-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-05
2023-11-03
2023-08-21
Książka doczekała się reklamy i zezwolenia od wydawnictwa na publikację części tekstu. Chodzi tutaj o fragment rozmowy z żoną Krowina, Dominiką, młodszą od niego o 30 lat. Głośnym echem odbiła się wypowiedz Dominiki o tym, że mówiła do męża „na Pan” do czasu urodzenia mu drugiego dziecka. Jak sama tłumaczy, wynikało to z szacunku do jego postaci i dokonań.
Mnie osobiście ten wątek jakoś bardzo nie poruszył. Uważam, że różnica wieku w związkach nie ma znaczenia, jak długo nie dochodzi w nich do przemocy wymagającej interwencji i o ile mówimy o pełnoletnich ludziach, a Dominika była pełnoletnia w momencie wejścia w tę relację. Na ile taki związek budowany jest wtedy na miłości, na ile na zafascynowaniu i zauroczeniu, a na ile na czystym układzie i umowie między dwojgiem ludzi, to ich sprawa. To, że można nie być świadomym długotrwałych konsekwencji takiej relacji, to inny temat i również uważam, że nie powinien być tematem publicznych rozważań. To, że akurat ten fragment został wykorzystane do reklamowania książki, uważam za czysty chwyt marketingowy, żeby przyciągnąć oburzonych.
A to jest chyba najmniej oburzający element tej książki z tych, które mogłyby kogoś oburzać. Dużo bardziej oburzające powinny być kwestie takie jak afera w partii z chorobami wenerycznymi, osławione wypowiedzi publiczne samego Korwina czy ogólnie wszelakie wybryki jego koalicyjnych kolegów.
Zostawmy jednak te kwestie i wróćmy do samej treści książki.
Materiał zbierany był zdaje się przez kilka lat, także w trakcie pandemii, co nie jest bez znaczenia, kiedy myślimy o typie ludzi i ich poglądach, o jakich ta treść traktuje.
Książka zawiera rozmowy głównie z Januszem Korwinem-Mikke, ale także z jego bliższymi i dalszymi współpracownikami oraz rodziną.
Dużo czasu poświęcono całej karierze Korwina, wliczając w to bujną historię wyrzuceń, łamane przez odejść z jego ugrupowań, przy których opisie autor musiał się nieźle nagimastykować. W tym celu użył rozszerzonego porównania do spadającego samolotu i kolejne odejścia-wejścia różnych osób porównywał do siedzenia za sterami lub w konkretnej części samolotu. Innym razem są to blokujące sobie nawzajem drogę autobusy w związku z powstaniem partii KORWiN. Dwóch partii, które z tym sporem o nazwę wylądowały w sądzie na ładnych parę lat. Chociaż rozumiem wybór takiego sposobu narracji z uwagi na zawiłość spraw, które opisuje, to jednak wyraźnie z takiej formy wypływa prześmiewcze stanowisko samego autora do tych sytuacji, co z kolei każde zastanowić się, ile z tego tekstu jest reportażem, a ile publicystyką.
Autorowi zdarza się odpływanie w swoje własne dygresje i opisywanie własnych odczuć też w sposób bezpośredni. O ile jest to jeszcze do zaakceptowania w przypadku np. opisu jego odczuć na spotkaniu z konkretna osobą, jakie zrobiła na autorze wrażenie, jak odbierał jej konkretne zachowania czy wypowiedzi, to już osobiste wędrówki światopoglądowe i komentarze stoją w sprzeczności z zasadami gatunku jakim jest reportaż.
Mamy też cały rozdział poświęcony historii szeregu poglądów i nurtów, takich jak neoliberalizm, liberalizm, libertarianizm, aynrandyzm i całą masę wszystkiego po drodze…
Ten przegląd robi wrażenie, jeśli pomyśli się o masie mrówczej roboty, jaką trzeba było wykonać, żeby zebrać to w całość. Jednocześnie tworzy to w samej książce przegląd zagadnień od Sasa do lasa i w połowie zaczyna być nużące. O ile z początku mogłam czytać zdecydowanie więcej stron, na start łyknęłam na jednym posiedzeniu jakieś 40, o tyle z czasem każde kolejne 10 stron było wymęczone. Pojawia się chaos informacyjny, skakanie z tematów, a tytuły rozdziałów nie pomagają w tym, żeby zorientować się, co w danej części będzie omawiane.
Mnogość nazw oraz nazwisk jest przytłaczająca, jeżeli nie śledzi i w opisanych latach nie śledziło się polityki dokładniej.
W ogóle wszystkiego jest tutaj jakoś za dużo, jest duży chaos, nie ma jednej prostej linii historii, którą autor chce nam powiedzieć.
Mam wrażenie, że książka nie przeszła porządnej redakcji. A jeżeli tak, to ciężko mi uwierzyć, że puszczono to w takiej formie, skoro zamysłem wydania jest, jak zakładam, dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców, a nie tylko tej niewielkiej części społeczeństwa, która dogłębnie interesuje się polityką i ma w głowie na wyrywki historię co najmniej ostatnich kilku dekad.
Są tu jednak historie, które potrafią wzruszyć lub dać do myślenia.
Dla mnie poruszające były rozmowy z siostrą Korwina, a interesującą była też droga Karola Wilkosza, który był blisko Korwina, a później okazało się, że dużo bliższe są mu pomysły i wartości prezentowane przez partię Razem.
Wiele osób porusza też historia jednej z córek Korwina, która była uzależniona od narkotyków. I oczywiście on w swoich publicznych wypowiedziach wielokrotnie podkreśla, że „nie należy dbać o narkomanów i wydawać pieniędzy na ich opiekę, także medyczną”. Rozmowa o tym zdaje się być jedyną, która Korwina faktycznie emocjonalnie porusza, bo oczywiście osobiście się córką zajmował, znajdował jej prace, opłacał leczenie. Mnie ta dwulicowość podniosła ciśnienie.
Za kompletnie zbędne uważam całe stronice opisujące filmy, które publikuje Braun. Zupełnie, jakby autorowi sprawiało to jakąś dziwaczną przyjemność, że się może rozpłynąć i pośmieszkować z tego, co widzi na nagraniach. I znowu – to elementy publicystyczne, a nie reportaż.
Najbardziej interesujące z tego wszystkiego wydało mi się część na wzór „posłowia”, czyli sprawnie opisana historia Kamienia Pomorskiego, obok którego przy okazji spędzałam ostatnie dni urlopu. W tym mieście w latach 90., za sprawą Stefana Oleszczuka, wprowadzono zasady, jakim hołduje Konfederacja. Wyrzucono z pracy połowę urzędników, zniesiono koncesje na alkohol, wreszcie zlikwidowano kulturę: bibliotekę, muzeum, dom kultury i wszystko, co było publiczne i kojarzyło się z kulturą jako pokłosie marksizmu. Jako złogi marksizmu uznano także żłobki i przedszkola – również zlikwidowane. Tak samo jako pomoc socjalna, bo przecież każdy ma sobie radzić sam. Efekt? Wzrost bezrobocia i przestępczości, przy jednocześnie niewydolnych służbach. Kamieński Dom Kultury pojawił się na powrót formalnie dopiero po 15 latach…
Sprawa opisana jest dokładnie, a jednocześnie sprawnie i konkretnie. Bez wycieczek personalno-komentatorskich, bo też oczywiście nie były tu potrzebne, bo fakty mówiły same za siebie. Szkoda, że nie było tak w całym tekście.
Spodziewałam się po nim dużo więcej rzetelności dziennikarskiej, a jednak co do strony, po której stoi autor, czytelnik nie ma wątpliwości. Gdyby to był tekst wydany jako publicystyka z elementami rozmów i spotkań, ok. Ale reportaż? Wątpliwe.
Nie wiem też ostatecznie, do kogo jest skierowana ta książka. We mnie ona nic nie zmieni, może mnie momentami najwyżej ugruntować w poglądach, ale niczym mnie nie zaskoczyła.
Głosujący na Konfederację tylko odstawią review bombing na portalach, co już się zresztą dzieje. Refleksji mieć nie będą, ponieważ autor wrzucał tu swoje nie tylko trzy grosze, ale wręcz z kilkanaście pełnych złotych.
Dla niegłosujących w wyborach w ogóle to jest za długi i zbyt chaotyczny tekst o wszystkim i niczym.
Książka doczekała się reklamy i zezwolenia od wydawnictwa na publikację części tekstu. Chodzi tutaj o fragment rozmowy z żoną Krowina, Dominiką, młodszą od niego o 30 lat. Głośnym echem odbiła się wypowiedz Dominiki o tym, że mówiła do męża „na Pan” do czasu urodzenia mu drugiego dziecka. Jak sama tłumaczy, wynikało to z szacunku do jego postaci i dokonań.
Mnie osobiście...
2021-11-11
2022-12-20
2022-12-20
Bardzo się cieszę, że udało mi się przed końcem roku jeszcze dorwać ebooka i szybko go pochłonąć.
Moje oczekiwania zostały spełnione, bardzo pasuje mi ten humor oraz wielowymiarowość samej historii.
Można tu wszystko interpretować właściwie wedle siebie i raczej z niczym się człowiek nie pomyli.
A jednocześnie wiem, że jeżeli komuś ten styl nie podpasuje, to się odbije całkowicie.
Ja uwielbiam.
Bardzo się cieszę, że udało mi się przed końcem roku jeszcze dorwać ebooka i szybko go pochłonąć.
Moje oczekiwania zostały spełnione, bardzo pasuje mi ten humor oraz wielowymiarowość samej historii.
Można tu wszystko interpretować właściwie wedle siebie i raczej z niczym się człowiek nie pomyli.
A jednocześnie wiem, że jeżeli komuś ten styl nie podpasuje, to się odbije...
2022-11-29
Są takie książki, o których ciężko napisać, co jest w nich dobre, bo trzeba by kopiować i wklejać po prostu całą książkę. A to zdaje się nielegalne. I znaków by zabrakło w okienku.
A to jest jedna z takich książek.
Nawet stwierdziłabym, że lepsza od "Obsługi Penisa", no ale to pewnie dlatego, że jestem kobietą... :P
Także krótko: pozycja obowiązkowa, z polskich wydań tego typu chyba najważniejsza obecnie. I dobra dla każdego, obie pozycja w komplecie to świetny pomysł na prezent dla bliskich znajomych par.
Są takie książki, o których ciężko napisać, co jest w nich dobre, bo trzeba by kopiować i wklejać po prostu całą książkę. A to zdaje się nielegalne. I znaków by zabrakło w okienku.
A to jest jedna z takich książek.
Nawet stwierdziłabym, że lepsza od "Obsługi Penisa", no ale to pewnie dlatego, że jestem kobietą... :P
Także krótko: pozycja obowiązkowa, z polskich wydań tego...
2021-03-28
2022-08-30
2022-06-24
Po kilku miesiącach przeglądania treści tworzonych przez Angelikę zdecydowałam się na zakup jej ebooków. Uważam, że robi świetną robotę i od stycznia z jej pomocą wskoczyłam na inny poziom pielęgnacji i widzę efekty, choć przyznaję, że nawigowanie po jej kanale YT, żeby znaleźć wzmianki o konkretnych zagadnieniach z pielęgnacji, podczas gdy nie są wspomniane w tytułach ani w opisach filmów, to było często wyzwanie. Mozę to też strategia w kontekście ebooka.
Jeżeli chodzi o treść tej pozycji, no to nie ma się tu do czego przyczepić. Krótko o podstawach pielęgnacji, przykłady produktów i plany pielęgnacyjne. Z zadowoleniem stwierdziłam,że już ten etap mam za sobą i stosuję zalecenia, mogę wkraczać w zaawansowane treści z kolejnego wydania. Trochę mylący jest tytuł sugerujący, że treść jest tylko dla młodych osób. Otóż nie – to podstawowa wiedza dla KAŻDEGO, bo chce się zagłębić w temat pielęgnacji i poprawić wygląd swojej cery i co za tym idzie – komfort życia i pewność siebie w kontaktach z ludźmi.
Mogę się przyczepić tylko (a może aż?) do strony technicznej tego wydania (i każdego innego też, już sprawdziłam). Jest to plik PDF. Po prostu. Doświadczeni czytacze publikacji elektronicznych wiedzą, że to jest najgorszy format do korzystanie z niego na czytnikach. Po przesłaniu czcionka jest minimalna, a powiększanie PDF działa przecież jak powiększanie obrazka – centruje i tekst po bokach mamy obcięty. Chyba nikt tego nie przetestował pod kątem prawdziwego ebooka albo źle sformatował tekst.
Pracuję przy komputerze, noszę okulary. Jak kupuję produkt reklamowany jako ebook/”ebunio”, to chcę plik, z którego mogę korzystać jak przystało na ebook – na czytniku. Z tego pliku nie mogę. Pomogło mi własnoręczne przeformatowanie do EPUB i wrzucenie pliku na swoją półkę w Legimi – powiększyło to chociaż czcionkę i umożliwiło mi czytanie bez szkody dla wzroku. Naprawdę mam nadzieję, że w którejś z aktualizacji Angelika zainwestuje w firmę, która to dla niej porządnie dopasuje do normalnych formatów. W tej chwili to jest co najwyżej „poradnik w formie elektronicznej”, nie ebook. A patrząc na cenę tego poradnika (69zł bez promocji), wybór formatów pomiędzy PDF/EPUB to powinno być absolutne minimum.
Jeśli chodzi o samą treść, nadal oczywiście polecam, choć trzeba pamiętać, ze są to treści podstawowe. Więcej w pozostałych "ebookach" Angeliki, które, póki co, nie są ebookami.
Po kilku miesiącach przeglądania treści tworzonych przez Angelikę zdecydowałam się na zakup jej ebooków. Uważam, że robi świetną robotę i od stycznia z jej pomocą wskoczyłam na inny poziom pielęgnacji i widzę efekty, choć przyznaję, że nawigowanie po jej kanale YT, żeby znaleźć wzmianki o konkretnych zagadnieniach z pielęgnacji, podczas gdy nie są wspomniane w tytułach ani...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-03
Bardzo byłam ciekawa tej pozycji. Spodziewałam się przy niej nadrobić pewne zaległości z wiedzy o Niemczech i pani kanclerz Merkel. Obstawiałam wręcz, że mimo stycznia będzie to jednak z lepszych pozycji, jakie przeczytam w 2022 roku. Cóż… Dobrze, że obstawiałam tylko w myślach.
Zacząć trzeba od tego, że jest to źle zredagowana pozycja, przynajmniej w wersji elektronicznej. Nie ma porządnego spisu treści z podziałem na podrozdziały, w efekcie czego same rozdziału ciągną się i ciągną, a jednocześnie jednak mają podrozdziały – nieoznaczone i zaczynające się np. linijkę przed końcem strony, będąc samym tytułem, ni z gruszki ni z pietruszki. Że to tytuł podrozdziału, trzeba było się domyślić, bo nie jest chociażby pogrubiony i nie ma odstępu przed kolejną linijką. Czytanie jest zatem męczące już przez to zaniedbanie.
Ogólnie jest to książka bardzo obszerna – nie zawiera jedynie opisu życia i kariery Angeli Merkel, ale cały kontekst i sytuację polityczną Niemiec. W efekcie to przegląd historyczny ostatnich ponad 40 lat w polityce Niemiec.
Ma to swoje plusy, bo o braku informacji i kontekstu w tej pozycji mówić nie można, ale jednocześnie to minus - setki nazwisk, rozwleczone wstępy z życiorysami innych postaci politycznych oraz brak jednej linii czasowej. Kończysz podrozdział w roku powiedzmy 2002, a w kolejnym jest nagle mowa o 1980, bo historia jakiegoś ugrupowania tego wymaga, tyle że orientujesz się dopiero w trakcie, bo zasygnalizowania tego przeskoku brak.
Jest dużo cytatów z wywiadów, artykułów, wszelakich publikacji, z odpowiednimi przypisami, co się chwali. Autor nie stroni tu od konkretów, cytuje wypowiedzi ostre, niewygładzone, kontrowersyjne.
Jednocześnie jednak dorzuca swoje jakieś komentarze na temat Merkel, po zdanku czy dwóch, które po kilkudziesięciu stronach już jednoznacznie wskazują mi na to, że ma mocne mommy issue.
Wiecznie porównuje Merkel do Amazonki (nawet biorąc poprawkę, że to zaczerpnięcie z prasy, to ciągnięte to jest zdecydowanie za długo) i podkreśla jak to źle ubrana i z okropną fryzurą Angela wchodzi coraz głębiej w zdominowany przez wulgarnych i barczystych mężczyzn świat polityki i stawia ich do pionu w małych lokalnych grupach, a potem poskramia większych przeciwników politycznych na wyższych szczeblach. Obrzydlistwo. Infantylne i prymitywne. Komuś się tu chyba wplątały wątki z oddzielnie pisanej pewnie do szuflady książki innego gatunku.
Upewnił mnie w tym dziwacznym fetyszu choćby komentarz odnośnie „girls camp” i opisie jedynego w tym gronie mężczyzny. Willy Hausmann został opisany jako „zupełnie podporządkowany”, chociaż „stuprocentowy mężczyzna”. I nie – nie był to cytat z czegokolwiek ani kogokolwiek (przypisów brak). To perfidny, oślizgły dodatek autorski. Aż się niedobrze robi. W tamtym momencie przerwałam i porzuciłam lekturę na kilka tygodni. Wróciłam do niej w kwietniu, doczytałam do końca rozdział i umęczyłam się strasznie.
Szersze konteksty, o ile na początku były wskazane, całe zaplecze polityczne, odnoszenie do innych istotnych postaci, było ważne, ale to się z czasem tutaj nie zmienia. Nadal w życiorys Merkel mamy wrzucony życiorys praktycznie każdej osoby po drodze. I to nie krótko, a po kilka stron, cofanie się o 20 lat… W mnogości tych nazwisk zaczęłam się w końcu gubić. Każda strona to wyzwanie, aż w końcu każde nowe nazwisko zaczyna czytelnikowi po prostu zwisać i powiewać.
Wersja ebooka ma niebagatelne 950 stron. Dałam radę 300. Może kiedyś będę brnąć dalej. Pamiętać poprzednich rozdziałów nie muszę, i tak się wszystko miesza. Szkoda straconego potencjału. Ktoś tu chciał za dużo na raz, za mocno, i chciał przy tym „pośmieszkować”. Nie wyszło.
Bardzo byłam ciekawa tej pozycji. Spodziewałam się przy niej nadrobić pewne zaległości z wiedzy o Niemczech i pani kanclerz Merkel. Obstawiałam wręcz, że mimo stycznia będzie to jednak z lepszych pozycji, jakie przeczytam w 2022 roku. Cóż… Dobrze, że obstawiałam tylko w myślach.
Zacząć trzeba od tego, że jest to źle zredagowana pozycja, przynajmniej w wersji...
2022-02-21
Książka inna niż te, które znasz. Również inna od dwóch pozycji autora, które przeczytałam wcześnie, a które są popularnonaukowe. Za to tutaj mamy zbiór krótkich anegdot filozoficznych, opisujących możliwe scenariusze życia pośmiertnego, drugiego życia czy wizji Boga. Jest sporo humoru, powiedziałabym wręcz czarnego humoru.
Dla otwartych umysłów ciekawa, dla bardzo religijnych – być może niedopuszczalna. Mnie się podobało dużo bardziej niż się spodziewałam. A pozycję podsunął mi w jednym z wywiadów David Thewlis. A ja zawsze czytam to, co on poleca. Tak już mam – 0% odporności fanowskiej. Bardzo mi z tym dobrze.
Książka inna niż te, które znasz. Również inna od dwóch pozycji autora, które przeczytałam wcześnie, a które są popularnonaukowe. Za to tutaj mamy zbiór krótkich anegdot filozoficznych, opisujących możliwe scenariusze życia pośmiertnego, drugiego życia czy wizji Boga. Jest sporo humoru, powiedziałabym wręcz czarnego humoru.
Dla otwartych umysłów ciekawa, dla bardzo...
2021-12-12
2021-12-06
Pierwsza książka Bukowskiego, która mi nie podeszła.
Sporo chaosu, szczególnie na początku, przeskakiwania, sporo postaci, które ciężko mi zapamiętać za jakieś cechy szczególne.
Tylko kilka lepszych momentów.
Ciężko mi było tym razem się wczuć i wejść w ten świat, jednocześnie mając uśmiech na twarzy, no bo wiecie... Hollywood. Szczerze wierzę, że jest takie jak w tej książce - po prostu nie z mojego świata, :)
Pierwsza książka Bukowskiego, która mi nie podeszła.
Sporo chaosu, szczególnie na początku, przeskakiwania, sporo postaci, które ciężko mi zapamiętać za jakieś cechy szczególne.
Tylko kilka lepszych momentów.
Ciężko mi było tym razem się wczuć i wejść w ten świat, jednocześnie mając uśmiech na twarzy, no bo wiecie... Hollywood. Szczerze wierzę, że jest takie jak w tej...
2021-11-24
Moja książka roku 2021. Nic tego w grudniu nie zdoła przebić.
Genialna pozycja od pierwszych stron. Monica Black zbierała materiały przez lata, dzięki amerykańskim stypendiom i współpracom w Niemczech i powstała z tego historia zarówno opowiadająca o losach popularnych pod koniec lat 40-stych i w latach 50-tych uzdrowicieli i znachorów, ale też tłumacząca społecznie, dlaczego takie fenomeny się pojawiały i dlaczego systemowa walka z nimi okazała się nieskuteczna. Temat po połowie dzielony jest ze zjawiskiem procesów o czarownictwo w latach 50-tych w Niemczech Zachodnich. Autentycznych oskarżeń o czary (tyle że prawnie w kontekście oszustw i łamania zakazu leczenia bez uprawnień), połączonych też ze sprawami o zniesławienie. Fascynująca lektura, która wcale a wcale nie straciła na swojej aktualności i daje też do myślenia w kontekście wylewu foliarstwa, który obserwujemy dzisiaj. Mocno polecam, naprawdę.
Moja książka roku 2021. Nic tego w grudniu nie zdoła przebić.
Genialna pozycja od pierwszych stron. Monica Black zbierała materiały przez lata, dzięki amerykańskim stypendiom i współpracom w Niemczech i powstała z tego historia zarówno opowiadająca o losach popularnych pod koniec lat 40-stych i w latach 50-tych uzdrowicieli i znachorów, ale też tłumacząca społecznie,...
2021-11-14
Stęskniłam się za Bukowskim, więc wczoraj zaczęłam jego kolejną powieść, spojrzałam na ilość stron w ebooku - 456 i pomyślałam "Spoko, będzie na jakiś czas". I co? Guzik. Wczoraj poszło 250, dzisiaj skończyłam.
Bukowski wciąga, jest autentyczny, nie owija w bawełnę. życie go przeorało, w sporej mierze na jego własne życzenie, i te doświadczenia przelewa na papier i łączy z fikcją aż stają się nie od odróżniania, pozostając prawdziwe. A z historią płynie się wartko, nie ma przestojów tak jak nie ma ich w życiu.
A na koniec zostawia cię w stanie refleksji zabarwionej seksem. I za to go uwielbiam.
Stęskniłam się za Bukowskim, więc wczoraj zaczęłam jego kolejną powieść, spojrzałam na ilość stron w ebooku - 456 i pomyślałam "Spoko, będzie na jakiś czas". I co? Guzik. Wczoraj poszło 250, dzisiaj skończyłam.
Bukowski wciąga, jest autentyczny, nie owija w bawełnę. życie go przeorało, w sporej mierze na jego własne życzenie, i te doświadczenia przelewa na papier i łączy...
2021-11-03
2021-09-19
2021-09-12
Zapraszam na moje gadanie :)
Zapraszam na moje gadanie :)
Pokaż mimo to