-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus2
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz2
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2018-05
Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!
W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z nich jest Marta Wolska, żona Roberta. W skrzynce na listy znajduje się tajemnicza wiadomość i właściwie na tym trop się kończy. Podobnie dzieje się u rodzin pozostałych zaginionych. Tymczasem w mieście w dziwnych okolicznościach zostają znalezione ciała młodych kobiet, są bardzo zmasakrowane, co wskazuje na zbrodnie psychopatycznego mordercy. Zaginięciami oraz szukaniem winnego zajmuje się miejscowa policja. Komisarz Eryk Deryło prowadzi dochodzenie, ścigając się zarówno ze zwyrodnialcem, jak i z czasem. Kto wygra ten wyścig?
Nie chcę spamować, dlatego opis jest taki skromny. Nie da się szczegółowo opisać kryminału bez niepotrzebnego zdradzania elementów fabuły. Dla wielbicieli gatunku to na pewno wystarczy, by byli mocno zachęceni do przeczytania. A jest zdecydowanie warto! Max Czornyj stworzył niesamowicie wciągającą historię, która zaciekawiła mnie już od pierwszych stron.
Przede wszystkim "Grzech" jest świetnie napisany. To typowy dreszczowiec w dosłownym słowa tego znaczeniu. Wywołał u mnie ciarki na plecach i strach niemal przy każdej czytanej stronie. Dosadne, brutalne opisy morderstw i tortur, jakie były stosowane u ofiar, sprawiły, że autentycznie bałam się zasnąć wieczorem. Nie jest to książka dla wrażliwców, zdecydowanie. Ja kocham takie emocje podczas lektury. Tysiąc myśli na minutę, rozważania kto zabija, kto porywa, kto kłamie a kto mówi prawdę. To są moje klimaty, i bardzo się cieszę, że spędziłam chwile z debiutem pana Maxa.
Książkę czyta się wyjątkowo szybko, nie ma tu mowy o nudzie, czy zbędnych opisach. Akcja ciągle zaskakuje, bohaterowie nie są jednobarwni, a zagadka ciągle pozostaje nierozwiązana. Byłam pod ciągłym wrażeniem, że autor tak zwinnie manipuluje czytelnikiem i do samego końca nie pozwala zwolnić jego myślom. Jestem przekonana, że "Grzech" wybije się bardzo wysoko wśród literatury tego gatunku. Ostatni raz podobne emocje przeżywałam czytając "Behawiorystę" R. Mroza i dla mnie Max Czornyj jest idealnym pisarzem, który bez trudu odnajdzie swoich zwolenników. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że "Grzech" jest napisany na tak wysokim poziomie, jak właśnie książki Remigiusza Mroza.
Z ogromną przyjemnością sięgnę po kontynuację "Grzechu", która ukaże się na początku 2018 roku w wydawnictwie Filia. Jestem ciekawa czym tym razem autor zaskoczy swoich czytelników. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie zostawi takiego zakończenia, bo podczas czytania "Grzechu" dwa razy wracałam do ostatnich rozdziałów, by upewnić się, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam...?
Serdecznie polecam, rewelacyjna książka, oby więcej takich!
Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!
W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z...
Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega poprawiającego humor! "Gorzej być (nie) może" to udana kontynuacja "Męża potrzebnego na już". Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu podczas lektury???
Kolejny raz spotykamy się z sześcioma zwariowanymi dziewczynami. Tym razem jednak swą opowieść nie snuje Berka, tylko Zosia.Do tej pory dziewczyna cieszyła się bogactwem ojca i bezustannie korzystała z dobrodziejstw swojej sytuacji, której chyba pozazdrościłaby jej każda dziewczyna w tym wieku. Rozkapryszona Zosia jednak ma w sobie odrobinę ambicji i planuję rozpocząć studia w kierunki seksuologii klinicznej. Nie spodziewa się jednak, że rodzina będzie chciał jej utrzeć kapryśnego nosa w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy pod opieką Zosi zostaje jej młodsza przyrodnia siostra Zuzia, zdarza się coś strasznego...mała ginie! Zosia nie ma pojęcia, że za zaginięciem małej stoją najbliższe dla niej osoby. W dodatku na celowniku pojawia się pewien tajemniczy Sebastian, który nieźle namiesza w życiu Zosieńki. Czy naprawdę gorzej już być nie może?
Małgorzata Falkowska jest w znakomitej formie i widać to właśnie po jej drugiej książce. Bardzo mi przyjemnie objąć po raz kolejny patronatem medialnym powieść, która jest tak dobrze napisana. Często się zdarza, że kiedy autor pisze kolejne tomy, to fabuła jest mocno naciągana a bohaterowie stworzeni by zapełnić luki w fabule. "Gorzej być (nie) może" to przykład doskonałej kreacji bohaterów, zwartej fabuły i niesamowitych zwrotów akcji. Tu nie ma mowy o nudzie, a Gosia Falkowska postarała się, by perypetie Zośki były realne i przy okazji zabawne. Śmiem porównać, że przy książkach Falkowskiej bawię się równie wyśmienicie jak przy lekkim piórze Nataszy Sochy. Jeśli właśnie lubicie takie lekkie komedie z wieloma zwrotami akcji, to z pewnością się nie zawiedziecie.
Ja muszę dodać, że jestem w tej książce! Tak! Malwina Latko, to bohaterka, którą znajdziecie podczas lektury "Gorzej być (nie) może. Czy może być lepsze wyróżnienie od autorki??? Kiedy czytałam o sobie ( a jestem tam szczupła, hurra!!!!) to czułam się tak cudownie, tak wyjątkowo, że nie sposób słowami teraz oddać moich emocji. Dziękuję. Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać :-)
Polecam całym sercem. Dobra zabawa gwarantowana, pełno humoru, fantastycznych bohaterów i zakończenie, przy którym otworzycie szeroko oczy ze zdumienia. Małgorzata Falkowska zadbała, żeby wszystko ze sobą było spójnie połączone i tworzyło wspaniałą lekturę na zimowe wieczory. Nie ma nic lepszego na poprawę nastroju, gwarantuję!
Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-11
Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka porusza ważne kwestie, trudne tematy i życiowe problemy. Musicie to przeczytać!
Pola i Jakub tworzą szczęśliwy i stabilny związek. Ich małżeństwo jest oparte na zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu. Jedynie matka Poli sieje zamęt w życiu młodych, coraz bardziej wtrącając się w ich osobiste plany. Bożena nachalnie namawia Polę by wreszcie się ustatkowała zawodowo i koniecznie urodziła już dziecko. Dziewczyna znów czuje się przyparta do muru i nie umie postawić matce granicy. Wszystko to jest spowodowane traumą z przeszłości, Bożena bowiem była matką daleką od ideału.
Szybko spełnia się marzenie Bożeny, niespodziewanie (i nieplanowanie) Pola zachodzi w ciążę. Po chwilowym szoku, oboje z Jakubem bardzo się z tego faktu cieszą. Radość przyszłych rodziców burzy fakt, że podczas rutynowych badań pojawia się ziarno niepewności, czy dziecko urodzi się zdrowe. Pola i Jakub zostają wystawieni najcięższej próbie, czy zdecydują się na donoszenie ciąży, jeśli dziecko okaże się chore? Jak sobie poradzą z tym jako małżeństwo, czy wytrzymają próbę losu?
Skończyłam powieść wczoraj późno w nocy, bo zwyczajnie nie umiałam oderwać się od lektury. Chociaż czytanie formatu PDF na telefonie jest dla mnie absolutną męczarnią, nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed skończeniem tej historii. Możecie się domyślać, że taki temat, jaki podjęła w swojej książce Magdalena, jest trudny i wzbudza mnóstwo emocji. Jestem mamą, a to oznacza, że czuję się odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale także za dwie istoty, które razem z mężem powołałam do życia. Strach czy dziecko urodzi się zdrowie towarzyszy chyba każdej przyszłej mamie. Podobnie było ze mną, ja również przeżyłam chwile grozy, gdy w ciąży z synkiem w 21 tygodniu ciąży dostałam nagłego krwawienia. Ale nie o tym chciałam pisać...nawiązałam do moich osobistych wspomnień dlatego, żeby zaznaczyć, jak dobrze rozumiałam wewnętrzną walką bohaterów powieści. Ich strach o dziecko, lęk o przyszłość i niepewność zdominowały niemal całą ciążę. Mówi się przecież, że ciąża to stan błogosławiony, lecz dla Poli był to okres nieustającego stresu i walki z samą sobą. Kiepskie stosunki z matką dały o sobie znać jeszcze bardziej dobitnie. Dobrze, że na horyzoncie była babcia Jakuba, Aniela, która dodawała otuchy zatroskanym przyszłym rodzicom.
Książka Magdy Majcher jest wspaniałym przykładem na to, że można w tak subtelny, nie narzucający sposób przedstawić trudną historię małżeństwa, które stoi przed dramatyczną decyzją: co dalej? Jeśli dziecko okaże się chore, to czy podołają w jego/jej wychowaniu? Czy z drugiej strony byliby zdolni pozbawić je życia? Kto dał im takie prawo, a może tak powinni zrobić? Ja Wam nie napiszę, jak ta opowieść się kończy. Wy to musicie kochani przeczytać. Jestem pewna, że spędzicie przy lekturze niezapomniane chwile a fabuła osadzi się w Waszej pamięci i sercach. "Stan nie! błogosławiony" na to jak najbardziej zasługuje i ...no cóż...mogłam się przecież tego spodziewać, że kto jak kto jak kto, ale Madzia zawładnie moim czytelniczym sercem i wróci mi ochota na czytanie do upadłego.
Jeszcze na koniec taka skromna uwaga, książka jest napisana w tak realistyczny sposób, jest tak spójna, opowiedziana prostym, ale jednocześnie fachowym językiem, że gdybym nie znała autorki, to podejrzewałabym, że musiała opisywać swoje osobiste przeżycia. Brawo!
Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-12-21
Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które wydają Zakamarki. Cóż takiego niezwykłego jest w tych książkach? Pomyślicie, że przecież książek o tematyce świątecznej jest całe mnóstwo. Owszem, ale zaufajcie mi, że te są absolutnie wyjątkowe.
O czym mowa? Znacie te magiczne opowieści w 24 rozdziałach do czytania w każdy grudniowy dzień? Jeśli nie, to zapraszam na recenzję najnowszej, wydanej w tym roku książki pt."Święta dzieci z dachów".
Mago, Issa i Stella uciekają z domu dziecka, by odnaleźć ojca Mago. Na dworcu w Sztokholmie spotykają tajemniczego staruszka Niklassona, który stracił pamięć i nie wie kim jest. Niespodziewanie na dworcu pojawia się także dziewczynka w kaszkiecie, Pirania, która daje trójce uciekinierów schronienie, oraz przedstawia im dzieci z dachów. Wszystko jest owiane nutką tajemnicy i niepewności, Stella, Issa i Mago zupełnie nie spodziewają się tego, że przeżyją niezwykłą przygodę, pełną magii i dobra. Jesteście gotowi na wspaniałą lekturę razem z dziećmi?
Za kilka dni Wigilia i pomimo natłoku obowiązków muszę się Wam przyznać, że mało czytam, ale dzieciaki od 1 grudnia, czyli od rozpoczęcia pierwszego rozdziału, nie dają mi szansy na to, żeby opuścić wieczorne czytanie. "Święta dzieci z dachów" to kolejna po "Wierzcie w Mikołaja" i "Prezencie dla Cebulki" nasza obowiązkowa lektura na grudniowy wieczór. Te książki są cudowne!
Żadne inne nam znane nie wprowadzają takiej atmosfery i na żadne inne moje dzieci nie czekają tak niecierpliwie. Gdy tylko kładą się do swoich łóżek od razu z ich pokoju słyszę "mamooo, dziś kolejny rozdział, pamiętasz?". Nie odpuściłam, pomimo tego, że czasem usypiam pierwsza, to na siłę otwieram oczy, wlokę się do ich pokoju i czytam. Bo nie ma nic lepszego, niż ta chwila spędzona z dziećmi przy dobrej książce.
Seria świątecznych opowiadań, którą wydało wydawnictwo Zakamarki jest wyjątkowa nie tylko ze względu na wyżej wspomniane 24 rozdziały, które świetnie zastąpią kalendarz adwentowy. Należy też wspomnieć o treści, która jest bardzo interesująca, pouczająca i ma niesamowity klimat. Niejednokrotnie bohaterowie rozśmieszą, zaintrygują i wzruszą czytelników. Wzbogacone przepięknymi ilustracjami w stylu skandynawskim dodatkowo cieszą oko i pobudzają wyobraźnię. Książka jest wydana bardzo starannie, jest szyta, w twardej oprawie i dość dużym formacie. Z powodzeniem posłuży jeszcze długo Waszym dzieciom, a może nawet i wnukom?
Będziemy wracać do tego, oraz pozostałych tytułów często. Mamy także nadzieję, że w przyszłym roku znów będzie nowy tytuł do kolekcji. Jestem przekonana, że pokochacie serię Zakamarkową tak jak my, a jeśli jeszcze jej nie znacie, to pędźcie do księgarni i nadrabiajcie zaległe rozdziały!
Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-30
2016-07-04
Niewiele z nas, w dzisiejszym świecie, potrafi oprzeć się korzystaniu z portali społecznościowych. Facebook, Instagram, Snapchat...to wszystko spowodowało, że publikujemy o sobie więcej informacji niż kiedykolwiek, mając przy tym coraz mniej prawdziwych przyjaciół.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co się dzieje ze zdjęciami wrzuconymi do Internetu? Pal licho, jeśli to "tylko" nasze fotki, ale coraz więcej wrzucamy zdjęć naszych dzieci, często niestety bezmyślnie. Jakie mogą być tego skutki?
Agata Górska stara się rozwiązać zagadkę morderstwa młodej kobiety, zastrzelonej z bliska w Lesie Kabackim. Kolejna ofiara potęguje stres policjantów, ponieważ wszystko wskazuje na to, że mają do czynienia z psychopatą. Ofiary tuż przed śmiercią dostają ostrzegawczą informację "Bądź dobrą matką", co ona oznacza? W jaki sposób powiązane są ofiary i dlaczego ktoś je brutalnie zabija?
Małgorzata Rogala według mnie spisała się na medal. Stworzyła historię bardzo "na czasie". Ten kryminał, poza tym, że jest świetnie skonstruowany, to jeszcze idealnie wpisuje się w dzisiejszą modę na publikowanie dosłownie wszystkiego w mediach społecznościowych. Któż z nas nie ma konta na Facebooku? Ileż to razy widzę głupotę i naiwność młodych rodziców wrzucających zdjęcia swoich pociech bez pieluszki, czy podczas kąpieli? Tylko po co? Po co dawać na tacy potencjalnym pedofilom nasze dzieci? Autorka napisała kryminał z wielkim przesłaniem, który stanowi niewątpliwie największy atut książki. Przestrzega nas przed nadmiernym obnażaniem się w sieci, stara się nakłonić czytelnika do ochrony swoich danych osobowych i wizerunku. Przyznam, że "Dobra matka" daje sporo do myślenia i chyba właśnie o to chodzi!
Rogala poza tym, że napisała dreszczowiec, który daje czytelnikowi lekcję życia, to także zainteresowała niebanalną fabułą i ciekawymi bohaterami. Książkę czyta się bardzo dobrze, jest w niej duża dawka napięcia i oczekiwania na finał, jak w rasowym kryminale być powinno. Nie zgadłam do końca, kto stał za morderstwami kobiet a to oznacza, że autorka kilka razy skutecznie odwróciła uwagę od mordercy, a ja dałam się nieźle zmanipulować. Intryga bardzo mi się podobała i śmiem napisać, że pani Małgorzata w mojej ocenie spokojnie może stać na półce obok Remigiusza Mroza, bowiem jej kryminał przypadł mi bardzo do gustu. Jeśli lubicie takie klimaty, a jeszcze nie czytaliście, to zachęcam do sięgnięcia po tę nowość Czwartej Strony.
Niewiele z nas, w dzisiejszym świecie, potrafi oprzeć się korzystaniu z portali społecznościowych. Facebook, Instagram, Snapchat...to wszystko spowodowało, że publikujemy o sobie więcej informacji niż kiedykolwiek, mając przy tym coraz mniej prawdziwych przyjaciół.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co się dzieje ze zdjęciami wrzuconymi do Internetu? Pal licho, jeśli to...
2016-08-03
Jeden mail z Wydawnictwa Znak wystarczył, żebym poczuła się mocno zaintrygowana. Założyłam się z panią od promocji, że jeśli książka nie przypadnie mi do gustu, ona wyśle mi tabliczkę czekolady, za to, że poświęciłam swój czas na przeczytanie debiutu Magdy Stachuli, W nosie mam czekoladę, bo na półce mam książkę z gatunku który uwielbiam, z niesamowitą fabułą i zaskakującym zakończeniem. Tadam, tadam! Moi drodzy, przedstawiam Wam idealną "Idealną"!
Anita marzy o dziecku. Wraz z mężem od dłuższego czasu bezskutecznie próbują powiększyć swoją rodzinę, tracąc przy tym wszelki romantyzm i czułość. Ich małżeństwo zaczyna się sypać, mąż ucieka w pracę, a Anita chcąc zabić nudę zajmuje się podglądaniem ludzi przez kamerki miejskiego monitoringu. Ot tak sobie, patrzy na przechodniów, wsiada z nimi do tramwaju i przenosi się w inne miejsce. Szczególnie upodobała sobie Pragę i pewną linię tramwajową, gdzie jeździ niemal codziennie specyficzna para. Obserwowanie ich daje Anicie ukojenie i odskocznię od problemów w małżeństwie. Jednak jest coś, co nie daje jej spokoju. W ubraniach Anity pojawia się sukienka, której nigdy sobie nie kupiła, a w torebce znajduje się szminka w kolorze, którego Anita nie lubi. Kto się tak bezczelnie z nią bawi? Czy zaczyna tracić zmysły, czy jest ktoś, kto jej zagraża?
Thriller psychologiczny jakiego jeszcze nie czytałam. Wiem, wiem...ja ogólnie lubię ten gatunek, ale "Idealna" nie jest kolejnym dreszczowcem, jakich wiele na księgarnianych półkach. To skomplikowana i naładowana emocjami opowieść o kobiecie dążącej do bycia matką, o zdradzie, o traumie z przeszłości i nienasyconej żądzy zemsty. Fenomenalnie poprowadzona intryga, rewelacyjne przedstawienie postaci i świetne połączenie wątków. Brawo dla autorki, taki debiut zdarza się wyjątkowo rzadko i należy go promować w każdy możliwy sposób.
Dość sceptycznie podeszłam do zakładu o którym pisałam we wstępie. Teraz muszę przyznać, że to będzie jedna z najwyżej ocenionych przeze mnie książek 2016 roku. Stachula zasłużyła na najwyższą notę, bo to co się działo ze mną podczas czytania jest nie do opisania. Ja nie byłam wstanie oderwać się od pochłaniania "Idealnej", wierzcie lub nie, ale zaczęłam czytam przed 21.00 a skończyłam tuż przed 2.00 w nocy. Doprawdy nie pamiętam kiedy ostatni raz tak wciągnęła mnie jakakolwiek książka.
Nie pytajcie czy warto, pędźcie do księgarni, bo jeśli tylko lubicie thrillery to czeka Was jeden z najlepszych, jakie czytaliście. Wypieki na twarzy gwarantowane!
malwinaczyta.blogspot.com
Jeden mail z Wydawnictwa Znak wystarczył, żebym poczuła się mocno zaintrygowana. Założyłam się z panią od promocji, że jeśli książka nie przypadnie mi do gustu, ona wyśle mi tabliczkę czekolady, za to, że poświęciłam swój czas na przeczytanie debiutu Magdy Stachuli, W nosie mam czekoladę, bo na półce mam książkę z gatunku który uwielbiam, z niesamowitą fabułą i zaskakującym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-22
Mój ulubiony gatunek, interesujący opis plus przepiękna okładka i...przepadałam. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć. Czasem tak mam, że intuicyjnie czuję z którą książką się "zaprzyjaźnię", a która będzie totalną klapą. Powieść Claire Douglas to jeden z najciekawszych thrillerów jakie czytałam. Wciąga i intryguje niemal tak samo jak "Kwiaty na poddaszu" V.C. Andrews!
Abi jest załamana po śmierci swojej siostry bliźniaczki. Obwinia siebie o nieszczęśliwy wypadek, wszędzie widzi twarz ukochanej Lucy. Wspomnienia bolesnej przeszłości ciągną się za nią, utrudniając normalne funkcjonowanie.
Gdy poznaje Beatrice wszystko zaczyna się układać. Bea jest bardzo podobna do Lucy, w dodatku stara się bezinteresownie pomóc . Zaprasza Abi do swojego domu, gdzie przedstawia swojego brata bliźniaka. Ben w mgnieniu oka przypada Abi do gustu i zaczyna ich łączyć coraz mocniejsze uczucie. Gdy Abi wprowadza się do Bena i Beatrice, w ich wspólnym domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Miłość bliźniąt została już poruszana w literaturze nie jeden raz. Nie od dziś wiadomo, że więź łącząca takie rodzeństwo jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Claire Douglas w swojej powieści znów ukazała jak bardzo mocno tęskni się za bliźniakiem, który odszedł. Bohaterzy jej książki to młodzi ludzie po przejściach. "Siostry" to nie jest lekka książka dla młodzieży, to skomplikowany thriller psychologiczny, pełen intryg, kłamstw i tajemnic rodzinnych. Nie bez powodu przywołałam we wstępie słynne "Kwiaty na poddaszu", nie chcąc spamować, nie zdradzę nic więcej z treści, ale mogę napisać, że Douglas wciąga w wir tajemnic swoich bohaterów podobnie jak Andrews w swoich sagach o Dollangangerach.
Brawo dla Wydawcy za piękną i intrygującą okładkę, bo to dzięki niej właśnie zwróciłam uwagę na tytuł i opis. Teraz, kiedy jestem już kilka dni po lekturze mogę śmiało stwierdzić, że okładka z tytułem nieco namieszała mi w głowie. Gdy znam finał książki, wiem też jak mogę i jak powinnam zrozumieć dwie pary butów na okładce. Jak przeczytacie, będziecie dokładnie wiedzieć o co mi chodzi, w każdym razie, nie dajcie się zwieść tytułowi.
"Siostry" to thriller taki, jak lubię. Młodzi ludzie z bagażem doświadczeń, tajemnice rodzinne, zakazane związki i szczypta miłości pomiędzy, to zapowiedź udanej lektury. Czytałam z wypiekami na twarzy, kolejno przerzucając kartki by dowiedzieć się jak się skończy cała historia. Od dawna nie czytałam książki, która jednocześnie tak mnie wciągnęła i w której do samego końca nie wiedziałam kto jest tym dobrym, a kto złym. Autorka tak sprytnie mną manipulowała, że niczego nie byłam do końca pewna. Zakończenie zaskoczyło mnie i jednocześnie pozostawiło nutkę niepewności i ochoty na więcej. Warto było spędzić z "Siostrami" dwa popołudnia. Serdecznie polecam!
malwinaczyta.blogspot.com
Mój ulubiony gatunek, interesujący opis plus przepiękna okładka i...przepadałam. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć. Czasem tak mam, że intuicyjnie czuję z którą książką się "zaprzyjaźnię", a która będzie totalną klapą. Powieść Claire Douglas to jeden z najciekawszych thrillerów jakie czytałam. Wciąga i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-13
malwinaczyta.blogspot.com
Czy można znaleźć miłość na zawołanie? A może wystarczy tylko
dokładnie rozejrzeć się wokół, bo idealny kandydat jest na wyciągnięcie
ręki? „Mąż potrzebny na już” to kapitalna powieść o poszukiwaniu drugiej
połówki, przepełniona humorem i bogata w nieoczekiwane zwroty akcji.
Swoją debiutancką książką Gosia Falkowska podbiła moje serce, a ja
jestem pewna, że i Wy będziecie tarzać się ze śmiechu, oczarowani Berką i jej noworocznymi postanowieniami.
Tak to już bywa z tymi postanowieniami. Zazwyczaj czekamy do Nowego roku, lub chociaż do poniedziałku, żeby obiecywać sobie, że schudniemy, przestaniemy palić papierosy a nawet, że...znajdziemy męża w rok. Czy to proste zadanie? Chyba nie!
Bernadetta, zwana Berką, spędza Sylwestra wraz ze swoimi przyjaciółkami. Jak co roku, każda z nich ma przygotowane swoje noworoczne postanowienie. Ta, która wytrwa i obietnicy dotrzyma, wygra dość sporą sumę pieniędzy. Gra warta świeczki, więc każda z przyjaciółek wysoko sobie stawia poprzeczkę.
Jolka pragnie zostać trenerem personalnym, Marietta dyrektorem projektowym, Zośce marzy się obrona tytułu magistra, Monice przydałoby się prawo jazdy, a Baśka marzy o wyprowadzce od rodziców. No i Berka...postanawia wyjść za mąż w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Nierealne? Dlaczego nie? Będzie ciężko, ale też bardzo zabawnie!
Wydawca promuję książkę słowami "lekka komedia romantyczna", a ja dziś mogę napisać, że jestem oczarowana historią Falkowskiej. Kiedy Gosia pisała mi, że pisze książkę, nie spodziewałam się, że aż tak podbije ona moje serce. Komedie bowiem rzadko przypadają mi do gustu, zazwyczaj sięgam po thrillery czy obyczajówki o trudnej tematyce. "Mąż potrzebny na już" to opowieść, której się nie czyta, ją się pochłania w ekspresowym tempie z wypiekami na twarzy. To niesamowicie wciągająca historia z barwnymi bohaterami i bardzo zabawnymi dialogami. Dziewczyny, które stworzyła autorka są roztrzepane, pakują się w liczne kłopoty i zabawne epizody, ale są postaciami z krwi i kości, a cała fabuła tak opisana, że spokojnie można zrobić z niej świetny film. Każda czytelniczka (bo zakładam, że większość czytających to kobiety) odnajdzie coś dla siebie. Napiszę więcej: ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Mało tego, wielokrotnie rozmawiałam a Gosią i wiem, że część sytuacji ma swoje odzwierciedlenie w życiu autorki. Czy potrzeba większej zachęty?
Małgosia Falkowska udowodniła, że debiutancka powieść może być tak samo udana, jak ta napisana przez bardzo doświadczonego autora. Nic, dosłownie nic tej książce nie brakuje. Absolutnie nie widać tej "pierwszości" w pisaniu, jestem dumna, że mogę patronować tak wyjątkowej i dojrzałej książce. Podobało mi się wiele rzeczy, od przesympatycznych bohaterek, po inteligentne dialogi, wpleciony w dużej dawce humor, aż po zaskakujące zakończenie. Autorka poza tym, że stworzyła komedię, która świetnie spełnia swoją rozrywkową rolę, pokazała też czytelnikom swój przekaz. Gosia zachęciła, by w poszukiwaniu miłości otworzyć szeroko oczy, nie skupiać się tylko na marzeniach, ale konsekwentnie je realizować. Na przykładzie Berki ukazała, że możemy wiele osiągnąć, jeśli tylko mocno tego chcemy. Marzenia to początek sukcesu! A miłość? No cóż...czasem jest na wyciągnięcie ręki.
Pozytywna i emanująca ciepłej opowieść o poszukiwaniu miłości spodoba się kobietom w każdym wieku. Dostarcza emocji, trochę wzrusza a już na pewno wywołuje uśmiech na twarzy. "Mąż potrzebny na już" czyta się z prawdziwą przyjemnością, zachęcam do zapisania jej na listę książek koniecznych do kupienia. Z niecierpliwością czekam, na kolejną książkę Gosi, a od siebie dziś jej gratuluję. Napisałaś bestseller, kochana!
malwinaczyta.blogspot.com
Czy można znaleźć miłość na zawołanie? A może wystarczy tylko
dokładnie rozejrzeć się wokół, bo idealny kandydat jest na wyciągnięcie
ręki? „Mąż potrzebny na już” to kapitalna powieść o poszukiwaniu drugiej
połówki, przepełniona humorem i bogata w nieoczekiwane zwroty akcji.
Swoją debiutancką książką Gosia Falkowska podbiła moje serce, a...
Natasza Socha znów zaskakuje swoją powieścią, rozbawia do łez, ale jednocześnie ukazuje prawdziwą stronę relacji matka- córka. Tym razem, w swej "Hormonii" udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wyrwać się spod skrzydeł swoich toksycznych rodziców i zacząć życie na własny rachunek. Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu i milion emocji?
Kalina na 46 lat i ciągle żyje pod presją Konstancji- swojej matki. Wszystko co robi, musi podobać się mamie, nawet długość czy kolor włosów, które nosi. Konstancja wchodzi z butami w życie córki, tak bardzo, że Kalina nie ma możliwości spróbować, jak to jest mieć swoje zdanie. Całej tej chorej sytuacji z boku przygląda się Kira- córka Kaliny. Dziewczyna mimo wszystko jest wplątana w sytuację, która wydaje się z góry przegrana, do czasu...aż Kalina odpisuje na pewien anons z gazety. Korzystając z okazji Kalina wyrusza w podróż z pewnym obcym facetem, by udowodnić całemu światu, a przede wszystkim mamie, że doskonale potrafi zająć się sama sobą, a może przy okazji odnajdzie miłość i swoje miejsce na ziemi?
Chyba nic nowego co do twórczości Nataszy nie mogę napisać. Uwielbiam całym sercem wszystkie jej książki i tak naprawdę to nie było takiej, którą mogłabym ocenić źle. Za każdym razem, gdy sięgam po nową powieść Sochy myślę sobie "Ha! Tym razem na pewno mnie nie zaskoczy"...i za każdym razem się mylę. Jej pióro jest tak lekkie a historie, które opisuje tak świeże i zaczerpnięte z życia, że nie sposób ich nie kochać.
"Hormonia" to lekka i niebanalna opowieść o losach trzech kobiet. Konstancja, Kalina i Kira to bohaterki wyraziste, które dostarczają czytelnikowi mnóstwa emocji. Konstancja to typ kobiety władczej i despotycznej, niestety takie kobiety istnieją naprawdę i skutecznie podcinają skrzydła swoim dzieciom. Nie ma niczego gorszego, od narzucania swojego zdania osobie, którą się kocha. Autorka w bardzo przyjemny i zabawny sposób ukazała problem toksycznej miłości matki do dziecka, takiej, która daje więcej szkody niż pożytku. Kalina na szczęście małymi kroczkami odważyła się przejść na drugą stronę barykady i w odpowiednim momencie powiedzieć głośno "nie". Co z tego wyniknie? Musicie dowiedzieć się sami, chociaż będzie to trudne, bo Natasza zakończyła książkę z wieloma znakami zapytania.
Ech...zła jestem. Jak to tak skończyć? w takim momencie, gdy jeszcze nic nie wyjaśnione? Koniecznie chcę znać dalszy ciąg tej zabawnej historii. Cóż, muszę czekać na kolejny tom.
Wspaniała,wciągająca, mądra i z dużym poczuciem humoru. Tak mogę w skrócie opisać "Hormonię", którą Wam bardzo polecam! Jeśli szukacie czegoś lekkiego na lato, a jednocześnie nie oklepanego i schematycznego to jest to strzał w dziesiątkę. Nie zabraknie wypieków na twarzy podczas czytania i mnóstwa śmiechu. Zresztą, czy ja kogoś muszę namawiać do czytania Nataszy???
Natasza Socha znów zaskakuje swoją powieścią, rozbawia do łez, ale jednocześnie ukazuje prawdziwą stronę relacji matka- córka. Tym razem, w swej "Hormonii" udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wyrwać się spod skrzydeł swoich toksycznych rodziców i zacząć życie na własny rachunek. Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu i milion emocji?
Kalina na 46 lat i ciągle żyje...
2016-04-25
Magdalena Majcher napisała bogatą, życiową opowieść o tym, co może się stać, gdy w życie małżeństwa wkradnie się rutyna. Szara codzienność, obowiązki i problemy z dziećmi sprawiają, że kochający się ludzie zaczynają dostrzegać w sobie więcej wad niż zalet. Kiedy do tego dochodzi brak zrozumienia swoich potrzeb, często do rozstania już tylko kilka kroków. Miłość należy pielęgnować, tego uczy nas Magda, autorka książki "Jeden wieczór w Paradise" oraz popularnego bloga "Przegląd czytelniczy".
Marianna właśnie zaczyna upragnione wakacje. Urlop od obowiązków nauczycielki to jest to, na co czekała od dłuższego czasu. Wreszcie będzie mogła skupić swoją uwagę na dorastającej córce Ani i na nieco mniejszym synu Mateuszu. Z mężem niestety Marianna nie ma zbyt ciepłych relacji, w ich małżeństwo wkradła się nuda a brak porozumienia i życia erotycznego tylko dolewało oliwy do ognia. Marianna czuła się niespełniona i samotna, dlatego gdy przypadkowo spotyka Konrada, swoją dawną miłość, niemal od razu wpada w sidła nowego uczucia. Dotychczas ciągle myślała o potrzebach Pawła i dzieci, czy to wreszcie dobry czas, by pomyślała o sobie?
"Jeden wieczór w Paradise" to niesamowicie wciągająca książka, którą pochłonęłam w dwa wieczory. Historia Mani intryguje od pierwszej strony. Magda umiejętnie i z wyczuciem dawkowała napięcie a nieoczekiwane zwroty akcji sprawiły, że czytałam z wypiekami na twarzy. Trudno mi uwierzyć, że debiut może być tak dopracowany i ciekawy pod wieloma względami. A jednak!
Magda pokazała, że potrafi nie tylko dużo czytać i profesjonalnie recenzować książki, ale umie też stworzyć powieść, którą niewątpliwie z zachwytem przyjmą czytelniczki lubiące realistyczne i pouczające powieści.
Bohaterowie tej książki to osoby z krwi i kości, a ich problemy są bliskie każdemu z nas.Brak uczucia i zrozumienia u partnera można w dzisiejszych czasach dostrzec niemal wszędzie. Na każdym kroku przecież spotyka się teraz osoby rozwiedzione lub żyjące w toksycznych związkach.
Jestem przekonana, że "Jeden wieczór w Paradise" poprzez trafioną tematykę poruszy niejedno kobiece serce, doda otuchy i nadziei na to, że warto wierzyć w lepsze jutro.
Ta powieść traktuje także o tym jak szybko i łatwo można wszystko stracić, wszystko co dotąd było istotne i najważniejsze. Jeden wieczór zmienił życie Marianny, sprawił, że odzyskała wiarę w siebie, ale w pewnym momencie straciła poczucie bezpieczeństwa. Czy odnajdzie w sobie siłę, by odzyskać to co straciła? Czy da się wybaczyć najgorsze?
Czytałam i czułam się zupełnie jak nie z książką, a z przyjaciółką przy dobrej kawie, wysłuchując jej zwierzeń. Magda właśnie w taki sposób napisała swoją debiutancką powieść. Stworzyła historię wyciągniętą z życia, którą odczuwa się wszystkimi zmysłami, przy której na światło dzienne wychodzą rozmaite emocje a fabuła osadza się głęboko w pamięci i sercu. Czy można wymagać czegoś więcej?
Gratuluję i czekam na kolejne, a Wam gorąco polecam!
Malwina Latko
malwinaczyta.blogspot.com
Magdalena Majcher napisała bogatą, życiową opowieść o tym, co może się stać, gdy w życie małżeństwa wkradnie się rutyna. Szara codzienność, obowiązki i problemy z dziećmi sprawiają, że kochający się ludzie zaczynają dostrzegać w sobie więcej wad niż zalet. Kiedy do tego dochodzi brak zrozumienia swoich potrzeb, często do rozstania już tylko kilka kroków. Miłość należy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-29
Ostatnio mam wyjątkowe szczęście do udanych debiutów literackich. Cieszy mnie fakt, że nasi autorzy rozwijają się i piszą coraz lepiej i ciekawiej. "Nie patrz w tamtą stronę" to pierwszy kryminał w dorobku Marcina Grygiera ja ja już nie mogę doczekać się jego kolejnej książki. Ta nowość, jaką wydał Prószyński i S-ka, mogę śmiało zaliczyć do ulubionych dreszczowców jakie czytałam.
W puszczy Kampinowskiej znaleziono zmasakrowane zwłoki nastolatki. Na miejsce zbrodni zostaje wezwany Roman Walter. Nadkomisarz od tej chwili musi zmierzyć się nie tylko z bestialskim mordercą, ale i demonami własnej przeszłości, które dopadną go w najmniej oczekiwanym momencie.
Walter gra w książce kluczową role, ale nie obawiajcie się, ciekawych bohaterów będzie znacznie więcej. Razem z chociażby Alicją Danysz spróbuje rozwikłać zagadkę morderstwa dziewczyny. Nadkomisarz nie jest wyidealizowany przez autora, dzięki czemu jest postacią z krwi i kości, a sekrety z jego przeszłości dają jeszcze bardziej rzeczywisty obraz jego osoby. Przyznam, że czytałam z zapartym tchem wątki poruszone w książce Grygiera.
"Czy zdarzyło ci się świadomie odwrócić wzrok od ludzkiej krzywdy? A może lubisz patrzeć?"
Nie chcę za dużo pisać, dlatego pominę szczegóły fabuły. skupię się bardziej na moich odczuciach wobec książki, bo jak się pewnie domyślacie, jestem zafascynowana jej treścią. Właściwie muszę zdradzić, że dawno nie czytałam tak świetnego kryminału, a jeśli dodać, że to debiut, to nie pozostaje mi nic innego, jak serdecznie pogratulować autorowi. Przede wszystkim należy pochwalić, nie tyle pomysł na fabułę, ale sposób jej przedstawienia. Niezwykle plastyczny język autora i lekki styl sprawia, że czytanie "Nie patrz w tamta stronę" jest czystą przyjemnością. Od samego początku wpadłam w wir wydarzeń, zostałam włączona w grę bohaterów, zapominając o bożym świecie.
Marcin Grygier stworzył niesamowity klimat, który można poczuć od pierwszej strony i który nie odpuszcza aż do końca. Intryga w jego kryminale jest bardzo przemyślana, a stopniowanie napięcia podnosi ciekawość czytelnika. Całość zawarta w kilkudziesięciu króciutkich rozdziałach, sprawia, że wręcz nie można odłożyć książki. Jeszcze jeden rozdział, myślałam i skończyło się na tym, że literacki debiut Grygiera pochłonęłam w kilka godzin.
Życzyłabym sobie, by było na polskim rynku więcej tak zdolnych pisarzy i tak intrygujących książek. Z całą pewnością warto sięgnąć po tę książkę, bo jestem pewna, że nie zawiedziecie się na niej.
Jeśli szukacie mocnego, wyrazistego kryminału z dobrze skonstruowaną intrygą, to pędźcie szybko do księgarni po "Nie patrz w tamtą stronę".
Ostatnio mam wyjątkowe szczęście do udanych debiutów literackich. Cieszy mnie fakt, że nasi autorzy rozwijają się i piszą coraz lepiej i ciekawiej. "Nie patrz w tamtą stronę" to pierwszy kryminał w dorobku Marcina Grygiera ja ja już nie mogę doczekać się jego kolejnej książki. Ta nowość, jaką wydał Prószyński i S-ka, mogę śmiało zaliczyć do ulubionych dreszczowców jakie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-09
Dziś wiem, że mogę śmiało Wam ogłosić, że Diane Chamberlain to moja ulubiona zagraniczna pisarka. Jej obyczajówki bywają rewelacyjne, ale tez są po prostu zwyczajnie dobre. Nowość jaką dziś wydaje Prószyński i S-ka jest niewątpliwie perełką wśród dotychczas wydanych książek autorki. Jestem nią tak oczarowana, że będziecie musieli mi wybaczyć monotonną recenzję otoczoną wyłącznie pochwałami.
Ojciec Laury Brandon umiera, ale chwile przed śmiercią ma nietypową prośbę. Chce by córka odnalazła i zaopiekowała się pewną kobietą o której Laura nigdy nie słyszała. Sarah Tolley jest podopieczną domu spokojnej starości, ma także zaawansowanego Alzheimera i nie jest w stanie przypomnieć sobie kim dla niej był ojciec Laury. Mąż Laury przeciwstawia się temu, by żona odwiedzała staruszkę, lecz ona stawia na swoim. Za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się kim była Sarah w życiu jej ojca. Niedługo po tym mąż Laury popełnia samobójstwo, którego jednym świadkiem była ich córeczka Emma. Dziewczynka w wyniku traumy przestaje mówić i jedyne co przychodzi wówczas do głowy załamanej Laurze to odszukanie biologicznego ojca dziewczynki. Odkryta prawda o rodzinnych tajemnicach okaże się bardziej szokująca, niż mogłoby się wydawać.
Nie wiem jak mam opisać wszystkie moje uczucia po skończonej lekturze. Dianę Chamberlain tym razem sprawiła, że nie jestem w stanie przestać myśleć o "Chcę cię usłyszeć". Ta powieść jest mi tak bliska, że chyba bardziej być nie mogła a to wszystko za sprawą poruszającej historii Sarah. Moja babcia też ma zaniki pamięci a jej zachowanie jest często niemal identyczne jak u bohaterki Dane. To sprawiło, że czytałam powieść z ściśniętym gardłem i łzami w oczach. Pomijając aspekt osobisty to właśnie opowiedziana dramatyczna historia Sarah Tolley wywarła na mnie największe wrażenia i przyczyniła się do ogólnej ceny książki. Rzuciłam wszystkie obowiązki, by poznać dalsze losy byłej pielęgniarki szpitala psychiatrycznego. Z niedowierzaniem czytałam o zabiegach lobotomii i innych okrutnych metodach leczenia pacjentów z zaburzeniami psychiki. Czytałam do 2 w nocy, bo nie mogłam się skupić na niczym innych a ciekawość i gonitwa myśli kazały mi ciągle zaglądać do czytnika. kiedy Sarah opowiadała o tym jak straciła męża czas dosłownie przeciekał mi przez palce, nie istotne było to, że zarwałam kawał nocy a rano ledwie wstałam do dzieci. Zwyczajnie książka mną zawładnęła na te dwa dni i nie było takiej siły która zmusiłaby mnie do porzucenia tej pięknej powieści.
Chamberlain ma to do siebie, że porusza czytelnika do głębi. Swoimi książkami fascynuje i z lekkością wprowadza w świat bohaterów, by za chwilę dosłownie złamać serce. Potrafi po mistrzowsku stopniować napięcie, robi to perfekcyjnie, pomału odkrywając kolejne karty. Zaskakuje w najmniej spodziewany sposób, wzrusza i sprawa, że od książki nie można się oderwać.
"Chcę cię usłyszeć" spowodowała, że mam czytelniczego kaca, nie wiem co mam teraz czytać, nie wiem czy jakakolwiek inna książka tak bardzo skradnie moje serce.
Jestem zachwycona. Inaczej tego nie mogę ująć, autorka dała mi wszystko to czego oczekuję od doskonałej obyczajówki. Jestem zła, że już ją skończyłam, bo mam nieodpartą ochotę czytać jeszcze raz. Jest mi takiej Diane ciągle mało, dla powieści napisanych w taki sposób jestem w stanie czekać długo, bo wiem że warto. Mogę Wam napisać, że "chce cię usłyszeć" jest moją ulubioną książką autorki i nie wiem czy znajdzie się jeszcze lepsza.
Dziś wiem, że mogę śmiało Wam ogłosić, że Diane Chamberlain to moja ulubiona zagraniczna pisarka. Jej obyczajówki bywają rewelacyjne, ale tez są po prostu zwyczajnie dobre. Nowość jaką dziś wydaje Prószyński i S-ka jest niewątpliwie perełką wśród dotychczas wydanych książek autorki. Jestem nią tak oczarowana, że będziecie musieli mi wybaczyć monotonną recenzję otoczoną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-04
Lubię debiuty literackie, bo często dużo mówią o autorze. Zazwyczaj jest tak, że po pierwszej książce wyrabiamy sobie konkretne zdanie na temat tego, czy chcemy poznać kolejne dzieła pisarza czy nie. Tym razem w moje ręce wpadła pierwsza powieść Joanny Szarańskiej, prywatnie mojej blogowej koleżanki. Jestem zachwycona jej książką, która wczoraj miała swoją premierę.
Miało być tak pięknie, biała suknia, welon i ukochany u boku. Miało być, gdyby nie fakt, że tuż przed wypowiedzeniem przysięgi okazuje się, że narzeczony ma na sumieniu zdradę i w dodatku zostanie ojcem! A to wszystko z najlepszą przyjaciółką Kaliny - Jolą. Tego już dla niedoszłej panny młodej za wiele, ucieka z hukiem z kościoła, porzucając za sobą niewiernego Patryka, fałszywą przyjaciółkę i całe swoje dotychczasowe marzenia i plany. Kalina postanawia za to skorzystać z vouchera do spa, który mieli wykorzystać razem z Patrykiem, jako podróż poślubną. Zamiast luksusowego kurortu trafia do zniszczonego dworku, który w niczym nie przypomina miejsca wypoczynku. Kalina nie ma pojęcia, że czeka ją tu o wiele więcej przygód, niż gdyby leżała cały czas z maseczkami na twarzy.
"i że ci nie odpuszczę" to doskonała forma rozrywki w najlepszym wydaniu. Książka Asi Szarańskiej potrafi rozbawić nietuzinkowymi bohaterami i fabułą, która nie zwalnia tempa ani na moment. Kalinę polubiłam już od pierwszej strony, bohaterka debiutanckiej książki Asi jest osobą wyjątkowo sympatyczną i błyskotliwą. Kalina radzi sobie doskonale w każdej sytuacji, nawet takiej, gdzie potrzeba zachować zimną krew. Przy jej boku towarzyszy kolejna świetnie wykreowana postac jaką jest Szparka, możecie być pewni, że obu dziewczyn nie zapomnicie długo! Całość jest doprawiona doskonałym humorem, który rozbawi każdego. Jestem pod wrażeniem debiutu Asi i gratuluję jej sukcsu, jaki niewątpliwie odniesie jej pierwsza książka.
Oczywiście książka Joanny to nie tylko czysta forma dobrego humoru, ale też historia z przesłaniem, która podniesie na duchu kobiety w podobnej sytuacji i sprawi, że być może spojrzą na swoją sytuację z innej perspektywy? Wszak każdy kij ma dwa końce a po burzy zawsze wychodzi słonce. Asia udowadnia, że nawet z beznadziejnej sytuacji, jest jakieś wyjście.Wystarczy otworzyć się na nowe doznania.
Historia zdradzonej Kaliny to komedia z domieszką kryminału. Jestem przekonana, że będziecie się przy niej doskonale bawić. Wielowymiarowi bohaterowie i świetnie skonstruowana fabuła to zapowiedź bardzo przyjemnej lektury, a jeśli do tego dołączymy świetny humor sytuacyjny to mamy pewność, że książka będzie źródłem uśmiechu na długi czas!
Serdecznie polecam.
malwinaczyta.blogspot.com
Lubię debiuty literackie, bo często dużo mówią o autorze. Zazwyczaj jest tak, że po pierwszej książce wyrabiamy sobie konkretne zdanie na temat tego, czy chcemy poznać kolejne dzieła pisarza czy nie. Tym razem w moje ręce wpadła pierwsza powieść Joanny Szarańskiej, prywatnie mojej blogowej koleżanki. Jestem zachwycona jej książką, która wczoraj miała swoją premierę.
Miało...
2016-02-02
Są takie książeczki, które wprawiają mnie w typowo zimowy nastrój. W zbiorze moich dzieci mamy kilka takich, które czytamy zawsze zimą, bo idealnie się do tego nadają. Rozgrzewają serce i wprowadzają w specyficzny klimat typowy dla zimowych długich wieczorów.
"Skrzat nie śpi" to kolejna pozycja wydawnictwa Zakamarki, którą pokochaliśmy od pierwszego wejrzenia.
Wyobraźcie sobie skrzata, starego skrzata, który mieszka na strychu i wychodzi tylko wtedy, gdy cała reszta zagrody śpi. Tylko on nie śpi, czuwa nad wszystkim, przechadzając się po cichutku wśród zwierząt w oborze i stajni, zagląda do spiżarni, do kurnika i zerka też na śpiących ludzi. Zostawia małe ślady na śniegu, jedyny dowód na to, że istnieje. Skrzat wychodzi tylko nocą, wtedy, gdy cała rodzina śpi a mróz maluje na oknach rysunki. I będzie tak chodził dopóki ludzie mieszkają w starej zagrodzie.
Autorką "Skrzat nie śpi" jest Astrid Lindgren, jednak tekst jest parafrazą wiersza Viktora Rydberga. Ilustrację do książki zrobiła Kitty Crowther. Jestem pod ogromnym wrażeniem całości i muszę przyznać, że pomimo tego, iż książeczka ma niewiele stron jest niesamowicie klimatyczna i po prostu piękna.
Cudowne, ciepłe i kojące nadają jej wyjątkowego charakteru a sama opowieść o skrzacie oddaje typowo zimowy nastrój. Czytałam książkę kilka razy dzieciom przed snem, bo uważam, że idealnie się do tego nadaje. Wprowadza dzieci w świat marzeń, wzrusza i sprawia, że dzieci szybko i łatwo się wyciszają. Niewielka ilość stron doskonale sprawdzi się dla rodziców zabieganych, którzy jednak chcą chwilę przed snem poświęcić na czytanie bajki. "Skrzat nie śpi" to także dobra propozycja dla dzieci, które rozpoczynają przygodę z samodzielnym czytaniem, może to być taka pierwsza historia, którą kilkulatek sam przeczyta.
Bardzo polecamy!
Są takie książeczki, które wprawiają mnie w typowo zimowy nastrój. W zbiorze moich dzieci mamy kilka takich, które czytamy zawsze zimą, bo idealnie się do tego nadają. Rozgrzewają serce i wprowadzają w specyficzny klimat typowy dla zimowych długich wieczorów.
"Skrzat nie śpi" to kolejna pozycja wydawnictwa Zakamarki, którą pokochaliśmy od pierwszego wejrzenia.
Wyobraźcie...
Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.
W lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują na morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa wydaje się bardzo prosta, ponieważ okoliczny pijak niemal od razu przyznaje się do winy. Mętlik w głowach policjantów pojawia się wtedy, gdy na komisariat przybywa proboszcz okolicznej parafii. Ksiądz uparcie twierdzi, że to on jest winny i on zabił dziewczynę. Zaskoczeni śledczy proszą o pomoc psychologa Zygmunta Rozłuckiego, który zgadza się pomóc pod jednym warunkiem...jeśli pomoże mu w tym jego dawna sympatia, dziennikarka Janczewska. Jaka okaże się prawda, czy duet Rozłucki & Janczewska to dobre połączenie w jej dociekaniu? Zapraszam Was do przeczytania.
Średnio 7/10 czytanych przeze mnie książek to właśnie kryminał lub thriller. Ciężko mnie w tej kategorii literackiej zaskoczyć, a sama nie ukrywam faktu, że poprzeczkę na miano dobrego dreszczowca, stawiam naprawdę wysoko. Już od pierwszych stron "Niedobrego pasterza" wiedziałam, że książkę przeczytam z przyjemnością. Lekki styl, ciężka zbrodnia, ciekawi bohaterowie, intryga, która rozkręcała się w miarę przewracanych kartek. Zapowiadało się naprawdę super. Chociaż nie przeczytałam tej książki jakoś bardzo szybko, to muszę przyznać, że wciągnęła mnie na całego. Borkowski nie pozwolił złapać oddechu, akcja ciągle goniła do przodu a ja z wypiekami na twarzy śledziłam dalsze losy Zygmunta Rozłuckiego. Był on bohaterem dalekim od ideału, przez co wydał mi się tym bardziej realistyczny. Mogę przyznać, że polubiłam go i mocno mu kibicowałam. Stał się dla mnie bohaterem z krwi i kości, takim prawdziwym, niewyidealizowanym. Dzięki temu bardziej wczułam się w czytaną historię i zatraciłam się w niej całkowicie.
Rozwiązanie zagadki morderstwa było oczywiście zaskoczeniem, bo nie podejrzewałam, że to właśnie tak rozegra autor. Miałam jakieś tam swoje przypuszczenia, ale okazały się mylne. Natomiast to, co autor zaserwował czytelnikom na końcu książki, sprawiło, że miałam ochotę cisnąć książką o ścianę. Tak się nie robi panie Borkowski!!! Nie wolno sprawiać, że nie mogłam zasnąć po ostatnich słowach w Pana książce! Byłam wściekła, no bo jak to? Tak zakończyć? Zostawić mnie teraz tak, gdy jak przez tyle stron tak bardzo kibicowałam Rozłuckiemu? To okrutne. Mam nadzieję, że planuje Pan ciąg dalszy :-)
Pokuszę się jeszcze o stwierdzenie, że od "Behawiorysty" Mroza, zakończenie żadnej książki nie wbiło mnie w fotel i nie wywołało tylu emocji. Przemysławowi Borkowskiemu się to udało.Brawo! To bardzo, bardzo dobry tytuł z gatunku kryminałów.
Polecam z czystym sumieniem :-)
Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują...