-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2019-04-29
2019-04-23
2019-02-11
2019-01-06
2018-02-28
2018-02-19
2018-02-21
2016-07-10
Chyba już tracę wszelkie słowa po przeczytaniu tej części...
Jeśli miało to być brutalne i smutne to nie wyszło. Bajeczki o walce nieskalanego dobra z syfnym złem czytałam do snu mając 6 lat.
Fabuły nie mam co opisywać, bo nie ma czego opisywać. Zoey to dalej ta głupia Zoey, której nie lubię. Stark z każdym tomem traci testosteron, a ogólnie każdej postaci przydałby się dobry psychiatra. Neferet jest takim geniuszem zła, jak z Myszki Miki Batman, a każdy zamiast działać to tylko ubolewa nad swoim losem. Jedyne co mogłam czytać to wątek Steavie Rea i Rephaima.
Robię sobie kolejną przerwę, bo od tej słodkawej powieści przytyję.
Chyba już tracę wszelkie słowa po przeczytaniu tej części...
Jeśli miało to być brutalne i smutne to nie wyszło. Bajeczki o walce nieskalanego dobra z syfnym złem czytałam do snu mając 6 lat.
Fabuły nie mam co opisywać, bo nie ma czego opisywać. Zoey to dalej ta głupia Zoey, której nie lubię. Stark z każdym tomem traci testosteron, a ogólnie każdej postaci przydałby się...
2016-05-31
Po ponad rocznej przerwie od "Domu Nocy" postanowiłam zacisnąć pięści i przelecieć przez już 7 tom przygód naszej głupiej Zoey, który jak się okazuje jest dopiero początkiem.
Kiedy zaczęłam czytać od razu sobie przypomniałam swój wyraz twarzy sprzed około roku. Fabuła dziecinna, mdła i ciągnąca się jak flaki z olejem. Niczym nowym w sumie nie zaskakuje.
Dusza Zoey rozsypuje się na kawałki wraz z karkiem Heatha. Nie jest ani żywa, ani martwa. Wraz z chłopakiem przebywa w Zaświatach. Aby wrócić na Ziemię musi pozbierać się i wziąć się w garść, a jak wiemy naszej bohaterce to nie najlepiej wychodzi.
Baranie stadko przez cały tom jest pogrążone w rozpaczy, więc autorki nie roztkliwiały się nad ich losami. Jedynie Stark i Afrodyta zamiast ryczeć postanawiają za wszelką cenę ratować Zo, nawet jeśli tą ceną będzie śmierć.
Jedyny wątek któremu można poświęcić trochę uwagi jest związek pomiędzy Steavie Rae, a Rephaimem. Czy łącząca ich więź uratuje ich, czy zniszczy? Walka pomiędzy dobrem, a złem się zaostrza, lecz czy zło zawsze jest złem, a dobro dobrem? A jeśli jedno bez drugiego nie będzie miało prawa istnieć?
Ktoś inny napisze coś innego, jeszcze ktoś coś zupełnie odwrotnego - ja napiszę, że jest to głupia książka z mądrym przekazem, nudna i mdła powieść która niesamowicie wciąga, warta polecenia lektura która nie powinna istnieć, tak samo jak dobro to zło, a zło to dobro. Moja opinia jest tak samo bezsensu jak cały ten cykl, a jednocześnie wiem, że i tak sięgnę po następną część.
Po ponad rocznej przerwie od "Domu Nocy" postanowiłam zacisnąć pięści i przelecieć przez już 7 tom przygód naszej głupiej Zoey, który jak się okazuje jest dopiero początkiem.
Kiedy zaczęłam czytać od razu sobie przypomniałam swój wyraz twarzy sprzed około roku. Fabuła dziecinna, mdła i ciągnąca się jak flaki z olejem. Niczym nowym w sumie nie zaskakuje.
Dusza Zoey...
2016-05-05
Jak na czasy starożytnych - arcydzieło, dzisiaj to już tylko krótka lektura szkolna. Uważam, że "Antygona" jest lepsza niż "Król Edyp" lecz i tak obie należy uznać za bezcenną spuściznę po naszych przodkach.
Jak na czasy starożytnych - arcydzieło, dzisiaj to już tylko krótka lektura szkolna. Uważam, że "Antygona" jest lepsza niż "Król Edyp" lecz i tak obie należy uznać za bezcenną spuściznę po naszych przodkach.
Pokaż mimo to2016-02-17
Pożuj papier toaletowy na to samo ci wyjdzie...
Książka słaba, nudna i bez żadnego smaku. Jeśli poprzedniczki jakoś przecierpiałam, to ta część tak mnie zmęczyła, że złamię swą regułę i po kolejny tom nie sięgnę.
Przez dwadzieścia lat od słynnych Eliminacji Maxona i Americi, Illea bardzo się zmieniła. Zostały zniesione klasy, historia nie jest już na cenzurze, a przyszłą królową jest kobieta. Córka pary królewskiej Eadlyn urodziła się po to, by być władcą. O siedem minut starsza od brata, nie ma zamiaru być zniewolona przez złotą obrączkę. Niestety w kraju wybuchają zamieszki. Kiedy ojciec dla uspokojenia ludu postanawia urządzić dla Eadlyn Eliminacje, ona już wie, że to nie będzie kolejne love story kończące się przed ołtarzem.
Logika w tej części już kompletnie zaryła o dno. Król, by odwrócić uwagę ludzi, postanawia urządzić kolejne bzdetne reality show, gdzie jego córka, będzie musiała wybrać spośród 35 kandydatów przyszłego męża. Jakbym była zbuntowanym tłumem, na pewno by mnie zaciekawiła historia miłosna księżniczki, którą i tak chcę obalić z tronu. Bohaterowie dalej robią pełno rzeczy, które są tak mądre jak zupa z sałaty, a król Maxon przekracza już wszelkie granice.
Polityka i wizja przyszłości jest beznadziejna i ani trochę nie przemawia. Już wcześniej wyśmiewałam całą tę historyjkę, ale w tej części najbardziej dawała się znać.
Bohaterowie są praktycznie przezroczyści. Tych 35 rywali o serce księżniczki nie widać, a jak już są, to zachowują się jak banda pedałów (współczuję Eadlyn). America, którą poznaliśmy w poprzednich tomach, stała się totalną kopią matki Maxona. Sam Maxon, no cóż, stał się 40-letnim starcem, który lada moment odejdzie z tego świata, bo przez te 20 lat, napracował się bardziej niż chłop w kopalni. Wydaje się, że im starszy król, tym większe doświadczenie i siła we władaniu. Nie pozwólcie zmylić się logice, gdyż w tej książce (jak już wcześniej wspominałam) to prawo nie istnieje.
Jedyną obiecującą postacią była Eadlyn, która była zdecydowaną i silną kobietą. Jej krnąbrność i zarozumiałość sprawiły, że księżniczka stała się realistyczna. Jednak i to trzeba było zmienić i zrobić z głównej bohaterki rozkapryszoną dziewczynkę, która jest bardziej niezdecydowana niż pogoda w marcu.
Powieść przewidywalna i słodziaśna, że aż mdli. Czytając ją ma się wrażenie jakby była pisana przez dwunastolatkę, której największym marzeniem jest bycie otoczoną wianuszkiem chłopaków. Do mnie osobiście historia ani trochę nie przemówiła i na pewno na tym tomie zakończam swoją dalszą przygodę z Illeą.
Pożuj papier toaletowy na to samo ci wyjdzie...
Książka słaba, nudna i bez żadnego smaku. Jeśli poprzedniczki jakoś przecierpiałam, to ta część tak mnie zmęczyła, że złamię swą regułę i po kolejny tom nie sięgnę.
Przez dwadzieścia lat od słynnych Eliminacji Maxona i Americi, Illea bardzo się zmieniła. Zostały zniesione klasy, historia nie jest już na cenzurze, a przyszłą...
2016-01-02
"Mgła" to drugi tom trylogii Lisy McMann "Sen". W tej części Cabe i Janie muszą zmierzyć się z kolejnym śledztwem. Jest podejrzenie, że w szkole Fieldridge High jest nauczyciel, który wykorzystuje uczniów seksualnie. Janie za pomocą swojego daru łapania cudzych snów musi ustalić kto nim jest i go zdemaskować. Jednak czy dar dziewczyny nie okaże się jej przekleństwem? Czy będzie warto poświęcić tak wiele, by móc pomóc innym ludziom? Czy Cabe i Janie pokonają razem swoje demony?
Pomysł na powieść dobry, jednak znów poległo tutaj wykonanie. Jest lepiej niż w poprzedniej części, lecz widać, że autorka nie ma doświadczenia. Postacie są płytkie, opis przeżyć lepszy niż w "Śnie" lecz i tak mający sporo do życznia.
Kolejny minus jest tym, że cała tajemnica jest podana na tacy. Już na pierwszych stronach jest podejrzany. Jedyny kto został dalej zagadką to Cabel. Oprócz tego, że został porzucony przez matkę, podpalony przez ojca i pracuje jako tajny agent, nie wiem o nim nic.
Książkę oceniam jako przeciętną jak dla mnie. Tak jak i w poprzedniej części - niewykorzystany potencjał...
"Mgła" to drugi tom trylogii Lisy McMann "Sen". W tej części Cabe i Janie muszą zmierzyć się z kolejnym śledztwem. Jest podejrzenie, że w szkole Fieldridge High jest nauczyciel, który wykorzystuje uczniów seksualnie. Janie za pomocą swojego daru łapania cudzych snów musi ustalić kto nim jest i go zdemaskować. Jednak czy dar dziewczyny nie okaże się jej przekleństwem? Czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-17
Szczerze? Rozczarowałam się. Po tych wszystkich pozytywnych opiniach krążących wkoło tej książki byłam gotowa n coś o wiele lepszego.
Historia jest ciekawa, lecz wykonanie poległo. Czytając miałam odczucie, że autorka spieszyła się na obiad pisząc tę książkę. Bohaterowie, choć mieli potencjał, wyszli totalnie płascy i bez charakteru. Wszystko było tylko ogólnie opisane. Brak jakichkolwiek szczegółów od których zależy nasza wyobraźnia. Słabe opisy uczuć. Tylko niektóre momenty przyciagały moją uwagę.
Lektura dobra na chłodny wieczór, jednak to nie jest to czego szukam w książkach. Nie powala na kolana, lecz doskonale odrywa od realu.
Szczerze? Rozczarowałam się. Po tych wszystkich pozytywnych opiniach krążących wkoło tej książki byłam gotowa n coś o wiele lepszego.
Historia jest ciekawa, lecz wykonanie poległo. Czytając miałam odczucie, że autorka spieszyła się na obiad pisząc tę książkę. Bohaterowie, choć mieli potencjał, wyszli totalnie płascy i bez charakteru. Wszystko było tylko ogólnie...
2015-12-15
Przez "Pamiętnik Narkomanki" musiałam się dosłownie przeczołgać. Historia może mogłaby być ciekawa, ale to jak jest napisana powala czytelnika odrazu na wstępie.
Pierwsza część o ile opowiada o tym jaki narkotyk jest podstępny i jak łatwo można się od niego uzależnić nie zdając sobie nawet z tego sprawy - jest nawet i wciągająca, to druga część o pokonywaniu uzależnienia jest tak mdła. Całyczas tylko - "Czemu ja jeszcze żyję?", "Ja już od dawna nie żyję", "Idę się powiesić, bo nie potrafię żyć bez ćpania". Choć autorka chciała pokazać koszmar narkomanii, kompletnie jej to nie wyszło. Książka zamiast odniechęcać od narkotyków, to tylko przymula i męczy.
Główna bohaterka jest denerwująca, a poboczne postacie są tak bez wyrazu, że to porażka. Cała ta hippisowka społeczność jest nie do ogarnięcia.
Może i powieść jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, ale moim zdaniem jest mało prawdopodobna. Jaki normalny, zdrowy na umyśle człowiek daje sobie wbić strzykawkę z narkotykiem w żyłę przez obcą osobę?
Nie wiem czy ją polecić czy nie, bo krąży opinia, że każdy powinien tą książkę przeczytać. Moim zdaniem "My, dzieci z dworca ZOO" już są o niebo lepsze.
Przez "Pamiętnik Narkomanki" musiałam się dosłownie przeczołgać. Historia może mogłaby być ciekawa, ale to jak jest napisana powala czytelnika odrazu na wstępie.
Pierwsza część o ile opowiada o tym jaki narkotyk jest podstępny i jak łatwo można się od niego uzależnić nie zdając sobie nawet z tego sprawy - jest nawet i wciągająca, to druga część o pokonywaniu uzależnienia...
2015-06-30
Książka bardzo pobożna. Prawie każda wypowiedź bohaterów zaczyna się od "Mój Boże!" lub "Jezu Chryste!".
Pomysł na wampiry oryginalny i wkońcu nie przesłodzony, bo po przeczytaniu kilku pozycji z gatunku, już mnie przymula od lukru. Nie przedstawia wampirów jako przytulaśne "pieski", którym można założyć różową obrożę z napisem "Nie gryzę", tylko groźne bestie, które zabijają, by przeżyć.
Główni bohaterowie tylko w kółko się pieprzą i rżną jak to opisała autorka, bo chyba nie miała pomysłu jak inaczej nazwać uprawianie seksu, bądź kochanie się. Scenki są dość szczegółowe i ostre na co już wskazuje położenie książki na półce +18, przez co raczej nie polecam tej powieści młodym fankom "Boskiego Brokatowego Edwarda".
Zaciekawił mnie przedewszystkim wątek wojny pomiędzy wojownikami Rasy, a Szkarłatnymi - pochłoniętymi w nałogu krwi wampirami. Ale Pani Adrian bardziej poświęciła się romansowi między Lucanem, a Gabrielle.
Książkę polecam wszystkim miłośnikom Pięćdziesięciu twarzy Greya (no może trochę przesadziłam), jak i zwolennikom wampirów bez cukru, słodzików i sztucznych barwników (akurat reklama soku w TV leciała). Osobiście powieść mnie nie poruszyła, choć nie mogę powiedzieć, że nie zaciekawiła. Napewno sięgnę po dalsze tomy, ale naprawdę tylko z czystej ciekawości.
Książka bardzo pobożna. Prawie każda wypowiedź bohaterów zaczyna się od "Mój Boże!" lub "Jezu Chryste!".
Pomysł na wampiry oryginalny i wkońcu nie przesłodzony, bo po przeczytaniu kilku pozycji z gatunku, już mnie przymula od lukru. Nie przedstawia wampirów jako przytulaśne "pieski", którym można założyć różową obrożę z napisem "Nie gryzę", tylko groźne bestie, które...
2015-05-06
Rozmawiając z mamą na ważne i nieważne tematy, kiedyś napomknęła ten tytuł. Szukając jakiejś książki w bibliotece postanowiłam sprawdzić o czym to jest.
Jest to prawdziwa historia narkomanki z Berlina Zachodniego. Już jako dwunastolatka miała styczność z narkotykami miękkimi, by później przerzucić się na heroinę.
Pierwszym moim wrażeniem był szok, przerażenia, zniesmaczenie. Dopiero później pojawiło się współczucie, gdyż kto tak naprawdę mógłby pomóc tym narkomanom pomóc. Nie było nikogo kto by się nimi przejął. Znajdowali się tylko tacy dla których ci ludzie byli towarem seksualnym lub rynkiem zbytu narkotyków. Na początku to była tylko zabawa, później zmieniła się w koszmar z którego nie było ucieczki.
Książka opowiada o trudach życia w powojennych Niemczech, o ciężkim dorastaniu, narkotykach, o głupocie ludzkiej, nadziei, walce o życie, miłości. Książka nie jest tylko przestrogą dla młodych, ale i dla rodziców.
W gimnazjum uczniowie często rozmawiają (pozytywnie) o różnych środkach odurzających, narkotykach nie wiedząc tak naprawdę o nich nic, ani o życiu wraz z nimi. "My, dzieci z dworca ZOO" jest lekturą dla liceum, ale moim zdaniem jak na dzisiejsze czasy powinna zostać wprowadzona we wcześniejsze nauczanie.
Książka zbyt szokująca by móc przeczytać ją jeszcze raz, gdyż obrazy z niej zostają w pamięci na zawsze.
Rozmawiając z mamą na ważne i nieważne tematy, kiedyś napomknęła ten tytuł. Szukając jakiejś książki w bibliotece postanowiłam sprawdzić o czym to jest.
Jest to prawdziwa historia narkomanki z Berlina Zachodniego. Już jako dwunastolatka miała styczność z narkotykami miękkimi, by później przerzucić się na heroinę.
Pierwszym moim wrażeniem był szok, przerażenia,...
2015-04-30
Takie sobie czytadło. Spodziewałam się po niej o wiele więcej.
W niektórych momentach porusza bardzo ważne sprawy jak narkotyki, pierwsze zauroczenia, homoseksualizm. Reszta to nudne opowiadania i domysły na temat Marii Konopnickiej.
Główna bohaterka irytowała mnie swoimi wymądrzeniami na temat życia i tym, że zachowuje się jak 50-latka w wieku 15 lat. Widać, że pisarka opisywała swoje wrażenia i ani trochę nie próbowała się wcielić w nastolatkę i jej uczucia.
Książka przeciętna, niezbyt interesująca (poza paroma momentami), a postacie sztuczne i nienaturalne. Jak czytałam o tym jak wszyscy dyskutują i się zachwycają Konopnicką myślałam, że padnę ze śmiechu, albo zażenowania. Ogólnie szału nie ma...
Takie sobie czytadło. Spodziewałam się po niej o wiele więcej.
W niektórych momentach porusza bardzo ważne sprawy jak narkotyki, pierwsze zauroczenia, homoseksualizm. Reszta to nudne opowiadania i domysły na temat Marii Konopnickiej.
Główna bohaterka irytowała mnie swoimi wymądrzeniami na temat życia i tym, że zachowuje się jak 50-latka w wieku 15 lat. Widać, że pisarka...
2015-03-20
Przy czytaniu tej książki polecam wyłączyć myślenie. Jest tak chaotyczna, że dalej nie pozbierałam myśli po jej przeczytaniu.
Główna bohaterka jest głupsza od sanek. Jej myślenie (niestety jest narratorką) doprowadzało mnie do szału. Jest rozwódką. Wiem, że takie mają w życiu ciężko, ale to już przesada. Pisze książki o zakochanym jednorożcu. Ma chłopaka, który ją kocha, a za jego plecami szuka swojego mężczyzny ze snów.
Ideał faceta - według Dominiki musi być silnie zbudowany ze zrastającymi się brwiami nad nosem (inny nie przejdzie), bogaty, mądry (bo przeciwieństwa się przyciągają) i mieć sensowną pracę - nie może być czyścibutem, pokojówką, sierotą, ksiądz również nie przejdzie. Może być gangsterem. Z takim idealnym facetem można zrobić wszystko - nakrzyczeć na niego, okłamać go, przebrać za kobietę, upić się w jego towarzystwie do nieprzytomności.
Humor w tym czytadle był na wymus. Zachowanie bohaterki było bardziej żenujące niżeli śmieszne. Pedro bardziej mi przypominał gejowatą Pamelkę niż mega męskiego mężczyznę. Ciągłe kłamstwa Dominiki doprowadzały mnie do bólu głowy.
Powieść miałam ochotę przerwać, lecz to by było wbrew mojemu niepisanemu kodeksowi. Z książką mimo to, że miała zaledwie 200 stron, męczyłam się aż dwa tygodnie. Dwa tygodnie zmarnowanego życia. Naprawdę nie polecam.
Przy czytaniu tej książki polecam wyłączyć myślenie. Jest tak chaotyczna, że dalej nie pozbierałam myśli po jej przeczytaniu.
Główna bohaterka jest głupsza od sanek. Jej myślenie (niestety jest narratorką) doprowadzało mnie do szału. Jest rozwódką. Wiem, że takie mają w życiu ciężko, ale to już przesada. Pisze książki o zakochanym jednorożcu. Ma chłopaka, który ją kocha, a...
2015-03-27
Lektura jedna z lepszych w całym zbiorze Najnudniejszych Powieści Obowiązkowych do Przeczytania w Polskim Szkolnictwie. Lekka, zabawna, w niektórych momentach wzruszająca.
Jak to zwykle mam w zwyczaju, najpierw przeczytałam książkę, później obejrzałam film (choć w tym przypadku powinnam inaczej). Co się okazało? Że tu jest chyba jedyny znany mi wyjątek kiedy film jest lepszy od książki. Jeśli film mogłabym określić jako arcydzieło, to książka może być maksymalnie bardzo dobra. Jaki z tego wniosek? Wszystko co jest "na podstawie" jest chyba gorsze od pierwowzoru. Jednak nie chcę powiedzieć, że książka jest słaba. Wiele wnosi w życie pożytecznych rzeczy, choćby jak napisać wypracowanie o beznadziejnej lekturze, której się nie przeczytało. Uczy również walki o swoje zdanie i marzenia.
Polecam każdemu kto musi przeczytać tę książkę (naprawdę warto) jak i tym którzy mają ochotę ją przeczytać.
Lektura jedna z lepszych w całym zbiorze Najnudniejszych Powieści Obowiązkowych do Przeczytania w Polskim Szkolnictwie. Lekka, zabawna, w niektórych momentach wzruszająca.
Jak to zwykle mam w zwyczaju, najpierw przeczytałam książkę, później obejrzałam film (choć w tym przypadku powinnam inaczej). Co się okazało? Że tu jest chyba jedyny znany mi wyjątek kiedy film jest...
2014-07-18
Szału nie ma. Krótka lektura na nudny, letni wieczór.
Szału nie ma. Krótka lektura na nudny, letni wieczór.
Pokaż mimo to
Powieść mimo, iż nie jest zbyt ciekawa pod względem fabularnym, jest bardzo wartościowa pod względem psychologicznym. To właśnie z tej lektury wywodzą się takie pojęcia jak postawa werteryczna czy gorączka werterowska. Warto przeczytać, żeby chociażby wiedzieć o co w tym chodzi. A jeżeli chodzi o głównego bohatera... No coż, depresja to bardzo bolesna choroba, więc nie dziwmy się, że cały czas cierpi.
Pomóżmy Werterowi i zaakceptujmy go takiego, jakim jest!
Powieść mimo, iż nie jest zbyt ciekawa pod względem fabularnym, jest bardzo wartościowa pod względem psychologicznym. To właśnie z tej lektury wywodzą się takie pojęcia jak postawa werteryczna czy gorączka werterowska. Warto przeczytać, żeby chociażby wiedzieć o co w tym chodzi. A jeżeli chodzi o głównego bohatera... No coż, depresja to bardzo bolesna choroba, więc nie...
więcej Pokaż mimo to