-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2021-09-21
2018-02-09
Nie znałam wcześniej twórczości Belindy Bauer i biorąc książkę do ręki, nie byłam pewna, czego mam się spodziewać. Obecnie rynek jest dosłownie zalany opowieściami o nieprzeciętnie inteligentnych, seryjnych mordercach i dlatego do każdego kolejnego thrillera podchodzę z nieufnością i obawą, bo nie wiem, czy zainteresuje mnie historia, którą autor ma do opowiedzenia. Od thrillerów oczekuję przede wszystkim dobrej rozrywki, dreszczyku emocji, a jeśli przy okazji dostanę kryminalną historię, wciskającą w fotel to moja satysfakcja jest gwarantowana.
Okazało się, że moje wcześniejsze obawy co do powieści były bezpodstawne, bo książka wciągnęła mnie tak bardzo, że świat przestał istnieć. Może wątek kryminalny mnie nie zaskoczył, ale za to styl pisania autorki tak, w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Przypadł mi do gustu nienachalny styl Belindy Bauer i jej lekkie pióro, dzięki czemu czytało mi się płynnie i przyjemnie. Niewątpliwie nie jest to literatura wysokich lotów zapadających na długo w pamięć, ale typowo rozrywkowo – sensacyjna pozwalająca na oderwanie się od codzienności. Swobodny styl, wartka akcja, błyskotliwe dialogi okraszone humorem nadają tekstowi dynamiki i lekkości i są niewątpliwie największym atutem tej historii. Porównywanie tej książki do „Milczenia owiec „jest lekką przesadą, gdyż to zupełnie inny rodzaj literatury jak dla mnie dużo mniej ambitny.
Czytanie tej powieści przypominało mi trochę jazdę kolejką górską nie z powodu pędu, bo akcja nie toczy się tu w jakimś tempie przyprawiającym o zawrót głowy, ale nie ma możliwości, aby z niej wysiąść aż do końca, do finału. Wprost nie mogłam oderwać się od czytania.
Tempo akcji jest wyważone i tak skonstruowane, że po chwilach, gdy wstrzymywałam oddech, gdyż atmosfera strachu była wręcz namacalna, zwalniałoby w odpowiednim momencie znów przyśpieszyć. Chwilami miałam wrażenie, że nie czytam wcale kryminału, gdyż autorka świetnie wplotła w fabułę wątki obyczajowe, co nie znaczy, że w tych momentach było mniej ciekawie i ekscytująco.
Główna bohaterka jawiła mi się początkowo, jako ambitna i bezwzględnie dążącą do kariery, za wszelką cenę próbującą utrzymać się w branży reporterkę kryminalną. Z chwilą, gdy okazało się, że jest kochającą córką opiekującą się chorym na alzheimera ojcem, który pogrąża się coraz bardziej w świecie duchów i urojeń, stała się dla mnie bardziej autentyczna i realistyczna.
Postaci antybohatera natomiast, autorka poświęca kilka rozdziałów i dokonuje analizy postępowania psychopatycznego mordercy. Bardzo przekonująco rysuje jego portret psychologiczny, człowieka pozbawionego wszelkich skrupułów i uczuć, dokonujący zbrodni w swoim chorym mniemaniu w imię wyższych celów. Autorka połączyła seryjnego mordercę z reporterką dziwną, a zarazem intrygującą więzią, z powodu której sama stanie się zwierzyną.
Czy moralność wygra z oglądalnością i pędem do kariery? Czy morderca zostanie schwytany i poniesie zasłużoną karę?
Belindzie Bauer udało się zbudować postaci z krwi i kości i każdej z nich przypisać jakąś rolę, nikt nie pojawia się tu przypadkiem. Nawet ofiarom, aby nie były anonimowe, poświęca krótkie opowieści, zanim stracą życie, co dla mnie było jeszcze bardziej wstrząsające.
A swoją drogą w dziwnych i smutnych czasach przyszło nam żyć, kiedy udający empatię reporterzy pojawiają się na miejscach katastrof, morderstw jak hieny. Powieść świetnie obrazuje pogoń mediów za tanią sensacją. Nikt nie interesuje się tym, co dobre, dobro nie jest popularne, o tym się nie mówi i nie pisze.
Polecam wszystkim amatorom solidnej rozrywki i spędzania czasu z dobrą powieścią sensacyjną. Jedynie, czego mogłabym troszeczkę się przyczepić, to dopowiadania pewnych kwestii na zakończenie, gdy moment wcześniej emocje sięgnęły zenitu, nie było już potrzebne.
Mam nadzieję, że więcej książek Belindy Bauer pojawi się na polskim rynku, bo bardzo chętnie zapoznałabym się z jej innymi powieściami.
"Ludzie, którzy zostawiają po sobie coś pięknego nigdy nie umierają. "
Dziękuję wydawnictwu MUZA z możliwość przeczytania książki przedpremierowo
Nie znałam wcześniej twórczości Belindy Bauer i biorąc książkę do ręki, nie byłam pewna, czego mam się spodziewać. Obecnie rynek jest dosłownie zalany opowieściami o nieprzeciętnie inteligentnych, seryjnych mordercach i dlatego do każdego kolejnego thrillera podchodzę z nieufnością i obawą, bo nie wiem, czy zainteresuje mnie historia, którą autor ma do opowiedzenia. Od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-22
Światełko nadziei
„Obserwowanie szczęścia innych zawsze sprawia, że świat nagle staje się bardziej sensowny, sprawia, że cierpienie staje się bardziej znośne, żal staje się mniej duszny”.
„Kołysanka z Auschwitz”, była jedną z najpopularniejszych powieści historycznych w 2019 roku, została nawet bestsellerem Empiku. Po tylu entuzjastycznych opiniach spodziewałam się po najnowszej książce Escobara czegoś niezwykłego i wyjątkowego. Owszem znalazłam w niej dużo mądrości życiowych, ale w mojej ocenie te mądrości zdominowały treść i są głównym składnikiem książki. Najbardziej jednak zbulwersowało mnie zachowanie rodziców chłopców, którzy chcąc uchronić swoją skórę przed Niemcami, uciekają, zostawiając swoje dzieci na łasce losu, pod opieką starej ciotki, która nie była w stanie tego udźwignąć. Nie myślą, że ich dzieciom grozi śmiertelne niebezpieczeństwo w okupowanym przez nazistów Paryżu?
Chociaż podobała mi się ta historia, nie była tak genialna, jak się spodziewałam. Prawda, że napisana jest z punktu widzenia dwóch małych chłopców, ale za dużo w tej powieści jest naiwności. Jednak, kiedy przestałam kwestionować szczegóły i oddałam się lekturze, zaczęłam czerpać przyjemność z prozy, czytało mi się już bardzo dobrze, bo Escobar pisze prosto i pięknie.
Obecnie bardzo trudno jest napisać historię o II wojnie światowej, o której jeszcze nie opowiedziano, a tutaj spotkała mnie niespodzianka. Escobar opowiedział bardzo interesującą i niezwykle trudną historię Francji z czasów II wojny światowej, która jest mało znana, a warto ją poznać. Z jednej strony współpracownicy, wykorzystujący nienawiść, którą przynieśli naziści, a z drugiej zaś niesamowita postawa ludzi, którzy z narażeniem życia robili wszystko, co w ich mocy, aby Niemcom się przeciwstawić i pomóc prześladowanym. W książce Escobara najbardziej niezwykłym miejscem zamieszkanym przez równie niezwykłych ludzi jest Le Chabon-sur-Lignon. Wiele osób wymienionych w książce z tego obszaru rzeczywiście istniało, co jest poparte dokumentacją historyczną. W tej miejscowości fikcja literacka spotyka się z prawdą historyczną. Pomimo że bracia Jakub i Mojżesz zostali stworzeni przez autora na użytek powieści, reprezentują jednak doświadczenia prawdziwych dzieci, które by przetrwać zmuszone były do podróżowania po wojennej Europie. Miasteczko Le Chabon-sur-Lignon było znane z tego, że jego mieszkańcy robili wszystko, co w ich mocy, aby ratować uchodźców z narażeniem własnego życia. W głowie ciągle kołacze mi się pewna myśl. Jaką cenę ma dziś ludzkie życie? Czy dzisiaj ludzie byliby zdolni zrobić to samo, co mieszkańcy tego miasteczka podczas wojny? Choć oparta na faktach historycznych, ta historia jest mało prawdopodobna. Chłopcy ciągle wpadają w tarapaty, z których zawsze ich ktoś wyciąga.
Ujął mnie jednak sposób, w jaki Escobar w swojej książce opisuje różne ludzkie reakcje i myśli. Jak niektórzy za wszelką cenę chłopcom próbują pomóc, a inni zaszkodzić. Jest, to opowieść o nadziei, sercu i wierze w ludzkość.
W gruncie rzeczy jestem wdzięczna autorowi, że nadal pisze o zbrodniach, jakie miały miejsce podczas drugiej wojny światowej, o których nigdy nie wolno nam zapomnieć.
„Kiedy jesteś młody, marzysz o tym, aby uczynić świat lepszym miejscem, obalając niesprawiedliwość i nierówność, ale z czasem godzisz się na przetrwanie”. „Nigdy się nie zmieniaj. Czasami świat może nas zmienić w coś, czym nie powinniśmy być”.
„Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl" dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiece.
Światełko nadziei
„Obserwowanie szczęścia innych zawsze sprawia, że świat nagle staje się bardziej sensowny, sprawia, że cierpienie staje się bardziej znośne, żal staje się mniej duszny”.
„Kołysanka z Auschwitz”, była jedną z najpopularniejszych powieści historycznych w 2019 roku, została nawet bestsellerem Empiku. Po tylu entuzjastycznych opiniach spodziewałam się po...
2020-08-30
Na zmiany nigdy nie jest za późno
„Jeżeli kogoś nie lubisz możesz dać sobie z nim spokój”
Debiut literacki „Lokatorzy” O’Leary jest światowym hitem. Tak się złożyło, że jeszcze go nie czytałam, więc za lekturę „Zamiany” zabrałam się spokojnie, bez wielkich oczekiwań. Może ta historia to nie hit i ktoś powie, że to już było, ale czytało mi się wyśmienicie, a lekki uśmiech nie schodził mi z twarzy.
„Zamiana”, to idealna książka w naszych niespokojnych i smutnych czasach, zwłaszcza teraz gdy wielu z nas jest zmuszanych do niechcianej izolacji. Komedia romantyczna, która porusza ważne tematy w bardzo mądry i przemyślany sposób. Główne bohaterki babcia i wnuczka, które ogromnie się kochają po niepowodzeniach, jakie w życiu je spotkały, postanowiły na jakiś czas zamienić się miejscem zamieszkania. Eileen mimo sędziwego wieku szuka miłości innego mężczyzny, po tym, jak dla młodszej partnerki opuścił ją mąż. Leena po ataku paniki na ważnej prezentacji zmuszona jest przez pracodawcę do wzięcia dwumiesięcznego urlopu. Jedna trafia do tętniącego życiem wielkiego miasta, druga na wieś, żeby trochę odpocząć.
Życie żadnej z kobiet już nigdy nie będzie takie samo, nowe przygody, miłość i wyzwania w ich życiu dają im możliwość przetworzenia i pogodzenia się z żalem, jednocześnie dając im szansę na rozwinięcie swojej tożsamości, by stać się kimś innym niż były do tej pory. Zarówno Eileen, jak i Leena są niezłomnymi organizatorkami. Starsza energiczna pani niczym trąba powietrzna wtrąca się w życie innych współlokatorów Leeny, natomiast Leena angażuje się w plotki lokalnego społeczeństwa i działania straży sąsiedzkiej. Chociaż obie kobiety opłakują śmierć Carli, siostry Leeny, to jak nikt inny potrafią łączyć ludzi i pomagać im się zmienić. W zasadzie prym w powieści wiedzie babcia, która wykazuje więcej energii i rezolutności niż jej dwudziestokilkuletnia wnuczka, która chwilami mnie irytowała bezkrytycznym zaufaniem niewłaściwym osobom.
O’Leary pisze z dowcipem, wdziękiem i humorem jednocześnie tworząc postaci, których nie sposób nie polubić. Rzadko zdarza się pisarz, który wie jak połączyć niezapomniane postacie z ciepłą, zachęcającą fabułą, a także wie jak przyprawić całość zarówno słodko-gorzkimi emocjami, jak i odrobiną romansu. Powieść bardziej oparta jest na kreacji postaci niż fabule. Główny punkt emocjonalny pochodzi tak naprawdę z nieobecności, którą Leena odczuwa w swoim życiu z powodu śmierci siostry. Smutek i złość, wynikające z tej straty, blokują jej możliwości w pracy i kładą się cieniem na relacjach z matką, co z kolei głęboko przeżywa Eileen.
Trochę szkoda, że cała historia została opisana i streszczona w notatce na okładce, więc tak naprawdę nie miałam na co czekać, ponieważ mniej więcej wiedziałam, jak potoczy się ta historia. Mimo to jest to świetna książka zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelniczek. Dojrzała, mądra, dająca nadzieję. Utrzymana w tonie powieści obyczajowej, może chwilami za słodka, ale porusza kilka ważnych problemów, w tym żałobę po starcie ukochanej osoby, prawdziwe zrozumienie i komunikację między ludźmi oraz uczenie się jak pokochać siebie. W ogólnym rozrachunku „Zamiana” to wspaniała komedia romantyczna z przesłaniem. Choć zmiany są czasami trudne, ale zdecydowanie potrzebne. Polecam z całego serca, każda z nas potrzebuje ciepłej rodzinnej opowieści, pełnej subtelnego humoru przesiąkniętą pozytywną energią.
„Kiedy kogoś obejmujesz, możesz użyczyć mu rękawa i jednocześnie sama się wypłakać.”„(…)nie mogła wypłakiwać się w rękaw mamie, skoro sama pogrążyła się w czarnej rozpaczy. Pewnie dlatego tragedie rodzinne są takie przykre, w jednej chwili rozsypuje się najlepsza sieć wsparcia.”
"Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl" dzięki uprzejmości wydawnictwa Albatros
Na zmiany nigdy nie jest za późno
„Jeżeli kogoś nie lubisz możesz dać sobie z nim spokój”
Debiut literacki „Lokatorzy” O’Leary jest światowym hitem. Tak się złożyło, że jeszcze go nie czytałam, więc za lekturę „Zamiany” zabrałam się spokojnie, bez wielkich oczekiwań. Może ta historia to nie hit i ktoś powie, że to już było, ale czytało mi się wyśmienicie, a lekki uśmiech...
2020-08-04
ZAPOMNIANA HISTORIA
„Coś co się wydarza, a potem jest tak, jakby to się wcale nie stało. „
Tove Asterdal, wcześniej pracowała, jako dramaturg i dziennikarz dała się już poznać polskim czytelnikom w mrocznej, oryginalnej debiutanckiej powieści „Kobiety na plaży” w 2014 r., która wykracza poza ramy typowego kryminału. Potem ukazały się jeszcze „Grobowiec z ciszy”, a następnie w 2016 roku „Weź mnie za rękę”. Teraz kolejny raz zawitała w lipcu w nasze progi dzięki Wydawnictwu Sonia Draga z wydaną przez nich książką „Ślepy tunel”. Chociaż Tove jest uważana za jednego z czołowych szwedzkich pisarzy kryminalnych, nie zaklasyfikowałbym tej książki, jako czysto kryminalną, ale przede wszystkim, jako dramat historyczny z wątkami wydarzeń, o których nie miałam pojęcia. Podobnie jak w przypadku „Białej chryzantemy” Mary Lynn Bracht, „Ślepy tunel” Tove Alsterdal odsłania inne popełnione okropności, które zostały zagłuszone historiografiami hitlerowskich spustoszeń podczas II wojny światowej. W tym przypadku chodzi o losy ludzi w Sudetach, które Czechosłowacja scedowała na III Rzeszę w układzie monachijskim w 1938 roku i która wróciła do Czechosłowacji po zakończeniu wojny w 1945 roku. Dramat historyczny, w którym konsekwencje czynów z dawnych lat, sięgają naszych czasów.
„Ślepy tunel” jest, zupełnie czymś innym niż wyobraża sobie czytelnik nastawiony na kolejny thriller czy kryminał. Zbrodnia tak naprawdę jest tylko tłem, dla przedstawienia ciekawszych zagadnień. Perypetie szwedzkiej pary z problemami, która postanowiła rozpocząć nowy rozdział swojego życia w Czechach, są pretekstem do przedstawienia zaskakujących i tajemniczych wydarzeń. Zagadkowa śmierć, postaci, które kryją tajemnice sprzed lat, miasteczko z niechlubną przeszłością. Tove Asterdal stworzyła historię, która urzeka i wzrusza. Największą zaletą tej powieści, jest wysoki kunszt pisarski autorki, która posługuje się wspaniałym, dojrzałym językiem. W umiejętny sposób prowadzi rozwój fabuły, która intryguje, ale niestety brak tu rosnącego napięcia. To opowieść o niełatwych losach przesiedleńców z czasów drugiej wojny, tematach, o których nadal niechętnie, mówi się w małych czeskich miejscowościach. Przedstawia bolesne i fascynujące życiorysy osób, które zamieszkują tereny przygraniczne. Wstydliwe tajemnice małej miejscowości, które autorka odkrywa krok po kroku.
Złapała mnie ta powieść i trzymała aż do końca, bo jest tak napisana, że koniecznie chciałam poznać finał tej historii. Polecam. Warte przeczytania. Zmusiła mnie do refleksji i zadumy, zapadła głęboko w pamięć. Polityka, historia, teraźniejszość i przeszłość, tajemnice rodzinne przeplatające się wzajemnie. Bardzo dobra powieść, która nawiązuje do historii, o której mało się mówi albo w ogóle. Lubię takie książki, w których pisarze ważą się poruszać tematy mało popularne a czytelnik możne pogłębić swoją wiedzę.
„ Zmieńmy nazwy miast i wsi, ulic i placów, zdejmijmy wszystkie szyldy i namalujmy nowe. W taki oto sposób pozbywamy się wspomnień o tym, co było, tworzymy wielkie zapomnienie.”
Za pasjonującą lekturę dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.
ZAPOMNIANA HISTORIA
„Coś co się wydarza, a potem jest tak, jakby to się wcale nie stało. „
Tove Asterdal, wcześniej pracowała, jako dramaturg i dziennikarz dała się już poznać polskim czytelnikom w mrocznej, oryginalnej debiutanckiej powieści „Kobiety na plaży” w 2014 r., która wykracza poza ramy typowego kryminału. Potem ukazały się jeszcze „Grobowiec z ciszy”, a...
2020-03-13
Bajki uwielbiamy całe życie.
Chciałam się dzisiaj podzielić z Wami recenzją pięknej książki przeznaczonej w zasadzie dla dzieci, ale każdy dorosły znajdzie w niej coś dla siebie. Będąc dorosłymi ludźmi nadal chętnie sięgamy po bajki i baśnie ? Dlaczego ? Dlatego, że dzieciństwo jest dużo prostsze niż dorosłość. Bajki i baśnie, to świat uniwersalny i ponadczasowy, każdy może odnaleźć w nim swoje pragnienia, tęsknoty, niespełnione marzenia, radości i smutki. Nierzadko ich bohaterowie stają się naszym lustrzanym odbiciem, wyrażają nasze ukryte oblicze lub demaskują stan ducha, niekiedy przywołują obraz nas samych z lat dziecięcych. Niestety często stając się dorośli, tracimy kontakt z naszą dziecięcą naturą. Pragniemy z całych sił dorosnąć, aby samemu decydować o sobie i trudno jest zatrzymać niewinność małego dziecka, żeby jak najbardziej przedłużyć ten piękny okres, który nigdy więcej nie wróci. Dorastanie wiąże się z nowymi doświadczeniami, z jednej strony chcemy już być dorośli, a drugiej pociąga nas wiele rzeczy z dzieciństwa, z czasów niewinności, który pozwalał wierzyć w baśnie i gdzie czas się nie liczył .
„Przepowiednia” jest nie tylko przepięknie napisana, ale także ozdobiona niesamowitymi ilustracjami znanego artysty Marcina Minora, który włożył w nie całe serce i swój kunszt. Piękna bajka, w której nie dzieją się cuda w postaci pojawiających się wróżek, które zmieniają los bohaterów. Jest cygański tabor i wróżba, którą by zrozumieć trzeba lat i różnych kolei losów. Jest cud miłości i więzi tak silnych, że nic nie jest w stanie ich rozerwać. Ani zła osoba, ani rozłąka, ani brak więzów krwi. Dwa cienie, które trzymają się za ręce i wspierają się wzajemnie w tułaczce w poszukiwaniu własnej drogi i tożsamości. Odbicie w lustrze, które zatrzymuje kawałek kochanej osoby by przypominać o sobie tym co pozostali w domu. Napisane moim zdaniem bardziej w formie przenośni, którą zrozumiałam będąc sama babcią, ale także wtedy gdy dosięgło mnie nieszczęście choroby i gdy strach związany z nią, sieje spustoszenie w mojej głowie. Strach, który jest nieustannym stresem i myślami o tym, w jakim stanie będę jutro? I wtedy myślę sobie to jakiś koszmar, z którego się obudzę, bo nie czegoś takiego od życia chciałam. Chociaż życie to nie bajka, ale i tak w nią wierzę, bo to pozwala mi utrzymać się na powierzchni. Dom jest podróżą do brzegu życia i jest tam gdzie znajdują się nasi bliscy. Czasem bardziej potrzebujemy pieszczoty ukochanej osoby i słów otuchy od kogoś bliskiego niż pożywienia. Nie ma nic bardziej przyjemnego niż znaleźć się w ramionach kogoś, kto cię kocha. Chociaż dzięki trudnościom, przekonałam się jak wielu kochających ludzi mnie otacza i podobnie jak bohaterowie „ Przepowiedni” tak wiele dróg musiałam przejść by odnaleźć prawdziwy dom, który znajduje się tam gdzie mogę być sobą. Tam gdzie mieszkają moi bliscy, którzy wspierają mnie w kryzysowych sytuacjach. Najważniejsza jest rodzina właśnie i bliskie naszemu sercu osoby, które potrafią zrozumieć: złość, gniew, rozpacz oraz poczucie bezsilności, bo sami w tym uczestniczą. Jak powiedział Jan Paweł II – „ Drodzy bracia i siostry nie zapominajcie jak wielką wartością jest rodzina”, dalej pisze „Miłość wpółweseli się z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje. „
Wszystkich, którzy jeszcze się wahają zachęcam gorąco do przeczytania tej cudownej baśni pt. „Przepowiednia” autorstwa Pani Emilia Kiereś, Wydawnictwo Akapit Press z ilustracjami Pana Marcin Minor.
Książka ta została przeczytana prze ze mnie w ramach projektu „Przyjaźń” , który zapoczątkowała przemiła Kasia Łukaszczyk z blogu „Pod małym Aniołem. W projekcie wzięły także udział wspaniałe blogerki Kasia Sosnowicz z SIECZYTA, Joanna Wolf z NIENACZYTA, Anna Sukiennik z Tylko skończę rozdział….. , Kinga Młynarska z Przeczytane.Napisane, Joanna Maruszewska z LITERASIA ZPasji do Słowa Pisanego Ewa Pajdzik-Mętel z Nie tylko o książkach i mój skromny Blog Pasjaczytania, który prowadzę na Facebooku. Dzięki oczywiście uprzejmości wydawnictwa Akapit Press.
Bajki uwielbiamy całe życie.
Chciałam się dzisiaj podzielić z Wami recenzją pięknej książki przeznaczonej w zasadzie dla dzieci, ale każdy dorosły znajdzie w niej coś dla siebie. Będąc dorosłymi ludźmi nadal chętnie sięgamy po bajki i baśnie ? Dlaczego ? Dlatego, że dzieciństwo jest dużo prostsze niż dorosłość. Bajki i baśnie, to świat uniwersalny i ponadczasowy, każdy...
2020-02-17
W KRAINIE STARYCH BAŚNI
Średniowieczna Rosja ożywa ponownie w „Zimie czarownicy”, która jest spektakularnym zakończeniem „ Trylogii zimowej nocy”. To koniec, ale piękny i niesamowity. Katherine Arden swoją pasjonującą historię rozpoczęła w Leśnej Ziemi, małej wiosce na północy Rusi w „Niedźwiedziu i słowiku”, kontynuuje w „Dziewczynie z wieży”, a kończy wszystkie wątki w „Zimie czarownicy”. Powieść rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie kończy się „Dziewczyna z wieży”, więc koniecznie trzeba przeczytać najpierw dwie pozostałe, w przeciwnym razie, to, co dzieje się w tej książce będzie niezrozumiale. Rzadko zdarza się, że trzecia książka trylogii jest najlepsza. Jednak taka dokładnie jest „Zima czarownicy.” Ostatnia część jest najbardziej niesamowita i magiczna zarazem, napisana pięknym językiem z dużym rozmachem.
Moskwie grozi niebezpieczeństwo, a Wasia pogorszyła tylko sytuację. Rozgniewany Wielki Książę został zmanipulowany, podąża drogą, która nieuchronnie prowadzi ku upadkowi epoki. Demon, który zachwyca się chaosem skupił swoją uwagę na Wasi, a kapłanowi o pięknym wyglądzie, ale chorej duszy, prawie udaje się dokonać wendety przeciwko Wasi. Wasilisa , uparta i odważna dziewczyna musi zrównoważyć oba te światy. Era współczesna i Stary Świat zderzają się ze sobą i wydaje się, że tylko jeden z nich może przetrwać.
Czytanie „Zimy czarownicy” było niesamowitym doświadczeniem, czułam się otoczona magią. Każda strona była ucztą. Trzy elementy sprawiają, że trylogia jest idealna. Bohaterka, której nie można przestać podziwiać, wykwintne opisy rosyjskiego krajobrazu i temat niekończącej się bitwy między starym światem a nowym, pogańskimi wierzeniami i religią chrześcijańską. Wszystkie te elementy zostały perfekcyjnie zrealizowane w trzeciej książce. Sceneria zmienia się, a wraz z nią ulega przemianie Wasia, która walczy o przetrwanie, sprawiedliwość i równowagę, wyrusza w długą podróż do surowej, mistycznej krainy. Chwalebne miasto, królestwa magii, wszystko jest częścią większego świata i wszystko jest ogniwem w łańcuchu, który nie może się zerwać, ponieważ zbliża się niebezpieczny wróg, horda, która nie dba o stare i nowe, pragnąc założyć własną dynastię.
To piękna książka o więziach rodzinnych, robieniu wszystkiego, aby ochronić tych, których się kocha. To także książka o religii oraz pięknych i okropnych rzeczach, które ludzie są skłonni do robienia w jej imieniu. To książka o wszystkich aspektach życia, które kształtują człowieka, ale ostatecznie jest to książka o dziewczynie, która zawsze bohatersko wychodzi ze wszystkich przeciwności losu bez względu na to, kto staje na jej drodze i próbuje jej przeszkodzić. Podążanie za Wasią, patrząc jak idzie do bitwy o Rosję, do bitwy o rodzinę, do bitwy o siebie, była podróżą, jakiej nigdy dotąd nie doświadczyłam. Katherine Arden czerpie z wielu historycznych wydarzeń i tematów. Fantastyka wspaniale jest wpleciona w tło historyczne. Wiele zdarzeń opiera się na prawdziwych wydarzeniach historycznych, takich jak zbliżająca się bitwa po Kulikovo, ale oczywiście wiele faktów zostało ubarwionych i zawiera mnóstwo wątków baśniowych.
Niesamowita, wciągająca fabuła, która wzbudziła we mnie niezapomniane emocje. Atmosfera całej serii jest tak wspaniała, co sprawia, że ta trylogia jest taka cudowna i ponadczasowa. To nie jest historia, ale podróż, w którą Arden zabiera swoich czytelników do bajkowego świata pełnego cichych szeptów i zimnej bryzy, wypełnionego bajkowymi stworzeniami, mrozowymi demonami, ognistymi ptakami i dzika przyrodą. Rodzaj natury, w której dzieją się tajemnicze, magiczne rzeczy, których chce się być świadkiem i nie trzeba być Rosjaninem, żeby to poczuć. Wystarczy mieć tylko otwarte oczy. Katherine Arden jest czarownicą, która swoimi czarującymi słowami sprawiła, że zatęskniłam za bajkami z dzieciństwa. Za wspomnieniami bardzo odległymi, ale takimi ciepłymi. I tak właśnie wygląda prawdziwa magia.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza
W KRAINIE STARYCH BAŚNI
Średniowieczna Rosja ożywa ponownie w „Zimie czarownicy”, która jest spektakularnym zakończeniem „ Trylogii zimowej nocy”. To koniec, ale piękny i niesamowity. Katherine Arden swoją pasjonującą historię rozpoczęła w Leśnej Ziemi, małej wiosce na północy Rusi w „Niedźwiedziu i słowiku”, kontynuuje w „Dziewczynie z wieży”, a kończy wszystkie wątki w...
2020-03-11
MORDERSTWO W RYTMIE MUZYKI
Aleksandra Marinina od ponad dwudziestu siedmiu lat tworzy serię kryminalną z cyklu Anastazja Kamieńska, która cieszy się niesłabnącą popularnością wśród czytelników. Pierwszy tom ukazał się w 1992 roku, a ostatni z nich, trzydziesty trzeci, miał swoją premierę w Rosji w ubiegłym roku w sierpniu. „Harmonia zbrodni” jest dwudziestą z kolei książką z tego cyklu, opublikowaną w 1998 roku, gdy Aleksandra Marinina ostatecznie postanowiła zrezygnować z pracy w milicji, żeby całkowicie poświęcić się karierze pisarskiej. W marcu tego roku powieść trafiła do rąk polskiego czytelnika dzięki @Wydawnictwu Czwarta Strona.
W eksplozji samochodu ginie Elena Tuamkowa, która jest właścicielką dobrze prosperującego biura podróży. Głównym podejrzanym staje się mąż denatki Gieorgij Dudariew, który oprócz uroku osobistego i wojskowej emerytury nie posiada nic, a na śmierci żony zyskuje najwięcej. Jedynym świadkiem jest Artiom, który na chwilę przed wybuchem rozmawiał z zamachowcem, ale nie może opisać wyglądu zabójcy, bo chłopak cierpi na nieuleczalną chorobę oczu i prawie nic nie widzi. Potrafi jednak rozpoznać jego głos i muzykę, której słuchał. Kamieńska staje przed dylematem czy ma prawo angażować niepełnosprawnego chłopaka w śledztwo i narażać jego życie.
Nie bez powodu nazywa się autorkę carycą rosyjskiego kryminału, bo przekonująco pisze o procedurach w ówczesnej milicji i niuansach prowadzonego śledztwa oraz trafnie opisuje sytuację społeczną. Okazuje się, że prostymi słowami, bez zbędnych ozdobników można opowiedzieć ciekawą i wciągającą historię, która na długo zapadnie w pamięci czytelnika. Pomysłowa, dynamiczna fabuła, subtelnie podsuwająca czytelnikowi tropy, ale nie na tyle, aby mógł się zorientować, kto tak naprawdę stoi za przestępstwem. Na uwagę zasługują świetnie wykreowane postaci zwłaszcza zaślepionej miłością Olgi Jarmiłowej oraz dwóch chłopców, których łączy niezwykła przyjaźń niepozbawiona jednak skazy. Sympatię wzbudza tytułowa bohaterka Nastia, przedstawiona, jako zwykła kobieta, która nie wiedzie prymu w kuchni, nie preferuje eleganckich strojów z racji swojej niewygody, aktywność fizyczna nie leży w jej naturze, ale nieoczekiwanie dla samej siebie potrafi być zazdrosna o swego męża.
Pomimo że nie miałam okazji czytać pozostałych części, to historia jest tak poprowadzona, że nieznajomość poprzednich tomów nie przeszkadzała mi tak bardzo w lekturze książki i nie była mi niezbędna do rozwiązania zagadki kryminalnej, niemniej jednak trudno mi było zorientować się w prywatnych sprawach i zależnościach służbowych członków ekipy śledczej. Znalazłam tu jednak wszystko, czego oczekuję od dobrego kryminału, ciekawe i przemyślane wątki, które zgrabnie się ze sobą splatają, dzięki czemu powieść bardzo dobrze się czyta. Do samego końca trzyma w napięciu, a po zakończeniu lektury zmusza czytelnika do refleksji nad ludzkimi relacjami i postępowaniem.
Jednym słowem książka jest świetna, to kryminał na bardzo wysokim poziomie. Satysfakcja po lekturze gwarantowana, jedynie, czego żałuję, to tego, że wcześniej nie sięgnęłam po książki Aleksandry Marininy. Ukłony w stronę Pani Aleksandry Stronki za świetne tłumaczenie.
Książkę przedpremierowo przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona
MORDERSTWO W RYTMIE MUZYKI
Aleksandra Marinina od ponad dwudziestu siedmiu lat tworzy serię kryminalną z cyklu Anastazja Kamieńska, która cieszy się niesłabnącą popularnością wśród czytelników. Pierwszy tom ukazał się w 1992 roku, a ostatni z nich, trzydziesty trzeci, miał swoją premierę w Rosji w ubiegłym roku w sierpniu. „Harmonia zbrodni” jest dwudziestą z kolei książką...
2020-02-23
SYGNALIŚCI
"Jak się poczeka dość długo na brzegu rzeki, to w końcu zobaczy się płynące nią ciała wrogów."
"Świst umarłych" jest dziewiątą częścią cyklu o Katie Maguire, który powstał w 2002 roku, o czym sięgając po tę książkę nie wiedziałam. Lubię czytać serie po kolei i po lekturze tej książki nie zmieniłam zdania. Poczułam się jakbym nagle znalazła się w środku imprezy, na której nie znam nikogo, bo „Świst umarłych” jest jak gdyby trochę wyrwany z kontekstu. Pojawiające się postacie, wątki z poprzednich tomów, które są ważne dla aktualnych zdarzeń, poprzednie perypetie głównej bohaterki, których nie znam, psuły mi przyjemność czytania, bo nie wszystko było dla mnie interesujące i spójne.
„Świst umarłych” to brutalny kryminał o zdradzie i o tych, którzy nie cierpią zdrajców. Policjanci, którzy próbują przeciwstawić się korupcji w swoich szeregach i składają doniesienie na kolegów są traktowani jak kapusie, bo nikt nie lubi, kiedy się na niego donosi, a zwłaszcza policjanci. Sygnaliści jednak nie zdążą stanąć przed komisją i złożyć zeznań, bo jeden po drugim tracą głowy, w dosłownym słowa tego znaczeniu, a w ich krtani śledczy znajdują wetknięte flety, które pogwizdują na wietrze. Jest jeszcze jedno śledztwo związane z transportami narkotyków, które wydaje się być powiązane z pierwszym, oraz tajemnicza śmierć znanego finansisty.
Martwi i zaginieni policjanci, martwy finansista, martwi przestępcy oraz rosnąca nieufność wobec oficerów, z tym wszystkim musi zmierzyć się główna bohaterka. Ma do czynienia ze śledztwem, które może skompromitować całą Gardę. Katie musi zdecydowanie pokonać wszystkie przeszkody, które stoją na jej drodze do prawdy, a jednocześnie dotrzymać przysięgi, poddawanej coraz większej próbie, którą złożyła wstępując do policji. Jej życie osobiste również nie jest łatwe i stanowi dla niej wyzwanie. Nadkomisarz Maguire rzadko miewa chwile radości, o wiele częściej przeżywa gorzkie i smutne momenty, co z kolei odbija się na jej pracy i są chwile, kiedy nie zawsze postępuje logicznie, do tego stopnia, że czasem trudno uwierzyć w niektóre jej działania. Musi walczyć nie tylko z jednym z najniebezpieczniejszych handlarzy narkotyków, ale także musi zmierzyć się z własnym działem, który nie darzy sentymentem osób, które zeznawały przeciwko innym policjantom. Właściwe postępowanie w skorumpowanym i bezlitosnym świecie, będzie kosztowało ją zbyt wiele.
„Świst umarłych, to niewątpliwie jeden z najbardziej krwawych kryminałów, jakie czytałam. Historia chwilami okropna, zwłaszcza scena z krzywdzeniem dziecka, brutalna i krwawa, wręcz niepojęta. A z drugiej strony książka przewidywalna, zabrakło mi klimatu, który by mnie porwał i nie czekałam z niecierpliwością, co będzie dalej. Chyba że na zakończenie, bo jej czytanie chwilami mnie męczyło. Nie przypuszczałam też, że kiedykolwiek będę narzekać na mankamenty techniczne dotyczące książki, ale w tym przypadku komfort czytania psuła mi drobna czcionka oraz nietypowy format książki, która jest bardzo wąska, co utrudniało jej otwarcie i trzymanie w ręku. Podsumowując lektura książki mnie trochę zmęczyła, thriller niczym specjalnym mnie nie zaskoczył, poza brutalnymi scenami mordu i mało przyjemnymi w odbiorze scenami seksu. Pozycja dla wielbicieli autora, raczej nie sięgnę po jego inne książki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros.
"Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, ze w życiu dostaje się szansę tylko raz, a potem, zanim człowiek się obejrzy, jest stary."
SYGNALIŚCI
"Jak się poczeka dość długo na brzegu rzeki, to w końcu zobaczy się płynące nią ciała wrogów."
"Świst umarłych" jest dziewiątą częścią cyklu o Katie Maguire, który powstał w 2002 roku, o czym sięgając po tę książkę nie wiedziałam. Lubię czytać serie po kolei i po lekturze tej książki nie zmieniłam zdania. Poczułam się jakbym nagle znalazła się w środku...
2020-02-05
Iluzja rzeczywistości
„Niestety pewnych grzechów nie da się przypudrować w Photoshopie ani wygładzić Auto-Tunem”
Afera, która wynikła z powodu styczniowej awarii FB, kiedy okazało się, kto tak naprawdę prowadzi profile znanych sportowców, aktorów czy muzyków, jak ulał pasuje do historii, w której Kiszela z całą brutalnością bez owijania w bawełnę przedstawia świat celebrytów. Marcinowi Kiszeli, który do tej pory był znany, jako autor horrorów i groteski, udało się stworzyć bardzo innowacyjny thriller psychologiczny o kosztach sławy, pozorach, ułudzie, traumie i grzechach z przeszłości. Stworzył niewiarygodny obraz zagrożeń, jaki niosą za sobą media społecznościowe, pokazał jak wygląda ten świat z drugiej strony lustra.
„Reputacja”, to pozornie błaha historia o jednej z gwiazdeczek Youtuba, która ma drugie dno, to historia o zagubieniu, konsekwencjach manipulacji i o traumach z dzieciństwa, które determinuje nasze dorosłe życie. W wirtualnym świecie łatwo stworzyć obraz odpowiadający naszym wyobrażeniom i dać nam to, czego oczekujemy. Ta historia, to gra pozorów, gdzie nikt i nic nie jest takim jak się wydaje. Czy Milena, to tak naprawdę największa gwiazda polskiej estrady uwielbiana przez fanów czy staranna wizerunkowa kreacja? Niezwykła osobowość czy kobieta z przeszłością i tajemnicami? Dzięki narracji wieloosobowej opowieść jest pełna niedomówień, zagmatwania, kłamstw i odmiennych punktów widzenia. Podzielenie wypowiedzi pomiędzy poszczególne osoby jest niezła, bo dzięki temu mamy okazję poznać różne punkty widzenia znajomych, kolegów. Tylko nie wiadomo, komu wierzyć, skoro wszystko oparte jest na kłamstwie. Alicji, przyjaciółce gwiazdy, Michałowi, człowiekowi sukcesu czy Sebastianowi, który miał za zadanie ochronę Mileny.
Powieść ma ciekawą konstrukcję i nie można zbyt narzekać na tempo akcji, ani na fabułę, jednakże autor pozbawił czytelnika dreszczyku tajemnicy, gdyż z wypowiedzi bohaterów od samego początku można domyślić się, co stało się z Mileną. Nie zepsuło mi to przyjemności z lektury książki i zainteresowaniem czytałam do końca, ale wolałabym gdyby finał był bardziej zaskakujący.
Minusem tego thrillera jest także brak analizy psychologicznej bohaterów, wszystko można przyjąć na chłodno bez zaangażowania emocjonalnego. Żadna z postaci nie zasłużyła sobie na moją sympatię i było mi obojętne, co się z nimi stanie. Opowieść jest wielowymiarowa, ale czytelnik i tak nie otrzyma odpowiedzi na swoje pytania. Pojawia się wiele niedomówień mimo wyjaśnienia pewnych sytuacji i domknięcia wątków. Odniosłam wrażenie, że jest tam bohater trzeciego planu. Reżyser, osoba, która pociągała za sznurki, a której autor otwarcie nie wspomina, by pozwolić czytelnikowi dopisać własny scenariusz. Bardzo lubię, gdy pisarz zostawia mi pewne pole do popisu i snucia własnych domysłów.
Bardzo dobry thriller. Autor wiarygodnie przedstawił środowisko mass mediów nie pozostawiając nam złudzeń, że od kuchni tak naprawdę wszystko wygląda inaczej niż to sobie wyobrażamy. To, co, na co dzień oglądamy i słyszymy na temat naszych medialnych ulubieńców jest tylko wykreowaną, wirtualną rzeczywistością, za którą stoi sztab ludzi. Ogromna presja wywierana na osoby będące gwiazdami, które ciągle muszą podsycać atmosferę, umiejętnie wzbudzać zainteresowanie, powoduje, że nie wszystkie gwiazdy mają czas i chęci, żeby samemu prowadzić swoje profile. Zlecają, więc to zawodowcom. Wiarygodny obraz zagrożeń wirtualnego świata, w którym dla wielu ludzi liczy się sztuczny wizerunek, ilość polubień, liczba obserwujących, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Polecam. Premiera już 12 lutego.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WAB
„Nie znałam jej tak naprawdę. Znałam tylko, to co chciała mi pokazać”
Iluzja rzeczywistości
„Niestety pewnych grzechów nie da się przypudrować w Photoshopie ani wygładzić Auto-Tunem”
Afera, która wynikła z powodu styczniowej awarii FB, kiedy okazało się, kto tak naprawdę prowadzi profile znanych sportowców, aktorów czy muzyków, jak ulał pasuje do historii, w której Kiszela z całą brutalnością bez owijania w bawełnę przedstawia świat...
2018-05-03
Znajdź mnie. Zanim oni mnie znajdą.
Tytuł i opis spowodował, że poczułam się zaintrygowana. Kolejny raz uległam „urokowi„ marketingu, chociaż przyrzekałam, że nigdy więcej, ale kobieta zmienną jest i nie zawsze ufa zdrowemu rozsądkowi.
Musiałam nieźle się natrudzić, aby wciągnąć się w tę historię, gdyż autor bardzo mozolnie i powoli buduje napięcie. Początek jest dość długi i nudny, a fabuła rozkręca się dopiero pomiędzy setną a dwusetną stroną. Jedynie krótkie rozdziały i dobry warsztat autora spowodowały, że lektura nie była dla mnie szczególnie uciążliwa.
Odnosiłam wrażenie, że czytam powieść dla młodzieży i zaczynałam się zastanawiać, czy nie szkoda na nią czasu, bo także ładna okładka jakoś nie pasowała mi do thrillera. „Znajdź mnie„ nie jest jednak lekką powieścią młodzieżową o chłopaku starającym się odnaleźć swoją ukochaną, jak na początku mi się wydawało. Po przeczytaniu pierwszej części nie spodziewałam się, że jest to niewiarygodnie ponura historia, która przeniosła mnie we wstrząsającą podróż, a moja wrażliwość została wystawiona na próbę.
J.S. Monroe a właściwie John Stock, który napisał kilka powieści szpiegowskich i nie wiedzieć, dlaczego ukrył się pod pseudonimem, miał naprawdę dobry pomysł na fabułę. Popełnił natomiast kilka błędów, co spowodowało, że zamiast wybitnego thrillera powstała przeciętna książka o chaotycznej konstrukcji, której Monroe chyba sam nie ogarnął. Te ciągłe przeskoki narracji trochę mnie irytowały, a także sposób w jaki autor ją rozdziela jest największym problemem tej opowieści.
Jedna trzecia historii to Jar, który ma paranoję po samobójczej śmierci ukochanej, której ciała nigdy nie odnaleziono. Nie może nawiązać emocjonalnych więzi z innymi kobietami, bo uparcie poszukuje Rosy wierząc, że żyje. Beznadziejny przypadek w oczach rodziny i znajomych, uważających, że cierpi na halucynacje, które są wynikiem żałoby. Autor włożył wiele pracy w konstrukcję jego postaci, która od początku wzbudziła moją sympatię i bardzo go polubiłam.
Kolejna część powieści należy do Rosy. O ile Jarowi współczułam to postać Rosy była dla mnie odległa, niewiele się o niej dowiedziałam i raziło mnie w niej dosłownie wszystko. Poznałam ją wyłącznie przez relacje z ojcem, które były na poziomie pięcioletniej dziewczynki, a nie dorosłej kobiety oraz przez związek z jej ukochanym. Po tak krótkim związku, który ledwo się rozwinął i w zasadzie nie wiele o sobie wiedzieli, trudno mi uwierzyć w wielką miłość łączącą tę parę, którą próbował wmówić mi autor.
W pewnym momencie okazuje się, że pozostawiła po sobie dziennik, który powinien wiele wyjaśnić pod warunkiem, że jest prawdziwy i to, że ona go napisała. Kolejna trzecia część należy do świetnie zbudowanej postaci głównego antagonisty, który także prowadzi dziennik. Może to miał być zabieg artystyczny, ale niestety, zamiast uwiarygodnić napięcie pomiędzy Rosą a jej losami, Jarem a jego celami odniosło odwrotny skutek, co nie oznacza, że poszczególne segmenty, nie mają znaczenia.
Dużym minusem powieści jak dla mnie było zbyt szybkie ujawnienie tego, co naprawdę stało się z Rosą i kto za tym stoi, chociaż pod koniec autor próbuje jeszcze namieszać co moim zdaniem jest niepotrzebnym zabiegiem.
Uważam, że autor miał świetny pomysł, ale niestety nie poradził sobie z tematem i w efekcie wyszła bardzo przeciętna powieść. Fabuła jest przeciążona długimi dygresjami, które drażnią zamiast, budować tajemnicę. Najlepszy przykład na to, że dobry pomysł nie wystarczy na napisanie wybitnej książki. Dotrwałam do końca, ale zachwytu powieść we mnie nie wzbudziła, na zmianę wciągała, nudziła lub irytowała. Na pewno do niej nie wrócę i nie mam zamiaru zaprzątać sobie nią głowy. Nie odradzam, bo to moje bardzo subiektywne odczucia, zapewne znajdą się osoby, którym ta historia przypadnie do gustu, zwłaszcza jeżeli ktoś szczególnie gustuje w pogmatwanych thrillerach psychologicznych.
„Czasem widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć. Czasem to, co widzimy, zmienia nasze spojrzenie na świat.„
Egzemplarz książki do recenzji otrzymałam od Grupy Wydawniczej Foksal
Znajdź mnie. Zanim oni mnie znajdą.
Tytuł i opis spowodował, że poczułam się zaintrygowana. Kolejny raz uległam „urokowi„ marketingu, chociaż przyrzekałam, że nigdy więcej, ale kobieta zmienną jest i nie zawsze ufa zdrowemu rozsądkowi.
Musiałam nieźle się natrudzić, aby wciągnąć się w tę historię, gdyż autor bardzo mozolnie i powoli buduje napięcie. Początek jest dość...
2019-04-02
„Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym”. - Charles Chaplin
W krainie rosyjskiej baśni
Na czytanie baśni nigdy nie jest za późno, chociaż jeszcze do niedawna myślałam, że jestem zbyt dojrzała na tego typu literaturę. Ale lektura „ Dziewczyny z wieży „ zupełnie zmieniła mój światopogląd. Opowieść Katherine Arden przeniosła mnie w magiczny, baśniowy świat, który wciągnął mnie niczym wir w rzece i nie wypuścił aż do końca. Wszystkie sprawy straciły na znaczeniu a otaczający świat w oka mgnieniu przestał dla mnie istnieć. Oczarowało mnie czyste piękno, tajemnice i dzikość. Świat rzeczywisty i nierzeczywisty zarazem.
Nie czytałam, co prawda pierwszej części, ale bez problemu odnalazłam się w tej historii, chociaż jest wiele odwołań do wydarzeń z pierwszego tomu i brak jego znajomości nieco utrudniało mi zrozumienie niektórych wątków. Wprawdzie narracja biegnie wielu kierunkach to nie mniej jednak zdecydowanie Wasia jest główną bohaterką tej powieści, która nie jest zwykłą dziewczyną. Widzi i czuje więcej niż inni a posiadanie tych umiejętności nie raz uratuje jej życie, ale również przysporzy kłopotów.
Autorka stworzyła przepiękną opowieść o sile, odwadze i poszukiwaniu własnej drogi. Nawet wbrew panującym obyczajom. Niesamowitą baśniową opowieść pełną mroku o Wasi, którą pokochałam od pierwszej chwili. Dziewczynie, która chciała więcej niż w tamtych czasach życie oferowało kobietom. Mogła wyjść za mąż lub pójść do klasztoru, ale żadna z tych opcji jej nie odpowiadała. Chciała żyć po swojemu być wolna i decydować o sobie. Porzuca rodzinny dom i wraz ze swoim ukochanym koniem Słowikiem, w męskim przebraniu, wyrusza w podróż pełną niebezpieczeństw.
Oczywiście jak na baśń przystało nie mogło zabraknąć magii, która odgrywa istotną rolę w fabule. Pojawiające się często elementy magiczne tworzyły szczególną aurę, a obecność zaczerpniętych z wierzeń słowiańskich demonów, takich jak Południca czy Morozko dodawały powieści odpowiedniego klimatu.
Czytając „ Dziewczynę z wieży „ czułam fascynację Katherine Arden kulturą rosyjską. Autorka realistycznie przedstawiła obraz rosyjskiej średniowiecznej srogiej i śnieżnej zimy. Sprawnie operuje opisami, dzięki którym z łatwością mogłam sobie wyobrazić zimno, głód, biedę rosyjskich wsi, ale i życie w bogatej Moskwie. Realnie przedstawiła starcie nowej wiary ze starymi wierzeniami, realia tamtych czasów i trochę historii Rusi, panujące wtedy obyczaje, kulturę i rolę kobiet, którą przypisywali im mężczyźni.
Miałam ogromną frajdę z lektury książki napisanej prostym plastycznym językiem o przeczytanie, której nigdy bym się nie posądziła. Katherine Arden swoją wzruszającą powieścią przeniosła mnie do innej rzeczywistości, zabrała w niezapomnianą podróż przez Ruś. Cudowną podróż, która na zawsze zostanie w moim sercu.
„ Ogień jest albo go nie ma. To, co ty nazywasz magią, polega po prostu na tym, by nie pozwalać światu być innym, niż sobie życzysz.”
Dziękuję za ekscytującą przygodę w krainie baśni Wydawnictwu Muza
„Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym”. - Charles Chaplin
W krainie rosyjskiej baśni
Na czytanie baśni nigdy nie jest za późno, chociaż jeszcze do niedawna myślałam, że jestem zbyt dojrzała na tego typu literaturę. Ale lektura „ Dziewczyny z wieży „ zupełnie zmieniła mój światopogląd. Opowieść Katherine Arden przeniosła mnie w magiczny, baśniowy...
2017-11-23
" Perfekcjonizm to ciągły niepokój. Zabija, jednak robi to powoli - - wprost proporcjonalnie do czasu poświęconego na myślenie nad tym, jak wszystko zrobić idealnie . " / z netu /
Książka , z którą warto się zapoznać i poświęcić czas na jej przeczytanie. Zaczyna się jak mawiał mistrz dreszczowców Hitchcock,trzęsieniem ziemi a potem jest jeszcze lepiej.
„ Perfekcjonista „ to wciągający i wart uwagi thriller o emocjonującej i porywającej akcji. Psychopatyczny morderca, ciekawa intryga i wzbudzający sympatię śledczy to nie jedyne atuty tej powieści ale również wiele ciekawych wątków pobocznych. Osobiście pozycja jest dla mnie zaskakująca i wręcz mnie pochłonęła. Spodobało mi się prowadzenie dwóch śledztw i wzajemnie wspieranie i doradzanie Luca i Avy. Moim zdaniem bardzo dobrze autorka przedstawiła swoich bohaterów nie są to płaskie i papierowe postaci ale ludzie z krwi i kości z prawdziwymi problemami.
Autorka pozwoliła mi myśleć, że od początku zdradziła wiele informacji ale jednak to tylko złudzenie, bo tak naprawdę umiejętnie dawkuje wiedzę . Fields tak uknuła intrygę, , że momentami miałam wrażenie, iż sama zaangażowałam się w śledztwo.
Na uwagę zasługuje narracja przeprowadzona dwutorowo, która była świetnym pomysłem i pani Fields udało się utrzymać poziom od początku do samego końca.
Czy można być perfekcyjnym , dobrze zorganizowanym mordercą grającym wszystkim na nosie włącznie z policją ? Trzeba przeczytać aby się o tym przekonać, coś dla fanów gatunku.
A więc podsumowując , pierwszy tom cyklu Inspektor Callanach jest wart przeczytania. Może nie doskonały ale jak dla mnie rewelacyjny. Mam zamiar sięgnąć po kolejny z nadzieją że będzie równie dobry jak debiut.
Jedynie trochę drażniły mnie wtrącane do tekstu powiedzonka francuskie , których tłumaczeniem wydawca się nie przejął.
Egzemplarz książki otrzymałam w ramach nagrody od księgarni Taniaksiążka.pl
" Perfekcjonizm to ciągły niepokój. Zabija, jednak robi to powoli - - wprost proporcjonalnie do czasu poświęconego na myślenie nad tym, jak wszystko zrobić idealnie . " / z netu /
Książka , z którą warto się zapoznać i poświęcić czas na jej przeczytanie. Zaczyna się jak mawiał mistrz dreszczowców Hitchcock,trzęsieniem ziemi a potem jest jeszcze lepiej.
„...
2019-02-01
Miasto Krakena
„ Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje. „
Czytanie i podróże są moimi ulubionymi sposobami spędzania wolnego czasu, więc kiedy tylko mogę to podróżuję, albo czytam. Nie zawsze mam możliwość podróżowania, ale za to czytanie książek jest świetną przygodą pozwalającą na dalekie wyprawy w dowolnym kierunku i czasie. Jakże w takim razie mogłabym sobie odmówić lektury thrillera, którego akcja jest osadzona w kraju, będącym na liście moich podróżniczych marzeń. „ Cisza białego miasta „ to niezwykle emocjonujący kryminał, który w pewien sposób przeniósł mnie do pięknej północnej Hiszpanii na kilkanaście godzin. Właściwie dotąd nie wyszłam jeszcze z klimatycznych uliczek Vitorii, atmosfery baskijskich świąt i nie ochłonęłam z wrażenia, jakie książka na mnie wywarła. Bardzo realistycznie przedstawiona historia i plastyczne opisy sprawiły, że spacerowałam uliczkami, poznawałam zabytki i obserwowałam festiwalową zabawę. To jest właśnie duży plus tej książki, bo autorka przedstawiła najważniejsze zabytki architektury, wtrąciła trochę historii miasta dzięki temu łatwo wyobrazić sobie miejsce akcji. Eva Garcia Saenz de Urturi pisze o miejscu dobrze sobie znanym, bo Vitoria to jej miasto rodzinne i stanowi idealne tło dla tajemniczych zdarzeń.
Psychologiczna rozgrywka, która toczy się na kartkach książki pomiędzy seryjnym mordercą przebywającym w więzieniu a głównym bohaterem Unai Lopez de Ayala, śledczym, który jest specjalistą w profilowaniu kryminalnym, nie jest może czymś nowatorskim, natomiast sposób narracji prowadzony pierwszoosobowo przez osobę, która leży w śpiączce w szpitalu z kulą w głowie, już tak. Autorka w prologu uchyla rąbka tajemnicy i w pewien sposób sugeruje, w jakim kierunku potoczą się wydarzenia, ale do samego końca nie miałam pewności czy bohater przeżyje.
Od zbrodni, za które został skazany Tasio minęło dwadzieścia lat i w momencie, gdy ma wyjść na przepustkę ponownie dochodzi do makabrycznych podwójnych morderstw, podobnych, jakie miały miejsce w przeszłości. Czyżby w więzieniu siedział niewinny człowiek ? A może morderca sprytnie manipuluje policjantem mając na zewnątrz swojego pomocnika bądź naśladowcę. Dodatkowo pojawia się interesujący wątek z przeszłości, który dość często przewija się w powieści. Początkowo wydaje się nie mieć nic wspólnego z morderstwami, ale w końcowym efekcie okazuje się kluczowy dla całego śledztwa.
O samej fabule nie chcę pisać zbyt wiele by nie psuć przyjemności z czytania. Najbardziej, na co warto zwrócić uwagę to nietypowe zbrodnie, mające wymowę symboliczną, związane z historią miasta, których sposobu rozwiązania kompletnie się nie spodziewałam. Następnie dobrze wykreowani bohaterowie, z którymi się zżyłam, chociaż początkowo miałam dość spore trudności w zapamiętaniu skomplikowanych hiszpańskich nazwisk, ale w miarę jak akcja nabierała tempa przestało mi to przeszkadzać. Relacje pomiędzy nimi były dodatkową atrakcją podczas lektury i ogromny plus dla autorki za przedstawienie wyjątkowych więzi rodzinnych z dziadkiem. No i oczywiście niesamowicie tajemnicza atmosfera miasta wykreowana przez autorkę sprawiająca, że podejrzewałam w końcu wszystkich o wszystko.
Dawno nie czytałam tak świetnie skonstruowanego kryminału. Nie ma znaczenia, że to cegiełka mająca blisko 600 stron, bo książkę czyta się wprost rewelacyjnie. To jedna z tych historii, które tak potrafią wciągnąć, że przestaje się zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła. Początek przypominał mi trochę mozolną wspinaczkę pod górkę, ale gdy akcja przyspieszyła, toczyła się już jak po równi pochyłej i nabrała takiej prędkości, że zapierała dech w piersiach, a przewracające się kartki migały przed oczami niczym okna pędzącego pociągu. A na koniec, kiedy myślałam, że rozwikłałam zagadkę zostałam zaskoczona, bo jednak autorka wyprowadziła mnie w pole i źle typowałam sprawcę. Uwielbiam takie kryminalne historie, gdzie mogę brać udział w śledztwie, snuć swoje domysły, tropić mordercę, wyciągać swoje wnioski. Z pewnością nie jest to książka napisana prostym językiem. Wątki się mieszają, a fabuła obiera coraz to nowsze i bardziej niespodziewane kierunki. Ale te miliony z pozoru błahych i nieistotnych sytuacji, łączą się w końcu w jedną logiczną całość. Przeżyłam niesamowitą przygodę z „ Ciszą białego miasta”, bo jest to emocjonująca trzymająca w napięciu do końca rewelacyjna historia, pełna mrocznych rodzinnych tajemnic. To niezwykła gratka dla każdego miłośnika thrillerów. Polecam i oczywiście nie mogę się doczekać, co autorka przygotowała swoim czytelnikom w kolejnych częściach, bo zapewne Eva Garcia Saenz de Urturi jeszcze wiele chowa w zanadrzu.
„ Prawda, która nikogo nie obchodzi. Rzeczywistość i fikcja to siostry bliźniacze. „
Dziękuję Wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania książki przedpremierowo.
Miasto Krakena
„ Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje. „
Czytanie i podróże są moimi ulubionymi sposobami spędzania wolnego czasu, więc kiedy tylko mogę to podróżuję, albo czytam. Nie zawsze mam możliwość podróżowania, ale za to czytanie książek jest świetną przygodą pozwalającą na dalekie wyprawy w dowolnym kierunku i czasie. Jakże w takim razie...
2019-03-13
Odcienie starości
„ Starość nie radość , młodość nie wieczność „
Starość się Panu Bogu nie udała – bardzo często takie słowa słyszy się z ust starszych osób, gdy pamięć już nie ta a zdrowie niedomaga. Zdrowym, silnym i młodym fajnie być, ale to szybko mija i choćby nie wiem jak zaklinać czas, starzejemy się. Zmienia się wygląd, skóra zaczyna szarzeć, wiotczeją mięśnie, a kości stają się kruche. Mimo wszystko starość może być pięknym okresem jesieni życia pod warunkiem, że jest się w miarę sprawnym fizycznie i nie zawiedzie umysł. Jeżeli stanie się inaczej trzeba szukać wsparcia u innych. Tradycyjnie przyjęło się, że opieka nad osobami starszymi w Polsce jest głównie w gestii rodziny. W sytuacji, gdy bliski zmaga się z chorobą i zaczyna wymagać wzmożonej opieki Polacy znacznie częściej wybierają samodzielne objęcie pieczy nad seniorem niż korzystanie z profesjonalnych usług. Związane to jest między innymi z podejściem kulturowym do tych spraw, bo okazanie wdzięczności dla naszych bliskich jest postrzegane, jako obowiązek a druga prawda jest taka, że profesjonalnych opiekunów osób starszych w Polsce brakuje.
Niemcy natomiast mają zupełnie inne podejście do opieki nad osobami starszymi. Gdy w naszym kraju 85% opiekunów osób starszych stanowią bliscy w Niemczech większość to opiekunowie zawodowi, niespokrewnieni z osobą starszą. Ze względu na starzejące się społeczeństwo jest duże zapotrzebowanie na tego typu profesję, dlatego bardzo często nasze rodaczki wybierają pracę za granicą, ze względu na dużo lepsze pieniądze. Ale taka praca na obczyźnie ma swoje blaski i cienie. Są niejednokrotnie ogromnym wyzwaniem, ciężką pracą wyczerpującą nie tylko fizycznie, ale także psychicznie.
I właśnie taką prawdę pozbawioną wszelkich ozdobników bez zbytecznego koloryzowania pokazała w swojej książce Barbara Bereżańska. „ Perły rzucone przed damy „ czyta się bardzo dobrze, bo mimo trudnej tematyki książka wciąga od pierwszych stron. Nie da się odmówić autorce zdolności pisarskich, dzięki którym wchłaniałam treść niczym gąbka wodę. Momentami zdawać by się mogło, że zaistniałe sytuacje są bliższe fikcji literackiej, ale przecież wiadomo, że to dokument przedstawiający prawdziwe przeżycia autorki podczas pracy nad osobami dotkniętymi demencją. Dzięki tej książce dowiedziałam się, co przeżywają polskie opiekunki w obcym kraju, w obcym domu, zmagające się nie tylko z tęsknotą za krajem, ale także z chorobą swoich podopiecznych, którzy bardzo często nie akceptują w swoim otoczeniu osoby nieznanej sobie wcześniej. Dochodzą do tego zbyt wygórowane wymagania rodzin, które wynajmując opiekunkę wyobrażają sobie, że zatrudnili niewolnika do pracy 24 godziny na dobę.
Książka a zwłaszcza jej początek to niejako podręcznik, w którym autorka udziela bardzo cennych informacji, wskazówek i fachowych porad. Książka, która powinna być obowiązkową lekturą dla tych wszystkich, którzy planują wyjazd za granicę i chcą podjąć tego rodzaju pracę. Pokazuje wszystko, co najistotniejsze w pracy z chorym człowiekiem z otępieniem starczym i jak się nim opiekować.
Barbara Bereżańska przedstawiła smutny obraz życia bogatych schorowanych osób, wyładowujących swoje frustracje na polskich opiekunkach, ponieważ ich dzieci powierzyły opiekę nad nimi osobom obcym. Dzięki autorce nabrałam podziwu i szacunku dla ludzi, którzy poświęcają się tej pracy, wykazując się dużą cierpliwością i oddaniem. Potrafią oddać serce i pracować z dużym zaangażowaniem, chociaż nie zawsze mogą liczyć na wdzięczność podopiecznych.
„ Perły rzucone przed damy „ , publikacja napisana tak sugestywnie, że wraz z autorką przeżywałam jej trudy w pracy, byłam świadkiem absurdalnych zachowań podopiecznych czasem zabawnych a czasem przerażających. Agresji słownej i fizycznej zaniedbywania higieny osobistej, posądzania o kradzież. Czytałam uważnie każde kolejne opowiadanie, chwilami robiłam przerwy na swoje rozważania i refleksje. Starość jest smutna, ale na starość każdy człowiek pracuje przez całe swoje wcześniejsze życie. Czas zatacza koło. Rodzimy się bezbronni i zadni na opiekę innych i odchodzimy w ten sam sposób. Drugi człowiek jest nam niezbędny, aby przeżyć.
Podsumowaniem moich rozważań a zarazem myślą przewodnią tej książki jest ostanie zdanie, które autorka napisała na zakończenie : "Naoglądałam się starości w bogactwie, która mnie przeraża. O starości w ubóstwie boję się myśleć." Nic dodać nic ująć.
Bardzo dziękuję Autorce za egzemplarz recenzencki z autografem.
Odcienie starości
„ Starość nie radość , młodość nie wieczność „
Starość się Panu Bogu nie udała – bardzo często takie słowa słyszy się z ust starszych osób, gdy pamięć już nie ta a zdrowie niedomaga. Zdrowym, silnym i młodym fajnie być, ale to szybko mija i choćby nie wiem jak zaklinać czas, starzejemy się. Zmienia się wygląd, skóra zaczyna szarzeć, wiotczeją mięśnie,...
2019-01-16
“ Wieki ciemne “ Jak wyglądało by nasze życie, gdyby wszystko przestało działać ?
James Patterson należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych autorów amerykańskich; obok książek Dana Browna, Johna Grishama i Stephena Kinga jego powieści najczęściej pojawiają się na światowych listach bestsellerów. Znany także czytelnikom w Polsce, chociaż przyznam się szczerze dotychczas nie miałam okazji zetknąć się z twórczością autora, chyba tylko jedynie za sprawą ekranizacji niektórych jego książek. Powieść „ Gdzie jest prezydent „ powstała przy współudziale byłego prezydenta USA Billa Clintona i chociaż otrzymała mieszane recenzje to jednak jego nazwisko zadziałało jak magnes i ponadmilionowa sprzedaż książki sprawiła, że jest to największy przebój literacki 2018 roku w kategorii beletrystyki w Stanach Zjednoczonych. Większość pracy w napisanie książki włożył oczywiście James Patterson. Udział Billa Clintona w stworzeniu powieści sprawił, że życie w Białym Domu i sposób funkcjonowania Waszyngtonu zostało ukazane bardzo realistycznie i wiarygodnie. Jemu też zapewne zawdzięczamy wyidealizowaną do granic możliwości postać prezydenta.
Książka nie wnosi nic nowego do tego typu literatury, jest dość szablonowa. Temat nie jest odkrywczy, bo to wszystko już było. O wirusach komputerowych, zagrożeniu terrorystycznym, nieustannym zagrożeniu ze strony wielkich i mocarnych krajów. Każde z nas widziało przynajmniej jeden film o takiej czy podobnej tematyce, gdzie jeden super bohater ratuje od nieszczęścia zagrożony kraj, a nawet świat. Rzecz jasna, treść w każdej odsłonie jest przedstawiona inaczej, ale niezmienne są wspólne cechy i przewidywalność schematu. Co nie znaczy, że powieść „ Gdzie jest prezydent” nie jest warta uwagi. Dostajemy tu, bowiem mnóstwo wyjątkowo ciekawych informacji i wiedzy na temat przesłuchań przed komisją senacką, opisy naginania prawa, precyzyjnie ukazany świat służb specjalnych. Przeżyłam dość fascynującą podróż w głąb taktyki jednego z najpotężniejszych krajów na świecie, aż trudno mi sobie wyobrazić, że taka potęga mogłaby upaść za przyczyną jednego kliknięcia wykonanego ręką hakera.
Muszę przyznać, że dla osoby, która wręcz alergicznie reaguje na politykę wydawało mi się, że przeczytanie tej książki będzie nie lada wyzwaniem. Ale w miarę jak akcja nabierała tempa, poza kilkoma momentami, zwłaszcza na początku to w ogóle mi to nie przeszkadzało. Książka trzyma w napięciu, ujawnia tajniki działań amerykańskiego rządu, procedury reagowania na realne zagrożenie. Strategia zamachu została opisana z dokładnością krok po kroku, tak, że czytelnik odczuwa realne zagrożenie cyberatakiem. Nie wiadomo, kim są terroryści, nie wiadomo jak daleko się posuną i kto stoi za przeciekiem w Białym Domu? Przyznaję, że podczas całej lektury miałam swoje podejrzenia, kto jest kretem, ale tajemnica została ujawniona dopiero na samym końcu i to w dość zaskakujący sposób.
Zapewne świetny warsztat pisarski Jamesa Pattersona sprawił, że pod względem literackim jest to bardzo dobrze skonstruowana fabuła z misternie utkaną intrygą, gdzie stopniowo odkrywane są elementy skomplikowanej układanki. Zagrożenie atakiem terrorystycznym, potajemna narada przywódców sprzymierzonych krajów, prezydent, który kontaktuje się z terrorystami i niespodziewanie znika oraz zdrajca w Białym Domu to wszystko spowodowało, że czytałam z zapartym tchem. Powieść napisana plastycznym językiem, pełna świetnego słownictwa i znakomicie prowadzonych dialogów, niezawierająca nużących opisów. Krótkie rozdziały ułatwiające czytanie.
Ogólnie to dobra książka, może nie wybitna, ale świetnie spełniająca się w roli pozycji rozrywkowej, którą czyta się szybko i z dreszczykiem emocji. Typowo amerykańska powieść, gdzie źli zostają pokonani przez tych dobrych a, na koniec prezydent – zbawiciel, który dla dobra kraju poświęciłby wszystko włącznie z własnym życiem, wygłasza patetyczne orędzie na kilka stron. Śmiało mogę polecić, gdyż powinna spodobać się większości czytelników zwłaszcza wielbicielom political fiction.
„ Najważniejszy wniosek w historii. Czy to ludzie, czy zwierzęta, wielkie cywilizacje czy prymitywne społeczności – wszyscy wolą za kimś podążać? Wystarczy pozbyć się wodza, a reszta panikuje. „
Dziękuję Wydawnictwu ZNAK za możliwość przeczytania książki przedpremierowo.
“ Wieki ciemne “ Jak wyglądało by nasze życie, gdyby wszystko przestało działać ?
James Patterson należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych autorów amerykańskich; obok książek Dana Browna, Johna Grishama i Stephena Kinga jego powieści najczęściej pojawiają się na światowych listach bestsellerów. Znany także czytelnikom w Polsce, chociaż przyznam się szczerze...
STOJĄC NA DNIE OCEANU
„Człowiek powinien postępować tak, jak każe mu sumienie, nie oczekując wdzięczności ani nagrody.”
Niełatwo czyta się takie książki i niełatwo po ich lekturze, ubrać swoje myśli w słowa. Mimo że uważam tę powieść za napisaną wyjątkowo dobrze, czytanie jej nie sprawiało mi przyjemności.
Historia przedstawiona w książce jest przejmująca, zaciska się na sercu niczym obręcz, brutalna. Opowiada o wysiedleniu Litwinów do obozów pracy na Syberii podczas drugiej wojny światowej.
Lina jest jak każda piętnastoletnia Litwinka z 1941 roku. Obdarzona niezwykłym talentem malarskim, rysuje, maluje, podkochuje się w chłopakach, marzy o tym, by studiować i zostać wielką malarką. Aż do pewnej nocy, kiedy sowieccy oficerowie wtargnęli do jej domu, wyrywając jej rodzinę z wygodnego życia, jakie dotychczas mieli. Lina, jej matka i młodszy brat, oddzieleni od ojca, zostali zapędzeni do zatłoczonego i brudnego wagonu, niczym bydło. Wysłano ich w podróż na północ w nieludzkich warunkach, nawet nie przeczuwają tego, co stanie się jeszcze ich udziałem.
Lina, główna bohaterka, zaimponowała mi swoim niezłomnym charakterem. To bardzo silna i odważna dziewczyna, pomimo młodego wieku i sytuacji, w jakiej się znalazła, postanawia pisać o straszliwych okrucieństwach, jakie spotkały jej rodzinę i innych ludzi ze strony Sowietów. Wykorzystuje do tego swój talent malarski i wszystko, co przeżywa, na co dzień, wszystkie okropieństwa, które musi oglądać, przelewa na papier. Następnie ukrywa swoje rysunki przed NKW, mając nadzieję, że pewnego dnia ktoś je znajdzie i staną się dowodem na to, co naprawdę się wydarzyło.
Pomimo historii umieszczonej w pokrytym lodem świecie, autorka pozostawia w niej skrawki nadziei dla swoich bohaterów. Czas spędzony przez Linę w obozach pracy, przeplata ze słodko-gorzkimi retrospekcjami z życia dziewczyny, zanim ona i jej rodzina zostali zabrani przez Sowietów. Myślę, że to na chwilę pozwalało odrywać się od tej historii pełnej bólu i nadużyć, nabierać oddechu. Pojawia się również lekki wątek miłosny, który jest miłym dodatkiem do tej dramatycznej historii.
Nie jest to łatwa lektura, bo znaczna część tej książki jest bardzo ponura, a Sepetys nie koloryzuje okropności, które zostały popełnione wobec niewinnych ludzi. Jest tu sporo szokujących, niepokojących i realistycznie przedstawionych scen. Po skończonej lekturze, bardzo długo nie mogłam przestać myśleć o wszystkich, których spotkał taki los, bo chociaż postaci przedstawione w powieści są fikcyjne, to zsyłka niewinnych ludzi i wszystkie okropieństwa, które przeżyli, niestety są prawdziwe. Autorka gromadząc materiały do książki, dwukrotnie odbyła podróż na Litwę. Spotkała się tam z członkami rodzin i osobami, które przeżyły zsyłki. Wiele wydarzeń i sytuacji opisanych w powieści to autentyczne doświadczenia ocalałych.
Przeczytałam już kilka książek o zsyłce, ale za każdym razem przez kilka dni nie mogę otrząsnąć się z emocji. Wciąż trudno uwierzyć, że człowiek mógł zrobić to innemu człowiekowi. Największym dramatem dla tych osób, którym udało się przeżyć białe piekło, był fakt, że nie wolno im było o tym mówić, bo opowiadanie o swoich przeżyciach groziło natychmiastowym uwięzieniem i deportacją z powrotem na Syberię. Autorka pisze w posłowiu, że mimo to ci ludzie wybrali nadzieję zamiast nienawiści i pokazali światu, że nawet najczarniejsza noc kończy się jasnym porankiem. Litwa, Łotwa i Estonia, te trzy maleńkie narody uczą nas, że miłość to najpotężniejsza armia. Niezależnie od tego, czy jest to miłość do przyjaciół, do kraju, do Boga czy nawet wroga, to właśnie ona ukazuje prawdziwe cudowną naturę ludzkiej duszy. Autorka prosi, żeby to komuś opowiedzieć, co niniejszym czynię.
Polecam. Na podstawie tej książki w 2018 roku został zrealizowany film w koprodukcji amerykańsko- litewskiej, który również polecam. Obraz jeszcze bardziej działa na wyobraźnię, niż słowo pisane.
„Z mojego gnijącego ciała wyrosną kwiaty, ja będę w nich i to właśnie jest wieczność.”
Książka ze zbiorów mojej biblioteczki.
STOJĄC NA DNIE OCEANU
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Człowiek powinien postępować tak, jak każe mu sumienie, nie oczekując wdzięczności ani nagrody.”
Niełatwo czyta się takie książki i niełatwo po ich lekturze, ubrać swoje myśli w słowa. Mimo że uważam tę powieść za napisaną wyjątkowo dobrze, czytanie jej nie sprawiało mi przyjemności.
Historia przedstawiona w książce jest przejmująca, zaciska się...