wzrok od wybuchu bomby, a w jej pamięci pozostał ostatni wstrząsający widok martwego syna. W tej sytuacji Nuri podjął decyzję o ucieczce przez Turcję oraz Grecję do Wielkiej Brytanii. Trudno było przekonać Afrę do wyjazdu, a gdy już mu się to udało, małżonkowie razem wyruszyli razem śladem Mustafy, który zamierzał z kolei dołączyć do swojej żony i córki. Długa i niebezpieczna podróż podzielona była na etapy, z których każdy wiązał się z przeróżnymi komplikacjami, a przetrwanie w ośrodkach dla uchodźców wymagało sprytu, determinacji i poświęcenia. Zwieńczeniem podróży i największym pragnieniem małżonków było otrzymanie azylu i możliwość rozpoczęcia nowego życia w kraju, gdzie mogli poczuć się bezpiecznie. Jak się jednak okazało dotarcie do celu wcale nie gwarantowało sukcesu i zagrożone było deportacją z powrotem do ogarniętej wojną ojczyzny...
Powieść Christy Lefteri wzbudza wiele skrajnych emocji. Jest przerażająca, przejmująca i realistyczna do bólu. Odsłania brutalną prawdę o ludziach, którzy stają w obliczu tragedii wojny, tracą członków rodziny oraz dorobek życia i są zmuszani do poszukiwania schronienia na obczyźnie. Ukazuje jak zmieniają się stosunki rodzinne w obliczu najgorszego. Niebezpieczeństwo, niepewność, strach oraz ryzyko towarzyszące ucieczce to dopiero początek całego skomplikowanego procesu, którego efektem jest otrzymanie azylu. Na skutek przeróżnych okoliczności wielu uchodźców ponosi śmierć nie docierając do miejsca przeznaczenia. Inni są wykorzystywani, wciągani w brutalny świat przestępczości, z którego nie ma ucieczki. Porwania, handel dziećmi, łapówkarstwo i przemoc to ciemna strona tego przedsięwzięcia.
Autorka bardzo ciekawie połączyła dwie płaszczyzny czasowe dając im wspólny wyznacznik w postaci jednego symbolu wyrażonego słowem. Dzięki temu płynnie poruszamy się pomiędzy tymi dwoma światami. Wspomnienia oraz wizje senne pary głównych bohaterów cofają nas w przeszłość. Poznajemy ich szczęśliwe życie w Aleppo zanim miasto zostało ostrzelane i zbombardowane. Dowiadujemy się też sporo na temat pszczelarstwa i wspólnej pracy Nuriego i Mustafy. Później doświadczamy trudnych emocji związanych z wojenną okupacją oraz towarzyszymy bohaterom w ciężkiej przeprawie na północny zachód, przez Turcję i Grecję, aż do Wielkiej Brytanii. W tę interesującą relację wplecione zostały opowieści innych emigrantów, ludzi, którzy z różnych względów podjęli decyzję o opuszczeniu swojego kraju. W ten sposób wyrabiamy sobie szerszy, bardziej obiektywny pogląd na ten problem. Przeszłe wydarzenia przeplatają się z teraźniejszością, kiedy Nuri i Afra są już w Londynie i czekają na załatwienie formalności związanych z otrzymaniem azylu. Okazuje się, że jest to zawiła, rozciągnięta w czasie i stresująca procedura, która niestety nie zawsze kończy się sukcesem. Nuri i Afra zmagają się ze swoimi demonami, cierpią, przeżywają żałobę, wątpią, a mimo to z determinacją i poświęceniem dążą do obranego celu. Pomaga im mailowa korespondencja prowadzona z Mustafą i zawierająca życzliwe zapewnienia i rady, które podtrzymują na duchu, wlewają na nowo nadzieję w ich serca i utwierdzają w słuszności podjętych decyzji. Jest to ważny element całej opowieści, bo należy zaznaczyć, że nie każdy z uchodźców ma tyle szczęścia.
Christy Lefteri pracowała jako wolontariuszka w obozie dla uchodźców w Atenach i przez ten czas na co dzień stykała się z całymi rodzinami przybyłymi głównie z Syrii i Afganistanu. Poznawała ich tragiczne historie, które później przelała na papier. W ten sposób powstała książka oparta na wielu ludzkich dramatach i zatytułowana "Pszczelarz z Aleppo" - historia o niewyobrażalnej stracie, miłości, a także poszukiwaniu światła, którego prekursorką jest Afra. Pszczoły natomiast są symbolem wrażliwości, życia i nadziei, która umiera ostatnia. Są takim światełkiem w tunelu ogarniętym przez mrok, rozpacz i strach. Opowieść jest przejmująca, bardzo autentyczna, realistyczna, skłania do refleksji i pozostaje w pamięci na długo.
Jeśli zatem poszukujecie wartościowej powieści beletrystycznej, która poruszy wasze serce i pomoże uświadomić sobie ważne kwestie natury ogólnoludzkiej, to zdecydowanie polecam "Pszczelarza z Aleppo". Tej książce zdecydowanie warto poświęcić swój czas i uwagę.
W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA
Kiedy w marcu 2020 roku miała swoją premierę powieść Christy Lefteri "Pszczelarz z Aleppo" nikt się nie spodziewał, że temat wojny i nieodłącznie z nim związany problem uchodźców stanie się nam tak bliski. Niestety już od dziewięciu miesięcy jesteśmy świadkami nieustannej wałki narodu ukraińskiego o wolność i niepodległość ich ojczyzny. W obliczu...
2022-11-12
ŻYCIOWE DYLEMATY
Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść Katarzyny Janus - autorki, która pięknie i wzruszająco opowiada o życiowych zawirowaniach i ludzkich dylematach. "Dopóki będziemy kochać" to historia o poszukiwaniu miłości, która pojawia się niespodziewanie. To ona nas odnajduje i stawia przed różnymi wyborami.
Tym razem poznajemy Ankę Czarnecką, dziennikarkę, z którą wybieramy się w podróż służbową do moich ukochanych Włoch. Zatrzymujemy się w zamku Miramare - cudownym, natchnionym wręcz miejscu o ciekawej i bogatej historii, który dla Ani ma być szansą na napisanie świetnego artykułu, a staje się początkiem życiowych zmian. Kobieta dobiegająca czterdziestki ma niewiele czasu na założenie rodziny i Anka ma tego świadomość. Może dlatego pragnienie o znalezieniu drugiej połówki i posiadaniu dziecka jest u niej tak silne. A tymczasem na jej drodze stają aż trzej interesujący mężczyźni, na widok których serce bohaterki przyspiesza. Z każdym z nich wiąże się inna historia i z każdym łączy Ankę pewna wyjątkowa zażyłość. Antoni, Feliks i Mikołaj... Który z nich okaże się osobą godną zaufania ?...
Katarzyna Janus ma prawdziwy dar do tworzenia wyjątkowych historii, które wymykają się wszelkim szablonom. Z jednej strony mogłoby się wydawać, że pisząc powieść obyczajową trudno będzie czytelnika zaskoczyć. Powstało już tak wiele życiowych opowieści, że bez trudu udaje się przewidzieć zamysł autora. Tak jest i w tym przypadku, a mimo to powieść "Dopóki będziemy kochać" ma w sobie sporo świeżości. Ciekawy pomysł, nietuzinkowa fabuła, zaskakujące zwroty akcji oraz intrygujący bohaterowie sprawiają, że opowieść wymyka się utartym schematom i zostaje w pamięci na długo. Historia obfituje w niespodzianki podobnie, jak samo życie.
W książce "Dopóki będziemy kochać" autorka zwraca uwagę na wiele ważkich tematów, istotnych, delikatnych, ale takich, których nie można pominąć milczeniem. Historia skłania do przemyśleń i dostarcza mnóstwa emocji. Kiedy uświadomimy sobie, że wszystko w życiu dane jest nam tylko na jakiś czas i powinniśmy doceniać te ulotne chwile póki trwają, to robi się naprawdę poważnie, nostalgicznie i melancholijnie. Powieść jest optymistyczna w swojej wymowie. Bije z niej tęsknota za szczęściem oraz miłością w swojej wielowymiarowej postaci. Zwyczajna ludzka dobroć i życzliwość pomagają zmierzyć się z przeciwnościami losu. Wystarczy tylko zaufać i otworzyć się na świat.
Powołani do życia bohaterowie to bardzo interesujące osobowości, wyraziste i autentyczne w swoim zachowaniu. Paradoksalnie to Anka najmniej przypadła mi do gustu. Drażniła mnie swoją niedojrzałością i niezdecydowaniem. Mimo to jej postać dobrze wpisała się w powieściową rzeczywistość. Zastanawiające były też zbiegi okoliczności, które utwierdzają nas tylko w przekonaniu, że świat jest mały, a przypadkowo poznane osoby mogą mieć ze sobą sporo wspólnego...
"Dopóki będziemy kochać" to powieść zdecydowanie warta przeczytania. Jej lektura nie zabierze dużo czasu, gdyż intrygujące wydarzenia całkowicie nas pochłaniają, a prosty język i lekki styl sprawiają, że książkę bardzo się szybko się czyta. Jeśli chcecie poznać życiowe perypetie pewnej sympatycznej dziennikarki poszukującej swojej drugiej połówki i odwiedzić pewien urokliwy zakątek Italii, to pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury.
ŻYCIOWE DYLEMATY
Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść Katarzyny Janus - autorki, która pięknie i wzruszająco opowiada o życiowych zawirowaniach i ludzkich dylematach. "Dopóki będziemy kochać" to historia o poszukiwaniu miłości, która pojawia się niespodziewanie. To ona nas odnajduje i stawia przed różnymi wyborami.
Tym razem poznajemy Ankę Czarnecką, dziennikarkę,...
2022-11-05
SCENARIUSZ NA ŻYCIE
Od czasu do czasu lubię sięgnąć po książkę Nicholasa Sparksa, aby zakosztować emocji, wzruszeń i romantyzmu, które przepełniają każdą opowieść autora. Tym razem zdecydowałam się na powieść "Jedno życzenie" i po raz kolejny pobyt w Karolinie Północnej okazał się niezapomniany, a uroniona łezka i wrażenia, jakie pozostały po zakończonej lekturze tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że historie napisane przez Sparksa wciąż zapadają mi głęboko w duszę.
"Jedno życzenie" to słodko - gorzka opowieść obyczajowa idealnie wpisująca się w świąteczny czas. Bardzo mocno oddziałuje na naszą wyobraźnię i skłania do refleksji. Momentami jest smutna, przejmująca i trudno okiełznać emocje, ale są też fragmenty optymistyczne, niosące nadzieję i budzące radość w sercu pomimo wszystko...
Maggie jest czterdziestoletnią utalentowaną fotogtafką, która całe życie poświęciła swojej pasji. Jej zdjęcia są rewelacyjne, a galeria, którą prowadzi w Nowym Jorku przynosi niemałe dochody. Kobieta zwiedziła kawał świata, wydaje się, że jest spełniona i nic jej do szczęścia nie potrzeba. A tymczasem los postanowił okrutnie zakpić z bohaterki. Diagnoza lekarska jest bezlitosna i sprawia, że Maggie musi całkowicie przewartościować swoje życie. Kiedy na jej drodze staje Mark - młody, wrażliwy mężczyzna o wielkim sercu, kobieta odnajduje w nim bratnią duszę i postanawia podzielić się historią swojego życia wyjawiając sekrety z przeszłości oraz dzieląc się skrywanym głęboko w sercu największym pragnieniem. Należy tutaj wspomnieć, że akcja dzieje się tuż przed świętami Bożego Narodzenia, a jak wiadomo jest to czas cudów, które przytrafiają się zupełnie niespodziewanie. Maggie dawno już przestała ufać Opatrzności, a tymczasem Ta szykuje dla niej jeszcze jedną niespodziankę...
Autor połączył dwie płaszczyzny czasowe, które się ze sobą przeplatają. We wspomnieniach Maggie cofa się do 1996 roku, kiedy miała 16 lat i jej życie kompletnie się odmieniło. Kobieta opowiada o miesiącach spędzonych u ciotki Lindy w małej mieścince na wyspie Ocracoke w Karolinie Północnej. Ten trudny okres był jednocześnie jednym z najpiękniejszych w jej życiu, który ukształtował ją jako kobietę, jako osobę dorosłą i dojrzałą pomimo nastoletniego wieku. To wtedy przeżyła pierwszą miłość, wtedy zmieniła swój stosunek do rodziców i wtedy odkryła pasję fotografowania. Przywoływane wspomnienia pomagają jej w codziennym życiu zdominowanym przez walkę z chorobą. Płaszczyzny bardzo płynnie się przenikają dając nam możliwość obiektywnej oceny sytuacji - obie są tak samo interesujące, wzruszające i bardzo życiowe.
Zdarzenia zostały poprowadzone w taki sposób, żeby w kulminacyjnym momencie zapewnić czytelnikowi jak najwięcej emocji. Mamy element zaskoczenia, niespodziewany zwrot akcji oraz całe morze wzruszeń, z którymi cywilami trudno sobie poradzić. I w konsekwencji serce nam się ściska na samą myśl, że niebawem będziemy musieli powiedzieć bohaterom do widzenia, a może nawet żegnajcie. Jeśli zastanawiacie się, czy łatwo rozszyfrować zamysł autora, to muszę przyznać, że mnie się to udało, ale nie było to takie proste jak w innych książkach Sparksa.
Powieść "Jedno życzenie" to kolejna rewelacyjna historia, do jakich autor przyzwyczaił swoich czytelników. A mimo to odniosłam wrażenie, że opowieść jest dojrzalsza, bardziej realistyczna i każdy dorosły czytelnik bez względu na wiek odnajdzie w niej cząstkę siebie. A zatem pozostaje tylko zabrać się za lekturę.
SCENARIUSZ NA ŻYCIE
Od czasu do czasu lubię sięgnąć po książkę Nicholasa Sparksa, aby zakosztować emocji, wzruszeń i romantyzmu, które przepełniają każdą opowieść autora. Tym razem zdecydowałam się na powieść "Jedno życzenie" i po raz kolejny pobyt w Karolinie Północnej okazał się niezapomniany, a uroniona łezka i wrażenia, jakie pozostały po zakończonej lekturze tylko...
2022-10-30
ZAUFAJ SERCU
Październik zakończyłam w doborowym towarzystwie osób, które śmiało mogę nazwać swoimi przyjaciółmi. Przesympatyczni bohaterowie Leśnego Ustronia i okolicy stali się mi bliscy już przy pierwszym spotkaniu, a każde odwiedziny wiązały się z niesamowitą przygodą. Trzecia i zarazem ostatnia wizyta sprawiła, że za jakiś czas zapewne znów sięgnę po "Warkocz spleciony z kwiatów" aby na nowo poczuć nastrój i delektować się gościnnością tamtych niesamowitych miejsc.
"Wybory serca" to tytuł ostatniego tomu "Leśnego Ustronia" bardzo trafnie dobrany do opisywanych zdarzeń. Wybory serca to także nasze wewnętrzne przemyślenia, analizy, coś w rodzaju głosu duszy, który próbuje wskazać nam drogę i ma bezpośredni wpływ na życie każdego z nas. To niepewność, wątpliwości, czasem nawet lęk czy zwątpienie, które rodzą się w głowie i nurtują nas dotąd, dopóki nie poświęcimy im swojej uwagi, nie zastosujemy się do znaków, czy wskazówek i nie wybierzemy konkretnej drogi. Przed takimi życiowymi dylematami stają Zośka, Mariusz, Elwira, Aleksy oraz Teo, ale czy odważą się odpowiedzieć na wewnętrzny głos serca nim los napisze dla nich inne scenariusze?...
Agnieszka Krawczyk oddając w ręce czytelników cykl "Leśne Ustronie" przepięknie odmalowała słowem cztery pory roku w "Nieznajomce". Podarowała nam wyjątkowy czas i fantastyczne przeżycia, jakich nie doświadczycie z żadną inną opowieścią. Życie na odludziu, w otoczeniu wzgórz, łąk i lasów warunkuje natura, cykl zmieniających się pór roku oraz ludzka życzliwość i bezinteresowność, bez której nie dałoby się funkcjonować z dala od cywilizacji. Kontakt z przyrodą, drzewami, zwierzętami i otaczającymi krajobrazami zapewnia harmonię i równowagę, odmienia dotychczasowe postrzeganie świata, wycisza i zmusza do refleksji. W takich miejscach mamy szansę "schwytać swój los" jak mawiała Zazulina i podążyć za wyborami serca, bo to "miłość ma moc i potęgę, która ożywia wszystko".
Opowieść przepełniona jest nastrojowością i magią, która wyraża się w odczytywaniu znaków natury, zielarstwie, ludowych wierzeniach oraz prostym życiu w zgodzie z przyrodą i następującymi kolejno po sobie porami roku. Nie brakuje też humorystycznych epizodów, które są szczególnie zabawne w wykonaniu Elwiry i Laury oraz zwierzaków z Leśnego Ustronia. Historia dostarcza też ogromnej dawki wzruszeń, bo nasi bohaterowie to zwyczajni ludzie, którzy mają swoje problemy, doświadczają przeróżnych, nie tylko miłych sytuacji i muszą się mierzyć z własnymi demonami, słabościami oraz złem i ludzką zawiścią.
Pięć domostw - Leśne Ustronie, Nieznajomka, Gościnne Progi, Dzikie Trawy oraz Górska Koliba położone na uboczu, w otoczeniu wzgórz i lasów czekają na każdego przybysza. Tworzą idealną enklawę, do której można zawitać o każdej porze w poszukiwaniu samego siebie i własnej życiowej drogi. Jeśli więc macie ochotę na tego typu doznania, lubicie odkrywać piękno przyrody, bądź doświadczać misterium natury to trzytomowa opowieść o Leśnym Ustroniu jest właśnie dla Was. To jedna z tych historii, która zapada na długo w pamięć, skłania do przemyśleń i niesie optymistyczne przesłanie. Warto dać się oczarować jej pięknu i magii.
ZAUFAJ SERCU
Październik zakończyłam w doborowym towarzystwie osób, które śmiało mogę nazwać swoimi przyjaciółmi. Przesympatyczni bohaterowie Leśnego Ustronia i okolicy stali się mi bliscy już przy pierwszym spotkaniu, a każde odwiedziny wiązały się z niesamowitą przygodą. Trzecia i zarazem ostatnia wizyta sprawiła, że za jakiś czas zapewne znów sięgnę po "Warkocz...
2022-10-08
ŚWIĘTA NA ZIELONEJ
Trzecia cześć cyklu „Na Zielonej 13” wcale nie znajdowała się w planach autorki, jednak Agata Bizuk postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelników i zaprosiła ich ponownie do kamienicy przy Zielonej 13. Sąsiedzi przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia, a my towarzyszymy im w tej zimowej, wcale nie łatwej codzienności.
Mariolę odwiedza kuzynka Justyna, która jest znaną celebrytką i to dzięki niej spełnia się jedno z największych marzeń naszej ulubionej bohaterki. Elwira i Krzysztof próbują ratować swoje małżeństwo, a Aldona i Szczepan świata nie widzą poza małym Frankiem. Roman musi stawić czoła chorobie, Zenek nie dogaduje się niestety z Józkiem, swoim wspólnikiem i przyjacielem, a Karolina wyczekuje spotkania z rodzicami, którym jednak najprawdopodobniej nie uda się przyjechać na święta. Natomiast zapatrzony w siebie Radeo upatruje kolejnych szans na wylansowanie swojej osoby. Co wyniknie z takiego galimatiasu przeczytacie w książce. Będzie trochę świątecznie, nieco magicznie, momentami zabawnie i przede wszystkim życiowo. Bo codzienność mieszkańców kamienicy przy ulicy Zielonej 13 nie jest bajką, ale prawdziwą słodko-gorzką rzeczywistością.
„Zielona 13” miała być jednotomową opowieścią obyczajową, a tymczasem Agata Bizuk stworzyła dla swoich czytelników całą trylogię, zapraszając nas aż trzykrotnie do tego intrygującego miejsca. I co ciekawe niebawem, już w październiku, pojawi się następny, czwarty tom tej opowieści, który, sądząc po tytule, będzie odsłoną finałową.
Muszę przyznać, że niestety drugi comeback nie był już tak cudowny i interesujący jak za pierwszym razem, choć niewątpliwie miło było spędzić świąteczny czas w towarzystwie znanych i lubianych bohaterów. Powieść liczy sobie niewiele ponad dwieście trzydzieści stron i sprawia wrażenie, jakby niektóre zdarzenia zostały potraktowane zbyt pobieżnie. Pozostał mi w tej kwestii pewien niedosyt, ale na szczęście autorce udało się przekazać sporo pozytywnych emocji, wprowadzić czytelnika w ciepły i świąteczny czas oraz postawić na dobro, które możemy czynić dla siebie nawzajem. W tym właśnie upatruję prawdziwej wartości tej opowieści. Książka jest optymistyczna w swojej wymowie, wprowadza miłą, rodzinną atmosferę, a bohaterowie są na tyle różnorodni, że zawsze znajdzie się osoba, z którą moglibyśmy się zaprzyjaźnić, albo taka, którą trudno znieść. I co najważniejsze, żadna z postaci nie jest nam obojętna.
Autorka zwraca uwagę na istotę więzi międzyludzkich, które niestety w obecnych czasach zanikają. Ukazując obcych ludzi, którzy potrafią zainteresować się sąsiadem, wyciągnąć dłoń w potrzebie, sprawić, aby nikt nie czuł się zbędny, niepotrzebny i samotny skłania czytelnika do przemyśleń i wyciągania wniosków. Pamiętajmy, że dobro uczynione drugiej osobie wraca do nas w dwójnasób.
Jestem bardzo ciekawa finałowej części tego powieściowego cyklu, który bardzo przyjemnie się czyta. Przyznaję, że bohaterowie stali mi się bliscy i chętnie potowarzyszę im dalej w radościach i troskach codziennego życia. Tytuł „Pożegnanie z Zieloną 13” wskazuje na ostatnią wizytę w starej kamienicy pewnego miasteczka, gdzie sąsiedzi tworzą zgraną i zżytą ze sobą rodzinę. Warto do nich zajrzeć choćby na chwilę.
ŚWIĘTA NA ZIELONEJ
Trzecia cześć cyklu „Na Zielonej 13” wcale nie znajdowała się w planach autorki, jednak Agata Bizuk postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelników i zaprosiła ich ponownie do kamienicy przy Zielonej 13. Sąsiedzi przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia, a my towarzyszymy im w tej zimowej, wcale nie łatwej codzienności.
Mariolę odwiedza kuzynka...
2022-10-17
MOC KLĄTWY
Muszę przyznać, że nie mogłam doczekać się kolejnej części cyklu "Tajemnice" i gdy tylko książka pojawiła się na półce nowości w mojej bibliotece od razu zapisałam się na ten tytuł. Miałam nadzieję, że "Dom sekretów" odkryje przede mną skrzętnie skrywane przez seniorki, Adelę i Muszkę, tajemnice. I rzeczywiście tak się stało, ale zapewniam, że wciąż nie wszystkie karty zostały odkryte i jestem przekonana, że starsze panie mają nam jeszcze wiele do opowiedzenia. Ale o tym będziemy mogli się przekonać dopiero w dalszej części cyklu...
Adela wciąż bije się z myślami, czy powinna spełnić obietnicę złożoną dziadkowi Konstantemu. Tajemnice z przeszłości ciążące od wielu lat na rodzinie spędzają jej sen z powiek, a mimo to nadal trudno je wyjawić. Wciąż pozostaje mnóstwo wątpliwości. Klątwa rzucona na kobiety powraca jednak we wspomnieniach i nie daje o sobie zapomnieć. Sytuację dodatkowo komplikuje pojawienie się Haliny - marnotrawnej siostry, która na razie jeszcze nie podzieliła się swoją historią, ale już sam jej przyjazd zburzył spokój, wzmógł czujność i zasiał ziarno niepewności...
Książkę czyta się rewelacyjnie. Pani Magdzie udało się stworzyć niesamowity nastrój, dzięki któremu możemy choć na krótko przenieść się w dawne czasy. Oczekiwałam trochę więcej stylizacji językowej, ale mimo to wspomnienia Adeli pochłonęły mnie bez reszty. Zdarzenia są intrygujące, ubrane w emocje, doprawione nutką magii, ludowych wierzeń i staropolskich obyczajów. A my bardzo dobrze odnajdujemy się w tym ambarasie.
Książkę podzielono na trzy działy. Mamy więc czasy obecne, które zostały przeplecione przez czasy krynolin zawierające wspomnienia Adeli. W moim przekonaniu wszystkie części okazały się równie interesujące i wzbudzają podobne emocje. Bohaterowie to nieprzeciętne osobowości z odpowiednim dystansem do życia i poczuciem humoru. Mimo, że różnią się wiekiem i życiowym doświadczeniem, to czujemy się wśród nich jak pośród najlepszych przyjaciół. Przykro tylko, że tak szybko upływa czas lektury i niebawem trzeba się z nimi żegnać. Dobrze, że jeszcze nie wszystko zostało dopowiedziane i pozostaje nadzieja, że wkrótce spotkamy się znów.
"Dom sekretów" to ciepła i wzruszająca historia obyczajowa z elementami baśniowymi, która przejawia lecznicze działanie na duszę czytelnika. Nie dopatrujmy się w niej jakiegoś wielkiego realizmu, nie porównujmy z prawdą o obecnych czasach, ale dajmy się pochłonąć atmosferze i ponieść emocjom, zakosztujmy smaku przeszłości, w której obowiązywały konwenanse i zasady, wiele nie wypadało, a mimo to ludzie bywali szczęśliwi. Lektura przenosi nas w czasy, kiedy feminizm i emancypacja były czymś kompletnie niepopularnym, małżeństwa z rozsądku były sposobem na życie, a mezalians mógł sprowadzić jedynie nieszczęście i płacz. Cierpienie wywołane przez nieszczęśliwą miłość doprowadzić mogło do szaleństwa, a namiętność granicząca z obłędem niosła zgubę i pozostawiała zgliszcza.
Jak odnajdziemy się w takich, nieco zaściankowych, klimatach zależy tylko od nas. Przyznaję, że są to moje ulubione tematy i na tym polu właśnie upatruję prawdziwej wartości tej opowieści. Jeśli macie podobne odczucia to cykl "Tajemnice" Magdaleny Kordel jest właśnie dla Was.
MOC KLĄTWY
Muszę przyznać, że nie mogłam doczekać się kolejnej części cyklu "Tajemnice" i gdy tylko książka pojawiła się na półce nowości w mojej bibliotece od razu zapisałam się na ten tytuł. Miałam nadzieję, że "Dom sekretów" odkryje przede mną skrzętnie skrywane przez seniorki, Adelę i Muszkę, tajemnice. I rzeczywiście tak się stało, ale zapewniam, że wciąż nie...
2022-10-13
ROMANTYCZNY POWIEW LATA
Poszukujac lekkiej i przyjemnej historii na poprawę nastroju zdecydowałam się sięgnąć po książkę Małgorzaty Wachowicz - Łodzianki, pani inżynier architekt, która pierwszą swoją powieść wydała w 2018 roku. "Zatańcz ze mną" to druga książka autorki - romantyczna opowieść obyczajowa, w której miejscem akcji po części jest Łódź, ale również Warszawa i Jastarnia, a bohaterki wybierają architekturę jako swój sposób na życie. Mamy zatem tematykę, w której pani Małgorzata czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Do tego całe mnóstwo ciekawych sytuacji, bardzo życiowych ale zmuszających czytelnika do zastanowienia. Szerokie grono przesympatycznych bohaterów, inteligentnych, miłych i zabawnych sprawia, że w ich towarzystwie każdy poczuje się wyjątkowo.
Słów kilka o treści...
Grupa przyjaciół z Łodzi spędza urlop na kiteboardingu w Jastarni. Są wśród nich trzy pary oraz... jeden trzydziestoczterolatek - Artur, który jak dotąd nie natrafił na swoją drugą połówkę. Lato, morze i pewna tajemnicza dziewczyna napotkana na molo sprawiają, że serce faceta zaczyna szybciej bić... Już kilka dni później Artur i Julia tworzą zgraną i bardzo w sobie zakochaną parę, a mały siedmioletni Hugo zdaje się być dopełnieniem ich bardzo młodej znajomości. Co ciekawe, oboje mieszkają w Łódź, a zatem nie muszą mierzyć się z problemami związku na odległość. Jak zatem potoczą się ich losy po powrocie z urlopu?...
Adam Zawada jest chirurgiem w łódzkim szpitalu, a prywatnie ojcem Artura i Maliny. To on jest głową rodziny, podczas gdy jego ciągle nieobecna żona Aldona od wielu lat bywa jedynie gościem w domu, który traktuje jak hotel, krótki przerywnik pomiędzy swoimi podróżami. Dorosłe już dzieci związane są właściwie tylko z ojcem, który od początku stara się zastąpić im oboje rodziców. Małżeństwo Adama i Aldony to fikcja, chory układ, który mąż toleruje, ale wszystko do czasu... Poznanie Natalii zdaje się być najlepszą rzeczą, jaka spotkała Adama od wielu lat.
Powieść "Zatańcz ze mną" to bardzo przyjemna historia, w której płaszczyzna romantyczna zdecydowanie gra pierwsze skrzypce. Opowieść jest pełna lukru i słodyczy, ale najważniejsze, że nie mdli czytelnika podczas lektury. Niektóre fragmenty są sztuczne, mało wiarygodne, trochę bajkowe, ale w ogólnym odbiorze historia zdołała się obronić. Dzieje się tak za sprawą nutki goryczy, która wkrada się do życia rodziny Zawadów i sprawia, że wydarzenia nabierają realizmu.
Powieść Małgorzaty Wachowicz jest bardzo pozytywna. Historia ma za zadanie zrelaksować czytelnika, dostarczyć mu miłych wrażeń, optymistycznie nastroić na kolejne dni. I moim zdaniem idealnie spełnia tę rolę. Szerokie grono bohaterów i dość częste przeskoki pomiędzy poszczególnymi wątkami wcale nie wprowadzają chaosu, nie zaburzają koncepcji, całość jest spójna, klarowna i zrozumiała. Tym niemniej główny wątek dotyczący Artura i Julii z czasem ustępuje miejsca małżeńskim problemom Adama, przez co, w moim przekonaniu, żaden z tych tematów nie został należycie wyczerpany. Pozostaje niedosyt. A warto zauważyć, że takich wątków pobocznych, które aż się proszą o rozwinięcie jest kilka.
Podobały mi się bardzo cytaty z wierszy i piosenek, które w formie aforyzmów zamieszczono na początku każdego rozdziału. Stanowią one swego rodzaju preludium do opisywanych zdarzeń i są ich dopełnieniem.
Jeśli macie ochotę na życiowe perypetie sympatycznych ludzi młodych ciałem i duchem, dla których romantyzm to nie głupota lecz zwyczajnie... tęsknota, to zdecydujcie się na książkę Małgorzaty Wachowicz pt.: "Zatańcz ze mną". Jednak nie jestem pewna, czy wysłuchanie tej historii w formie audiobooka to dobry pomysł. Lektor zupełnie mi nie pasował. Dosadny, męski głos nie współgrał z lekką, romantyczną opowieścią. Być może samodzielna lektura sprawiłaby, że moje wrażenia byłyby lepsze. Zdecydowanie polecam wersję papierową bądź elektroniczną, audiobook raczej odradzam, chyba że w formie eksperymentu..
ROMANTYCZNY POWIEW LATA
Poszukujac lekkiej i przyjemnej historii na poprawę nastroju zdecydowałam się sięgnąć po książkę Małgorzaty Wachowicz - Łodzianki, pani inżynier architekt, która pierwszą swoją powieść wydała w 2018 roku. "Zatańcz ze mną" to druga książka autorki - romantyczna opowieść obyczajowa, w której miejscem akcji po części jest Łódź, ale również Warszawa i...
2022-09-28
MAGIA PŁOMIENIA
W swojej najnowszej powieści "Szansa od losu" Dorota Milli zabiera czytelników do nadmorskiej Ustki, gdzie na skraju ulicy Serdecznej stoi okryty złą sławą dom z ogrodem. Jest w miasteczku młoda kobieta, dla której płonący dom ma szczególne znaczenie i na przekór wszystkim plotkom pragnie w nim zamieszkać. To Oktawia Olszewska, która po śmierci matki decyduje się sprzedać rodzinny pensjonat przy nadmorskiej promenadzie i przeprowadzić się właśnie na Serdeczną, w okolicę, gdzie jako dziecko często spacerowała ze swoją babcią. Tajemniczy płonący dom zdaje się czekać właśnie na nią... Kobieta musi przeprowadzić gruntowny remont budynku, ale przy okazji bardzo chce poznać również jego niewesołą historię. W tym celu odwiedza swoich przyszłych sąsiadów, którzy opowiadają przeróżne historie z przeszłości. Oktawia powoli i wytrwale odkrywa kolejne fragmenty skomplikowanej układanki i stara się jak najlepiej je do siebie dopasować. Pomaga jej w tym nowo poznany sąsiad Witomir, czyli Wito, a kibicują oddani przyjaciele - Wiola i Łukasz.
Co odkryje Oliwia? Jakie tajemnice skrywa płonący dom? Kto stoi za trzema podpaleniami?
Dorota Milii stworzyła kolejną frapującą opowieść niosącą zapach morskiej bryzy i ciekawość skrzętnie skrywanych sekretów. Autorka pięknie maluje słowem nadbałtyckie krajobrazy i oddaje klimat nadmorskich kurortów, zachęcając czytelnika do udania się w interesującą podróż pełną niespodzianek. Tym razem to Ustka jest tym wybranym miejscem na mapie i moim zdaniem miasteczko idealnie sprawdziło się w roli niemego bohatera powieści.
"Szansa od losu" to historia, w której naprawdę sporo się dzieje. Mamy przyjaźń, miłość i sekrety, które po latach wreszcie ujrzą światło dzienne. Jest zawiść, zazdrość oraz trudne relacje rodzinne. Despotyczna i nadopiekuńcza matka, która w dobrej wierze niszczy życie swemu dziecku. Powieść Doroty Milli to opowieść o życiu, jego blaskach i cieniach, które kształtują nasze charaktery. To wreszcie książka o odwadze w dążeniu do szczęścia i realizacji marzeń, bo przecież nigdy nie jest za późno na zmiany. Los daje nam niejedną szansę, musimy ją tylko dostrzec i należycie wykorzystać.
Bardzo lubię gdy w powieściach teraźniejszość przeplata się z przeszłością. W tym przypadku są to wspomnienia jednego z bohaterów, któremu pamięć płata figle, a on za wszelką cenę stara się walczyć ze swoją amnezją. W ten sposób dochodzą do głosu wydarzenia z przeszłości, które bardzo ubogacają opowieść i dostarczają dreszczyku emocji. Książka obfituje też we fragmenty humorystyczne działające odprężająco, dodające historii lekkości i pomagające zachować odpowiedni dystans. Niespodzianek jest naprawdę sporo, chociaż muszę przyznać, że dość szybko rozszyfrowałam zamysł autorki i ostatecznie zakończenie w całości pokryło się z moimi przewidywaniami. Tym niemniej lektura dostarczyła mi wiele pozytywnych wrażeń.
Powołani do życia bohaterowie są autentyczni, a przeżywane przez nich emocje bardzo wiarygodne. Oczywiście nie wszystkie zachowania mi się podobały, niektóre reakcje mnie drażniły, ale tak przecież jest w życiu. Nikt nie jest idealny. Szkoda tylko, że żadna z postaci nie wzbudzała we mnie większych emocji i do końca wszyscy pozostali mi obojętni.
"Szansa od losu" to klimatyczna opowieść obyczajowa wzbogacona także o wątek kryminalny. Nie jest on jakiś spektakularny i dominujący, ale intryguje i podkręca zainteresowanie. Lektura tej historii to moje trzecie spotkanie z autorką i przyznaję, że po raz kolejny miło spędziłam czas przebywając myślami w letnim kurorcie. Jeśli i Wy macie ochotę na morskie klimaty w bardzo życiowym wydaniu to powieść Doroty Milli poleca się na kilka, nie tylko jesiennych, wieczorów.
MAGIA PŁOMIENIA
W swojej najnowszej powieści "Szansa od losu" Dorota Milli zabiera czytelników do nadmorskiej Ustki, gdzie na skraju ulicy Serdecznej stoi okryty złą sławą dom z ogrodem. Jest w miasteczku młoda kobieta, dla której płonący dom ma szczególne znaczenie i na przekór wszystkim plotkom pragnie w nim zamieszkać. To Oktawia Olszewska, która po śmierci matki...
2022-09-19
DOSTROJĘ DUSZĘ DO HARMONII WSZECHŚWIATA...
Od jakiegoś już czasu chciałam zapoznać się z pisarstwem Aldony Bognar. Na pierwsze spotkanie wybrałam "Stroicielkę dusz" - powieść obyczajową w formie audiobooka, którą czyta Iwona Milerska. Nie wiem, czy była to dobra decyzja, ale po kolei...
Strojenie duszy to moim zdaniem odnajdywanie samego siebie i poszukiwanie tego, co w życiu najważniejsze. Czterem bohaterkom powieści Aldony Bognar ma w tym pomóc pewna wróżka, która para się strojeniem duszy do harmonii wszechświata. Julita, Łucja, Dagmara i Eliza poznają się poprzez forum internetowe dla kobiet i każda z nich decyduje się odwiedzić tytułową Stroicielkę dusz, a swoimi wrażeniami z seansu mają się podzielić w knajpce przy niedobrej kawie. Tak, tak, kiepski lokal i niedobra kawa to od tej pory ich znak rozpoznawczy. Na spotkaniu okazuje się, że kobiety różnią się od siebie dosłownie wszystkim - wiekiem, profesją, zainteresowaniami, poglądami oraz sytuacją życiową. A jednak coś je do siebie przyciąga. I wcale nie jest to tylko seans u wróżki...
Autorka poruszyła w swojej powieści mnóstwo problemów z jakimi borykają się współczesne kobiety. Mamy tu więc radzenie sobie z chorobą i śmiercią najbliższych, samotnością, poczuciem odrzucenia, niepowodzeniami w związkach, problemami życiu osobistym, rodzinnym i zawodowym. Pani Aldona zwraca uwagę na źle i dobrze pojętą troskę o drugiego człowieka, altruizm, ale też fałsz i interesowność oraz ogromne serce do zwierząt. Wiele tych tematów jak na 350 stronicową opowieść, a mimo to każda z wymienionych kwestii została tu dość mocno zaakcentowana.
Autorka zachęca do odwagi, wiary w siebie i własne możliwości. Daje wskazówki jak przezwyciężyć strach i otworzyć się na życie oraz otaczający świat.
W moim przekonaniu atutem powieści jest jej ciekawa kompozycja. Każdy rozdział to głos jednej kobiety, która w pierwszej osobie maluje wnikliwy i szczegółowy portret samej siebie i swojej rodziny, najbliższych, a także łączących ich relacji. Bohaterki wypowiadają się naprzemiennie, a stworzony przez nie obraz jest wiarygodny, a sytuacje bardzo życiowe. Pani Aldona wykreowała dynamiczne postaci przepełnione emocjami i dźwigające ogromny bagaż życiowych doświadczeń. Dochodzi do tego jeszcze rozbudowana warstwa psychologiczna i w efekcie pod płaszczykiem delikatności, nieporadności, zagubienia, czy złośliwości kryją się prawdziwe kobiety z charakterem.
Autorka używa dosadnego języka, nie owija w bawełnę, a jej bezpośredniość momentami zasjakuje. Miałam problem z ogromną ilością wulgaryzmów, jakimi częstuje nas Julita. Oczywiście rozumiem, że wpisują się one w portret psychologiczny 22-letniej dziewczyny po przejściach, jednak używanie przekleństw niemalże jak przecinków w zdaniu bardzo razi i robi się niesmaczne oraz przesadzone. Trudno się też do nich przyzwyczaić, szczególnie przy słuchaniu audiobooka.
Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia wobec tej historii. Doceniam starania autorki i pracę, jaką włożyła w przygotowanie tej książki, ale jednak czegoś mi tu zabrakło. Fabuła zbyt sztampowa, a tytułowa stroicielka dusz w ogóle mnie nie przekonała. Oczekiwałam jakiejś magii, może szczypty metafizyki, ale niczego takiego nie znalazłam. Pozostaje niedosyt i pytanie, czy "Pięć kilometrów do świtu" bardziej przypadłoby mi do gustu? Może kiedyś to sprawdzę, aby się przekonać.
DOSTROJĘ DUSZĘ DO HARMONII WSZECHŚWIATA...
Od jakiegoś już czasu chciałam zapoznać się z pisarstwem Aldony Bognar. Na pierwsze spotkanie wybrałam "Stroicielkę dusz" - powieść obyczajową w formie audiobooka, którą czyta Iwona Milerska. Nie wiem, czy była to dobra decyzja, ale po kolei...
Strojenie duszy to moim zdaniem odnajdywanie samego siebie i poszukiwanie tego, co w...
2022-09-13
SKOK W PRZESZŁOŚĆ
"Dwie twarze królowej" to moje drugie spotkanie z powieścią Joanny Kupniewskiej. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i muszę powiedzieć, że także tym razem lektura dostarczyła mi sporo radości i uśmiechu. Autorka pisze lekko, zabawnie, a dialogi pomiędzy bohaterami nierzadko wywołują niekontrolowany wybuch śmiechu.
Jeśli zastanawiacie się co może wyniknąć z faktu, że zafascynowana reinkarnacją i astrologią Zosia, studentka medycyny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, na skutek seansu przenosi się do XVI w. Krakowa i wciela w polską królową Bonę Sforzę, to mogę zdradzić, że będziecie świadkami nieprawdopodobnych i zaskakujących sytuacji zupełnie nie z tej ziemi, a już na pewno nie z tego wieku. Od razu chcę jednak zaznaczyć, że do opisywanych zdarzeń nie można brać zbyt dosłownie i należy podejść do nich z odpowiednim dystansem i przymrużeniem oka.
Na okładce książki znajdziecie zdanie mówiące o solidnej dawce wiedzy historycznej podane w rozweselającej pigułce. I o ile z kwestią humorystyczną mogę się w pelni zgodzić, o tyle wiedzę historyczną zawartą w tej powieści potraktowałabym raczej luźno, na zasadzie lekkiej i przyjemnej opowiastki o tamtych, zamierzchłych czasach. W żadnym razie nie doszukiwałabym się idealnej zgodności z faktami historycznymi. Nie jest to literatura faktograficzna, ale beletrystyka, gdzie dominującą rolę odgrywa fikcja literacka. Czytając tę powieść mamy się dobrze bawić oraz miło spędzić czas. I w tych kwestiach książka Joanny Kupniewskiej znakomicie spełnia swoje zadanie. Podobnie rzecz się ma z bohaterami, którzy tak naprawdę noszą szacowne nazwiska, piastują wysokie urzędy, ale poza tym nie są zbyt skomplikowani i z postaciami historycznymi mają niewiele wspólnego.
Doceniam zaangażowanie i starania autorki jeśli chodzi o dokładne rozplanowanie wątków i próbę odtworzenia szesnastowiecznych realiów. Opowieść ma też swoją głębszą wymowę, a to co istotne możemy bez trudu wyczytać pomiędzy zdaniami. Bo nie należy zapominać, że błazenada nie zawsze musi oznaczać wygłupy, a twarz powinno się umieć zachować w każdej sytuacji.
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na język powieści. Niestety niektóre fragmenty trochę mnie raziły. Zabrakło konsekwencji w stylizacji na szesnastowieczną polszczyznę. Potoczne zwroty z codziennego życia charakterystyczne dla czasów współczesnych łącznie z kwiecistą "łaciną" nijak mi nie pasowały do królewskiego dworu, a nawet pospólstwa okresu renesansu. I nie chodzi tutaj o wewnętrzne przemyślenia głównej bohaterki, ale o rozmowy ze współmieszkańcami na Wawelu. Pojawia się tu pewien rozdźwięk, który drażnił mnie i przeszkadzał podczas lektury.
Spodobał mi się natomiast pomysł na tę opowieść, zaintrygował mnie opis wydawcy i naprawdę dobrze się bawiłam podczas pochłaniania kolejnych stron. Książkę czyta się błyskawicznie, ale od samego początku nie mogłam się doczekać odpowiedzi na pytanie, czy Zośce uda się zmienić bieg historii i zapobiec późniejszym wydarzeniom, które doprowadziły do rozbiorów Polski. Kibicowałam jej mocno we wszystkich, nawet najbardziej szalonych przedsięwzięciach w oczekiwaniu na finał. A zatem jeśli jesteście równie ciekawi, czy bohaterka zapobiegnie katastrofom dziejowym, to myślę, że z przyjemnością sięgnięcie po "Dwie twarze królowej". Czeka Was sporo zabawnych sytuacji i moc niezapomnianych wrażeń.
SKOK W PRZESZŁOŚĆ
"Dwie twarze królowej" to moje drugie spotkanie z powieścią Joanny Kupniewskiej. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i muszę powiedzieć, że także tym razem lektura dostarczyła mi sporo radości i uśmiechu. Autorka pisze lekko, zabawnie, a dialogi pomiędzy bohaterami nierzadko wywołują niekontrolowany wybuch śmiechu.
Jeśli...
2022-09-06
PRZY DŹWIĘKACH FADO
Każdy z nas jest na swój jedyny i niepowtarzalny sposób niedoskonały, czy to za sprawą jakiegoś szczegółu w wyglądzie, cech charakteru, czy życiowych doświadczeń. Niedoskonali są też Majka, Camile, Bruno i David - czwórka głównych bohaterów powieści Jolanty Kosowskiej pod takim właśnie tytułem.
Autorka zabiera nas do Lizbony, gdzie w knajpce w dzielnicy Alfama krzyżują się ścieżki czterech rozbitków boleśnie doświadczonych przez życie. Majka jest Polką, nauczycielką języka hiszpańskiego, która przez pewien incydent straciła pracę i próbuje urządzić się w Portugalii pracując jako kelnerka. Camile to młoda, utalentowana skrzypaczka, która po śmierci ukochanej mamy opuściła rodzinny dom nad oceanem i w stolicy próbuje dokończyć rozpoczęte studia zarabiając muzyką na swoje utrzymanie. David to agent nieruchomości, który na co dzień otacza się wieloma kobietami i ma opinię lowelasa, a tak naprawdę nosi w sercu ogromną pustkę. Wszyscy oni mieszkają w tej samej, dość obskurnej kamienicy w Lizbonie. Jest jeszcze Bruno - mrukowaty właściciel knajpki z muzyką fado w Alfamie, który z niemałym trudem próbuje utrzymać się w branży. Niedoskonali... Cztery obce osoby połączone przez jedno miejsce zamieszkania i niepozorną knajpkę w Alfamie mają szansę wyzwolić się od bolesnych wspomnień i rozpocząć nowy rozdział w swoim dotąd niewesołym życiu. Łącząca ich przyjaźń daje nadzieję i wydaje się być prawdziwym lekarstwem na samotność i traumy z przeszłości...
Jolanta Kosowska napisała przepiękną, realistyczną opowieść o ludziach, ich dramatach, rozterkach i samotności. To prawdziwe studium psychologiczne bohaterów, ludzi niedoskonałych, zawiedzionych, żyjących z dnia na dzień, którzy nie do końca są w stanie uwierzyć we własne możliwości, boją się szukać szczęścia na własną rękę i otworzyć się na drugiego człowieka. Poznając ich tajemnice odczuwamy smutek, ból, tęsknotę, współczucie...
W tle tej niesamowitej opowieści przewija się obraz Lizbony, miasta tajemniczego, mrocznego, budzącego niepokój, które tak bardzo przypomina mi Barcelonę z cyklu powieści Carlosa Riuza Zafona. Ale Lizbona to także miasto z najpiękniejszymi wschodami i zachodami słońca, szumem fal oceanu, dźwiękami muzyki fado i smakami regionalnych dań. Autorka pięknie odmalowuje słowem otaczający świat, oddaje piekno krajobrazów i w ten niekonwencjonalny sposób zachęca do odwiedzenia opisywanych miejsc. Juz nie pierwszy raz powieść pani Jolanty to taki szczególny przewodnik, z którym można śmiało zwiedzać miasto i okolice. Podobnie było choćby w przypadku książki "Wielkie włoskie wakacje".
"Niedoskonali" to wartościowa powieść skłaniająca do refleksji, dająca nadzieję i odwagę na nowy start. To historia, którą napisało życie. Opowieść o pięknej przyjaźni, wyciągniętej dłoni w potrzebie, rodzącej się miłości i optymistycznym spojrzeniu w przyszłość. To książka, która porusza duszę i zapada w pamięć.
"Każdy z nas nosi w sobie jakąś zadrę, każdemu kiedyś życie dało w kość. W życiu nie chodzi o to, ile razy zawiódł nas los, ale o to, czy potrafiliśmy się po tym pozbierać, otrząsnąć i pójść dalej. Nie dać się temu losowi zmienić."
Takich prawd i wartościowych cytatów znajdziecie w powieści wiele. Wystarczy tylko zasiąść do lektury i zagłębić się w wąskie kręte uliczki Lizbony by usłyszeć prawdziwe ludzkie historie.
PRZY DŹWIĘKACH FADO
Każdy z nas jest na swój jedyny i niepowtarzalny sposób niedoskonały, czy to za sprawą jakiegoś szczegółu w wyglądzie, cech charakteru, czy życiowych doświadczeń. Niedoskonali są też Majka, Camile, Bruno i David - czwórka głównych bohaterów powieści Jolanty Kosowskiej pod takim właśnie tytułem.
Autorka zabiera nas do Lizbony, gdzie w knajpce w...
2022-09-03
SZANSA NA ŻYCIE
"Las znikających gwiazd" Kristin Harmel wypatrzyłam w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i postanowiłam zainteresować się bliżej tą opowieścią. Przedstawiając nam historię Yony, a może raczej Inge, autorka sięgnęła do czasów II wojny światowej, a więc do tematyki, która bardzo mnie interesuje i którą staram się zgłębiać na różne sposoby. Powieść Kristin Harmel została zainspirowana prawdziwą wojenną historią, a zatem musiała znaleźć się na półce mojej wirtualnej biblioteczki pośród książek, które muszę poznać!
Inge jako dwuletnia dziewczynka została porwana z rodzinnego domu w Berlinie przez kobietę o imieniu Jerusza i wychowana z dala od cywilizacji pod przybranym imieniem Yona. Puszcza polsko-białoruskiego pogranicza była jej domem, a Jerusza jedyną opiekunką i nauczycielką. Dziewczynka dorastała pośród leśnych ostępów i uczyła się życia z dala od ludzi. Jerusza starała się przygotować ją do samodzielności i wyedukować najlepiej jak potrafiła. Oswojona z lasem znała wszystkie jego zakątki, puszcza dawała jej schronienie, dostarczała pożywienia i leków oraz zapewniała bezpieczeństwo w czasach, gdy na świecie panoszyło się zło i bezprawie. Yona z zaangażowaniem przyswajała wszystkie nauki swojej opiekunki, dużo czytała, porozumiewała się kilkoma językami i kiedy w wieku dwudziestu kilku lat została na świecie całkiem sama, bez trudu potrafiła radzić sobie w pojedynkę. Dopiero spotkanie z grupą uciekinierów z getta wystawiło ją na niejedną próbę, a życie w kilkunastoosobowej społeczności okazało się zupełnie inne, nieznane i pełne niespodzianek.
Jak Yona poradzi sobie z nową sytuacją? Czy las będzie w stanie zapewnić grupie bezpieczne schronienie? Z jakimi niebezpieczeństwami przyjdzie im się zmierzyć? W jaki sposób przeszłość Yony da o sobie znać?
Kristin Harmel podarowała swoim czytelnikom przepiękną, emocjonującą opowieść o okrucieństwie wojny, odwadze, tradycji i wartościach, które są przechowywane w sercach na przekór wszystkiemu. Jest to zupełnie inne, na swój sposób nowe spojrzenie na tragizm wojny i okupacji. Przyznaję, że kompletnie się nie spodziewałam takiego podejścia do tematu, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Zamiast po raz kolejny czytać o wegetacji w getcie, łapankach, torturach, szmuglu, głodzie, chorobach i nieustającej woli życia otrzymujemy interesujące spojrzenie na alternatywną rzeczywistość ludzi, którym cudem udało się zbiec z niewoli i muszą teraz podjąć próbę przeżycia ukrywając się w leśnych odstępach puszczy. Las, który z jednej strony daje możliwość bezpiecznego schronienia, może stać się szalenie groźny dla osób nieprzystosowanych do surowych warunków i niepotrafiących podporządkować się naturze.
Powieść inspirowana jest prawdziwą historią wojenną o grupie Bielskiego, która w sercu Puszczy Nalibockiej stworzyła nie tylko obóz, ale zorganizowała całą społeczność ze szpitalem, więzieniem, kuchnią, szwalnią, gdzie uciekinierzy z gett mogli się schronić, aby przetrwać. Wydaje się to niemożliwe i niewiarygodne, ale takie są fakty i szczerze polecam osobom zainteresowanym poszerzyć sobie wiedzę na ten temat.
Powieść została sfabularyzowana, autorka nie dzieli się z czytelnikiem suchymi faktami, ale łącząc historię polsko-białoruskiego pogranicza z opowieścią o Yonie sprawiła, że akcja biegnie wartko, wydarzenia intrygują, napięcie rośnie i... książkę doskonale się czyta. Kristin Harmel zadbała o detale i szczegóły. Powieść jest bardzo dobrze przemyślana, rozplanowana i spójna. Przemierzanie leśnych ostępów i bagien, przygotowywanie pożywienia, gromadzenie zapasów na zimę, budowa szałasów i ziemianek charakteryzują się ogromną dokładnością i rozeznaniem tematu. Obrazowy styl i prosty język uzupełniony o wtrącenia w jidisz sprawiają, że historia nabiera wyjątkowej wiarygodności, a trzecioosobowa narracja gwarantuje obiektywizm. I co ciekawe, w wojennej opowieści autorce udało się zawrzeć pewną magię i nastrojowość puszczy, które kontrastują z barbarzyństwem i okrucieństwem wojny. W powieści mamy bardzo czytelny przekaz emocji, o których nie tylko się czyta, ale które się odczuwa każdą komórką ciała. Autorka stopniuje napięcie, niepewność i strach, doprowadzając do momentu kulminacyjnego, którego zupełnie się nie spodziewamy.
Uwielbiam główną bohaterkę, której życie zostało kompletnie odmienione przez jeden epizod. Inge byłaby na pewno kimś innym, a Yona... jest dziewczyną o wielkim sercu i pięknej duszy. Może trochę zbyt wyidealizowana, wykreowana na supermenkę, kobietę - ninję, ale wrażliwa i dobra, kierująca się wartościami, może być przykładem, a nawet autorytetem.
A Jerusza... Zabrakło mi trochę pociągnięcia wątku tej kobiety. Dlaczego zdecydowała się porwać właśnie to dziecko? Czy była w jakiś sposób związana z tą niemiecką rodziną? Czy powinniśmy ją osądzać za czyn popełniony w dobrej wierze? Czy rzeczywiście uratowała dziewczynkę od zła i niebezpieczeństwa? Na te wszystkie pytania musicie odpowiedzieć sobie sami.
"Las znikających gwiazd" to moje pierwsze, bardzo udane spotkanie z autorką. Jestem zachwycona i zauroczona tą historią. Na tę chwilę jest to najlepsza historia, jaką przeczytałam w tym roku i na pewno trafi na półkę z moimi ulubionymi lekturami. Zachęcam do przeczytania.
SZANSA NA ŻYCIE
"Las znikających gwiazd" Kristin Harmel wypatrzyłam w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i postanowiłam zainteresować się bliżej tą opowieścią. Przedstawiając nam historię Yony, a może raczej Inge, autorka sięgnęła do czasów II wojny światowej, a więc do tematyki, która bardzo mnie interesuje i którą staram się zgłębiać na różne sposoby. Powieść...
2022-08-27
DOLCE VITA
U schyłku wakacji zatęskniłam za Włochami i postanowiłam przenieść się choć na kilka chwil do pięknej Italii. "Przepis na Umbrię" Michaela Tuckera to właśnie taka opowieść, w której możemy zakosztować Włoch niemal we wszystkich barwach i aromatach. Wraz z Michaelem i Jill - aktorami, ludźmi kultury, których znudził hollywoodzki blichtr podróżujemy przez półwysep Apeniński odwiedzając kolejne miasteczka otoczone przez wzgórza porośnięte tytoniem, winnicami i drzewami oliwnymi. Na skutek zbiegu przeróżnych okoliczności Tuckerowie postanowili poszukać nieruchomości w Italii. I co ciekawe nie kusi ich wcale popularna i uwielbiana przez wszystkich Toskania, ale zdecydowanie bardziej spokojna, choć nie mniej urokliwa Umbria. Nieopodal niewielkiego miasteczka Spoleto Michael i Jill odnajdują swój raj na ziemi - niewielki, wiekowy dom na zboczu wzgórza, który ma swoją duszę i niepowtarzalny klimat. Rustico jest niepowtarzalnym, klimatycznym miejscem i do tego z potencjałem -idealną przystanią, gdzie można rozpocząć nowy etap życia.
Bohaterowie tej opowieści są fantastycznymi przewodnikami po Umbrii, to dzięki nim możemy poznać Italię od zupełnie innej strony. Ta podróż to przede wszystkim piękna przygoda wzbogacona o urokliwe krajobrazy, wyborne smaki i cudne aromaty włoskiej kuchni oraz atmosferę gościnności i życzliwości mieszkających tam ludzi. Dzięki nawiązanym kontaktom, przyjaciołom i znajomym, Michael i Jill z dnia na dzień coraz bardziej asymilują się z Italią, która staje się ich domem przez wielkie D. A my ze strony na stronę coraz mocniej odczuwamy ochotę odwiedzenia opisywanych miejsc.
Popularny w literaturze motyw przeprowadzki, kupna i remontu domu nie jest niczym nowym i swego czasu mieliśmy mnóstwo tego rodzaju literatury. Byliśmy wręcz zalewani przez takie historie, a wydawnictwo Pascal wydało całą serię takich powieści. Ale dziś, po niespełna dziesięciu latach od premiery z przyjemnością zagłębiłam się w opowieść Michaela i Jill, którzy udowadniają, że w Italii można się zakochać.
"Przepis na Umbrię" czyta się błyskawicznie. Świetnie napisana, lekka, zabawna i bardzo przejrzysta, przyciąga uwagę piękną, nastrojową okładką. Jej lektura to naprawdę sama przyjemność. Książka na pewno zaspokoi gusta wszystkich podróżników, którzy znajdą w tekście sporo wskazówek co warto zobaczyć, albo gdzie się zatrzymać. A Ci z Was, którzy poszukują wyzwań kulinarnych odnajdą w tej książce ciekawe propozycje na włoskie pasty, tortellini, pizze i inne dania. Nie są to jednak klasyczne przepisy, ale ukryte w tekście proporcje i składniki. "Przepis na Umbrię" to także książka o poszukiwaniu szczęścia i spełnianiu marzeń bez względu na wiek, czy okoliczności.
Michael Tucker w bardzo interesujący sposób zaprasza nas do Włoch kusząc ich pięknem, spokojem i atmosferą. Dacie się namówić? Ja na pewno!
DOLCE VITA
U schyłku wakacji zatęskniłam za Włochami i postanowiłam przenieść się choć na kilka chwil do pięknej Italii. "Przepis na Umbrię" Michaela Tuckera to właśnie taka opowieść, w której możemy zakosztować Włoch niemal we wszystkich barwach i aromatach. Wraz z Michaelem i Jill - aktorami, ludźmi kultury, których znudził hollywoodzki blichtr podróżujemy przez półwysep...
ŻYCIE W CIENIU ILUZJI
Od dłuższego już czasu jestem prawdziwą fanką powieści Diane Chamberlain, czy Jodi Picoult, więc podążając za rekomendacją Wydawnictwa Literackiego sięgnęłam po książkę Kerry Fisher – nieznanej mi dotąd brytyjskiej pisarki, której historie szybko stają się bestsellerami. Zabrałam się za lekturę mającą mi dostarczyć podobnych wrażeń i… przepadlam na kilka godzin, dotąd, dopóki nie przeczytałam ostatniej strony.
„Kobieta, którą byłam” to fascynująca opowieść o matkach i żonach, rodzinach, które zmagają się z przeróżnymi problemami. Obraz idealnego życia w zgodzie, harmonii i bogactwie kreowany na potrzeby internetowych społeczności to nic innego, jak tylko złudny świat pozorów, którego mają bohaterom zazdrościć znajomi. Prawda wygląda jednak zupełnie inaczej… Za pięknymi fotkami i słodkimi postami często kryją się ludzkie tragedie i dramaty.
Nowy dom na ekskluzywnym osiedlu przy Parkview Road ma być nowym początkiem dla Kate, Sally i Giseli – trzech kobiet mieszkających po sąsiedzku na tej samej ulicy. Gisela to kochająca żona i matka dwójki dorosłych dzieci, z których może być dumna. Rodzinie niczego im nie brakuje, mąż Jack jest współwłaścicielem prywatnej firmy, a ona może poświęcić się w całości domowi. Żyją na wysokim poziomie, nie stronią od przyjęć, stać ich na wiele i tworzą obraz rodzinnej sielanki. Sally jest kobietą sukcesu spędzającą czas na zagranicznych wojażach, w częstych delegacjach oraz na imprezach branżowych. Jej małżonek Chris jest przystojnym i przedsiębiorczym biznesmenem, który kocha swoje życie takim, jakie ono jest. Kate to tajemnicza samotna matka prawie dorosłej córki – Daisy. Kobieta pracuje jako ratownik medyczny, jest zamknięta w sobie, stroni od nowych znajomości i wyraźnie odstaje od reszty sąsiadów. Czy jej życie to także iluzja?…
Jeśli jesteście ciekawi jakie sekrety skrywają się za zamkniętymi drzwiami domów przy Parkview Road oraz jak wygląda prawdziwa codzienność trzech bohaterek, rzeczywistość pozbawiona iluzji i fałszu mediów społecznościowych, to koniecznie sięgnijcie po powieść Kerry Fisher. Macie okazję przyjrzeć się idealnym wręcz portretom psychologicznym bohaterów, poznać tajemnice każdej z rodzin oraz zajrzeć pod przykrywkę, gdzie przez lata nagromadziły się ludzkie dramaty, pragnienia i nadzieje.
Jestem zauroczona tą powieścią. Historia zdecydowanie trafiła w mój gust literacki i nie spodziewałam się, że wydarzenia aż tak bardzo mnie pochłoną. Autorka pisze lekko, ale z polotem. Da się zauważyć dużą dbałość o szczegóły, umiejętne stopniowanie napięcia i ciekawie rozbudowaną warstwę psychologiczną. Akcja biegnie niezbyt szybko, ale niespieszne, stopniowe odkrywanie poszczególnych sekretów i poznawanie krok po kroku kulisów prawdziwego życia bohaterów dostarcza wiele przyjemności. Brutalne wtargnięcie w prywatność bohaterów daje czytelnikowi możliwość samodzielnego wyciągania wniosków. Opowieść idealnie wpisuje się w obecne czasy zdominowane przez wirtualny świat internetu.
„Kobieta, którą byłam” to dojrzała i emocjonująca historia o przyjaźni, miłości i rodzinie. Przepiękne, głębokie studium kobiecej psychiki, idealne dla fanów powieści psychologicznych. Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mi się spodoba. Na pewno niebawem przeczytam wcześniej wydane powieści autorki i być może Kerry Fiszer, podobnie jak wcześniej Diane Chamberlain, czy Jodi Picoult, powiększy grono moich ulubionych autorów. Na razie wszystko na to wskazuje.
ŻYCIE W CIENIU ILUZJI
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOd dłuższego już czasu jestem prawdziwą fanką powieści Diane Chamberlain, czy Jodi Picoult, więc podążając za rekomendacją Wydawnictwa Literackiego sięgnęłam po książkę Kerry Fisher – nieznanej mi dotąd brytyjskiej pisarki, której historie szybko stają się bestsellerami. Zabrałam się za lekturę mającą mi dostarczyć podobnych wrażeń i… przepadlam na...