-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-01-13
2017-02-09
2016-05-02
2015-12-27
2015-05-01
2014-09-05
2014-05-28
Opis "Hopeless" nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Ot, zwykła obyczajówka, która, o zgrozo, może okazać pół-komedią. Opinie o książce, zwiastowały jednak coś zupełnie odmiennego - poruszający dramat, po którym wyleję morze łez. Jak się okazało, moje obawy były kompletnie nieuzasadnione i gdybym właśnie przez nie zrezygnowała z tego tytułu, ominęłaby mnie znakomita lektura. A opis? Wierzcie mi, prawdziwe piękno tej historii to tajemnica, którą stopniowo odkrywamy w powieści. Gdyby tekst z tyłu okładki informował nas o czym naprawdę opowiada "Hopeless" odebrałoby nam to cały element zaskoczenia.
Życie Sky zacznie różni się od życia jej rówieśniczek. Dziewczyna ma właśnie rozpocząć naukę w nowej szkole. Typowe? Jest jednak drobna różnica - do tej pory pobierała ona naukę w domu. Dzięki uporowi i pomocy przyjaciółki z sąsiedztwa, Six, udaje jej się namówić mamę, aby wreszcie wyraziła zgodę na udział córki w prawdziwych lekcjach. Sęk w tym, że Six akurat teraz zamierza wziąć udział w wymianie uczniowskiej. W szkole nie będzie więc nikogo, kto pomógłby Sky się zaklimatyzować. Na domiar złego, choć nasza bohaterka nie zna praktycznie nikogo, już od początku cieszy się bardzo złą sławą. Dzięki osobliwemu charakterowi swojej przyjaciółki, Sky również zyskała opinię dziewczyny lekkich obyczajów, a to zdecydowanie nie pomaga przy zawieraniu nowych znajomości.
Jest też on - wystarczająco mroczny, aby szybko domyślić się, jak jest ważny. Holdera i Sky łączy jedno - zła reputacja. Choć dziewczyna również mierzy się z przypiętą jej łatką, bardzo łatwo jest w stanie uwierzyć w plotki. Jednak gdzieś między tym wszystkim, naszą dwójkę ciągnie do siebie bardziej niż ktokolwiek się tego spodziewał. I jak się okazuje nie jest to spowodowane zwykłą młodzieńczą fascynacją.
New Adult to podobno gatunek przeznaczony dla młodych ludzi w wieku ok.18-25 lat. Z moich obserwacji wynika jednak, że książki te przeznaczone są dla masochistów, którzy uwielbiają płakać przy lekturze, a tuż po niej - narzekać na złamane serce. Sprawdziło się to w przypadku choćby "Morza Spokoju" czy "Tak blisko..." i sprawdza się też przy "Hopeless". Ta ostatnia nie ustępuje poprzedniczkom - myślę, że na stałe zapisze się w mojej pamięci jako jednak z ulubionych książek gatunku, bo tak się składa, że do wspomnianej wyżej grupy czytelników-masochistów sama należę :)
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę polskiego wydania, byłam pewna, że nie jest jeszcze skończona, a tytuł zostanie przetłumaczony. Nie mam absolutnie żadnego problemu z anglojęzycznymi tytułami, wręcz przeciwnie, jednak w tym wypadku zabieg był dla mnie nieco niezrozumiały. Jak się oczywiście okazało - nie miałam racji. W tytule drzemie ogromna moc, jest ściśle związany z fabułą, a jakakolwiek próba zmienienia go, odebrałaby powieści cząstkę piękna. Jestem więc zachwycona, że wydawnictwo postanowiło pozostawić go bez zmian.
"Hopeless" toczy się wokół romansu głównych bohaterów, lecz również wokół ich przeżyć z przeszłości. Romans jest świetny i naprawdę realistyczny, jednak przeszłość okazuje się tak poruszająca, że to właśnie na niej skupiamy się najbardziej. Jedyne, do czego można by się przyczepić to fakt, że czytelnik nieco zbyt szybko jest w stanie rozgryźć zagadkę przeszłości Sky. Książka stopniowo odkrywa przed nami jej wspomnienia, a ja nieco żałuję, że autorka nie potrzymała nas w niepewności troszkę dłużej.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której muszę wspomnieć. Kreacja postaci Sky i Holdera jest oczywiście świetna, jednak tego się spodziewałam. Zaskoczył mnie jednak fakt z jaką precyzją autorka ukształtowała charaktery postaci drugoplanowych. Weźmy choćby dwójkę najlepszych przyjaciół głównej bohaterki - są bardzo wyraziści, nietypowi i z całą pewnością zapadają w pamięć. W dodatku dokładają dużą dawkę dobrego humoru tej (w zasadzie smutnej) powieści.
"Hopeless" to cudowna lektura. Jedna z tych, których nie jesteśmy w stanie odłożyć. Warto jednak pamiętać, że paczka (no może karton) chusteczek to absolutna niezbędność. Gorąco polecam!
Opis "Hopeless" nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Ot, zwykła obyczajówka, która, o zgrozo, może okazać pół-komedią. Opinie o książce, zwiastowały jednak coś zupełnie odmiennego - poruszający dramat, po którym wyleję morze łez. Jak się okazało, moje obawy były kompletnie nieuzasadnione i gdybym właśnie przez nie zrezygnowała z tego tytułu, ominęłaby mnie znakomita...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-06
Książek reklamowanych jak następstwo Igrzysk Śmierci jest mnóstwo. Niestety, w większości przypadków, określenie użyte jest na wyrost. Staram się jednak walczyć ze swoim sceptycyzmem i nic nie jest w stanie mnie zrazić. A "Mroczne Umysł" zachęcają zarówno okładką, jak i intrygującym opisem - czy zasłużyły na miano "Najbardziej niepokojącej książki od czasu Igrzysk śmierci", jak twierdzi okładka?
W świecie wykreowanym przez Bracken, dzieci zaczynają zapadać na tajemniczą chorobę, zwaną OMNI. Ruby od najmłodszych lat parzy, jak jej rówieśnicy umierają, a dorośli pozostają bezsilni. W wieku 10 lat i u niej pojawiają się niezwykłe zdolności. W ten właśnie sposób trafia do ośrodka rehabilitacyjnego. Tam, po przeprowadzeniu szeregu badań i testów, każdemu dziecku przydzielony zostaje kolor - zielony, niebieski, żółty, pomarańczowy lub czerwony. Rezolutna Ruby szybko jednak zdaje sobie sprawę, że Pomarańczowi nie mają łatwego życia i decyduje się udawać Zieloną. Choć jej codzienność w obozie jest gorsza niż w największym koszmarze wie, że Pomarańczowych spotkał dużo gorszy los...
"Mroczne Umysł" zachwycają już od pierwszych stron. Świat przedstawiony przez autorkę jest ostry, surowy i bardzo rzeczywisty. Dorośli, nie radząc sobie z niezwykle uzdolnionymi dziećmi, traktują ich jak chorych i izolują od społeczeństwa zamykając w obozach, które przypominają obozy koncentracyjne. Strażnicy, którzy pilnują zamkniętej w nich młodzieży są bezlitośni, a cała idea izolacji mrozi krew w żyłach. W obozach zamiast rehabilitacji czeka ich praca, głód i bardzo ograniczone kontakty ze "współwięźniami". Nie bez znaczenia jest również nastawienie rodziców - nie rozumieją swoich dzieci, więc automatycznie się ich boją. To chyba właśnie zachowanie rodziców jest tutaj najbardziej przerażając.
Na plus oceniam również kreację postaci. Ruby, główna bohaterka, ma świetnie zarysowany charakter. Daleko jej do ideału, jednak bardzo łatwo ją polubić. Najbardziej zachwycili mnie jednak panowie - Liam, Pulpet oraz Clancy. Wszyscy trzej zostali mocno doświadczeni przez los, jednak na każdego wywarło to inny wpływ. Liam jest radosny i wszystkich próbuje zarazić swoim optymizmem, niezależnie w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli. Łatwo nawiązuje znajomości i każdemu chciałby pomóc, a właśnie to może okazać się dla niego zgubne. Pulpet z kolei (mimo że są przyjaciółmi), jest jego kompletnym przeciwieństwem. Pulpet jest sceptycznie nastawiony do wszystkich i wszystkiego. Zdecydowanie długo zajmuje mu przywiązanie do kogokolwiek, a nawet, kiedy tak się stanie, uparcie maskuje swoje uczucia. W krytycznych sytuacjach potrafi jednak pokazać inne oblicze. Ostatni z chłopców, Clancy, to niezwykle tajemnicza postać. Sprawia wrażenie idealnego przywódcy, jednak bardzo ciężko go tak naprawdę rozgryźć.
Choć książka jest napisana bardzo prostym językiem i czyta się ją znakomicie, nie jestem pewna, czy "lekka" to odpowiednie określenie. Świat, w którym dzieci muszą walczyć o przetrwanie przeraża, a wizja obozów kojarzy mi się z literaturą wojenną. Z całą pewnością mogę jednak powiedzieć, że nie sposób ją odłożyć, a brutalność czyni tę powieść jeszcze bardziej interesującą. Nie bez znaczenia jest też niesamowicie zaskakujące zakończenie - po czymś takim nie sposób nie sięgnąć po kolejny tom.
Nie jestem pewna, czy porównywanie "Mrocznych Umysłów" do "Igrzysk Śmierci" ma sens... Ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Powieść Alexandry Bracken to jednak z lepszych książek wydanych w tym roku i gorąco ją Wam polecam!
http://betterversionofthetruth.blogspot.com/
Książek reklamowanych jak następstwo Igrzysk Śmierci jest mnóstwo. Niestety, w większości przypadków, określenie użyte jest na wyrost. Staram się jednak walczyć ze swoim sceptycyzmem i nic nie jest w stanie mnie zrazić. A "Mroczne Umysł" zachęcają zarówno okładką, jak i intrygującym opisem - czy zasłużyły na miano "Najbardziej niepokojącej książki od czasu Igrzysk...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-02-25
2013-07-23
2013-10-13
Są takie książki, które uwielbiamy, choć ciężko jest wytłumaczyć dlaczego. W poprzedniej recenzji wychwalałam "Wybranych", ale tak naprawdę nie byłam w stanie określić czym dokładnie jest "to coś", co znalazłam w książce. Jednak styl C.J. Daugherty idealnie wpasowuje się w mój gust. Nie przyszło mi więc nawet do głowy, że "Dziedzictwo" mogłaby mi się nie spodobać - traktuję je jako pewniak i tyle. Nie powinno być więc zaskoczeniem (ani dla mnie, ani dla Was), że II tom serii o Nocnej Szkole spodobał mi się równie mocno, jak I. A może nawet jeszcze bardziej!
Allie znajduje się w niebezpieczeństwie, którego sama nie jest w stanie pojąć. Przedziwne zdarzenia powodują, że postanawia spędzić resztę wakacji u koleżanki, a następnie udać się prosto do Cimmerii. Choć szkoła zdaje się być jeszcze bardziej tajemnicza, dziewczyna stara się zachować zimną krew i rozpoczyna naukę w Nocnej Szkole. Na dodatek, przedziwny układ Carter-Allie-Sylvain staje się jeszcze bardziej skomplikowany. Jedno jest pewne - ani my, ani Allie nie będziemy się nudzić.
Wszelkie próby trzymania Was w niepewności prawdopodobnie i tak zawiodą, więc powiem wprost - uwielbiam "Dziedzictwo"! Jestem totalnie zauroczona tą książka. Wreszcie mój instynkt nie zawiódł - kiedy tylko książka do mnie dotarła, odtańczyłam egipski taniec szczęścia, a to rytuał zarezerwowany jedynie dla najsmaczniejszych literackich kąsków (sceptyczne spojrzenie mojego chłopaka - bezcenne). Ale do rzeczy - naprawdę mało jest takich publikacji, co do których nie mam zastrzeżeń na żadnej płaszczyźnie. Chyba na starość zrobiłam się marudna i potrafię się przyczepić do wszystkiego, z rodzajem papieru włącznie. W "Dziedzictwie", choćbym nawet bardzo chciała, nie mam do czego. Oprócz najważniejszego, czyli zawartości (bo o tym za chwilę), bardzo podoba mi się również okładka i cała sesja zdjęciowa bohaterów.
Chwaliłam już C.J. Daugherty i tutaj nic się nie zmienia. Autorka pisze w sposób tak przyjemny, że nawet jeżeli nie porwałyby mnie wydarzenia w książce i tak lekturę uznałabym za całkiem niezłą. Na szczęście, nie tylko język, a i fabuła mnie zachwyca. Mamy więc doskonałe połączenie! Niedokończone wątki z poprzedniego tomu nabierają tutaj nowego znaczenia. Cimmeria również zyskała w moich oczach - wygląda na dużo poważniejszą organizację i dopiero teraz zmroziła mi krew w żyłach. Sama seria to w moich oczach thriller młodzieżowy, ale w "Dziedzictwie" widzę przede wszystkim thriller, a dopiero później młodzieżówkę. Myślę, że dojrzali czytelnicy również mogą znaleźć tutaj coś dla siebie.
Nie mogę zapomnieć również o moim ulubionych trójkącie miłosnych ever! Od początku kibicowałam Sylvainowi. Zauważyłam, że po lekturze tego tomu większość z Was również, choć jeszcze niedawno więcej osób skłaniało się ku Carterowi. Ja lubię obu chłopców, ten pierwszy jest moim ulubieńcem i tak już chyba zostanie. Allie również mi nie przeszkadza - nie straciła swojego buntowniczego uroku i w dalszym ciągu jest bardzo dobrą pierwszoplanową postacią, z którą czytelniczki mogą się utożsamiać.
Na Goodreads dojrzałam, że autorka planuje wydać w sumie 5 tomów. Choć zazwyczaj marudzę i krytykuję serie, które ciągną się zbyt długo, w tym wypadku powiem: C.J., masz moje błogosławieństwo! O losach Allie i pozostałych uczniów Cimmerii mogłabym chyba czytać w nieskończoność. Jeśli nie jesteście przekonani do serii, to mam nadzieję, że uda mi się Was przekonać - naprawdę warto! A jeżeli lekturę I tomu macie już za sobą i boicie się, że "Dziedzictwo" zepsuje Wam dobre wrażenie - niepotrzebnie! Ten tom z pewnością dorównuje poziomem "Wybranych".
Są takie książki, które uwielbiamy, choć ciężko jest wytłumaczyć dlaczego. W poprzedniej recenzji wychwalałam "Wybranych", ale tak naprawdę nie byłam w stanie określić czym dokładnie jest "to coś", co znalazłam w książce. Jednak styl C.J. Daugherty idealnie wpasowuje się w mój gust. Nie przyszło mi więc nawet do głowy, że "Dziedzictwo" mogłaby mi się nie spodobać - traktuję...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-09-27
2013-08-31
2013-08-01
Gasną światła, wzbiera morze, nadchodzi Zaraza i Uciszacze. Cassie czuje się jakby była ostatnim człowiekiem na Ziemi. Przeżyła cztery fale, ale została zupełnie sama. Wszystkie problemy, które miała przed atakiem zdają się nic nie znaczyć. Teraz celem jest pozostać żywą. Oczekiwanie na to, co ma dopiero nastać jest chyba najgorsze, jednak Cassie, wbrew temu co jej się wydaje, jest silna. W końcu przetrwali tylko najsilniejsi. Dziewczyna wcale nie jest ostatnią osobą na Ziemi, poznamy ich jeszcze całe mnóstwo. Nie jest też jedyną główną bohaterką, ponieważ autor, w bardzo ironiczny sposób wplótł nastoletnie problemy dziewczyny "przed inwazją", w świat po czwartej fali.
Początek historii poznajemy z punktu widzenia Cassiopei (bo tak właśnie brzmi pełne imię bohaterki, a nie jest to bez znaczenia). Z biegiem stron zmienia się jednak perspektywa. Co prawda Cassie towarzyszy nam aż do końca opowieści i jej historię poznajemy w całości, nie jest ona jednak jedyną kluczową postacią. Bardzo ważny jest również Zombie (nie, nie ma on nic wspólnego ze stworzeniami żywiącymi się ludzkim mózgiem), jednak i ta nazwa nie jest przypadkowa. Obie postacie, zarówno Cassie, jak i Zombie są znakomicie skonstruowane. Mają w sobie ogromną wolę walki o ludzkość, nawet jeżeli sami nie zdają sobie z tego sprawy. Mało tego, obie te postacie są ze sobą silnie połączone, choć zdawać by się mogło, że ich wątki toczą się od siebie niezależnie.
Choć motyw obcej cywilizacji nie jest mi obcy, całą pewnością nie nazwałabym "Piątej fali" wtórną. Inwazja przedstawiona została w zaskakująco i nietuzinkowo. I nie mam tu tylko na myśli sposobu, w jaki wykreowani zostali sami obcy, lecz również tego, jak zaatakowali Ziemię. Fale są naprawdę mrożące krew w żyłach, a wszystko zostało dopracowane w najmniejszym szczególe. Dochodzi nawet do tego, że sama, dokładnie tak jak bohaterowie, poczułam się zagubiona, nie wiedząc kto tak naprawdę kłamie. Jeśli spodziewacie się jajogłowych, zielonych ludzików z wielkimi oczami - tutaj ich nie znajdziecie.
Ciekawie zostało poprowadzone również życie uczuciowe bohaterów. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że podczas wojny (a pokusiłabym się o stwierdzenie, że walkę z obcymi możemy nazwać wojną), miłosne uniesienia są co najmniej niewskazane. Tutaj jednak, jedne z bohaterów zmusił mnie do refleksji, po czym zmuszona jestem przyznać mu rację - w obliczu tragicznych wydarzeń musimy mieć jakiś cel. Coś dla czego warto żyć, coś dla czego warto umrzeć. I nawet jeśli jest to osoba, której wcześniej nie znaliśmy, ważne, że mamy po co walczyć.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której muszę wspomnieć - książkę czyta się znakomicie. Autor posługuje się dość łatwym w odbiorze językiem, ale przede wszystkim chodzi o sposób prowadzenia narracji. Historię poznajemy z punktu widzenia kilku bohaterów (narracja jest pierwszoosobowa), ale każdy z nich jest interesujący. Choć postacie wcale nie są do siebie tak bardzo podobne, łączy ich waleczność oraz... cięty język. Sarkazm w najbardziej dramatycznych momentach powieści dodaje całości "pazura" i sprawia, że czytelnik może jednocześnie śmiać się i płakać.
"Piąta fala" to po prostu fenomenalna lektura. Nie tylko jedna z najlepszych w tej tematyce, lecz również jedna z lepszych, jakie miałam przyjemność kiedykolwiek przeczytać. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić Wam tę pozycję z całego serca - naprawdę warto!
Ocena: 9,5/10
Gasną światła, wzbiera morze, nadchodzi Zaraza i Uciszacze. Cassie czuje się jakby była ostatnim człowiekiem na Ziemi. Przeżyła cztery fale, ale została zupełnie sama. Wszystkie problemy, które miała przed atakiem zdają się nic nie znaczyć. Teraz celem jest pozostać żywą. Oczekiwanie na to, co ma dopiero nastać jest chyba najgorsze, jednak Cassie, wbrew temu co jej się...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-16
2013-05-12
2013-01-29
Od wydarzeń opisanych w "Mrocznych Umysłach" minęło pół roku. Tyle czasu Ruby przebywa w Lidze Dzieci. Nieoczekiwanie spotyka ktoś, kto zmienia wszystko - chłopaka o oczach, które dobrze zna i za którymi tak bardzo tęskni. Nie jest to jednak Liam, a jego brat, Cole. Od tego momentu życie Ruby nie będzie już takie same - zadanie, które zlecił jej Cole zmieni wszystko.
Po niezwykłym i dramatycznym zakończeniu "Mrocznych Umysł" sięgnięcie po kontynuację było nieuniknione. Wiedziałam, że decyzja Ruby skomplikuje losy bohaterów, ale ich losy jeszcze się splotą - to tylko kwestia czasu. I tak też się dzieje - wyobrażacie sobie, że w II części mogłoby zabraknąć tak genialnych postaci jak Pulpet i Liam? Czytelniczki byłby niepocieszone! Tutaj jednak grono bohaterów rozszerzone zostało o nowych bohaterów. Poznajemy więc Vidę i Jude'a - dzieciaki, które Ruby poznała w Lidze Dzieci i które towarzyszyły jej podczas misji. Muszę jednak przyznać, że te dwie postaci są mi dość obojętne. Vida przypomina nieco Pulpeta - choć ich zachowanie jest zupełnie odmienne, to oboje maskują swoje uczucia i są bardzo nieufni. Vida jest jednak z pozoru silna, twarda i waleczna. Nie ma w niej jednak uroku, którego nie brakuje bohaterom, którzy towarzyszą nam od początku serii. Jude z kolei jest po prostu... nijaki. Całe szczęście - postaci, które dobrze już znamy niejednokrotnie pokazują charakterek.
Na początku powieści bardzo było mi się odnaleźć. Autorka nie daje nam chwili wytchnienia i od razu wyrzuca nas na głęboką wodę. Nie przepadam za scenami walk i misji, więc niezbyt spodobały mi się początkowe strony. W tym tomie Bracken zafundowałam nam niekończącą się akcję, więc wielbiciele szybko toczących się wydarzeń powinni być zachwyceni - ciągle coś się dzieje. Osobiście wolę kiedy autorzy stawiają na emocje. Kiedy jednak wciągnęłam się w powieść okazało się, ze i emocji jest tutaj naprawdę sporo. Jest jednak znaczny przeskok w tej serii, a oba tomy bardzo się od siebie różnią. W I stawia się przede wszystkim na wprowadzeniu nas do świata przedstawionego i wywołaniu całej gamy emocji. II z kolei, skupia się szybkiej fabule i nieoczekiwanych zwrotach akcji. Który jest lepszy? To chyba kwestia indywidualnych preferencji czytelnika... Ja mogę jedynie zapewnić, że oba są bardzo dobre.
Alexandra Bracken urzekła mnie w "Mrocznych Umysłach" zarówno genialnie wykreowanym światem, jak i niesamowitym stylem. W "Nigdy nie gasną" sytuacja ma się podobnie. Rzeczywistość, którą przedstawia nam autorka jest bardzo brutalna, jednak do bólu prawdziwa. Wydawało mi się, że dziecięce obozowiska, w które bohaterowie trafiali wcześniej były okropne, teraz jednak zmieniłam zdanie. Miejsce, do którego trafia Ruby naprawdę mrozi krew w żyłach! Język, jakim posługuje się autorka jednie pogłębia mój zachwyt - wszystko staje się takie realistyczne.
Koniec końców, "Nigdy nie gasną" to godna kontynuacja. Autorka nie straciła charakterystycznego stylu i zdolności wzbudzania zachwytu w czytelnikach. Po raz kolejny zostawiła prawdziwą bombę na sam koniec - finał powieści jest naprawdę mocny i wzbudza zaciekawienie. Gdybym tylko miała możliwość, z przyjemnością przeczytałabym kolejną część już teraz. Polecam Wam gorąco tę kontynuację. Nawet jeżeli (w przeciwieństwie do mnie) nie zakochaliście się w jedynce, może okazać się, że dwójka przypadła Wam do gustu!
Od wydarzeń opisanych w "Mrocznych Umysłach" minęło pół roku. Tyle czasu Ruby przebywa w Lidze Dzieci. Nieoczekiwanie spotyka ktoś, kto zmienia wszystko - chłopaka o oczach, które dobrze zna i za którymi tak bardzo tęskni. Nie jest to jednak Liam, a jego brat, Cole. Od tego momentu życie Ruby nie będzie już takie same - zadanie, które zlecił jej Cole zmieni wszystko.
więcej Pokaż mimo toPo...