-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2018-05
Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!
W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z nich jest Marta Wolska, żona Roberta. W skrzynce na listy znajduje się tajemnicza wiadomość i właściwie na tym trop się kończy. Podobnie dzieje się u rodzin pozostałych zaginionych. Tymczasem w mieście w dziwnych okolicznościach zostają znalezione ciała młodych kobiet, są bardzo zmasakrowane, co wskazuje na zbrodnie psychopatycznego mordercy. Zaginięciami oraz szukaniem winnego zajmuje się miejscowa policja. Komisarz Eryk Deryło prowadzi dochodzenie, ścigając się zarówno ze zwyrodnialcem, jak i z czasem. Kto wygra ten wyścig?
Nie chcę spamować, dlatego opis jest taki skromny. Nie da się szczegółowo opisać kryminału bez niepotrzebnego zdradzania elementów fabuły. Dla wielbicieli gatunku to na pewno wystarczy, by byli mocno zachęceni do przeczytania. A jest zdecydowanie warto! Max Czornyj stworzył niesamowicie wciągającą historię, która zaciekawiła mnie już od pierwszych stron.
Przede wszystkim "Grzech" jest świetnie napisany. To typowy dreszczowiec w dosłownym słowa tego znaczeniu. Wywołał u mnie ciarki na plecach i strach niemal przy każdej czytanej stronie. Dosadne, brutalne opisy morderstw i tortur, jakie były stosowane u ofiar, sprawiły, że autentycznie bałam się zasnąć wieczorem. Nie jest to książka dla wrażliwców, zdecydowanie. Ja kocham takie emocje podczas lektury. Tysiąc myśli na minutę, rozważania kto zabija, kto porywa, kto kłamie a kto mówi prawdę. To są moje klimaty, i bardzo się cieszę, że spędziłam chwile z debiutem pana Maxa.
Książkę czyta się wyjątkowo szybko, nie ma tu mowy o nudzie, czy zbędnych opisach. Akcja ciągle zaskakuje, bohaterowie nie są jednobarwni, a zagadka ciągle pozostaje nierozwiązana. Byłam pod ciągłym wrażeniem, że autor tak zwinnie manipuluje czytelnikiem i do samego końca nie pozwala zwolnić jego myślom. Jestem przekonana, że "Grzech" wybije się bardzo wysoko wśród literatury tego gatunku. Ostatni raz podobne emocje przeżywałam czytając "Behawiorystę" R. Mroza i dla mnie Max Czornyj jest idealnym pisarzem, który bez trudu odnajdzie swoich zwolenników. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że "Grzech" jest napisany na tak wysokim poziomie, jak właśnie książki Remigiusza Mroza.
Z ogromną przyjemnością sięgnę po kontynuację "Grzechu", która ukaże się na początku 2018 roku w wydawnictwie Filia. Jestem ciekawa czym tym razem autor zaskoczy swoich czytelników. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie zostawi takiego zakończenia, bo podczas czytania "Grzechu" dwa razy wracałam do ostatnich rozdziałów, by upewnić się, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam...?
Serdecznie polecam, rewelacyjna książka, oby więcej takich!
Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!
W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z...
Idealna książka o miłości na wakacje? Dla mnie na pewno nie będzie to romans. Za to dziś z całym sercem mogę Wam polecić książkę, która jest o miłości, ale do banalnych zdecydowanie nie należy. Mowa o wznowionej powieści Joanny Stovrag „Chwila na miłość”. To przepiękna opowieść pisana sercem zakochanej kobiety, której nie łatwo było walczyć o uczucie podczas wojny bałkańskiej.
Joanna opowiada czytelnikom o przygodzie swojego życia. Podczas praktyk studenckich poznaje uroki Sarajewa, jego smaki, zapachy, krajobrazy, zwyczaje. Czytałam z wypiekami na twarzy. Pani Joasia ma niewątpliwy talent do opisywania potraw, widoków czy sztuki. Nie miałam pojęcia o Bałkanach a po lekturze czuję, że byłabym tym miejscem zachwycona. Oczami wyobraźni jadłam razem z autorką, oddychałam tamtym powietrzem a nawet widziałam te same budowle. Rzadko zdarza się, bym tak wczuła się w książkę. W tym, jak się wydawało, wspaniałym czasie Joanna poznaje miłość swego życia-przystojnego Sejo. Wybuch wojny szybko krzyżuje im plany na przyszłość, oblężone Sarajewo staje się niebezpieczne i nie jest to wymarzona sceneria do pierwszych randek. Kiedy Joanna wraca do Polski ich kontakt staje się jeszcze bardziej utrudniony. Ich uczucie zostanie wystawione na najcięższą próbę.
Joanna Stovrag zdecydowała się wydać historię o sobie samej. To chyba jedno z najtrudniejszych literackich zadań. Napisać fikcję to jedno, a przelać na papier pół swojego życia to coś zupełnie innego. Chyba właśnie dlatego tak pozytywnie odebrałam „Chwilę na miłość”. Jest to niezwykle barwna i dobrze napisana historia. Sprawia, że oczy się otwierają na sprawy, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. I to wszystko opisane lekkim i płynnym językiem. Jestem bardzo zadowolona i serdecznie dziękuję autorce, że mogłam przeczytać tę książkę.
Polecam!
Idealna książka o miłości na wakacje? Dla mnie na pewno nie będzie to romans. Za to dziś z całym sercem mogę Wam polecić książkę, która jest o miłości, ale do banalnych zdecydowanie nie należy. Mowa o wznowionej powieści Joanny Stovrag „Chwila na miłość”. To przepiękna opowieść pisana sercem zakochanej kobiety, której nie łatwo było walczyć o uczucie podczas wojny...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-22
Zdarza Wam się ocenić kogoś, zupełnie nic o nim nie wiedząc? Czy zastanawiacie się czasem o czym myśli osoba jadąca na przeciw w autobusie, tramwaju, pociągu? Czy często porównujecie się do innych? Pozory mylą. To co czasem wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Często bywa tak, że za maską szczęścia i uśmiechu, kryje się wewnętrzny dramat. Kim więc jesteśmy, by osądzać?
Anna to żona i matka dwójki dzieci. Z pozoru szczęśliwa a wewnątrz przytłoczona i stłamszona przez męża i nadmiar obowiązków. Anna marzy o prawdziwej miłości, jakiej nie zaznała nigdy u boku męża. Stopniowo coraz bardziej pogrąża się w depresji, aż wreszcie, gdy ją poznajemy, jest na granicy załamania nerwowego. Nie tak chciała by wyglądało jej życie, ale czy jeszcze znajdzie w sobie siłę, by cokolwiek w nim zmienić?
Morten to samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Nie ma rodziny, skupia się na pracy w radio a wolny czas poświęca muzyce. Tak samo jak Anna, potrzebuje miłości, zrozumienia i drugiego człowieka.
Jeden wieczór wystarcza, by losy tych dwojga połączyły się. Czy jednak chwila rozmowy wystarczy, by zrozumieć się na tyle, żeby coś zmienić w swoim życiu? Czy któreś z nich odważy się na pierwszy krok ku lepszej przyszłości?
"Miłość niczyja" to książka, którą napisali w duecie Maria Jurkiewicz i Sławomir Bogacki. Twierdzą, że idealnie się uzupełniają, co doskonale widać na przykładzie ich książki. Na kartach powieści udało im się świetnie dopasować bohaterów i fabułę, tak by powieść była wiarygodna. Chociaż książka nie ma wielu stron, to zawiera w sobie sporo prawdy życiowej, obserwacji i mądrości. Niejedna czytelniczka odnajdzie trochę siebie w Annie i być może zapragnie coś zmienić w swoim życiu?
Historia Anny i Mortena zdecydowanie daje do myślenia, jest ponadczasowa i realistyczna. Samotność bowiem, nie dotyczy tylko "singli". Jakże często spotyka się określenie samotności w związku. Można być z kimś, ale czuć się obco, udawać kogoś innego, dusić się wśród codziennych zmartwień i rutyny. Są to problemy, które są ponadczasowe i mogą dotknąć nas niemal w każdym etapie życia, bez względu na płeć, wykształcenie czy poglądy.
Temat powieści jest bardzo "na czasie", dlatego książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Warto jednak odrobinę się zatrzymać, pomyśleć, przeanalizować zachowania bohaterów, oraz skutki ich decyzji. "Miłość niczyja" swoją fabułą potrafi zainteresować, czyta się ją z przyjemnością, więc mi nie pozostaje nic innego, jak zachęcić do lektury!
Zdarza Wam się ocenić kogoś, zupełnie nic o nim nie wiedząc? Czy zastanawiacie się czasem o czym myśli osoba jadąca na przeciw w autobusie, tramwaju, pociągu? Czy często porównujecie się do innych? Pozory mylą. To co czasem wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Często bywa tak, że za maską szczęścia i uśmiechu, kryje się wewnętrzny dramat. Kim więc jesteśmy, by...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-06
Kalina Milewska jest popularną autorką powieści kryminalnych. Jej ostatnia książka nie została przyjęta z zachwytem przez czytelników, dlatego teraz autorka szuka weny, by sprostać oczekiwaniom swoich fanów. Marzy jej się odpoczynek w zacisznym miejscu, by móc popisać w spokoju. Pomysł wyjazdu nie podoba się jednak mężowi Kaliny, na domiar złego kobieta ciągle czuje presję od Macieja, redaktora naczelnego wydawnictwa, które publikuje jej książki.
Tymczasem Maciej Tarski przychodzi do pracy w wydawnictwie jak zwykle. Nie spodziewa się niczego specjalnego, a jednak dzień okazuje się być dla niego zaskakującym. Na jego e-mail przychodzi wiadomość z propozycją wydawniczą. Maciej zaczyna czytać i nie wierzy własnym oczom, opisywane fragmenty powieści są mu znajome, zupełnie jakby ktoś, kto doskonale go zna opisywał jego prywatne życie. Podejrzenie oczywiście pada na Kalinę Milewską, ale ona na wieść o tym zaprzecza. Wkrótce kolejnych rozdziałów zacznie przybywać, tak samo jak niewiadomych w życiu Kaliny i Macieja.
Niesamowita powieść! Agacie Kołakowskiej należą się wielkie brawa, ponieważ stworzyła fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Niby obyczajówka a trochę z elementami thrillera, sporo zaskoczenia, wartka akcja i ciekawi bohaterowie. Czytałam i oderwać się nie mogłam, ciągle przewracałam kartki by dowiedzieć się kto jest anonimowym autorem maili do Tarskiego. Z wypiekami na twarzy czekałam na rozwiązanie zagadki, bawiąc się przy tym doskonale. Jestem pod wrażeniem świetnego pomysłu na książkę i chętnie bym obejrzała film na jej podstawie. Myślę, że "Kolejny rozdział" świetnie nadałby się na ekranizację.
Jeśli potrzebujecie dobrej lektury na "przebudzenie" po zimie, to serdecznie polecam nową powieść Kołakowskiej. Lekka, przyjemnie napisana, z pomysłem i zaskakującym zakończeniem. Idealna na jeden wieczór!
malwinaczyta.blogspot.com
Kalina Milewska jest popularną autorką powieści kryminalnych. Jej ostatnia książka nie została przyjęta z zachwytem przez czytelników, dlatego teraz autorka szuka weny, by sprostać oczekiwaniom swoich fanów. Marzy jej się odpoczynek w zacisznym miejscu, by móc popisać w spokoju. Pomysł wyjazdu nie podoba się jednak mężowi Kaliny, na domiar złego kobieta ciągle czuje presję...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega poprawiającego humor! "Gorzej być (nie) może" to udana kontynuacja "Męża potrzebnego na już". Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu podczas lektury???
Kolejny raz spotykamy się z sześcioma zwariowanymi dziewczynami. Tym razem jednak swą opowieść nie snuje Berka, tylko Zosia.Do tej pory dziewczyna cieszyła się bogactwem ojca i bezustannie korzystała z dobrodziejstw swojej sytuacji, której chyba pozazdrościłaby jej każda dziewczyna w tym wieku. Rozkapryszona Zosia jednak ma w sobie odrobinę ambicji i planuję rozpocząć studia w kierunki seksuologii klinicznej. Nie spodziewa się jednak, że rodzina będzie chciał jej utrzeć kapryśnego nosa w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy pod opieką Zosi zostaje jej młodsza przyrodnia siostra Zuzia, zdarza się coś strasznego...mała ginie! Zosia nie ma pojęcia, że za zaginięciem małej stoją najbliższe dla niej osoby. W dodatku na celowniku pojawia się pewien tajemniczy Sebastian, który nieźle namiesza w życiu Zosieńki. Czy naprawdę gorzej już być nie może?
Małgorzata Falkowska jest w znakomitej formie i widać to właśnie po jej drugiej książce. Bardzo mi przyjemnie objąć po raz kolejny patronatem medialnym powieść, która jest tak dobrze napisana. Często się zdarza, że kiedy autor pisze kolejne tomy, to fabuła jest mocno naciągana a bohaterowie stworzeni by zapełnić luki w fabule. "Gorzej być (nie) może" to przykład doskonałej kreacji bohaterów, zwartej fabuły i niesamowitych zwrotów akcji. Tu nie ma mowy o nudzie, a Gosia Falkowska postarała się, by perypetie Zośki były realne i przy okazji zabawne. Śmiem porównać, że przy książkach Falkowskiej bawię się równie wyśmienicie jak przy lekkim piórze Nataszy Sochy. Jeśli właśnie lubicie takie lekkie komedie z wieloma zwrotami akcji, to z pewnością się nie zawiedziecie.
Ja muszę dodać, że jestem w tej książce! Tak! Malwina Latko, to bohaterka, którą znajdziecie podczas lektury "Gorzej być (nie) może. Czy może być lepsze wyróżnienie od autorki??? Kiedy czytałam o sobie ( a jestem tam szczupła, hurra!!!!) to czułam się tak cudownie, tak wyjątkowo, że nie sposób słowami teraz oddać moich emocji. Dziękuję. Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać :-)
Polecam całym sercem. Dobra zabawa gwarantowana, pełno humoru, fantastycznych bohaterów i zakończenie, przy którym otworzycie szeroko oczy ze zdumienia. Małgorzata Falkowska zadbała, żeby wszystko ze sobą było spójnie połączone i tworzyło wspaniałą lekturę na zimowe wieczory. Nie ma nic lepszego na poprawę nastroju, gwarantuję!
Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-11
Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka porusza ważne kwestie, trudne tematy i życiowe problemy. Musicie to przeczytać!
Pola i Jakub tworzą szczęśliwy i stabilny związek. Ich małżeństwo jest oparte na zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu. Jedynie matka Poli sieje zamęt w życiu młodych, coraz bardziej wtrącając się w ich osobiste plany. Bożena nachalnie namawia Polę by wreszcie się ustatkowała zawodowo i koniecznie urodziła już dziecko. Dziewczyna znów czuje się przyparta do muru i nie umie postawić matce granicy. Wszystko to jest spowodowane traumą z przeszłości, Bożena bowiem była matką daleką od ideału.
Szybko spełnia się marzenie Bożeny, niespodziewanie (i nieplanowanie) Pola zachodzi w ciążę. Po chwilowym szoku, oboje z Jakubem bardzo się z tego faktu cieszą. Radość przyszłych rodziców burzy fakt, że podczas rutynowych badań pojawia się ziarno niepewności, czy dziecko urodzi się zdrowe. Pola i Jakub zostają wystawieni najcięższej próbie, czy zdecydują się na donoszenie ciąży, jeśli dziecko okaże się chore? Jak sobie poradzą z tym jako małżeństwo, czy wytrzymają próbę losu?
Skończyłam powieść wczoraj późno w nocy, bo zwyczajnie nie umiałam oderwać się od lektury. Chociaż czytanie formatu PDF na telefonie jest dla mnie absolutną męczarnią, nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed skończeniem tej historii. Możecie się domyślać, że taki temat, jaki podjęła w swojej książce Magdalena, jest trudny i wzbudza mnóstwo emocji. Jestem mamą, a to oznacza, że czuję się odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale także za dwie istoty, które razem z mężem powołałam do życia. Strach czy dziecko urodzi się zdrowie towarzyszy chyba każdej przyszłej mamie. Podobnie było ze mną, ja również przeżyłam chwile grozy, gdy w ciąży z synkiem w 21 tygodniu ciąży dostałam nagłego krwawienia. Ale nie o tym chciałam pisać...nawiązałam do moich osobistych wspomnień dlatego, żeby zaznaczyć, jak dobrze rozumiałam wewnętrzną walką bohaterów powieści. Ich strach o dziecko, lęk o przyszłość i niepewność zdominowały niemal całą ciążę. Mówi się przecież, że ciąża to stan błogosławiony, lecz dla Poli był to okres nieustającego stresu i walki z samą sobą. Kiepskie stosunki z matką dały o sobie znać jeszcze bardziej dobitnie. Dobrze, że na horyzoncie była babcia Jakuba, Aniela, która dodawała otuchy zatroskanym przyszłym rodzicom.
Książka Magdy Majcher jest wspaniałym przykładem na to, że można w tak subtelny, nie narzucający sposób przedstawić trudną historię małżeństwa, które stoi przed dramatyczną decyzją: co dalej? Jeśli dziecko okaże się chore, to czy podołają w jego/jej wychowaniu? Czy z drugiej strony byliby zdolni pozbawić je życia? Kto dał im takie prawo, a może tak powinni zrobić? Ja Wam nie napiszę, jak ta opowieść się kończy. Wy to musicie kochani przeczytać. Jestem pewna, że spędzicie przy lekturze niezapomniane chwile a fabuła osadzi się w Waszej pamięci i sercach. "Stan nie! błogosławiony" na to jak najbardziej zasługuje i ...no cóż...mogłam się przecież tego spodziewać, że kto jak kto jak kto, ale Madzia zawładnie moim czytelniczym sercem i wróci mi ochota na czytanie do upadłego.
Jeszcze na koniec taka skromna uwaga, książka jest napisana w tak realistyczny sposób, jest tak spójna, opowiedziana prostym, ale jednocześnie fachowym językiem, że gdybym nie znała autorki, to podejrzewałabym, że musiała opisywać swoje osobiste przeżycia. Brawo!
Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-21
Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które wydają Zakamarki. Cóż takiego niezwykłego jest w tych książkach? Pomyślicie, że przecież książek o tematyce świątecznej jest całe mnóstwo. Owszem, ale zaufajcie mi, że te są absolutnie wyjątkowe.
O czym mowa? Znacie te magiczne opowieści w 24 rozdziałach do czytania w każdy grudniowy dzień? Jeśli nie, to zapraszam na recenzję najnowszej, wydanej w tym roku książki pt."Święta dzieci z dachów".
Mago, Issa i Stella uciekają z domu dziecka, by odnaleźć ojca Mago. Na dworcu w Sztokholmie spotykają tajemniczego staruszka Niklassona, który stracił pamięć i nie wie kim jest. Niespodziewanie na dworcu pojawia się także dziewczynka w kaszkiecie, Pirania, która daje trójce uciekinierów schronienie, oraz przedstawia im dzieci z dachów. Wszystko jest owiane nutką tajemnicy i niepewności, Stella, Issa i Mago zupełnie nie spodziewają się tego, że przeżyją niezwykłą przygodę, pełną magii i dobra. Jesteście gotowi na wspaniałą lekturę razem z dziećmi?
Za kilka dni Wigilia i pomimo natłoku obowiązków muszę się Wam przyznać, że mało czytam, ale dzieciaki od 1 grudnia, czyli od rozpoczęcia pierwszego rozdziału, nie dają mi szansy na to, żeby opuścić wieczorne czytanie. "Święta dzieci z dachów" to kolejna po "Wierzcie w Mikołaja" i "Prezencie dla Cebulki" nasza obowiązkowa lektura na grudniowy wieczór. Te książki są cudowne!
Żadne inne nam znane nie wprowadzają takiej atmosfery i na żadne inne moje dzieci nie czekają tak niecierpliwie. Gdy tylko kładą się do swoich łóżek od razu z ich pokoju słyszę "mamooo, dziś kolejny rozdział, pamiętasz?". Nie odpuściłam, pomimo tego, że czasem usypiam pierwsza, to na siłę otwieram oczy, wlokę się do ich pokoju i czytam. Bo nie ma nic lepszego, niż ta chwila spędzona z dziećmi przy dobrej książce.
Seria świątecznych opowiadań, którą wydało wydawnictwo Zakamarki jest wyjątkowa nie tylko ze względu na wyżej wspomniane 24 rozdziały, które świetnie zastąpią kalendarz adwentowy. Należy też wspomnieć o treści, która jest bardzo interesująca, pouczająca i ma niesamowity klimat. Niejednokrotnie bohaterowie rozśmieszą, zaintrygują i wzruszą czytelników. Wzbogacone przepięknymi ilustracjami w stylu skandynawskim dodatkowo cieszą oko i pobudzają wyobraźnię. Książka jest wydana bardzo starannie, jest szyta, w twardej oprawie i dość dużym formacie. Z powodzeniem posłuży jeszcze długo Waszym dzieciom, a może nawet i wnukom?
Będziemy wracać do tego, oraz pozostałych tytułów często. Mamy także nadzieję, że w przyszłym roku znów będzie nowy tytuł do kolekcji. Jestem przekonana, że pokochacie serię Zakamarkową tak jak my, a jeśli jeszcze jej nie znacie, to pędźcie do księgarni i nadrabiajcie zaległe rozdziały!
Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-30
2016-10-26
Neo-Nówka czyli przezabawni trzej panowie: Roman Żurek, Michał Gawliński i Radek Bielecki. Z początku funkcjonowali pod nazwą "To-Niemy", ich skecze "Niebo", "Poczta" czy seria "Paciaciaki" biją rekordy oglądalności. Kabaret, który potrafi rozbawić największego ponuraka, a skecz Niebo osiągnął na kanale You Tube prawie dwa miliony wyświetleń. Książka, którą wydało wydawnictwo Prószyński i S-ka to zbiór informacji na temat rozpoczęcia kariery, popularności, skeczy i innych ciekawostek. Jak sami mówią, tej książki miało nie być, ale pewne tematy trzeba było poruszyć raz na zawsze. No bo jak to było w końcu z tym Niebem, była wpadka czy genialne aktorstwo? Zachęcam do lektury!
Dialog wcale nie musi być nudny, a biografię też można przeczytać w jeden dzień z wypiekami na twarzy. Przekonałam się o tym sama, kiedy wczoraj w okolicach południa dostałam od wydawcy ebooka Neo-Nówki. Kiedy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę to przeczytać. Musiałam się dowiedzieć jak to naprawdę było z najlepszym skeczem, jaki w życiu oglądałam i przy którym śmieję się w głos do dziś, chociaż oglądam to trzydziesty piąty raz. Wzięłam czytnik do ręki i przepadłam na dobre trzy godziny, obiad znacznie przesunął się w czasie a łóżko zostało pościelone dopiero po południu, ale co tam. Czytałam historię powstania jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce i znów płakałam ze śmiechu. Wiecie co? To nie jest zwykła kupa suchych faktów i informacji, "Schody do nieba" to wyjątkowo żartobliwie przedstawiona historia Romana, Radka i Michała. W całej rozmowie, w której biorą udział panowie czuć tę wyjątkową wieź, która ich łączy. Podczas lektury widać gołym okiem, jak się lubią i wzajemnie uzupełniają. Swoim charakterystycznym humorem rozbawiają nie tylko czytelników, ale i siebie nawzajem. Trochę prywaty, trochę zdjęć, mnóstwo żartów i dystansu do samych siebie, tak w skrócie można opisać Neo-Nówkę poza sceną. Miałam wrażenie, że chłopaki mają niezłą zabawę podczas pisania tej książki, co bardzo wpłynęło na moją ogólną ocenę. Muszę przyznać, że nie zawsze byłam fanką kabaretów, ale to za sprawą mojego męża, który notorycznie ogląda takie występy, w końcu i ja dałam się w to wciągnąć. I nie żałuję! Neo-Nówka potrafi bawić różną publiczność, zdarzały się nawet występy w seminariach, gdzie siostry zakonne bawiły się na całego! Czasem jest mniej śmiesznie, kiedy ksiądz grozi palcem za występ lub starsza pani próbuje przerwać skecz o "moherach". Macie niedosyt? I dobrze, bo jeśli tylko znacie z tv Neo-Nówkę to sięgnijcie po tę książkę! Dobra zabawa gwarantowana.
Panom gratuluję dobrej książki i życzę kolejnych skeczów, w których publiczność i widzowie przed tv skręcają się ze śmiechu.
malwinaczyta.blogspot.com
Neo-Nówka czyli przezabawni trzej panowie: Roman Żurek, Michał Gawliński i Radek Bielecki. Z początku funkcjonowali pod nazwą "To-Niemy", ich skecze "Niebo", "Poczta" czy seria "Paciaciaki" biją rekordy oglądalności. Kabaret, który potrafi rozbawić największego ponuraka, a skecz Niebo osiągnął na kanale You Tube prawie dwa miliony wyświetleń. Książka, którą wydało...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-12
Pamiętacie "Szukając Emmy"? To właśnie autorka, która napisała tę książka powraca ze swoją nową powieścią. Powieścią trudną, bo poruszającą temat psychozy poporodowej, rozstania, cierpienia i traumatycznych wspomnień, a to wszystko na zaledwie 240 stronach. Czy Steenie Holmes udało się mnie zaintrygować fabułą i zaskoczyć zakończeniem?
Diana i Brian są na szczycie kariery, tworzą dobre małżeństwo a przed nimi otwiera się droga do polepszenia sytuacji zawodowej. Ciąża Diany jest dla nich sporym zaskoczeniem i cóż...nie cieszy się z niej sama przyszła mama.
Rok później Diana jest już szczęśliwą mamą małej Grace, co prawda bardzo nadopiekuńczą i pełną leków, ale bardzo zakochaną w swojej małej córce. Tylko Brian się nie odzywa, wyjechał służbowo, obiecał wrócić tuż po narodzinach Grace, ale milczy, pomimo licznych prób kontaktu. Dianą i jej córeczką zajmuje się niania, ale dlaczego jej uwaga jest skierowana bardziej na młodą matkę a nie na jej córeczkę? Co się tak naprawdę dzieje w życiu Diany? Gdzie podziewa się jej mąż i czemu nikt nie chce powiedzieć jej prawdy?
Książka pełna znaków zapytania, to pierwsze co mi przyszło do głowy, gdyby ktoś mnie prosił o jedno zdanie na jej temat. Steena Holmes podjęła się napisania o bardzo trudnych tematach i przyznam, że pomimo niewielkiej objętości nie "połknęłam" jej w jeden wieczór.
Historię opisaną w książce poznajemy z punktu widzenia Diany i Briana. W dodatku przeplatana jest teraźniejszość z przeszłością, co sprawia, że potrzeba skupienia by połapać się w fabule. Podczas lektury, zamiast coraz więcej rozumieć z fabuły, w mojej głowie było coraz więcej niewiadomych. I wiecie co? Mi się to bardzo podobało. Nic nie było podane na tacy, oczywiste i jasne. Steena Holmes potrafi zaskoczyć czytelnika, o czym przekonacie się czytając tę książkę.
"Dziecko wspomnień" jest mieszanką powieści psychologicznej i thrillera, trzyma w napięciu, porusza temat psychozy poporodowej i sprawia, że nie można jej odłożyć póki nie dowiemy się co tak naprawdę działo się w rodzinie Diany. Jak bardzo na życie bohaterki wpłynęły traumatyczne zdarzenia z przeszłości?
Zakończenie, mimo, że zaskakujące to udało mi się je przewidzieć. Jeśli będziecie uważnie czytać, bacznie zwracać uwagę na zachowanie bohaterów, to na pewno domyślicie się co zaserwuje autorka na ostatnich stronach.
Serdecznie polecam, lecz lojalnie uprzedzam, pomimo słodkiej okładki, treść jest naprawdę poważna, wymagająca przemyślenia i dużej uwagi. "Dziecko wspomnień" nie jest lekką lekturą, przy której się odprężycie, jednak uważam, że zasługuje na przeczytanie. Pozycja godna polecenia!
Pamiętacie "Szukając Emmy"? To właśnie autorka, która napisała tę książka powraca ze swoją nową powieścią. Powieścią trudną, bo poruszającą temat psychozy poporodowej, rozstania, cierpienia i traumatycznych wspomnień, a to wszystko na zaledwie 240 stronach. Czy Steenie Holmes udało się mnie zaintrygować fabułą i zaskoczyć zakończeniem?
Diana i Brian są na szczycie kariery,...
Hubert Hender zadebiutował w 2013 roku powieścią kryminalną pt. "Zapora", której niestety nie udało mi się przeczytać. Autor lubi osadzać swoje wątki w okolicach Dolnego Śląska, bo jak sam pisze, te okolice są mu bardzo bliskie. Ja miałam ostatnio okazję dowiedzieć się jak wypadła jego najnowsza książka "Kolejność" i jestem pod sporym wrażeniem.
W Kowarach na Dolnym Śląsku zostaje brutalnie zamordowany jeden z górników pracujący w kopalni, która swoje lata świetności ma dawno za sobą. To nie jedyna zbrodnia, jaka dotyka tą okolicę, ponieważ w niedługim czasie zostają znalezione kolejne zwłoki mężczyzny. Dwa ciała, dwa bestialskie morderstwa, dziwne napisy wskazujące na numerowanie ciał, znajdujące się na miejscach zbrodni. Podkomisarz Gawłowski i komisarz Iwanowicz próbują ułożyć skomplikowaną układankę w całość i dotrzeć do osoby, która stoi za zabójstwami mężczyzn. Czy jednak zdążą, nim morderca zaatakuje ponownie?
Pierwsze co mi przychodzi do głowy po lekturze "Kolejności" to to, że poleciałabym ten kryminał męskiej części czytających. Lubię ten gatunek i chętnie po niego sięgam, ale tak naprawdę niewiele jest książek, które z czystym sumieniem dałabym w prezencie mężowi, koledze czy bratu. Książka Huberta Hendera jednak idealnie pasuje mi na kryminał, po który z przyjemnością sięgną czytający panowie. Dlaczego? Przede wszystkim panuje w nim gęsta, mroczna atmosfera. "Kolejność" jest książką z mocną i wyrazistą fabułą, zdecydowanym ruchem akcja ciągle goni do przodu a bohaterami są przede wszystkim mężczyźni. Sporo dialogów, mało opisów, myślę, że to idealna książka dla każdego, kto lubi rasowe kryminały.Duszna atmosfera Dolnego Śląska sprawia, że czyta się ją z wypiekami na twarzy i ciarkami na plecach. Niejednokrotnie podczas lektury zwyczajnie się bałam i prawie czułam oddech mordercy na karku!
Warto także wspomnieć, że sprawa morderstwa, nie jest jedynym tematem poruszonym w książce. Autor poprzez wprowadzenie wątku osobistego komisarza Iwanowicza, sprawił, że postać nabrała realnych cech i stała się tym samych bardziej wiarygodna. Jestem przekonana, że zainteresuje Was każdy wątek, jaki autor wprowadził do swojego kryminału. Zakończenie zaskoczyło mnie, nie domyśliłam się kto stał za wszystkimi zbrodniami, chociaż podczas czytania intensywnie o tym myślałam. Lubię być zaskoczona i udało się panu Hubertowi mnie zadziwić. Jestem pozytywnie zaskoczona całością i czekam na kolejną książkę jego autorstwa!
malwinaczyta.blogspot.com
Hubert Hender zadebiutował w 2013 roku powieścią kryminalną pt. "Zapora", której niestety nie udało mi się przeczytać. Autor lubi osadzać swoje wątki w okolicach Dolnego Śląska, bo jak sam pisze, te okolice są mu bardzo bliskie. Ja miałam ostatnio okazję dowiedzieć się jak wypadła jego najnowsza książka "Kolejność" i jestem pod sporym wrażeniem.
W Kowarach na Dolnym Śląsku...
Pragnienie dziecka prędzej czy później dopada prawie każdą kobietę. Niestety, współczesne realia są dość bolesne w tej kwestii, dużo par starających się o potomka napotyka w tym temacie sporo problemów. Co jeśli kobieta pragnie zajść w ciążę a nie ma partnera? Jeśli dodatkowo nie chce angażować się w żaden związek, a dziecko chce wychować absolutnie sama? Brzmi nierozsądnie, nierealnie? Z takim problemem przyjdzie zmierzyć się bohaterce najnowszej książki Simona Becketta pt. "Zimne ognie".
Kate to typowa londyńska singielka, ostatnio rozstała się z chłopakiem a jej najbliższą przyjaciółką jest Lucy i jej rodzina. W wolnych chwilach Kate lubi zajmować się dziećmi Lucy i właśnie podczas takich chwil uświadamia sobie, że bardzo pragnie zostać matką. Na horyzoncie nie pojawia się jednak żaden odpowiedni kandydat na męża, a tym bardziej na ojca dziecka. Zdesperowana Kate decyduje się na sztuczne zapłodnienie w klinice. Warunki, jakie stawia szpital nie do końca jej odpowiadają, dlatego w końcu znajduje sama "ochotnika". Niby wszystko ustalone, ale czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z jej planem? Czy nowo poznany mężczyzna faktycznie okaże się tym, za kogo się podaje?
Kolejny na moim czytelniczym koncie thriller psychologiczny. I dobrze, bo wygląda na to, że bardzo udany. Simon Beckett stworzył historię, która co prawda pomału się rozkręca, ale jak już wpadnie w swój rytm to nie zwalnia do samego końca. Przyznaję, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron zastanawiałam się, kiedy wreszcie akcja nabierze tempa, bo czytało mi się średnio. Niby temat ciekawy, niby byłam zaintrygowana, ale brakowało czegoś mocniejszego, szybszej akcji serca, poczucia zagrożenia i strachu. Na szczęście nie zraziłam się tym początkowym zastojem akcji, bo potem było już tylko lepiej. Bohaterowie stworzeni przez autora wciągają w świat swoich problemów i rozterek, powodują, że czytelnik jest ciekawy dalszego ciągu zdarzeń i finału całej sytuacji. Dodatkowo postacie są ciekawie przedstawione, a fabuła mocno intryguje, przez co mamy zapewnione mocne wrażenia podczas lektury.
Jestem zadowolona i książkę polecam, to ciekawy i powodujący wypieki na twarzy thriller psychologiczny, w którym nic nie jest czarno białe, a tym samym przewidywalne. Gwarantuję, że Simon Beckett nie raz zaskoczy Was zwrotem akcji i swoją pomysłowością. A ja chętnie zapoznam się z jego poprzednimi książkami. Jestem ciekawa Waszych wrażeń!
Pragnienie dziecka prędzej czy później dopada prawie każdą kobietę. Niestety, współczesne realia są dość bolesne w tej kwestii, dużo par starających się o potomka napotyka w tym temacie sporo problemów. Co jeśli kobieta pragnie zajść w ciążę a nie ma partnera? Jeśli dodatkowo nie chce angażować się w żaden związek, a dziecko chce wychować absolutnie sama? Brzmi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.
W lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują na morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa wydaje się bardzo prosta, ponieważ okoliczny pijak niemal od razu przyznaje się do winy. Mętlik w głowach policjantów pojawia się wtedy, gdy na komisariat przybywa proboszcz okolicznej parafii. Ksiądz uparcie twierdzi, że to on jest winny i on zabił dziewczynę. Zaskoczeni śledczy proszą o pomoc psychologa Zygmunta Rozłuckiego, który zgadza się pomóc pod jednym warunkiem...jeśli pomoże mu w tym jego dawna sympatia, dziennikarka Janczewska. Jaka okaże się prawda, czy duet Rozłucki & Janczewska to dobre połączenie w jej dociekaniu? Zapraszam Was do przeczytania.
Średnio 7/10 czytanych przeze mnie książek to właśnie kryminał lub thriller. Ciężko mnie w tej kategorii literackiej zaskoczyć, a sama nie ukrywam faktu, że poprzeczkę na miano dobrego dreszczowca, stawiam naprawdę wysoko. Już od pierwszych stron "Niedobrego pasterza" wiedziałam, że książkę przeczytam z przyjemnością. Lekki styl, ciężka zbrodnia, ciekawi bohaterowie, intryga, która rozkręcała się w miarę przewracanych kartek. Zapowiadało się naprawdę super. Chociaż nie przeczytałam tej książki jakoś bardzo szybko, to muszę przyznać, że wciągnęła mnie na całego. Borkowski nie pozwolił złapać oddechu, akcja ciągle goniła do przodu a ja z wypiekami na twarzy śledziłam dalsze losy Zygmunta Rozłuckiego. Był on bohaterem dalekim od ideału, przez co wydał mi się tym bardziej realistyczny. Mogę przyznać, że polubiłam go i mocno mu kibicowałam. Stał się dla mnie bohaterem z krwi i kości, takim prawdziwym, niewyidealizowanym. Dzięki temu bardziej wczułam się w czytaną historię i zatraciłam się w niej całkowicie.
Rozwiązanie zagadki morderstwa było oczywiście zaskoczeniem, bo nie podejrzewałam, że to właśnie tak rozegra autor. Miałam jakieś tam swoje przypuszczenia, ale okazały się mylne. Natomiast to, co autor zaserwował czytelnikom na końcu książki, sprawiło, że miałam ochotę cisnąć książką o ścianę. Tak się nie robi panie Borkowski!!! Nie wolno sprawiać, że nie mogłam zasnąć po ostatnich słowach w Pana książce! Byłam wściekła, no bo jak to? Tak zakończyć? Zostawić mnie teraz tak, gdy jak przez tyle stron tak bardzo kibicowałam Rozłuckiemu? To okrutne. Mam nadzieję, że planuje Pan ciąg dalszy :-)
Pokuszę się jeszcze o stwierdzenie, że od "Behawiorysty" Mroza, zakończenie żadnej książki nie wbiło mnie w fotel i nie wywołało tylu emocji. Przemysławowi Borkowskiemu się to udało.Brawo! To bardzo, bardzo dobry tytuł z gatunku kryminałów.
Polecam z czystym sumieniem :-)
Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.
więcej Pokaż mimo toW lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują...