-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-14
2024-04-10
2024-04-03
2024-03-08
2024-02-14
Książka jest bez wątpienia dobra. Mam parę uwag do śledztwa, które potrafi przez setkę stron nie posunąć się ani o krok, żeby zaraz zrobić potężny skok naprzód. Wiem, że w rzeczywistości tak może wyglądać praca policji, ale mam wrażenie, że niektóre rzeczy dzieją się tu zbyt przypadkowo.
Bardzo podoba mi się kreacja bohaterów, a szczególnie ich różnorodność, czy to przejawiająca się sposobem mówienia (wspaniała stylizacja), czy zachowaniem. Autor czerpie trochę ze stereotypów, ale robi to w umiejętny sposób.
No i wielki plus za cały opis Poznania.
Książka jest bez wątpienia dobra. Mam parę uwag do śledztwa, które potrafi przez setkę stron nie posunąć się ani o krok, żeby zaraz zrobić potężny skok naprzód. Wiem, że w rzeczywistości tak może wyglądać praca policji, ale mam wrażenie, że niektóre rzeczy dzieją się tu zbyt przypadkowo.
Bardzo podoba mi się kreacja bohaterów, a szczególnie ich różnorodność, czy to...
2024-02-02
Zbiór był dobry, ale w mojej opinii dość nijaki. Brakowało tu jednego opowiadania z taki umpf, po zakończeniu którego myślałbym "wow, to było coś". Żadne z tych opowiadań nie jest złe. Niektóre są lepsze, ale większość jest zwykła, niepozostawiająca po sobie nic.
Córka Lasu, Aneta Jadowska. Autorka wraca do tematu, który zaczęła w Innych Światach. Początek był trudny, wymagał przypomnienia sobie okruchów z tamtej historii. Ale potem wszystko samo się wyjaśnia i tworzy koherentną i ciekawą całość. Wiedźma i wilkołak okazuje się całkiem niezłym połączeniem.
Współlokator, Anna Kańtoch. Niby kryminał, niby wspominki, niby coś z fantastyką. Wciągające i ciekawe, top 3 tego zbioru. Trochę chaotyczne, ale sposób narracji pasuje do tematyki bohaterki borykającej się ze wspomnieniami, których nie chce pamiętać. Niezła bohaterka, reszta postaci jest bez znaczenia. Zakończenie wybitnie dobre.
Vintagianka..., Anna Hrycyszyn. Zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia jak wymówić ten tytuł. Gadanie z grzybami to trochę przegięcie, dobrze napisane, ale dziwne. Bohaterka totalnie niedopasowana do rzeczywistości, w której żyje, co niczym nie jest wyjaśnione jest trochę leniwym zabiegiem. Ogólnie słabe.
Stopa Słonia, Anna Zielińska. Typowe postapo. Nie mam nic więcej do dodania. Niezła bohaterka, ale nie zostaje z czytelnikiem na ani chwilę dłużej.
Serce Katieńki, Anna Niznaj. Również top 3. Dobrze skomponowane opowiadanie, kojarzące mi się trochę stylistycznie z Fraknesteinem. Są tu wątki kryminalne i fantastyczne, osadzone w rosyjskim folklorze, typowe dla Różańskiego latające statki, wilkołaki i bogowie. Dobre.
Ulinka, Milena Wójtowicz. Takie nic. Niby czerwony kapturek, ale bardziej to pokazuje, jak złe są procesy o czary i jak cierpi dziecko, którego matka została zakatowana przez "stróżów prawa". Początek jest fajny, bo autorka ma talent do luźnego prowadzenia narracji. Ale zaraz potem ton przybiera na powadze i tracimy jej najsilniejszą stronę. Zakończenie w porządku, ale chciałbym czegoś więcej.
Dezerterka, Aleksandra Janusz. Ruszanie tematu wojny na Ukrainie jest ryzykownym krokiem. Uważam, że autorka dobrze go rozwiązała. Inteligentna robotka o dojrzałości nastolatki jest ciekawa i momentami zabawna. Autorka mocno uderza w tematykę równouprawnienia, czającą się w większości powieści o tematyce robotów. Dobre opowiadanie, również jedne z lepszych w zbiorze, ale czegoś mu brakowało. Nie wiem, może trochę więcej akcji.
Potwór i nić, Agnieszka Hałas. Pani Hałas w ostatnim czasie zajmuje się retelingami baśni i bajek. To jest trzecia tego typu historia, którą czytam i jak na razie najlepsza. Wątek minotaura jest ciekawy i dobrze rozwiązany, jest tu wystarczająco dużo tajemnic i zwrotów akcji, żeby wciągnąć czytelnika. Miałem trochę uwag do zakończenia, które lekko bierze się znikąd, ale po głębszym zastanowieniu to całkiem dobrze pasuje. Bohaterka jest bardzo dobrze napisana, spójna i logiczna.
Na skrzydłach sztormu, Martyna Raduchowska. Super praca. Nie jestem tu ani trochę obiektywny, bo tematyka syren zawsze mi się podoba. To jest znacznie ulepszona baśń o małej syrence. Bohaterki wypadają bardzo dobrze, akcja ma dobre tempo, trzyma w napięciu, motyw jest ciekawy i wykonanie również dobre.
Dla Wilka..., Krystyna Chodorowska. Początkowo myślałem, że to jest historia o Indianach, ale w sumie to wychodzi, że o jakimś post apokaliptycznym ludzie pierwotnym żyjącym na zamarzniętej ziemi razem z mamutami (?). Wątki dzielenia duszy ze zwierzętami są typowo zaciągnięte z opowieści amerykańskich (chociażby w wykonaniu disneya i Mój Brat Niedźwiedź). Dobre, ciekawe, niezła bohaterka, składne zakończenie. Zakończenie dziwne, ale w sumie pasujące do całości.
Mówczyni Metalu, Magda Kubasiewicz. Zbyt krótkie i zbyt chaotyczne. Autorka ma super pomysł na świat i historię, ale mam wrażenie, że redakcja wycięła jej z połowę tekstu. Bohaterki są ciekawie zarysowane, ale nie dostają wystarczająco czasu, by błysnąć. Problem akcji też nie ma wystarczająco czasu, by się na nim skupić, zastanowić nad jego ważnością. Historia, którą przedstawia autorka, jest dobra i ciekawa, ale tak poszatkowana, że trudno się w nią wciągnąć. Zakończenie jest całkowicie otwarte, co może być potraktowane jako wspaniałe rozwiązanie, bo budzi więcej wątpliwości, niż daje odpowiedzi. Osobiście nie przepadam za takim podejściem.
Joik..., Ewa Białołęcka. Plus za wykorzystanie kultury Saami. Prosta baśniowa opowieść. Nic po niej nie zostaje. Niezła, ale szybko zapominalna.
Czegoś mi w tym zbiorze brakowało. Może humoru, może mocniejszego uderzenia, może staranniejszych bohaterów. Nie było tu złego opowiadania, co jest decydowanie mocną stronę zbioru. Ale brakowało też tego jednego wybitnego, które przyciągnęłoby czytelników.
Zbiór był dobry, ale w mojej opinii dość nijaki. Brakowało tu jednego opowiadania z taki umpf, po zakończeniu którego myślałbym "wow, to było coś". Żadne z tych opowiadań nie jest złe. Niektóre są lepsze, ale większość jest zwykła, niepozostawiająca po sobie nic.
Córka Lasu, Aneta Jadowska. Autorka wraca do tematu, który zaczęła w Innych Światach. Początek był trudny,...
2024-01-22
Chciałbym móc powiedzieć, że ta książka była dobra. Chciałbym bronić tego, co pisałem w poprzedniej recenzji, gdy wspominałem, że ten tom broni pierwszy. No niestety.
Będą spoilery, więc krótko: mam wrażenie, że książka czeka na kontynuację, której nigdy nie ujrzymy. Bohaterka jest denerwująca, poboczni są o niebo lepsi. Wątki ciekawe, ale źle poprowadzone. Nie polecam, bo pierwszy to kończy się na tyle spójnie, że można na nim poprzestać.
A teraz do spoilerów.
Książka nie jest bardzo zła. Ale dobra też nie jest. Początkowo idzie nieźle. Pojawia się nowy problem, czyli duchy w Krakowie, który jest ciekawie poprowadzony. Mamy zamach na życie Sary, co również jest ciekawe i nawet ma konsekwencje. Jak niewiele rzeczy w tej książce.
Sara prowadzi jednocześnie kilka śledztw: szuka osoby, która przywołała Nocnego Króla w poprzedniej części, osoby, która próbuje ją zamordować i morduje innych w mieście i musi poradzić sobie z duchami. Wątki się splatają, ale ja wyczuwam tu mocno Deus Ex Machina. Jakby autorka nie miała pomysłu, jak wszystko związać, więc wprowadziła przypadkową postać, o której nic nie wiemy, która jest pozbawiona znaczenia, ale stoi praktycznie za wszystkim, co dzieje się w książce.
Albo przynajmniej tego dowiadujemy się z jej zeznań, które Sara wymusza torturami, i to nie tylko na Oli, ale też na jej chłopaku (który jest jeszcze bardziej przypadkową postacią niż ona). Czy Sara ma jakiekolwiek dowody, że młoda do niej strzelała? Czy znalazła pistolet? Nie. Ma jakieś wątpliwe poszlaki, które dostarczył jej czarodziej-elektryk (super postać, ale absolutnie nie dostaje okazji, by błysnąć).
Więc te wątki są teoretycznie zakończone, ale w zły i chaotyczny sposób.
Duchy. Wątek nierozwiązany. Mamy parę pościgów, które nie wiadomo, czy dzieją się naprawdę, czy tylko w głowie Sary, jedną epicką walkę, w której pomaga jej Lidia, której Sara nie miałaby szansy wygrać bez pomocy czarodziejki, a i tak cały czas się na niej wyzłośliwia. Zakończenie jest takie, że mały chłopiec, który do niej przychodzi jest kimś istotnym, ale wiedźma do tego nie dochodzi, Twardowski jest wytworem jej wyobraźni, duchy są karą za przewinienie Kaliny, która chciała ratować króla.
No właśnie. Kalina. Albo Wiele Pieśni, podobno. Bo to też nie jest potwierdzone (choć logiczne z wielu punktów). Nie mniej nie przeszkadza to Sarze jej zamordować. Co ma posłużyć za ofiarę przebłagalną, ale chyba nie działa, bo duchy wciąż tam są.
I na tym powieść się kończy. Na śmierci Wiele Pieśni, która do niczego nie prowadzi, która nic nie wyjaśnia. I Sara chyba jednak zostaje w Krakowie, bo jest prawdziwą Pierwszą.
Przy okazji, coś się dzieje dalej, bo w powieść wplecione są notatki z magicznej encyklopedii, z której można wywnioskować, że Sara żyła jeszcze trochę i pełniła funkcję Pierwszej. Szkoda, że nie zostało to dalej pociągnięte.
Sara jest wnerwiająca od początku do końca. Nie potrafię dojrzeć w niej ani jednej pozytywnej cechy. Jest arogancka, impulsywna, złośliwa, egoistyczna. Brutalna, traktuje wszystkich per noga, najczęściej nie patrząc na konsekwencje. I fajnie, że ma potężną moc i kocha Kraków, ale nadal nie wiem, jakim sposobem Julian tak długo z nią wytrzymał.
Lidii jest mało, ale ratuje wiele sytuacji. Podoba mi się jej cicha natura intrygantki, trochę kojarzy mi się to z czarodziejkami Aretuzy. Idealna w wielu względach, ale jednak popełniająca ludzkie błędy, grająca zimną, ale umiejąca współczuć nie czerpiąc z tego korzyści.
Krystian jest ciekawy. I nawet poświęcono mu trochę uwagi. Świetnie pasuje jako szpieg, intrygant, niedbający o wizerunek, kryjący się w cieniach. Dostał tu więcej miejsca niż w poprzednim tomie i zdecydowanie jest to na plus. Tak samo jak w przypadku Lidii.
Wolfie i jego ekipa pojawiają się tylko przez chwilę, a szkoda, bo byli naprawdę fajni w poprzednim tomie.
Podsumowując, czytałem, licząc, że będzie lepiej. Było parę ciekawszych momentów, ale ogólne wrażenie wypada kiepsko. Jak wyjdzie trzeci tom, na pewno go przeczytam, bo to, co tu uchodzi za zakończenie, jest nieporozumieniem. I z chęcią poczytałbym o losach Lidii i Krystiana.
Tyle, jak dobrnęliście tu, dziękuję i liczę, że nie zniechęciłem za bardzo do twórczości pani Kubasiewicz, bo jej inne prace są warte uwagi.
Chciałbym móc powiedzieć, że ta książka była dobra. Chciałbym bronić tego, co pisałem w poprzedniej recenzji, gdy wspominałem, że ten tom broni pierwszy. No niestety.
Będą spoilery, więc krótko: mam wrażenie, że książka czeka na kontynuację, której nigdy nie ujrzymy. Bohaterka jest denerwująca, poboczni są o niebo lepsi. Wątki ciekawe, ale źle poprowadzone. Nie polecam, bo...
2024-01-17
Trochę boli mnie, że muszę dać tak niską ocenę. Jak piszę recenzję, jestem w połowie kolejnego tomu i zaczynam dostrzegać sensowność niektórych zabiegów autorki.
Od początku. To jest chyba najdłuższy prolog, jaki w życiu czytałem. Zasadniczo to jest samodzielne opowiadanie. I jest świetne. Lekkie, sensowne i koherentne. Schody zaczynają się później.
Pierwszym stopniem jest to, że prolog nie ma nic wspólnego z akcją powieści. Fakt, jest to wspomniane może ze dwa razy na wszystkich stronach, ale to nie jest uzasadnieniem. Pierwsze rozdziały to jest chaos wcielony. Nic nie zostaje wyjaśnione, zasad świata trzeba się domyślić, bohaterka jest wnerwiająca, zachowuje się impulsywnie i irracjonalnie.
Potem trochę się poprawia, choć nadal niewiele wiadomo. Gdy autorka decyduje się pociągnąć główny wątek (który jest mocny, dobrze napisany i zdecydowanie za krótki), to idzie jej dobrze. Jak bawi się w wątki poboczne, to jest gorzej.
Co do bohaterów. Sara jest postacią złożoną, a i to jest niedopowiedzeniem. Jak już przeskoczy się jej irracjonalność, to jest naprawdę ciekawą postacią. Ma za sobą przeszłość (niewyjaśnioną, bo jakżeby inaczej), która często ją prześladuje.
Wolfie jest super, podobnie jak jego drużyna. Aż żałuję, że nie poświęcono mu znacznie więcej czasu. Podobnie Lidia i Krystian. Super zarysowane postaci, które nie mają czasu, żeby zabłysnąć (chociaż w przypadku Lidii na początku w zasadzie nie wiadomo, po której stronie stoi). Wiele pieśni to wielka tajemnica, o której nie potrafię nic powiedzieć. I autorka chyba podobnie. Król również wypada nieźle, choć momentami jest irytująco naiwny.
Dwa dodatkowe plusy, to u mnie zdecydowanie finałowa walka, która jest pięknie napisana i bardzo nieoczywista i baśnie, które opowiada Sara.
Będąc w połowie drugiego tomu, mogę powiedzieć, że warto. Książka jest króciutka, gdy przeskoczy się momenty niekonsekwencji, to czyta się lekko i przyjemnie. Osobiście polecam, mimo że moja ocena może o tym nie świadczyć.
Trochę boli mnie, że muszę dać tak niską ocenę. Jak piszę recenzję, jestem w połowie kolejnego tomu i zaczynam dostrzegać sensowność niektórych zabiegów autorki.
Od początku. To jest chyba najdłuższy prolog, jaki w życiu czytałem. Zasadniczo to jest samodzielne opowiadanie. I jest świetne. Lekkie, sensowne i koherentne. Schody zaczynają się później.
Pierwszym stopniem jest...
2024-01-11
Od zakończenia "Zaginionej księgi" do prac pani Hendel podchodzę z rezerwą. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest dobrze.
Autorka po raz kolejny zabiera nas do swojego świata pełnego słowiańskich demonów. Ponownie przedstawia tę tematykę w troszeczkę innym świetle. I moim zdaniem wychodzi jej to bardzo dobrze.
Zapomniane przez wszystkich miasteczko jest przedstawione ciekawie (pominę niektóre aspekty, chociażby prawne, które nie mają sensu, ale zrzućmy to na suspesion of disbelief). Zasady jego działania są dość konsekwentne, nie ma rażących niedociągnięć.
Demony są, jest ich dużo (mam wrażenie, że zdecydowanie więcej niż w poprzednich tomach). I tu mamy to, co najbardziej odróżnia tę powieść od pozostałych tej autorki — podejście bohaterów do demonów. One są. Kropka. Nikt specjalnie nie przejmuje się tłumaczeniem, że bestia A jest odporna na strzały z pistoletów, a stwór B ma trującą ślinę. Powód jest prosty: nikt z bohaterów nie ma o tym specjalnego pojęcia. I dlatego łatwiej mi ich zrozumieć.
Bohaterowie również wypadają dobrze. Widać, że ta powieść to stand-alone, i uważam to za wielki plus. Anka i Antek są dobrze pomyślani, na tyle różni, że nie będę marudził na dawanie głównym bohaterom tak podobnych imion, fajnie zarysowano ich charaktery. I o tyle, o ile Anka dość często wpada w stereotyp popularnej dziewczyny, o tyle Antek, który jest cichy, spokojny (aż do przesady, bo prawie nie okazuje emocji), skupiający się bardziej na myśleniu niż na gadaniu jest czymś odświeżająco nowym. Również ich relacja rodzeńska, czyli stałe kłótnie, chyba że coś im grozi, jest bardzo wiarygodna.
Mała Nastka również wypada ciekawie, choć nie poświęcono jej aż tak dużo czasu. Jest piekielnie inteligentna, umie świetnie słuchać i ma w sobie tę dziecięcą wiarę, że wszystko będzie dobrze. I za to plus, bo nie jest to nadmiernie eksploatowane.
Pozostali bohaterowie również prezentują się dobrze. Leszek jako stoik walczący z demonami, Wojek jako głośny tchórz, Dobra jako ładna, inteligentna, trochę wycofana dziewczyna, chcąca pokazać, gdzie jest jej miejsce, ale trochę bojąca się wychylić. I bardzo troskliwa. Jej relacja z Antkiem jest piękna, choć może tyćkę zbyt szybko się rozwija.
Ciotki teoretycznie są bardzo istotne, ale w praktyce to autorka traktuje je bardzo pobieżnie. A szkoda, bo mają sporo tajemnic.
Czytało się bardzo dobrze. Autorka potrafi oddać styl mówienia młodzieży, nawet w głosach mieszkańców miasteczka, odciętych od cywilizacji, pobrzmiewają nowoczesne nutki. Polecam, bo warto.
A na koniec krótka krytyka. Autorka bardzo kocha swój świat. To widać. I na siłę nawiązuje do poprzednich prac. Czy jest to konieczne? Absolutnie nie. Czy to coś daje? Moim zdaniem również nie. Bo naprawdę nie potrzebuje backstory postaci, do której nigdy nie wrócę, bo grała mało istotną rolę kilka książek wcześniej. (patrzę na ciebie Alicjo). Czy wzmianka o żniwiarzach jest potrzebna? Również nie. Bohaterowie żyją tu swoim życiem, zamknięci w swoim miasteczku, ze swoimi demonami. Co ich obchodzi, co dzieje się na zewnątrz? Skąd wiedzą, że tam również grasują demony, skoro prawie nie wyjeżdżają za granicę lasu? I skąd mogą wiedzieć, że istnieje grupa (super tajna według tego co było w książce) ludzi, zajmująca się ich tępieniem? A nawet, jeśli skądś się o tym dowiedzieli, to co im przyjdzie, z dzielenia się tą wiedzą z przyjezdnymi? No nic. Pani Paulino, bardzo szanuję Pani prace. Ale proszę pozwolić jej żyć w spokoju w naszych wyobraźniach. Niech Antek i Anka, Dobra i Leszek żyją swoim życiem w Grobowicach, Magda niech goni demony po swoim miasteczku, a Hubert niech spokojnie uczy się w Poznaniu, bo do jego wydarzeń jeszcze trochę czasu. Nie potrzebujemy tych crossoverów. Naprawdę.
Od zakończenia "Zaginionej księgi" do prac pani Hendel podchodzę z rezerwą. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest dobrze.
Autorka po raz kolejny zabiera nas do swojego świata pełnego słowiańskich demonów. Ponownie przedstawia tę tematykę w troszeczkę innym świetle. I moim zdaniem wychodzi jej to bardzo dobrze.
Zapomniane przez wszystkich miasteczko jest...
2024-01-06
Sytuacja jest skomplikowana, bo książkę tę dostałem osobiście od autorki. Ale opinia pozostaje moją własną.
Podchodziłem z rezerwą. Poznań to moje miasto, a legendę o Królu Kruków kocham. Chciałem zobaczyć, co autorka zrobi z tematem.
To, co zrobiła, bardzo mnie zaskoczyło. Jest to dobrze napisana powieść, z ciekawym wątkiem, pięknym i bogatym światem, który jednocześnie jest na tyle prosty, że łatwo go ogarnąć, i niezłymi bohaterami.
Wątek główny jest typowy dla baśni. Zło się czai, przybywa bohater i musi gdzieś dotrzeć, zebrać drużynę i pokonać zło. Proste? Proste.
Autorka nie stara się utrudnić tego wątku na siłę. To ma być baśń. Ma być prosto, dziecinnie prosto. A skakanie między wymiarami jest tylko dodatkiem, smaczkiem, który pobudza wyobraźnie i zaciekawia.
Ten fragment, gdy bohater przebywa w innym świecie, jest bardzo dobrze napisany, choć troszkę chaotyczny, przynajmniej na początku. Jest to jednak zabieg celowy, działanie miejscowego maga, więc można to zrozumieć.
Mateusz jest prostym bohaterem baśniowym. Co prawda przepowiednia mówi, że ma on być pokorny, a moim zdaniem nie jest. Wielkoduszny tak, ofiarny, odważny, jak najbardziej, pyskaty — o jeszcze jak. Ale pokory to ja w nim nie dostrzegam.
Radzik jest znośny, podobnie jak Mężydar (mogłem pomylić imię). Stereotypowi, bardzo mocno pasują do wzorca stworzonego przez Tolkiena: Radzik-Przyjaciel-Sam, Mężydar-Przewodnik-Aragorn, mimo że momentami bliżej mu do Boromira.
Bardzo dobrze wypada powietrzna skrzatka. Jest wyraźnie inna od wszystkich pozostałych bohaterów i co dla mnie najważniejsze, jest szczera w relacji z Mateuszem. Nie ma co do niego żadnych oczekiwań, całą opinię o nim buduje na bieżąco, na podstawie jego czynów, a nie przepowiedni.
Przepowiednie to jest temat na osobną rozprawę. Myślę, że to, co zrobiła autorka jest bardzo ciekawe. Blisko temu do starogreckich wyroczni. Są to dobre, silne postaci kobiece. A Zielarka zasługuje na dużo lepsze traktowanie i sporo więcej miejsca na kartkach.
Jest tu jeszcze cała masa innych bohaterów, z których wielu zlewa się w postaci grupowe. Mimo to i tak wypadają nieźle.
Do czego mam największe zastrzeżenia to język. Autorka stosuje naprawdę wyszukany, poprawny polonistycznie język. I o tyle, o ile w przypadku opisów czy słów skrzatki to pasuje, o tyle w przypadku Mateusza brzmi to bardzo sztucznie. Najczęściej mówi on w miarę młodzieżowym głosem, ale jego myśli często osiągają naprawdę wysokie loty. A przecież jest on tylko piętnastolatkiem.
Polecam. To jest dobra książka, i mówię to z czystym sumieniem. Trochę przewidywalna, ale to nie szkodzi. Baśnie takie są.
Sytuacja jest skomplikowana, bo książkę tę dostałem osobiście od autorki. Ale opinia pozostaje moją własną.
Podchodziłem z rezerwą. Poznań to moje miasto, a legendę o Królu Kruków kocham. Chciałem zobaczyć, co autorka zrobi z tematem.
To, co zrobiła, bardzo mnie zaskoczyło. Jest to dobrze napisana powieść, z ciekawym wątkiem, pięknym i bogatym światem, który jednocześnie...
2023-12-30
I kolejny tom Felixa dołącza do kolekcji.
Powieść jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego tomu (i nie jest specjalnie długa, więc nie wiem, dlaczego Kosik zdecydował się rozbić ją na dwa lata wydawnicze). I jako zakończenie sprawdza się dobrze. Jako samodzielna powieść nie ma sensu, bo za bardzo nawiązuje do poprzedniego tomu. I jakbym mógł coś zalecić, to polecam czytać je razem. Ja poprzedni tom czytałem z rok temu, więc niektóre rzeczy uciekły mi już z pamięci, a tu okazują się dość istotne.
Sam pomysł akcji jest ciekawy, o ile nie ma żadnego wpływu na świat (chyba spoiler, ale nie wielki). Moja siostra widziała tu walkę z przeznaczeniem, fatum rodem z Króla Edypa. Ja dostrzegam tylko zakrojoną na szeroką skalę akcję wywiadowczą, która okazuje się wielką stratą pieniędzy. Może jestem zbyt stary na takie powieści.
Akcja płynie wartko, jak to u Kosika. Są żarty, choć wyraźnie mniej niż w poprzednich tomach. Głównie dlatego, że bohaterowie muszą unieść całkiem spory ciężar na plecach i wyraźnie nie mają głowy do żartowania. Co uważam za zabieg dobry, bo śmieszki nie pasowałby w żaden sposób do poważnego tonu powieści.
O bohaterach głównych nie ma co pisać. 17 tomów na karku, więc ciężko o rozwój i większe zmiany. Felixowi udaje się odzyskać swoją "felixowość" (o jej braku z wielkim szacunkiem pisałem w poprzedniej recenzji). Net jest Netem, wiecznie zagubionym i potykającym się na płaskiej podłodze. Nika ciągnie mocno w górę i szczerze jest najsilniejszą częścią powieści. Manfred jest jak zwykle zgryźliwy i pomocny.
Dodatkowo wielki szacunek za postać majora Hiacynta. Te pojedyncze strony na początku każdego rozdziału były naprawdę świetne i z chęcią przeczytałby całą powieść poświęconą tylko jemu. I Andżelice Osmozie oczywiście. Jiao również wypada dobrze, choć momentami staje się dosyć generyczna. Pozostali bohaterowie są bezimienni, albo pojawiają się na zaledwie mgnienie oka. Choć mam nadzieję, że niektórzy wrócą w następnych tomach.
Jako powieść (mówię o obu tomach), nie jest to najlepsza pozycja w serii. Brakuje tu jakiejś konsekwencji działań bohaterów. Dużo rzeczy wciąż jest niewyjaśnione. Może kolejne powieści to rozjaśnią, a może Kosik pozostawi nam otwarte zakończenie i pożegna się z serią. Nie wiem. Z radością przyjmę kolejne tomy, ale uważam, że przedstawiona tu historia może być spokojnie zakończeniem całej sagi. Ode mnie siedem punktów, ale naciągane.
I kolejny tom Felixa dołącza do kolekcji.
Powieść jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego tomu (i nie jest specjalnie długa, więc nie wiem, dlaczego Kosik zdecydował się rozbić ją na dwa lata wydawnicze). I jako zakończenie sprawdza się dobrze. Jako samodzielna powieść nie ma sensu, bo za bardzo nawiązuje do poprzedniego tomu. I jakbym mógł coś zalecić, to polecam czytać...
2023-12-20
2023-12-01
Brakowało mi tej prostoty Percy'ego.
Powieść jest niesamowicie prosta. Percy chce iść do college'u. I Zeus chce mu to utrudnić. Pojawia się więc misja: zdobyć listy polecające od bogów. I zaraz zjawia się Ganimedes, któremu zginął Puchar Bogów. Cel: znaleźć i zwrócić. Proste? To czas zacząć zabawę.
Percy jak to on ładuje się w tonę kłopotów z tego powodu. Ale ma przy sobie Anabeth i Grovera, więc co może pójść źle?
Bardzo przyjemna, lekka, pełna prostoduszności i spokoju Percy'ego, rodzinnej miłości, zwyczajnych wieczornych rozmów z dziewczyną, nowych boskich, półboskich, okołoboskich i nieboskich przyjaciół i mitologicznej magii. Polecam gorąco.
Brakowało mi tej prostoty Percy'ego.
Powieść jest niesamowicie prosta. Percy chce iść do college'u. I Zeus chce mu to utrudnić. Pojawia się więc misja: zdobyć listy polecające od bogów. I zaraz zjawia się Ganimedes, któremu zginął Puchar Bogów. Cel: znaleźć i zwrócić. Proste? To czas zacząć zabawę.
Percy jak to on ładuje się w tonę kłopotów z tego powodu. Ale ma przy sobie...
2023-11-30
2023-11-12
Jak na razie najlepsza z powieści Świata Dysku. Zabawna, pełna akcji, inteligentna i wciągająca.
Wiedźmy z Dysku są moim zdaniem znacznie lepiej wykreowane niż Rincewind. Bardziej sarkastyczne, ostrzejsze i przez to ciekawsze. I wydaje mi się też, że mimo swojej magii są bardziej ludzkie niż czarodzieje. Mimo latania na miotłach twardziej stąpają po ziemi i żyją bliżej z otaczającymi ich ludźmi.
Sama powieść jest wspaniałą wariacją na temat Macbetha. Książę zabija króla i stara się ukryć ten fakt przed całym królestwem. Dodatkowo próbuje w tym celu wykorzystać teatr, co czyni wszystko zabawniejszym i próbuje wytępić wiedźmy. Co jest prostą receptą na katastrofę.
Babcia Weatherwax i Niania Ogg wracają z poprzednich tomów, jednak Margat jest czymś nowym i odświeżającym. Jej relacje zarówno z innymi ludźmi jak i z magiczną tradycją są tak proste i tak urzekające.
Pozostali bohaterowie jak zwykle u Pratchetta błyszczą w każdym słowie i każda na swój sposób. Błazen, duch króla, aktorzy, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Polecam całym sercem. Super akcja i wspaniali bohaterowie zachęcają, by przeczytać jeszcze kawałek.
Jak na razie najlepsza z powieści Świata Dysku. Zabawna, pełna akcji, inteligentna i wciągająca.
Wiedźmy z Dysku są moim zdaniem znacznie lepiej wykreowane niż Rincewind. Bardziej sarkastyczne, ostrzejsze i przez to ciekawsze. I wydaje mi się też, że mimo swojej magii są bardziej ludzkie niż czarodzieje. Mimo latania na miotłach twardziej stąpają po ziemi i żyją bliżej z...
2023-11-03
Pratchett ponownie dekonstruuje klasyczną fantastykę, ale po tym, co zrobił w Blasku Fantastycznym i Kolorze Magii, niewiele zostało.
Pomysł na superpotężnego czarodzieja, mogącego samemu tworzyć zaklęcia jest ciekawy. Pomysł na zamknięcie duży czarodzieja w lasce i kierowanie młodym niedoświadczonym magiem — również. Niestety wykonanie nie jest najlepsze.
Sama historia jest całkiem ciekawa, ale czegoś mi w niej brakowało. Nie wiem, czy odrobiny konsekwencji w działaniu magów, czy trochę głębszego charakteru czarodziciela, czy większego zaangażowania Rincewinda.
Tym, co zdecydowanie ratuje powieść, są Conana Fryzjerka, bagaż i Bibliotekarz. Wszyscy troje są świetnie napisani, a ich wątki wciągają. Pozostała część, poza słownymi żartami, jest raczej miałka.
Pratchett ponownie dekonstruuje klasyczną fantastykę, ale po tym, co zrobił w Blasku Fantastycznym i Kolorze Magii, niewiele zostało.
Pomysł na superpotężnego czarodzieja, mogącego samemu tworzyć zaklęcia jest ciekawy. Pomysł na zamknięcie duży czarodzieja w lasce i kierowanie młodym niedoświadczonym magiem — również. Niestety wykonanie nie jest najlepsze.
Sama historia...
2023-10-27
Pratchett nie zawodzi. To jest moje drugie podejście do Morta, więc nie będę się rozwodził. Cała książka jest ironicznym przedstawieniem tradycyjnego wizerunku śmierci. Śmierć zyskuje u mistrza fantastyki zupełnie inny charakter, nowe, świeże spojrzenie na świat, a jej uczeń także inaczej zaczyna patrzeć na życie i otaczających go ludzi. Zabawna, pełna niesamowicie głębokich cytatów, wciągająca w całej rozciągłości, a jednocześnie niesamowicie prosta. Polecam.
Pratchett nie zawodzi. To jest moje drugie podejście do Morta, więc nie będę się rozwodził. Cała książka jest ironicznym przedstawieniem tradycyjnego wizerunku śmierci. Śmierć zyskuje u mistrza fantastyki zupełnie inny charakter, nowe, świeże spojrzenie na świat, a jej uczeń także inaczej zaczyna patrzeć na życie i otaczających go ludzi. Zabawna, pełna niesamowicie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-20
Sanderson tworzy bardzo, bardzo dobre i bardzo ciężkie w odbiorze powieści. Historie, które tworzy, są pełne napięcia, wciągają jak mało, które, ale jednocześnie z powodu dokładności opisów, brutalności i brudu świata (co czyni go jeszcze wspanialszym) lektura mocno męczy.
Historia jest kontynuacją pierwszego tomu, rozgrywająca się około roku po upadku Imperium. Elend troszczy się o swoje małe, upadające królestwo, Vin stara się utrzymać ukochanego przy życiu wbrew pomysłom władców okolicznych państw, w szczególności bezwzględnego Straffa. We wszystko wpisuje się odkrycie nowych fragmentów Terisańskiej religii, która ma zaprowadzić bohaterów do tytułowej studni wstąpienia.
Historia jest bardzo bogata i to, co zarysowałem powyżej, nie dotyka nawet wierzchołka całej góry lodowej, którą zbudował Sanderson. I za to, jak również za wspaniałych bohaterów z krwi i kości, mających swoje wzloty i upadki, mierzących się z wojną, głodem, brakiem nadziei, miłością i tym wszystkim, co dotyka każdego z czytelników, i przebogatym światem, należą się szczególne brawa.
Jestem zakochany w tej serii. Vin jest wspaniałą postacią, tak bliską zwyczajnej osóbki, a jednocześnie tak bardzo heroiczna, Elend jest prosty, zagubiony, ale gotowy uczyć się, jak być lepszy i jak zapewnić lepsze życie swojej ukochanej i swojemu ludowi. Sazed jest świetny w swojej niepewności i słabości, w której cały czas odnajduje siłę. Terisańska nauczycielka również wypada świetnie. Wraca też całe mnóstwo innych bohaterów, z których każdy jest wyraźną postacią. Szczególnie podobają mi się kreacje Straffa i Cetta, dwóch władców, obu bezlitosnych, ale tak różnych, jak noc i dzień.
Polecam gorąco. Świetna, choć ciężka lektura, pogłębiająca i tak już bogaty świat.
Sanderson tworzy bardzo, bardzo dobre i bardzo ciężkie w odbiorze powieści. Historie, które tworzy, są pełne napięcia, wciągają jak mało, które, ale jednocześnie z powodu dokładności opisów, brutalności i brudu świata (co czyni go jeszcze wspanialszym) lektura mocno męczy.
Historia jest kontynuacją pierwszego tomu, rozgrywająca się około roku po upadku Imperium. Elend...
2023-09-29
2023-09-26
Jestem pod wrażeniem, jak dokładnie autorka korzysta z materiału źródłowego. Bitwy, które opisuje, przebiegają tak, jak w rzeczywistości, bohaterowie historyczni przeplatają się z fikcyjnymi, tworząc zgrabną całość.
Historia jest znacznie ciekawsza niż w poprzednich tomach. Tu w końcu widać zaangażowanie bohaterów w wojnę, o której do tej pory tylko gadali. W końcu są walki, w końcu jest napięcie. Temeraire i jego załoga przemierzają pół świata, wędrują przez pustynię, tkwią na dworze sułtana i na końcu lądują w Gdańsku. Jest świetnie.
Bohaterowie są tacy jak wcześniej. Smok jest piekielnie inteligentny i buntowniczy, Laurence sztywny, ale potrafiący umiejętnie nagiąć przepisy. Trochę lepiej poznajemy pozostałych członków załogi, choć na moje wciąż za mało. I zdecydowanie za mało było Roland.
Polecam. Na pewno zajrzę do kolejnych tomów, by poznać dalsze losy bohaterów, których zaczynam coraz bardziej lubić.
Jestem pod wrażeniem, jak dokładnie autorka korzysta z materiału źródłowego. Bitwy, które opisuje, przebiegają tak, jak w rzeczywistości, bohaterowie historyczni przeplatają się z fikcyjnymi, tworząc zgrabną całość.
Historia jest znacznie ciekawsza niż w poprzednich tomach. Tu w końcu widać zaangażowanie bohaterów w wojnę, o której do tej pory tylko gadali. W końcu są...
Jestem bardzo zaskoczony kierunkiem, w który poszła ta powieść. Jest ona bez wątpienia ciekawa, choć trudna.
W skrócie: czternasty wiek, mała niemiecka wieś, ksiądz z tajemniczą przeszłością i kosmici. Łapiecie? Super, to teraz zabrnijmy w szczegóły.
Książa bardzo, ale to bardzo mocno skupia się na przedstawieniu życia w czternastowiecznych Niemczech u progu epidemii czarnej śmierci. Są to czasy, gdzie ludzie byli jednocześnie bardzo inteligentni i przesądni, wiara stanowiła podstawę świata, a nauka pragnęła się rozwijać. Czasy jednocześnie bardzo proste i złożone. I to wychodzi autorowi super, mimo że ni podoba mi się nacisk, który kładzie na te wątki. Mimo to bohaterowie są żywi, bardzo plastyczni i realistycznie oddani.
I w to wszystko wpada grupa kosmitów. Co można zrobić z kosmitami w czternastym wieku? Nawrócić. I wow autor robi niesamowitą robotę, wyjaśniając wiarę chrześcijańską w sposób prosty i zrozumiały. Niektóre z wywodów księdza Dietricha zasługują na bycie lekturą dla kaznodziejów.
Równie dobrze oddane jest podejście obcych do wiary. Nie łykają jej oni, ale odnajdują w niej to, co im odpowiada. I potem, stopniowo uczą się reszty przykazań. To nie jest schematyczna powiastka. To jest głębokie studium psychologiczne wiary.
Do tego dochodzi masa kontekstów historycznych. I tak, jak z reguły jestem przeciwny umieszczeniu postaci historycznych w powieściach, tak tutaj wyszło to bardzo dobrze. Jak zaznacza tłumacz w przypisach końcowych, praktycznie każdy bohater żył naprawdę i zostawił po sobie jakieś dokumenty. W tym momencie ta powieść traci znamiona fikcji, a staje się fabularyzowaną pracą naukową poświęconą życiu na niemieckiej wsi. I jeżeli mam być szczery, to chętnie czytałbym więcej takich prac.
Co do bohaterów, jak wspominałem, są oni przedstawieni bardzo plastycznie i życiowo. Ksiądz Dietrich zdecydowanie wiedzie tu prym, będąc postacią złożoną, tajemniczą. Brat Joachim jest jego przeciwieństwem, prostym, głośnym i cholerycznym człowiekiem. Jedną z rzeczy, które stara się pokazać ta powieść, jest to, że ludzie rzadko są tacy, jak o nich myślimy, a jednocześnie często, mimo pokuty i woli poprawy wracają do starych nawyków. Tu wyraźnie widać to na postaciach Hildy i Theresii. Manfred i Maks są typowymi przedstawicielami rycerstwa i ładnie wpasowują się w te role, trochę arturiańskie i miejscami idealizowane, ale również realistyczne.
W części historycznej książki jest również bardzo dużo wątków, których nie mam miejsca tu opisywać, choć zasługują na nie mniejszą uwagę, jak chociażby stosunek do żydów.
Celowo pomijam w tej recenzji szerszy opis wątków współczesnych. Moim zdaniem są one całkowicie zbędne, mocno burzą strukturę powieści, są wyraźnie napisane osobne (co autor sam przyznaje w posłowiu) a do tego nieczytelne ze względu na język. Po pierwsze Sharon i Tom są naukowcami i stosują język adekwatny do swoich dziedzin, wybiegając daleko poza tony uchwytne dla zwykłych ludzi. Po drugie, obydwoje są poliglotami i w swoich wypowiedziach z łatwością mieszają kilka, jeżeli nie kilkanaście języków. I o tyle, o ile nie miałem problemu z niemiecki, to gdy to tego dochodzi rosyjski czy wietnamski, to już sprawy mają się gorzej.
Podsumowując, jest to książka bardzo trudna, wymagająca niesamowitego skupienia na lekturze, z paroma niestrawnymi częściami i bardzo dobrze skomponowanym (mimo wszystko) zakończeniem, albo dwoma. Nie wiem, czy polecać, ale myślę, że może być warto, jeżeli ktoś ma dużo sił i cierpliwości.
Jestem bardzo zaskoczony kierunkiem, w który poszła ta powieść. Jest ona bez wątpienia ciekawa, choć trudna.
więcej Pokaż mimo toW skrócie: czternasty wiek, mała niemiecka wieś, ksiądz z tajemniczą przeszłością i kosmici. Łapiecie? Super, to teraz zabrnijmy w szczegóły.
Książa bardzo, ale to bardzo mocno skupia się na przedstawieniu życia w czternastowiecznych Niemczech u progu epidemii...