Amerykański polityk, 42. prezydent Stanów Zjednoczonych (w latach 1993–2001),w latach 1976–1978 prokurator generalny stanu Arkansas, w latach 1978–1980 i następnie w okresie 1982–1992 gubernator stanu Arkansas, baptysta, mąż Hillary Rodham Clinton – byłej sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych. Zajmuje 49. miejsce na liście 50 najbogatszych polityków świata, sporządzonej przez tygodnik „Angora” jako posiadacz 55 milionów USD majątku osobistegohttps://www.clintonfoundation.org/
"Córka prezydenta" to książka, która brzmi jakby została napisana w latach 90. - i w takich czasach nie uchodziłaby za nic specjalnie dziwnego. Jednak wydana w 2023 roku brzmi jak kiepski żart (albo jakby ktoś spędził ostatnie dekady pod kamieniem i nie zauważył jak zmienia się świat). Światopoglądowo "Córka prezydenta" przynależy do dawnych czasów - gdy świat był czarno-biały, brutalność była macho, a samowolka była traktowana jako dowód najwyższego bohaterstwa.
Dla zmyłki akcja "Córki prezydenta" dzieje się w czasach współczesnych - ale pewnie lepiej jej by wyszło, gdyby podążyła za swoją wizją i interpretacją świata i przeniosła się o te dwie-trzy dekady wstecz. Wówczas całość byłaby w miarę spójna, zaś Patterson i Clinton mogliby twierdzić, że to taki ich dawny projekt po prostu wydany po latach.
"Córka prezydenta" lepiej sprawdziłaby się jako film akcji klasy B - tak zresztą jest trochę pisana. Sceny są niezwykle plastyczne, miejsce akcji napisane niczym pod scenariusz filmowy. Podobnie rozdziały - pokrywają się z długością trwania sceny, każda kolejna scena to osobny rozdział. Wreszcie - części książki są podzielone jak kolejne akty filmowe. Trudno powiedzieć, czy Patterson ma taki styl pisania (to moje pierwsze zetknięcie z tym autorem) czy po prostu oczyma wyobraźni już widział szykowaną ekranizację, w każdym razie tę książkę czyta się jak film. Taki, który trafiłby do kablówki do pasma późno-wieczornego.
"Córka prezydenta" była tak dziwnym literackim doświadczeniem - z powodu swojej niezwykłej głupoty, przedziwnym świecie, a jednocześnie tak skonstruowanej powieści, że strony same się przewracały - że z ciekawości sięgnę po pierwszą wspólnie napisaną książkę przez Clintona i Pattersona tylko po to, by zobaczyć, czy to tylko jednorazowy przypadek, czy też konserwatywne poglądy autorów tak mocno wpływają na ich fabuły.
Przez całą powieść Clinton i koleżka próbują wcisnąć nam dwa kity:
- USA to w zasadzie jedyne suwerenne państwo na Ziemi, a reszta to jedynie przydupasy i jacyś niewyraźni wrogowie
- sam prezydent zaś to właściwie półbóg który w glorii i chwale radzi sobie z każdym problemem od walki ulicznej po cyberbezpieczeństwo
Ogólnie zaś jest dużo akcji która jest całkiem zajmująca ale też dużo fabuły, która jest śmiesznie naiwna. Widać że nikt nie spytał się speca jak taki armagedon by przebiegł. A wszystkie fakty są nakierowane jedynie na osiągnięcie celów autora.