-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2024-06-15
2024-06-06
Książki Melissy znam już od jakiegoś czasu, i w większości te historie do mnie przemawiają. Jednak czasem zdarzają się i takie jak ta, która nie do końca gra melodię, którą chcę słuchać.
Autorka stworzyła dość długi wstęp, który szczerze trochę mnie zaskoczył. Zwykle początek to nagłe uderzenie, które szybko niknie, jakbyśmy nie do końca go odczuli, ale na więcej trzeba poczekać. Tu trochę zostało to przeciągnięte. Melissa Darwood wrzuciła w swoją książkę sporo ciekawostek, jak choćby coś dla fanów Coca-Coli, informacje tutaj mogą być dla nich zaskoczeniem. Czy też takie ciekawe wzmianki o historii, a nawet o przyrodzie. Bardzo lubię, gdy autorzy chcą w swojej książce przemycić jakąś ważną wiedzę lub uśmiadomić czytelnika w pewnych kwestiach.
Głównym wątkiem książki miała być Larysa i spotkanie w swoim życiu dwóch tajemniczych mężczyzn, gdzie ma mieć problem z wyborem tego właściwego. To moim zdaniem tu się nie udało. Bardzo szybko wybiera tego jednego, a tego drugiego nie ma ochoty w ogóle oglądać, więc tu budowa tego wątku nie wyszła.
Dużo się działo nie zaprzeczę, ale bardziej między bohaterami, niż w ogólnej sytuacji w jakiej się znajdowali. Niestety wiele scen w książce zostało pominiętych, i mamy nagły przeskok z danej sytuacji, do kolejnej ale to pomiędzy gdzieś się zapodziało. To wprowadzało taki chaos, że stałam się mniej uważna, i nie wchłaniałam już tak historii jak na początku.
Mamy dwoje bohaterów, którzy prowadzą w tej historii narracje, ale jednego z nich nie chcę tu przetaczać, bo to będzie spojler. Dlatego powiem, że jedną z nich jest Larysa 18latka, która marzy o prawdziwej miłości, kocha marzyć, rysować, malować i nie miała jeszcze chłopaka, a strasznie jej zależy by kogoś znaleźć. Spotyka na swojej drodze dwóch kandydatów - Gabriela, który z początku wydaje jej się bardzo odpychający i niebezpieczny oraz Daniela, który kusi ją swoim wyglądem, nieprzeciętnym językiem ale coś jednak w nim ją niepokoi. Oboje ukrywają sekret. Jeden z nich jest Guardianem tym dobrym który chroni ludzi przed decyzją nicości, a drugi Tentatorem, czyli tym złym, który namawia ich do skończenia ze swoim życiem. Obaj są odwiecznymi wrogami, żyjącymi już wiele lat.
Zadziwiło mnie to, jak Larysa przekonała się do jednego z nich od tak, jakby wcześniejsze obawy nie istniały, i w zasadzie tak bardzo chce mieć faceta, że w sumie może to rzucić na dalszy plan. Jak to mówią miłość nie wybiera... ale serio? W taki sposób? Autorka w tym przypadku nie postarała się o zbudowanie emocji, które z fascynacji przeradzają się w miłość. To był po prostu nur w głęboką wodę i już.
Larista, to historia podobna do Śpiącej Królewny, którą książę musi obudzić z wiecznego snu. W tym przypadku jest na odwrót i to królewna musi uratować księcia z jego koszmaru. Dziwne sprzeczności w tym co mówili, a co robili były niestety nie do przyjęcia. W szczególności ten przeciągający się moment w którym on chce jej wyznać prawdę, a ona chce ją poznać. Przeciąga się to w nieskończoność, zamiast wyklarować w końcu w któreś z kolei rozmowie na ten temat. Niestety to było tak wkurzające, że cała przyjemność z innych ciekawych sytuacji została przez to przygnieciona i uduszona. Nie odpuszczam jednak, zabiorę się za kolejne dwie części i przekonam się, czy następczynie wypadną jednak lepiej.
Książki Melissy znam już od jakiegoś czasu, i w większości te historie do mnie przemawiają. Jednak czasem zdarzają się i takie jak ta, która nie do końca gra melodię, którą chcę słuchać.
Autorka stworzyła dość długi wstęp, który szczerze trochę mnie zaskoczył. Zwykle początek to nagłe uderzenie, które szybko niknie, jakbyśmy nie do końca go odczuli, ale na więcej trzeba...
2024-05-30
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale zdecydowanie kolejne spotkanie nastąpiło po prawie 10 latach. Strasznie brakowało mi tego starszego klimatu fantastyki, jakiej teraz już nie sposób doświadczyć w nowo wydawanych książkach.
Jak zawsze Anne Bishop przeniosła mnie do świata pełnego magii, zawiłych problemów, i niesamowitych bohaterów. Autorka jak zawsze buduje swój świat na dialogach, ale nie zapominając o tle, który zdecydowanie nie jest przesadzony jeśli chodzi o opisy. Autorka stworzyła wizję książki, jak opowieść o Wilku i Czerwonym Kapturku. Tylko tym razem Wilk waha się nad zjedzeniem Kapturka.
Pomysł na fabułę porywający, nietypowy ale i przerażający bardzo. W szczególności tyczy się to Wieszczek Krwi, które nie bez powodu w radykalny sposób są traktowane. Głównym wątkiem jest to, gdzie Inni - terra indigena są skonfliktowani w odwiecznej wojnie z ludźmi lub jak oni zwą ich przyrównywać do pewnych stworzeń "małpami". Ten niesamowity zabieg, dwóch różnych światów, których do tej pory nie spotkałam w żadnej innej książce, strasznie mnie wciągnął i nie zaprzeczę szybko ją pochłonęłam.
Akcja toczy się wolnym rytmem, powodując przyjemne oczekiwania na coś zaskakującego. Autorka zgrabnie w danym momencie je podkręca. Głównie wszystko kręci się wokół Meg, oraz Innych, ale pojawia się wątek tajemniczej choroby, która atakuje zarówno ludzi, jak i Innych - po prostu zaczynają dziczeć.
Mamy tu sporo bohaterów. Simon - Inny - Terra Indigena przybiera zwierzęcą formę, jak i ludzką. Gardzi ludźmi, ale stara się ich zrozumieć, decyduje się na poszukiwaniu ochotnika, który będzie chciał dogadać się z ludźmi. Meg - człowiek - Wieszczka krwi, czyli Cassandra Sangue. Ukrywa pewien sekret, i ucieka przed oprawcami, tym samym decydując się na pracę u Simona. Inni, mają zupełnie inne wyobrażenie o traktowaniu takich jak Meg, przez ludzi. Sam, mały terra indigen, który utknął przez traumę w dzieciństwie w ciele małego wilczka, jednakże spotkanie z Meg, wszystko u niego zmienia. Są też takie stworzenia jak Tess, które ukrywają swoją prawdziwą naturę dla dobra innych, gdyż ich istnienie to czysta śmierć. Mamy tu różnych zmiennych, w kojoty, niedźwiedzie, wrony i wiele innych, a nawet same Żywioły, takie jak Zima, czy Ogień.
Pojawienie się Meg, zmienia coś w Innych, i daje nadzieję na jakieś porozumienie z ludźmi. Anne Bishop muszę przyznać, zaskoczyła mnie trochę nadając Meg dosyć straszną i przerażającą moc, której uaktywnienie jest bardzo wstrząsające. Najgorsze w tym jest to, jak dobrze obrazuje emocje takiego czynu, która w naszej rzeczywistości czasami ktoś sam na własnej skórze doświadczył.
Ogromnym plusem jest to, że główni bohaterowie, są w większości dojrzałymi ludźmi. A nie nastolatkami, jak zazwyczaj wybierają teraz takich bohaterów autorzy. Mamy tu nie tylko świetny przykład fantastyki, i tej otoczki niezwykłości, ale są tu też momenty w których dostrzegamy więź, która niespodziewanie zamienia się w coś więcej, a także problemy które dotyczą nie tylko postaci z książek, ale mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zakończenie jest dobre, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Autorka postanawia zostawić je na następną część. Czekam na nie z niecierpliwością. Jakie to było dobre!
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale zdecydowanie kolejne spotkanie nastąpiło po prawie 10 latach. Strasznie brakowało mi tego starszego klimatu fantastyki, jakiej teraz już nie sposób doświadczyć w nowo wydawanych książkach.
Jak zawsze Anne Bishop przeniosła mnie do świata pełnego magii, zawiłych problemów, i niesamowitych bohaterów. Autorka jak...
2023-08-15
W takich historiach, rzadko kiedy sięgam po bohaterki, które całkowicie są moim przeciwieństwem, ale gdy to robię liczę na coś Wow! Czy tu tak było?
Ze względu na trudne dzieciństwo nasza bohaterka mogła ufać tylko sobie i przez to innych traktowała jako osoby, które „‚mogą zranić”, ale po co to sprawdzać? Świat Susan musi być jej podporządkowany, co dotyczy również ludzi. Susan jako introwertyczka w pełnym słowa tego znaczeniu, pragnie mieć dobre i zaplanowane życie, jednakże nagła śmierć matki, wszystko jej rujnuje. Nie mając innej możliwości musi zawalczyć o spadek z bratem, który jak sama twierdzi mu się nie należy. Do tego dochodzą inne problemy, których się nie spodziewała, a na co pewno nie była przygotowana.
Akcja szybko się rozwija, i za pomocą krótkich wspominek z przeszłości naszej bohaterki łatwo możemy poznać charakter, oraz sposób bycia innych postaci. To jedna z takich pozycji, które możemy przeczytać w jeden wieczór, gdyż nie jest zbyt wymagającą lekturą dla czytelnika. Co do bohaterki strasznie irytująca. Bardzo niezachęcająca postać do poznania, gdyby nie to, że książka była jak wspomniałam wcześniej przyjemnie napisana, zapewne poddałabym się w połowie książki, gdyż bohaterka ma w sobie cechy, których nie potrafię w żadnym razie zaakceptować, czy nawet udawać że jestem nią jakkolwiek zainteresowana. Mimo tego, że wiedziałam z góry co mnie czeka, to tak nieprzyjemnej w odbiorze bohaterki się nie spodziewałam. Nie dało się jej w żadnym razie polubić. Co niestety miało wpływ na to, iż nie potrafiłam zbliżyć się do innych bohaterów. Stali się dla mnie nijacy, bez wyrazu całkowicie nią stłamszeni.
Mimo zmian jakie następują w życiu naszej bohaterki z każdym kolejnym nowo poznanym rozdziałem, nie potrafiłam do końca jej zaufać. Ten mur, który zbudowała wciąż wydaje mi się zbyt gruby, by nawet pewne decyzje i zmiany były w stanie go naruszyć. Odczułam, że ta zmiana jest chwilowa i zaraz wróci do swojego dawnego „Ja”, tylko może z małymi drobnymi różnicami. To niestety spowodowało, że do końca nie potrafiłam cieszyć się tą lekturą. Niestety taki typ bohaterki całkowicie mnie nie przekonuje.
W takich historiach, rzadko kiedy sięgam po bohaterki, które całkowicie są moim przeciwieństwem, ale gdy to robię liczę na coś Wow! Czy tu tak było?
Ze względu na trudne dzieciństwo nasza bohaterka mogła ufać tylko sobie i przez to innych traktowała jako osoby, które „‚mogą zranić”, ale po co to sprawdzać? Świat Susan musi być jej podporządkowany, co dotyczy również ludzi....
2023-08-15
Dawniej to nie miłość była ważna, lecz pozycja i korzyści jakie mogły przynieść z połączenia rodów poprzez zawarcia małżeństwa. Dlatego nasz bohater Antoni Mokrzycki nie planuje ożenić się z miłości, nie myśli wiązać się z kochanką, a co najważniejsze nie podejrzewał że tak może pożądać owocu zakazanego. Czy tajemnice i miłość, zmienią jego samego?
Nie znam za dobrze historii z czasów moich dziadków i pradziadków, przez co niektóre zagadnienia mało mi mówiły, ale cudownie było się dowiedzieć czegoś o Hiszpanii, w której nie byłam, a którą poczułam dzięki tej powieści. Spodziewałam się opowieści mocno osadzonej w historii, jakie było moje zdziwienie, że taka się nie okazała. Bo nie tylko jak wcześniej wspomniałam pokazana jest nam Hiszpania, ale koleje losu z jakimi borykali się ludzie w czasach kontrwywiadu SS, czyli SD, a także sowieci z NKWD. Ważne było nie tylko to co się mówi, ale i postawa mogła zdradzić zbyt wiele. Jakie smaczki zarzucił w swojej powieści autor! Nie sposób się ich nie doszukiwać.
Bardzo zdziwiłam się, gdy dowiedziałam się jakie zapędy ma nasz bohater Antoni, ale wcale mi to w nim nie przeszkadzało. A wręcz ciekawiło, jak bardzo może człowiek być zagubiony we własnych uczuciach i pragnieniach. Z początku Mokrzycki wydał mi się zbyt… frywolny, ale po czasie zmieniłam o nim zdanie. Postać Teo rezolutnego i sprytnego młodzieńca dała tej historii delikatnego powiewu świeżej bryzy, przez co ta historia nabrała zupełnie innego znaczenia. Jak jedna postać może wpłynąć na całokształt powieści? Mogła i to dotkliwie.
Czy jest to pozycja, którą bym poleciła? Zważając, że nie jest to historia jednotomowa, odpowiem na to pytanie gdy przeczytam całość. Jednakże o samym „Kurierze z Toledo” mogę zdradzić tyle, że objęta jest mieszaniną emocji, a także odwagi, która nie boi się zaglądnąć śmierci w oczy.
Dawniej to nie miłość była ważna, lecz pozycja i korzyści jakie mogły przynieść z połączenia rodów poprzez zawarcia małżeństwa. Dlatego nasz bohater Antoni Mokrzycki nie planuje ożenić się z miłości, nie myśli wiązać się z kochanką, a co najważniejsze nie podejrzewał że tak może pożądać owocu zakazanego. Czy tajemnice i miłość, zmienią jego samego?
Nie znam za dobrze...
2023-08-25
Czasami zdarza mi się by vibe na temat jakiejś książki, spowodował że nie zastanawiam się wcale - tylko idę do księgarni i kupuję ten zachwalany przez większość tytuł. Później po przeczytaniu,
głowię się co kierowało tymi ludźmi, że zachwalają „dzieło”, które powoduje tylko chęć rzucenia go w kąt. Czy naprawdę to książka godna polecenia?
Opowieść „Marzyciela” nie zaskakuje, ani nie wzbudza wątpliwości. Choć początek naprawdę wciąga i zachęca do dalszego poznawania losów bohaterów, to później jakby wszystko zamienia się w mamałygę. Może być smaczna, ale im dłużej jej się przypatrujesz, masz ochotę ją wyrzucić, jednakże tego nie robisz, bo po prostu szkoda, dlatego ledwo z ociągnięciem ją zjadasz. Takie miałam wrażenie po przeczytaniu tej książki, jakbym miała dostać coś naprawdę intrygującego, godnego uwagi, a zostałam bardzo niemiło rozczarowana i zanudzona do granic możliwości.
Bohaterowie nijacy, niby dążący do swoich celów, ale przez takie wertepy przez które nie wierzą, że w ogóle kiedyś przejdą. Każdy ma określony profil psychologiczny, ale to nie zmienia faktu, że brakuje bohaterów którym chciałabym kibicować. Lazla tylko snuje się w swoim świecie, i na wszystko rozkłada ręce, bo los go przecież musiał czymś pokarać. Nero zmuszony sprostać oczekiwaniom innym, jako jedyny coś w sobie miał, bo był przynajmniej sobą. I jedyna kobieca postać Sarai, jak można się było spodziewać musi być krucha, i nieśmiała, ale przez to strasznie nudna. Wątek miłosny, niestety nie uratował postrzeganie przeze mnie bohaterów.
Miałam nieodparte wrażenie, że autorka musi wielokrotnie powtarzać, chociażby fakt dlaczego bohaterowie idą w tą, a nie inną stronę. Jakby to musiało być coś co musi się utrwalić czytelnikowi, bo jednorazowe, a nawet dwukrotne powtórzenie nie poskutkuje. I to nie tyczyło się tylko tej jednej kwestii. Tu co rozdział do czegoś wracaliśmy. Na domiar złego te opisy, ciągnące się w nieskończoność, a nie wnoszące nic do opowieści. Choć dla niektórych może to być ogromny plus, bo mamy wszystko skrupulatnie opisane, jak choćby sam świat i jego dziwy, ale przecież nie tylko o to tu chodzi. Miałam nadzieję, że chociaż pojawi się tu jakaś akcja, dzięki której będę mogła coś dobrego powiedzieć o tej książce, niestety jej to nawet nie ma co tu szukać. A zakończenie? Szkoda komentować.
„Marzyciel” z pewnością przypadnie do gustu czytelnikom lubiącym się w długich opisach, zagmatwanej historii, dowodzącej że nie wiadomo skąd się wzięło z czego, ale tak już musi być. Mnie osobiście urzekła jedynie okładka i opis świata, za którego faktycznie należy się ogromny plus, i to że faktycznie jest to gatunek fantastyczny, ale zbyt mocno zakorzeniony w parę wątków, wokół których kręciła się cała książka mająca prawie 500 stron. W planach mam przeczytać jej kontynuacje, tylko dlatego że posiadam tom 2, a do którego wcale a wcale mi nie spieszno, bo nie spodziewam się, że wypadnie lepiej od swojej poprzedniczki.
Czasami zdarza mi się by vibe na temat jakiejś książki, spowodował że nie zastanawiam się wcale - tylko idę do księgarni i kupuję ten zachwalany przez większość tytuł. Później po przeczytaniu,
głowię się co kierowało tymi ludźmi, że zachwalają „dzieło”, które powoduje tylko chęć rzucenia go w kąt. Czy naprawdę to książka godna polecenia?
Opowieść „Marzyciela” nie...
2020-11-20
Szczerze to nie spodziewałam się, że ta historia kryje w sobie, aż 6 różnych historii. Całkowicie zaczęłam ją czytać bez zaznajomienia się wcześniej z opisem, i to było bardzo miłe zaskoczenia, bo poznałam dzięki temu: Lilę, Domicelę, Ksawerego, Fryderyka, Konstancję oraz Patrycję.
W każdej z tych historii skupiamy się na czymś innym; na pragnieniach, marzeniach, kompleksach, rodzinie, traumie, tragedii, ale łączy ich jedno - miłość, pokazana czasem w rożnym świetle. Z początku muszę przyzna, czułam się odrobinkę zagubiona, ale każdy z bohaterów ma w sobie coś wyjątkowego, co ich wyróżnia, a tego wam już nie zdradzę.
Najbardziej zbliżyłam się do bohaterki Lili, której hard ducha i postawa bardziej do mnie przemówiły, przez to stała się moją ulubienicą tej historii. Ale też ujęła mnie postać Fryderyka, który jako jedyny w takim stopniu wpłynął na moje emocje. Jego historia jest piękna, i jednoczenie smutna.
„Wzgórze świątecznych życzeń”, to historia o różnych ludziach, ich życiowych problemach, i kryjąca w sobie wiele najróżniejszych emocji. Wszyscy mierzą się z własnymi dylematami, gdyż czas sezonu zimowego, to nadchodzące święta, a nie każdy cieszy się na ich nadejście. 6 różnych osobowości - silnych i słabych, radosnych i smutnych. Myślę, że każdy z was znajdzie tu coś dla siebie.
Szczerze to nie spodziewałam się, że ta historia kryje w sobie, aż 6 różnych historii. Całkowicie zaczęłam ją czytać bez zaznajomienia się wcześniej z opisem, i to było bardzo miłe zaskoczenia, bo poznałam dzięki temu: Lilę, Domicelę, Ksawerego, Fryderyka, Konstancję oraz Patrycję.
W każdej z tych historii skupiamy się na czymś innym; na pragnieniach,...
2020-11-18
Czasami przychodzi taki czas, że po prostu potrzebujemy tej drugiej połówki, nawet jak wydaję nam sie inaczej. Ania jest właśnie taką kobietą, przed którą los zesłał mężczyznę, który całkowicie odmieni jej życie. Czy w ten magiczny i świąteczny czas, Ania znajdzie miłość?
Opowieść rozpoczyna się niespiesznie, ukazując życie Ani, i jej codzienność. Już od pierwszych stron poznajemy bliskich bohaterki, a także malownicze miasto Kraków, w którym głównie rozgrywa się akcja książki. I choć na pierwszy rzut oka wydaję się, że to historia jak każda inna, to wierzcie mi tak nie jest.
Ania to kobieta, która mierzy się ze swoimi problemami na codzień. Nie jest typem osoby, która lubi niespodzianki, gdyż wiele rzeczy nie mieści jej się w głowie. Ma delikatną osobowość, bardzo boi się porzucenia, i zawodu nie tylko miłosnego, ale i zawodowego.
Natalia Sońska, stworzyła naprawdę ciekawy pomysł na fabułę, a dzięki niej mogłam utożsamić się z bohaterami tej historii. Miałam ochotę pomóc Ani, podejść do niej i dodać odwagi. To naprawdę życiowa historia, która przemówi do nie jednej osoby. Bo czasami warto jest być upartym, i zawalczyć o siebie.
„Otwórz się na miłość” to nie tylko emocje, miłość, pokonywanie swoich własnych przeciwności, ale i piękno zimy, świąt, festynu, Krakowa, Zakopanego, Tatr i uśmiechniętych ludzi do około. Moje serce całkowicie się jej poddało. Natalia Sońska kolejny raz sprawiła mi nie małą radość swoją książką. Nie tylko święta, ale każdy dzień roku jest idealną okazją aby zapoznać się z tą historią.
Czasami przychodzi taki czas, że po prostu potrzebujemy tej drugiej połówki, nawet jak wydaję nam sie inaczej. Ania jest właśnie taką kobietą, przed którą los zesłał mężczyznę, który całkowicie odmieni jej życie. Czy w ten magiczny i świąteczny czas, Ania znajdzie miłość?
Opowieść rozpoczyna się niespiesznie, ukazując życie Ani, i jej codzienność....
2020-11-17
Iga to kobieta, która chcę jak najszybciej skończyć ze swoim nieudanym małżeństwem.
Wiktor to mężczyzna, który dopiero co wyszedł z paki, i marzy mu się spokój, najlepiej w jakimś malowniczym miejscu.
Jednakże ich spotkanie zostało już przesądzone, tym samym pewne zdarzenia, które mają się wydarzyć popchną ich do naprawdę radykalnych kroków.
Początek książki zapowiadał się naprawdę dobrze. Poznałam obawy Igi, oraz pełnego nadziei Wiktora. Oboje wydawali się całkiem ciekawi, do czasu aż się nie spotkali. Im dłużej przebywali ze sobą, i im dłużej planowali zrealizować "plan" Igi, to tym byli coraz bardziej nie do zniesienia.
Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z rozchwianymi emojonalnie i wulgarnymi bohaterami. Iga i Wiktor po prostu nie powinni byli się dalej spotykać, ale z wiadomego powodu ta parka musiała cały czas ze sobą przebywać, tym samym coraz bardziej mnie do siebie zniechęcać.
To nie tak, że książka "Bardzo cicha noc" nie podobała mi się zupełnie, bo to byłaby nieprawda. Jeśli chodzi o warsztat literacki, dobrze mi znany styl Emilii Szelest, ciekawy pomysł na fabułę, i wartką akcję, bo działo się tu coś bez przerwy, to gdyby nie sami główni bohaterowie to by to była historia idealna. Ale niestety bohaterowie nie mieli w sobie tego czegoś co by sprawiało wrażenie poczucia, że są żywi, że można w jakoś sposób się z nimi utożsamić. Niestety byli bezbarwni, ale poza nimi to cała reszta książki była bardzo interesująca.
Iga to kobieta, która chcę jak najszybciej skończyć ze swoim nieudanym małżeństwem.
Wiktor to mężczyzna, który dopiero co wyszedł z paki, i marzy mu się spokój, najlepiej w jakimś malowniczym miejscu.
Jednakże ich spotkanie zostało już przesądzone, tym samym pewne zdarzenia, które mają się wydarzyć popchną ich do naprawdę radykalnych kroków.
Początek...
2020-11-16
Śledczy ruszyli do działania w momencie jak otrzymali wezwanie. Na miejscu znaleźli martwego mężczyznę, ewidentnie zastrzelonego, a jego żona Evie staję się główną podejrzaną. Dlaczego? Jej przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Dodatkowo do śledztwa dochodzi jeszcze jedna kobieta Flora Dane, która z całego serca nienawidzi zabitego mężczyznę. Czy detektyw D.D. Warren odkryję kto stał za jego śmiercią? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?
Przyznać się muszę, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością Lisy Gardner, a znajdę sobie sprawę że ma pokaźną kolekcję. Sięgnęłam po tą książkę z ciekawości, by przeczytać opowieść która miała mną wstrząsnąć, bo tak się zapowiadało. Ale niestety, nie wyszło aż tak dobrze.
Muszę przyznać, że od samego początku dobrze bawiłam się z książką „Powiem tylko raz”. Prawdziwe śledztwo, trudna sprawa, morderstwo, podejrzana i w tym wszystkim coś nie gra. Akcja od pierwszych stron była dynamiczna, fabuła wciągająca intrygująca, a postawa bohaterów bardzo przyjemna.
Będąc już tak pod koniec 1/4 książki, fabuła za dużo zaczęła zdradzać. Lisa Gardner nagle postanowiła zacząć mi zdradzać niektóre wątki, przez co nadzieję, że na koniec książki zostanę zaskoczona tym, kto tak naprawdę zabił zostały zniszczone. Niestety zaczęłam się domyślać kto to zrobił, a autorka mnie w tym utwierdziła. Tym samym przez to zakończenie niestety było dla mnie bardzo średnie. Jednakże patrząc na całokształt książki, to przeważały z nią dobre chwile. Może jeszcze kiedyś sięgnę po inne książki autorki.
Śledczy ruszyli do działania w momencie jak otrzymali wezwanie. Na miejscu znaleźli martwego mężczyznę, ewidentnie zastrzelonego, a jego żona Evie staję się główną podejrzaną. Dlaczego? Jej przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Dodatkowo do śledztwa dochodzi jeszcze jedna kobieta Flora Dane, która z całego serca nienawidzi zabitego mężczyznę. Czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-15
Dwie główne bohaterki naszej powieści to siostry Marietta i Berenica, z początku poznajemy ich historię, a z czasem dochodzą nowi bohaterowie na których również skupia się ta opowieść.
Z początku można się troszkę pogubić, gdyż mamy tu opowieść przeróżnej maści bohaterów, ich życiu i codziennych problemach. Z czasem jednak się przyzwyczaiłam i łatwiej było mi zrozumieć, o kim w danej chwili jest opowieść. Z pewnością najbardziej trafiającą postacią była Marietta, która żyła w dosyć trudnym związku z narzeczonym, i po prostu im się nie układało, przez co pewne zaloty jednego mężczyzny tak bardzo na nią działały.
Na pewno w „Zostań moim aniołem” będziecie mieli dużo ciekawych wątków i przemyśleń autorki, które po prostu trafiają w serce czytelnika. To tak bardzo urocza i prawdziwa historia, że cieszę się z tego, że nie odkładałam ją aż tak bardzo na potem.
Były tylko dwie kwestie, które trochę mi przeszkadzały. Mianowicie to brak tego klimatu świąt, bo spodziewałam się stołu, choinek, prezentów, w ogóle tej całej otoczki, ale z pewnością to jest zimowa historia. Tak samo zakończenie nie za bardzo było niestety kompletnie nie dla mnie, ale to nie oznacza, że wam też się nie spodoba. Spędzałam czas z bardzo przyjemną książką.
Dwie główne bohaterki naszej powieści to siostry Marietta i Berenica, z początku poznajemy ich historię, a z czasem dochodzą nowi bohaterowie na których również skupia się ta opowieść.
Z początku można się troszkę pogubić, gdyż mamy tu opowieść przeróżnej maści bohaterów, ich życiu i codziennych problemach. Z czasem jednak się przyzwyczaiłam i...
2020-11-14
„I przemówiły ludzkim głosem”, to zbiór opowiadań, w których poznany bohaterów takich jak choćby karpia, stado dzików, rudego kotka, psa, a nawet pająka! Te zwierzątka postanowią pomieszać w życiu niektórym ludziom.
Siedem różnych opowieści, które różnią się całkowicie fabułą o siebie, mają jeden i ten sam cel - pokazać, że dobre rzeczy mogą się zdarzyć jeśli tylko w nie uwierzymy, i czasami im trochę pomożemy. Bohaterów poznajemy tu różnych od przepracowanej kobiety, samotnej matki, chorego chłopaka, aż po gburowatego sprzedawcy. W ich życiu wydarzyło się wiele rzeczy, ale w książce „I przemówiły ludzkim głosem”, to zwierzęta dają nadzieję i pozwalają wkroczyć zmianą.
Nie mogę powiedzieć, że były same dobre historie. Jedne były dla mnie mniej porywające, i trochę nie trafiające w moje gusta, ale przeważały te naprawdę dobre opowiadania, które czasem zasmucały, a czasem mnie uszczęśliwiały. Taką książkę idealnie jest czytać małym dzieciom, tylko trzeba uważać, by nagle nie zamarzyło by kupić karpia i go w domu hodować.
Każde opowiadanie było inne, ale jak wspomniałam sens był do siebie bardzo podobny. Zwierzęta najróżniejszej maści potrafiły w bohaterach tej książki, obudzić coś o co sami się nawet nie podejrzewali. Myślę, że jak i we mnie, tak i w was ta książka będzie potrafiła wzbudzić wiele najróżniejszy emocji, a nawet wpłynąć na niektóre wasze dotychczasowe przemyślenia. To co w niej jest najfajniejsza, to że można ją sobie powoli dawkować, ale jestem pewna, że szybko byście przez nią przebrnęli.
„I przemówiły ludzkim głosem”, to zbiór opowiadań, w których poznany bohaterów takich jak choćby karpia, stado dzików, rudego kotka, psa, a nawet pająka! Te zwierzątka postanowią pomieszać w życiu niektórym ludziom.
Siedem różnych opowieści, które różnią się całkowicie fabułą o siebie, mają jeden i ten sam cel - pokazać, że dobre rzeczy mogą się...
2020-11-11
Kiedy marzenie, zamienia się w koszmar. Julia chcę zarobić dużo pieniędzy by otworzyć firmę sprzątającą, a w tym pomogłaby jej praca u Państwa Borewskich. Szybko zgadzają się na jej zatrudnienie, i proponują jej zamieszkanie z nimi. Julia podejmuje decyzję, która całkowicie zmieni jej dotychczasowe życie. Czy będzie w stanie uciec?
Nie czytałam wcześniejszych książek Alicji Sinickiej, choć posiadałam jej poprzednie książki. Nie ciągnęło mnie do nich tak jak na początki, i by się to nie powtórzyła również ze "Służącą" to postanowiłam szybko się za nią zabrać.
Dobrze zrobiłam, bo otrzymałam historię z mocno trzymającym w napięciu thrillerem, i masą intryg w których też sama Julia brała udział. Od pierwszych stron książki byłam zapewniona, że będzie niepokojąco, i choć później akcja rozwijała się już wolniej, to gdy się rozkręciła działo się coś cały czas.
Bardzo interesująco jest tu pokazana rodzina Borowskich, jakby każdy z nich skrywał jakąś tajemnicę, przez co chciałam jeszcze bardziej zgłębić ten temat. Autorka nie od razu wystawia najlepsze karty, tylko powoli je dawkuje, przez co nie potrafiłam się oderwać od tej fabuły. To bardzo ciekawy i mocno zakorzeniony thriller, który sprawił, że zaczęłam zadawać sobie wiele pytań. Choćby takich, dlaczego Julia nie próbowała uciekać? Miała tyle sposobności, ale przecież ta historia nie może się skończyć w połowie! Zostałam bardzo mile zaskoczona, i z chęcią przeczytałabym coś jeszcze tej autorki.
Kiedy marzenie, zamienia się w koszmar. Julia chcę zarobić dużo pieniędzy by otworzyć firmę sprzątającą, a w tym pomogłaby jej praca u Państwa Borewskich. Szybko zgadzają się na jej zatrudnienie, i proponują jej zamieszkanie z nimi. Julia podejmuje decyzję, która całkowicie zmieni jej dotychczasowe życie. Czy będzie w stanie uciec?
Nie czytałam...
2020-11-10
Dwójka tak różnych sobie ludzi spotyka się całkowicie przypadkowo, i między nimi pojawia się więź której nie sposób wytłumaczyć. Sara ma gołębie serce, i wszystko zrobi by pomóc swoim podopiecznym, a Daniel całe życie skupiał się na swojej karierze sportowej, ale przez kontuzję całkowicie się załamał. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, pokazując nam czasy II wojny światowej. Czy kiedy czegoś tak naprawdę pragniemy, jesteśmy w stanie to zdobyć?
„Gdybym cię nie spotkała” to kolejny tom z serii domków, gdzie tym razem naszymi bohaterami są Sara i Daniel, którzy walczą ze swoimi słabościami, ale osobno idzie im to dosyć opornie.
Klimat książki kompletnie mnie pochłonął, i oczarował. Wpłynął na moje emocje i myśli. Fabuła książki jest tak skonstruowana, że wydaję się, jakby prawdziwy mróz można było przegonić ciepłym kocykiem, i gorącą herbatką. To wrażenie nie opuszczało mnie do końca historii.
Agata Przybyłek dzięki swojej książce przekazuję nam bardzo znaną wartość, ale o której często zapominamy, że pomagać możemy zawsze! Nie musimy mieć do tego powodu, w końcu dobro to nie jest rzecz, która ma się nam opłacać, tylko gest który sprawia tej drugiej osobie uśmiech, a w naszych sercach radość. To było piękne, i wszystkie niesnaski między bohaterami poznawałam z przymróżeniem okiem.
Jedyna rzecz, która trochę mi ten przytulny klimat niszczyła, to dołączenie w książce, historii która dzieję się w II wojnie światowej. Bo nie wiem czy wiecie, ale tu mamy dwa czasy, teraźniejsze i te przeszłe. Ta historia nie była zła, też w pewien sposób była wyjątkowa, ale jakoś nie wpasowała mi się w resztę klimatu książki. Ale tak odebrałam to ja.
„Gdybym cię nie spotkała” niesie nadzieję, ale pokazuję że czasami musimy przejść bardzo trudną drogę by zaznacz prawdziwego szczęścia. Bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas.
Dwójka tak różnych sobie ludzi spotyka się całkowicie przypadkowo, i między nimi pojawia się więź której nie sposób wytłumaczyć. Sara ma gołębie serce, i wszystko zrobi by pomóc swoim podopiecznym, a Daniel całe życie skupiał się na swojej karierze sportowej, ale przez kontuzję całkowicie się załamał. Teraźniejszość miesza się z przeszłością,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-09
Młoda kobieta została oczarowana przez przystojnego i zamożnego Maxima de Wintera, by bez namysłu i spontanicznie wyjść za nieznanego mężczyznę, za mąż. Po tym wydarzeniu oboje wracają do jego rodzinnej posiadłości, a tam nowa pani de Winter, będzie musiała stanąć oko w oko z zagadką, o śmierci byłej żony Maxima - Rebeką. Tajemnica wisi nad posiadłością, służbą i panem domu. W co wmieszała się nowa pani de Winter?
Rebeka to - mówię tu o pierwszej zmarłej żonie Maxima - jest postacią, która nie daje o sobie zapomnieć. Mieszkańcy posiadłości, jak i służba porównują nową panią de Winter do zmarłej kobiety. Dzięki im tak naprawdę kobieta coraz bardziej poznaję zmarłą, a w niej zaczyna rodzić się ciekawość, i chęć poznania prawdy.
Cała historia jest tak jakby zasnuta bardzo gęstą i mroczną mgłą, z której nie ma wyjścia, aż nie dotrwa się do ostatniej strony książki. Styl i umiejętność prowadzenia fabuły jest na naprawdę wysokim poziomie, i choć "Rebeka" nie będzie cieszyć dynamiką akcji, czy też niesamowitego zakończenia, bo moim zdaniem tego tu nie ma, to ma wszystko inne co sprawia, że ta książka to bezcenna perła. Bohaterowie z wyjątkiem pani de Winter, ukrywają coś. Nie pomaga im na pewno ich zmienność zachowań. Czasem są mili, przyjacielscy, gdy nagle pokazuję się na ich twarzach grymas, a z ust wypływa jad.
"Rebeka" jest pozycją, którą trzeba czytać uważnie, powoli bez pośpiechu i z otwartą głową. Pojawia się w niej wiele pytań, które dopiero z czasem są rozwiązywane. Autorka połączyła gatunek obyczajowy z dobrym thrillerem, który stał się dla wielu innych autorów inspiracją.
To pozycja, którą albo pokochacie za jej duszny i gęsty klimat, albo kompletnie odrzucicie z powodu braku dynamicznej i zaskakującej akcji. Nie twórzcie względem niej niewiadomo jakich oczekiwań, tylko z otwartym umysłem dajcie się porwać!
Młoda kobieta została oczarowana przez przystojnego i zamożnego Maxima de Wintera, by bez namysłu i spontanicznie wyjść za nieznanego mężczyznę, za mąż. Po tym wydarzeniu oboje wracają do jego rodzinnej posiadłości, a tam nowa pani de Winter, będzie musiała stanąć oko w oko z zagadką, o śmierci byłej żony Maxima - Rebeką. Tajemnica wisi nad posiadłością,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-08
Agata traci pracę, i musi na gwałt znaleźć nową. Pojawia się niespodziewanie mężczyzna o imieniu Szymon, który proponuję jej pracę hejterki. Czy się w tym odnajdzie? Jeszcze jak! Na codzień gnębi swojego męża Michała, który nie rozumie dlaczego jest dla niego taka wredna, i czemu cieszy się z tego, że go, za przeproszeniem gnoi? Co się stanie kiedy Michał powie dość? I kiedy ktoś zhejtowany postanowi się odpłacić?
To trzeci tom z serii hejterskiej, ale nie czytałam poprzednich, i wiem że nie muszę. Dodam od siebie, że nie musicie czytać tej serii po kolei😊
Dla mnie największym zaskoczeniem w tej książce, było pokazanie ofiary którym stał się małżonek. Zazwyczaj to kobiety są gnębione w książkach, a tu mam dobry przykład, że i mężczyźni padają czasami ofiarami agresji ze strony kobiet. Michał moim zdaniem mógł to rozegrać inaczej, i nie dać sobie wejść na głowę. W momencie, kiedy to zrobił było już za późno na jakikolwiek ratunek w jego związku. Agata nie była złą kobietą od razu, z czasem można było zauważyć jej tą milszą stronę. Też wpływ na jej charakter i agresję, miała jej przeszłość, którą poznałam zagłębiając się bardziej. Z czasem to ofiara stała się katem. Jak przeczytacie książkę to będziecie wiedzieć o co mi chodzi.
Książka jest bardzo dopracowana, skupia się tak naprawdę na dwóch aspektach hejtowaniu innych, oraz agresji w małżeństwie, która przeradza się w coś naprawdę strasznego. Są momenty, które przerażają, i które kompletnie nie mieszczą mi się w głowie, ale są na świecie toksyczne związki, dlatego cieszę się, że Marcel Moss postanowił umieścić taką parkę w swojej książce, bo to ona nadaję dynamikę tej fabule.
Jedyny minus to zbyt duża ilość wulgaryzmów, ale ja tak mam, że o to się zwykle czepiam. Mimo wszystko to był bardzo dobry thriller, który poruszył tak ważne, a mało zgłębiane w książkach tematy.
Agata traci pracę, i musi na gwałt znaleźć nową. Pojawia się niespodziewanie mężczyzna o imieniu Szymon, który proponuję jej pracę hejterki. Czy się w tym odnajdzie? Jeszcze jak! Na codzień gnębi swojego męża Michała, który nie rozumie dlaczego jest dla niego taka wredna, i czemu cieszy się z tego, że go, za przeproszeniem gnoi? Co się stanie kiedy Michał...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-07
Kaye jest śmiertelniczką, która z niewiadomych względów stała się celem dla odwiecznie rywalizujących królestw elfów. Po co jest im ona potrzebna? Czemu śmiertelniczka ma wszystko rozstrzygnąć?
Sięgając po debiut Holly Black byłam pewna, że czeka na mnie niesamowicie porywająca fabuła, w której będą walki, ucieczki i cała masa akcji. Strasznie zawiodłam się, kiedy tego nie dostałam. Po skończeniu książki doszłam do wniosku, że czytanie debiutów autorowi, których inne historię już znam, robią błąd. To jest spowodowane tym, że one mają już inny poziom, od debiutu, i to w tym przykładzie bardzo widać.
Fabuła jest mozolna, a akcji zupełnie brak. Przez całą historię liczyłam chociaż na jakieś zaskakujące zakończenie, ale się go nie doczekałam. Nie wiedziałam jak do końca ocenić tą książkę, bo z pewnością nie kryje w sobie nic ciekawego, co by porywało.
Jedyny plus "Złej królowej" są z pewnością bohaterowie. Są barwni, dobrze wykreowani i ciekawi. Jeśli chodzi o budowanie świata i kreacji postaci, to Holly Black tutaj dała sobie radę. Choć z pewnością osoby, które nigdy nie miały do czynienia z jej książkami, mogą troszeczkę się w niej pogubić. Jest w niej lekki chaos, przez który gdyby nie znajomość jej innych książek, z pewnością miałabym problem ze zrozumieniem niektórych wątków, które są tu poruszane.
Zawiodłam się, nie spodziewałam się tak słabej książki po Holly Black. Zastanawiam się, czy sięgnę po następne części tej trylogii... Ale chyba dam jej szansę, i sprawdzę czy w tomie 2 już więcej się zadzieje, bo jak nie to obawiam się, że to będzie najgorsza trylogia autorki.
Kaye jest śmiertelniczką, która z niewiadomych względów stała się celem dla odwiecznie rywalizujących królestw elfów. Po co jest im ona potrzebna? Czemu śmiertelniczka ma wszystko rozstrzygnąć?
Sięgając po debiut Holly Black byłam pewna, że czeka na mnie niesamowicie porywająca fabuła, w której będą walki, ucieczki i cała masa akcji. Strasznie zawiodłam...
2020-11-04
W dobrze znanej nam historii Kopciuszek odnalazła szczęście. W tej książce również książę poszukuję tej, która zgubiła pantofelek. Na pozór wydaję się, że to będzie książka jak każda inna, ale jej historia jest całkowicie inna.
To nie jest kolejna historia o Kopciuszku, tylko zupełnie inna nieopowiedziana dotąd opowieść, której nigdzie nie znajdziecie. Główna bohaterka Isabelle, to jedna z sióstr Elli (Kopciuszek), i to jej historię poznajemy. I to co urzeka od pierwszych stron, to właśnie jej niedoskonałość, która dała mi obraz dziewczyny normalnej, nie wyjątkowej. To stało się tym przez co bardzo polubiłam Isabelle, gdyż mogłam w pewnej mierze się z nią utożsamić. Myślę, że i wam to by się mogło przydarzyć.
Ważną kwestię poruszyła tu Jennifer Donnelly, mianowicie iż uroda to nie wszystko. Ile to już razy czytałyście książkę, w której to właśnie bohaterka była nieziemsko piękna, przez co mężczyzna od razu tracił dla niej głowę? Pewnie wiele razy, a tu właśnie Isabelle wcale nie jest pięknością, za to nadrabia to innymi cechami. Stara się zmienić, a przede wszystkim bardzo tego pragnie, choć nie łatwo jest pozbyć się wyuczonych zachowań, które pokazują ją od złej strony. Choć można zauważyć, że bardzo zazdrości swojej pięknej siostrze, bo z natury ładni mają łatwiej. Ale historia pokazuję, że to wcale nie jest prawdą.
Świetnie się bawiłam przy "Przyrodniej siostrze", która pokazała, że wychowanie przez "niewłaściwą" matkę - w tym przykładzie bardzo despotyczną, i zawistną - może w skutkach być bardzo krzywdzące dla dzieci, czyli Octavii i Isabelle. W tej historii poleje się krew, a wraz z nią ukaże się ból, strach i pragnienie, które będzie miało największy wpływ na przenieś tej historii. Ja jestem oczarowana, i jednocześnie żałuję, że tak szybko się ona skończyła. To zdecydowanie jest moja ulubiona książka, w której poruszany jest wątek z dobrze znanej nam bajki.
W dobrze znanej nam historii Kopciuszek odnalazła szczęście. W tej książce również książę poszukuję tej, która zgubiła pantofelek. Na pozór wydaję się, że to będzie książka jak każda inna, ale jej historia jest całkowicie inna.
To nie jest kolejna historia o Kopciuszku, tylko zupełnie inna nieopowiedziana dotąd opowieść, której nigdzie nie...
Mija 6 lat od czasów z Larisą, tym razem skupiamy się na Zuzie i trochę na jej chłopaku Patryku, który jest Guardianem. Od samego początku dzieje się całkiem sporo, bo nasza główna bohaterka już musi walczyć o życie. Już początek dał mi do zrozumienia, że ta część będzie lepsza i się nie myliłam.
Autorka postanowiła w tej części nadrobić braki pierwszego tomu. We wcześniejszym tomie wiało nudą, a tu tragedia goni tragedię. Tym razem wyczułam, że to gatunek fantastyki, i to spowodowało że ta historia zaczęła mi się podobać.
Najważniejszym punktem miało być ratowanie Patryka, niestety odbyło się to w podobny sposób jak w poprzedniej części, gdy ten moment został tylko rozpoczęty, i od razu przeskoczył na końcówkę. Nie ukazuje samego sposobu jak tego dokonali, co jest strasznie irytujące, ale zdążyłam zauważyć że autorka tak sobie w tej historii z tym radzi.
Zuzka by ratować ukochanego postanawia wyruszyć do niebezpiecznego miejsca zwanego Guerrą, trafia tam z kimś na gapę. Wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, póki nie spotyka Bjorna. Nie spodziewa się jak duży wpływ będzie miał na nią.
Tajgani to ci, którzy walczą również z Tentatorami, jak Guardianie jednakże oni walczą nie o żywych, lecz martwych.
Zuzka to typ osoby, która nauczyła sobie radzić z własnym życiem, skrywać emocje, a także brać wszystko na własne barki. Kocha Patryka, ale sama nie raz łapie się na tym, że nie wierzy iż czeka ich wspólna przyszłość. Patryk jej ukochany, który decyduje się na skok z którego nie ma powrotu. Iwo, chłopak który wpływa na Zuzę jak płachta na byka. Bjorn, który z niewiadomej przyczyny stanie się dla Zuzy ważny.
Zuzka to typ bohaterki, które lubię najbardziej. Udało mi się zbudować z nią więź, której nie potrafiłam zbudować z nikim z Wysłanników do tej pory.
Zakończenia się nie spodziewałam, ale i tak jestem trochę zdziwiona że autorka postanowiła iść w tym kierunku. Jednak mam nadzieję, że dalsze losy Zuzy pójdą w stronę o której myślę. Tym razem się wciągnęłam, i oby ostatnia część okazała się równie dobra.
Mija 6 lat od czasów z Larisą, tym razem skupiamy się na Zuzie i trochę na jej chłopaku Patryku, który jest Guardianem. Od samego początku dzieje się całkiem sporo, bo nasza główna bohaterka już musi walczyć o życie. Już początek dał mi do zrozumienia, że ta część będzie lepsza i się nie myliłam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka postanowiła w tej części nadrobić braki pierwszego tomu. We...