-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-04-25
2024-04-19
Ryland Grace jest bohaterem powieści Projekt Hail Mary, ale ma też szansę stać się wybawcą świata, jeżeli uratuje nas przed astrofagami. Rylanda poznajemy w momencie, kiedy budzi się ze śpiączki, znajdując się w statku kosmicznym, daleko od domu. Na początku nie pamięta, dlaczego się tam znalazł. Jednak z czasem, kiedy przypomina sobie poszczególne rzeczy i sytuacje, w jakich brał udział, dociera do niego, że wziął udział w samobójczej misji. Kiedy zaczyna tracić nadzieję, na horyzoncie pojawia się ktoś, kto decyduje się dotrzymać mu towarzystwa i pomóc w uratowaniu Ziemi.
Jak dobrze wiecie, trzymam się z daleko od gatunku sci-fi. Dla tej książki i dla tego autora zdecydowałam się zrobić wyjątek i nie żałuję. Świat fantastyki opartej na kosmosie wcale nie jest taki straszny, jak mi się na początku wydawał. Podczas czytania bawiłam się przednio, czując, jakbym sama odleciała w kosmos, dzięki spójnej, wiarygodnej historii autora, charakterystyce głównego bohatera, jego przyjaciela i ich wyjątkowej relacji. Może dzięki tej pozycji w końcu sięgnę po Marsjanina najpierw w wersji książkowej, a później filmowej J. Ode mnie 10/10.
Ryland Grace jest bohaterem powieści Projekt Hail Mary, ale ma też szansę stać się wybawcą świata, jeżeli uratuje nas przed astrofagami. Rylanda poznajemy w momencie, kiedy budzi się ze śpiączki, znajdując się w statku kosmicznym, daleko od domu. Na początku nie pamięta, dlaczego się tam znalazł. Jednak z czasem, kiedy przypomina sobie poszczególne rzeczy i sytuacje, w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-02
Pierwszy raz „Światło między oceanami” przeczytałam 11.10.2017 roku, a moja opina na temat tej książki, brzmiała tak: ,, To miała być kolejna książka z serii — jak tylko ją przeczytam, wystawię na sprzedaż. Stało się jednak inaczej. Nie wyobrażam sobie rozstania z tą powieścią, bo choć już ją przeczytałam, jej widok na regale połowicznie wypełni mi pustkę, jaka powstała wraz z ostatnim rozdziałem, stroną, kartką. Wydawało mi się, że to, co znajdę w tej książce wyda mi się banalne, w jakimś stopniu przesłodzone, lub nierealne, tak się jednak nie stało. Na co dzień czytam kryminały, więc odejście na chwilę do tzw. obyczajówki sprawia mi trochę trudności, jednak ,,Światło...'' w całości wynagrodziło mi to wszystko. Jest to książka godna polecenia i tak naprawdę pierwszy raz nie jestem zaskoczona, że stała się ona bestsellerem’’. Nietrudno się domyślić, że powieść ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. 19 kwietnia 2019, tj. dwa lata po przeczytaniu książki, sięgnęłam do ekranizacji, która również pozytywnie mnie zaskoczyła, ale zrobiła odrobinę mniejsze wrażenie. Po latach postanowiłam wrócić do książki, by „zbadać” swoją wrażliwość i przypomnieć sobie, co wyjątkowego było w tej opowieści i czy nadal ta wyjątkowość na mnie działa. Jest rok 1920. Tom Sherbourne jest bohaterem wojennym, który nie potrafi uporać się ze wspomnieniami z wojny. Postanawia przyjąć posadę latarnika na bezludnej wyspie u wybrzeży Australii. Wkrótce zakochuje się w miejscowej dziewczynie Isabel Graysmark, biorą ślub i żyją szczęśliwie na wysepce o nazwie Janus Rock. Do pełni szczęścia brakuje im jedynie potomstwa. Po poronieniach Isabel traci nadzieję i popada w depresję. I wtedy zdarza się cud. Do wybrzeży wyspy dobija łódź z martwym mężczyzną oraz żywym niemowlęciem. Pod namową żony Tom decyduje się zaopiekować dzieckiem. Szczęście rodziców nie trwa długo, ponieważ okazuje się w mieście mieszka zrozpaczona kobieta szukająca zaginionego męża oraz maleńkiego dziecka. Jak postąpią Tom i Isabel? Będą żyć w kłamstwie, kosztem innej osoby? A może przyznają się do winy i sami doświadczą smutku i rozpaczy po stracie dziecka. Po przeczytaniu tej książki odetchnęłam z ulgą. Moja wrażliwość, ukryta gdzieś głęboko działa, ale ujawnia się przy okazji tak pięknych historii. To bicie serca, łzy zbierające się w kącikach oczu, smutek, wachlarz skrajnych emocji towarzyszył mi zarówno wtedy, jak i teraz. Całym sercem byłam za Tomem, bo zarówno wtedy, jak i dzisiaj podobnie czujemy, myślimy i działamy. Ode mnie 10/10.
PS. Ekranizację przypomnę sobie szybciej niż za 2 lata
Pierwszy raz „Światło między oceanami” przeczytałam 11.10.2017 roku, a moja opina na temat tej książki, brzmiała tak: ,, To miała być kolejna książka z serii — jak tylko ją przeczytam, wystawię na sprzedaż. Stało się jednak inaczej. Nie wyobrażam sobie rozstania z tą powieścią, bo choć już ją przeczytałam, jej widok na regale połowicznie wypełni mi pustkę, jaka powstała...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-26
Bohaterką powieści Confessio jest Paulina Wilczyńska samotna matka wychowująca niepełnosprawne dziecko, wykonująca zawód prokuratora. Jej kolejna sprawa, z jaką przyszło jej się zmierzyć, jest wstrząsająca. W jednym z mieszkań doszło do zabójstwa maleńkiego chłopca, który miał niespełna dwa latka. Cierpiał on na zespół Angelmana – chorobę, która wiąże się z ze znaczną niepełnosprawnością intelektualną oraz padaczką. Dzieci z tym zespołem charakteryzuje dziwny, nieadekwatny do sytuacji uśmiech, który nazywany był kiedyś „syndromem uśmiechniętej kukiełki”. Pierwszą podejrzaną jest Mariola Bogusławska lat 29 – matka chłopca, która nie mogąc poradzić sobie z chorobą chłopca, zdecydowała się go pozbyć. Czy aby na pewno? Czy uda się Paulinie Wilczyńskiej rozwiązać tę sprawę? Natalia Kruzer to pseudonim literacki aktywnej zawodowo pani prokurator. Nie wiem, komu bardziej dziękować – autorce, że zdecydowała się napisać tę książkę czy wydawnictwu, że ją wydało. Jest tyle kryminałów lub thrillerów, w których pierwsze skrzypce grają policjanci lub detektywi. W końcu mogłam przeczytać ciekawą powieść, widząc ją oczami prokuratora. O tylu rzeczach nie miałam pojęcia, sporo kwestii brałam za pewnik, nie mając świadomości, czym tak naprawdę zajmuje się prokurator i jaki jest zakres jego obowiązków. Pani Natalia wszystko to przystępnie tłumaczyła, a fabuła na tym nie ucierpiała. Wręcz przeciwnie, prokuratorskie „smaczki” zdecydowanie wyróżniają tę książkę. Jestem fanką mocnych i mrocznych kryminałów, takich, które pisze m.in. Chris Carter. Nie spodziewałam się, że jakaś powieść, tym bardziej polska, zadziała na mnie tak samo mocno, jak książki autora wyżej przeze mnie wymienionego. Confessio to nie tylko opowieść o zabójstwie maleńkiej istoty. To historia samotnej matki wychowującej autystyczne dziecko, to historia niepełnosprawnej dziewczyny, wykorzystywanej przez najbliższą jej osobę. Jest to trudna książka, bardzo smutna i trafiająca prosto w serce. Głupio to teraz zabrzmi, ale ja lubię tego typu lektury, bo one stawiają mnie do pionu i uzmysławiają mi, że jestem szczęściarą. Ode mnie 10/10. Już nie mogę doczekać się kolejnych powieści autorki.
Bohaterką powieści Confessio jest Paulina Wilczyńska samotna matka wychowująca niepełnosprawne dziecko, wykonująca zawód prokuratora. Jej kolejna sprawa, z jaką przyszło jej się zmierzyć, jest wstrząsająca. W jednym z mieszkań doszło do zabójstwa maleńkiego chłopca, który miał niespełna dwa latka. Cierpiał on na zespół Angelmana – chorobę, która wiąże się z ze znaczną...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-07
Ove jest dobiegającym sześćdziesiątki wdowcem, mieszkającym w małym szwedzkim miasteczku, który od czasu śmierci żony nie potrafi się odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości. Ma już wszystkiego dość, nie potrafi funkcjonować w świecie, w którym nikt nie rozumie jego zasad i istoty rutyny. Jest przekonany, że to właściwy moment, by odebrać sobie życie. Pewnego dnia do sąsiedniego domu wprowadza się małżeństwo z dziećmi, a ich pierwsze spotkanie nie należy do przyjemnych. Mężczyzna, którego Ove nazywa gamoniem, nie potrafi zaparkować auta z przyczepką, ani otworzyć okna, by nie spaść z drabiny. A jego ciężarna żona, pojawia się zawsze wtedy, gdy Ove próbuje ze sobą skończyć. Czy życie mężczyzny odmieni się dzięki nowym lokatorom?
O książce dowiedziałam się za sprawą jej ekranizacji z Tomem Hanksem w roli głównej. Bardzo mnie kusiło, by zajrzeć wcześniej do filmu, ale powstrzymałam się i najpierw sięgnęłam do książki, która okazała się najlepszą opowieścią, jaką zetknęłam się w ostatnich latach w mojej czytelniczej karierze. Kurcze, chciałabym jeszcze tyle napisać, ale jak zwykle przy książce, która mnie oczarowała, brakuje mi słów, by wyrazić to, co czuje. Czy wrzucenie słowa Rafaello załatwiłoby sprawę? No chyba nie. A to, że chyba prawdopodobnie trafiłam na książkę roku? Mam nadzieję, że tak.
Nie pamiętam, kiedy tak dobrze się bawiłam podczas czytania, ocierając łzy ze śmiechu, ale też i ze wzruszenia. Ove jest wyjątkowym mężczyzną, który będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. Ode mnie 10/10.
PS. Trochę obawiam się filmu z Hanksem w roli głównej. W oczach Toma jest zawsze tyle ciepła i prawdy. Po przeczytaniu książki nie widzę go w roli zgorzkniałego pana. A może jednak mnie zaskoczy.
Ove jest dobiegającym sześćdziesiątki wdowcem, mieszkającym w małym szwedzkim miasteczku, który od czasu śmierci żony nie potrafi się odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości. Ma już wszystkiego dość, nie potrafi funkcjonować w świecie, w którym nikt nie rozumie jego zasad i istoty rutyny. Jest przekonany, że to właściwy moment, by odebrać sobie życie. Pewnego dnia do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-22
Sol boi się praktycznie wszystkiego, unika wszelkich niebezpieczeństw. Stach przed lataniem, powoduje, że nie odmawia swojej najlepszej przyjaciółce przyjazdu do Paryża. Niestety Stela ginie w dramatycznych okolicznościach, wcześniej zostawiając dla Sole list, w którym padają słowa: „Musisz wybiec życiu naprzeciw! Zdziwisz się, co jesteś w stanie zrobić! Żyj, dopóki jesteś żywa!”. Dziewczyna postanawia sporządzić listę stu rzeczy, których najbardziej się boi, ale których od zawsze pragnie. Jej pierwszym wzywaniem na liście jest skok ze spadochronem. Czy Sole odważy się zrobić, coś, czego boi się bardziej niż skoku na bungee, czyli wyznać miłość komuś, w kim skrycie się kocha od dawna?
,,Gdy myślę o moim życiu teraz, śmierć Stelli wydaje mi się jeszcze bardziej absurdalna. Dziewczyna, która niczego się nie bała, została zabita przez Terror. Ja natomiast, sterroryzowana życiowym strachem, wciąż tu jestem’’.
,,Bo są dwie główne rzeczy, które przeszkadzają w nabywaniu doświadczenia: nieśmiałość, która jakby przyćmiewa umysł, i strach, który malując możliwe niebezpieczeństwa, odradza od brania się do czegoś. Od tych rzeczy wspaniale uwalnia głupota. Niewielu ludzi w pełni rozumie, jak wiele innych jeszcze korzyści przysparza to, kiedy się wobec niczego nie odczuwa nieśmiałości i gotowym jest brać się do wszystkiego’’.
Sztuka sięgania gwiazd to jedna z piękniejszych książek, jakie przeczytałam w swoim czytelniczym życiu ze względu na przesłanie, jakie ze sobą niesie – żyj, po prostu żyj. Wydaje się to banalne, ale w momencie, kiedy uzmysłowimy sobie, że to najcenniejsza ze wszystkich rad, nic nas nie powinno powstrzymać. Sol jest mi bardzo bliska. Jestem tak jak ona zbudowana ze strachu. Nie wiem, czy stać mnie na sporządzenie listy stu rzeczy, których się boję, ale chyba powinnam się, nad tym dobrze zastanowić. Jestem z siebie dumna, bo kilka lęków udało mi się pokonać m.in. jazda windą, wejście do ciemnego lasu nocą, wzięcia małego, domowego pajączka na ręce, celem wyrzucenia go przez okno… To niestety nie oznacza, że przestałam się bać. Jest we mnie jeszcze sporo lęków, które muszę przepracować. Ale taka książka jak ta, pozwala mi dostrzec, w jakim kierunku powinnam iść. Ode mnie 10/10.
PS. Może kiedyś skoczę ze spadochronem ;).
Sol boi się praktycznie wszystkiego, unika wszelkich niebezpieczeństw. Stach przed lataniem, powoduje, że nie odmawia swojej najlepszej przyjaciółce przyjazdu do Paryża. Niestety Stela ginie w dramatycznych okolicznościach, wcześniej zostawiając dla Sole list, w którym padają słowa: „Musisz wybiec życiu naprzeciw! Zdziwisz się, co jesteś w stanie zrobić! Żyj, dopóki jesteś...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-01
Agnieszka każde święta spędza z babcią. Kiedy ta kilka dni przed świętami informuję swoją wnuczkę, aby te święta spędziły osobno, dziewczyna zamierza odkryć, co stoi za ta niespodziewaną zmianą planów. Gdy dociera na miejsce, odkrywa, że babcia zaginęła. Na dodatek w domku pojawia się Mikołaj. Pięcioletnia Zosia bardzo wierzy w Mikołaja, od którego w te święta chciałaby jednego – ciepłego, bezpiecznego domku, w którym oprócz pięknie ustrojonej choinki pojawi się miłość.
Mama Zosi, Ania już dawno przestała wierzyć w Mikołaja. Kiedy jednak na jej drodze pojawia się policjant Robert, pierwszy raz od dawna zaczyna po cichu wierzyć, że w jej życiu zdarzy się cud, a marzenia jej córki i jej samej w końcu się spełnią. Jest takie wyjątkowe miejsce Happy End, gdzie zabawa trwa w najlepsze, a młodzi duchem staruszkowie pokazują, że nazwa ich domu seniora nie jest przypadkowa.
Książkę pani Magdaleny chciałam przeczytać przed obejrzeniem filmu. I to mi się udało. Choć początkowo chciałam pójść do kina jeszcze w tym roku, zdecydowanie poczekam z ekranizacją co najmniej rok. Dlaczego? Książka jest tak magiczna, że chcę zostać w klimacie miłości, ciepła i delikatności przez długi czas, nie chcąc zbyt szybko porównywać jednego dzieła do drugiego, bo coś mi podpowiada, że seans w kinie nie spełniłby moich oczekiwań.
Wracając do książki pani Magdaleny, mogę wszem wobec ogłosić, że przeczytałam najpiękniejszą świąteczną opowieść, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, lepiej sobie tego wymarzyć nie mogłam. Nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie sięgnęłam po książki autorki. Nie czytam obyczajówek zbyt często, ale mój czytelniczy nos powinien już dawno odkryć, że jest ktoś taki, kto fantastycznie pisze i ma w sobie ogromne pokłady wrażliwości, która otwiera serca. Moje otworzyło.
Wierzysz w Mikołaja? Przed przeczytaniem książki moja odpowiedź brzmiałaby nie. Po jej przeczytaniu za sprawą pani Magdaleny odpowiem TAAAAAK! Aż sama się wzruszam, kiedy to piszę, bo teraz wierzę bardziej niż jako dziecko ;). Pani Magdo dziękuję ❤ Ode mnie 10/10.
Agnieszka każde święta spędza z babcią. Kiedy ta kilka dni przed świętami informuję swoją wnuczkę, aby te święta spędziły osobno, dziewczyna zamierza odkryć, co stoi za ta niespodziewaną zmianą planów. Gdy dociera na miejsce, odkrywa, że babcia zaginęła. Na dodatek w domku pojawia się Mikołaj. Pięcioletnia Zosia bardzo wierzy w Mikołaja, od którego w te święta chciałaby...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-28
Jestem książkowym molem, co trudno jest ukryć. Dzięki mojej czytelniczej pasji czasami trafiam na wyjątkową książkę, a czasem to książka wybiera mnie. Przy okazji Sensu życia autorstwa pani Justyny Kamińskiej mam wrażenie, że cudownym zrządzeniem losu to właśnie ona mnie wybrała. Czułam to książkowe przyciąganie, które niestety coraz rzadziej mi towarzyszy jeżeli chodzi o pierwsze spotkanie z nieodkrytym przeze mnie autorem, dzięki któremu mogłam zapoznać się z jedną z wyjątkowych i mądrych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Ze względu na moją pasję, bardzo często nie omija mnie pytanie, jaką książkę zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę. Przez bardzo długi czas miałam z tym wielki problem, bo choć kocham kryminały, to szukałam czegoś o podłożu psychologicznym, by móc cały czas nad sobą pracować, doskonalić się. W końcu w 2017 roku trafiła w moje ręce książka pt. „Bóg nigdy nie mruga”, która stała się moją wyrocznią i ostatecznym wyborem, dopełniającym niewielki bagaż na wyspę. Gdyby ktoś dzisiaj mnie zapytał, mogę śmiało powiedzieć, że kolejną książką, którą mogę wymienić i dopisać do list jest właśnie pozycja Sens życia, którą jestem po prostu zachwycona.
Kiedy patrzymy na tytuł i opis książki, gdzie pada pytanie o sens życia, możemy mylnie założyć, że autorka postawiła sobie za punkt honoru, udzielić nam odpowiedzi na to pytanie, której uzyskanie nie jest takie trudne, chociażby dzięki wpisaniu zagadnienia w przeglądarkę i otwarcie pierwszej strony, którą zapewne będzie Wikipedia. Na szczęście dla mnie jak i reszty czytelników, którzy zdecydują się zajrzeć do tej pozycji, pani Justyna rzuca pytanie w przestrzeń i za pośrednictwem swojej książki wskazuje nam drogę do odpowiedzi. Bo sens życia nie jest gotową regułką. Sens życia dla każdego z nas jest czymś innym i to do nas należy znalezienie odpowiedzi, korzystając ze wskazówek, jakimi dzieli się ktoś, kto sens życia znalazł.
Pani Justyna, autorka książki z zawodu jest pedagożką, która opierając się na własnych doświadczeniach, dzieli się swoją historią odnalezienia spokoju i harmonii w życiu. Sens życia można śmiało nazwać poradnikiem. Choć sama niechętnie używam tego nazewnictwa względem psychologicznych publikacji, tym razem robię to z pełną świadomością, podkreślając tym samym, że nie jest to podręcznik ze złotymi myślami, specjalistów od szczęścia, lecz książka, z której wypływa mądrość, podparta naukowymi faktami. Autorka zadbała oto, by w środku znalazły się proste ćwiczenia, które są znakomitym uzupełnieniem i narzędziem do skutecznego samorozwoju. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę książkę. Bo jak głosi napis z tyłu okładki - „prawdziwy sens życia ukryty jest w tym, co mamy na wyciągnięcie ręki”. Ode mnie 10/10.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Jestem książkowym molem, co trudno jest ukryć. Dzięki mojej czytelniczej pasji czasami trafiam na wyjątkową książkę, a czasem to książka wybiera mnie. Przy okazji Sensu życia autorstwa pani Justyny Kamińskiej mam wrażenie, że cudownym zrządzeniem losu to właśnie ona mnie wybrała. Czułam to książkowe przyciąganie, które niestety coraz rzadziej mi towarzyszy jeżeli chodzi o...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-03
Choć moja przygoda z Mrozem zaczęła się w 2017 roku od Wieży milczenia, to pierwszym moim nabytkiem książkowym autora była pierwsza część serii Parabellum. Wracam do niej po latach, bo wciąż pamiętam, jak dobre wrażenie na mnie robiła cała ta seria i chciałam się przekonać czy nadal tak jest.
Seria Parabellum skupia się na losach dwóch braci: Bronka i Staszka Zaniewskich. Akcja tej powieści rozpoczyna się w sierpniu 1939, kiedy nad Polkę nieuchronnie zbliża się widmo wojny. Starszy sierżant Bronek Zaniewski, będzie mierzył się z wrogiem na linii frontu, a młodszy Staszek, będzie skupiał się na zapewnieniu bezpieczeństwa swojej narzeczonej, która jest Żydówką.
Powrót do tej powieści sprawił mi przyjemność i wywołał u mnie wzruszenie, bo przypomniałam sobie te pierwsze chwile zachwytu nad piórem autora, którego powoli odkrywałam.
Jeżeli chodzi o tę książkę, cenię w niej dynamiczną akcję, klimat, lekkość pióra oraz dobrze wykreowane postaci. Ode mnie 9/10.
Choć moja przygoda z Mrozem zaczęła się w 2017 roku od Wieży milczenia, to pierwszym moim nabytkiem książkowym autora była pierwsza część serii Parabellum. Wracam do niej po latach, bo wciąż pamiętam, jak dobre wrażenie na mnie robiła cała ta seria i chciałam się przekonać czy nadal tak jest.
Seria Parabellum skupia się na losach dwóch braci: Bronka i Staszka Zaniewskich....
2023-10-06
Książka już na starcie urzekła mnie okładką. Jak tylko przeczytałam opis, moje serce zabiło jeszcze szybciej. Kocham Włochy, bardzo chciałabym tam pojechać, a dzięki fabule tej powieści, chociaż połowicznie mogłam nasiąknąć klimatem tego wyjątkowego miejsca.
Matteo Bartollini jest jednym z wykładowców na krakowskiej uczelni. Podczas wyjazdu ze studentami do Florencji w ramach poszerzania wiedzy na temat włoskiej sztuki, zwraca uwagę na jedną ze swoich uczennic Magdalenę Walicką. Po powrocie do Krakowa oboje coraz bardziej się do siebie zbliżają. Czy mężczyzna poświęci swoje dotychczasowe życie i odejdzie od żony, decydując się na związek ze studentką?
Bardzo trudno jest mnie wprowadzić w stan romantyzmu. Pani Weronice się to udało. Włoski klimat + mój ulubiony motyw relacji profesora ze studentką = przepis na sukces. Od początku kibicowałam Matteo i Magdzie. Serce kilka razy zabiło mi mocniej podczas ich wspólnych scen. Cieszyłam się kiedy zdecydowali się na wspólną przyszłość i płakałam kiedy los rzucał im kłody pod nogi. Tych dwoje połączyło wspaniałe uczucie, którego można tylko pozazdrościć. Ode mnie 10/10.
Książka już na starcie urzekła mnie okładką. Jak tylko przeczytałam opis, moje serce zabiło jeszcze szybciej. Kocham Włochy, bardzo chciałabym tam pojechać, a dzięki fabule tej powieści, chociaż połowicznie mogłam nasiąknąć klimatem tego wyjątkowego miejsca.
Matteo Bartollini jest jednym z wykładowców na krakowskiej uczelni. Podczas wyjazdu ze studentami do Florencji w...
2023-09-13
Na początku swojej opinii muszę przeprosić autorkę. Za co? Za to, że zwątpiłam w tę powieść. Pomyślałam, że skoro dwie poprzednie powieści pokochałam, to trzecią będę mogła jedynie polubić. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że mam na tyle pojemne serce, że Agentka wroga również w nim zagościła i zajęła pierwsze miejsce.
Bohaterką powieści jest Angela Dremmler, która w 1943 roku zostaje wysłana jako agentka Abwehry do Warszawy. Oficjalnie kobieta ma przejść na stronę wroga, a tak naprawdę ma wspierać niemiecki wywiad. Mimo bycia pod stałą obserwacją decyduje się na rozpoczęcie własnej misji. Kilka miesięcy później Angela zostaje osadzona w łomżyńskim więzieniu. Wie, że jeżeli będzie milczeć, zginie. Dlatego postanawia opowiedzieć o tym jak stała się agentką wroga. Tym samym próbuje zyskać cenny czas nie tylko dla siebie.
Angela stała się moją ulubienicą od samego początku. Imponowała mi jej siła, upór, determinacja, wiara w to, że uda jej się znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nie chcę za dużo spojlerować, ale jej relacja z Ludwigiem bardzo mi się spodobała. Bardzo pozytywnie zostałam zaskoczona postacią Stefana. Już teraz zazdroszczę wszystkim tym, którzy dopiero odkryją jego rolę w tej powieści.
Przy okazji tej książki, bardzo zatęskniłam za serialem Czas honoru. Ostatni raz obejrzałam go 7 lat temu. Choć wiem, że emocjonalnie mnie przeczołga, to może się skuszę na seans za jakiś czas. Ode mnie za Agentkę wroga 10/10.
PS. Każda książka podoba mi się jeszcze bardziej. Już nie mogę doczekać się kolejnej pozycji
Na początku swojej opinii muszę przeprosić autorkę. Za co? Za to, że zwątpiłam w tę powieść. Pomyślałam, że skoro dwie poprzednie powieści pokochałam, to trzecią będę mogła jedynie polubić. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że mam na tyle pojemne serce, że Agentka wroga również w nim zagościła i zajęła pierwsze miejsce.
Bohaterką powieści jest Angela Dremmler, która w 1943...
2023-07-11
Ja i science fiction to praktycznie od zawsze niezbyt dobre połączenie. Może na początku trafiłam na słabsze pozycje z tego gatunku i gdzieś z tyłu głowy tkwiło przeświadczenie, że nie warto brnąć w to dalej. Powoli zmieniam zdanie na ten temat. Zaczęło się od filmów, a teraz powoli zmierzam w kierunku książek. Projekt Riese okazał się być strzałem w 10.
Podczas zwiedzania kompleksu Riese dochodzi do trzęsienia ziemi, które odcina turystów od świata. Wśród tej grupy, ocalało pięć osób, które zrobią wszystko by przeżyć i odkryć co sprawiło, że ich rzeczywistość przestała istnieć.
To na co trafiłam w tej książce, dość mocno mnie przetrzepało. Trzęsienie zmieni w ciemny, klaustrofobicznym miejscu to dla mnie koszmar. Momentami naprawdę czułam się mało komfortowo i doświadczałam też rozdwojenia jaźni. Bo z jednej strony zostać w środku ani przez chwilę mi się nie uśmiechało, ale wyjście na zewnątrz też nie było najlepszym pomysłem ze względu na… tego może zdradzać nie będę. No, chyba że się ma obok Parkera, którego spokój i opanowanie mogą zdziałać cuda.
Nie pamiętam kiedy tak bardzo zaangażowałam się w fabułę, goniąc stronę za stroną, by dowiedzieć się co będzie dalej. Potrzeba mi było Mroza właśnie w takiej, innej odsłonie. Ode mnie 10/10.
Ja i science fiction to praktycznie od zawsze niezbyt dobre połączenie. Może na początku trafiłam na słabsze pozycje z tego gatunku i gdzieś z tyłu głowy tkwiło przeświadczenie, że nie warto brnąć w to dalej. Powoli zmieniam zdanie na ten temat. Zaczęło się od filmów, a teraz powoli zmierzam w kierunku książek. Projekt Riese okazał się być strzałem w 10.
Podczas zwiedzania...
2023-07-03
Pierwszy raz po książkę pana Ryszarda sięgnęłam 1 czerwca 2017. Do teraz zastanawiam się, dlaczego będąc pod wielkim wrażeniem postaci Bodo, po obejrzeniu serialu tak późno zdecydowałam się na książkę. Możliwe, że na rynku pojawiło się zbyt dużo publikacji i ta pozycja po prostu gdzieś mi umknęła. Niedawno, po 7 siedmiu latach odświeżyłam sobie serial i zaraz po nim postanowiłam zrobić to samo z książką. Tym razem zdecydowałam się na audiobooka, któremu głosu użyczył Tomasz Schuchardt.
Pan Ryszard wykonał kawał rzetelnej pracy, wykazując się skrupulatnością i zamiłowaniem to jednego z najlepszych moim zdaniem okresów w polskiej kulturze. Choć bohaterem tej książki jest Bodo, to autorowi udało się wspomnieć o innych ważnych postaciach, które odegrały ważną rolę w polskim kinie i teatrze, wprowadzając tym samym czytelnika w klimat tamtych lat.
Cieszę się, że powróciłam po latach do tej powieści, bo dzięki temu na nowo pobudziła ona we mnie chęć poszerzenia swojej wiedzy o tamtym czasie, przypomniała pod jak wielkim wrażeniem postaci Bodo byłam, i jak bardzo chciałabym się przenieść w czasie do tamtych lat.
Zawsze na początku obawiam się, czy uda mi się znaleźć te jedną książkę, która zajmie pierwsze miejsce w podsumowaniu rocznym. Od dzisiaj nie muszę szukać, bo już znalazłam. Ode mnie 10/10.
Pierwszy raz po książkę pana Ryszarda sięgnęłam 1 czerwca 2017. Do teraz zastanawiam się, dlaczego będąc pod wielkim wrażeniem postaci Bodo, po obejrzeniu serialu tak późno zdecydowałam się na książkę. Możliwe, że na rynku pojawiło się zbyt dużo publikacji i ta pozycja po prostu gdzieś mi umknęła. Niedawno, po 7 siedmiu latach odświeżyłam sobie serial i zaraz po nim...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-10
Na wstępie mojej opinii muszę przeprosić autora. Niestety jestem człowiekiem małej wiary, ponieważ trudno było mi uwierzyć, że Remigiusz Mróz podoła, pisząc piłkarską książkę. Nie dość, że mu się udało, to jeszcze w jakim stylu. Chapeau bas.
Rewera Opole to klub okrzyknięty fenomenem polskiego futbolu ze względu na efektowną grę. Tragiczny wypadek, na skutek którego śmierć poniósł trener i 15 piłkarzy przekreśliła przyszłość klubu. Aktualny szkoleniowiec ma niełatwe zadanie - zbudować kolektyw z rezerwowych zawodników, który musi stawić czoła groźnym rywalom. Czy nowy narybek zespołu grający z numerem 15 poniesie morale drużyny i poprowadzi ich do zwycięstwa?
Zabrzmi to dziwnie, ale nie mogę napisać, że jest to jedna z lepszych książek Mroza, jakie przeczytałam, ponieważ w tym przypadku zdecydowałam się na formę audio i był to jeden z lepszych audiobookowych wyborów ostatnich miesięcy. Realizacja, dobór lektorów (zwłaszcza Adama Woronowicza) powodowały, że dałam się wkręcić w piłkarskie środowisko. Nie wiem, jak Remigiusz to zrobił, ale opisał piłkarskie zagrania lepiej niż niejeden komentator. Słuchając tego, wystarczyło, że zamknęłam oczy i miałam wrażenie, że znajduję się na stadionie, kibicując z zapartym tchem, przyglądając się wydarzeniom na boisku.
W książce bałam się motywu morderstwa, który nakreślony już na początku w ciekawy sposób, mógł odciągnąć uwagę od piłkarskiego klimatu. Na szczęście tak się nie stało. Historia mogła się bez tego obyć, ale to, w jaki sposób autor z tego wątku wybrnął, trzymając się całkowicie piłkarskich zagrań, jest dodatkową wartością dla tej książki.
Ode mnie 10/10.
PS. @adam_woronowicz_official jest mistrzem tego audiobooka.
Na wstępie mojej opinii muszę przeprosić autora. Niestety jestem człowiekiem małej wiary, ponieważ trudno było mi uwierzyć, że Remigiusz Mróz podoła, pisząc piłkarską książkę. Nie dość, że mu się udało, to jeszcze w jakim stylu. Chapeau bas.
Rewera Opole to klub okrzyknięty fenomenem polskiego futbolu ze względu na efektowną grę. Tragiczny wypadek, na skutek którego śmierć...
2022-05-11
Z twórczością pana Camerona miałam już do czynienia przy okazji tytułu Był sobie pies, który mnie oczarował. Po 4 latach przerwy, wracam do jego twórczości przy okazji fabuły zaprezentowanej w O psie, który wrócił do domu.
Tytuł tej książki przypomniał mi o innej, ważnej pozycji od którego zaczęła się moja przygoda z psiakami. A mowa tu o O psie, który jeździł koleją. Od tego momentu jestem bardzo zżyta z psiakami, kocham je nad życie i nie wyobrażam sobie innego kompana do życia niż pies.
Bella jako szczeniak trafia do domu Lucasa, który zapewnia jej dobre i pełne ciepła życie. Pewnego dnia, za sprawą problemów formalnych, psina zostaje rozdzielona ze swoim właścicielem. Stęskniona za domem Bella postanawia wrócić, pokonując długą drogę, pełną przygód i niebezpieczeństw. Czy jeszcze zobaczy Lucasa?
Książki o zwierzakach może nie są idealne, ale mają w sobie coś, co powoduje, że nie mogę przejść obok nich obojętnie. O psie, który wrócił do domu to przeurocza historia, która totalnie mną zawładnęła. Przy końcówce miałam już tak ściśnięte serduszko, że pozwoliłam sobie na chwilę płaczu, który dusiłam w sobie od dawna.
Zazdroszczę autorowi wyobraźni, empatii i wrażliwości, które powodują, że spod jego pióra wychodzą tak pełne miłości historie. Czyżby pan Cameron w poprzednim życiu był psem? 🤔 To by wiele wyjaśniało 😉. Ode mnie 10/10. Dziś oceniam serduchem.
Z twórczością pana Camerona miałam już do czynienia przy okazji tytułu Był sobie pies, który mnie oczarował. Po 4 latach przerwy, wracam do jego twórczości przy okazji fabuły zaprezentowanej w O psie, który wrócił do domu.
Tytuł tej książki przypomniał mi o innej, ważnej pozycji od którego zaczęła się moja przygoda z psiakami. A mowa tu o O psie, który jeździł koleją. Od...
2022-01-18
Bohater książki Sumienie jest ojcem śmiertelnie chorej dziewczyny. Kiedy wydaje się, że już nic nie można zrobić do mężczyzny zgłasza się człowiek, który składa mu propozycję nie do odrzucenia. Pokryje koszty leczenia córki jeżeli ten zdecyduje się zabić kilka złych osób. Czy dla dobra córki zgodzi się na taki układ? Jeżeli tak to kim będzie – osobą wymierzającą sprawiedliwość czy bezwzględnym mordercą?
Kiedy zabierałam się do czytania książki, nie sądziłam, że czeka mnie przygoda z tak dobrze napisanym debiutem. Na takie książki, które są dobrze napisane fabularnie, akcja jest utrzymana w dobrym tempie, a postaci nie są obarczone prostymi schematami, czeka się naprawdę długo. Książka słusznie jest przydzielona do sensacji. Jednak to, co dodaje jej uroku to kwestia postępowania głównego bohatera. To, co robi, bądź czego nie robi skłania do refleksji i dyskusji. Co by było gdybyśmy byli na miejscu bohatera? Czy tak łatwo byłoby nam podjąć decyzję. Aby ktoś żył, umrzeć musi ktoś. To jest straszne. Współczułam przez cały czas mężczyźnie, który naprawdę stał przed trudnym dylematem. Historia opowiedziana przez Bogusława Szablińskiego na pewno długo zostanie w głowie tego, kto się z nią zaznajomił.
Podsumowując – dla mnie Sumienie to najlepszy debiut 2022 roku. Jak dobrze wiecie rzadko używam takich epitetów. Także to coś znaczy. Ode mnie 10/10.
Bohater książki Sumienie jest ojcem śmiertelnie chorej dziewczyny. Kiedy wydaje się, że już nic nie można zrobić do mężczyzny zgłasza się człowiek, który składa mu propozycję nie do odrzucenia. Pokryje koszty leczenia córki jeżeli ten zdecyduje się zabić kilka złych osób. Czy dla dobra córki zgodzi się na taki układ? Jeżeli tak to kim będzie – osobą wymierzającą...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-03
Tatuażysta z Auschwitz 7/10
Opowieści o nadziei 8/10
Podróż Cilki 9/10
Trzy siostry 10/10.
Jak widać powyżej, z każdą książką pani Morris moja ocena wzrastała. Aż końcu nadszedł ten moment kiedy to mogę z ręką na sercu ocenić najwyższą notą historię, która mnie emocjonalnie przeczołgała.
Wiem, jakie opinie krążą wokół książek pani Heather. Troszkę, a nawet w oczach niektórych niestety narozrabiała, najpierw powołując się na fakty historyczne, by później zmieniać swoją wersję w zależności od sytuacji. I jak rozumiem żal ludzi, którzy nie wybaczają takich błędów. Ja jednak patrzę na powieść autorki pod innym kątem. Mnie przede wszystkim uwodzi pióro autorki i to ono powoduje, że jej historie tak dobrze mi się przyswaja.
Trzy siostry to historia, która mnie emocjonalnie dużo kosztowała, ponieważ sama mam siostrę. Czytając tę książkę, trudno pozostać obojętnym na losy trzech sióstr. Tak wiem, obozowa literatura nie jest łatwa, ale każdy filtruje ją przez siebie na różne sposoby. Mnie tego typu historie po prostu roztrzaskują na milion kawałków i powodują, że trudno mi się po nich podnieść, przechodząc nad tym do porządku dziennego. Historia Cibi, Magda i Livi pozwala uwierzyć, że miłość pozwoli przetrwać największe piekło.
Tatuażysta z Auschwitz 7/10
Opowieści o nadziei 8/10
Podróż Cilki 9/10
Trzy siostry 10/10.
Jak widać powyżej, z każdą książką pani Morris moja ocena wzrastała. Aż końcu nadszedł ten moment kiedy to mogę z ręką na sercu ocenić najwyższą notą historię, która mnie emocjonalnie przeczołgała.
Wiem, jakie opinie krążą wokół książek pani Heather. Troszkę, a nawet w oczach...
2021-10-07
Uczniowie Hipokratesa to seria poświęcona lekarzom. Pierwszym tomem z tej serii była książka o tytule Doktor Bogumił, która bardzo mi się podobała. Kiedy zobaczyłam, że na rynku dostępna jest kolejna część, tym razem o lekarce, wiedziałam, że muszę ją przyswoić.
Anna Tomaszewicz to dla mnie przykład kobiety mądrej, dzielnej i dążącej do obranego celu mimo początkowych niepowodzeń. Anna po zakończeniu studiów medycznych w Zurychu, wraca do Warszawy marząc o tym, by praktykować. Niestety Towarzystwo Lekarskie nie uznaje kobiety jako lekarki. Anna chcąc nostryfikować dyplom udaje się do Rosji, by tam udowodnić, że nadaje się na lekarza. Dzięki posłudze w Sułtańskim Haremie w końcu się jej to udaje. Przyjazd z dyplomem do Warszawy wcale nie jest taki łatwy jak być powinien, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie twierdził, że zawód lekarza jest przeznaczony jedynie dla mężczyzny.
Jestem pod wielkim wrażeniem lektury, że nie ma słów, które mogłyby to wyrazić. Fabularnie, językowo stylistycznie to uczta dla czytelnika. Właśnie takie książki sprawiają, że kocham czytać. Anna jest dla mnie wzorem do naśladowania. Jej determinacja, chęć leczenia ludzi mimo przeciwności z jakimi przyszło jej się zmagać, totalnie mnie ujęło. Ode mnie 10/10. Dla mnie to książka roku.
Uczniowie Hipokratesa to seria poświęcona lekarzom. Pierwszym tomem z tej serii była książka o tytule Doktor Bogumił, która bardzo mi się podobała. Kiedy zobaczyłam, że na rynku dostępna jest kolejna część, tym razem o lekarce, wiedziałam, że muszę ją przyswoić.
Anna Tomaszewicz to dla mnie przykład kobiety mądrej, dzielnej i dążącej do obranego celu mimo początkowych...
2021-09-14
Warkocz spleciony z kwiatów to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Krawczyk. Od jakiegoś czasu przymierzałam się do zabrania za twórczość autorki, ale do końca nie wiedziałam na co się zdecydować. Jak widać los pokierował mną w taki sposób, że trafiłam na perełkę, która mnie pozytywnie przygniotła emocjami, których nawet nie jestem w stanie nazwać.
Zosia Wichocka doznała poparzeń w wyniku wypadku samochodowego. Blizny na ciele, a zwłaszcza na twarzy nie ułatwiają jej codziennego życia. Wyrzucona z pracy, nie potrafiąca odnaleźć się w zaistniałej sytuacji, postanawia skorzystać z propozycji koleżanki, która poleciła jej wypoczynek w domku w maleńkiej górskiej miejscowości Nieznajomce. Na miejscu poznaje Mariusza, który opiekuje się schorowanymi zwierzętami, Zazulinę znachorkę i włóczykija Aleksego. Czy w tym urokliwym miejscu, wśród życzliwych osób Zosia znajdzie równowagę?
Jak wspominałam powyżej historia, która stworzyła pani Agnieszka trafiła do mojego wnętrza i zrobiła tam sporego zamieszania. Jest we mnie coś, czego nie potrafię nazwać i w sumie nawet tego nie chcę, bo niepotrzebnie ukierunkowałabym się na coś, co powinno zostać nienazwane. Warkocz spleciony z kwiatów obudził we mnie tęsknotę za ciszą, spokojem, beztroską, miłością do natury, ale też i co ludzi. Nie wiem czy Nieznajomce istnieją, ale jest to takie miejsca, które można samemu stworzyć sobie na mapie i tam się udać. Gdyby to ode mnie zależało, ruszyłabym tak jak stoję do tego miejsca, by na nowo się odszukać. Dokopać się do tego co myślę, co czuję, co ukrywam i wykrzyczeć to z siebie pośród malowniczych krajobrazów, które ukoiłyby mnie. Jestem przeogromnie wdzięczna autorce za tę książkę. Zostanie już ona ze mną na zawsze. Zajrzę do niej za kilka lat i skonfrontuje swoje spostrzeżenia z tym co czułam wtedy i co czuć będę aktualnie. Mam nadzieję, że, że w końcu nauczę się odważniej żyć. Ode mnie 9/10
Warkocz spleciony z kwiatów to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Krawczyk. Od jakiegoś czasu przymierzałam się do zabrania za twórczość autorki, ale do końca nie wiedziałam na co się zdecydować. Jak widać los pokierował mną w taki sposób, że trafiłam na perełkę, która mnie pozytywnie przygniotła emocjami, których nawet nie jestem w stanie nazwać.
Zosia...
2019-08-07
,,Staraliśmy się to zwalczyć, ale musieliśmy ulec, ponieważ nasze uczucia są o wiele silniejsze niż pożądanie. Z pożądaniem łatwo wygrać. Zwłaszcza gdy jedynym orężem jest wzajemny pociąg. O wiele trudniej wygrać walkę z własnym sercem".
Praktycznie od pierwszych przeczytanych przeze mnie zdań książki zaczęłam zastanawiać się nad recenzją. Jak mam ją w ogóle zacząć? Kolejnym schematem typu bohaterami powieści są... Ok, to nawet da się jakoś przełknąć. A co dalej? Mam wspomnieć, że chłopak zakochał się w dziewczynie a ona w nim? Że ich związek prawdopodobnie skazany jest na porażkę, bo ona leczy zdrady po zdradzie chłopaka a on ma dziewczynę. Widać gołym okiem, że moja opinia zmierza ku utartej zwyczajności. A ja tak bardzo chciałabym od tego uciec. Więc może podzielę się z wami moimi odczuciami.
Z twórczością Hoover miałam już do czynienia wiele razy. Zaczęłam na szczęście od ,,November 9" i przepadałam. Po tej książce już nic nie było takie same. Każda kolejna pozycja autorki wypadała dość blado, więc do ,,Maybe Someday" podeszłam dość ostrożnie. Z góry założyłam, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Stało się jednak inaczej. Pozwoliłam miłosnej historii wejść do serca i się w nim zadomowić. Wiem, że będzie ona w nim długo przebywać.
Trudno jest mnie przekonać do tego typu opowieści. Nie chodzi oto, że nie lubię czytać o miłości. Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że nie było mi dane zaznać takiego uczucia i zwyczajnie zazdroszczę bohaterom książkowym. Dlatego uciekam w świat kryminałów, gdzie trup ściśle się gęsto. Tam nie mam komu zazdrościć, a na dodatek mogę powzdychać do jakiegoś policjanta. 😉😋
Do końca roku jeszcze daleko, ale już dziś wiem, że ta pozycja znajdzie się w podsumowaniu rocznym w top 3. A może nawet je wygra. Ma dość trudnego przeciwnika do pokonania - ,,Krucyfiksa" Cartera.
,,Staraliśmy się to zwalczyć, ale musieliśmy ulec, ponieważ nasze uczucia są o wiele silniejsze niż pożądanie. Z pożądaniem łatwo wygrać. Zwłaszcza gdy jedynym orężem jest wzajemny pociąg. O wiele trudniej wygrać walkę z własnym sercem".
Praktycznie od pierwszych przeczytanych przeze mnie zdań książki zaczęłam zastanawiać się nad recenzją. Jak mam ją w ogóle zacząć?...
Bohaterami powieści Wiatrołomy jest duet policjantów z bydgoskiego Archiwum X: komisarz Maria Herman oraz jej partner Olgierd Borewicz pseudonim 07. Śledztwo prowadzi ich do Grudziądza, gdzie trzydzieści lat temu doszło do porwania dwumiesięcznego chłopca. Choć złapano wtedy sprawcę, nie odnaleziono chłopca. Trzy dekady później policjanci postanawiają powrócić do śledztwa, za sprawą ojca, który nieustannie szuka syna i twierdzi, że w końcu znalazł odpowiedzi na pytania, które dręczyły go od lat. Niestety, zanim Herman i Borewicz zdołali porozmawiać z mężczyzną, ten zostaje zamordowany. Czy porwanie sprzed 30 lat łączy się z aktualnym morderstwem? Komu zależało, aby sprawa sprzed lat nie wyszła na jaw?
Mogłabym napisać, że dawno nie czytałam tak dobrego kryminału, ale zaczynam tak każdą opinię dotyczącą książek pana Roberta, więc chyba nie będę się powtarzać ;). Czytam dużo kryminałów, coraz trudniej jest mnie w tym gatunku zaskoczyć, zainteresować, przyciągnąć ciekawą sprawą. Panu Robertowi znowu się to udało. Przyznaję, że na początku dość sceptycznie podeszłam do sprawy sprzed trzech dekad, bo trudno było mi sobie wyobrazić, w jaki sposób autor ugryzie temat. Zrobił to w fenomenalny sposób, budując napięcie, prowadząc czytelnika na pierwszy rzut oka w zbyt oczywisty sposób, podsuwając mu tropy, które są ,,normalne’’. Brzmi to enigmatycznie, ale nie potrafię tego inaczej nazwać. Trudno było mi się oderwać od lektury, czując, jak z każdym kolejnym rozdziałem zbliżam się do rozwiązania zagadki, której ostateczny finał mnie zaskoczył. Ode mnie 10/10.
Bohaterami powieści Wiatrołomy jest duet policjantów z bydgoskiego Archiwum X: komisarz Maria Herman oraz jej partner Olgierd Borewicz pseudonim 07. Śledztwo prowadzi ich do Grudziądza, gdzie trzydzieści lat temu doszło do porwania dwumiesięcznego chłopca. Choć złapano wtedy sprawcę, nie odnaleziono chłopca. Trzy dekady później policjanci postanawiają powrócić do śledztwa,...
więcej Pokaż mimo to