-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać405 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant12 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2017-04-07
2017-08-24
Tytuł skojarzył mi się z czymś rozrywkowym i wesołym, a dostałam nostalgiczną i nieco smutną historię o prawdziwym życiu.
Urzekł mnie ładny i poprawny język literacki, ale początkowo niechęć budziły we mnie postaci, wiecznie niezadowolone i narzekające, chociaż w gruncie rzeczy są to dobrzy ludzie.
Czułam się tym trochę zawiedziona, ponieważ szukałam odskoczni od codzienności, ale w miarę zagłębiania się w fabułę, losy bohaterów zaczęły mnie wciągać i koniecznie chciałam się przekonać, jak potoczą się ich losy. Każdy z bohaterów boryka się z innymi problemami życiowymi i na swój sposób każda postać jest bardzo ciekawa i do samego końca nie potrafiłam odgadnąć jakie decyzje podejmą.
Czy Leszek faktycznie ma magiczny wpływ na ich życie, czy to tylko taki zabieg autorki, który ma uzmysłowić, jak pokrętne mogą być ścieżki ludzkiego życia?
Autorka przedstawia w powieści sytuacje znane nam z życia codziennego i pokazuje, w jaki sposób można zrujnować życie sobie lub innym.
Nie zawsze uśmiech losu oznacza polepszenie naszego życia na zasadzie „uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić”.
Autorka pocięła fabułę na kilka życiorysów i poprzez opowieść o poszczególnych bohaterach moim zdaniem chciała zwrócić uwagę na różne aspekty psychologiczne naszego życia.
Czasem pragnienie miłości i posiadania kogoś bliskiego przyćmiewa postrzeganie rzeczywistości, powoduje idealizowanie partnera, wchodząc w związek, nic o nim nie wiedząc, a potem okazuje się, że ideał nic z tym wyobrażeniem nie ma wspólnego.
Gonitwa za idealnym wyglądem, domem, pieniędzmi przysłania często to, co w życiu najważniejsze kiedy przyjdzie moment otrzeźwienia, na ratunek rodziny często jest już za późno.
Tkwienie dla pozorów w związku bez przyszłości i niezrealizowanie marzeń powoduje zgorzknienie, niezadowolenie z życia i poczucie przegranej.
I wreszcie nie można być odpowiedzialnym za losy całego świata oraz za osoby, które lubimy i kochamy, a nie potrafić zadbać o samego siebie.
Nie wszystko jest takie, jak się nam wydaje i nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli.
" Życie często wymyka się naszym wyobrażeniom. "
Polecam, ponieważ jest to dobra i solidna literatura obyczajowa z nutką fantazji. Na pewno sięgnę jeszcze po pozycje pani Agaty, oczarowała mnie stylem pisania, mądrymi przemyśleniami i wielobarwnymi postaciami.
Tytuł skojarzył mi się z czymś rozrywkowym i wesołym, a dostałam nostalgiczną i nieco smutną historię o prawdziwym życiu.
Urzekł mnie ładny i poprawny język literacki, ale początkowo niechęć budziły we mnie postaci, wiecznie niezadowolone i narzekające, chociaż w gruncie rzeczy są to dobrzy ludzie.
Czułam się tym trochę zawiedziona, ponieważ szukałam odskoczni od...
2017-10-08
Marketing i reklama wszak robi swoje, gdyż wielokrotnie mój wzrok w księgarni zatrzymywał się na interesującej okładce tej książki i kusiło mnie do zakupu.
Teraz się cieszę, że pojawiła się ona w naszej bibliotece i zapoznałam się z jej zawartością, nie tracąc pieniędzy.
Lektura tej książki wbrew pozytywnym opiniom i jej ogromnej popularności szła mi topornie. Dłuższy czas zastanawiałam się, czy ze mną jest coś nie tak, czy ta powieść jednak nie jest odkrywcza i zapewnia rozrywkę jedynie na średnim poziomie.
Skąd taka popularność? Myślę, że chodzi o uniwersalną opowieść, skupiającą się na uczuciach bohaterów, której akcja dzieje się w czasie drugiej wojny światowej.Jest tu namiętna miłość w mrocznych czasach wojny, jest poświęcenie i bohaterstwo. Wszystko, co potrzeba, by książka stała się międzynarodowym bestsellerem.
No właśnie najlepiej się sprzedająca wcale nie musi oznaczać najlepszej.
Sama autorka przyznaje, że jest zaskoczona popularnością tej powieści, a przedtem napisała ich chyba ze dwadzieścia i żadna do tej pory nie przyniosła jej takiego rozgłosu.
Nad „Słowikiem” pracowała ponad trzy lata. Pojechała do Francji, spotykała się z historykami, spędzała długie godziny w bibliotekach, czytając dokumenty i pamiętniki. Przeszła nawet trasę, którą pokonywała jedna z bohaterek ruchu oporu Andrée de Jongh przeprowadzająca alianckich lotników do Hiszpanii, a której to życiorys był inspiracją do historii opowiedzianej przez Kristin Hannah.
Po takich informacjach można by się spodziewać czegoś wyjątkowego, rzetelnej wiedzy, ogromnego ładunku emocjonalnego. A jednak czytając tę książkę, nie mogłam się pozbyć natrętnego uczucia, że Hannah nie pozwala myśleć, ona każe mi się wzruszać.Zdecydowanie przegadana i odbierająca mi jakiekolwiek momenty, w których chciałbym się czegoś sama domyślić. Miałam też niestety dotkliwe poczucie straty czasu. W miarę rozwoju akcji nabierałam coraz większego przekonania, że ta książka nie wniesie kompletnie nic do mojego życia.
Opowiada o wojennym koszmarze w niemal pastelowych kolorach. Stosuje takie środki wyrazu, które kazały mi myśleć i czuć dokładnie to samo, co autorka.Hannah nie pozostawia absolutnie żadnych niedomówień. Miłość i wojnę zestawia w doprawdy tak wtórnym i kiczowatym stylu, że ta opowieść o ludzkich okrucieństwach wywoływał u mnie czasami uśmiech pobłażania.
Barierą w pozytywnym odbiorze tej książki był fakt, że nie mogłam się utożsamić z żadnym z bohaterów oraz powierzchowna i uboga narracja. Miałam wrażenie, że czytam rozbudowany scenariusz filmowy . Podejrzewam, że powstający na podstawie "Słowika" film, będzie sto razy lepszy niż książka.
Nazywanie tej książki historyczną jest lekką przesadą.
"Słowik" to taka przesłodzona wojenna bajka dla Amerykanów niemających zielonego pojęcia o tym co podczas wojny przeżyła Europa i jej ludność. Myślę, że mieszkańców naszej części Europy trudno zaskoczyć nową opowieścią o wojnie. I rzeczywiście, nazistowskie prześladowania, egzekucje na ulicy – czytaliśmy o tym w powieściach bardziej istotnych czy lepszych literacko. Pewnie pomyślicie, że jestem bez serca, tyle dramatycznych wydarzeń zawiera książka, a jestem tak krytyczna. Pewnie jest to spowodowane tym, że po tak dobrych opiniach oczekiwałam czegoś niezwykłego, a dostałam bardzo przeciętne "czytadło" niewymagające zbytnio zaangażowania.
To, co w książce Hannah zasługuje na uwagę i pochwałę, to pokazanie wojny z kobiecej perspektywy. To dla mnie jedyny plus. Pokazuje, że kobiety również odegrały ważną rolę w dziejach wojny, również walczyły i wcale nie miały łatwiej.
"Opowiadanie historyjek to działka mężczyzn. Kobiety żyją dalej. Dla nas wojna była czymś innym niż dla nich"
Podsumowując moje rozważania, kto chce, niechaj czyta, bo jak mówi przysłowie "Nie to ładne, co piękne, ale to, co się komu podoba."
Marketing i reklama wszak robi swoje, gdyż wielokrotnie mój wzrok w księgarni zatrzymywał się na interesującej okładce tej książki i kusiło mnie do zakupu.
Teraz się cieszę, że pojawiła się ona w naszej bibliotece i zapoznałam się z jej zawartością, nie tracąc pieniędzy.
Lektura tej książki wbrew pozytywnym opiniom i jej ogromnej popularności szła mi topornie. Dłuższy czas...
2017-11-23
" Perfekcjonizm to ciągły niepokój. Zabija, jednak robi to powoli - - wprost proporcjonalnie do czasu poświęconego na myślenie nad tym, jak wszystko zrobić idealnie . " / z netu /
Książka , z którą warto się zapoznać i poświęcić czas na jej przeczytanie. Zaczyna się jak mawiał mistrz dreszczowców Hitchcock,trzęsieniem ziemi a potem jest jeszcze lepiej.
„ Perfekcjonista „ to wciągający i wart uwagi thriller o emocjonującej i porywającej akcji. Psychopatyczny morderca, ciekawa intryga i wzbudzający sympatię śledczy to nie jedyne atuty tej powieści ale również wiele ciekawych wątków pobocznych. Osobiście pozycja jest dla mnie zaskakująca i wręcz mnie pochłonęła. Spodobało mi się prowadzenie dwóch śledztw i wzajemnie wspieranie i doradzanie Luca i Avy. Moim zdaniem bardzo dobrze autorka przedstawiła swoich bohaterów nie są to płaskie i papierowe postaci ale ludzie z krwi i kości z prawdziwymi problemami.
Autorka pozwoliła mi myśleć, że od początku zdradziła wiele informacji ale jednak to tylko złudzenie, bo tak naprawdę umiejętnie dawkuje wiedzę . Fields tak uknuła intrygę, , że momentami miałam wrażenie, iż sama zaangażowałam się w śledztwo.
Na uwagę zasługuje narracja przeprowadzona dwutorowo, która była świetnym pomysłem i pani Fields udało się utrzymać poziom od początku do samego końca.
Czy można być perfekcyjnym , dobrze zorganizowanym mordercą grającym wszystkim na nosie włącznie z policją ? Trzeba przeczytać aby się o tym przekonać, coś dla fanów gatunku.
A więc podsumowując , pierwszy tom cyklu Inspektor Callanach jest wart przeczytania. Może nie doskonały ale jak dla mnie rewelacyjny. Mam zamiar sięgnąć po kolejny z nadzieją że będzie równie dobry jak debiut.
Jedynie trochę drażniły mnie wtrącane do tekstu powiedzonka francuskie , których tłumaczeniem wydawca się nie przejął.
Egzemplarz książki otrzymałam w ramach nagrody od księgarni Taniaksiążka.pl
" Perfekcjonizm to ciągły niepokój. Zabija, jednak robi to powoli - - wprost proporcjonalnie do czasu poświęconego na myślenie nad tym, jak wszystko zrobić idealnie . " / z netu /
Książka , z którą warto się zapoznać i poświęcić czas na jej przeczytanie. Zaczyna się jak mawiał mistrz dreszczowców Hitchcock,trzęsieniem ziemi a potem jest jeszcze lepiej.
„...
2017-08-14
Książkę " Czarny manuskrypt " przeczytałam, ponieważ została mi polecona przez użytkownika Unicorn,w przeciwnym razie nie zwróciłabym na nią uwagi bo ani o książce ani o jej autorze nic nie wiedziałam. Lubię kryminały a do tego z historią w tle, pomyślałam coś dla mnie.Uwielbiam ten moment gdy odwracam stronę tytułową i wchodzę w nowy nieznany świat, więc z niecierpliwością rozpoczęłam moją przygodę czytelniczą.
W ostatnim okresie ciągle pojawiają się nowe pozycje na rynku i chyba coraz trudniej stworzyć dzieło, które miało by moc by całkowicie pochłonąć czytelnika. Dlatego miałam wysoko ustawioną poprzeczkę i spodziewałam się czegoś niezwykłego, wybitnego. Oczekiwałam, że ta książka wciągnie mnie o wiele bardziej. Autor ma sporą wiedzę i wykorzystuje ją do opracowania rzetelnego tła historycznego ale moim skromnym zdaniem trochę za dużo opisów dzieł sztuki, historii partii NSDAP , mieszanka która za dużo nie wnosi do całej opowieści.Śmiem przypuszczać, że autor wpisał się w panującą ostatnio "modę " przedstawiania księży jako gromadę zboczeńców i dewiantów seksualnych bo innych w powieści nie odnalazłam. Nie obyło się też bez wpadki, ponieważ opisywanie surfinii na balkonach gdy naprawdę pojawiły się w Europie w latach 90- tych autor mógł sobie darować. Ogólnie świetny pomysł na fabułę ale zabrakło mi odpowiedniego napięcia jakie moim zdaniem powinien mieć dobry kryminał. Szczypta " Imię róży ", " Pana Samochodzika i Templariuszy " oraz serialu " Belle Epogue ", spowodowały, że trochę się zawiodłam ale nie chodzi o moje oczekiwania i nie zobowiązuję innych aby mieli takie same. Kto jest winny domyśliłam się praktycznie prawie na samym początku a zakończenie też mogło być zupełnie inne.
Przeczytałam i nie żałuję lecz nie mogę powiedzieć , że jestem szczególnie zachwycona.
Ogólnie niezły kryminał, który wyróżnia się miejscem i czasem akcji od innych a jesienią pojawi się następna książka tego autora o kolejnych przygodach dociekliwego radcy kryminalnego Cristiana Abella i zapewne nie zrezygnuję z jej przeczytania.
"Życie polega nie na oddychaniu, ale na chwilach, w których wstrzymujemy oddech. "
Książkę " Czarny manuskrypt " przeczytałam, ponieważ została mi polecona przez użytkownika Unicorn,w przeciwnym razie nie zwróciłabym na nią uwagi bo ani o książce ani o jej autorze nic nie wiedziałam. Lubię kryminały a do tego z historią w tle, pomyślałam coś dla mnie.Uwielbiam ten moment gdy odwracam stronę tytułową i wchodzę w nowy nieznany świat, więc z niecierpliwością...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-06
Zdecydowałam się jednak na przeczytanie ostatniej części cyklu "Miedzianego Jeźdźca", trylogii o Tatianie i Aleksandrze. Głównie pewnie dlatego, że wypożyczyłam z biblioteki wszystkie części i nie chciałam zwracać nieprzeczytanej.Ostania część trylogii nie przypominała w niczym wspaniałej historii miłości na tle rozgrywającej się wojny, została sprowadzona do zwykłej powieści obyczajowej, niesamowicie długiej i rozwlekłej.Te ponad 800 stron , to zdecydowanie za dużo. Znacznie trudniej było mi czytać " Ogród letni, ponieważ urzeka, jednak już nie tak jak pierwsze dwie części.Niestety miałam wrażenie, że to zupełnie inni bohaterowie, gdyż chwilami w niczym swoim zachowaniem nie przypominali Tatiany i Aleksandra. Początek powieści opowiada o traumie powojennej gdzie pokazane jest, jak wojna zmienia człowieka i jak trudno jest zacząć normalnie żyć doświadczywszy tak wielu złych rzeczy. Trudności w odnalezieniu siebie samego i siebie nawzajem po wojnie to główny wątek powieści, zdominowany przez wątki erotyczne.Autorka pokazuje coś innego ale nie mniej ważnego.Romans i wielkie uniesienie miłosne nie trwa wiecznie, bo przychodzi codzienne życie, rutyna, dzieci. Zaczynają się problemy, próby ich rozwiązywania .
Rozżalony Aleksander mówi do Tatiany- " Jestem totalnym popaprańcem ... wrzeszczę na Anthony'ego, bo musimy udawać, że nie jestem
kim jestem....zupełnie jak w Związku Radzieckim. co za ironia prawda? Tam musiałem ukrywać swoja amerykańską przeszłość a tu radziecką..." Pani Simons funduje nam przeciąganie w nieskończoność, co momentami naprawdę nużyło i nudziło.
Bardzo ciekawe retrospekcje dzieciństwa Tatiany wydawały mi się nie do końca potrzebne w takiej ilości.Właściwie mogły by się stać zupełnie
oddzielną opowieścią. A wątek kiedy Aleksander ponownie wyrusza na wojnę tym razem aby odbić swojego syna z rąk Wietnamczyków może jest ciekawy ale zastanawiałam się po co to wszystko. Kolejny raz Aleksander przeżywa wszystko na nowo a Tatiana kolejny raz umiera ze strachu o niego. A po za tym wczoraj w telewizji emitowali " Rambo" i niech mi wielbiciele Pani Simons wybaczą ale przyszły mi w tym momencie na myśl opisy z akcji z Wietnamu w powieści. A na zakończenie kiedy w kuchni u Tatiany pojawiło się tylu bohaterów, że nie sposób było mi się połapać kto jest kim.
Chyba wolałabym wspominać uczucie Tatiany i Aleksandra z pierwszego dnia kiedy się poznali, Łazariewo kiedy wzięli ślub i spędzili najpiękniejsze dni życia. Tak wolałabym zapamiętać tę opowieść i tak sobie ich wyobrażacie nie poznawać ich dalszych losów.
Jedno trzeba oddać autorce, że swoją trylogią wzbudziła i nadal wzbudza rozmaite emocje, od euforii po słowa krytyki ale na pewno nie pozostaje obojętna czytelnikowi.
Warto jednak przeczytać jako dopełnienie całości ale ja osobiście wolałam tamtych bohaterów i ich historię miłości, która narodziła się i rozwinęła podczas zawieruchy wojennej.
Mimo pewnych zastrzeżeń opowieść o Tatianie i Aleksandrze pozostanie na zawsze w mojej pamięci.
"Kiedy ją zobaczył, ujrzał coś nowego. Ujrzał, bo chciał zobaczyć, bo chciał zmienić swoje życie. Zszedł z chodnika prosto w przepaść.
Przejść przez ulicę. Iść za nią. A ona nada twojemu życiu znaczenie, ocali cię. Tak, tak – koniecznie przejść.
– „Spotkamy się znów we Lwowie, mój ukochany i ja” – nuci Tatiana, jedząc lody w naszym Leningradzie, w pachnącym czerwcu,
nad Fontanką, nad Newą, w Ogrodzie Letnim, w którym zawsze pozostaniemy młodzi."
Zdecydowałam się jednak na przeczytanie ostatniej części cyklu "Miedzianego Jeźdźca", trylogii o Tatianie i Aleksandrze. Głównie pewnie dlatego, że wypożyczyłam z biblioteki wszystkie części i nie chciałam zwracać nieprzeczytanej.Ostania część trylogii nie przypominała w niczym wspaniałej historii miłości na tle rozgrywającej się wojny, została sprowadzona do zwykłej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-21
Druga część słynnego cyklu " Miedzianego Jeźdźca " za mną. Podzielę się wrażeniami.
Historia Tatiany naiwna i irytująca. Tatiana oczywiście nadal nieskazitelnie dobra i wszyscy od pierwszego wejrzenia ją kochają i pragną jej pomagać a ona nie umie i nie chce ułożyć sobie życia . Wciąż umartwia się i cierpi na okrągło to samo. A moment kiedy podąża za przeczuciami w poszukiwaniu ukochanego kładąc na szli dobro i przyszłość swojego dziecka zupełnie mnie zszokowała.
Historia Aleksandra wręcz odwrotnie wciągająca i ciekawa. Śledziłam z dużym zainteresowaniem jego losy, pragnęłam dowiedzieć się jak poradzi sobie w kolejnych więzieniach i obozach, jak niezmordowanie walczy o przetrwanie w tych nieludzkich czasach.
Zwraca tu uwagę opis działań wojennych, sposób funkcjonowania obozów i więzień w czasach stalinowskich. Straszne i bezlitosne oblicze
Związku Radzieckiego i sytuacji w Armii Czerwonej.
Niepotrzebne opisy losów Aleksandra i jego rodziny, które już znamy z poprzedniej części. Znajdujemy całe mnóstwo powtórzeń, które było dla mnie zwyczajnie nudne i męczące.
Wspomnienia erotyczne bohaterów zbędne zwłaszcza, że są przepisywane kursywą z " Jeźdźca ", pomijałam je podczas czytania ponieważ odnosiłam
wrażenie, że bohaterowie chyba bardziej tęsknią za seksem niż za sobą. Być może taki zabieg miałby sens w scenariuszu filmowym natomiast w powieści przepisywanie fragmentów tekstu nie wnosiły nic nowego.
Opowieść nabiera tempa w chwili, gdy Tatiana odkrywa znaczenie słów Aleksandra - " Pamiętaj Orbeli .... " i wyrusza szukać ukochanego,ale trochę to wszystko nierealne i naciągane jak w filmie akcji ( zabili go i uciekł ). Nie będę się tu na ten temat rozpisywać , musiałabym zdradzić najważniejsze informacje dotyczące fabuły.
Sam koniec powieści napisany jakby trochę na siłę i sugeruje, że to miała być ostatnia cześć.
Ale jak wiemy powstał ciąg dalszy i zastanawiam się czy iść za ciosem i po nią sięgnąć czy wolę zapamiętać Tatianę i Aleksandra
jako parę kochanków, która podczas zawieruchy wojennej walczy z przeciwnościami losu,a ja wierzyłam że będą razem mimo
wszystko, mimo panującej wojnie i potędze Związku Radzieckiego.
Druga część słynnego cyklu " Miedzianego Jeźdźca " za mną. Podzielę się wrażeniami.
Historia Tatiany naiwna i irytująca. Tatiana oczywiście nadal nieskazitelnie dobra i wszyscy od pierwszego wejrzenia ją kochają i pragną jej pomagać a ona nie umie i nie chce ułożyć sobie życia . Wciąż umartwia się i cierpi na okrągło to samo. A moment kiedy podąża za przeczuciami w...
2017-11-14
Matki , żony i kochanki .
„Pensjonat marzeń” to ciąg dalszy „Szkoły żon”, postanowiłam więc iść " za ciosem " i kontynuować czytanie. Autorka nie do końca przekonała mnie do swojej opowieści . Druga część jak dla mnie jest mniej emocjonująca i dużo mniej mi się podobała niż „ Szkoła żon „ Pojawiają się tu znane nam bohaterki w pewnym sensie znudzone swym szczęściem i poszukujących nowych wrażeń. Być może autorce trudno było napisać kontynuację i zachować poziom i zaskoczyć czymś niesamowitym. Językowo książka pani Magdaleny prezentuje przyzwoity poziom, jednak cała historia trąca mi grafomanią podobną do innej polskiej autorki. Prosta za prosta aż przewidywalna, żeby nie rzec nudna. To co w pierwszej części przykuwało moją uwagę i zapewniało jako tako rozrywkę teraz było powtórką z rozrywki nie wniosło już nic nowego. Może jedynie wątek Jadwigi ożywia tę przesłodzoną historię i nie czułam też aby ta książka miała jakieś wielkie przesłanie. Podejrzewam, że sama autorka nawet nie miała takich intencji. Ot lekka i przyjemna opowiastka ze szczęśliwym zakończeniem. Brzmi to jak zarzut zdaję sobie z tego sprawę ale większość lubi takie zakończenia nie jestem w tej kwestii wyjątkiem. Tylko, że cała opowieść zupełnie oderwana jest od rzeczywistości.
Na podsumowanie dwie ciekawostki. Pierwsza, podobno"Szkoła żon" i "Pensjonat marzeń" mają zostać sfilmowane. , co szczerze mówiąc niezwykle mnie cieszy a drugą z ciekawostek jest fakt, że Szkoła żon istnieje naprawdę.
Polecam kobietom w każdym wieku może lepiej, żeby osoby bardzo pruderyjne po nią nie sięgały. Witkiewicz zmieniła reguły gry w świecie erotyków. Zupełnie zwykłe kobiety w zupełnie zwykłym świecie gdzie interesujące doznania erotyczne nie są zarezerwowane wyłącznie dla pięknych, młodych i bogatych.
„ Niektóre rzeczy pamięta się doskonale , inne jak przez mgłę, a o innych nie pamięta się wcale. Może na szczęście. „
„ Tak sobie myślę, że w ogóle ludzie są perfidni. Często pomagają komuś dla siebie. Bo z tym pomaganiem lepiej się czują …”
Matki , żony i kochanki .
„Pensjonat marzeń” to ciąg dalszy „Szkoły żon”, postanowiłam więc iść " za ciosem " i kontynuować czytanie. Autorka nie do końca przekonała mnie do swojej opowieści . Druga część jak dla mnie jest mniej emocjonująca i dużo mniej mi się podobała niż „ Szkoła żon „ Pojawiają się tu znane nam bohaterki w pewnym sensie znudzone swym szczęściem i...
2017-11-11
Po „ Szkołę żon „ sięgnęłam jako przerywnik między inną literaturą i tu książka spełniła swoją rolę. Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą pani Witkiewicz czy udane ? Trudno stwierdzić . Naczytałam się dużo pochlebnych opinii na temat twórczości pani Magdaleny i chyba wybrałam niefortunnie trochę w ciemno tę pozycję, ponieważ liczyłam na literaturę obyczajową napisaną lekkim stylem a okazało się, że jest to kolejna opowiastka ze scenami erotycznymi. Nie obiecywałam sobie zbyt wiele ale lektura „Szkoły żon „ sprawiła mi satysfakcję gdyż na moment oderwałam się od rzeczywistości. Jest to książka, pokazująca, że sięganie po marzenia nie jest ani naiwne, ani złe, a towarzyszący mu klimat, obiecywany na obwolucie wcale nie przeszkadza w czytaniu, szczególnie gdy jest podany na przyzwoitym poziomie.
Gdyby usunąć z niej zupełnie opisy seksualnych doznań , byłaby to pozycja świetna, bo każdemu pokazuje, iż nigdy nie jest za późno by zadbać o siebie i swoje potrzeby.
Erotyk w wykonaniu autorki przypomina bardziej powieść obyczajową z nutką pikanterii, co utwierdza mnie w przekonaniu, że jest na świecie tego typu literatura, którą da się czytać bez odruchu obrzydzenia.
Powieść jest chwilami przesłodzona i za bardzo korzystająca z życiowych banałów, ale ciekawie skonstruowana i warta poznania. „Szkoła żon” to przede wszystkim barwna i sprytnie opowiedziana historia o prostych tęsknotach i nieumiejętności sięgania po szczęście - to trapi zarówno płeć piękną, jak i tę uważaną za brzydką.
Podsumowując jest to lekka i przyjemna lektura obyczajowo-erotyczna, która przynosi odprężenie, która wywołuje rumieńce, przeczytana przeze mnie w jeden wieczór.
Nie polecam osobom dla których seks to temat tabu.
"Wiesz, moja mama mówiła mi zawsze, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeżeli coś się dzieje, to tylko po to, by pociągnęło za sobą jakieś inne sznurki, które poruszą to, co musi i tak nas spotkać. I coś w tym chyba jest."
Po „ Szkołę żon „ sięgnęłam jako przerywnik między inną literaturą i tu książka spełniła swoją rolę. Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą pani Witkiewicz czy udane ? Trudno stwierdzić . Naczytałam się dużo pochlebnych opinii na temat twórczości pani Magdaleny i chyba wybrałam niefortunnie trochę w ciemno tę pozycję, ponieważ liczyłam na literaturę obyczajową napisaną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-06
Przeczytałam kontynuację historii panien Sucharskich i uważam , że jest trochę lepsza od pierwszej części. Zapewne łatwiej mi się czytało ze względu, że po krótkim wstępie autorka przechodzi od razu do konkretów a także nie musiałam się zastanawiać z którą Natalią akurat w danej chwili mam do czynienia. Nie miałam już zbyt wielkich oczekiwań i po lekturze do zachwytu było mi niezwykle daleko. Te same bohaterki ten sam humor taki sam sposób narracji . Pomimo niezwykle pozytywnych opinii pełnych entuzjazmu , przykro mi ale ta książka zupełnie do mnie nie przemawia. Byłaby to świetna i niegłupia rozrywka z niezłą dawką humoru gdyby nie była taka przegadana. Gadatliwość sióstr i ich kłótliwość nie jest tu zaletą podobnie jak w poprzedniej części. Irytowała mnie ta zachwiana równowaga pomiędzy akcją a dialogami, które momentami były nieco wymuszone i naciągane a chwilami nawet nie było mi wiadomo co i kto mówi. Rudnicka często raczy czytelnika fragmentami, które nie tylko nie wnoszą niczego do fabuły, ale nużą a podejmowane przez autorkę próby budowania napięcia są raczej mizerne i całość wciągnęła mnie raczej umiarkowanie.
Tytuł może być całkiem przyjemną odskocznią od poważnych pozycji pod warunkiem, że na kilka godzin wyłączy się mózg bo jest to lektura przyjemna choć specjalnie niewymagająca.
"O choleres Chryste Panie, za jakie grzechy takie sprawy na mnie spadają? Inni mają normalne zabójstwa, haracze, przemyt, a my teatralne samobójstwo i stado wariatek!"
Przeczytałam kontynuację historii panien Sucharskich i uważam , że jest trochę lepsza od pierwszej części. Zapewne łatwiej mi się czytało ze względu, że po krótkim wstępie autorka przechodzi od razu do konkretów a także nie musiałam się zastanawiać z którą Natalią akurat w danej chwili mam do czynienia. Nie miałam już zbyt wielkich oczekiwań i po lekturze do zachwytu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-25
Zainteresowanie powieścią " Za zamkniętymi drzwiami" zrodziło się we mnie, gdy natknęłam się w sieci na reklamę - Światowy bestseller, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym! Debiut literacki najlepszy thriller 2016!
Moja ciekawość, co do tej pozycji została jeszcze bardziej podsycona pozytywnymi opiniami czytelników. Natrafiłam na tę powieść w Biedronce, w promocyjnej cenie, przeczytałam opis na okładce, który mnie zaintrygował, a że lubię thrillery, zakupiłam i zabrałam się do czytania, zapewniając sobie tą lekturą świetną rozrywkę na niedzielne popołudnie.
Grace piękna i perfekcyjna pani domu ale bez męża nie wychodzi nawet sama do toalety. Nie pracuje z nikim się nie spotyka, nie posiada komórki a w oknach sypialni są kraty. Układna, idealna żona i wspaniały przystojny mąż to tylko gra pozorów . Autorka stopniowo odsłania nam obraz przerażającej rzeczywistości.
Atmosfera powieści fenomenalnie się zagęszcza ,a czytanie jej powodowało przyśpieszenie pulsu.
"...nic nie pozbawia nas sił równie skutecznie jak strach."
Myślałam przeczytam kilka rozdziałów i odłożę ale za nim się spostrzegłam był już koniec historii. Thriller wciągnął mnie od samego początku i z każdą kolejną stroną historia coraz bardziej przyciąga swoją zagadkowością i mrocznymi sekretami.
Pomysł na fabułę nie jest specjalnie oryginalny czy zaskakujący. Temat przemocy domowej i psychicznej był poruszany w książkach wielokrotnie, a debiut Paris niczym na tle innych pozycji się nie wyróżnia.Pomimo,że bardzo dobrze się czyta to mam lekki problem z oceną tej książki bo niby mnie bardzo wciągnęła ale nie do końca umiem uwierzyć w niemoc głównej bohaterki, która dała się wmanipulować w chory układ z Jackiem. Zabrakło mi analizy psychologicznej Jack'a , która pozwoliłaby dokładniej zrozumieć motywy jego postępowania.W połowie książki zwątpiłam czy Grace ma jakieś wyjście z matni, w którą sama się wpakowała.
Czy ma szanse z przystojnym, czarującym prawnikiem, obrońcą maltretowanych kobiet, który jest tutaj mistrzem planowania.
Nieustanna gra w kotka i myszkę,umiejętny wpływ na czytelnicze emocje i ciągła niepewność sprawiają, że książki nie sposób odłożyć na bok przed końcem.
Autorka kreśli swoją opowieść niespiesznie, przerzucając czytelnika z teraźniejszości do przeszłości, by pozwolić mu samemu odkrywać kolejne karty. Zabieg znany i bardzo dobrze sprawdzający się w podobnych pozycjach. W efekcie doskonale poprowadzona fabuła funduje pełne napięcia oczekiwanie na ciąg dalszy, doprowadzając do zaskakującego finału.
"Za zamkniętymi drzwiami" to mimo wszystko dosyć udany thriller psychologiczny.To powieść, która dostarcza rozrywki, wciąga podczas czytania,ale po zakończeniu wydaje mi się, że szybko się o niej zapomni. Zakończenie może w hollywoodzkim stylu ale właśnie tego oczekiwałam podobnie jak w przypadku dobrego kina sensacji.
Spodziewałam się po tej powieści dreszczyku emocji i dokładnie to otrzymałam dobrą rozrywkę na niedzielne popołudnie.
Naprawdę ciężko uwierzyć, że to debiut B.A. Paris. a historia przez nią opowiedziana podobała mi się. Na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki.
Zainteresowanie powieścią " Za zamkniętymi drzwiami" zrodziło się we mnie, gdy natknęłam się w sieci na reklamę - Światowy bestseller, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym! Debiut literacki najlepszy thriller 2016!
Moja ciekawość, co do tej pozycji została jeszcze bardziej podsycona pozytywnymi opiniami czytelników. Natrafiłam na tę powieść w...
2017-11-28
Urzekła mnie okładka oraz tytuł . Projekt okładki , odpowiada treści utworu, jak również powtarzającemu się w powieści motywowi żółtych róż, symbolu zdrady.
W trakcie czytania zastanawiałam się czy dużo straciłabym gdybym jednak nie przeczytała tej książki ? Myślę, że nie. Mnóstwo w powieści górnolotnych myśli i frazesów na temat miłości , życia , konsekwencji podejmowanych decyzji. O zdradach bardzo monotematycznie jakby wszyscy nie robili nic innego jak tylko się zdradzali i autorka w jakiś dziwny sposób dawała na to przyzwolenie. Można by pomyśleć, że każdą zdradę można usprawiedliwić, bo w końcu inny właśnie tak postępują. Można zakochać się w niewłaściwy sposób ale wbrew sobie , całemu światu i raniąc przy tym innych ?
Miłość tłumaczy wszystko, każde zachowanie nawet jeżeli szczęście jest okupione kosztem innej osoby, jej krzywdy. Bo w końcu „ życie pisze różne scenariusze a my nie zawsze dokonujemy właściwych wyborów i nie mamy prawa osądzać tych wyborów i moralności innych , bo nie jesteśmy na ich miejscu … „ itd. itp.
Oczywiście , że nie bo nie jesteśmy Panem Bogiem ale każdy wybór niesie za sobą konsekwencje i swoją cenę niestety. Zbudować szczęścia na cudzej krzywdzie raczej się nie da i być może taka jest wymowa tej historii kilkorga bohaterów, których losy ze sobą się splatają.
Piszę być może , bo tak naprawdę nie wiem co autorka chciała przekazać czytelnikowi w swojej książce. Przez takie kreacje bohaterów i ich historie zmusić czytelnika do przemyśleń i refleksji, pokazać jak inne osoby mogą zepsuć nam małżeństwo oraz jak wiele osób cierpi i jest pokrzywdzonych, kiedy dochodzi do zdrady. Pozwolić by czytelnik na równi z bohaterami odczuł skutki podejmowanych decyzji. Być może ..., że o taki przekaz chodziło Pani Gabrieli.
Powieść została napisana w lekki sposób, prostym i plastycznym językiem, co sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i podczas lektury nie zmęczyłam się za bardzo. Niestety powieść zachwytu we mnie nie wzbudziła pomimo, że Gabriela Gargaś ma sporo swoich zwolenniczek ani nie polubiłam za bardzo bohaterów, których wykreowała. Zastanawiam się , czy nie pojawiła się nowa moda w pisarstwie polskim na powieści tego typu o zdradach, rozpadających się małżeństwach i nagłych zwrotach akcji, które je ratują. Autorka nie ocenia, pozostawia to w naszej gestii byśmy sami zdecydowali, co jest dobre, a co złe ale takie podejście niestety jakoś mnie nie przekonało.Kocham róże ale te w mojej pamięci na długo nie zagoszczą.
Chyba ostatnio nie mam szczęścia do powieści obyczajowych naszych rodzimych autorek albo niefortunnie wybieram na początek tytuły, które w ich karierze nie należą do najlepszych.
To taka moja refleksja na zakończenie.
Urzekła mnie okładka oraz tytuł . Projekt okładki , odpowiada treści utworu, jak również powtarzającemu się w powieści motywowi żółtych róż, symbolu zdrady.
W trakcie czytania zastanawiałam się czy dużo straciłabym gdybym jednak nie przeczytała tej książki ? Myślę, że nie. Mnóstwo w powieści górnolotnych myśli i frazesów na temat miłości , życia , konsekwencji...
2017-07-09
Do sięgnięcia po powieść Macieja Siembiedy pod intrygującym tytułem " 444" zachęcił mnie patronat LC. Połączenia powieści sensacyjnej z thrillerem historycznym zawsze wzbudzały moje zainteresowanie, więc z przyjemnością oddałam się lekturze.
Maciej Siembieda jest uznanym dziennikarzem, za swoje reportaże trzykrotnie zdobył nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zwaną „polskim Pulitzerem”. „444” nie jest jego pierwszą książką, gdyż opublikował już cztery zbiory reportaży oraz książkę o ich pisaniu. Natomiast jeżeli chodzi o pisanie powieści jest to debiut autora.
Siembieda porównywany do Dana Browna ( sam zresztą stwierdził, że impulsem do napisania powieści był " Kod Leonarda da Vinci "), stworzył świetną powieść sensacyjną osadzoną w polskich realiach. Wątki,postaci historyczne i fikcyjne łączą się w całość tak, że trudno dostrzec co jest prawdą a co nie.
Autor dobrze przygotował się do pisania i sprawił, że opowieść jest wiarygodna i ma rzetelne odniesienie do historii.
Powieść jest zagadkowa, napisana z rozmachem i pasją. Czyta się szybko i z przyjemnością ze względu na wysoki poziom literacki.
Przedstawiona historia wciągnęła mnie bez reszty a zwroty akcji spowodowały, że nie potrafiłam wpaść na rozwiązanie zagadki. Lektura książki zmusiła mnie do myślenia i zaintrygowała do tego stopnia, że ruszyłam w wirtualny świat aby pogłębić swoją wiedzę.
Ciekawostką historyczną jest, że obraz Matejki " Chrzest Warneńczyka " istnieje i faktem jest, że powstał w zagadkowych okolicznościach. Przede wszystkim zadziwia otaczające go milczenie, próżno szukać na jego temat jakichkolwiek informacji, tylko tyle, że był najczęściej kradzionym polskim obrazem. Pomimo, że znajdował się od dawna w Polsce nie był udostępniany publicznie nie wiadomo dlaczego. Od 2014 r. pojawił się na wystawie w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze.
Sporo tu zagadek, teorii spiskowych i czy naprawdę słynny obraz Matejki przepowiada przyszłość ? Zawiera tajny kod, a może sam jest kodem ?
Zakończenie powieści bardzo naciągane ale można wybaczyć autorowi bo czy w głębi serca nie chcielibyśmy aby Polska była krajem liczącym się w świecie.
Z czystym sumieniem polecam "444" wszystkim, którzy podobnie jak ja lubią dobrą sensację, połączoną z faktami historycznymi i fikcją literacką a dodatkowo doprawioną wątkiem miłosnym i humorem.
" Historię tworzą nie jej uczestnicy, ale ci którzy ja piszą. Nie ma bardziej zakłamanej nauki "
Do sięgnięcia po powieść Macieja Siembiedy pod intrygującym tytułem " 444" zachęcił mnie patronat LC. Połączenia powieści sensacyjnej z thrillerem historycznym zawsze wzbudzały moje zainteresowanie, więc z przyjemnością oddałam się lekturze.
Maciej Siembieda jest uznanym dziennikarzem, za swoje reportaże trzykrotnie zdobył nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich,...
2017-08-16
Tak się zmęczyłam podczas czytania jak nigdy dotąd i tylko moja zasada aby dobrnąć do końca rozpoczętej lektury powstrzymała mnie od odłożenia książki w kąt. Bardzo żałuję, że wcześniej nie zaznajomiłam się jakie treści zawiera ta pozycja tylko sugerowałam się reklamami a przyrzekałam sobie, że będę miała ograniczone zaufanie do tego typu działań. Sięgając po tę powieść liczyłam na budujący przekaz , silne emocje i wzruszenia a otrzymałam fikcję literacką najniższych lotów, która mnie irytowała. Może ktoś powie, że nie można brać zbyt poważnie treści przekazanych przez autora. W ogóle nie wiem czy poważnie traktować autora, który na początku sugeruje, że wydarzenia są prawdziwe i miały miejsce naprawdę to na końcu przyznaje, że wszystko zostało wyssane z palca. Co ciekawe wywodzi się ze środowiska protestanckiego gdzie w swoich kręgach powieść była nieraz ostro krytykowana a katolicy się nią zachwycają.
Podczas czytania miałam nieodparte wrażenie, że Bóg został zrzucony z piedestału boskości, ponieważ " Trójca " słucha muzyki, gotuje, pracuje w ogrodzie. Autor posunął się za daleko pozbawiając Boga jego wielkości. Pewnie chciał podkreślić możliwość stworzenia normalnej relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem ale chyba nie w taki " kumpelski " sposób. Zauważyłam tu jeszcze wiele kontrowersyjnych elementów. Przedstawienie Boga Ojca jako kobiety wywołuje niepokój, ponieważ taki sposób obrazowania był typowy raczej dla religii pogańskich. Dodałabym tu jeszcze uwagi na temat ras poszczególnych osób Trójcy, przebite ręce Boga Ojca oraz relacje wewnątrz osobowe. Bóg tu jest naprawdę ludzki tylko czy nie za bardzo. Pominął autor całkowicie udział i rolę w życiu Jezusa jego matki Maryi.
Nie będę analizować niektórych wypowiedzi włożonych w usta Jezusa czy Boga Ojca negujących władzę,dekalog czy misję ewangelizacyjną jaką Chrystus Pan powierzył Kościołowi w odniesieniu do Pisma Świętego, które jest wykładnią wiary i tam mamy szukać nauk i prawdy.
Proroctwo Izajasza: "Słuchem słuchać będziecie, a nie pojmiecie; i patrząc patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. "
Nie twierdzę, że w treści książki nie ma nic dobrego bo możemy znaleźć dużo budujących myśli i spostrzeżeń. Niestety powieści nie da się potraktować jako fantasy, ponieważ uważam, że sprytnie przemycone są i ukryte świadome " błędy " dotyczące naszej wiary. Od tego mamy rozum i własną wolę by czytać książki uważnie i nie brać wszystkiego co jest napisane za prawdziwe i dobre.
Ewangelia wg Św. Mateusza " Kto ma uszy do słuchania, niech słucha uważnie!"
Dla mnie ogromna strata czasu , który mogłabym poświęcić na bardziej wartościową literaturę. Dwie gwiazdki za pierwszą część powieści, którą gdyby autor pokusił się i rozwinął wyszła by wzruszająca powieść opowiadająca tragedię rodziny po stracie dziecka.
Nie mogę polecić a wręcz odradzam !
" Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze " Ewangelia wg Św. Mateusza.
Jezus nie mówi bądź obojętny, toleruj, przymknij oko. Mówi konkretnie, że mamy strzec się takich ludzi i ich spraw !
Tak się zmęczyłam podczas czytania jak nigdy dotąd i tylko moja zasada aby dobrnąć do końca rozpoczętej lektury powstrzymała mnie od odłożenia książki w kąt. Bardzo żałuję, że wcześniej nie zaznajomiłam się jakie treści zawiera ta pozycja tylko sugerowałam się reklamami a przyrzekałam sobie, że będę miała ograniczone zaufanie do tego typu działań. Sięgając po tę powieść...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-20
Diana Palmer jest lekiem na całe zło. Jej książki są dobre na deszczowe i pochmurne dni, ale i z przyjemnością czyta się je podczas wiosennego dzionka, czy choćby w upalnym lecie...a także podczas choroby leżąc w łóżku lub przerywnik pomiędzy trudniejszą w odbiorze literaturą.
Autorka ma specyficzny styl, do tego pisze według pewnego schematu, ale absolutnie nie przeszkadza to w czytaniu.
Lubię jej książki, bohaterów, którzy są barwni, ciekawi i zaskakujący. Mało tego Palmer zabiera nas w ciekawe miejsca.
Typowa opowiastka o miłości..., którą czyta się w znakomicie płynny i wciągający sposób...
Nie wiem czy jest na tyle charakterystyczna, że sprawi, iż zostanie mi w pamięci...nie wiem tego, czas pokaże.
Diana Palmer jest lekiem na całe zło. Jej książki są dobre na deszczowe i pochmurne dni, ale i z przyjemnością czyta się je podczas wiosennego dzionka, czy choćby w upalnym lecie...a także podczas choroby leżąc w łóżku lub przerywnik pomiędzy trudniejszą w odbiorze literaturą.
Autorka ma specyficzny styl, do tego pisze według pewnego schematu, ale absolutnie nie przeszkadza...
2017-05-12
Przede wszystkim dlatego czytam książki Katarzyny Michalak, by poprawić sobie nastrój i nie szukam w nich niczego wielkiego, ważnego,przesłania czy jakiejś nauki.Miałam dużą ochotę na zastrzyk optymizmu, dlatego sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki.Ale tym razem niestety się zawiodłam."Wiśniowy Dworek " jest infantylną powieścią dla dużych dziewczynek,w której dwie królewny marzą o królewiczu na białym koniu i o mieszkaniu w pięknym pałacu.
Danki rozdzielone tuż po urodzeniu, które poznawszy się postanawiają zamienić się rolami.
Schemat stary jak świat znany z literatury i filmoteki niczym specjalnym nie zaskakuje.Chyba tym, że po co się uczyć kiedy ot tak po prostu z kobiety sukcesu nagle można zostać super nauczycielką i odwrotnie nauczycielka jest lepszą bizneswoman od siostry.Zaledwie wchodzi w jej rolę i już natyka się na przekręty, których tamta o dziwo nie zauważyła. I dla do dodania smaczku pojawia się jeszcze tajemniczy jegomość, który po przeczytaniu dużej ilości książek staje się super hakerem i okazuje się być bratem dziewczyn. Czyli mamy do czynienia z trojaczkami nie bliźniaczkami.
Jako całość wypadło to jakoś mało wiarygodnie chociaż rozumiem, że to bajka dla dorosłych ale i tak jakiś sens powinna mieć. Jakoś przy czytaniu nie potrafiłam się odprężyć bo zgrzytało mi wszystko w tej historii niczym piasek w trybach i nie doświadczyłam optymizmu, którego szukałam.
Odnoszę wrażenie, że autorka bardziej idzie na ilość niż na jakość.
Z drugiej strony bardzo dużo pozytywnych opinii tej książki nie brakuje, więc może po prostu akurat mnie nie zauroczyła.
Na obecną chwilę to dla mnie najsłabsza z przeczytanych dotąd książek autorki. Nawet traktując całą historię z przymrużeniem oka miałam wrażenie, że jest niedopracowana i wiele faktów w powieści po prostu się nie klei.
Nie bardzo mogę zachęcać do przeczytania " Wiśniowego dworku", chociaż
zdaję sobie sprawę, że to co mnie się nie podoba może innym nie przeszkadza w końcu to moje subiektywne odczucia.
Przede wszystkim dlatego czytam książki Katarzyny Michalak, by poprawić sobie nastrój i nie szukam w nich niczego wielkiego, ważnego,przesłania czy jakiejś nauki.Miałam dużą ochotę na zastrzyk optymizmu, dlatego sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki.Ale tym razem niestety się zawiodłam."Wiśniowy Dworek " jest infantylną powieścią dla dużych dziewczynek,w której dwie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-22
Idea " wędrującej książki " bez wątpienia jedna z najciekawszych inicjatyw ostatnich lat. U nas dopiero raczkuje, więc na obecną chwilę za bardzo nie ma w czym wybierać ale zawsze przyjemne uczucie człowiekowi towarzyszy jak
" wypożyczy " sobie coś anonimowo na chwilę a potem " oddaje " i książka" wędruje " dalej.
Dlaczego o tym piszę to chyba brzmi jakbym się tłumaczyła skąd akurat ta powieść znalazła się w moim ręku.
Przechodziłam i mój wzrok zatrzymał się na książce o niedużych gabarytach, ciekawej kolorystyce i nowoczesnej okładce. Zasiadłam do czytania i tu już koniec zachwytów. Powieść bardzo nudna, akcja praktycznie nie przesuwa się do przodu przez większą część tej historii. Do połowy ledwo przebrnęłam
( 120 stron ), odłożyłam myślę nie dam rady czytać dalej ale nie mogę złamać swojej zasady. Zaczęłam czytać to muszę dotrwać do końca. Dalsza część była już bardziej ciekawa,od momentu kiedy Tymon poznaje w samolocie atrakcyjną Ukrainkę mieszkającą w Polsce. Szkoda tylko że było tego tak mało. Pani Luft miała prawdopodobnie w założeniu napisanie kryminału - polityczno - obyczajowego z romansem w tle, gdzie chciała przedstawić w sposób ciekawy i atrakcyjny rzeczywistość współczesnej Polski. Autorka zastrzega, że jej powieść to fikcja ale każdy śledzący prasę i telewizję łatwo wychwyci podobieństwa do osób rzeczywistych. Pomysł może i dobry ale stworzyła powieść, który nudzi a książkom sensacyjnym nie powinno się to zdarzyć. Świat polityki, biznesu, przepełniony znajomościami, korupcją i przede wszystkim ogromnymi pieniędzmi to nie moja bajka, tej rzeczywistości mam dość na co dzień. Technicznie pani Luft nic nie można zarzucić, widać tu praktykę dziennikarską ale co do treści pozostawia niestety wiele do życzenia sama technika książki nie wypełni. Jestem z siebie dumna, że dotrwałam do końca bo to istna
" droga przez mękę " i nie wiem czy znajdzie się wielu czytelników gotowych na takie poświęcenie. Jeszcze żadnej czytanej przeze mnie książki nie oceniłam aż tak nisko. kto chce niech czyta na własną odpowiedzialność bo ja raczej nie polecam !
" Nie wiesz, że najgorsze rzeczy w życiu są za darmo ? "
Idea " wędrującej książki " bez wątpienia jedna z najciekawszych inicjatyw ostatnich lat. U nas dopiero raczkuje, więc na obecną chwilę za bardzo nie ma w czym wybierać ale zawsze przyjemne uczucie człowiekowi towarzyszy jak
" wypożyczy " sobie coś anonimowo na chwilę a potem " oddaje " i książka" wędruje " dalej.
Dlaczego o tym piszę to chyba brzmi jakbym się...
2017-12-28
„ Trędowata „ to chyba najsłynniejszy polski melodramat , wielokrotnie wznawiany i czterokrotnie ekranizowany , który jak wszystkim wiadomo zakończył się nieodwracalnie czyli śmiercią głównej bohaterki.
Pani Anna Rohóczanka ( a właściwie Ewa Gronowska ) przebywając na Ukrainie natrafiła na tajemniczy pamiętnik opowiadających o losach młodej nauczycielki , która zakochała się z wzajemnością w krewnym swojej podopiecznej. Z owego pamiętnika wynikało niezbicie jedno, że jego autorka (o losach łudząco podobnych do losów Stefci Rudeckiej) wcale nie umarła- tyle wydawca.
Faktem jest, że do przeczytania książki skłoniła mnie czysta ciekawość jak pisarka poradziła sobie tworząc ciąg dalszy losów Stefci i Waldemara. Do powieści podeszłam z pewną nieufnością , ponieważ takie dopisywanie ciągu dalszego przez innego autora trochę kojarzy mi się z pisaniem scenariuszy do naszych współczesnych seriali… ma dużą oglądalność, jest popularny trzeba coś wymyślić aby się działo …
Czy autorka faktycznie poznała prawdziwą historię czy może legendę żyjącą swoim życiem pośród ukraińskich chłopów nie wiadomo ale bez wątpienia posłużyła Rohóczance jako kanwa do powieści , która rozpoczyna się tam, gdzie zakończyła ją Mniszkówna w „ Ordynacie Michorowskim „
Miałam duże obawy, że kontynuacja historii Stefci i Waldiego będzie parodią dzieła Mniszkówny ale na szczęście nic takiego nie ma tu miejsca. Miałam natomiast nieodparte wrażenie, że tylko imiona głównych bohaterów łączą tę powieść z nieśmiertelną „ Trędowatą” a cała reszta odbiega zupełnie od moich wyobrażeń. Taka skrajna przemiana cech charakterów oraz zachowań niektórych postaci nie do końca mnie nie przekonała .
Muszę przyznać, że nie nudziłam się podczas czytania , ponieważ autorka napisała powieść z wiarygodną, dobrze umotywowaną intrygą. Opowiada historię Waldemara, jego bliskich i znajomych z werwą, ciekawie przeplatając wątki ani na moment nie zwalniając tempa. Rohócznka posługuje się piękną polszczyzną co czyni moim zdaniem powieść bardziej wiarygodną w stylu starych polskich romansów .
Pomimo , że całość z łatwością przykuła moja uwagę to moja ocena tej książki nie jest jednoznaczna. Moim zdaniem autorka dość dobrze naśladuje styl Mniszkówny ale znacznie przesłodziła swoją historię – ot taka bajeczka dla dorosłych na zimowe wieczory z gorącą herbatką.
Nie wiem czy sięgnę po ciąg dalszy Sagi Rodu Michorowskich . Na tą chwilę nie , ale może kiedyś …
" Człowiek nie żyje wyłącznie dla siebie, nie wolno więc mu tylko sobą się zajmować. Człowiek szczęśliwy bywa takim samym egoistą jak nieszczęśliwy. "
„ Trędowata „ to chyba najsłynniejszy polski melodramat , wielokrotnie wznawiany i czterokrotnie ekranizowany , który jak wszystkim wiadomo zakończył się nieodwracalnie czyli śmiercią głównej bohaterki.
Pani Anna Rohóczanka ( a właściwie Ewa Gronowska ) przebywając na Ukrainie natrafiła na tajemniczy pamiętnik opowiadających o losach młodej nauczycielki , która zakochała...
2017-06-25
Piękna i klimatyczna okładka przykuwająca wzrok, intrygujący opis oraz pozytywne komentarze o tej książce czytelników na LC spowodowały, że czym prędzej zapragnęłam zapoznać się z jej zawartością. Potrzebowałam właśnie takiej książki. Lekkiej, odprężającej, z którą można przyjemnie spędzić wieczór, może dwa. Fabuła wciągnęła mnie od samego początku, ponieważ jest pełna sekretów a autorka odkrywa je powoli, co sprawiło, że nie mogłam oderwać się od czytania. Delikatna jak płatki róż, aczkolwiek momentami w tych płatkach dostrzec można kolce, ale tak to już z różami bywa. Aromatyczna i zmysłowa jak luksusowe perfumy, które produkuje główny bohater a wszystko opowiedziane pięknym językiem dostosowanym do czasów, lecz nie banalnym. To nie zwykły romans, jakich wiele, to magiczna opowieść o ludziach bogatych w miłość, która wszystko zniesie i przetrzyma. Dwie rodziny, które się wcześniej nie znały, łączy a raczej dzieli spór o dom. Powieść jest tak skonstruowana, że nie sposób opowiedzieć się za którąś ze stron. Pewnie też bym doznała szoku tak jak Libby i jej ojciec gdyby po powrocie z wakacji do domu okazało się, że mieszka w nim ktoś inny i rości sobie do niego prawo, chociaż nie czynił tego przez 27 lat. Natomiast poznając motywy działania Michaela Dobrescu nie sposób potępić go i mało tego zaczynamy czuć do niego sympatię podobnie jak główna bohaterka. Jak rozstrzygnął się konflikt może trochę przewidywalnie, ale nie szkodzi, bo to i tak cudownie opowiedziana historia. Dzięki pani Camden zostałam przeniesiona w zupełnie inny wymiar. Piękna historia o kwiatach, miłości, przywiązaniu a także przebaczeniu. Polecam gorąco, książka warta poświęcenia czasu na czytanie.
" Jakie to niesamowite, że przedmioty stają się piękniejsze, kiedy doświadczą burz i trudów "
Piękna i klimatyczna okładka przykuwająca wzrok, intrygujący opis oraz pozytywne komentarze o tej książce czytelników na LC spowodowały, że czym prędzej zapragnęłam zapoznać się z jej zawartością. Potrzebowałam właśnie takiej książki. Lekkiej, odprężającej, z którą można przyjemnie spędzić wieczór, może dwa. Fabuła wciągnęła mnie od samego początku, ponieważ jest pełna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-24
Na temat „ Lokatorki „ napisano i powiedziano już chyba wszystko. Dość długo zastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę i w końcu przekonać się o co tyle szumu.
Spotkałam się z tyloma zachwytami na jej temat, że zrobiłam się trochę podejrzliwa, bo przecież nie ma książki, która spodobałaby się każdemu . Od pewnego czasu chyba nie oczekuję zbyt wiele od książek obwołanych mianem bestsellerów bo już niejednokrotnie się rozczarowałam . Paradoksalnie im więcej książek czytam tym mniej mam z tego przyjemności gdyż wzrastają wobec nich moje wymagania i jestem może zbyt krytycznie nastawiona.
Nie wiem dlaczego sądziłam, że powieść jest napisana przez kobietę a okazuje się, że J.P. Delaney to pseudonim literacki ugandyjskiego pisarza, dziennikarza i krytyka kulinarnego Anthony’ego Capelli. Zapewne język jakim autor się posługuje mógł mnie zmylić i wprowadzić w błąd .
Ta książka jest reklamowana jako doskonały thriller psychologiczny, który podbił listy w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych.
Thriller psychologiczny to trudny do zakwalifikowania gatunek. Nie jest on jednoznaczny i tylko od autora zależy jaki kształt przybierze jego powieść. Myślę jednak, że każdy thriller psychologiczny powinny łączyć: rozbudowane portrety psychologiczne bohaterów i napięcie.
Moim zdaniem bardziej jest to romans kryminalny i w zasadzie niekoniecznie zaliczyłabym ten fakt jako wadę, jednakże jest to wprowadzanie czytelnika w błąd. „Lokatorka” to dość specyficzna książka, w miarę z ciekawą fabułą i chwilami zaskakującymi zwrotami akcji. Nie należy jednak nastawiać się na nie wiadomo jak cudowną powieść. Nie czytałam jej z wypiekami na twarzy ani palpitacją serca i nie zrobił na mnie wrażenia fakt, iż książka doczeka się wkrótce ekranizacji. Początkowo jest przewidywalna i nużąca, a akcja tak naprawdę rozpoczyna się w połowie książki. Akcja nie biegnie, lecz idzie swoim tempem. Dynamiczna w swojej monotonii. Nie nudziłam się, bo odkrywałam coraz więcej, choć nie w ekspresowym czasie. Narracja poprowadzona została naprzemiennie przez Emmę i Jane, podobał mi się również zabieg mieszania czasów, tzn. teraźniejszy i przeszły. Miałam wprawdzie problem z bohaterami, bo właściwie nie dają się lubić i liczyłam na ciekawsze zakończenie.
Jestem raczej niezdecydowana jeśli chodzi o ocenę, bo jest to książka przeciętna, ale jednocześnie dobra. Przeciętna bo jej fabuła jest niezbyt skomplikowana natomiast jest dobra bo czytałam ją dla odstresowania, a nie dla wielkich efektów i zwrotów akcji. Mimo to jednak cieszę się, że mogłam zapoznać się z tą lekturą i wyrobić sobie własne zdanie. Spędziłam z nią miło czas ale sądzę, że po pewnym czasie o niej zapomnę.
Myślę, że warto po nią sięgnąć i samemu próbować rozszyfrować zagadkę mieszkania przy Folgate Street 1.
"Ludzie lubią mówić o rozpoczynaniu czegoś z czystym kontem. Jedyne prawdziwe czyste konto to zupełnie nowe konto. Na starym zawsze pozostają ślady przeszłości"
Na temat „ Lokatorki „ napisano i powiedziano już chyba wszystko. Dość długo zastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę i w końcu przekonać się o co tyle szumu.
Spotkałam się z tyloma zachwytami na jej temat, że zrobiłam się trochę podejrzliwa, bo przecież nie ma książki, która spodobałaby się każdemu . Od pewnego czasu chyba nie oczekuję zbyt wiele od książek...
Co można napisać nowego o książce legendzie, którą pokochały dziesiątki a może setki milionów czytelników na całym świecie.
Czytając opinie na temat tej powieści przeważnie same ochy i achy typu: porywająca historia trzymająca w napięciu, zapierająca dech w piersiach, nie można oderwać się od czytania....itp. itd. pomyślałam, muszę koniecznie przeczytać.
Trochę ciężko mi ocenić tę książkę, ponieważ nie do końca wiem jakie emocje we mnie wzbudziła. W jakiś sposób rozumiem popularność tej książki, gdyż fajnie się ją czyta i w każdym razie na tyle wciąga czytelnika, że nie pozwala oderwać się od lektury. Ale myślę, że trochę narażę się wielbicielom tej pozycji, gdyż nie wszystko mi się podobało.
"Jeździec miedziany" nie jest według mnie książką wybitną, ale na pewno ciekawą z uwagi na ukazanie dramatu ludności podczas historycznej blokady Leningradu w czasie II wojny światowej oraz sytuacji wewnątrz radzieckiej armii.
Oczywistym plusem powieści jest tematyka pięknej i trudnej miłości oraz związane z tym mocno wzruszające sceny. Obok tych dwojga bardzo ważnym bohaterem jest miasto ze wszystkimi jego mieszkańcami. Przyznam, że nie mam zbytniej wiedzy na temat realiów życia w oblężonym Leningradzie, podejrzewam więc, iż mogą one być niezbyt wiernie przedstawione – wszak to nie pozycja historyczna.
Niemniej jednak od dawna już żadna lektura mnie tak nie poruszyła, chyba ze względu na opis sytuacji w oblężonym Leningradzie.
Czar prysł w momencie słynnej sceny, a raczej scen erotycznych. Nie jestem osobą pruderyjną i sex w literaturze mi nie przeszkadza jeżeli książka jest o takiej tematyce, ale pisanie na kilkunastu stronach, w jaki sposób naiwne i niedoświadczone rosyjskie dziewczę traci niewinność ze wszystkimi szczegółami, na dłuższą metę staje się nużące, a do fabuły niewiele wnoszą. Z ręką na sercu przyznać muszę, iż reżyserzy filmów pornograficznych niejednego mogliby się od Paulliny Simons nauczyć.
Jeśli autorka zapragnęła napisać erotyk, dlaczego wplotła go w tak okrutne wydarzenia historyczne?
Jednak Jeździec Miedziany bardzo mnie poruszył mimo błędów, prostoty i naiwności oraz osławionych scen erotycznych. Jest pewne, że w jakiś sposób historia Tatiany i Aleksandra zapisała się w mojej pamięci. czytania....itp. itd pomyślałam muszę koniecznie przeczytać.
Trochę ciężko mi ocenić tę książkę, ponieważ nie do końca wiem jakie emocje we mnie wzbudziła. W jakiś sposób rozumiem popularność tej książki, gdyż fajnie się ją czyta i w każdym razie na tyle wciąga czytelnika, że nie pozwala oderwać się od lektury. Ale myślę, że trochę narażę się wielbicielom tej pozycji gdyż nie wszystko mi się podobało.
Jeździec miedziany” nie jest według mnie książką wybitną, ale na pewno ciekawą z uwagi na ukazanie dramatu ludności podczas historycznej blokady Leningradu w czasie II wojny światowej oraz sytuacji wewnątrz radzieckiej armii.
Oczywistym plusem powieści jest tematyka pięknej i trudnej miłości oraz związane z tym mocno wzruszające sceny.Obok tych dwojga bardzo ważnym bohaterem jest miasto ze wszystkimi jego mieszkańcami.Przyznam, że nie znam świetnie realiów życia w oblężonym Leningradzie, podejrzewam więc, iż mogą one być niezbyt wiernie przedstawione – wszak to nie pozycja historyczna.
Niemniej jednak od dawna już żadna lektura mnie tak nie poruszyła, chyba ze względu na opis sytuacji w oblężonym Leningradzie.
Czar prysł w momencie słynnej sceny a raczej scen erotycznych. Nie jestem osobą pruderyjną i sex w literaturze mi nie przeszkadza jeżeli książka jest o takiej tematyce ale pisanie na kilkunastu stronach , w jaki sposób naiwne i niedoświadczone rosyjskie dziewczę traci niewinność ze wszystkimi szczegółami, na dłuższą metę staje się nużące a do fabuły niewiele wnoszą. Z ręką na sercu przyznać muszę,iż reżyserzy filmów pornograficznych niejednego mogliby się od Paulliny Simons nauczyć.
Jeśli autorka zapragnęła napisać erotyk, dlaczego wplotła go w tak okrutne wydarzenia historyczne?
Jednak Jeździec Miedziany bardzo mnie poruszył mimo błędów, prostoty i naiwności oraz osławionych scen erotycznych. Jest pewne, że w jakiś sposób historia Tatiany i Aleksandra zapisała się w mojej pamięci.
Co można napisać nowego o książce legendzie, którą pokochały dziesiątki a może setki milionów czytelników na całym świecie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytając opinie na temat tej powieści przeważnie same ochy i achy typu: porywająca historia trzymająca w napięciu, zapierająca dech w piersiach, nie można oderwać się od czytania....itp. itd. pomyślałam, muszę koniecznie przeczytać.
Trochę ciężko mi...