-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-03-20
2024-03-03
Jest to historia związku, pisana z perspektywy mężczyzny, jest to trochę niby forma strumienia świadomości, ale nie do końca…. Ale ogólnie to jest straszny bełkot i nic z tej relacji nie wynika.
Początek ładny, potem było tylko gorzej, ostatnie 50 stron to tylko przejeżdżałam wzrokiem po tekście.
Dodatkowo jest tu wymuszanie na czytelniku reakcji: "teraz masz się smucić", "teraz masz czuć melancholię", "teraz masz mieć refleksję", a na dodatek jest to dwójka najbardziej irytujących bohaterów roku, a mamy marzec.
Oni rozmawiają ze sobą na jakieś kompletnie odrealnione tematy, ona mu zwraca co chwilę uwagę, że on ze swoim życiem coś robi nie tak, denerwuje ją,. Że on nie chce jej opowiadać o swojej przyszłości, więc ona go atakuje…
w ogóle ta ich relacja to są jakieś spotkania na telefon, na których oni prowadza te dziwaczne dysputy o życiu, głównie ona gada, a on przytakuje albo i nie…. I donikąd to nie prowadzi, to jest strasznie nudne, ludzie nie rozmawiają ze sobą w taki sposób jak oni. I nie ma tam żadnych innych postaci, nikogo.
A na ten niby to „plot twist” na koniec, to wywróciłam oczami, naprawdę… I nawet mi nie szkoda, że to było słabe.
Jest to historia związku, pisana z perspektywy mężczyzny, jest to trochę niby forma strumienia świadomości, ale nie do końca…. Ale ogólnie to jest straszny bełkot i nic z tej relacji nie wynika.
Początek ładny, potem było tylko gorzej, ostatnie 50 stron to tylko przejeżdżałam wzrokiem po tekście.
Dodatkowo jest tu wymuszanie na czytelniku reakcji: "teraz masz się smucić",...
2024-03-16
2024-03-15
2024-02-21
2024-02-16
2024-02-06
Dałam radę połowę.
Miałam spore oczekiwania, tym bardziej upadek z wysoka.
To jakieś dziwaczny, bełkoczący manifest, który nie jest moim manifestem. Niestety.
Pomieszanie form, bohaterowie, w tym Bohater, to jakieś niby też chyba archetypy lat nie wiadomo jakich, bo ni to lata 90-te, ni to 00'.
Do niczego to nie zmierza, dialogi są durne. Całość nudna i o niczym. Chciałam skończyć, bo przecież to krótkie, ale jak kolejny raz otworzyłam, przeczytałam kawałek kolejnego dialogu o ćmach, czyli o niczym, i odpadłam. Po co się męczyć, życia szkoda.
Dałam radę połowę.
Miałam spore oczekiwania, tym bardziej upadek z wysoka.
To jakieś dziwaczny, bełkoczący manifest, który nie jest moim manifestem. Niestety.
Pomieszanie form, bohaterowie, w tym Bohater, to jakieś niby też chyba archetypy lat nie wiadomo jakich, bo ni to lata 90-te, ni to 00'.
Do niczego to nie zmierza, dialogi są durne. Całość nudna i o niczym....
2024-01-07
Saga rodzinna, pisana w momencie, kiedy mam już parę pokoleń – wnuczki, rodziców i babkę. I po drodze, też dość szybko, poznajemy historie babki, która jest z pochodzenia Rosjanką i pracowała w cyrku. To się przeplata z życiem wnuczek-bliźniaczek, których życie stanowi oś główną.
Jedna z nich w życiu decyduje się iść w stronę malarstwa, a druga zostaje śpiewaczką. Ale liczy się też po drodze ich dzieciństwo i przyjaźń z chłopakiem z sąsiedztwa oraz jego problemy rodzinne.
Jest też trzecia, starsza siostra. Ona jest bardzo chorowita, fascynuje ją nauka, nie jest bardzo społeczna ani towarzyszka. Niestety choroba ostatecznie pozbawia ją życia. To nie jest spojler, to od początku wiadomo, bo jest o niej pisane w czasie przeszłym.
Po tytule i okładce spodziewałam się, ze będzie tu trochę może czarnego humoru, że ta historia rodziny będzie miała jakiś taki miejscami smaczek na rozluźnienie. A tymczasem jest to historia 100% na poważnie. I ta niby „szalona historia rodziny” wcale taka szalona finalnie mi się nie wydaje być.
Też opis brzmi „Tętniąca życiem powieść o poszukiwaniu miłości stulecia, doświadczaniu straty i drugich szansach.” - zgadza się wszystko oprócz tej tętniącej życiem.
Dla mnie całość bardzo długo się rozkręca, dopiero gdzieś na etapie, kiedy bliźniaczki idą na studia, dostaje to wszystko jakiejś większej dynamiki. Wiem, że bardzo wielu ludziom się ta książka bardzo podoba jako całość.
Mi podobały się bardziej poszczególne wątki – syna najlepszego przyjaciela dziewczynek, który znęca się nad rodziną, ale na skutek pewnego wydarzenia jest zdany na łaskę żony i dzieci i role się odwracają. Wątek ojca i gołębi mi się podobał – jego pasją są gołębie pocztowe. Hodował je, trenował i w trakcie wojny przygotował je do przenoszenia tajnych wiadomości alianckich, za co dostał po wojnie odznaczenia. I właśnie w samolocie do Londynu poznał swoją późniejszą żoną. Też pięknie cały watek ojca się kończy.
Więc to absolutnie nie jest tak, że mi się ta książka nie podobała, natomiast ja nie dałam rady się w nią od razu wczuć i do połowy mi się trochę za bardzo wlekła. Też ten tytułowy hipopotam pojawia się w książce na chwilę faktycznie, ale jak an coś, co się wrzuciło w tytuł, to spodziewałam się, ze albo będą jakieś nawiązania albo coś z czegoś będzie wynikało… A cała historia tej rodziny mogła się potoczyć tak samo i bez tego zwierza… Albo ja czegoś nie wyhaczyłam lub nie dotarło do mnie przesłanie, być może.
Saga rodzinna, pisana w momencie, kiedy mam już parę pokoleń – wnuczki, rodziców i babkę. I po drodze, też dość szybko, poznajemy historie babki, która jest z pochodzenia Rosjanką i pracowała w cyrku. To się przeplata z życiem wnuczek-bliźniaczek, których życie stanowi oś główną.
Jedna z nich w życiu decyduje się iść w stronę malarstwa, a druga zostaje śpiewaczką. Ale...
2024-01-13
2024-01-17
To, co jest dużym plusem tej książki, to zbudowanie faktycznie tego poczucia, ze chodzi o interes i dobro klanu, z jednoczesnym wyraźnym zaznaczeniem każdego członka rodziny, motywów i nastawienia każdej ze stron. I w decyzjach każdej z nich można znaleźć coś, co może czytelnika przekonać. Nie są to postacie czarno-białe. A jednocześnie nadal na szali leży dobro klanu jako całości i to, że trzeba jako cała rodziny wypracować różne kwestie razem, dla dobra klanu.
Na plus też to, że tą stawkę czuć. Czuć, że to nie jest bawienie się w gang, tylko faktycznie raz, bohaterowie nie są nieśmiertelni, dwa, ludzie dookoła, postacie drugo- czy trzecioplanowe też w kontekście, znowu, tego dbania o rodzinę i klan, są ważne, mają swoją wagę w tej historii i ich brak, kiedy zaczynają ginąć, jest podkreślany i ma wpływ na kolejne decyzje w rodzinie.
Na minus…. Początek się wlecze. I w ogóle ta, powiedzmy, jedna trzecia książki, do faktycznego wybuchu pełno eskalacyjnej wojny klanów, jest raczej taka przytłumiona i nie koniecznie, w moim odczuciu, jest to pokazaniem skali problemu w kontraście do tej późniejszej wojny. Tam cały czas coś się tli, mogłoby odrobinę dynamiczniej.
To, co jest dużym plusem tej książki, to zbudowanie faktycznie tego poczucia, ze chodzi o interes i dobro klanu, z jednoczesnym wyraźnym zaznaczeniem każdego członka rodziny, motywów i nastawienia każdej ze stron. I w decyzjach każdej z nich można znaleźć coś, co może czytelnika przekonać. Nie są to postacie czarno-białe. A jednocześnie nadal na szali leży dobro klanu jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-25
Przez większość te historie były dla mnie trochę odtwórcze, jeśli chodzi o Buka, już podobne znałam, ruszały mnie mniej, chociaż nadal niemal każde miało w sobie coś, co mi się podobało… Inaczej nie lubiłabym całej tej twórczości. Po czym nastało opowiadanie pod tytułem „Za zdrowie Waltera Lowenfelsa”. I ja byłam zmieciona z planszy. To jest prosta historia – on na kacu, pojawia się jego kobieta i ich dziecko. On się bardzo cieszy na widok dziecka, jest zainteresowany, tez tym, o czym matka mu opowiada, ale szybko dostajemy pierwszy strzał odnośnie tej relacji i opieki nad dzieckiem. I to w ogóle nie jest oczywiste, nie jest czarno-białe. I na koniec była we mnie i wściekłość i smutek, i rozczarowanie… Ten dualizm, to trochę odwrócenie ról z jednej strony, ale tak naprawdę po prostu pokazanie, że ludzie są różni, role społeczne wcale nie są jednolite i wtedy też nie były. A jeżeli ktoś by mi powiedział, że Bukowski to serca ani honoru nie miał, pisał tylko o chlaniu i rżnięciu… To niech to przeczyta.
I po tym każde kolejne opowiadanie też mnie brało w całości, wciskało mi się między żebra. Każde po prostu: „Chujowy trip”, „Zapiski potencjalnego samobójcy”, „cały ten cyrk z marychą”, a „Zwierzęta napluły mi do zupy” to był jakiś totalny odlot, który czytałam z otwartymi ustami.
Odmienność tej literatury, tego surowego spojrzenia człowieka straconego i upodlonego trafia do mnie w pełni. I nie zamierzam z tym walczyć.
Przez większość te historie były dla mnie trochę odtwórcze, jeśli chodzi o Buka, już podobne znałam, ruszały mnie mniej, chociaż nadal niemal każde miało w sobie coś, co mi się podobało… Inaczej nie lubiłabym całej tej twórczości. Po czym nastało opowiadanie pod tytułem „Za zdrowie Waltera Lowenfelsa”. I ja byłam zmieciona z planszy. To jest prosta historia – on na kacu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-06
2024-02-05
2024-02-04
2024-01-07
2024-01-06
Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal pałować słownie z wydawcami i ich upominać, że sprzedają książki adresując je do za młodego czytelnika i nie podają oznaczenia nawet 18+ na książkach, o młodszych zakresach nie wspominając….
No ale wracając do książki: mamy tutaj pokazaną z perspektywy dziecka historię rodziny i pewnej sprawy sądowej. Dziewięcioletnia Scaut Finch chodzi do szkoły, do której trafiają dzieci pochodzących z rodzin na różnym poziomie społecznym. Ma starszego brata. W domu często opiekuje się nimi czarnoskóra służąca Calpuria, a głową rodziny jest ojciec, znany adwokat. I to on dostaje zlecenie obrony z urzędu pewnego czarnoskórego chłopaka i w sprawę angażuje się porządnie i profesjonalnie, a skutki tego zaangażowania odczuwają poza nim przede wszystkim dzieci.
Powieść mądra, angażująca młodego czytelnika, ucząca w sposób wyważony, choć bezpośredni o sprawach bardzo ludzkich.
Choć oczywiście dużo bardziej pasuje do społeczeństwa amerykańskiego, to i u nas zacznie być ważna tematyczne, bo nasz kraj też się zmienia. Nie uważam, ze ograniczenie wiekowe należy tutaj zmienić – to jest nadal bardzo dobry pomysł na lekturę, wymagający zaangażowania opiekuna lub nauczyciela i tłumaczenie różnic w stosunku do zasad świata współczesnego i można z niej wtedy wynieść jeszcze więcej, oswajając z trudnymi tematami, bo tez nie chodzi o to, żeby młodych ludzi trzymać pod kloszem do 18-stki,a potem wymagać, żeby sobie w życiu radzili.
Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal...
więcej Pokaż mimo to