Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Trochę chyba zawyżyłam tę ocenę, ponieważ niezręcznie byłoby mi wystawić Królowi przeciętną notę :-).
Sprawę ratuje jednak tematyka tej grubej powieści: władza absolutna i to, czym ona się karmi i na czym wzrasta. A przede wszystkim to, do czego może posunąć się w poczuciu swojej bezkarności. Było też trochę o ciemnym ludzie, rzecz jasna.
"Zgroza! Zgroza!".
"Pod kopułą" to swoiste "Jądro ciemności" z całym swoim bardzo mądrym przesłaniem.
Było też trochę o litości i przyznaję, że podobała mi się smutna refleksja o tym, że w świecie na którym nie ma miłości litość to krok w dobrą stronę.
I tyle dobrego.

Trochę chyba zawyżyłam tę ocenę, ponieważ niezręcznie byłoby mi wystawić Królowi przeciętną notę :-).
Sprawę ratuje jednak tematyka tej grubej powieści: władza absolutna i to, czym ona się karmi i na czym wzrasta. A przede wszystkim to, do czego może posunąć się w poczuciu swojej bezkarności. Było też trochę o ciemnym ludzie, rzecz jasna.
"Zgroza! Zgroza!".
"Pod kopułą" to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na wakacje miałam w planach zupełnie inną lekturę.Przypadkiem jednak oglądałam w telewizji program, w którym Eustachy Rylski wspominał swoje młodzieńcze lektury i wyznał, że książki Curwooda były dla niego przeżyciem na poziomie metafizycznym. Gdy to usłyszałam strzelił we mnie piorun i przypomniałam sobie, że dla mnie te książki były identycznym przeżyciem. Jeżeli metafizykę traktować jako odniesienie do początku, do pierwszej filozofii życia, to rzeczywiście cykl o dalekiej północy przyczynił się do tego, że mam wrażliwość dla zwierząt, wzdycham do pięknych zachodów słońca a w lesie zachowuję się przyzwoicie.
„Włóczęgi północy” to prosta historia przyjaźni małego niedźwiedzia ze szczeniakiem, których los połączył gdzieś w lasach w północnej Kanadzie. Razem cieszą się swoim młodym życiem i pięknym światem, razem walczą o przetrwanie. Instynkt czasem pcha ich w różnych kierunkach, jednak ich więź jest nierozerwalna. Nierozerwalna jest też więź szczeniaka z jego panem, którego kiedyś miał i kochał.
Książkę polecam trochę podrośniętym dzieciom, bardziej młodzieży nawet, ponieważ sporo w niej realnej brutalności, takiej, która pozwala przetrwać jednemu zwierzęciu kosztem drugiego. Człowiek, niestety też jest istota brutalną, niekiedy nieświadomą swej zabójczej roli, czasem po prostu zwykłym.....
To przepiękna książka. Czytając ją dawno, dawno temu miałam wrażenie, że czytam książkę wręcz magiczną.

Na wakacje miałam w planach zupełnie inną lekturę.Przypadkiem jednak oglądałam w telewizji program, w którym Eustachy Rylski wspominał swoje młodzieńcze lektury i wyznał, że książki Curwooda były dla niego przeżyciem na poziomie metafizycznym. Gdy to usłyszałam strzelił we mnie piorun i przypomniałam sobie, że dla mnie te książki były identycznym przeżyciem. Jeżeli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna (po "Duchowym życiu zwierząt") bardzo interesująca książka zbliżająca do siebie świat zwierząt i ludzi. Napisana w przystępny sposób, bogata w informacje i przykłady na to, jak bogate jest życie zwierząt.
Podobał mi się jasny sposób przekazu; jeżeli była mowa o tym, że zwierzęta żyją w skupiskach kulturowych i o tym, jak się to przejawia i co z tego wynika, autor wyjaśniał, co to takiego ta kultura w życiu ludzi.
Przed otwarciem tej książki dobrze jest mieć na uwadze, że "...przyroda jest jednak znacznie bardziej złożona niż nasza wyobraźnia i w przyrodzie coś co jest dla nas niewyobrażalne, może być całkowicie normalne...".

Kolejna (po "Duchowym życiu zwierząt") bardzo interesująca książka zbliżająca do siebie świat zwierząt i ludzi. Napisana w przystępny sposób, bogata w informacje i przykłady na to, jak bogate jest życie zwierząt.
Podobał mi się jasny sposób przekazu; jeżeli była mowa o tym, że zwierzęta żyją w skupiskach kulturowych i o tym, jak się to przejawia i co z tego wynika, autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To był bardzo ekskluzywny wykład bardzo wymagającego wykładowcy.
Może trochę zbyt naukowy, ale bardzo interesujący.
To był doskonały przykład na to, jak wiele można wywnioskować z niewielkiej liczby znalezisk, ludowych przekazów i mitów, o ile oczywiście posiada się ku temu kwalifikacje.
Wierzenia Słowian, ich bogowie, duchy, obrzędy i kulty; to wszystko jest świadectwem na to, jak postrzegali otaczający ich świat i swoją na nim egzystencję.
Zadziwiające, jak wiele z tych wyobrażeń jest w nas do dziś, pomimo dziejowych kataklizmów i przemian.

To był bardzo ekskluzywny wykład bardzo wymagającego wykładowcy.
Może trochę zbyt naukowy, ale bardzo interesujący.
To był doskonały przykład na to, jak wiele można wywnioskować z niewielkiej liczby znalezisk, ludowych przekazów i mitów, o ile oczywiście posiada się ku temu kwalifikacje.
Wierzenia Słowian, ich bogowie, duchy, obrzędy i kulty; to wszystko jest świadectwem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

A więc osławiona "Zielona Mila"...
Miałam obawy, że temat okaże się zużyty przez wielokrotnie oglądaną ekranizację (jak się okazuje bardzo udaną). Obawy okazały się nie słuszne, ponieważ ciekawa narracja prowadzona przez dowódcę straży w bloku kary śmierci, Paula Edgecombe dodaje całej historii głębi a przekaz czyni wyraźniejszym.
Przeczytałam już wiele książek Kinga i znam jego poglądy na wiele spraw. Nie zaskoczył mnie więc ukazując karę śmierci jako bezsensowną, niepotrzebnie drastyczną i wcale nie załatwiającą zasadniczego problemu. Tym razem jednak swoje poglądy ubrał w piękne słowa i wzruszające sceny. Nie poskąpił fantazji i wstrząsających, realistycznych opisów.
Otworzyłam książkę tylko na chwilę, od tak sobie, a po kilku stronach już nie mogłam się od niej oderwać.
Polecam.

A więc osławiona "Zielona Mila"...
Miałam obawy, że temat okaże się zużyty przez wielokrotnie oglądaną ekranizację (jak się okazuje bardzo udaną). Obawy okazały się nie słuszne, ponieważ ciekawa narracja prowadzona przez dowódcę straży w bloku kary śmierci, Paula Edgecombe dodaje całej historii głębi a przekaz czyni wyraźniejszym.
Przeczytałam już wiele książek Kinga i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka Marca Twaina to bajka o Joannie D'ark. Wyidealizował jej postać do przesady. Powieść przesycona jest takimi określeniami, jak "najszlachetniejsza dusza we wszechświecie", "uczciwa na wskroś dzieweczka" . O "bitwenym ogniu" w oczach Joanny momentami ciężko już było czytać. Czuć jednak w tej przesadzie i patosie fascynację postacią Joanny.
Ja wolałabym jednak zobaczyć bardziej autentyczny obraz tej postaci. Obraz kogoś, kto być może był fenomenem swojej epoki, postacią charyzmatyczną, z wybijającym się ponad współczesność intelektem. A może jednak kogoś szalonego, schizofrenicznego. Chciałabym zobaczyć obraz dziewczyny, która przebojem wdarła się w męski świat, który ją wykorzystał, zdradził i wydał na zagładę.
Na domiar złego powieść prawie całkowicie pozbawiona jest klimatu średniowiecza i tzw. realiów epoki.

Książka Marca Twaina to bajka o Joannie D'ark. Wyidealizował jej postać do przesady. Powieść przesycona jest takimi określeniami, jak "najszlachetniejsza dusza we wszechświecie", "uczciwa na wskroś dzieweczka" . O "bitwenym ogniu" w oczach Joanny momentami ciężko już było czytać. Czuć jednak w tej przesadzie i patosie fascynację postacią Joanny.
Ja wolałabym jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Remarque ponownie przedstawia nam człowieka, którego życie zostało złamane; Ravic jest uciekinierem, nielegalnym niemieckim emigrantem. Ucieka przed szalejącym faszyzmem, który nie toleruje Ravica jako demokraty. Wegetuje więc w Paryżu, mieszka w obskurnych hotelach, zarabia grosze. Nie ma nic. Wystarczy tylko butelka taniego koniaku lub calvadosu. Na pierwszy rzut oka to właśnie ta marna egzystencja zrobiła z niego szorstkiego w obejściu cynika. Ale jest jeszcze trauma z przeszłości, nierozliczona, wyparta.
Wydawałoby się, że miłość do Joan obudzi Ravica. Ale on miota się z tą miłością, raz jej chce, raz nie chce. I trudno się dziwić, bowiem Joan to przypadek szczególny. Konia z rzędem temu, kto mnie oświeci w sprawie, czy Joan kochała Ravica i czego pragnęła? Miłości? Stabilizacji? To postać mało wiarygodna i melodramatyczna.
Wątek miłosny był delikatnie mówiąc dziwny. Sceny miłosne i rozmowy kochanków przypominały sceny z niemych filmów, pełne były sztuczności i teatralnych póz. Rozmowy Ravica z pacjentami, w tym z prostytutkami, które leczył pełniejsze były treści, niż rozmowy jego i Joan. Tę nieudaną miłość można podsumować stwierdzeniem: Uczucie musi przyjść w porę. A TEN czas nie należał do nich.
Za miesiąc lub dwa wybuchnie II wojna światowa. Mieszkańcy Paryża gromadzą się w nocnych klubach i piją. Odpływają statki a wraz z nimi szczęściarze, którzy mają dokąd uciec. W Paryżu gasną światła. W ciemnościach nie widać nawet Łuku Triumfalnego. Zapada cisza. Cisza przed burzą. Niesamowity klimat.
W takiej chwili Ravic uwolnił się od przeszłości, przepracował żal i stratę. Przyjął swój tułaczy los i nastał POCZĄTEK. Genialne.

Remarque ponownie przedstawia nam człowieka, którego życie zostało złamane; Ravic jest uciekinierem, nielegalnym niemieckim emigrantem. Ucieka przed szalejącym faszyzmem, który nie toleruje Ravica jako demokraty. Wegetuje więc w Paryżu, mieszka w obskurnych hotelach, zarabia grosze. Nie ma nic. Wystarczy tylko butelka taniego koniaku lub calvadosu. Na pierwszy rzut oka to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo lubię historie o kobietach, które nie godzą się na odgrywanie narzuconej im roli z racji płci, czy też czasów, w których przyszło im żyć. Zawsze trzymam za nie kciuki, mam nadzieję, że nie zabraknie im determinacji i wyglądam szczęśliwego zakończenia.
Tak też było w przypadku losów Klarusi, bohaterki kolejnej już książki Kasi Maludy:-)
Klara Kadyszewiczówna nie chciała być żoną "odpowiedniego" człowieka, kobieciątkiem z tamburynkiem do haftowania przyrośniętym do ręki. Ją ciągneło do teatralnej sceny, gdzie mogłaby wyrażac emocje, uczucia i swój temperament. Popychałą ja do tego z pewnością epoka pozytywizmu i czas emancypacji kobiet. Ale było coś jeszcze: "...tajemniczy rytm, jak uderzenia bębna. Rytm, który płynął jednocześnie z jej wnętrza i z tajemniczej, odległej przeszłości...". Ten zew okazał się być echem tatarskich korzeni rodziny Klarusi, wywodzącej się od samego Czyngis-chana.
Historia rodu Kadyszewiczów to odrębna część powieści, opowiedziana pieczołowicie, pokolenie po pokoleniu. To także przybliżenie pochodzenia Tatarów polskich, którzy do dziś dnia mieszkają na Podlasiu. Ten wątek był dla mnie wręcz pasjonujący, ponieważ został opowiedzany w barwny sposób, oddający dzikość stepów, wojowniczą mentalność tatarską, brutalną ale także namiętną. To także kawał historii, mnóstwo faktów, zdarzeń i postaci.
Książka jest pięknie napisana. Wyraźnie odczuwalny jest klimat XIX wieku w Polsce, ale również ( co uważam za majstersztyk ) czuć wiatr wiejący na stepie, słychać szczęk broni i świst strzał tatarskich, pojękiwania ludzi branych w jasyr.
Polecam.

Bardzo lubię historie o kobietach, które nie godzą się na odgrywanie narzuconej im roli z racji płci, czy też czasów, w których przyszło im żyć. Zawsze trzymam za nie kciuki, mam nadzieję, że nie zabraknie im determinacji i wyglądam szczęśliwego zakończenia.
Tak też było w przypadku losów Klarusi, bohaterki kolejnej już książki Kasi Maludy:-)
Klara Kadyszewiczówna nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podzielam wszystkie opinie o tym, że to książka o umiłowaniu życia i wolności, której nikt nie jest w stanie nas pozbawić, bo tkwi w naszym sercu. Podzielam zdanie, że książka jest fenomenalnie napisana.
Ale ja nie kupiłam tej historii. I z całą sympatią dla hrabiego Rostowa, podziwem dla jego wyrafinowanego smaku, manier, wyznawanych wartości, mam do niego tylko jedno pytanie: co zostałoby z tych manier i wyrafinowania, gdyby nie noga od stołu pełna złotych monet i gdyby to nie był areszt domowy w ekskluzywnym hotelu, tylko lokum w ziemiance na Syberii?
Nie wykluczone, że zawiodła mnie percepcja, nie potrafiłam wczuć się w pewną symbolikę zdarzeń i wszystko potraktowałam zbyt poważnie. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że tuż przed "Dżentelmenem w Moskwie" przeczytałam "Życie i los" Grossmana.

Podzielam wszystkie opinie o tym, że to książka o umiłowaniu życia i wolności, której nikt nie jest w stanie nas pozbawić, bo tkwi w naszym sercu. Podzielam zdanie, że książka jest fenomenalnie napisana.
Ale ja nie kupiłam tej historii. I z całą sympatią dla hrabiego Rostowa, podziwem dla jego wyrafinowanego smaku, manier, wyznawanych wartości, mam do niego tylko jedno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie miałam „Naznaczonych błękitem” w swoich planach czytelniczych, ponieważ jest to pozycja dla młodzieży i raczej tej młodszej niż starszej.
Znalazłam się jednak na spotkaniu autorskim z Ewa Białołęcką, (gospodarzem spotkania była moja córka ;-)) i Pani Ewa tak ciekawie opowiadała o serii „Naznaczonych” i o samym procesie tworzenia tej historii, że powodowana ciekawością zajrzałam. I podobało mi się.
To historia trzech chłopców obdarzonych talentem magicznym. Natura powierzając im dar czynienia magii, w swojej sprawiedliwości każdemu z nich zabrała coś ze zdrowia. Chłopcy mieli więcej z tym talentem kłopotu niż pożytku. Woleliby mieć święty spokój i robić swoje. I tylko Kamyk miał pewność, że chce zostać magiem. Jego ułomność jednak mogła mu w tym przeszkodzić.
Do książki przekonali mnie bohaterowie, postać Pożeracza Chmur oraz sposób, w jaki historia została napisana. Bohaterowie zostali przedstawieni z dużą wrażliwością i od pierwszych chwil wzbudzili moją sympatię. Pożeracz Chmur to przesympatyczny smoczy niedorostek, z którym przyjaźń jest z jednej strony urocza, z drugiej jednak pełna nie koniecznie przyjemnych niespodzianek. W całej historii wyraźnie wyczuwa się atmosferę bajki, jest humor, ciepło i lekkość pióra.
Zabrakło mi może bliższego przedstawienia świata, w którym rozgrywa się akcja, jednak zrekompensowała mi to sama fabuła. W każdej historii znalazłam coś, co wzruszyło tę część mojej duszy, która pamięta jeszcze czasy młodości ;-) Sporo było wątków o przyjaźni, lojalności, przezwyciężaniu własnych niedoskonałości i o dążeniu do celu.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę młodym czytelnikom. Jest to coś w rodzaju renesansu cyklu „Kronik Drugiego Kręgu”. I może być ciekawie, ponieważ autorka zapowiedziała trzecią część kończącą cykl i uroniła mikroskopijny rąbek tajemnicy, o czym ta część będzie traktować. Zapowiada się interesująco.

Nie miałam „Naznaczonych błękitem” w swoich planach czytelniczych, ponieważ jest to pozycja dla młodzieży i raczej tej młodszej niż starszej.
Znalazłam się jednak na spotkaniu autorskim z Ewa Białołęcką, (gospodarzem spotkania była moja córka ;-)) i Pani Ewa tak ciekawie opowiadała o serii „Naznaczonych” i o samym procesie tworzenia tej historii, że powodowana ciekawością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznaję szczerze, że mnie zatkało. Po prostu.
Spodziewałam się, że „Trylogia nowojorska” nie będzie łatwą lekturą, jednak bardzo szybko okazało się, że książka dostarcza tej specyficznej „przyjemności innego rodzaju”, kiedy to od czasu do czasu odrywasz się od lektury, gapisz się w ścianę i myślisz: ale o co chodzi? Taką książkę odkłada się z poczuciem ulgi, ponieważ wreszcie można głębiej odetchnąć i rozładować napięcie wywołane lekturą, która zmusza do dokładnego czytania każdego zdania w nadziei, że przyniesie jakieś wyjaśnienie i da wskazówkę.
Odpoczynek zwykle bywa krótki, ponieważ odłożona książka i tak będzie Cię przywoływać i kusić, a Ty będziesz się trochę ociągać, bo masz już dość tej mózgowej gimnastyki. Nic z tego. Książka wygra.
Dla mnie wskazówką było zdanie: „…Innymi słowy: Wydaje mi się, że zawsze będę szczęśliwy tam, gdzie mnie akurat nie ma. Czyli bardziej brutalnie: Właśnie tam, gdzie mnie nie ma jestem sobą. Czyli wreszcie, żeby już wziąć byka za rogi: Wszędzie, byle nie na tym świecie…”.

Nie wiem, po jaką książkę sięgnąć po zakończeniu tej. Najchętniej nie czytałabym nic, aby jak najdłużej pozostać w klimacie "Trylogii...".
Genialna książka, intrygująca. Polecam szczególnie tym, którzy nie do końca są zadowoleni ze swojego „tu i teraz”.

Przyznaję szczerze, że mnie zatkało. Po prostu.
Spodziewałam się, że „Trylogia nowojorska” nie będzie łatwą lekturą, jednak bardzo szybko okazało się, że książka dostarcza tej specyficznej „przyjemności innego rodzaju”, kiedy to od czasu do czasu odrywasz się od lektury, gapisz się w ścianę i myślisz: ale o co chodzi? Taką książkę odkłada się z poczuciem ulgi, ponieważ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Myślę, że rozpoczęłam lekturę "Początku" z dobrym nastawieniem; wiedziałam, że w książce nastąpi schemat; profesor Landgdom uwikła sie w kolejną awanturę, będą ucieczki i pościgi, z pewnością przyłączy się do niego interesująca kobieta. Będą symbole, budowle, dzieła sztuki....
Tak, to wszystko w tej książce jest. Muszę jednak przyznać, że tym razem schemat został zgrabnie opisany.
Ale najważniejsze są dwa pytania i pojawiające się refleksje, gdy już poznamy odpowiedzi.
Skąd przybywamy? dla osób zainteresowanych tematami popularno-naukowymi z pewnością odpowiedź jest znana.
Dokąd zmierzamy? To też oczywiste. Wystarczy rozejrzeć się dookoła.
A gdy już znamy te dwie odpowiedzi, kolejne pytania spływają lawiną. Jak pogodzić te dwie teorie z boskim stworzeniem świata? Czy w świecie zdominowanym przez odkrycia naukowe i technologię jest jeszcze miejsce dla Boga?
Jakie przesłanie ukrył William Blake, XVIII-to wieczny poeta, zafascynowany myślą naukową a kwestionujący religijność w zdaniu "...Mroczne religie w dal odeszły i rządzi słodka nauka..."? W jakim świecie wolelibyśmy żyć: w świecie bez Boga czy bez technologii?
Odpowiedzi na te pytania są zakończeniem całej historii. Z pewnością każdy postawi własne pytania i będzie miał własne odpowiedzi.
Zakończenie jest bardzo refleksyjne i poruszające. Czytałam je wielokrotnie, za każdym razem zwracając uwagę na inne szczegóły. Im dłużej o tym wszystkim rozmyślam, tym więcej mam pytań i refleksji.
Dlatego bardzo polecam lekturę.

Myślę, że rozpoczęłam lekturę "Początku" z dobrym nastawieniem; wiedziałam, że w książce nastąpi schemat; profesor Landgdom uwikła sie w kolejną awanturę, będą ucieczki i pościgi, z pewnością przyłączy się do niego interesująca kobieta. Będą symbole, budowle, dzieła sztuki....
Tak, to wszystko w tej książce jest. Muszę jednak przyznać, że tym razem schemat został zgrabnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdy widzę na ulicy starego, zmęczonego człowieka z psem, doznaję pewnego rodzaju wzruszenia. Wyobrażam sobie, jak po powrocie do domu człowiek siada w fotelu a pies kładzie się obok. Możliwe, że opiera łeb na stopach swojego właściciela. A potem karmią się i grzeją swoją obecnością.
W książce „Timbuktu” spotkałam właśnie taki zgrany i wzruszający duet; Willy’ego i jego psa – Gnata.
Willy nie był stary, raczej sterany życiem na własne życzenie. Sam o sobie twierdził, że jest „ pierwszorzędnym nieudacznikiem i największą dupą wołową na świecie”. Warto jednak zwrócić uwagę na refleksje Willy’ego na temat życia, jakie snuł, gdy już stał u wrót swojej krainy Timbuktu.
Gnat to psi mądrala. Myśli, czuje i śni, a dzięki temu możemy poznać opowieść o szczęśliwym życiu u boku Willy’ego i o tym, jak po jego śmierci próbował odnaleźć utracone szczęście. I choć jest to historia widziana oczami psa, nie jest infantylna, ale pełna poczucia humoru, ciepła i dotyczy nas – ludzi.
Jeżeli uważasz, że Twój pies zna Ciebie jak nikt inny i rozumie każde Twoje słowo ( jakże by inaczej, prawda?) to jest to książka dla Ciebie. Nie czytaj jej jednak w miejscach publicznych, bo z pewnością wyciśnie Ci nie jedną łzę. Jeżeli nie masz psa, to być może książka pomoże Ci spojrzeć na siebie z dystansem, a psia perspektywa bardzo Ci to ułatwi.
Książkę przeczytałam dzięki Wojciechowi Gołębiewskiemu, któremu bardzo dziękuje i proszę o więcej takich zapomnianych i nie docenianych lektur.

Gdy widzę na ulicy starego, zmęczonego człowieka z psem, doznaję pewnego rodzaju wzruszenia. Wyobrażam sobie, jak po powrocie do domu człowiek siada w fotelu a pies kładzie się obok. Możliwe, że opiera łeb na stopach swojego właściciela. A potem karmią się i grzeją swoją obecnością.
W książce „Timbuktu” spotkałam właśnie taki zgrany i wzruszający duet; Willy’ego i jego psa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałam tę książkę jednym tchem i nie mogę przestać o niej myśleć.
Jędrek swoje frustracje i niepowodzenia odreagowywał mordując. Krzysztof po latach udręki życia z ojcem alkoholikiem nie mógł oprzeć się tej jednej, natrętnej myśli. Czy historia Jędrka i Krzyśka oznacza, że każdy z nas ma w sobie tę inną duszę, która po przebudzeniu namawia do zbrodni? Czy różnica tkwi jedynie w tym, że jedni łatwo ulegają jej podszeptom a drudzy potrzebują na to więcej czasu?
Realizm losów rodziny Krzyśka Hoppe poraża. Męcząca dla mnie była ta nieustanna huśtawka emocji, wynikająca z okresów niepicia tatuśka; odradzające się nadzieje na czysty i spokojny dom, na telewizor i rower. A potem upadek. I znowu śmierdzący, pijany tatusiek w pożółkłych gaciach. I tak przez lata. Koszmar. Obraz matki Krzysztofa targającej na własnych plecach telewizor, albo przypominającej pod koniec historii szmatę porzuconą na krześle na długo pozostanie w mojej pamięci.
Książka przypomina, że początek naszej ustrojowej transformacji tylko dla niektórych był cudem. Dla wielu oznaczał chleb z mortadelą, pokrojoną w bardzo cienkie plasterki. Polecam lekturę właśnie z uwagi na genialnie oddany klimat końca lat dziewięćdziesiątych w Polsce.

Przeczytałam tę książkę jednym tchem i nie mogę przestać o niej myśleć.
Jędrek swoje frustracje i niepowodzenia odreagowywał mordując. Krzysztof po latach udręki życia z ojcem alkoholikiem nie mógł oprzeć się tej jednej, natrętnej myśli. Czy historia Jędrka i Krzyśka oznacza, że każdy z nas ma w sobie tę inną duszę, która po przebudzeniu namawia do zbrodni? Czy różnica tkwi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest dla mnie zaskoczeniem. Miałam do niej trochę dystansu, a tymczasem znalazłam przekonujących bohaterów, interesującą fabułę i barwne uniwersum. Jest w niej również pewna mądrość, zgodnie z którą wszelkie nasze odmienności i braki tylko pozornie czynią nas niedoskonałymi.
Hirka - fajna, wygadana, dzielna i prawomyślna dziewczyna z charakterem. Rimie, przedstawiciel złotej młodzieży swojego świata - silny i delikatny zarazem, a więc ideał. Urd - misternie skonstruowany czarny charakter.
Ta trójka bohaterów, a także szybka akcja, zaskakujące rozwiązania fabuły, mroczne tajemnice, które jeśli zostaną ujawnione mogą zniszczyć tysiącletni porządek rzeczy; to wszystko sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej książki. Wciągnęła mnie na amen i jestem bardzo ciekawa dalszych wypadków. Bez wahania biorę się za drugą część.

Książka jest dla mnie zaskoczeniem. Miałam do niej trochę dystansu, a tymczasem znalazłam przekonujących bohaterów, interesującą fabułę i barwne uniwersum. Jest w niej również pewna mądrość, zgodnie z którą wszelkie nasze odmienności i braki tylko pozornie czynią nas niedoskonałymi.
Hirka - fajna, wygadana, dzielna i prawomyślna dziewczyna z charakterem. Rimie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na tę książkę niecierpliwie czekały miliony ludzi a wraz z nimi ja. Zafon doskonale wiedział, że czekamy i postarał się o ty, abyśmy nie byli rozczarowani. To godne uznania.
W pewnym fragmencie lektury miałam taką odkrywczą refleksję: „hej, Lilu! Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, o czym właściwie jest ta książka? Czego możesz się z niej dowiedzieć?”. O niczym. Niczego. Ale nie o to chodzi. Piękny styl pisarski, liczne skomplikowane wątki, które stopniowo ujawniają swoje tajemnice i ciekawa postać kobieca; to wszystko czyni lekturę przyjemnością najwyższej próby.
Błogo było ponownie znaleźć się w świecie rodziny Sempere, Juliana Caraxa i Davida Martina. Doskonale było znowu posłuchać złotoustego Fermina Romero de Torres. Fascynujące było spotkanie z tajemniczą agentką Alicją, postacią dramatyczną i heroiczną. Spacer po Barcelonie w deszczu, w słońcu, podczas burzy, o brzasku lub w czasie księżycowej nocy to czysta przyjemność. Z jednej strony Barcelona, piękne i mroczne miasto, przesycone zbrodnią i intrygą. Z drugiej strony księgarnia rodziny Sempere, miejsce, w którym zatrzymał się czas i dopełnia swoich dni senior Sempere, gdzie szczebiocze jego wnuk, syn Daniela. Miejsce znajomo pachnące kurzem i farbą drukarską. Dobrze było mi w obu tych miejscach.

Na tę książkę niecierpliwie czekały miliony ludzi a wraz z nimi ja. Zafon doskonale wiedział, że czekamy i postarał się o ty, abyśmy nie byli rozczarowani. To godne uznania.
W pewnym fragmencie lektury miałam taką odkrywczą refleksję: „hej, Lilu! Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, o czym właściwie jest ta książka? Czego możesz się z niej dowiedzieć?”. O niczym. Niczego. Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sigła, mała mieścina na Śląsku Cieszyńskim, rok około 1950. Za sprawą tajemniczych demonów ( drzemiących najprawdopodobniej w duszach mieszkańców ) dzieją się w tej protestanckiej mieścinie dziwne i ponure rzeczy (umrą, umrą, umrą): Ola Markówna, córka pastora znika bez śladu, jej siostra Julka zaczyna się „trachać” bezwstydnie z Kornelem Wzmożkiem na oczach całego miasta, trumna z nieboszczykiem, starym Panem Wzmożkiem nie chce się zmieścić w drzwiach. Niestety, tylko listonosz Fryc Moitschek, miejscowy cudotwórca i jasnowidz może coś poradzić na cały ten bajzel. Na tle tych „niesamowitych” wydarzeń toczą się egzystencjalne rozmyślania o życiu, Bogu i o śmierci. Wniosek z tych rozmyślań jest jeden i niezbyt wysublimowany: "...Jesteśmy trupami? A jak!...". "...Nie ma innego początku, innego środka i innego zakończenia. Obraz może być różny, ale ramę ma jedną: trumienną...". (śmiech, rechot, kwik, wycie).

Dziwna rzecz. Akcja toczy się w połowie XX wieku, ale często miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu jakieś dwieście lat temu. Do porządku przywoływały mnie drobne szczegóły, a to z nagła pojawiający się samochód czy dźwięki dzwoniącego telefonu. Było to takie bajdurzenie po kielichu, no może dwóch lub trzech. Żeby odebrać urok tej książki trzeba ją czytać w stanie spokoju ducha. Lektura to degustacja, ponieważ kunszt języka i zabawa słowami to majstersztyk.
Polecam jako lekturę do nieśpiesznego czytania.

Sigła, mała mieścina na Śląsku Cieszyńskim, rok około 1950. Za sprawą tajemniczych demonów ( drzemiących najprawdopodobniej w duszach mieszkańców ) dzieją się w tej protestanckiej mieścinie dziwne i ponure rzeczy (umrą, umrą, umrą): Ola Markówna, córka pastora znika bez śladu, jej siostra Julka zaczyna się „trachać” bezwstydnie z Kornelem Wzmożkiem na oczach całego miasta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rzeczywistość opisana w tej książce jest przerysowana i wręcz groteskowa, jednak przypomniała mi marazm tamtych lat.Lektura uświadomiła mi różnicę między tym, jak wygladało życie w tamtym systemie a jak wyglada dziś.
Straszne jest to, że przez ludzi dziś sprawujących władzę może sprawdzić się stwierdzenie, że nic nie jest dane na zawsze.
Szłam z bohaterem pod Pałac Kultury i Nauki i zależało mi na tym, aby zrezygnował. Chciałam, żeby wziął pod jedną pachę pieska Pikusia, pod drugą zmysłową Nadzieżdę i poszedł w przeciwnym kierunku.
"...Pójdę pod Pałac Kultury, bo już się zdecydowałem. Ja, mandatariusz głupich i mądrych, chytrych i naiwnych, kombinatorów i świętych. Powiedz, czy warto? Czy nie szkoda mego nędznego życia dla wspaniałych idei?..."
"...Historia - wyszeptał - historia z bliska jest odrażająca, błazeńska, głupia. Dopiero z odległości jest tragiczna, piękna i majestatyczna".

"...Jestem wolny i sam...".
Piotrowi Szczęsnemu.

Rzeczywistość opisana w tej książce jest przerysowana i wręcz groteskowa, jednak przypomniała mi marazm tamtych lat.Lektura uświadomiła mi różnicę między tym, jak wygladało życie w tamtym systemie a jak wyglada dziś.
Straszne jest to, że przez ludzi dziś sprawujących władzę może sprawdzić się stwierdzenie, że nic nie jest dane na zawsze.
Szłam z bohaterem pod Pałac Kultury...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dostrzegam w „Rdzy” liczne „Ślady” „Dygotu”.
To cały czas ten sam klimat, ten sam minimalistyczny styl, to samo małe życie zwykłych ludzi w ich małym świecie, w cieniu przeszłości i własnych wyborów i zaniechań. Ale to nie zarzut, bo mnie odpowiada taki temat i sposób przekazania opowieści.
Zdaniem wiodącym w powieści jest: „wszystko będzie dobrze”. Zdanie to pozostaje w kontrze do dziejących się wypadków i przeżyć bohaterów. Ma być pocieszeniem, powtarzanym w trudnych chwilach. W ustach bohaterów brzmiało jednak mało wiarygodnie. Oni nie wierzyli w jego moc. Powtarzali je jak mantrę, bo wszyscy tak mówią. Dlatego otrzymaliśmy ponownie powieść pełną smutku, niespełnionych obietnic i rozczarowań.
Nie mam zdania w sprawie dużych wydarzeń historycznych użytych jako tła. Tu raczej czuję niedosyt.
Nie podobał mi się sposób, w jaki kończyły się niektóre rozdziały; ucinane nagle i dużym uproszczeniem. Sprawiało to wrażenie jakby autorowi już się nie chciało kontynuować wątku. Z pewnością był to zabieg celowy, który się jednak nie sprawdził. Generalnie – im bliżej końca powieści tym pośpiechu było coraz więcej.
Powieść nie jest epicka, jak głosi opinia na okładce. Ale nie musi taka być, aby się podobać. Mnie podobało się to, że autor ładnie opowiada o emocjach, szczególnie o takich, które z natury powinny być mu obce np. rozgoryczenie odrzuconej kobiety czy też tęsknota matki za córką. Czuć było w tym wszystkim dużą wrażliwość.

Dostrzegam w „Rdzy” liczne „Ślady” „Dygotu”.
To cały czas ten sam klimat, ten sam minimalistyczny styl, to samo małe życie zwykłych ludzi w ich małym świecie, w cieniu przeszłości i własnych wyborów i zaniechań. Ale to nie zarzut, bo mnie odpowiada taki temat i sposób przekazania opowieści.
Zdaniem wiodącym w powieści jest: „wszystko będzie dobrze”. Zdanie to pozostaje w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wspaniały opis tamtych dni. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa.
Wydawałoby się, że wraz z zakończeniem działań wojennych ludzie nie powinni już ginąć. Ale ginęli, nadal masowo, z głodu, wycieńczenia, od min, głupią, niepotrzebną już śmiercią, od niemilknących strzałów też, w imię zemsty.
Szczególne wrażenie zrobiły na mnie cytowane wycinki prasowe, treści komunikatów i ogłoszeń. Nie tylko oddają atmosferę tamtych dni ale są wspaniałym dowodem na to, jak szybko ogradzało się życie i powracała „normalność”. Gdzieś tam, wśród ruin Warszawy moja babcia też pisała swoje ogłoszenia.
Nie daje mi jednak spokoju uczucie pewnego braku równowagi w doborze tematów, które zostały omówione. Rok 1945 był rokiem wyzwalania obozów koncentracyjnych a w książce nie znalazł się rozdział poświęcony temu, co w obozach znaleźli Rosjanie czy Amerykanie. Nie padło ani jedno słowo o tym, jak wyglądał powrót z piekła. Znalazła się natomiast relacja z dramatycznych wypadków na terenie obozu dla wysiedlanych Niemców z Ziem Odzyskanych. Podobna nierównowaga pojawia się w opisie wypadków na Ukrainie.
Nie wchodzę w rozważania w sprawie „dobrych Niemców” i „złych Polaków” ( sporo na to zjawisko w książce jest przykładów ) ale fakt tych nie równo rozłożonych akcentów jest widoczny i przeszkadza.
Mimo to oceniam książkę na dziesięć gwiazdek, bo od książki nie mogłam się oderwać, naszpikowana jest faktami i świetnie napisana.

Wspaniały opis tamtych dni. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa.
Wydawałoby się, że wraz z zakończeniem działań wojennych ludzie nie powinni już ginąć. Ale ginęli, nadal masowo, z głodu, wycieńczenia, od min, głupią, niepotrzebną już śmiercią, od niemilknących strzałów też, w imię zemsty.
Szczególne wrażenie zrobiły na mnie cytowane wycinki prasowe, treści komunikatów i...

więcej Pokaż mimo to