-
Artykuły
Nowa książka autora „Wyspy tajemnic”: coś więcej niż kryminałEwa Cieślik2 -
Artykuły
„Foto Retro”, czyli XX-wieczna historia Warszawy zatrzymana w siedmiu albumachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński19 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Biblioteczka
2017-06-04
Sławomir Kruk po oskarżeniu o stosowanie przemocy fizycznej wobec podejrzanego zostaje skierowany przez przełożonego na przymusowy urlop. Czytelnik poznaje policjanta z nienajlepszej strony. Wybawieniem dla Kruka okazuje się prośba prokurator Marty Krynickiej, która chcę go wciągnąć do prowadzonego śledztwa w sprawie morderstwa. Na plaży w nadmorskim Jelitkowie znaleziono skórzany worek z którego wystawała zniekształcona ludzka ręka.
"Czasami, jeśli zbyt głęboko wnikał w takie wyobrażenie, budził się w im gniew. I bywało, że ten gniew przejmował nad nim kontrolę. Gówno prawda, że człowiek kieruje własnym życiem. Kierują nim impulsy, nad którymi nie ma panowania. I trzeba ponosić tego konsekwencja. (...)"
Przez autora został zastosowany znany z innych powieści kryminalnych schemat. Błyskotliwy policjant musi ponieść konsekwencje nieprzyjemnego incydentu. I jak pewnie się domyślacie w nowym śledztwie ma odzyskać swoje dobre imię. Sławomir Kruk jest postacią tajemniczą. Targają nim demony przeszłości. Dowiadujemy się, że rozwiódł się z żoną. Nie wiadomo do końca, co było przyczyną rozpadu związku. Kruk obecnie żyje niczym pustelnik ograniczając do minimum przyjemności. Osobowościowo dobrał się świetnie z prokurator Krynicką. Ona również ograniczyła swoje życie towarzyskie do niezbędnego minimum, a na palcach jednej ręki można policzyć mężczyzn z którymi spała w ostatnim czasie. Górski wykreował świetny literacki duet. Już od pierwszych stron czuć dziwną chemię między Krukiem, a Krynicką.
Sławomir Kruk to dość nieszablonowa postać. Jest błyskotliwym mężczyzną i zdecydowanie wie jak prowadzić śledztwo. Jego metody śledcze zdecydowanie odbiegają od tych przewidzianych przez policyjne procedury. Dla niego liczy się efekt końcowy, a nie samo dojście do celu. Kruk ma coś w sobie z Brudnego Harrego. W pracy korzysta z pomocy zaufanych kolegów- Lalkarza i Dentysty. Przełożeni nie mają o nim nazbyt pochlebnego zdania. Mnie jego postać zauroczyła. Z pozoru ostry i nieprzystępny potrafi w odpowiednich momentach okazać współczucie. Co najważniejsze Kruk ma nieprzeciętny instynkt policyjny. Dodatkowo dość nieszablonowo prowadzi przesłuchania świadków. Potrafi w gąszczu sprzecznych informacji odnaleźć tę jedną prawdziwą. Szkoda, że nie układa mu się w życiu uczuciowym i wybiera niewłaściwe kochanki.
"Chodzi tylko o to (...), że jesteś sadystą i krzywdzisz ludzi, gdy są słabsi. To tak jak ja. (...)"
Marta Krynicka stawia w pracy na przestrzeganie prawa i procedur. Często ma odmienne do Kruka zdanie. Chcę odciąć się od obrazu córki wpływowego polityka. Śledztwo zostaje jej przydzielone nieprzypadkowo, to ma być jej szansa na wykazanie się. Marta jest kobietą ambitną i zdeterminowaną. Krynicka na pierwszym miejscu stawia swoją karierę i usilnie dąży do awansu. Nie w głowie jej mężczyźni i przelotne romanse. Wybiera Kruka, ponieważ ma nadzieje, że dzięki jego pomocy uda się jej rozwiązać medialne śledztwo. Tej postaci jakoś nie polubiłam. Marta wydawała mi się nazbyt wyniosła. W moim odczuciu przeceniała swoją rolę w śledztwie. Spodobało mi się, że Krynicka również umie pokazać pazurki. Pani prokurator również dała ponieść się emocjom kilka razy.
Poena cullei to stosowana w starożytnym Rzymie kara śmierci nakładana za ojcobójstwo. Oskarżony został zaszywany żywcem w skórzanym worku wraz z psem, kogutem, wężem i kotem. W dalszej kolejności worek został wyrzucany do morza lub rzeki. W ten sposób został zamordowany doktor historii Stefan Rakowiecki. Pomysł na fabułę uznaje za genialny. Autor dodatkowo wplótł ciekawe wątki poboczne. Poza sprawą morderstwa ujawnione zostaje stręczycielstwo pewnego bossa mafijnego. Górski zgrabnie wplótł motyw zakrojonego na dużą skalę handlu narkotykami. W książce sporo się dzieje, niektóre akcje są bardzo brawurowe.
Co ciekawe, gdy jesteśmy już blisko rozwiązana zagadki autor nagle podaje kolejne informacje, które burzą nasz schemat. Górski przemyślał każdy element, kolejne zdarzenia nie są przypadkowe. Spodobało mi się, że autor postawił na krótkie rozdziały, co zdecydowanie ułatwiło lekturę. Postaci drugoplanowe były mocno zarysowane począwszy od szemranego gangstera, na uzależnionym od narkotyków synu pewnego milionera kończąc.
"A jeśli się nie przesłyszał, znalazł coś, co nie pasowało. Miał przeczucie, że może to być ważne. (...)"
Kruk to książka dopracowana. To kryminał skrojony na miarę, którego fabuła wciąga od pierwszych stron. Autor bawi się czytelnikiem i nie ułatwia mu odgadnięcia zagadki. Do ostatnich stron nie wiadomo, kto jest zabójcą. Piotr Górski zdecydowanie wie, jak stopniować napięcie. To nieszablonowy kryminał napisany w świetnym stylu. W charakterystyce głównych bohaterów autor postawił na kontrasty. Samo zakończenie to istny majstersztyk i zdecydowanie stanowi ukoronowanie całej książki. Sama nie spodziewałam się, że ta historia skończy się w tak nieprzewidywalny sposób. Spodobało mi się, że Górski pozwolił swoim bohaterom żyć własnym życiem. Dodatkowo autor nie upraszczał żadnego wątku. Takie kryminały czyta się z przyjemnością.
Kruk to perfekcyjnie napisana powieść kryminalna, która wciąga czytelnika już od pierwszej strony. Fabuła książki jest nieprzewidywalna i stanowi nie lada gratkę dla fanów gatunku. Zakończenie sugeruje, że autor może napisać kontynuacje przygód komisarza Kruka. Sama z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Polecam!
Sławomir Kruk po oskarżeniu o stosowanie przemocy fizycznej wobec podejrzanego zostaje skierowany przez przełożonego na przymusowy urlop. Czytelnik poznaje policjanta z nienajlepszej strony. Wybawieniem dla Kruka okazuje się prośba prokurator Marty Krynickiej, która chcę go wciągnąć do prowadzonego śledztwa w sprawie morderstwa. Na plaży w nadmorskim Jelitkowie znaleziono...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Napisać poradnik nie jest sztuką. Rynek wydawniczy systematycznie zalewany jest nowymi tytułami mającymi nam pomóc w praktycznie każdej dziedzinie życia. Muszę przyznać, że sama bardzo rzadko po poradniki sięgam. Tatiana Mindewicz- Puacz bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Napisała książkę mądrą i praktyczną.
"Mamy wprost wyjątkową umiejętność zaniżania poczucia własnej wartości, deprecjonowania swoich osiągnięć i krytykowania siebie. Mistrzowsko uprawiamy sztukę podcinania dobie skrzydeł. A jeśli już nauczymy się latać i to bardzo wysoko- nie widzimy tego lub do końca nie wierzymy, że zrobiłyśmy to dzięki sobie. (...)"
Autorka z wykształcenia jest dziennikarką, ukończyła również podyplomowe studia psychoterapeutyczne w Instytucie Psychologii Zdrowia. Tatiana Mindewicz- Puacz posiada ponad 20-letnie doświadczenie zawodowe. Od 15 lat prowadzi własną agencję PR Task Force Consulting. Jest ekspertką w zakresie komunikacji interpersonalnej i masowej. Odpowiadała za realizacje takich kampanii społecznych jak Wyloguj się do życia, Weź mnie w obroty czy Jak działa ZDROWY człowiek. Tatiana Mindewicz- Puacz sama przyznaję, że cały czas się uczy. Inwestuje w edukacje systematycznie podnosząc swoje kwalifikacje. W pracy nie daje klientom gotowych rozwiązań. Stawia na wypracowanie wspólnej ścieżki. Potrafi aktywnie słuchać i w pełni wykorzystać ludzki potencjał.
Pierwsze co mi się w książce spodobało to fakt, że autorka nie traktuje siebie jako mentorki. Przyznaje, że nie jest wyrocznią i osobą nieomylną. Jej też zdarza się popełniać błędy i potrafi się do tego szczerze przyznać. Na początku książki Tatiana Mindewicz- Puacz odwołuje się do dzieciństwa kilku bohaterek. Wtedy powstały w ich głowach pewne skrypty, które uwarunkowały ich późniejsze reakcje. Dzieciństwo to ważny okres w rozwoju człowieka, nie należy jednak go przeceniać. Zdecydowanie nie determinuje w 100% naszej przyszłości, ale zdecydowanie ma na nią wpływ. Naszym zadaniem jest sobie uświadomić podstawy naszego zachowania, to będzie stanowić klucz do sukcesu. Każdy ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa, lepsze bądź gorsze. Znajdzie się w nim kilka porażek, traum, zdarzeń przykrych. Będąc dzieckiem zaczynamy tworzyć więzi z innymi ludźmi, oni też na nas oddziałują.
"Dziewczyny, których ojcowie zapomnieli, że ich księżniczki są przede wszystkim ich córkami i poza bezgraniczną miłością warto dać im również wartościowe wzorce, bardzo często nie potrafią się odnaleźć w związkach. (...)"
W drugim rozdziale autorka skupia się na dojrzewaniu. Podkreśla, że jest to okres przepełniony niepewnością i obawami. Młode kobiety nie do końca mają sprecyzowaną wizje własnej osoby. Tutaj znowu wychodzi temat wychowania i tego, co dziewczyna wyniosła z domu. Prawdy przekazane przez rodziców i najbliższe otoczenie nie zawsze muszą być dobrym drogowskazem. W tej części książki przewija się temat poczucia własnej wartości i roli akceptacji rówieśników dla dalszego rozwoju. Trzeba sobie uświadomić źródło obecnych reakcji emocjonalnych. Sama dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy.
Rozdział trzeci poświęcony jest związkom damsko- męskim. Ta część książki spodobała mi się najbardziej, mimo, że zaprezentowane treści były dla mnie dość oczywiste. Po pierwsze związek to relacja dwóch osób i jego jakość zależy od pracy obojga partnerów. Po drugie nie należy seksu mylić z bliskością. Niby oczywistość, a jednak nie dla wszystkich z nas. Nie należy też łóżka traktować jako środka do osiągania osobistych celów. W związku nie ma miejsca na manipulacje i fałsz, bo szczerość i otwartość to podstawa tej relacji. Czasem jednak trzeba podjąć decyzje żeby się rozstać. Do wspomnianego rozstania trzeba również dojrzeć i uświadomić sobie pewne kwestie. To chyba oczywiste, że nie można być z kimś na siłę? W związku ważna jest również jasna komunikacja potrzeb. Niby to takie proste, a mimo to wiele z nas myśli, że mężczyzna czegoś się domyśli. Tatiana Mindewicz- Puacz porusza również temat macierzyństwa i tego w jaki sposób dziecko wpływa na związek. Na koniec książki autorka zaserwowała nam kilka ćwiczeń.
"Dopiero wiedząc, kim jesteśmy, czego naprawdę chcemy od życia, a co możemy i powinnyśmy dać sobie same, jesteśmy w stanie wybrać drogę, którą zdecydujemy się podążać. (...)"
Tatiana Mindewicz- Puacz nie daje prostych rozwiązań, jej książka nie jest drogowskazem. Autorka zmusza nas do przemyślenia kilku kwestii. Robi to mądrze i stosuje ciekawe przykłady. Swoimi wypowiedziami wzbudziła moje zaufanie. Nie lubię poradników, bo nie znoszę czytać oklepanych mądrości. Tutaj tego nie ma. Widać, że każdy rozdział został przemyślany. Autorka korzysta ze swojego długoletniego doświadczenia. Czuć, że chcę pomóc. Obala mit kobiety idealnej, która za wszelką cenę dąży do sukcesu. Książka zdecydowanie skłania do refleksji i zagłębienia się w naszą przeszłość. To my jesteśmy przecież kowalami naszego losu. Autorka uświadamia nam, że nie musimy być idealne, żeby się spełniać. Każdą z nas dopadają czasem jakieś wątpliwości. Czasem boimy się o coś zapytać. Autorka obala kobiece mity i udziela odpowiedzi na krępujące pytania. Tatiana Mindewicz- Puacz używa prostego języka i przytacza całkiem realne przykłady. Książka została bardzo ładnie wydana. Duża czcionka i dość spora interlinia zdecydowanie ułatwiają lekturę. Najważniejsze cytaty zostały umieszczone na osobnych stronach.
Z wykształcenia jestem psychologiem i śmiało mogę napisać, że ta książka świetnie łączy teorię z praktyką. To wartościowe źródło wiedzy. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki. Polecam!
Napisać poradnik nie jest sztuką. Rynek wydawniczy systematycznie zalewany jest nowymi tytułami mającymi nam pomóc w praktycznie każdej dziedzinie życia. Muszę przyznać, że sama bardzo rzadko po poradniki sięgam. Tatiana Mindewicz- Puacz bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Napisała książkę mądrą i praktyczną.
"Mamy wprost wyjątkową umiejętność zaniżania poczucia własnej...
Kończąc lekturę pierwszego tomu Dzikusów już nie mogłam doczekać się momentu sięgnięcia po kolejny tom przygód rodziny Narrusz. Francuskie wesele miało stanowić przedsmak tego, co wydarzy się w kolejnych tomach. Spektakularne zakończenie pierwszego tomu Dzikusów dało mi sporo do myślenia. Druga część tetralogii była dla mnie ewidentnym potwierdzeniem geniuszu literackiego autora. O ile pierwsza część Dzikusów momentami mnie nużyła, to drugi tom jest w pełni sprostał moim czytelniczym oczekiwaniom. W książce nie ma miejsca na przypadkowość, wszystkie wątki zostały dopracowane. Zaczynając lekturę byłam zachwycona, kończąc rozczarowana, że powieść tak szybko się skończyła.
"-Jesteś młody, ale bezwzględnie musisz jedną rzecz zrozumieć, mój drogi zastępco: w naszym kochanym kraju dla każdej służby stworzono służbę, która z nią rywalizuje: choć realizuje te same cele, a najwyższy interes narodu ma wypisany na frontonie swojej siedziby, zawsze będzie wolała wkładać kij w szprychy służby konkurencyjnej, niż zgodnie s nią współpracować. (...)"
Mogłabym długo wymieniać walory tej części Dzikusów. Sposób w jaki Sabri Louatah skonstruował fabułę drugiego tomu był dla mnie sporym zaskoczeniem. Francja pogrążona jest w chaosie, do jakiego doszło w trakcie wyborów prezydenckich. Zamach na kandydata na prezydenta pochodzenia algierskiego z dnia na dzień urasta do rangi najważniejszego wydarzenia medialnego we Francji. Sabri Louatah lubi komplikować życie swoich bohaterów, więc wśród pracowników służb specjalnych odpowiadających na bezpieczeństwo w trakcie głosowania rozpoczyna się polowanie na czarownice. Autor nie daje czytelnikowi ani chwili wytchnienia ze strony na stronę zwiększając tempo akcji. O ile w pierwszym tomie Karim był głównym bohaterem, to w drugiej części Nazir Narrusz gra pierwsze skrzypce będąc tytułowym upiorem, który nawiedził Europę. Czytelnik z boku obserwuje wiele niecodziennych sytuacji...
Sabri Louatah kolejny raz bawi się słowem demaskując przywary Francuzów. W książce nie brakuje niepowtarzalnej ironii autora. Louatah kolejny raz stawia na inteligentny czarny humor znany czytelnikom z lektury pierwszego tomu. Druga część tetralogii to moim zdaniem ostry jak brzytwa, bezkompromisowy thriller polityczny. Tym razem historia rodziny Narrusz stanowi tło książki. Według mnie to udany zabieg, ponieważ dzieje klanu przedstawiane w pierwszym tomie bardzo mnie nużyły. Karim po nieudanym zamachu odgrywa całkowicie nową rolę kozła ofiarnego. Tym razem intelekt chłopaka wielokrotnie mnie zaskakiwał. Z zapartym tchem śledziłam widowiskowy pościg za Nazzirem. Autor nie mógł jednak całkowicie porzucić pomysłu na sagę rodzinną. W tym tomie klan Narrusz zbiorowo odpowiada za tę małą zbrodnię Karima.
"(...) jedyny sposób, aby świat nie pędził szybciej od nas, to pędzić szybciej od niego. (...)"
W taj części moją uwagę przykuła postać Nazira. Bohater niczym demon sieje zło w swoim bliższym i dalszym otoczeniu. W moim odczuciu nie był w pełni negatywnym bohaterem. Momentami mnie pociągał, oczywiście do czasu. Co ciekawe Sabri Louatah pokazał Nazira jako playboya- psychopatę. Mężczyzna jest pełen sprzeczności, które przyciągają uwagę czytelnika Trudno było mi odgadnąć jakimi pobudkami kierował się Nazir, ale wydaje mi się, że taki był zamysł autora. Louatah przy pomocy tej postaci chciał dobitnie zdemaskować zagrożenia, jakie czyhają na Europę w najbliższym czasie. W tej części nie chodzi o walkę z terroryzmem, autor za to w pełni demaskuje słabości systemu państwowego.
Sabri Louatah sporo ryzykował oddając czytelnikom książkę w takiej formie. Moim zdaniem to ryzyko się opłaciło. Autor kolejny raz udzielił mi cennej lekcji przybliżając historię i uwarunkowania geopolityczne Francji. Dodatkowo zgrabnie wplecione zostały wątki związane z walką o władzę wśród służb specjalnych. Proces zwalczania terroryzmu został przedstawiony z zupełnie innej perspektywy. Louatah kolejny raz usilnie skłaniał czytelnika do refleksji. Tej książki nie można czytać bezmyślnie. Co ciekawe Sabri Louatah nie narzuca nam własnego zdania, tylko stoi z boku i cierpliwie czeka na nasze własne przemyślenia. Autor kolejny raz pozytywnie mnie zaskoczył. Z niecierpliwością czekam na premierę trzeciego tomu. Polecam!
Kończąc lekturę pierwszego tomu Dzikusów już nie mogłam doczekać się momentu sięgnięcia po kolejny tom przygód rodziny Narrusz. Francuskie wesele miało stanowić przedsmak tego, co wydarzy się w kolejnych tomach. Spektakularne zakończenie pierwszego tomu Dzikusów dało mi sporo do myślenia. Druga część tetralogii była dla mnie ewidentnym potwierdzeniem geniuszu ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Leonidy to pierwszy tom serii Spektrum autorstwa duńskiej pisarki Nanny Foss. Książka została okrzyknięta wydawniczym fenomenem z Danii. Sen o podróży w czasie sprawił, że autorka spełniła swoje dziecięce marzenie o napisaniu książki. Nanna Foss otwarcie przyznaje, że jest fanką J.K Rowling i dorastała z książkami o Harrym Potterze. Trudno mi jednoznacznie ocenić debiut autorki. Nie jestem, ani fanką fantastyki, ani gatunku young adult. Dlaczego sięgnęłam po ten tytuł? Ze względu na fascynacje Nanny Foss książkami o czarodziejach z Hogwartu… Przyznaję- jestem zagorzałą fanką Harrego Pottera i zdecydowanie się tego nie wstydzę.
Nanna Foss wcieliła w życie odważny pomysł. Czy ryzyko się opłaciło? Moim zdaniem nie do końca. Największym walorem książki jest jej oryginalność. Historia przedstawiona w Leonidach zaczyna się od tajemniczego snu nastoletniej Emilki. Muszę przyznać, że początek książki bardzo mi się spodobał. Autorka krok po kroku wprowadza czytelników w życie swoich bohaterów. Problem pojawił się w momencie rozwinięcia wątków związanych z pewnymi zdarzeniami z pogranicza świata magii i nauki. Pierwszy tom stanowi wprowadzenie do kolejnych tomów serii. Nanna Foss sporo miejsca w książce poświęciła psychologii swoich postaci. Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Emilka. Dziewczyna jest panicznie nieśmiała i lekko niezdarna. Nie da się jej odmówić intelektu. Emilka świetnie uzupełnia się ze swoimi przyjaciółmi. Niewidomy Alban jest oazą spokoju, a Linus typowym mózgowcem zafascynowanym światem nauki. Życie nastolatków zmienia się o 180 stopni w momencie poznania pary bliźniąt. Pi i Noa stanowią dosłownie wybuchowy duet.
Czy zdradzać wam szczegóły fabuły? Nie, nie będę wam obierać przyjemności płynącej z lektury książki. Leonidy wciągają. Szkoda, że niektóre wątki zostały w moim odczuciu nadmiernie wydłużone. Przeładowanie kolejnymi informacjami wprowadziło w książce niepotrzebny chaos. Czytając momentami czułam się zagubiona, co utrudniało mi lekturę. Co ciekawe w książce nie brakuje akcji i elementów lekko sensacyjnych, co bardzo mi się spodobało. Bohaterowie mimo młodego wieku nie są infantylni. Nanna Foss udowodniła swoim czytelnikom, że pozory mogą mylić. Szczególnie zaciekawił mnie wątek związany z życiem tajemniczego astrofizyka. Pewien tajemniczy wynalazek nieźle namieszał w życiu młodych bohaterów. Miałam okazje zapoznać się również z życiem duńskich nastolatków. Autorka poza wątkami z pogranicza fantastyki postanowiła skupić się na typowych dla nastolatków problemach. Co ciekawe autorka podeszła do tematu bardzo poważnie i obyło się bez przerysowań.
Kończąc lekturę czułam jednak pewien niedosyt. Miałam nadzieję na obszerniejsze rozwinięcie wątków związanych z podróżami w czasie. Książkę czytało się przyjemnie. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy duńskich nastolatków. Książkę polecam młodszym czytelnikom i fanom fantastyki.
Leonidy to pierwszy tom serii Spektrum autorstwa duńskiej pisarki Nanny Foss. Książka została okrzyknięta wydawniczym fenomenem z Danii. Sen o podróży w czasie sprawił, że autorka spełniła swoje dziecięce marzenie o napisaniu książki. Nanna Foss otwarcie przyznaje, że jest fanką J.K Rowling i dorastała z książkami o Harrym Potterze. Trudno mi jednoznacznie ocenić debiut...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sabri Louatah to francuski pisarz kabylskiego pochodzenia na stałe mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Autor został laureatem nagrody magazynu Lire dla najlepszego francuskiego debiutu za pierwszy tom tetralogii Dzikusy. W swojej debiutanckiej powieści Louatah zgrabnie przelał na papier brutalną wizję współczesnej Francji targanej wszelakimi problemami. Autor zaskoczył mnie swoją wnikliwością i niepowtarzalnym stylem. Przyznaje jednak, że nie do końca rozumiem zachwyty zagranicznych recenzentów. Książka jest dobra i wciągająca, ale niestety napisana nierówno. Początek mnie znużył. Rozwinięcie było dla mnie sporym zaskoczeniem. Za to końcówka dosłownie ścięła mnie z nóg.
Pierwszy tom Dzikusów stanowi ciekawą mieszankę gatunkową. Nietypowa saga rodzinna została zgrabnie połączona z odważnym political fiction. Tłem dla wydarzeń przedstawionych w książce jest tytułowe francuskie wesele. Głównymi bohaterami powieści jest rodzina Narrusz. To wielopokoleniowy klan imigrantów z Algierii. Akcja książki rozgrywa się w podparyskim Saint-Étienne, gdzie trwają przygotowania do ślubu Slima i Kenzy. Zaproszeni goście są podekscytowani nie tylko ceremonią zaślubin, ale również zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Jednym z kandydatów na fotel prezydenta jest Sawisz będący przedstawicielem mniejszości narodowej arabskiego pochodzenia. Jeżeli wygra wybory Francję czekają ogromne zmiany. Podekscytowanie obywateli pochodzenia algierskiego sięga zenitu. Rodzina Narrusz dosłownie żyje zbliżającymi się wyborami. Naszym przewodnikiem po wydarzeniach przedstawionych w książce jest Karim. Chłopak został wybrany na świadka podczas wesela Slima i Kenzy. Karim od jakiegoś czasu zachowuje się dziwnie, jesteście ciekawi co wydarzy się dalej?
Książkę można w pełni zrozumieć znając tło geopolityczne Francji. Sama nigdy nie zagłębiałam się w niuanse historii Francji, ale może najwyższy czas to zmienić. Sabri Louatah obnaża prawdziwe oblicze Republiki Francuskiej. Autor zgrabnie posługuje się ironią demaskując narodowe przywary. W trakcie lektury wszechobecna ksenofobia kłuje w oczy. Louatah mistrzowsko dawkował napięcie. Czułam, że coś się wydarzy, ale do ostatnich stron nie mogłam przewidzieć co. Autor wyraziście opisał proces adaptacji imigrantów z Algierii.
Poza świetnie skonstruowaną fabułą na uwagę zasługują bohaterowie. Moją uwagę przykuła postać Karima. Fascynowała mnie tajemniczość chłopaka. Karim stawiał na rodzinne i kulturowe wartości wbrew reakcjom otoczenia. Nie do końca mogłam zrozumieć niuanse jego zachowania, ale sądzę, że właśnie taki był zamysł autora. Ciekawiła mnie relacja Karima z Nazzirem. Louath zgrabnie pokazał wpływ francuskiego liberalizmu na życie imigrantów arabskich. Co mnie poruszyło? Francuska dwulicowość i brutalne działania obecnej partii rządzącej. Wszelkie działania ingerujące w życie obywateli maskowane są walką z terroryzmem. Co ciekawe rodzina Narrusz powoli zapomina o swojej kulturowej spuściźnie wybierając łatwiejsze życie na europejską modłę
Pierwszy tom Dzikusów skończyłam czytać miesiąc temu. W międzyczasie zdążyłam przemyśleć, co chcę zawrzeć w swojej recenzji. Stoję w opozycji do innych blogerów, ponieważ książka mnie zachwyciła. Wiem, że inni czytelnicy słabiej oceniali pierwszy tom w porównaniu z kolejnym. Ja się wyłamię. Sabri Louatah urzekł mnie swoim niepowtarzalnym stylem. Autor dosłownie bawił się słowem, co potęgowało przyjemność płynącą z lektury. Cieszę się, że zaryzykowałam i zaufałam pisarzowi. Po przeczytaniu pierwszego i drugiego tomu Dzikusów już nie mogę doczekać się premiery trzeciego. Z czystym sumieniem polecam.
Sabri Louatah to francuski pisarz kabylskiego pochodzenia na stałe mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Autor został laureatem nagrody magazynu Lire dla najlepszego francuskiego debiutu za pierwszy tom tetralogii Dzikusy. W swojej debiutanckiej powieści Louatah zgrabnie przelał na papier brutalną wizję współczesnej Francji targanej wszelakimi problemami. Autor...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dziewczyna, która wróciła to thriller obok którego trudno przejść obojętnie. Susan Lewis postawiła na nieszablonowe rozwiązania. Książka od pierwszych stron kusi wymagającego czytelnika swoim mrokiem. W powietrzu czuć aurę zła. Od dawna żaden thriller psychologiczny nie wzbudził we mnie tak skrajnych emocji. W trakcie lektury na przemian czułam przerażenie i obrzydzenie. Warto nadmienić, że nie należę do nazbyt wrażliwych czytelników. Susan Lewis powoli wprowadziła mnie w świat pewnej z pozoru normalnej dziewczynki.
“Amelia nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Inne dzieci nie lubiły jej, bały się jej, albo ją bezlitośnie dręczyły. (…)”
Amelia Quentin nigdy nie była normalnym dzieckiem. Ludzie od razu wyczuwali, że z tą dziewczynką jest coś nie tak. Amelia jest zimna, wyrachowana i do szpiku przesiąknięta złem. Nie wie co to empatia i normalne relacje międzyludzkie. Krzywdzenie innych sprawia jej niewysłowioną przyjemność. Wpływowy ojciec pomaga jej realizować kolejne zbrodnicze plany. Czytając historię życia Amelii byłam przerażona. Susan Lewis bardzo realistycznie nakreśliła psychopatyczny rys osobowości głównej bohaterki. Amelia to postać, która nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć wyznaczone cele. Dziewczynie sprawia niewysłowioną przyjemność poniżanie innych. Złe uczynki Amelii zawsze tłumaczone są trudnym dzieciństwem i niespodziewanym odejściem jej matki. Życie bohaterki zmienia się w momencie poznania dobrodusznej Daisy. Nowa przyjaciółka jest całkowitym przeciwieństwem Amelii
Dziewczyna, która wróciła porusza trudną tematykę związaną z zagadnieniem zemsty za wyrządzone krzywdy. Całą historia przedstawiona została od końca. Od początku wiemy, że została zwolniona z więzienia i zamierza wrócić do swojej rodzinnej miejscowości. Już od pierwszych stron mamy okazję bliżej poznać postać Jules Bright. Bohaterka w tragicznych okolicznościach straciła swoją córkę. Morderczynią Daisy jest Amelia Quentin, której udało się w trakcie procesu uniknąć surowej kary. Autorka usilnie próbowała zasugerować czytelnikom, że cała historia ma drugie dno. To co wydarzyło się w dalsze części książki przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
“(…) nikt nigdy nie zapomni, nie będzie już nowych marzeń. Będzie tylko życie, które zostało zdruzgotane tamtego dnia i wciąż leży wokół nich w gruzach, pozbawione nadziei.”
Książce można zarzucić lekki chaos i brak usystematyzowania. Mi osobiście nie spodobał się układ rozdziałów zaproponowany przez Lewis. Przeszkadzało mi przeskakiwanie między przeszłością, a teraźniejszością. Doceniam jednak oryginalny pomysł na fabułę. Dało się odczuć, że autorka chcę stworzyć coś własnego, a nie kopiować znane z innych książek schematy. Mimo kilku defektów książkę czytałam z zainteresowaniem. Susan Lewis do swojej kryminalnej intrygi zgrabnie wplotła wątki obyczajowe, które nadały książce lekkości. Nie do końca usatysfakcjonował mnie sposób przedstawienia procesu Amelii. Procedury sądowe były momentami bardzo nierealistyczne. Spodobał mi się sposób opisu reakcji emocjonalnych Jules i Kiana. Autorka bardzo wyraziście opisała rozpacz głównych bohaterów po stracie córki oraz ich żałobę.
Postacie w świecie Lewis są wyraziste i zapadają w pamięć. Co mnie zdziwiło? Trudno mi było zrozumieć, że nikt nie powstrzymał Amelii. Jej reakcje były bardzo przerysowane i nienormalne. To właśnie Amelia gra w książce pierwsze skrzypce, pozostali bohaterowie stanowią dla niej tło. Dysponuje egzemplarzem recenzenckim przed ostateczną korektą, więc odpuszczę sobie ocenę warstwy językowej.
“Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły jej dziecięce zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek. (…)”
Dziewczyna, która wróciła to nieszablonowa powieść, w której prawda miesza się z urojeniami głównej bohaterki. Susan Lewis zaserwowała nam literacką mieszankę wybuchową. Mimo wspomnianych wcześniej niedociągnięć z czystym sumieniem książkę polecam.
Dziewczyna, która wróciła to thriller obok którego trudno przejść obojętnie. Susan Lewis postawiła na nieszablonowe rozwiązania. Książka od pierwszych stron kusi wymagającego czytelnika swoim mrokiem. W powietrzu czuć aurę zła. Od dawna żaden thriller psychologiczny nie wzbudził we mnie tak skrajnych emocji. W trakcie lektury na przemian czułam przerażenie i obrzydzenie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy istnieje thriller idealny?
Jeżeli tak, to Karin Slaughter zna na niego przepis. Autorka w świecie thrillera zasłynęła cyklem pt. Hrabstwo Grant. W 2015 roku powieść Moje śliczne autorstwa Slaughter została nominowana w plebiscycie Książka Roku portalu lubimyczytac,pl. Chętnie sięgam po książki tej amerykańskiej autorki- są zawsze dopracowane i napisane na najwyższym poziomie. Dobra córka to najnowsza książka Karin Slaughter. Autorka pokazała czytelnikom nowe oblicze thrillera łącząc elementy znane z innych gatunków. Jesteście ciekawi efektu końcowego?
"Potępiają kłamstwa. A nikt nie widzi, że to prawda stanowi rzeczywiste zagrożenie. (...)Prawda może wywołać gnicie od wewnątrz. I nie zostawia miejsca na nic innego. (...)"
Co wydarzyło się 6 marca 1989 roku?
Tego dnia na oczach swoich córek została brutalnie zamordowana Gamma Quinn. Samantha i Charlotte przeżyły tamten makabryczny wieczór. Starsza siostra została poważnie ranna, konsekwencje wydarzeń tamtej nocy odczuwa do dnia dzisiejszego. Charlotte dzięki pomocy Sam udało się uciec z rąk oprawców. Na tym jednak nie koniec mrocznych wydarzeń z przeszłości. Historia sprzed lat stanowi zgrabny szkielet dla teraźniejszych wydarzeń opisanych w książce. Slaughter postawiła na niekonwencjonalne i dość ryzykowne rozwiązanie. Jesteście ciekawi czy podjęcie takiego ryzyka opłacało się autorce?
Czy przeszłość może łączyć się z teraźniejszością?
28 lat później Charlotte Quinn jest świadkiem strzelaniny w szkole. Zarzut podwójnego morderstwa zostaje postawiony upośledzonej dziewczynie z ubogiej rodziny. Pytanie czy Kelly jest naprawdę winna czy może stanowi przykład jednorożca (osoby niesłusznie oskarżonej)? Szkolna tragedia ma drugie i zgrabnie łączy się z wydarzeniami z przeszłości w wyniku których zginęła Gamma. Do obrony Kelly przygotowuje się lokalny obrońca ludzi spod ciemnej gwiazdy- Rusty Quinn. Adwokat jest prywatnie ojcem Charlotte i Samanthy.
Kim jest tytułowa Dobra córka?
Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić. Z jednej strony może być nią Charlie, która po tragicznej śmierci matki nie opuściła ojca. Z drugiej Sam jest również dobrą kandydatką, ponieważ po latach postanowiła wrócić do rodzinnego domu i pomóc ojcu.
"Gwałciciel odbiera kobiecie jej przyszłość. Osoba, którą miała się stać znika. Pod wieloma względami to gorsze niż morderstwo. On zabił tę potencjalną osobę, odebrał potencjalne życie, a ona nadal żyje i oddycha, i musi znaleźć dla siebie nowe miejsce. (...)"
Zalety?
Slaughter połączyła kilka gatunków, między innymi z tego powodu bardzo trudno było mi jednoznacznie zaszufladkować Dobrą córkę. Wstęp książki pozwolił mi wgryźć się w rys psychologiczny głównych bohaterów. W tym miejscu napięcie było powoli dawkowane. Później Slaughter wprowadziła elementy znane mi z pierwszoligowych thrillerów prawniczych. Momentami czułam się podobnie, jak w trakcie lektury Zabić Drozda Nelle Harper Lee.
Slaughter świetnie zobrazowała małomiasteczkową mentalność i atmosferę sąsiedzkiej zawiści. W Pikeville nie brakuje charakterystycznych postaci. Dodatkowo autorka udowodniła, że prawdą jest, że w każdej plotce tkwi ziarenko prawdy. Czy w tych przekazywanych przez mieszkańców Pikeville również? Musicie przekonać się sami.
Karin Slaughter odwaliła kawał dobrej roboty- każdy kolejny element świetnie pasuje do całości książki. Autorka często wraca do przeszłych wydarzeń w krótkich retrospekcjac.. Taki zabieg ma na celu pokazanie wydarzeń z perspektywy różnych bohaterów. Dla jednych czytelników te migawki były chaotyczne, według mnie nadały one książce niepowtarzalnego charakteru.
Karin Slaughter poruszyła wiele ważnych wątków. Między innymi zmierzyła się z tematem kary śmierci, prawa do uczciwego procesu oraz wali z brutalnością policji. Sporo miejsca poświęcone zostało tematowi radzenia sobie ze skomplikowaną traumą psychiczną. Duży nacisk został położony również na elementy związane z odbudową rodzinnych więzi. Autorka potraktowała te wątki wielowymiarowo i zachowała odpowiednią dla nich powagę.
"(...) nie można pomóc ludziom, którzy nie chcą, by im pomóc. (...)"
Kolejną mocną stroną książki są postacie. Barwne i bardzo wyraziste, a co najważniejsze nieprzerysowane. Racjonalna Sam postawiona została w opozycji do zbuntowanej i impulsywnej Charlie. Rusty'ego spokojnie mogę porównać do katalizatora w reakcji odbudowy relacji rodzinnych Quinnów. Dialogi głównych bohaterów zostały mistrzowsko skonstruowane. Czytając miałam wrażenie, że śledzę z boku inteligentną wymianę zdań realnych postaci. Na szczególną uwagę według mnie zasługuje poczucie humoru Rusty'ego i Charlie.
Wady?
Książka jest momentami skomplikowana i należy ją czytać w pełnym skupieniu. Dla jednych to minus powieści, dla innych walor. Mi garść skomplikowanych ciekawostek z życia bohaterów nie przeszkadzała w odbiorze książki. Dzięki nim Dobra córka była dla mnie przyjemna w odbiorze. Dlaczego taki zabieg mógł nie spodobać się innym czytelnikom? Slaughter zmusza odbiorcę książki do sporego wysiłku intelektualnego. Jeżeli lubisz bezrefleksyjne powieści, to odradzam Ci lekturę Dobrej córki.
Co mi przeszkadzało? Nie do końca dopracowane zakończenie. Miałam lekki niedosyt, bo właściwie historia zakończyła się w szybko i dość zaskakująco. Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego po tak dobrze napisanym thrillerze. Pewne elementy do ostatnich stron pozostały w sferze niedopowiedzeń, a końcówka książki nie rozwiała moich czytelniczych wątpliwości, szczególnie tych związanych z procesem Kelly.
Podsumowując- Dobra córka będzie lekturą idealną dla fanów wymagających thrillerów psychologicznych. Tak trudno było się od niej oderwać, że prawie przegapiłabym swój przystanek (co zdarza mi się niezmiernie rzadko, żeby nie napisać, że nigdy). Książka nie należy do pozycji łatwych, ale jest zdecydowanie bardzo przyjemna w odbiorze i satysfakcjonująca intelektualnie. Według mnie Dobra córka to thriller prawie idealny. Tym razem prawie nie robi wielkiej różnicy. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na premierę kolejnej książki Karin Slaughter. Z czystym sumieniem polecam!
Czy istnieje thriller idealny?
Jeżeli tak, to Karin Slaughter zna na niego przepis. Autorka w świecie thrillera zasłynęła cyklem pt. Hrabstwo Grant. W 2015 roku powieść Moje śliczne autorstwa Slaughter została nominowana w plebiscycie Książka Roku portalu lubimyczytac,pl. Chętnie sięgam po książki tej amerykańskiej autorki- są zawsze dopracowane i napisane na...
Cel to czwarta i zarazem ostatnia część cyklu Off-Campuse kanadyjskiej pisarki Elle Kennedy. To moje pierwsze spotkanie z piórem tej autorki. Kennedy w swojej najnowszej powieści przedstawia historię płomiennego romansu pary studentów. Autorka postanowiła trochę skomplikować życie bohaterów, więc przypadkowe zbliżenie kończy się nieplanowaną ciążą.
"Nieważne, ile masz zer na koncie. Każdy z nas cierpi. I każdy kocha. Jesteśmy tacy sami. A twoja przeszłość, to, z kim mieszkasz, skąd pochodzisz, też nie musi mieć znaczenia. Sama tworzysz własną przyszłość i chciałbym zobaczyć, dokąd prowadzi twoja droga. (...)"
Miałam trudny orzech do zgryzienia próbując jednoznacznie ocenić tę książkę. Według mnie powieść została napisana bardzo nierówno. Były momenty wciągające, które czytałam z wypiekami na policzkach. Zdarzyły się również epizody w których poważne zagadnienia były trywializowane, a czasem wręcz przerysowane.
Zacznę od plusów. Walorem książki jest kreacja pary głównych bohaterów. Sabrina i John to postacie, których trudno nie polubić. Stanowią wybuchową mieszankę charakterów. Między głównymi bohaterami czuć prawdziwą chemię. Sabrina okazała się zadziorną dziewczyną z przysłowiowym błyskiem w oku. John wykreowany został na bystrego przystojniaka. Ich relacja pięknie obrazuje, jak ważna jest wiara w drugiego człowieka. Miłość głównych bohaterów mimo początkowych niesnasek była prawdziwa i głęboka. Autorka dość dosadnie pokazała, jak trudno jest czasem walczyć z demonami przeszłości. Wątki związane z życiem studenckim Sabriny i Tuckera dodały książce lekkości i pozytywnego wydźwięku.
"Czasem ludzie wkradają się w twoje życie, i nagle nie masz pojęcia, jak mogłaś żyć bez nich. (...)"
Na uwagę zasługuje również lekki styl Elle Kennedy, który czyni książkę przyjemną w odbiorze. Atutem książki jest również pierwszoosobowa narracja. Dzięki niej czytelnik może poznać całą historię zarówno z perspektywy Sabriny jak i Tucker'a. Taki zabieg sprawił, że mogłam wczuć się w stany emocjonalne bohaterów. Pozytywnie oceniam również dialogi w książce. Na uwagę zasługuje szczególnie wymiana zdań między głównymi bohaterami. Autorka zapewniła mi solidną dawkę całkiem niezłego humoru. Niektóre sceny pokazane zostały w nieco krzywym zwierciadle, co dodało książce niepowtarzalnego charakteru.
Na uwagę szczególnie zasługuje wątek związany z reakcją otoczenia na nieplanowaną ciążę Sabriny. Tutaj autorka stanęła na wysokości zadania. Te elementy miały słodko- gorzki wydźwięk i zostały przedstawione bardzo prawdziwie oraz dojrzale.
Nie podobał mi się za to wulgarny język głównych bohaterów, szczególnie towarzyszący opisom wyuzdanych scen seksu. Mimo, że nie jestem wybitnie wrażliwa, to takie słownictwo kłuło mnie w oczy. Kolejnym minusem jest fakt, że Kennedy zdarzyło się również kilkukrotnie nadmiernie upraszczać przedstawioną w książce historię. Tyczy się to szczególnie studiów Sabriny na Harvardzie w trakcie wychowania małego dziecka. Momentami miałam wrażenie, że bohaterom wszystko przychodzi zdecydowanie za łatwo. Autorka starała się do tematu nieplanowanej ciąży podejść poważnie. Czasem jej to wychodziło, innym razem nie. Takie jest moje zdanie.
"Nie można być całym światem dla drugiego człowieka. To nie jest zdrowe. Jeśli całe życie jest skoncentrowane na jednej rzeczy, na jednej osobie, to co ci zostanie, jeśli tej osoby zabraknie? Absolutnie nic. (...)"
Irytowała mnie postawa matki Tuckera względem Sabriny. Było dla mnie niezrozumiałe, jak kobieta która wychowała własne dziecko może tak krytykować młodą mamę. To kolejne przerysowanie, o którym wspominałam już wcześniej. Zbulwersowała mnie również postawa ojczyma Sabriny. Czytając o poczynaniach Raya miałam ciarki na plecach i czułam lekkie obrzydzenie.
W ogólnym rozrachunku książkę oceniam pozytywnie. Z chęcią sięgnę po poprzednie części cyklu. Polecam!
Cel to czwarta i zarazem ostatnia część cyklu Off-Campuse kanadyjskiej pisarki Elle Kennedy. To moje pierwsze spotkanie z piórem tej autorki. Kennedy w swojej najnowszej powieści przedstawia historię płomiennego romansu pary studentów. Autorka postanowiła trochę skomplikować życie bohaterów, więc przypadkowe zbliżenie kończy się nieplanowaną ciążą.
"Nieważne, ile masz...
Po lekturze 13 powodów z niecierpliwością oczekiwałam premiery kolejnej książki Jay'a Asher'a. Światło to dość nietypowa historia miłosna z morałem w tle. Autor kolejny raz udowodnił mi, że można pisać dojrzałe i przemyślane młodzieżówki. Fabuła powieści skupia się wokół postaci nastoletniej Sierry. Rytm życia nastolatki wyznaczają Święta Bożego narodzenia w trakcie których wyrusza z rodziną w podróż do Kalifornii. Rodzice Sierry są właścicielami ogromnej plantacji drzewek choinkowych. Nastolatka dowiaduje się przypadkiem, że tegoroczna wyprawa przypuszczalnie będzie tą ostatnią.
Wydawca z okładki zapewnił mnie, że Światło to poruszająca historia miłosna dla nastolatków, której nie da się zapomnieć. Z tym tekstem się nie zgodzę, bo najnowsza książka Jay'a Asher'a jest pozycją idealną również dla starszych czytelników. Akcja powieści rozkręca się w momencie, gdy Sierra poznaje na miejscu w Kalifornii tajemniczego Caleba. Asher bardzo wyraziście zobrazował ogromną moc krzywdzących plotek. Przyjaciółka Sierry zdecydowanie odradza nastolatce znajomość z nowo poznanym chłopakiem. W okolicy krążą plotki, że Caleb próbował zamordować własną siostrę.
Światło to powieść o wierze w drugiego człowieka i zaufaniu. Spodobało mi się, że od początku Sierra postanowiła zweryfikować zasłyszane plotki. Nic nie irytuje mnie bardziej w młodzieżówkach, niż infantylni bohaterowie. Postacie w świecie Asher'a to osoby dojrzałe mimo młodego wieku. Za to autorowi należą się oklaski. Cała historia opisana w książce pomimo swojej prostoty jest dopracowana. Asher skorzystał ze znanego z innych tytułów schematu. Ona uczciwa i dobroduszna, on jest czarnym charakterem o wrażliwym sercu. Sierra powoli poznaje prawdziwe oblicze nowo poznanego chłopaka i powoli się w nim zakochuje.
Autor dał mi sporo materiału do przemyśleń. Zdecydowanie lubię mądre książki z morałem. Asher dobitnie pokazuje, że nigdy nie powinniśmy z góry kogoś osądzać. Polubiłam parę głównych bohaterów. Sierra zaimponowała mi swoją dojrzałą postawą. Caleb pokazał mi nowy wymiar dobroczynności. Okres Bożego Narodzenia to czas przemyśleń i dobry moment żeby wybaczyć wyrządzone krzywdy. Nie chcę zdradzać wam szczegółów fabuły, żeby nie odbierać wam przyjemności płynącej z lektury Światła.
Jay Asher kolejny raz zgrabnie przelał na papier magiczną historię. Światło to przejmująca opowieść o sile prawdziwej miłości. Polecam!
Po lekturze 13 powodów z niecierpliwością oczekiwałam premiery kolejnej książki Jay'a Asher'a. Światło to dość nietypowa historia miłosna z morałem w tle. Autor kolejny raz udowodnił mi, że można pisać dojrzałe i przemyślane młodzieżówki. Fabuła powieści skupia się wokół postaci nastoletniej Sierry. Rytm życia nastolatki wyznaczają Święta Bożego narodzenia w trakcie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od zawsze lubiłam czytać biografie fascynujących osób. Tym razem miałam okazję bliżej poznać życie niesamowitej kobiety, która poświęciła całe swoje życie studiowaniu świata roślin. Hope Jahren od najmłodszych lat zafascynowana była zgłębianiem tajników natury. Czy zastanawialiście się kiedyś co czują rośliny? Autorka postanowiła znaleźć naukową odpowiedź na to pytanie. Lab girl to książka o pasji, marzeniach i ogromnej determinacji w dążeniu do wyznaczonych przez siebie celów.
"Miłość i nauka są do siebie podobne pod tym względem, że nigdy nie idą na zmarnowanie.(...)"
Hope Jahern to światowej sławy biolog. Autorka przez wiele lat była wykładowcą akademickim. W trakcie swojej kariery naukowej miała okazje trzykrotne korzystać z prestiżowego stypendium Fulbrighta. Hope Jahren przez osiem lat związana była zawodowo z Uniwersytetem w Honolulu, gdzie prowadziła własne laboratorium badawcze. Obecnie autorka pracuje na Uniwersytetem w Oslo.
Dzięki książce miałam okazje poznać prywatne życie autorki. Na szczególną uwagę zasługują wątki opisujące wieloletnią przyjaźń Jahren z jej współpracownikiem Billem. Autorka pokazała mi blaski i cienie pracy naukowca . Hope Jahren wielokrotnie zmagała się z okrutną biurokracją oraz trudnościami z pozyskaniem funduszy potrzebnych na prowadzenie dalszych badań. Jej kariera nieodłącznie była związana z ciężką pracą okupioną potem i przelanymi łzami. Książka zawiera również bardzo osobiste przemyślenia autorki dotyczące szczególnie ważnych dla niej kwestii związanych między innymi z ciążą i macierzyństwem.
"Ludzie są jak rośliny: rosną w stronę światła. Wybrałam nauki przyrodnicze, ponieważ dawały mi to, czego potrzebowałam: dom w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli z definicji bezpieczne miejsce. (...)"
Osobiście nigdy nie interesowała mnie biologia. Obawiałam się, że książka szybko mnie znuży. Autorka szybko rozwiała moje wątpliwości pokazując nowe, bardzo intrygujące oblicze natury. Razem z Hope Jahren odbyłam fascynującą podróż w głąb świata roślin. Książka okraszona jest licznymi naukowymi ciekawostkami. Lab Girl zdecydowanie posiada walory popularnonaukowe. Spodobał mi się bardzo lekki i przyjemny w odbiorze styl autorki. W książce nie zabrakło również humorystycznych akcentów. Autorka posiadała rzadką umiejętność zarażania innych swoją naukową pasją. Polskie wydanie Lab girl zawiera bardzo ciekawą, przykuwającą wzrok okładkę. Książkę polecam każdemu, kto zafascynowany jest otaczającą nas naturą.
Lab girl okazała się bardzo przyjemną i interesującą lekturą. Autorka pokazała czytelnikom nowe, fascynujące oblicze nauki. Polecam!
Od zawsze lubiłam czytać biografie fascynujących osób. Tym razem miałam okazję bliżej poznać życie niesamowitej kobiety, która poświęciła całe swoje życie studiowaniu świata roślin. Hope Jahren od najmłodszych lat zafascynowana była zgłębianiem tajników natury. Czy zastanawialiście się kiedyś co czują rośliny? Autorka postanowiła znaleźć naukową odpowiedź na to pytanie....
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak powstała sieć restauracji McDonald's? Wszystko rozpoczęło się od ambitnego pomysłu, jaki zrodził się w głowie pewnego niepozornego sprzedawcy kubków jednorazowych marki Lily Cup. Niewielu przedsiębiorców ma odwagę poczynić radykalne kroki, aby wcielić w życie swoje plany biznesowe. Ray Kroc postawił wszystko na jedną kartę i udało się! Prawdziwa historia McDonald's to książka o marzeniach i pasji, jaka pozwoliła je zrealizować. Kroc zrewolucjonizował rynek restauracji szybkiej obsługi. Jesteście ciekawi, jak mu się to udało?
Pomysł na otworzenie sieci barów szybkiej obsługi narodził się w głowie Ray'a Korc'a podczas wizyty w restauracji braci McDonald w San Bernardino. Mężczyzna był pod wrażeniem funkcjonowania tego lokalu. Wszystko było przemyślane od samej obsługi po proces przygotowywania jedzenia. Bracia McDonald ogromną wagę przywiązywali do jakości świadczenia usług w swojej restauracji. Kroc zaproponował współpracę właścicielom lokalu.
Prawdziwa historia McDonald's nie jest typową autobiografią. Poza elementami związanymi z tworzeniem się sieci restauracji sporo dowiadujemy się o życiu prywatnym i ideologii Kroca. Mężczyzna nigdy nie zadowalał się zastosowaniem półśrodków. Muszę przyznać, że autor nie był typowym biznesmenem dla którego najbardziej liczył się zysk. Dbał zarówno o swój biznes, jak i tworzących go pracowników. Wraz ze swoimi współpracownikami tworzył wielką rodzinę McDonald's.
Kroc zdecydowanie należał do ludzi kreatywnych stawiających na innowacyjne rozwiązania. Swoją przygodę z poważnym biznesem zaczął w późnym wieku- pierwszą restaurację otworzył McDonald's w wieku 52 lat. Dla jednych był szaleńcem, dla innych wzorem do naśladowania. Wielokrotnie w trakcie lektury zaimponował mi swoją postawą. Autor okazał się bardzo empatyczną osobą. Spodobało mi się, że Kroc nie poddawał się i wierzył w sukces swojego pomysłu. Dzięki jego determinacji sieć restauracji McDonald's prężnie rozwija się do dnia dzisiejszego.
Dzięki książce poznałam od kuchni cały proces tworzenia tej popularnej sieciówki. Kolejne wydarzenia pokazywały, że autorowi nie było łatwo. Pojawiające się komplikacje związane były z brakiem porozumienia z braćmi McDonald i nowymi franczyzobiorcami. Każdy kolejny problem stanowił dla Kroc'a ciekawe wyzwanie. Dzięki książce miałam również okazję bliżej poznać życie prywatne autora i muszę przyznać, że było ono bardzo barwne.
Karierę w sprzedaży Kroc rozpoczął od stanowiska przedstawiciela handlowego firmy Lily Cup zajmującej się dystrybucją jednorazowych kubków. Wcześniej autor imał się różnych zajęć m.in. był sprzedawcą w sklepie muzycznym oraz grał na pianinie w nocnym klubie. Dało się odczuć, że Kroc miał potrzebę otworzenia własnego biznesu. Autor w sprzedaży czuł się, jak ryba w wodzie. Kroc chciał czegoś więcej, niż tylko realizować wyznaczone cele sprzedażowe. Wizyta w San Bernardino pomogła mu podjąć ostateczną decyzje co do dalszej kariery.
Książkę czytałam z zaciekawieniem. Kroc na każdym kroku mnie zaskakiwał swoim niekonwencjonalnym podejściem do biznesu. Imponowała mi determinacja autora w realizacji wyznaczonego celu. Książka napisana jest w lekkim, gawędziarskim stylu, co zdecydowanie ułatwia lekturę. Śmiało mogę stwierdzić, że Kroc był wizjonerem przewidującym przyszłe zachowania rynku. Momentami miałam wrażenie, że sieć restauracji McDonald's to największa miłość Kroc'a, której poświęcił swoje życie. Co ciekawe Ray Kroc zaczynał praktycznie od zera i do wszystkiego, co osiągnął doszedł sam. Autor dosłownie zarażał pozytywnym nastawieniem.
Prawdziwa historia McDonald's to pasjonująca lektura udowadniająca, że do sukcesu można dojść ciężką pracą. To ciekawa pozycja dla przedsiębiorców i osób zainteresowanych rozwojem biznesu. Z czystym sumieniem polecam!
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak powstała sieć restauracji McDonald's? Wszystko rozpoczęło się od ambitnego pomysłu, jaki zrodził się w głowie pewnego niepozornego sprzedawcy kubków jednorazowych marki Lily Cup. Niewielu przedsiębiorców ma odwagę poczynić radykalne kroki, aby wcielić w życie swoje plany biznesowe. Ray Kroc postawił wszystko na jedną kartę i udało...
W 2006 roku przeczytałam pierwszą książkę Tess Gerritsen. Wtedy nastąpił przełom, a sama autorka pokazała mi zupełnie inny wymiar literatury. Wcześniej lubowałam się w lekkich książkach obyczajowych. Teraz moim ulubionym gatunkiem jest thriller. Tess Gerritsen jest moim numerem jeden. Od 5 lat czytam książki mojej ukochanej autorki w oryginalne, bo nigdy nie mogę się doczekać premiery w Polsce. W tym roku zrobiłam wyjątek i poczekałam na polskie wydanie.
Harlan Coben napisał kiedyś, że w gatunku thrillera medycznego nie ma nikogo lepszego. Zdecydowanie podzielam jego zdanie. Tess Gerritsen jest świetną pisarką. Książki autorki trzymają bardzo wysoki poziom. Fani Tess Gerritsen musieli czekać dwa lata na kontynuacje kultowego cyklu z detektyw Jane Rizzoli i doktor Maurą Isles w rolach głównych. Uwierzcie mi- było warto. W moje ręce trafił mistrzowsko skonstruowany thriller, od którego dosłownie nie mogłam się oderwać.
Tym razem Tess Gerritsem postanowiła urozmaicić fabułę książki i w dość wyrafinowany sposób zmieszała z pozoru niezwiązane ze sobą wątki. Autorka zastosowała ciekawy zabieg, sugerując od pierwszych stron tożsamość mordercy. Tytuł książki świetnie oddaje fabułę. W powietrzu czuć aurę tajemnicy. Policjanci bostońskiego wydziału zabójstw mają twardy orzech do zgryzienia. Serii zbrodni z pozoru nic nie łączy.
Cała historia rozpoczyna się od makabrycznego morderstwa niezależnej producentki filmowej Cassandry Coyle. Morderca pośmiertnie wyłupił jej oczy. Niebawem miał mieć premierę najnowszy film Cassadry. Z każdą kolejną stroną zagadka stworzona przez Tess Gerritsen staje się coraz bardziej skomplikowana. Akcja nabiera tempa, gdy na jaw wychodzi sprawa afery w ośrodku wychowawczym Apple Tree. Tess Gerritsen przelała na papier mroczną, a zarazem bardzo wciągającą historię, od której trudno się oderwać. Dodatkowo autorka nie zaniedbała wątków związanych z życiem prywatnym głównych bohaterów. Podoba mi się w książkach Gerritsen, że wraz z kolejnymi tomami możemy śledzić dalszy rozwój postaci.
W tej części na uwagę zasługuje postać Holly. Od początku wiadomo, że dziewczyna skrywa mroczną tajemnicę, niestety do ostatnich stron nie wiadomo jaką. Czytając czułam, że Holly jest do szpiku kości przesiąknięta złem. Muszę jednak przyznać, że była najbardziej wyrazistą postacią w całej książce. Tess Gerritsen genialnie przedstawiła jej charakter. Śliczna, a zarazem niebezpieczna. Według mnie była idealną podejrzaną do popełnienia zbrodni. Miałam ciarki na plecach czytając jej przemyślenia. Autorka świetnie pokazała socjopatyczny rys osobowości bohaterki.
Sceny zbrodni, jak zawsze były dopracowane. Istniało niebezpieczeństwo, że kolejne watki wprowadzą chaos w książce. Nic takiego nie miało miejsca. Podobały mi się szczególnie te momenty związane z powiązaniem scen zbrodni z Żywotami świętych. Czytając kolejne strony czułam się mile zaskoczona pomysłowością Tess Gerritsen. W trakcie lektury Sekretu, którego nie zdradzę zdecydowanie trudno jest się nudzić. Dzięki doktor Isles mamy okazje przyswoić sobie kilka ciekawych pojęć z zakresu medycyny sądowej i farmakologii. Nie spodziewałam się, że książka zakończy się w tak spektakularny sposób. Tess Gerritsen przeszła samą siebie. Zakończenie książki jest przysłowiową wisienką na torcie, zgrabnie podsumowującą całą historię.
Tess Gerritsen to genialna pisarka i zdecydowanie jest królową
thrillera medycznego. Książkę polecam fanom gatunku. Sama już nie mogę doczekać się premiery kolejnego tomu mojej ulubionej serii.
W 2006 roku przeczytałam pierwszą książkę Tess Gerritsen. Wtedy nastąpił przełom, a sama autorka pokazała mi zupełnie inny wymiar literatury. Wcześniej lubowałam się w lekkich książkach obyczajowych. Teraz moim ulubionym gatunkiem jest thriller. Tess Gerritsen jest moim numerem jeden. Od 5 lat czytam książki mojej ukochanej autorki w oryginalne, bo nigdy nie mogę się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zawsze interesowały mnie tematy związane z szeroko pojętym biznesem. Profesor Paul Dembinski krok po kroku przedstawia tam czym jest etyka i odpowiedzialność w świecie finansów. Autor jest uznanym autorytetem naukowym w dziedzinie ekonomii. Paul Dembinski jest kierownikiem katedry Międzynarodowej Strategii i Konkurencji Uniwersytetu we Fryburgu oraz założycielem fundacji Observatoire de la Finance. Autor obecnie piastuje stanowisko prezesa rady nadzorczej Rentes Genevoises. W mojej ocenie można zaufać wiedzy i doświadczeniu Dembinskiego.
Pierwszy rozdział książki ma na celu uzmysłowienie czytelnikowi dlaczego etyka w świecie finansów jest potrzebna. Autor nakreśla zmiany jakie nastąpiły w sektorze finansowym od połowy lat siedemdziesiątych XX wieku do dnia dzisiejszego. Dembinski zdradza przyczyny, jakie doprowadziły do światowego kryzysu gospodarczego. Co ciekawe do tragicznej sytuacji przyczynił się właśnie brak etyki w obszarze finansów, szczególnie w okresie euforycznego trzydziestolecia. Autor podejmuje się zdefiniowania pojęcia finansów. Należy je traktować jako tworzenie obietnic, zobowiązań i zakładów odnoszących się do teraźniejszych i przyszłych płatności oraz rozporządzanie nimi i handel. Autor wielokrotnie powołuje się na uznane autorytety z zakresu filozofii i ekonomii.
Dembinski uzmysławia nam, że nie tak łatwo jest zdefiniować pojęcia etyki i odpowiedzialności w kontekście finansów. Autor opracował metodę oceny etycznej działań ekonomicznych i finansowych. W Metodzie Mind the Gap należy brać pod uwagę cztery wymiary troski: o ekonomiczną wydajność, o rzeczywistą jakość postępku, o zgodność z procedurami, o wpływ na osoby trzecie. Kolejne rozdziały poświęcone są dylematom przed jakimi muszą stanąć najwięksi gracze sektora finansowego. Od działań instytucji finansowych i ich podejścia do klienta zależy wdrożenie norm etycznych. Ekonomiczni giganci muszą wziąć odpowiedzialność na swoje czyny i postępować zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami dla dobra ogółu. Ostatni rozdział poświęcony jest przyszłości sektora finansowego.
Etyka i odpowiedzialność w świecie finansów to pozycja napisana mądrze i z pomysłem. Mimo niewielkich rozmiarów książka niesie wielkie przesłanie. Autor uzmysławia czytelnikowi, jak ważne są etyczne i odpowiedzialne działania w zakresie finansów. Dembinski każde zagadnienie stara się wyjaśnić w sposób zrozumiały. Atutem książki jest przestępny język i ciekawy układ rozdziałów.
Etyka i odpowiedzialność w świecie finansów to ciekawe źródło wiedzy zarówno dla osób aktywnie związanych z sektorem finansów, jak i dla pasjonatów zainteresowanych światem biznesu. Polecam!
Zawsze interesowały mnie tematy związane z szeroko pojętym biznesem. Profesor Paul Dembinski krok po kroku przedstawia tam czym jest etyka i odpowiedzialność w świecie finansów. Autor jest uznanym autorytetem naukowym w dziedzinie ekonomii. Paul Dembinski jest kierownikiem katedry Międzynarodowej Strategii i Konkurencji Uniwersytetu we Fryburgu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Carlos Ruiz Zafón na wstępie informuje czytelnika, że Marina to książka, którą darzy ogromnym sentymentem. Ulubiona książka autora jest zarazem jedną z tych najtrudniejszych do sklasyfikowania. Carlos Ruiz Zafón zgrabnie połączył elementy typowe dla klasycznej powieści obyczajowej z elementami literatury obyczajowej i kryminału. Moim zdaniem wyszło idealnie. Dawno nie miałam okazji czytać tak przejmującej historii przedstawiającej to,co w prawdziwej przyjaźni jest najważniejsze. Książka elektryzuje, wzrusza i skłania do refleksji nad życiem i umieraniem.
"Młodość to kapryśna kochanka. Zaczynamy ją rozumieć i doceniać dopiero wtedy, gdy odchodzi z innym, by nigdy nie wrócić. (...)"
Zafón to światowej klasy pisarz. Na całym świecie miliony fanów oczekują publikacji kolejnych książek autora. Zafón debiutował w 1993 roku. Wydany w 2001 roku Cień wiatru rozpoczynający cykl zwany Cmentarzem zapomnianych książek okazał się międzynarodowym fenomenem literackim. Powieści Zafóna zostały przetłumaczone na ponad 40 języków. Przy okazji niedawnej premiery Labiryntu duchów postanowiłam zapoznać się z twórczością tego autora.
Minęło 15 lat od wydarzeń, które na zawsze zmieniły życie Óscara Dari. Bohater postanowił z czytelnikami podzielić się historią, która wpłynęła na jego przyszłość. Óskar miał wówczas 15 lat i był uczniem szkoły z internatem. To był okres buntu w którym chłopak szukał przygód. Po lekcjach zwiedzał Barcelonę. Óskar był zauroczony obrazem tego miasta. Dało się odczuć, że Barcelona go fascynuje. Pewnego dnia odwiedza podupadły pałacyk. Na miejscu znajduje złoty zegarek, który zabiera ze sobą. Po przemyśleniu postanawia oddać właścicielowi skradziony przedmiot. Powracając na miejsce przestępstwa poznaje Marinę. To spotkanie na zawsze odmieniło jego życie.
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło. (...)"
Kolejnego dnia Marina zabiera Óskara na cmentarz chcąc pokazać mu tajemniczą kobietę, która co miesiąc odwiedza bezimienny grób. Nastolatkowie postanawiają odkryć sekret nieznajomej. Nie zdają sobie jeszcze sprawy, że ta przygoda będzie dla nich niebezpieczną przeprawą. Niektóre sekrety nie powinny nigdy wyjść na światło dzienne.Óskar wraz z Mariną postanawiają odkryć prawdę na temat Michala Kolevnika. Miłość skłoniła go podjęcia decyzji o rozpoczęciu pewnego makabrycznego eksperymentu. Kolejni świadkowie tamtych zdarzeń podają sprzeczne informacje. Nastolatkowie na własną rękę muszą odsiać prawdziwe informacje od tych fikcyjnych. Kolejne wydarzenia uzmysławiają im, że zaczęli igrać z ogniem. Zafón zaserwował czytelnikowi scenariusz rodem z powieści grozy. Czytając czułam ciarki na plecach. Z każdą kolejną stroną miałam ochotę na więcej. Nikt tak jak Zafón nie potrafi wprowadzić czytelnika w stan tak wysublimowanego napięcia. Historia jest oryginalna i dopracowana, nie czytałam jeszcze nigdy tak wyjątkowej powieści.
Zafón postanowił pokazać czytelnikowi czym jest prawdziwa przyjaźń. Kreacje głównych bohaterów przyciągają uwagę. Z jednej z strony mamy odważną, pełną wigoru Marinę. Po drugiej stronie barykady jest Óskar, który często boryka się z poczuciem niepewności. Para dopełnia się świetnie i stanowi całkiem niezły zespół. Kolejne wydarzenia tylko umacniają ich przyjaźń. Marina i Óskar to ciekawe osobowości, które z pewnością na długo zapadną mi w pamięci.
"Natura jest niczym dziecko bawiące się naszym życiem. Znudziwszy się popsutymi zabawkami, porzuca je i zastępuje nowymi. (...)"
Marina to dopracowana, dojrzała powieść. Zafón przelał na papier dość niekonwencjonalny scenariusz. Z każdą kolejną stroną autor coraz bardziej zaskakuje czytelnika, a momentami wprowadza w osłupienie. Książka wzbudziła we mnie wiele emocji. Najbardziej podobały mi się te części związane z prywatnym śledztwem Óskara i Mariny. Nie mogłam przewidzieć, że ta historia zakończy się w taki sposób. Pod koniec książki płakałam. Zafón udowodnił mi, że jest genialnym pisarzem. Dzisiaj już wiem, że muszę się zapoznać z pozostałymi książkami tego autora.
Zafón jak nikt inny potrafi przelewać na papier emocje. Marina to książka oryginalna i ciekawa. Coś czuję, że jeszcze wrócę do tej historii. Z czystym sumieniem polecam!
Carlos Ruiz Zafón na wstępie informuje czytelnika, że Marina to książka, którą darzy ogromnym sentymentem. Ulubiona książka autora jest zarazem jedną z tych najtrudniejszych do sklasyfikowania. Carlos Ruiz Zafón zgrabnie połączył elementy typowe dla klasycznej powieści obyczajowej z elementami literatury obyczajowej i kryminału. Moim zdaniem wyszło idealnie. Dawno nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Elle Luna zajmuje się zawodowo malowaniem, projektowaniem i pisaniem. Na co dzień prowadzi firmę tekstylną Bulan Project. Wcześniej miała okazję być projektantką w IDEO. Autorka była również członkiem zespołów odpowiedzialnych za rozwój takich start- upów, jak Mailbox, Medium czy Uber. Obecnie mieszka w San Francisco. Powinność czy pasja to pierwsza książka autorki dostępna na polskim rynku. Muszę przyznać, że to innowacyjna pozycja poruszająca ciekawy wątek spełnienia zawodowego.
"Czasem jednak trochę zbyt długo trwamy przy tym, co się "powinno". (...)"
Autorka wchodzi ze swoim czytelnikiem w partnerską relację. Czytając miałam okazję zapoznać się ze śmiałą wizją kariery zawodowej według Elle Luny. Czytelnik w trakcie lektury musi odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań. Powołanie to nasze działania, które podejmujemy z własnej nieprzymuszonej woli, bez względu na sławę czy pieniądze, same w sobie stanowiące nagrodę za wysiłek. Autorka od razu nakreśla różnicę między pracą, karierą, a tematem kluczowym, czyli powołaniem. Dużo miejsca w książce poświęcone jest zagadnieniu powinności. Często ulegamy nakazom i zakazom kulturowym i robimy to, czego wymagają od nas normy społeczne. Autorka proponuje nam rozpocząć walkę z naszymi codziennymi powinnościami.
Elle Luna obrazuje czytelnikowi czym jest przymus. Pojęcie to stanowi symbol naszej wewnętrznej tożsamości i jest odzwierciedleniem naszych przekonań. Przymus jest odzwierciedleniem naszego prawdziwego ja. Na to zagadnienie składają się nasze poglądy, pasje, potrzeby i pragnienia. Przymus nie zna pojęcia kompromisu. Autorka twierdzi, że przymus to najlepsze, co możemy zrobić ze swoim życiem. Elle Luna podaje przykłady znanych i cenionych osób ze świata sztuki i biznesu. Autorka pokazuje nam co powinniśmy zrobić, żeby wyrwać się ze świata powinności. Żeby zacząć się spełnia w pierwszej kolejności musimy poradzić sobie z naszymi codziennymi powinnościami. Elle Luna udziela czytelnikowi bardzo ciekawych korepetycji.
"Pozbywanie się powinności to proces trudny i czasochłonny. aby skutecznie pozbyć się powinności, trzeba najpierw pojąć ich istotę. Trzeba je naprawdę dogłębnie zrozumieć. (...)"
Mi osobiście bardzo spodobał się sposób wyrażania myśli przez autorkę. Książka napisana jest w sposób spójny. Elle Luna używa prostego języka, co czyni jej przekaz jasnym i klarownym. Lektura tej pozycji stanowi ciekawą podróż w głąb siebie. Książka wzbogacona jest o piękne ilustracje. Powinność czy pasja to książka idealna dla tych z was, którzy znajdują się obecnie na rozdrożu zawodowym i szukają nowych rozwiązań. Autorka udziela nam ciekawych rad, z których zdecydowanie warto skorzystać. Jak dla mnie Elle Luna dzięki swoim osiągnięciom zawodowym jest znanym autorytetem. Autorka zdecydowanie wie o czym piszę, ponieważ sama miała okazje zmierzyć się z poruszanymi w książce kwestiami.
To książka idealna dla osób zainteresowanych tematyką samorozwoju. Autorka przedstawia nam wiele ciekawych zagadnień. Polecam!
Elle Luna zajmuje się zawodowo malowaniem, projektowaniem i pisaniem. Na co dzień prowadzi firmę tekstylną Bulan Project. Wcześniej miała okazję być projektantką w IDEO. Autorka była również członkiem zespołów odpowiedzialnych za rozwój takich start- upów, jak Mailbox, Medium czy Uber. Obecnie mieszka w San Francisco. Powinność czy pasja to pierwsza książka autorki ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-21
Jarosław Sokołowski ps. Masa to polski przestępca, były członek gangu pruszkowskiego. Obecnie znany jest w Polsce jako najsławniejszy świadek koronny. Pełni tę funkcję od 2000 roku. Jest to kolejna książka poruszająca wątek mafii w Polsce. Tym razem mamy okazje od kuchni poznać rolę świadka koronnego. W wywiadzie z Piotrem Pytlakowskim i Sylwestrem Latkowskim Masa pokazuję całą prawdę o przestępcach, którzy zdecydowali się pełnić tę rolę w procesach karnych. Sokołowski walczy z mitem skruszonego gangstera. Przestępcy wybierają status świadka koronnego, jako mniejsze zło.
Jarosław Sokołowski w mojej ocenie nie jest wiarygodnym rozmówcą. Wielokrotnie zmieniał swoją wersję wydarzeń próbując obciążyć swoich kolegów. To obecnie jeden z najbardziej znanych gangsterów- celebrytów. Dało się odczuć, że nie żałuje swoich grzechów. Szczerze opowiada o swojej roli w gangu pruszkowskim. W książce mamy okazje poznać historię kilku innych przestępców powiązanych z Masą. Kilkukrotnie zaproszeni goście sugerują, że eks gangster konfabuluje. Dzięki autorom mamy okazje poznać pełną historię najsłynniejszej w Polsce grupy przestępczej.
Sylwester Latkowski i Piotr Pytlakowski odwalili kawał dobrej roboty. Dzięki ich rzetelnej pracy książkę czyta się przyjemnie. Poza wątkami związanymi z przeszłością gangu pruszkowskiego mamy okazje zapoznać się z relacją zaproszonych gości. Są to eks koledzy masy oraz eksperci z zakresu prawa i kryminalistyki. Dzięki autorom krok po kroku poznajmy rolę świadka koronnego w procesie. Dowiadujemy się jakie warunki musi spełnić przestępca aby uzyskać ten status.
Autorzy obnażają również działania polityków i funkcjonariuszy policji, którzy ułatwiają życie koronnym. Przestępcy często wchodzą w intratne układy z prokuraturą, żeby mieć szansę na nowy początek.
Zaskoczyło mnie ile przywilejów ma świadek koronny. Przykładowo Masa mógł zatrzymać cały zgromadzony majątek uzyskany dzięki działalności przestępczej. Państwo zdecydowanie dba o swoich świadków koronnych i nie pozwoli, żeby włos z głowy im spadł. Mnie najbardziej zaciekawiła rozmowa z Leszkiem Kardaszyńskim, emerytowanym policjantem, wieloletnim funkcjonariuszem Biura do Walki z Przestępczością zorganizowaną i CBŚ, byłym szefem Zarządu Ochrony Świadków Koronnych. Mężczyzna sugeruje, że Polska potrzebuje zmian w prawie regulujących ten status procesowy.
Dzięki relacji Masy książka traci na wiarygodności. Mimo wszystko stanowi ciekawe źródło wiedzy na temat gangu pruszkowskiego. Polecam tę pozycję wszystkim z was, których interesuje tematyka zorganizowanych grup przestępczych.
Jarosław Sokołowski ps. Masa to polski przestępca, były członek gangu pruszkowskiego. Obecnie znany jest w Polsce jako najsławniejszy świadek koronny. Pełni tę funkcję od 2000 roku. Jest to kolejna książka poruszająca wątek mafii w Polsce. Tym razem mamy okazje od kuchni poznać rolę świadka koronnego. W wywiadzie z Piotrem Pytlakowskim i Sylwestrem Latkowskim Masa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy po kilku latach związku miłość może się nagle wypalić? Clarie Spruce budzi się pewnego poranka z myślą, że jej życie nie jest idealne. Dla ukochanego męża porzuciła pracę poświęcając się wychowaniu dziecka. Jej życie obraca się o 180 stopni w momencie otrzymania tajemniczej wiadomości na Facebooku. Były chłopak Clarie postanawia nawiązać z nią kontakt. Dean był największą miłością kobiety. Clarie jest zaskoczona i podekscytowana. Na nowo zakochuje się w Deanie. Ta znajomość będzie miała dla niej poważne konsekwencje.
Gwiazdy, które spłonęły to książka o niespełnionych ambicjach. Główna bohaterka popada w lekką depresje po urodzeniu syna. Czuje się zagubiona i samotna. Dużo poświęciła żeby uszczęśliwić swojego męża. Nie może patrzeć na Milesa, który spełnia się zawodowo jako chirurg i naukowiec. Cała sytuacja panująca w domu Clarie była dla mnie dziwna. Kobieta postanowiła nie rozmawiać z mężem o swoich uczuciach. Sądzę, że Miles zrozumiałby żonę i poszukaliby razem jakiegoś rozsądnego rozwiązania tej sytuacji.
W książce autorka wielokrotnie powraca do przeszłości Clarie. Melissa Falcon Field pokazuje czytelnikowi, co ukształtowało osobowość głównej bohaterki. Autorka zgrabnie opisuje początki związku Clarie i Deanem. Czytelnik poznaje również tragiczną historię rodziny głównej bohaterki. Jedno jest pewne- Clarie nigdy w życiu nie było łatwo. Jako nastolatka musiała pogodzić się z odejściem matki. Na tym seria tragicznych zdarzeń się nie zakończyła. Niedługo po rozstaniu rodziców samobójstwo popełnia ojciec Clarie. Autorka stara się pokazać główną bohaterkę z wielu perspektyw. Gwiazdy, które spłonęły to ciekawa i przejmująca opowieść o ogromnym pragnieniu miłości.
Clarie to ciekawa postać. Poznajemy ją w momencie pojawienia się kryzysu w jej małżeństwie. Kobieta jest ewidentnie nieszczęśliwa. Zdecydowanie nie odpowiada jej rola matki. Spełniała się wcześniej zawodowo prowadząc zakrojone na szeroką skalę programy badawcze. Co najważniejsze- wcześniej była doceniana. Długo starała się zajść w ciąże. Kila prób zakończyło się poronieniem. Clarie była sfrustrowana całą sytuacją. W końcu udało jej się urodzić zdrowego synka. Jej mąż pochłonięty pracą zawodową rzadko bywa w domu. W pewnym momencie nie dostrzega swojej małżonki i jej potrzeb. Clarie wdaje się w niebezpieczną relację z byłym ukochanym. Autorka zgrabnie przelewa na papier całą prawdę o internetowych relacjach. Główna bohaterka pierwszy raz od dłuższego czas czuje się kochana i doceniana. Clarie zaczęła podejmować dość spontaniczne decyzje, co było dla mnie zaskakujące. Momentami miałam wrażenie, że główna bohaterka cierpi na piromanię. Ogień chorobliwie fascynował Clarie.
Gwiazdy, które spłonęły to powieść obyczajowa z lekkim wątkiem kryminalnym. Czytelnik nie jest w stanie przewidzieć, co wydarzy się później. W zachowaniu Clarie pojawiają się zmiany. Dziwi mnie, że mąż bohaterki nie zauważył sygnałów ostrzegawczych. Autorka zgrabnie pokazała sytuację w której jeden z małżonków poświęca karierę zawodową dla wychowania dziecka. Dla Clarie była to bardzo trudna decyzja. Melissa Falcon Field zgrabnie opisuje związek dwojga ludzi na różnych etapach rozwoju. Dodatkowo autorka obnaża niebezpieczeństwa jakie niosą ze sobą związki internetowe relacje.
Cała historia przedstawiona jest z perspektywy Clarie. Zastosowanie narracji pierwszoosobowej było zdecydowanie ciekawym zabiegiem. Czytelnik wraz z bohaterką może przeżywać różne wydarzenia i odczuwać towarzyszące im emocje. Mnie osobiście rozczarowała postawa Milesa. Clarie została zamknięta w złotej klatce. Dało się odczuć, że takie życie jej nie odpowiada. Gwiazdy, które spłonęły to książka z morałem. Czasem lepiej uczyć się na cudzych błędach, ale własne na dłużej zapamiętamy. Końcówka książki była dla mnie sporym zaskoczeniem
Głowna bohaterka robi sobie rachunek sumienia i próbuje pogodzić się z przeszłością. Clarie ma na swoim koncie kilka poważnych przewinień. Książka wzbudziła we mnie sporo emocji. Autorka zgrabnie pokazała sytuację matek, które poświęcają karierę zawodową dla wychowywania dziecka. Melissa Falcon Field zaserwowała czytelnikom ciekawą lekcję tolerancji. Najmocniejszym elementem książki są wykreowane przez autorkę postacie. Na końcu książki czytelnik ma okazje zapoznać się z wywiadem przeprowadzonym z autorką.
Gwiazdy, które spłonęły to ciekawa propozycja dla fanów powieści obyczajowych. Fabuła powieści jest niebanalna, a bohaterowie zapadają w pamięć. Autorka pokazuje, że nie powinniśmy zapominać o własnym szczęściu Polecam!
Czy po kilku latach związku miłość może się nagle wypalić? Clarie Spruce budzi się pewnego poranka z myślą, że jej życie nie jest idealne. Dla ukochanego męża porzuciła pracę poświęcając się wychowaniu dziecka. Jej życie obraca się o 180 stopni w momencie otrzymania tajemniczej wiadomości na Facebooku. Były chłopak Clarie postanawia nawiązać z nią kontakt. Dean był...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Słowo efektor ma kilka znaczeń. Słownik Języka Polskiego PWN podaje kilka definicji tego słowa. Jest to między innymi narząd organizmu sterowany przez układ nerwowy. W cybernetyce efektor stanowi układ za pomocą którego system oddziałuje na otoczenie. To pojęcie może oznaczać również narząd wykonawczy w organizmie ludzkim i zwierzęcym. Efektorem może być również czynnik chemiczny, który łącząc się z białkiem allosterycznym, zmienia jego strukturę przestrzenną oraz aktywność. Thomas Arnold nieprzypadkowo wybrał taki tytuł dla swojej najnowszej książki. Efektor jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów mocnych wrażeń. Autor zgrabnie przelał na papier skomplikowaną intrygę. Jedno jest pewne- nie będziecie się nudzić w trakcie lektury.
Kolejny raz mamy okazje spotkać się z detektywem Davidem Rossem. Tym razem okoliczności są mało sprzyjające. Detektywowi puszczają nerwy w trakcie przesłuchania wspólnika seryjnego mordercy. Tym razem nie kończy się tylko na odsunięciu od sprawy. Szef postanawia zawiesić Rossa. Miarka się już przebrała i policjant musi zdać odznakę i broń służbową. Dodatkowo Bolton kieruje Rossa do policyjnego psychologa. Wizyty u terapeuty to dosłownie czarna komedia. Ross nie ma żadnego problemu, a cały scenariusz opracowany przez przełożonego ma na celu usunięcie go z policji. Policjant dostaje niecodzienną prośbę. Decyduje się pomóc nieznajomej kobiecie i wyrusza w podróż do Michigan śladami swojego byłego partnera.
To co zastaje na miejscu przechodzi jego najśmielsze oczekiwania. Pokój w którym zatrzymał się James Adams zostaje doszczętnie zniszczony. Co ciekawe kamery monitoringu w motelu nie zarejestrowały niczego niepokojącego. Po rozmowie z Liyą Mercer postanawia podążyć śladem byłego partnera. Przypadkowo Ross zostaje wciągnięty w wielowątkowe śledztwo. Kolejne morderstwa tyko utrudniają pracę lokalnej policji. Po pewnym czasie okazuje się, że Ross nie jest mile widzianym gościem w mieście. W międzyczasie policjant dostaje propozycję nie do odrzucenia...
Tym razem Thomas Arnold zgrabnie połączył historię sprzed 10 lat z teraźniejszością. Książka rozpoczyna się sceną napaści na lokalnego pastora. Intryga jest wyrafinowana, a czytelnik ma zagwarantowany pakiet mocnych wrażeń. W książce jest masa wątków pobocznych, które zgrabnie się zazębiają. Pierwsze skrzypce gra David Ross i to wokół niego skupia się cała fabuła. Każdy kolejny element śledztwa przedstawiony w Efektorze został dopracowany. Trudno jest czytelnikowi na własną rękę odkryć rozwiązanie zagadki. Książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Moim zdaniem Efektor to jedna z najlepszych książek Thomasa Arnolda. Sama już dawno nie czytałam tak dobrze skonstruowanego thrillera. Autor zaskakiwał mnie na każdym kroku.
David Ross został pokazany z nieco innej strony. Policjant jest już zmęczony służbą w policji. Jeszcze bardziej irytują go interwencje Boltona. Mimo wszystko Ross nie zamierza zrezygnować z pracy w policji. Przymusowy bezpłatny urlop jest mu na rękę. Prowadząc swoje własne prywatne śledztwo czuje się jak ryba w wodzie. Ma w nosie zdanie swoich przełożonych. Ross jest dociekliwym policjantem. Często zdarza mu się łamać służbowy regulamin. Tym razem wszystkie jego działania są bezprawne. Czytelnik ma okazję zapoznać się z ironicznym poczuciem humoru Rossa. Mężczyzna na własną rękę postanawia rozwiązać zagadkę. Policjantowi nie spodobała się postawa lokalnych funkcjonariuszy względem jego osoby. Od pierwszej do ostatniej strony Ross udowadnia, że jest genialnym detektywem. Policjant świetnie radzi sobie z niecodziennymi sytuacjami. Czytelnik wielokrotnie ma okazję obserwować, jak Ross wychodzi z opresji.
Pomysłowość autora nie zna granic. Akcji w książce nie brakuje. Jestem fanką mocnych wrażeń, a Thomas Arnold zapewnił mi solidną dawkę emocji. Śledząc kolejne wątki miałam obawy, że pogubię się w fabule. Nic takiego nie miało miejsca. Kolejne elementy łączyły się w zgrabną całość. Zakończenie dosłownie ścięło mnie z nóg. Po serii nieprawdopodobnych wydarzeń nie przeszło mi nawet przez myśl, że ta historia zakończy się w taki sposób. Brawa należą się również wydawcy. Okładka przyciąga wzrok, została świetnie dobrana do fabuły książki. Dzięki przyjemnej dla oka czcionce i dużej interlinii powieść czyta się bardzo dobrze. Thomas Arnold kolejny raz mi udowodnił, że jest genialnym pisarzem. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autora.
Efektor to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów mocnych wrażeń. Książka wciąga już od pierwszych stron. To jednej z najlepszych thrillerów, jakie miałam okazję przeczytać w tym roku. Polecam!
Słowo efektor ma kilka znaczeń. Słownik Języka Polskiego PWN podaje kilka definicji tego słowa. Jest to między innymi narząd organizmu sterowany przez układ nerwowy. W cybernetyce efektor stanowi układ za pomocą którego system oddziałuje na otoczenie. To pojęcie może oznaczać również narząd wykonawczy w organizmie ludzkim i zwierzęcym. Efektorem może być również czynnik...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Moja opinia została pierwotnie opublikowana na moim blogu pod adresem
http://zakladkadoksiazek.pl/blog/2017/06/10/paulina-swist-prokurator/
Z debiutami jest tak, że nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. W tym roku stawiam na nowych, nieznanych mi autorów. Czytając opis książki spodziewałam się mocnego kryminału. Prokurator powieścią kryminalną niestety nie jest. Książkę można zaklasyfikować jako erotyk z wątkiem kryminalnym w tle. Zdecydowanie nie jestem fanką powieści obyczajowych z mocno zarysowanym wątkiem erotycznym. Muszę jednak przyznać, że książka mnie zaskoczyła. Paulina Świst ma całkiem niezły warsztat literacki.
"Dobrze wiedziałem, że się do tego nie nadaję. Choć przy niej przez chwilę wydawało mi się, że może jednak… Najwyraźniej błędnie. Myślałem, że dam radę naprawić wszystkie te rzeczy, które konsekwentnie spierdoliłem od początku naszej znajomości, ale chyba zgromadziło się tego za wiele. (...)"
Główną bohaterką książki jest Kinga Błońska. Na co dzień pracuje jako adwokat w jednej z wrocławskich kancelarii. Z dnia na dzień zostaje wplątana w proces szefa zorganizowanej grupy przestępczej - Szarego. Oskarżycielem w procesie jest prokurator Zimnicki. Pech sprawił, ze para spotkała się w jednym z gliwickich klubów, a wieczór zakończyła w łóżku. Brzmi trochę niezręcznie i zdecydowanie w książce da się do odczuć. Od kolegi z prokuratury Zimnicki dowiaduje się, że Błońska to ostra sztuka, która nie przegrywa spraw. Prokurator uzyskał informacje, że kobietę z oskarżonym wiąże osobista relacja.
Ci z was, którzy oczekują sporej dawki akcji- zawiodą się. Książka to typowy romans. Nie sugerujcie się opisem z okładki, bo jest dość mylny. Najbardziej trafnie książka została zaklasyfikowana w serwisie lubimyczytac.pl jako literatura obyczajowa i romans. Sama nie gustuje w tych gatunkach, a wręcz od nich stronię. Mimo to pod pewnymi względami Prokurator mi się spodobał. Paulina Świst piszę lekko i ciekawie. Mimo błahości wątków przewodnich książka wciąga.
"Od kilku lat byłem prokuratorem okręgowym, widziałem więcej trupów niż niejeden zakład pogrzebowy, a jednak poczułem, że wpieprzając się w tę sytuację, nie miałem pojęcia, co robię. Wystawiłem ją w pierwszym szeregu na wojnę między mną a psychopatą. Miałem tylko nadzieję, że naprawdę jestem w stanie zapewnić jej taką ochronę, aby wyszła z tego bez szwanku. (...)"
Postacie w świecie Pauliny świst nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Silna kobieta i zimny drań, brzmi ciekawie. Postacie mnie nie zaintrygowały, autorka bazowała na stereotypach. Prokurator polował w nocnych klubach na małolaty, a adwokatka leczyła smutki po zdradzie męża. Na mnie to nie zrobiło wrażenia. Czarny charakter był również mdły, nudny i bez polotu, a dodatkowo słabo wypadał jako pierwszoligowy gangster.
Watek kryminalny był kiepsko rozbudowany. W książce zdecydowanie brakowało mi akcji. Sceny erotyczne powtarzały się i były bardzo monotonne. Liczyłam na coś bardziej spektakularnego i odkrywczego, niestety się przeliczyłam. Końcówka łącznie w nową twarzą męża Błońskiej również mnie nie zaskoczyła. Sporo wątków było przesłodzonych. W innych częściach książki autorka przesadziła z dramatyzmem.
"Usatysfakcjonowany wyraz jego gęby sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej. Wiedziałam, że niebawem będę musiała oglądać jeszcze jedną twarz, której wolałabym nigdy więcej nie widzieć. (...)"
Prokurator mnie rozczarował. Po kilkudziesięciu stronach pogodziłam się z faktem, że zamiast kryminału otrzymałam erotyk. Liczyłam przynajmniej na wyraziste postacie, które na długo zapadną mi w pamięci. Błońska i Zimnicki to bohaterzy o których spokojnie można zapomnieć zaraz po przeczytaniu książki. Gdyby bardziej rozbudować wątki związane z procesem Szarego książka okazałaby się całkiem niezłym kryminałem
Prokuratora oceniam jako ciekawy debiut. W przyszłości z chęcią sięgnę po inne książki autorki. Widać, że Paulina Świst ma spory potencjał.
Moja opinia została pierwotnie opublikowana na moim blogu pod adresem
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://zakladkadoksiazek.pl/blog/2017/06/10/paulina-swist-prokurator/
Z debiutami jest tak, że nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. W tym roku stawiam na nowych, nieznanych mi autorów. Czytając opis książki spodziewałam się mocnego kryminału. Prokurator powieścią kryminalną...