-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
LADYMARGOT.PL
Kocham biografie. Namiętnie zaczęłam się w nich zaczytywać w czasach licealnych, kiedy szukałam siebie, swojej tożsamości. Powieści biograficzne inspirowały mnie, podpowiadały kierunki działań. Do dzisiaj, w chwilach, kiedy potrzebuję motywacji, inspiracji, najczęściej sięgam po biografie właśnie, nie zaś po tak popularne poradniki. „To ja byłem Vermeerem” chciałam przeczytać już od dawna, niestety, nigdy nie było ku temu okazji. Zawsze jakiś ważniejszy tytuł czekał na zrecenzowanie. I kiedy nareszcie znalazłam na tę książkę czas, nie chciałam tracić go na oczekiwanie, aż łaskawie kurier doręczy mi przesyłkę do rąk, stąd wybór padł na e-booka, a co za tym idzie, wpadłam na pomysł, by co jakiś czas polecać Wam książki niecierpiące zwłoki, czyli e-booki na już!
Ale do rzeczy. Czas na moją opinię 🙂
***
POSTACI
Han van Meegeren – genialny holenderski fałszerz i oszust. Człowiek niezwykle uzdolniony, który skutecznie zagrał na nosie całemu malarskiemu światkowi, w tym jednemu z najznamienitszych krytyków i znawców sztuki.
FABUŁA
Na powieść tę składa się opis życia znakomitego malarza, który urodził się o jakieś sto lat za późno – Hana van Meegeren (1899 – 1947). Malarza zakochanego w impresjonizmie, w dziełach holenderskich mistrzów pędzla, w tym Jana Vermeera. Van Meegeren to postać, którą ciężko polubić. Zakochany w sobie, przekonany o swoim geniuszu i niechybnym sukcesie, niestroniący od używek, doprowadził do rozpadu swojego (i nie tylko, gdyż naszemu bohaterowi kompletnie brakowało odporności na kobiece wdzięki) małżeństwa. W końcu, kiedy po latach starań, nie był w stanie przebić się ze swoim staromodnym rodzajem malowania, przez modne w przededniu II wojny światowej, malarstwo abstrakcyjne, w którym przodował, choćby Pablo Picasso, zdecydował się… na fałszowanie stylu dzieł Vermeera. I przyznać trzeba, że w jego spektakularnym oszustwie nie połapał się cały świat, w tym najbardziej ceniony rzeczoznawca, Abraham Bredius. A to już był wyczyn niemożliwy wręcz do osiągnięcia. Han wypuścił na rynek kilka podrobionych obrazów, jak twierdził autorstwa Vermeera, które zostały uznane za oryginały. Panie i Panowie – czapki z głów!
DLA KOGO
Biografia „To ja byłam Vermeerem” przypadnie do gustu przede wszystkim miłośnikom historii o ludziach nietuzinkowych, niezwykłych, którzy na stale zapisali się w kronice skandali XX wieku. Van Meergeren do dziś nie ma sobie równych. Jeśli natomiast biografia nie jest Waszym ulubionym gatunkiem literackim, nie martwcie się i kupujcie książkę w ciemno. Czyta się ją jak najlepszą powieść sensacyjną. Nie będziecie mogli uwierzyć, że ta historia wydarzyła się naprawdę!
PODSUMOWANIE
Szczerze? Nie spodziewałam się. Nie spodziewałam się, że biografia malarza, która tak długo czekała w kolejce na swój czas, znokautuje mnie i nie pozwoli o sobie zapomnieć, nigdy! Miało być lekko, ciekawie, z przepięknymi opisami dzieł sztuki. Skończyło się na przyspieszonym tętnie, braku snu i jedzenia. Biografia Hana van Meegeren to jedna z najlepszych pozycji, jakie miałam okazję w tym roku przeczytać. Jeśli do tej pory jeszcze zastanawialiście, czy kupić, a może jednak nie – porzućcie wszelkie wahania i zabierajcie się za lekturę. Za tę książkę ręczę głową.
LADYMARGOT.PL
Kocham biografie. Namiętnie zaczęłam się w nich zaczytywać w czasach licealnych, kiedy szukałam siebie, swojej tożsamości. Powieści biograficzne inspirowały mnie, podpowiadały kierunki działań. Do dzisiaj, w chwilach, kiedy potrzebuję motywacji, inspiracji, najczęściej sięgam po biografie właśnie, nie zaś po tak popularne poradniki. „To ja byłem Vermeerem”...
LADYMARGOT.PL
Od dwóch lat nie patronowałam żadnej powieści, żadnemu autorowi. Do momentu, w którym Wydawnictwo Replika zaproponowało mi przeczytanie nowej powieści Hanny Greń, pisarki, której książki czytał już chyba każdy. Z wyjątkiem mnie… Jedno z moich ulubionych wydawnictw, znana autorka, kryminał – to nie mogło się nie udać. Choć początkowo podchodziłam sceptycznie do propozycji bycia ambasadorką książki (miałam do tej pory pecha: proponowano mi głównie młodzieżówki, których nie czytam lub pozycje… słabe), nie miałam nawet przygotowanego logo na tę okazję (chyba czas to zmienić), fakt, że jest to powieść tak wysoko ocenianej autorki, a na dodatek mój ukochany gatunek, no i miałam już powieść na czytniku, postanowiłam skusić się i zaczęłam czytać „Mam chusteczkę haftowaną” w trakcie podróży do rodzinnego domu. Cudem wysiadłam na odpowiedniej stacji, ale o tym poniżej :)
***
POSTACI
Konstanty Nakański – młody aspirant, któremu przyjdzie znaleźć zabójcę zamordowanego w niewyjaśnionych okolicznościach mężczyzny.
Mariola Konieczna – podkomisarz, której zawodowa droga skrzyżuje się ze sprawą Kostka. Zrządzeniem losu ta dwójka zacznie pracować razem nad sprawą śmierci mężczyzny.
Eliza Rogowska – tajemnicza dziewczyna, której życiowa historia sporo namiesza w śledztwie.
FABUŁA
Bielsko-Biała. Aspirant Konstanty Nakański, trzydziestolatek nieco rozczarowany pracą w policji, prowadzi śledztwo dotyczące tajemniczej śmierci znalezionego koło ławki mężczyzny. Sprawa rodzi w Nakim frustrację, ponieważ, jakby tematu nie ugryzł, nie jest w stanie znaleźć powodu, dla którego ktoś chciałby śmierci chłopaka. Każdy nowy ślad prowadzi donikąd. Jedyną poszlaką znalezioną przy mężczyźnie jest haftowana bawełniana chusteczka, jakiej już rzadko używają mężczyźni.
Tymczasem nieopodal, młoda dziewczyna, Eliza Rogowska, po śmierci rodziców zostaje sama z toksycznym narzeczonym, olbrzymim, wystawnym domem i masą niepozałatwianych spraw. Co rusz, spadają na nią kolejne wstrząsające informacje. Wygląda na to, że rodzice nie mówili jej wszystkiego…
Mariola Konieczna, ambitna podkomisarz, otrzymuje zadanie przesłuchania Nakańskiego. Chłopak oskarżony jest o… pobicie.
W jaki sposób drogi tej trójki skrzyżują się i co z tego wyniknie dla głównego śledztwa? O, moi Drodzy, nawet jeśli bardzo mnie poprosicie, nie zdradzę tej tajemnicy 🙂 Po prostu MUSICIE przeczytać tę książkę!
DLA KOGO
Retoryczne pytanie! Dla każdego kryminalnego maniaka, miłośnika zagmatwanych śledztw, odrobiny krwi i postaci nieidealnych, nareszcie prawdziwych. Dla lubiących wątki obyczajowe, które sprawiają, że powieść czyta się wyśmienicie. Dla pragnących sporej dawki humoru. Dla zwolenników tych inteligentnych historii i gruntownej znajomości tematu. Jeśli uwielbiasz ten gatunek – czytaj koniecznie! Jeśli ktoś bliski kocha kryminały – masz już gotowy świąteczny prezent. Sprawdzony!
PODSUMOWANIE
Jak ogromnie jestem szczęśliwa, że dałam szansę tej powieści! Jak bardzo byłabym załamana, gdybym na Instagramie non stop oglądała zdjęcia szczęśliwców, którzy nie odrzucili propozycji wydawnictwa. Czuję ogromną dumę, że po dwóch latach wracam do patronowania z TAKĄ petardą. „Mam chusteczkę haftowaną” to kryminał totalny, błyskotliwy, nie pozwalający się od siebie oderwać nawet na chwilę, zawierający wszystko, co najbardziej cenię w gatunku. To pierwszy tom otwierający cykl „Śmiertelne wyliczanki”, a kolejny, o intrygującym tytule „Chodzi lisek koło drogi”, już na finiszu! Pokochałam głównych bohaterów i czekam na nich jak na najlepszych przyjaciół. Chcę jeszcze! Chcę więcej!
Tak bardzo polecam!
LADYMARGOT.PL
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOd dwóch lat nie patronowałam żadnej powieści, żadnemu autorowi. Do momentu, w którym Wydawnictwo Replika zaproponowało mi przeczytanie nowej powieści Hanny Greń, pisarki, której książki czytał już chyba każdy. Z wyjątkiem mnie… Jedno z moich ulubionych wydawnictw, znana autorka, kryminał – to nie mogło się nie udać. Choć początkowo podchodziłam sceptycznie...