-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-04-29
2018-09-23
2018-04-09
2019-02-11
2015-05-11
2015-05-11
2018-12-08
2018-12-16
2019-01-06
2018-02-28
2015-02-14
2016-08-04
2016-08-30
2015-04-28
2018-02-19
2018-04-24
2018-06-25
2018-04-22
Mimo, że "Iliada" powstała trzy tysiące lat temu, dalej przewyższa swoim kunsztem literackim wiele współczesnych powieścidełek. Naprawdę, nie mam pojęcia, co tak ludzie narzekają na to. Lepsze niż Pan Tadek.
#team_hektor
Mimo, że "Iliada" powstała trzy tysiące lat temu, dalej przewyższa swoim kunsztem literackim wiele współczesnych powieścidełek. Naprawdę, nie mam pojęcia, co tak ludzie narzekają na to. Lepsze niż Pan Tadek.
#team_hektor
2018-02-21
Powieść mimo, iż nie jest zbyt ciekawa pod względem fabularnym, jest bardzo wartościowa pod względem psychologicznym. To właśnie z tej lektury wywodzą się takie pojęcia jak postawa werteryczna czy gorączka werterowska. Warto przeczytać, żeby chociażby wiedzieć o co w tym chodzi. A jeżeli chodzi o głównego bohatera... No coż, depresja to bardzo bolesna choroba, więc nie dziwmy się, że cały czas cierpi.
Pomóżmy Werterowi i zaakceptujmy go takiego, jakim jest!
Powieść mimo, iż nie jest zbyt ciekawa pod względem fabularnym, jest bardzo wartościowa pod względem psychologicznym. To właśnie z tej lektury wywodzą się takie pojęcia jak postawa werteryczna czy gorączka werterowska. Warto przeczytać, żeby chociażby wiedzieć o co w tym chodzi. A jeżeli chodzi o głównego bohatera... No coż, depresja to bardzo bolesna choroba, więc nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-06
"Siebie zabiłem, nie staruchę"
Kiedy czytamy kryminały, najczęściej stajemy po stronie śledczego, który dąży do odkrycia, kto jest przestępcą, tylko po to, by wsadzić go za kratki. Nie zastanawiamy się nad emocjami, jakie targają mordercą. Liczą się tylko motywy i dowody zbrodni oraz kto zabił. Postać zbrodniarza schodzi na dalszy plan, bo najistotniejsze jest przestępstwo, które popełnił.
Fiodor Dostojewski natomiast postanowił skupić swoją uwagę nie na dowodach i śledztwie, lecz na psychologii mordercy. Rodiona Romanowicza Raskolnikowa pozanjemy, gdy już planuje przedsięwzięcie zabicia starej lichwiarki. Zanim zdecyduje się na ostateczny krok, poznajemy całą jego sytuację materalną i rodzinną, które ostatecznie pchają bohatera "Zbrodni i kary" do przekrocznia granicy, przez którą nie da się już wrócić.
Proste, co nie? Jak u każdego przestępcy. Bieda, chęć zmienienia swojego życia, przestępsto. Tak jednak nie jest u Raskolnikowa. Dostojewski nie podaje nam odrazu całego portretu psychologicznego bohatera. Jego postać poznajemy wraz z postępem fabuły i dopiero, kiedy przeczytamy ostatnią stronę, będziemy w stanie zadać sobie pytanie: czy Raskolnikow rzeczywiście jest zbrodniarzem?
"Zbrodnia i kara" to nie tylko studium psychologiczne mordery, ale całej warstwy petersburskiej biedoty. Wpływ miasta na ludzi jest dostrzegalny przez całą powieść. Jak i Adam Mickiewicz w "Ustępie" do III części "Dziadów" opisał Sankt Petersburg jako "miasto budowane przez Szatany", tak i w powieści Dostojewskiego miasto jest opisywane jako demoniczne. Plac Sienny, po którym lubi przechadzać się Raskolnikow, jest przepełniony postaciami takimi jak: pijak Marmieładow, prostytutka Sonia czy erotoman o pedofilskich skłonnościach Swidrygajłow. W tej części Petersburga nie ma szczęśliwych zakończeń. Ludzie rodzą się, by zgnić. I tu nasuwa się bardzo ważna refleksja. Czy faktycznie natura stworzyła wszystkich ludzi równymi sobie, czy to tylko społeczeństwo rozdziela ludzi na Napoleonów i wszy?
"Zbrodnia i kara" to nie tylko jedna z lektur, które trzeba przeczytać, by zdać maturę z podstawy programowej, ale również świetna powieść psychologiczna. Tym, którzy nie znają tej książki naprawdę polecam, a tym, którzy muszą ją przeczytać, proponuję pokonanie swojego lenistwa czy rusofobii i przeczytania chociaż pierwszych dwóch części (uwierzcie, że później sami nie będziecie mogli się oderwać).
Tym, którzy już przeczytali powieść polecam film "Zbrodnia i kara" z 1970 roku w reżyserii Lva Kulidzhanova.
"Siebie zabiłem, nie staruchę"
więcej Pokaż mimo toKiedy czytamy kryminały, najczęściej stajemy po stronie śledczego, który dąży do odkrycia, kto jest przestępcą, tylko po to, by wsadzić go za kratki. Nie zastanawiamy się nad emocjami, jakie targają mordercą. Liczą się tylko motywy i dowody zbrodni oraz kto zabił. Postać zbrodniarza schodzi na dalszy plan, bo najistotniejsze jest...