Powrót Bogini. Część 1 Phyllis Christine Cast 7,1
ocenił(a) na 416 tyg. temu Myśląc o końcówce książki myślę, że jest lepsza niż poprzedniczka - niewiele, ale jest... Ale potem przypominam sobie pozostałe ok 350 stron i zmieniam zdanie.
Około 200 stron książki, czyli tak zwana księga pierwsza, to niewielkie posunięcia fabularne do przodu i wiele, ale to wiele mielenia informacji zawartych w poprzednim tomie (czyli w dwóch książkach). Patrząc na to, że nie musiałam czekać na kontynuację długo, a dosłownie czytam je dnie po dniu, było to niesamowicie nudne i zniechęcające. Było aż za dużo tych informacji, bez których naprawdę możnaby się obejść, bo nie potrzebowałaby ich nawet osoba, która nie pamiętała treści poprzedniego tomu.
Shannon jak zwykle była męcząca swoim zachowaniem i głupimi myślami. Naprawdę nie mogę się doczekać ostatniego tomu, gdzie to nie ona będzie (jak zrozumiałam po opisie książki) główną bohaterką, ale jeśli jej córka będzie choć trochę jak matka... Zostanie mi się tylko modlić o dużo czasu do czytania, żeby jak najszybciej mieć to z głowy.
Ale przechodząc szybko do księgi drugiej, bo tam jednak była ta ciekawsza część książki, to strasznie wymuszonym konfliktem była dla mnie rozterka Shannon między CF a Clintem. Okej, rozumiem, że to lustrzane odbicie jej męża i że widok takiej samej osoby, kiedy jesteś w TAKIEJ (nie zdradzając więcej) sytuacji faktycznie może powodować mieszane uczucia, ale z drugiej strony to ona przede wszystkim wyzywa Rhiannon od dziwek i innych puszczalskich, a siebie uważa za guru wierności i w ogóle, tylko po to, żeby mieć takie ciężkie chwile w tym, żeby powiedzieć mu, że ma jej nie przytulać, albo głaskać po policzku, czy przymilać się w inne sposoby, no stramsze, jak to się potocznie mówi.
Odnośnie tego jak Rhiannon poradziła sobie w tym nowym świecie... Mieszane uczucia. Jest to na pewno ciekawy obrót sytuacji, świetnie się odnalazła, miała jasny cel i idzie jak taran, ale z zupełnie drugiej strony, nie wiem, po raz kolejny jest kreślona jako absolutnie najgorszy charakter jaki może być, tak bardzo czarno-biało jest potraktowana.
Generalnie cały motyw tej części książki był taki... Jednocześnie starający się być taki bardzo trzymający w napięciu, a jednocześnie powolnie rozwijać akcję, a jednocześnie zaskakiwać twistami i ostatecznie przez to było takim niczym trochę.
Zakończenie, czyli raptem dosłownie kilka ostatnich kartek, bardziej mnie zainteresowało. Nie sądziłam, że autorka posunie się do czegoś takiego, a jednak! I dzięki temu autentycznie po raz pierwszy zakończyłam książkę w tej serii myśląc, że jestem bardzo ciekawa tego, jak zacznie się następna część.