-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-09-16
2021-07-02
Ostatnimi czasy szukałam książki, która emocjonalne mogłaby mnie sponiewierać. Im bardziej szukałam, tym jakoś trudniej było mi uzyskać taki efekt. Kiedy w końcu odpuściłam, trafiłam na pozycje o tytule ,,9 godzin do nieba’’. Już sam tytuł zadziałał na mnie pobudzająco, nie wspominając o opisie, obok którego nie można przejść obojętnie.
Bohaterem powieści jest Michael Davies, który nie do końca radzi sobie z otaczającą go rzeczywistością. Wczesna utrata rodziców, wychowywanie się w domu dziecka, a później w rodzinie zastępczej odcisnęły piętno na chłopaku. Wejścia w dorosłość również nie mógł zaliczyć do udanych. Jako introwertyk żyje we własnym świecie nieco się w nim zatracając. Zmęczony i sfrustrowany, postanawia zażyć tabletkę, dzięki której ma się zakończyć jego życie. Dziewięć godzin po zażyciu tabletki wszystko ma się zakończyć. Tylko co wtedy, gdy po zdecydowaniu się na taki krok nagle okazuje się, że życie zaczyna nabierać sensu?
Z takim rollercoasterem emocjonalnym chyba nigdy nie przyszło mi się zmierzyć. Po tego typu książkach człowiek tak naprawdę chyba nigdy nie dochodzi do siebie. Może nie spowodują, że z automatu przewartościujesz swoje życie, ale na pewno coś w tobie zostawią. I to, co może się wydawać niczym szczególnym, ta mała myśl, która zagłębiła się w głowie, teraz nic nieznacząca, rozrośnie się w tobie i wskaże właściwy kierunek. Piszę o tym, bo czuję, że właśnie mnie do spotkało. Jakieś ziarenko zostało we mnie zasiane i tylko ode mnie zależy czy będę je pielęgnować.
Przy okazji tej książki ciągle w głowie kołatało mi się w głowie pytanie czy gdybym ja miała możliwość wzięcia takiej tabletki zdecydowałabym się na to? Odpowiedź nie byłaby jednoznaczna. Tego typu decyzje rzadko są podejmowane na chłodno. Zawsze stoi za tym jakaś emocja. I to od nas zależy czy damy się jej poprowadzić. Były w moim życiu takie chwile, że nie wahałabym się ani minuty i połknęłabym taką tabletkę. Nie mogę powiedzieć, że miałam depresję, bo nikt nigdy mnie nie zdiagnozował, ale miałam swoje gorsze momenty. Jestem bardzo podatna na smutek, dobrze się w nim czuję i naprawdę musiałam uważać, by nie przekroczyć pewnej granicy. Może media społecznościowe nie są odpowiednim miejscem na tego typu wyznania, ale chciałam kiedyś popełnić samobójstwo. Rzadko o tym wspominam, bo wiem jak ludzie na to reagują. Obchodzą się wtedy z człowiekiem jak z jajkiem, bojąc się, że jednym złym słowem spowodują, że skoczy z mostu. Nie zawsze tak to działa. Chęć odejścia to proces, który trwa.
Na koniec zostawiam was z dwoma cytatami. Na pierwszy natrafiłam w książce i myślę, że jest to kwintesencja tej opowieści. Drugi natomiast jest fragmentem piosenki, którą bardzo lubię. Nie tylko ze względu na wydźwięk
,,Jak dwóch nieznajomych mija się na ulicy, tak ja minąłem kiedyś na swojej drodze wolę do życia. Obejrzałem się za nią jak za miłością od pierwszego wejrzenia, ale jej oczy nigdy za mną nie podążyły. Uświadomiłem sobie wtedy, że moja dusza umiera w samotności, a ciało, ślepo ratują się złymi nawykami, umierało razem z nią’’
,, Kiedy powiem sobie dość , a ja wiem że to już niedługo. Kiedy odejść zechcę stąd, wtedy wiem że oczy mi nie mrugną nie. Odejdę cicho bo tak chcę, ja wiem że będę wtedy sama. Nikt nawet nie obejrzy się, i ja wiem że będzie wtedy cicho…’’
Ostatnimi czasy szukałam książki, która emocjonalne mogłaby mnie sponiewierać. Im bardziej szukałam, tym jakoś trudniej było mi uzyskać taki efekt. Kiedy w końcu odpuściłam, trafiłam na pozycje o tytule ,,9 godzin do nieba’’. Już sam tytuł zadziałał na mnie pobudzająco, nie wspominając o opisie, obok którego nie można przejść obojętnie.
Bohaterem powieści jest Michael...
2023-09-13
Na początku swojej opinii muszę przeprosić autorkę. Za co? Za to, że zwątpiłam w tę powieść. Pomyślałam, że skoro dwie poprzednie powieści pokochałam, to trzecią będę mogła jedynie polubić. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że mam na tyle pojemne serce, że Agentka wroga również w nim zagościła i zajęła pierwsze miejsce.
Bohaterką powieści jest Angela Dremmler, która w 1943 roku zostaje wysłana jako agentka Abwehry do Warszawy. Oficjalnie kobieta ma przejść na stronę wroga, a tak naprawdę ma wspierać niemiecki wywiad. Mimo bycia pod stałą obserwacją decyduje się na rozpoczęcie własnej misji. Kilka miesięcy później Angela zostaje osadzona w łomżyńskim więzieniu. Wie, że jeżeli będzie milczeć, zginie. Dlatego postanawia opowiedzieć o tym jak stała się agentką wroga. Tym samym próbuje zyskać cenny czas nie tylko dla siebie.
Angela stała się moją ulubienicą od samego początku. Imponowała mi jej siła, upór, determinacja, wiara w to, że uda jej się znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nie chcę za dużo spojlerować, ale jej relacja z Ludwigiem bardzo mi się spodobała. Bardzo pozytywnie zostałam zaskoczona postacią Stefana. Już teraz zazdroszczę wszystkim tym, którzy dopiero odkryją jego rolę w tej powieści.
Przy okazji tej książki, bardzo zatęskniłam za serialem Czas honoru. Ostatni raz obejrzałam go 7 lat temu. Choć wiem, że emocjonalnie mnie przeczołga, to może się skuszę na seans za jakiś czas. Ode mnie za Agentkę wroga 10/10.
PS. Każda książka podoba mi się jeszcze bardziej. Już nie mogę doczekać się kolejnej pozycji
Na początku swojej opinii muszę przeprosić autorkę. Za co? Za to, że zwątpiłam w tę powieść. Pomyślałam, że skoro dwie poprzednie powieści pokochałam, to trzecią będę mogła jedynie polubić. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że mam na tyle pojemne serce, że Agentka wroga również w nim zagościła i zajęła pierwsze miejsce.
Bohaterką powieści jest Angela Dremmler, która w 1943...
2017-12-14
Przez jakiś czas wzbraniałam się przed zakupem tej książki z powodu tego, że nie byłam fanką Ani Przybylskiej i byłam przekonana, że to co przeczytam w ogóle mnie nie zainteresuje. Jakże się myliłam. Biografię pani Ani czyta się w sposób przyjemny, choć trudno momentami powstrzymać się od łez, szczególnie pod koniec książki. Panią Anię bardzo wiele osób zapamiętało jako osobę pogodną, uśmiechniętą i taka jest też książka o niej. Jeżeli byliście fanami Ani, a nawet dalej jesteście - ta książka jest dla was. Jeżeli jednak tak jak ja nie interesowaliście się tą aktorką, zajrzyjcie do tej książki, choćby po to, by ją poznać. Ja czytając tę biografię miałam wrażenie, że znam Anię od dawna - było to bardzo fajne wrażenie.
Przez jakiś czas wzbraniałam się przed zakupem tej książki z powodu tego, że nie byłam fanką Ani Przybylskiej i byłam przekonana, że to co przeczytam w ogóle mnie nie zainteresuje. Jakże się myliłam. Biografię pani Ani czyta się w sposób przyjemny, choć trudno momentami powstrzymać się od łez, szczególnie pod koniec książki. Panią Anię bardzo wiele osób zapamiętało jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-20
Nie ukrywam tego, że od czasu do czasu sięgam po biografię. Wynika to z ciekawości bądź sympatii dla danej osoby. Swego czasu wypatrywałam życiorysu napisanego przez Baracka Obamę, ponieważ darzę go wielką sympatią i śledzę jego poczynania. Kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się książka napisana przez jego żonę, wiedziałam, że wcześniej bądź później znajdzie ona swoje miejsce na mojej półce.
Zanim zabrałam się do przeczytania książki zaczęłam śledzić poczynania Michelle m.in. na Instagramie i Youtubie. Dotąd wiedziałam o niej niewiele. Po uzupełnieniu swojej wiedzy muszę przyznać, że bardzo ją polubiłam. Do tej pory uważałam, że to ona ma szczęście, że spotkała na swojej drodze Baracka. Teraz wiem, że jest odwrotnie. To on ma szczęście, że los postawił ją na jego drodze. Jako para tworzą zgrany duet, który udowodnił, że można rządzić Stanami Zjednoczonymi w rozsądny sposób.
Jeżeli chodzi o samą biografię - podobał mi się sposób w jaki została wydana. Autorka niczego nie pozostawiła przypadkowi. Podzieliła się z czytelnikami tym, czym mogła. Szanuję ją za to, że nie pokusiła się o pozyskiwanie odbiorców pisząc o skandalach, bądź tajemnicach, które niekoniecznie muszą być znane szerszej publiczności. W końcu to jej historia, a nie Białego Domu, czy jej współpracowników. Jeżeli chodzi o język - tłumaczenie było miodem na moje serce. Tutaj wielka zasługa dla tłumacza. Miałam wrażenie, że czytam historię kogoś zwykłego, normalnego - przez większość czasu nie odczuwałam, że mam do czynienia z Pierwszą Damą Stanów Zjednoczonych. Żeby nie było nieporozumień - mam na uwadze podejście do czytelnika, sposób wypowiadania swoich myśli, odczuć czy sposobu bycia, a nie jej wykształcenie. Na Śląsku powiedziano by, że Michelle to swojska babka. Obserwując jej zachowanie jestem pod wielkim wrażeniem tego jak łączy ze sobą styl, klasę i luz, nie wychodząc poza granice dobrego wychowania. U naszych pierwszych dam tego brakuje. Nie twierdzę, że trzeba od razu wziąć udział w programie Kuby Wojewódzkiego. Wystarczyłoby jedynie trochę więcej luzu. Po tylu pozytywach, nie mam innego wyjścia jak ocenić tę książkę 10/10.
Nie ukrywam tego, że od czasu do czasu sięgam po biografię. Wynika to z ciekawości bądź sympatii dla danej osoby. Swego czasu wypatrywałam życiorysu napisanego przez Baracka Obamę, ponieważ darzę go wielką sympatią i śledzę jego poczynania. Kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się książka napisana przez jego żonę, wiedziałam, że wcześniej bądź później znajdzie ona swoje...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-19
Za Behawiorystę chciałam się zabrać już dawno. Ale wiadomo jak to jest z Mrozem - ani się człowiek obejrzy nowa Chyłka na horyzoncie. Albo całkiem nowa seria pojawia się na rynku wydawniczym. Jednak w końcu się zmobilizowałam, rzuciłam wszystko i zasiadłam do czytania. Żałuję, że zrobiłam to tak późno...
Gerad Edling jest byłym prokuratorem, który specjalizuje się w kinezyce (nauka zajmująca się komunikacją niewerbalną). W akcie desperacji służby proszą go o pomoc w jednej ze spraw. Otóż w jednym z opolskich przedszkoli dochodzi do niecodziennego zdarzenia. Napastnik bierze zakładników w postaci dzieci i wychowawców grożąc, że ich zabije. Problem tkwi w tym, że nie przedstawia on żadnych żądań i jest na tyle zdesperowany, że nie cofnie się przed niczym. Dodatkowego napięcia dodaje fakt transmisji całego zajścia na żywo w internecie. Do czego posunie się sprawca? Czy Geradowi uda się uratować zakładników?
Po przeczytaniu tej książki mam ochotę na wypowiedzenie dwóch słów. I brzmią one tak: ja pie***le. Ostatnio po przeczytaniu Krucyfiksu Cartera miałam podobne doznania. Behawiorysta pachnie trochę zagranicznym autorem, ale u Chrisa spodziewam się mocnych wrażeń, a Remigiusz mnie zaskoczył. I to nie jeden raz. Kiedy już myślałam, że autor mnie oszczędzi, on dolewał oliwy do ognia i zabawa rozpoczynała się na nowo. Na co dzień lubuję się w takich historiach, ale ta konkretna historia wycisnęła ze mnie ostatnie soki. Każda część tej książki bez względu czy to początek czy koniec była jak tykająca bomba. Oczywiście muszę również wspomnieć o lokalizacji. Kto jak nie rodowity Opolanin umieściłby swoich bohaterów w Opolu, w mieście niezbyt atrakcyjnym dla innych pisarzy. Nie znam Opola jak własnej kieszeni, ale miejsc było mi znanych i przez to jakby jeszcze bardziej wczuwałam się w historię. Cieszę się również, że wykorzystano Zakład Karny w Strzelcach Opolskich jako miejsce odsiadki dla jednego z bohaterów. Gdyby doszło do ekranizacji książki chętnie zagrałabym statystę przechodnia. W końcu i tak mijam to miejsce codziennie w drodze do pracy. Ode mnie 10/10.
Za Behawiorystę chciałam się zabrać już dawno. Ale wiadomo jak to jest z Mrozem - ani się człowiek obejrzy nowa Chyłka na horyzoncie. Albo całkiem nowa seria pojawia się na rynku wydawniczym. Jednak w końcu się zmobilizowałam, rzuciłam wszystko i zasiadłam do czytania. Żałuję, że zrobiłam to tak późno...
Gerad Edling jest byłym prokuratorem, który specjalizuje się w...
2019-08-02
Sięgnęłam po kolejną pozycje Mii mimo iż jej schematyczność zaczyna mnie mocno uwierać. Mam na myśli zarówno okładki jak i historie, których podejmuje się pisać. Do ,,Bez lęku" podeszłam nie mając żadnych oczekiwań, prosząc w myślach jedynie oto by nie było gorzej niż zwykle. Czasem warto się nie nastawiać, bo okazało się, że miałam do czynienia z jedną z lepszych, jeżeli nie najlepszą historią jaka wyszła spod pióra autorki.
Głównym bohaterem książki jest Holden Scott, który nie mogąc poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością wpada w szpony uzależnienia od środków przeciwbólowych. Pomocną dłoń wyciąga do niego przyjaciel, który wywozi go do chatki w lesie. Oboje mają nadzieję, że Holdenowi uda się w spokoju dojść do siebie. Podczas pobytu chłopak poznaje dziewczynę, którą z czasem zaczyna obdarzać uczuciem. Nadchodzi jednak moment rozstania i powrotu do rzeczywistości. Mężczyzna zaczyna wątpić w istnienie dziewczyny z lasu. Kim zatem jest Nocna Lilia? Wytworem wyobraźni, które spowodowane były odstawieniem lekarstw? A może dziewczyna jest prawdziwa, tylko ukrywa się przed światem z jakiegoś powodu?
Historia tej dwójki chwyciła mnie za serce, a dokonać tego jest dosyć trudno. Mia pozytywnie mnie zaskoczyła tym jak poprowadziła relację głównych bohaterów. W końcu skupiła się na tym co najważniejsze w miłości - dialogu, gestach, niewinnych pocałunkach. Postawiła na delikatność, budowania uczucia od podstaw. Pierwsze zbliżenie pary miało miejsce po 100 stronach. Mnie samą tak to zaskoczyło, że miałam ochotę wrócić do początkowych rozdziałów będąc przekonaną, że coś mnie ominęło. Czy nie można było tak zawsze? Ode mnie 10/10.
Sięgnęłam po kolejną pozycje Mii mimo iż jej schematyczność zaczyna mnie mocno uwierać. Mam na myśli zarówno okładki jak i historie, których podejmuje się pisać. Do ,,Bez lęku" podeszłam nie mając żadnych oczekiwań, prosząc w myślach jedynie oto by nie było gorzej niż zwykle. Czasem warto się nie nastawiać, bo okazało się, że miałam do czynienia z jedną z lepszych, jeżeli...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-06
Nie ma to jak czytać książkę, która zahacza o świąteczną aurę w okresie upałów. Miałam sięgnąć po tę książkę w tamtym roku zimą, ale widać miałyśmy ,,wpaść na sobie" dopiero teraz.
Zuzanna od niedawna pracuje w dość ciekawym miejscu - w Biurze Przesyłek Niedoręczonych. Trafiają tam listy dzieci do świętego Mikołaja, źle zaadresowane listy, paczki itp. Pewnego dnia Zuza trafia na miłosny list, z którego wynika, że dwoje ludzi bardzo sobie bliskich od wieku lat nie ma ze sobą kontaktu. Do Wigilii zostało niewiele czasu. Czy uda się Zuzi z powodzeniem zakończyć misję spotkania nadawcy z adresatem?
Od pierwszego zdania zakochałam się w tej książce. Mam słabość do pisania listów i ubolewam nad tym, że to zanika, choć biuro przesyłek niedoręczonych dało mi nadzieję, że jest inaczej 😉. Już dawno wszyscy bohaterowie nie byli mi tak bliscy. Ich historie spowodowały, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu. W okresie świątecznym pewnie pozwoliłabym łzom płynąć. Warto czasem odpocząć od kryminałów przy tak ciepłej, uroczej powieści, która otula jak ciepły koc w mroźne dni. Ode mnie 10/10. Na pewno ta książka znajdzie się w rocznym podsumowaniu książkowym po stronie ulubionych pozycji.
Bardzo dawno temu wysłałam do kogoś list. Nie otrzymałam odpowiedzi do dziś. Dzięki tej książce odzyskałam nadzieję na odpowiedź zwrotną. Czasem potrzeba czasu, by pewne uczucia w człowieku dojrzały.
Nie ma to jak czytać książkę, która zahacza o świąteczną aurę w okresie upałów. Miałam sięgnąć po tę książkę w tamtym roku zimą, ale widać miałyśmy ,,wpaść na sobie" dopiero teraz.
Zuzanna od niedawna pracuje w dość ciekawym miejscu - w Biurze Przesyłek Niedoręczonych. Trafiają tam listy dzieci do świętego Mikołaja, źle zaadresowane listy, paczki itp. Pewnego dnia Zuza...
2017-08-09
Książka warta uwagi, spełniła moje oczekiwania. Pierwszy raz od dawna, nie chciałam by książka się kończyła, bo historia w niej zawarta pochłonęła mnie bez reszty.
Książka warta uwagi, spełniła moje oczekiwania. Pierwszy raz od dawna, nie chciałam by książka się kończyła, bo historia w niej zawarta pochłonęła mnie bez reszty.
Pokaż mimo to2018-11-29
,,Był sobie pies'' to książka, która w 100% spełniła moje oczekiwania. Znalazłam w niej to czego zawsze szukam - wachlarzu przeróżnych emocji. Prawdziwych, realnych i mocnych uczuć, jakich nie czułam już dawno. Zdecydowanie na pozycja należy do moich ulubionych lektur.
Niezmiernie się ucieszyłam, gdy na półce w bibliotece znalazłam książkę, o której mowa. Dlaczego? Ok kilku tygodni jej ekranizacja znajduje się na półce. Staram się trzymać zasady - najpierw przeczytaj, później obejrzyj. Wywiązanie się z tego podwójnie mnie uszczęśliwia.
Matka Ethana ratuje szczeniaka, zamkniętego w nagrzanym samochodzie. Pomimo wątpliwości ojca, rodzina adoptuje psa, któremu daje na imię Bailey. Głównym jego opiekunem staje się chłopiec, który karmi go, wyprowadza na spacer, trenuje go i uczy oryginalnych sztuczek. Kiedy Ethan dorasta, poznaje Hannę - swoją wielką miłość. Parze nastolatków stale towarzyszy wierny pies. Po trudnych przeżyciach i poważnym urazie nogi, który kończy karierę sportową i związek z Hanną, Ethan wyjeżdża na studia. Nie może zabrać ze sobą psa, więc zostawia go na farmie u dziadków. W trakcie studiów pies zaczyna chorować. Młodzieniec w ostatniej chwili przyjeżdża do weterynarza, by się z nim pożegnać. Kiedy już wiadomo, że to koniec ich przyjaźni, Bailey odradza się w 3 kolejnych wcieleniach. Choć on sam tego nie rozumie, w końcu odkryje, że sens kilku psich żyć, jest bardzo ważny dla jego przyjaciela Ethana.
Plusy:
- okładka, od której ni potrafię oderwać wzroku. Patrzę w oczy psa i widzę w nich swoje odbicie,
- narracja prowadzona z perspektywy psa. Było to niespotykane, ciekawe i inspirujące doświadczenie.
- przesłanie wynikające z książki. Każdy moje je zinterpretować po swojemu. To co ja z niego wyciągnęłam, to myśl, że przyjaciele mimo iż fizycznie znikają, to zawsze są przy nas, jeśli mocno w to wierzymy.
Minusów żadnych nie dostrzegam.
Polecam tę książkę osobom, które kiedykolwiek miały blisko kontakt ze zwierzęciem. Historia ta, zostanie szybciej zrozumiana i przemówi do serca takiego czytelnika. Sama miałam kiedyś psa, którego otrzymałam na 7 urodziny. Do dziś za nim tęsknię. Być może na starość, kiedy kupię sobie psa, odnajdę w nim swojego Bailego.
,,Był sobie pies'' to książka, która w 100% spełniła moje oczekiwania. Znalazłam w niej to czego zawsze szukam - wachlarzu przeróżnych emocji. Prawdziwych, realnych i mocnych uczuć, jakich nie czułam już dawno. Zdecydowanie na pozycja należy do moich ulubionych lektur.
Niezmiernie się ucieszyłam, gdy na półce w bibliotece znalazłam książkę, o której mowa. Dlaczego? Ok...
2017-08
2017-07-30
2022-03-10
David Hunter jeszcze do niedawna pracował jako antropolog sądowy. Po wypadku w którym zginęli jego najbliżsi, uciekając od złych wspomnień postanawia zamieszkać w małym miasteczku, pracując jako lekarz rodzinny. Niestety spokój miasteczka zaburza odnalezienie zwłok kobiety, które ktoś brutalnie potraktował. Doktor Hunter początkowo niechętnie zgadza się pomóc policji. Kiedy jednak znika kolejna kobieta, postanawia zmienić zdanie. Z kim będą mieli do czynienia śledczy? Czym kieruje się morderca? W jaki sposób dobiera ofiary? Czy uda się na czas odnaleźć zaginioną?
Jestem fanką kryminałów i w tej materii dość trudno mnie zaskoczyć. Ale zdarzają się takie pozycje jak ta, które właśnie totalnie mnie szokują. Oczywiście pozytywnie. Sposób prowadzenia śledztwa, drobiazgowość w opisywaniu, mylenie tropów no i w końcu finał w którym wszystko się wyjaśnia – uczta dla lubiących czytać kryminały.
Od samego początku Simon Beckett uwiódł mnie swoim piórem, sposobem prowadzenia fabuły. Cieszę się, że stworzył takiego bohatera jak David Hunter, bo przynajmniej będę miała do kogo wzdychać. Już wystarczy tego uganiania się za policjantami. Czas na antropologa 🤭.
Oświadczam wszem i wobec, że dla mnie Chemia śmierci to książka roku. No chyba, że kolejny tom z serii okaże się lepszy, to wtedy będę miała problem 😁.
David Hunter jeszcze do niedawna pracował jako antropolog sądowy. Po wypadku w którym zginęli jego najbliżsi, uciekając od złych wspomnień postanawia zamieszkać w małym miasteczku, pracując jako lekarz rodzinny. Niestety spokój miasteczka zaburza odnalezienie zwłok kobiety, które ktoś brutalnie potraktował. Doktor Hunter początkowo niechętnie zgadza się pomóc policji. Kiedy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Bohaterką powieści Confessio jest Paulina Wilczyńska samotna matka wychowująca niepełnosprawne dziecko, wykonująca zawód prokuratora. Jej kolejna sprawa, z jaką przyszło jej się zmierzyć, jest wstrząsająca. W jednym z mieszkań doszło do zabójstwa maleńkiego chłopca, który miał niespełna dwa latka. Cierpiał on na zespół Angelmana – chorobę, która wiąże się z ze znaczną niepełnosprawnością intelektualną oraz padaczką. Dzieci z tym zespołem charakteryzuje dziwny, nieadekwatny do sytuacji uśmiech, który nazywany był kiedyś „syndromem uśmiechniętej kukiełki”. Pierwszą podejrzaną jest Mariola Bogusławska lat 29 – matka chłopca, która nie mogąc poradzić sobie z chorobą chłopca, zdecydowała się go pozbyć. Czy aby na pewno? Czy uda się Paulinie Wilczyńskiej rozwiązać tę sprawę? Natalia Kruzer to pseudonim literacki aktywnej zawodowo pani prokurator. Nie wiem, komu bardziej dziękować – autorce, że zdecydowała się napisać tę książkę czy wydawnictwu, że ją wydało. Jest tyle kryminałów lub thrillerów, w których pierwsze skrzypce grają policjanci lub detektywi. W końcu mogłam przeczytać ciekawą powieść, widząc ją oczami prokuratora. O tylu rzeczach nie miałam pojęcia, sporo kwestii brałam za pewnik, nie mając świadomości, czym tak naprawdę zajmuje się prokurator i jaki jest zakres jego obowiązków. Pani Natalia wszystko to przystępnie tłumaczyła, a fabuła na tym nie ucierpiała. Wręcz przeciwnie, prokuratorskie „smaczki” zdecydowanie wyróżniają tę książkę. Jestem fanką mocnych i mrocznych kryminałów, takich, które pisze m.in. Chris Carter. Nie spodziewałam się, że jakaś powieść, tym bardziej polska, zadziała na mnie tak samo mocno, jak książki autora wyżej przeze mnie wymienionego. Confessio to nie tylko opowieść o zabójstwie maleńkiej istoty. To historia samotnej matki wychowującej autystyczne dziecko, to historia niepełnosprawnej dziewczyny, wykorzystywanej przez najbliższą jej osobę. Jest to trudna książka, bardzo smutna i trafiająca prosto w serce. Głupio to teraz zabrzmi, ale ja lubię tego typu lektury, bo one stawiają mnie do pionu i uzmysławiają mi, że jestem szczęściarą. Ode mnie 10/10. Już nie mogę doczekać się kolejnych powieści autorki.
Bohaterką powieści Confessio jest Paulina Wilczyńska samotna matka wychowująca niepełnosprawne dziecko, wykonująca zawód prokuratora. Jej kolejna sprawa, z jaką przyszło jej się zmierzyć, jest wstrząsająca. W jednym z mieszkań doszło do zabójstwa maleńkiego chłopca, który miał niespełna dwa latka. Cierpiał on na zespół Angelmana – chorobę, która wiąże się z ze znaczną...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-29
O Czwartej małpie czytałam niemalże w samych superlatywach. Nie ukrywam, że takie opinie mnie odstraszały, bo byłam przekonana, że to, co większości przypadło czytelnikom do gustu, mi zwyczajnie się nie spodoba. Na szczęście było dobrze, zaskakująco dobrze.
Policja od lat próbuje poznać tożsamość seryjnego mordercy zwanego Zabójcą Czwartej Małpy. Przełomem w śledztwie jest wypadek mężczyzny, który ginie pod kołami autobusu. Przy mężczyźnie znalezione zostaje pudełko z odciętym uchem oraz tajemniczy pamiętnik. Czyżby samobójca był seryjnym mordercą? Sam Porter musi wejść w umysł psychopaty, aby zrozumieć jego motywacje i odnaleźć porwaną osobę zanim będzie za późno.
Muszę przyznać, że początek książki mnie nie zachwycił. Pomyślałam sobie: kurde, nie ma szans by przy tylu kryminałach, kolejny psychol mnie czymś zaskoczył. Z każdym rozdziałem, z każdą kolejną stroną pamiętnika, zmuszona byłam zmienić zdanie. Z czego się bardzo cieszę. Autor tak umiejętnie prowadził fabułę, że nie potrafiłam się domyślić kolejnych fabularnych rozwiązań. Brawo za końcowe twisty, które spowodowały, że z chęcią oceniam książkę 10/10.
O Czwartej małpie czytałam niemalże w samych superlatywach. Nie ukrywam, że takie opinie mnie odstraszały, bo byłam przekonana, że to, co większości przypadło czytelnikom do gustu, mi zwyczajnie się nie spodoba. Na szczęście było dobrze, zaskakująco dobrze.
Policja od lat próbuje poznać tożsamość seryjnego mordercy zwanego Zabójcą Czwartej Małpy. Przełomem w śledztwie jest...
2017
2021-10-07
Uczniowie Hipokratesa to seria poświęcona lekarzom. Pierwszym tomem z tej serii była książka o tytule Doktor Bogumił, która bardzo mi się podobała. Kiedy zobaczyłam, że na rynku dostępna jest kolejna część, tym razem o lekarce, wiedziałam, że muszę ją przyswoić.
Anna Tomaszewicz to dla mnie przykład kobiety mądrej, dzielnej i dążącej do obranego celu mimo początkowych niepowodzeń. Anna po zakończeniu studiów medycznych w Zurychu, wraca do Warszawy marząc o tym, by praktykować. Niestety Towarzystwo Lekarskie nie uznaje kobiety jako lekarki. Anna chcąc nostryfikować dyplom udaje się do Rosji, by tam udowodnić, że nadaje się na lekarza. Dzięki posłudze w Sułtańskim Haremie w końcu się jej to udaje. Przyjazd z dyplomem do Warszawy wcale nie jest taki łatwy jak być powinien, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie twierdził, że zawód lekarza jest przeznaczony jedynie dla mężczyzny.
Jestem pod wielkim wrażeniem lektury, że nie ma słów, które mogłyby to wyrazić. Fabularnie, językowo stylistycznie to uczta dla czytelnika. Właśnie takie książki sprawiają, że kocham czytać. Anna jest dla mnie wzorem do naśladowania. Jej determinacja, chęć leczenia ludzi mimo przeciwności z jakimi przyszło jej się zmagać, totalnie mnie ujęło. Ode mnie 10/10. Dla mnie to książka roku.
Uczniowie Hipokratesa to seria poświęcona lekarzom. Pierwszym tomem z tej serii była książka o tytule Doktor Bogumił, która bardzo mi się podobała. Kiedy zobaczyłam, że na rynku dostępna jest kolejna część, tym razem o lekarce, wiedziałam, że muszę ją przyswoić.
Anna Tomaszewicz to dla mnie przykład kobiety mądrej, dzielnej i dążącej do obranego celu mimo początkowych...
2020-12-23
Wyrobiłam się z przeczytaniem książki przed wigilią yeah 😅.
Książkę ze zdjęcia miałam w planach jak tylko zobaczyłam okładkę. Tęsknię za momentami w swoim życiu, kiedy to romantyzm prowadził mnie przez życie. Ten obrazek przypomniał mi jedne z najpiękniejszych momentów w życiu. Odkładałam przeczytanie tej książki w czasie, bo powoli zaczęłam mieć przesyt świątecznych opowieści. Zawzięłam się jednak i co? I przeczytałam jedną z najpiękniejszych świątecznych lektur ♥️. Na początku przestraszyłam się porównań do filmu To właśnie miłość, bo nie jestem fanką tej produkcji (tak wiem sama się czasem zastanawiam skąd się wzięłam 🙈). Ale po przeczytaniu pierwszego rozdziału, poczułam, że ma się czego bać. Wręcz przeciwnie. Ja w tych krótkich opowiadaniach odnalazłam cząstkę siebie, którą zostawiłam w przeszłości, niosę ze sobą w teraźniejszości i mam nadzieję nieść w przyszłość. Czasem tak niewiele trzeba, by poruszyć czyjeś serce. Moje mocno zostało wprawione w ruch. Ode mnie 10/10.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu @nakanapie.pl
Wyrobiłam się z przeczytaniem książki przed wigilią yeah 😅.
Książkę ze zdjęcia miałam w planach jak tylko zobaczyłam okładkę. Tęsknię za momentami w swoim życiu, kiedy to romantyzm prowadził mnie przez życie. Ten obrazek przypomniał mi jedne z najpiękniejszych momentów w życiu. Odkładałam przeczytanie tej książki w czasie, bo powoli zaczęłam mieć przesyt świątecznych...
2021-04-15
Od pierwszego zetknięcia się z twórczością Pana Jakuba było mi po drodze z jego stylem, językiem i sposobem prowadzenia historii. Nieco gorzej było u mnie z przyswojeniem fabuł. Mimo iż zachwalałam jego powieści, nie było to widoczne w końcowych ocenach wystawianych przeze mnie. Kiedy okazało się, że najnowsza powieść autora według kategorii będzie sensacją, w głowie zabrzmiała mi myśl: będzie pani zadowolona.
Główny bohater powieści to Marek Drelich, doskonały w swoich fachu złodziej. Czujny, opanowany, przewidujący, stanowczy i bezwzględny - takie cechy były widoczne w jego zachowaniu. Jak to jednak bywa w przestępczym świecie, Marek ma również drugą twarz. Stara się podtrzymywać relacje z byłą żoną i uczestniczyć w wychowaniu dzieci. Pewnego dnia dochodzi do nieporozumienia, które zaczyna rzutować na jego życie. W Gdańsku jeden z gangsterów odkrywa, że jego żona ma romans. Kochankiem niewiernej współmałżonki okazuje się być Drelich. Problem polega na tym, że on nic o tym nie wie. O co więc naprawdę chodzi? Komu zależy na tym, by wrobić Marka i tym samym rozpocząć wojnę między gangami?
Jednym z moich ulubionych gatunków filmowych jest sensacja. Pewnie książkowo wyglądałoby to podobnie, gdyby takich książek pojawiało się więcej. Tak wiem, trudno jest typową sensacyjkę przenieść na papier. Lepiej przyswaja się ją w obrazie. Ale w sumie to tak można tłumaczyć każdą kategorię. Dla chcącego nic trudnego. Cieszę się, że w końcu taki autor jak Pan Jakub posiadający dobre pióro, pokusił się o zrobienie pozytywnego zamieszania pisząc dynamiczną powieść sensacyjną. Budowanie napięcia, doskonałe tempo akcji, zwrot akcji - to wszystko spowodowało, że bawiłam się cudownie obcując z tą fabułą. W końcu mogę wystawić z czystym sumieniem 10/10 historii jaka wyszła spod pióra autora.
Od pierwszego zetknięcia się z twórczością Pana Jakuba było mi po drodze z jego stylem, językiem i sposobem prowadzenia historii. Nieco gorzej było u mnie z przyswojeniem fabuł. Mimo iż zachwalałam jego powieści, nie było to widoczne w końcowych ocenach wystawianych przeze mnie. Kiedy okazało się, że najnowsza powieść autora według kategorii będzie sensacją, w głowie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-22
Zakochaliście się kiedyś w jakiejś książce, ale nie dlatego, że zawiera w sobie miłosną historię, nie z powodu utożsamiania się z jakimś bohaterem, tylko tak po prostu? Jakbyście spotkali na swojej drodze kobietę, lub mężczyznę i poczuli, że to osoba na całe życie nie znając jej wcale. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Ja w tym momencie tak właśnie się czuje.
Po książce ,,Przez stany POPświadomości'', czułam, że Jakub Ćwiek, jeszcze nie raz zawróci mi w głowie swoim pisarskim stylem i tak też się stało. Opowiadania jakie znalazłam w książce pt. ,,Drobinki nieśmiertelności'' pobudziły moją wyobraźnię (która ostatnio była uśpiona), za sprawą inspiracji, jakie znajdowały się po każdej opisanej historii. Każda z tych opowieści miała w sobie coś przyziemnego, a zarazem nieuchwytnego, co powodowało u mnie kompletne wewnętrzne rozklejenie emocjonalnie (zwłaszcza bonusowe opowiadanie - ,,Jak być duszą towarzystwa - pamiętnik pamięci Robina Williamsa").
Wbrew pozorom to, co znajdziecie w tej książce nie jest takie proste. Nie traktujcie rozdziałów, jak jakiś notek sporządzonych w pośpiechu. Naprawdę warto spojrzeć w każdą historię głębiej, dając sobie szansę na zrozumienie podstawowych wartości.
Tytuł nam podpowiada, co znajdziemy w tej książce - coś czego nie można dotknąć, lecz poczuć.
Zakochaliście się kiedyś w jakiejś książce, ale nie dlatego, że zawiera w sobie miłosną historię, nie z powodu utożsamiania się z jakimś bohaterem, tylko tak po prostu? Jakbyście spotkali na swojej drodze kobietę, lub mężczyznę i poczuli, że to osoba na całe życie nie znając jej wcale. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Ja w tym momencie tak właśnie się czuje.
Po książce...
Braci Collins poznałam przy okazji programu @amerykaexpress.tvn. Motoryzacja to nie moja działka i gdyby nie ten format TVN być może nieco później dowiedziałabym się o ich istnieniu. Na początku podchodziłam do nich z dystansem, ale z każdym odcinkiem lubiłam ich coraz bardziej. Kiedy dowiedziałam się o książce, którą napisał Rafał od razu wiedziałam, że zagości ona na mojej półce. To był znakomity zakup. Zdecydowanym walorem tej publikacji jest szczerość, o którą tak trudno w dzisiejszych czasach. Zbyt wiele jest biografii, autobiografii, które niczego nie wnoszą do życia. A ta wnosi. Pokazuje, że mimo trudnego dzieciństwa można dzięki sile, determinacji i chęci zmiany osiągnąć sukces nie zmieniając się. Łatwo jest swoje niepowodzenia tłumaczyć trudną przeszłością. Trzeba sporej dawki samozaparcia i odwagi, by iść naprzód ku przyszłości, nie patrząc wstecz. Ta książka jest mi w pewnych aspektach bliska, ale Instagram to nie jest dobre miejsce do tego, by się uzewnętrzniać. Wierzę głęboko w to, że znajdzie się spore grono osób, które dzięki zetknięciu się z historią braci uwierzą w to, że swoje życie można zmienić. Trzeba tylko tego chcieć i zawalczyć o siebie. Ode mnie 10/10.
Braci Collins poznałam przy okazji programu @amerykaexpress.tvn. Motoryzacja to nie moja działka i gdyby nie ten format TVN być może nieco później dowiedziałabym się o ich istnieniu. Na początku podchodziłam do nich z dystansem, ale z każdym odcinkiem lubiłam ich coraz bardziej. Kiedy dowiedziałam się o książce, którą napisał Rafał od razu wiedziałam, że zagości ona na...
więcej Pokaż mimo to