Jest dziennikarzem, redaktorem „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zajmuje się problematyką społeczną, wpływem technologii na ludzi oraz prowadzi wywiady.
Entuzjasta Krakowa, który połączył go z Małgorzatą Fugiel Kuźmińską, a zwłaszcza kultowej dzielnicy Kazimierz, dawnego Miasta Żydowskiego, dzięki któremu napisali swoją pierwszą książkę pt. „Sekret Kroke”. Wspólnie prowadzą blog o kulturze popularnej oraz stronę internetową poświęconą architekturze romańskiej.http://kuzminscy.com/
Ostatnio naszło mnie na powroty do cyklów i autorów, które czytałem kilka lat temu i które mi się podobały, ale z jakichś powodów do nich nie wróciłem. Tak jest i z cyklem Kuźmińskich o Ance Serafin i Bastianie Strzygoniu. „Śleboda”, czyli pierwszy tom, w którym spotykamy naszych bohaterów, pozostawił na mnie dobre wrażenie. „Pionek” jest w moim odczuciu troszkę słabszy. Zwłaszcza początek jest jakiś niemrawy, ciężko było mi się wciągnąć. Do tego mylili mi się bohaterowie, zwłaszcza w retrospekcjach, i musiałem kilka razy wracać do początku. A propos retrospekcji, to w „Ślebodzie” dodawały one smaczku. Ciekawy wątek goralenvolk, do tej pory zupełnie mi nie znany. Tutaj jakoś nie do końca mi to wszystko zagrało, ani specjalnie nie zainteresowało. Jednak tak od połowy książki akcja w końcu wskakuje na właściwe tory i robi się ciekawie. Wszystko przyspiesza, a w końcówce dostajemy nawet akcję rodem z filmów sensacyjnych.
Podsumowując, dobra pozycja, ale czegoś zabrakło. Na kolana nie rzuca. Choć kiedyś pewnie jeszcze wrócę do tego cyklu.
Wysłuchałam, a może raczej wymęczyłam się słuchając audiobooka.
Nie znałam wcześniej p. Kuźmińskich, nie czytałam też żadnych "polecajek", trafiłam na "Ruiny" zupełnie przypadkowo i dałam im szansę, bo opis wydawał się ciekawy. Niestety, ta pozycja to zupełnie nie moja bajka. Już samo to, że lektorka mogłaby swym głosem położyć do łóżka osoby cierpiące na insomnię, to jeszcze wątek teatralny i ilość postaci trudnych momentami do odróżnienia kto jest kim, powodowała, że wyłączałam się ze słuchania. No i ta wręcz namolna "detektywka". Sorry, ale jakem baba, tak jednak wolę w większości formy męskie, tymbardziej że są momenty, kiedy detektywka spotyka się z doktor (kobietą) i aspirant (również kobietą). Trochę to zgrzyta, przynajmniej w moim uchu ;-)
No cóż, książka jak dla mnie mniej niż przeciętna, ale że lubię dawać drugą szansę, jestem w trakcie słuchania "Ślebody" i już czuję, że tutaj ocena będzie dużo lepsza :-)