Sarah Haywood - brytyjska pisarka, z wykształcenia prawniczka. Po latach pracy w zawodzie zdecydowała się spełnić marzenia z dzieciństwa i zostać pisarką. Z wyróżnieniem ukończyła studia kreatywnego pisania i zadebiutowała świetnie przyjętą powieścią Kaktus.
Lubi czytać i wędrować po górach. Czas wolny spędza na rozwiązywaniu łamigłówek...
Mieszka w Liverpoolu z mężem, dwoma synami i dwoma rudymi kotami.
To nie jest komedia romantyczna. Wydarzenia, które mają w niej miejsce nie są ani trochę zabawne, a romansu jest tutaj niewiele i rozgrywa się pod koniec. To dramat. Główna bohaterka ma powody, żeby zachowywać się w określony sposób i musi się zmierzyć z wieloma traumami z dzieciństwa. Czasem się zastanawiałam, jakim cudem można mieć tak dysfunkcyjną rodzinę i doświadczać tak złych wydarzeń. Zdecydowanie autorka jej nie oszczędza. Natomiast, pomimo tego, że nie jest to książka na jeden dzień (nie jest zbyt dynamiczna),jest dobrze napisana i porusza istotne kwestie (jak późne macierzyństwo).
No nie wiem, moim zdaniem kiepskie to było. Może idę w jakieś dalekie interpretację, ale czy celem tej książki było udowodnienie, że dziecko i prawdziwa miłość roztopi serce sztywnej, eleganckiej feministki, która pragnęła spędzić całe życie samotnie? Ja w przeciwieństwie do niektórych opinii nie mam negatywnych odczuć względem głównej bohaterki, mam koleżankę, która jest ze spectrum i mimo, że jest dużo młodsza od bohaterki książki, to właśnie tak wygląda jej życie - chłodne kalkulacje, z emocjonalnym dystansem, relacje romantyczne oceniane przez wymianę dóbr. Znając taką osobę, nie wyobrażam sobie, że dziecko mogłoby ją jakoś rozmiękczyć, więc Susan wypada moim zdaniem nie do końca wiarygodnie. No i ogólne mam wrażenie, że przeczytałam już co najmniej kilka książek w podobnym tonie i ani razu nie znalazłam w nich nic odkrywczego ani rozrywkowego.