-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-03-18
2024-03-28
Być może miałam już za dużo tych klimatów w marcu, bo to kolejna powieść o latach 30. XX wieku w Ameryce. Tematy pokrewne, czyli znów dyskryminacja, z największym naciskiem na dyskryminację i przemoc wobec kobiet. Ale w formie tak chaotycznej i rozlazłem, że każda strona to było wyzwanie.
Jest tutaj wątek morderstwa i ratowania przed wyrokiem raczej niewinnego czarnoskórego. I z pomocą pewnego adwokata próbuje to osiągnąć kobieta z niskiej warstwy społecznej, ale że w ogóle dochodzi do jakiejś zbrodni ja się zorientowałam dawno po, jak nagle była rozmowa o sprawie przed sądem… Bo najpierw zaczynamy od tego, że ten adwokat trafia do jakiegoś domu na odludziu, gdzie mieszka jedna kobieta i kilku zbirów oraz niemowa i niewidzący ojciec. A potem do tego samego domu trafia jakaś młoda kobieta ze swoim fagasem ze studiów, bo mieli wypadek. Ona się czuje zagrożona przez tych facetów z tego domu, chowa się po stodołach, a potem nagle jest ten proces po morderstwie. Kompletnie wszystko od czapy, dialogi zagmatwane i plączące jeszcze bardziej.
Nie uważam, że ta książka była za trudna sama w sobie, ona ma przekaz dobry i jasny,a le prowadzi do tego niepotrzebnie az tak krętymi ścieżkami i po prostu źle się zestarzała.
I naprawdę mam po niej teraz zastój czytelniczy, pierwszy w tym roku.
Być może miałam już za dużo tych klimatów w marcu, bo to kolejna powieść o latach 30. XX wieku w Ameryce. Tematy pokrewne, czyli znów dyskryminacja, z największym naciskiem na dyskryminację i przemoc wobec kobiet. Ale w formie tak chaotycznej i rozlazłem, że każda strona to było wyzwanie.
Jest tutaj wątek morderstwa i ratowania przed wyrokiem raczej niewinnego...
2024-03-20
Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal pałować słownie z wydawcami i ich upominać, że sprzedają książki adresując je do za młodego czytelnika i nie podają oznaczenia nawet 18+ na książkach, o młodszych zakresach nie wspominając….
No ale wracając do książki: mamy tutaj pokazaną z perspektywy dziecka historię rodziny i pewnej sprawy sądowej. Dziewięcioletnia Scaut Finch chodzi do szkoły, do której trafiają dzieci pochodzących z rodzin na różnym poziomie społecznym. Ma starszego brata. W domu często opiekuje się nimi czarnoskóra służąca Calpuria, a głową rodziny jest ojciec, znany adwokat. I to on dostaje zlecenie obrony z urzędu pewnego czarnoskórego chłopaka i w sprawę angażuje się porządnie i profesjonalnie, a skutki tego zaangażowania odczuwają poza nim przede wszystkim dzieci.
Powieść mądra, angażująca młodego czytelnika, ucząca w sposób wyważony, choć bezpośredni o sprawach bardzo ludzkich.
Choć oczywiście dużo bardziej pasuje do społeczeństwa amerykańskiego, to i u nas zacznie być ważna tematyczne, bo nasz kraj też się zmienia. Nie uważam, ze ograniczenie wiekowe należy tutaj zmienić – to jest nadal bardzo dobry pomysł na lekturę, wymagający zaangażowania opiekuna lub nauczyciela i tłumaczenie różnic w stosunku do zasad świata współczesnego i można z niej wtedy wynieść jeszcze więcej, oswajając z trudnymi tematami, bo tez nie chodzi o to, żeby młodych ludzi trzymać pod kloszem do 18-stki,a potem wymagać, żeby sobie w życiu radzili.
Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-19
Jest to autor, który jest moim odkryciem tego roku, chociaż były tutaj opowiadania zarówno lepsze jak i słabsze. Przy niektórych się wręcz wyłączałam i trochę gubiłam watek, ale np. tytułowy „Gorzki smak czekolady Lucullus”, „Rower, czyli zemsta moralności” albo „Kajaluk” bardzo mi się podobały. Wykraczały też już poza te typowe dla autora historie wojenne. Było tu kilka opowiadań, których punktem wyjścia była kariera sportowa – tenisista, pływaczka, bokser. One mnie trochę męczyły, bo były na jedną nutę i morały chociaż się różniły częściowo, to były bardzo pokrewne. Mimo to sądzę, że każdy tutaj może znaleźć coś dla siebie.
Jest to autor, który jest moim odkryciem tego roku, chociaż były tutaj opowiadania zarówno lepsze jak i słabsze. Przy niektórych się wręcz wyłączałam i trochę gubiłam watek, ale np. tytułowy „Gorzki smak czekolady Lucullus”, „Rower, czyli zemsta moralności” albo „Kajaluk” bardzo mi się podobały. Wykraczały też już poza te typowe dla autora historie wojenne. Było tu kilka...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-18
Napisana pięknym językiem, płynącym pomimo raczej spokojnych wydarzeń. Na pewno warto, jeżeli czujecie, że to jest moment na taką książkę.
Napisana pięknym językiem, płynącym pomimo raczej spokojnych wydarzeń. Na pewno warto, jeżeli czujecie, że to jest moment na taką książkę.
Pokaż mimo to2024-03-02
Książka porównywana nawet na okładce do „Drogi” McCarthiego. Oczywiście głównie w celu marketingowym, bo tematyka jest pokrewna.
Tutaj tez mamy świat po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jednak była to epidemia grupy. Nasz główny bohater zamieszkuje teren lotniska, ma tylko jednego gburowatego towarzysza-weterana, psa i wciąż sprawny samolot, którym patroluje okolice.
Motyw przetrwania oraz emocje i relację są tutaj dominującym punktem. Nie jest to jednak coś, co mnie porwało, nie jest to akcyjniak, więc nie należy się nastawiać na bardzo dużo akcji, ale są momenty.
Książka porównywana nawet na okładce do „Drogi” McCarthiego. Oczywiście głównie w celu marketingowym, bo tematyka jest pokrewna.
Tutaj tez mamy świat po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jednak była to epidemia grupy. Nasz główny bohater zamieszkuje teren lotniska, ma tylko jednego gburowatego towarzysza-weterana, psa i wciąż sprawny samolot, którym patroluje...
2024-03-16
2024-02-11
Zdaję sobie sprawę, że jest to pozycja raczej niedostępna ogólnie, ale możliwe, że trafiła tez do innych bibliotek w kraju, nie wiem tego, ale mam nadzieję, bo powiem wam, że czytając to miałam takie poczucie, że, kurde, dla takich książek istnieją biblioteki. Wziąć coś z półki, nie oczekując totalnie nic i tak się dać zaskoczyć. Od początku wsiąknęłam, popłakałam się już na pierwszym opowiadaniu, które było o starszej kobiecie która przeprowadziła się za namową dzieci na starość do miasta, gdzie nie ma przyjaciół i jest w tym mieszkaniu sama, dzieci jej nie odwiedzają i jej jedyną towarzyszką dialogu jest... mucha. Kompletnie mnie to rozłożyło na łopatki i też kolejne opowiadania były świetne.
Ostatecznie kilka okazało się być powtarzalnych, bo w 3 czy 4 przypadkach plot twist polegał na tym, że bohater czy bohaterka nie rozumiał jakiegoś idiomu, np. „brać nogi za pas” i się zastanawiał jak ten jego kolega miałby zmieścić nogi za paskiem i na takiej zasadzie jest kilka tych opowiadań, co było słabe już za drugim razem, raz by wystarczyło, to jest one-shot-topic.
Jednak były tutaj tez właśnie te opowiadania chwytające za serducho, chociaż spodziewałam się zdecydowanie więcej nawiązań do miasta.
Zdaję sobie sprawę, że jest to pozycja raczej niedostępna ogólnie, ale możliwe, że trafiła tez do innych bibliotek w kraju, nie wiem tego, ale mam nadzieję, bo powiem wam, że czytając to miałam takie poczucie, że, kurde, dla takich książek istnieją biblioteki. Wziąć coś z półki, nie oczekując totalnie nic i tak się dać zaskoczyć. Od początku wsiąknęłam, popłakałam się już...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-29
2024-02-28
2024-02-17
2024-02-12
2024-01-03
2024-01-05
Nie lubię czytać klasyków. One mnie męczą, znam je z kultury, bo na tyle się przebiły, że ich wątki i motywy się zna, i nie dają mi aż tak wiele jak by generalnie mogły. Ale tak co jakiś czas jednak próbuję wyjść z tej okopanej pozycji, żeby nie być aż taką ignorantką i dać im jednak szansę. No i powiem wam, że „Wichrowe wzgórza” spowodowały u mnie…. powrót do mojego okopu i wykopanie jeszcze większej dziury.
Jaka to była katorga, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej. Męczyłam się z tymi bohaterami chyba jeszcze bardziej niż oni sami ze sobą w tym swoim bagienku. Imiona bohaterów trudne dla mnie do zapamiętania i tym samym trudne do rozróżnienia z początku postacie, ale to akurat ja tak miewam. Ale ta cała historia tych międzypokoleniowych niesnasek i romansów w jednym… Linton Heathcliff to najbardziej irytująca postać roku, a mamy styczeń. Catherine to histeryczka irytująca niewiele mniej.
Wiem, że robienie z kobiet takich histeryczek w imię miłości, które z jej niespełnienia zapadają na choroby, od których spektakularnie omdlewają i popadają w obłęd, to to było po prostu modne. Ale jak jeszcze ostatnio gdzieś na grupie ktoś podał „Wichrowe wzgórza” pod postem z pytaniem o najwspanialsze książki o miłości, to mi się chciało wymiotować. Co jest niby romantycznego w przemocy psychicznej, braku komunikacji i znęcaniu się także fizycznym?
„Wichrowe wzgórza” – idźcież sobie być klasykiem swojej epoki gdzieś indziej, jak najdalej ode mnie.
Nie lubię czytać klasyków. One mnie męczą, znam je z kultury, bo na tyle się przebiły, że ich wątki i motywy się zna, i nie dają mi aż tak wiele jak by generalnie mogły. Ale tak co jakiś czas jednak próbuję wyjść z tej okopanej pozycji, żeby nie być aż taką ignorantką i dać im jednak szansę. No i powiem wam, że „Wichrowe wzgórza” spowodowały u mnie…. powrót do mojego okopu...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-05
2024-01-04
2024-01-01
Gdyby nie to, że miałam filmowe wydanie książki z obszernym posłowiem tłumaczącym najważniejsze tematy tego krótkiego opowiadania oraz to, jak finalnie doszło do ekranizacji, to w ogóle nie zwróciłabym uwagi na te elementy. W sumie dobrze, że to było krótkie, bo do mojego doświadczenie literackiego nie wniosło właściwie nic. Myślę, że było odkrywcze i ważne w momencie oryginalnej premiery, czyli pod koniec lat 90. Dzisiaj już nie szokuje.
Gdyby nie to, że miałam filmowe wydanie książki z obszernym posłowiem tłumaczącym najważniejsze tematy tego krótkiego opowiadania oraz to, jak finalnie doszło do ekranizacji, to w ogóle nie zwróciłabym uwagi na te elementy. W sumie dobrze, że to było krótkie, bo do mojego doświadczenie literackiego nie wniosło właściwie nic. Myślę, że było odkrywcze i ważne w momencie...
więcej Pokaż mimo to