-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Wiem, że większość czytelników jest przeciwnikiem dłuższych opisów, chociaż również od tej reguły znajdziemy wyjątki. Osobiście nie preferuję żadnej ze stron. Jestem raczej zdania, że we wszystkim trzeba znać umiar oraz, że nie każdy potrafi napisać dobre przedstawienie. Istnieją przecież autorzy, którzy piszą prosto trafiając prosto w serce, więc po co pchać się w mozolne opisy, których nie są interesujące? Jeśli pisanie złożonych historii danej osoby nie męczy, a daję autentyczną radość prawdopodobnie spodobają się również jej odbiorcy. Gdy nie mam weny na pisanie skomplikowanego opisu to go nie piszę. Proste? Proste. Istnieją jednak powieści, które oczarowują umysł czytelnika szalonymi obrazami i nie dają chwili wytchnienia.
Od pierwszej strony wpadłam w wir powojennej Barcelony pozostając w nim aż do samego końca powieści. Styl autora jest niezwykły, przepełniony metaforami z mnóstwem porównań, ale przede wszystkim bardzo opisowy. Nieważne czy chodzi o osobę, budynek, czy ulicę jej historia, choć stosunkowo długa to jej historia wciąż pozostaje ciekawa. Zafonowi należą się ukłony i bez wątpliwości mogę umieścić go na liście moich ulubionych twórców.
Stworzony przez autora świat jest skomplikowany. Na kolejnych stronach odkrywamy kolejne tajemnice, co raz to mroczniejsze towarzysząc Danielowi w jego intrygującej podróży po wiedzę. Poznajemy sekreciki dawnej Barcelony oraz jej mieszkańców, a nasze głowy wymyślają różnorakie teorie, które nierzadko okazują się błędną interpretacją wcześniejszych sytuacji. Książkę właściwie można podzielić na dwie części – pierwszą pełną domysłów i poszukiwać oraz drugą, w której akcja brnie do przodu, by za moment znów zahamować, i znów, i znów…
Młody Sempre nie jest szczególnie odkrywczą postacią, ale wzbudził we mnie sporą dozę sympatii , głównie swoją miłością do książek, lecz także ciekawością, wrażliwością i determinacją. Nie mogę powiedzieć, że chłopak jest papierową postacią posiadającą same zalety, ponieważ został obdarzony również sporą dawką wad, które jednak nie drażnią, a dodają mu jedynie realności.
Pozostali bohaterowie są świetnie wykreowani. Przepełnieni człowieczeństwem i wypełnieni mnóstwo różnorodnych cech dają wspaniałe tło naszej tajemniczej historii. Femin ah ten Femin.
Emocje równie odgrywają niemałą role w tej intrygującej opowieści. Poznajemy trudne relacje panujące między zastraszonymi ludźmi, dotykamy tęsknoty za ludźmi, którzy już nie wrócą, zanurzamy się w powstające przyjaźnie, fruniemy przez miłostki aż po jedyną miłość. Cień wiatru serwuję odwiedzającemu istny wachlarze emocji oraz przetacza nas przez kolejne ludzkie więzi.
Kolejne strony czytania były dla mnie istną rozkoszą, pozwalały na delektowanie się słowem, Naprawdę intrygowało mnie zakończenie, a jednocześnie pragnęłam, aby ta piękna historia nie pojmowała pojęcia ostatniej strony. Wszystko musi się jednak kiedyś skończyć, w przypadku smutnej Barcelony skończyło się tęsknotą, bólem w klatce piersiowej i rwącym potokiem łez. To zakończenie nie złamało mi serca, ponieważ ono roztrzaskało się już dużo wcześniej. Nieprawdopodobne jak mocno można przeżywać litery wydrukowane na papierze.
Zaczynając pisać tę recenzję chciałam napisać wszystko, co przeżyłam, okazało się to niemożliwe. Zabrakło w moim słowniku odpowiednich słów, aby opisać, jak bardzo podobała mi się ta książka. Nie potrafię chyba określić, czym została uwiedziona, ponieważ wszystko w tej powieści ma sens, każda kropka jest na odpowiednim miejscu, a każdy przecinek nadaje nowy sens.
Polecam tą historię ludziom żądnym magii słowa i piękna fabuły. Jeśli za pierwszym razem książka będzie się wam dłużyć, nie dawać satysfakcji czytelniczej, odłóżcie ją. Pozwólcie sobie na myśl, że nie jest to odpowiedni dla was czas na jej przeczytanie i wróćcie za jakiś czas. Za miesiąc, może za dziesięć lat dorośniecie do tej intrygi, a wtedy zatoniecie. Cień wiatru przedstawia, bowiem historię, do której każdy dojrzewa w innej chwili, może w wieku lat piętnastu, może trzydziestu dwóch.
Interpretacji na własny sposób i utonięcia w tym strumieniu słów – tego wam życzę i wierzę, że moje życzenie się spełni.
http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com/2016/02/tajemnice-ksiazki-barcelona-i-o-wiele.html
Wiem, że większość czytelników jest przeciwnikiem dłuższych opisów, chociaż również od tej reguły znajdziemy wyjątki. Osobiście nie preferuję żadnej ze stron. Jestem raczej zdania, że we wszystkim trzeba znać umiar oraz, że nie każdy potrafi napisać dobre przedstawienie. Istnieją przecież autorzy, którzy piszą prosto trafiając prosto w serce, więc po co pchać się w mozolne...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-05
„Nie ufaj różowym okładkom” napisałam zaraz po lekturze tej książki. I trzymam się tego zdania. Nic bowiem ani opis mówiący o tym, że jest to historia trzech dziewczyn, siostrzeństwa przeciwko kulturze gwałtu, ani ta prosta, a jakże trafna okładka, nie przygotowały mnie na to, co dostałam w środku.
Spodziewałam się bowiem, mimo wszystko książki młodzieżowej, a te raczej kojarzą mi się z czymś lżejszym, co o trudnych tematach mówi raczej mimochodem. Dostałam zaś powieść, która w bardzo kompleksowy sposób mówi o kulturze gwałtu, o tym, jak wiele się na nią składa, ale też o tym, jak wiele można wobec niej przyjąć postaw. Ta mnogość perspektyw sprawia, że czasem gubiłam się nieco w imionach i od czasu do czasu czułam się przytłoczona. Ale jednocześnie to właśnie ta mnogość głosów przedstawionych autorkę, czyni tę historię tak wyjątkową, tak kompleksową.
I tak łamiącą serce. Nie ukrywam bowiem, że właśnie to zrobiła ze mną ta książka: złamała mi serce. Na niecałych pięciuset stronach udało się Amy Reed zawrzeć tak dużo trudnych historii i emocji, tak wiele bohaterek, tak wiele bólu, i gdzieś w to wszystko wpleść nadzieję, która istnieje mimo wszystko, i która dla mnie czyniła tę lekturę, w jakiś sposób jeszcze trudniejszą w odbiorze pod kątem emocjonalnym.
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, na jak wiele spraw zwraca uwagę ta historia, jak odważnie mówi o rzeczach, o których wolimy milczeć. Nie mam tu na myśli „tylko” patriarchalnego społeczeństwa, kultury gwałtu, tak potrzebnego siostrzeństwa, ale też innych wątków, które mają tu swoje miejsce: to jak często nie chcemy zrozumieć osób w spektrum autyzmu, to jak nie widzimy własnego uprzywilejowania, chociażby ze względu na swoje miejsce urodzenia, i to jak trudne dla wielu młodych ludzi jest odnalezienie swojego miejsca, w swoim domu, w swojej rodzinie.
Łamie serce, ale otwiera umysł. Mówi głośno o tym, o czym my nawet nie chcemy myśleć. „Dziewczyny znikąd” to opowieść o dziewczynach, dla dziewczyn, ale powinni przeczytać ją absolutnie wszyscy.
„Nie ufaj różowym okładkom” napisałam zaraz po lekturze tej książki. I trzymam się tego zdania. Nic bowiem ani opis mówiący o tym, że jest to historia trzech dziewczyn, siostrzeństwa przeciwko kulturze gwałtu, ani ta prosta, a jakże trafna okładka, nie przygotowały mnie na to, co dostałam w środku.
Spodziewałam się bowiem, mimo wszystko książki młodzieżowej, a te raczej...
2020-08-16
Istnieją książki, które znikają gdzieś w tłumie. Zagubione perełki pośród fali jednakowych powieści młodzieżowych, pisanych bardzo podobnie, opisujących jednakowe sytuacje, poruszających identyczne problemy, są promyczkiem nadziei na coś, co będzie inne. Inne zasady lata to powieść, o której nie słyszałam nigdzie, aż do czasu, gdy poruszyliśmy w szkole problem przedstawienie miłości homoseksualnej w przemyśle rozrywkowym. Zaciekawiona nową wizją jej przedstawienie niż przyjaciel głównej bohaterki, który dziwnie się ubiera i nagle okazuje się kochać chłopców, zaczęłam przeszukiwać serwisy internetowe i tak trafiłam na książkę Saenza. Potem zauważyłam, że na jednym z blogów jest przeprowadzane rozdanie z właśnie tą historią, spróbowałam swoich sił i udało mi się wygrać moją pierwszą pozycję pochodzącej z tego typu zabawy. Sil~chan bardzo dziękuję za przesyłkę lektury w duecie ze śliczną pocztówką, nie mogę przestać się uśmiechać.
Inne zasady lata nie są napisane ciągiem, nie pokazują nam kolejnych dni i nie opisują ich przebiegu, przedstawiają za to urywki pewnych sytuacji, ważnych rozmów. Większość stronic zapewniają dialogi, krótkie kwestie wymieniane pomiędzy Arim a jego najbliższymi, Całość została podzielona na sześć części, z których każda przedstawia inny etap w życiu chłopców w ciągu roku, oraz sto pięć bardzo krótkich rozdziałów. Rozkład treści w taki sposób sprawił, że pochłania się ją w zaledwie kilka chwil.
Saenz posłużył się narracją pierwszoosobową z perspektywy Arystotelesa a całą powieść napisał krótkimi, niewyszukanymi zdaniami. Czasami pojawiały się dziwnie sytuacje, jak na przykład nagłe wybuchy płaczu, ale nie było to dla mnie irytujące. Sposób opowiadania przypominał mi trochę ten z Charliego Stephena Chobsky gdzie również spotkaliśmy niecodziennego chłopaka, chociaż w tym przypadku główny bohater był momentami zbyt dojrzały. A to wszystko przez nieprzerwaną ciszę, która przytłaczała go całym swoim ciężarem sprawiając, że choć ma ochotę wrzeszczeć wciąż milczy.
Książka jest specyficzna, a może nawet pokusiłabym o określenie ją niszową. Bohaterowie nie żyją w rodzinach patologicznych, czy przerysowanych, oni próbują odnaleźć się w zwykłej, pełnej rodzinie, szukając zrozumienia u rodziców, którzy boją się czasem równie mocno jak ich pociechy. Znajdziemy tu opis codzienności, nie rozpadów czy zmian, a typowych dni, które możemy przeżyć także my. Myślę, że autor dokonał trudnej sztuki opisując codzienność nie nudząc czytelnika, a sprawiając, ze czytało się bardzo przyjemnie. Patrząc wstecz na przeczyta przeze mnie pozycję mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem, że opis zwykłych sytuacji może być albo nudne, albo choć rzadziej spotykane intrygujące.
Momentami czułam się dziwnie czytając tę powieść, próbując zrozumieć, co to znaczy być nastolatkiem, który staje się mężczyzną i jak trudno jest mu się w tym odnaleźć. Ja przecież nigdy tego nie doświadczę, jako przedstawicielka płci pięknej. Odnoszę jednak wrażenie, że lektura tej książki pozwoliła mi, choć trochę poczuć, co to znaczy być w tym dziwnym stanie bycia w zawieszeniu miedzy dwoma etapami życia.
Jestem zauroczona, a jednocześnie zdziwiona tą powieścią. Jest ona niewątpliwie powiewem świeżości pośród książek skierowanych dla młodzieży. Nie wiem jak odbiorą ją starsi czytelnicy, czy wciąż będą podatni na rzucany przez tę pozycję urok, czy stwierdzą, że jest banalna, lecz dla mnie była to po prostu przepiękna historia o dwójce zagubiony przyjaciół. To powieść o potrzebie rozmowy z samym sobą, rodzicami i rówieśnikami, o próbie odkrywania własnej tożsamości oraz seksualności, o funkcjonowaniu w zwykłej rodzinie, o budowaniu więzi, które z czasem przekształcają się w potrzebę bliskości, tęsknotę za drugą osobą, a przede wszystkim o próbie udzielenia odpowiedzi na pytanie: kim jestem?
Komu mogłabym ją polecić? Tym odważnym, którzy mają ochotę na lekturę pozbawioną wybuchów namiętności, a pełną subtelności i młodzieńczej niepewności. Może wam także uda się zakochać w historii Dantego i Arystotelesa.
http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com/2016/04/tego-lata-zmienimy-wszystko-poczujemy.html
Istnieją książki, które znikają gdzieś w tłumie. Zagubione perełki pośród fali jednakowych powieści młodzieżowych, pisanych bardzo podobnie, opisujących jednakowe sytuacje, poruszających identyczne problemy, są promyczkiem nadziei na coś, co będzie inne. Inne zasady lata to powieść, o której nie słyszałam nigdzie, aż do czasu, gdy poruszyliśmy w szkole problem...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-19
O Jedynym i niepowtarzalnym Ivanie usłyszałam jakieś trzy lata temu i już wtedy wiedziałam, że chcę poznać tę historię. Nigdy nie było mi jednak z tą książką po drodze – cena e-booka wydawała mi się zbyt wysoka, książki nie było w też w bibliotece, nie była też dostępna w abonamencie, który opłacam. Niemniej któregoś dnia jakiś szczęśliwy traf sprawił, że ta powieść ponownie mi gdzieś mignęła i przy następnym zamówieniu, w końcu wrzuciłam ją do koszyka. I ja naprawdę spodziewałam się po tej książce sporo, ale to, co zdecydowanie dostałam, przerosło moje oczekiwania.
Zacznijmy jednak od początku. Jedyny i niepowtarzalny Ivan to książka skierowana dla dzieci, dlatego kompletnie nie dziwi mnie to, że została napisana bardzo prostym językiem. Była jednak przyjemnie zaskoczona jak z tak prostych słów można ułożyć tak zgrabne i piękne zdania, które jednocześnie kryją w sobie coś niemal magicznego, przekazują pewną treść, zawierają w sobie sporo mądrości, wywołują jeszcze więcej emocji, a jednocześnie są pozbawione jakiegokolwiek nadęcia, czy podniosłości. I nawet te zdania, które wydają się wręcz stworzone do zostania skrzydlatymi słowami, idealnie wpasowują się w narrację. Moim zdaniem Katherine Alice Applegate udowodniła tą powieścią, że piękno czasem tkwi w prostocie.
Fabuła tej książki również jest naprawdę prosta – Ivan, goryl, który wychował się wśród ludzi, pewnego dnia przestał nadawać się na zwierzę domowe, więc jego właściciel zdecydował się zrobić z niego atrakcję w centrum handlowym i tak właśnie, Ivan, został atrakcją dla ludzi. I tak trafił do małej klatki, w której spędził następne 27 lat swojego życia. W centrum handlowym mieszkało jeszcze kilka innych zwierząt, z czego z dwójką z nich gorylowi udało się zaprzyjaźnić. Tak naprawdę Jedyny i niepowtarzalny Ivan to opowieść złożona z myśli zwierzęcia, które, aby przerwać w niewoli, wyrzuciło ze swoich myśli wspomnienia z czasów, gdy było jeszcze wolne, zwierzęcia, które starało się nie myśleć o tym, jak bardzo jest nieszczęśliwe. Narracja Ivana w rewelacyjny sposób pokazuje młodszym i starszym czytelnikom to, jak wiele zwierzęta rozumieją i przede wszystkim, że to jak podobnie jak ludzie czują i to niektóre emocje nawet mocniej niż ludzie. Książka nie ogranicza się jednak jedynie do opowiedzenia historii goryla, lecz kreuje także historię innych zwierząt, a te nie zawsze kończą dobrze. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, wciąż mając w myślach to, że czytam powieść dla dzieci, że autorka w taki sposób poprowadzi wątek Stelli, ani tego, że w tak dosłowny sposób powie o tym, jak wiele cierpienia zaznają zwierzęta z rąk ludzkich. Po namyśle muszę jednak przyznać, że autorka opowiedziała o tym bólu w bardzo zręczny sposób – nie wdając się w żadne szczegóły, ale jasno mówiąc, co takiego się stało, tak by dziecko zrozumiało, lecz nie odczuwało lęku.
Odnoszę wrażenie, że ta książka dzieli się właściwie na dwie części – w pierwszej z nich kryje się ogromny smutek, a w drugiej pojawia się pewna obietnica i nadzieja na lepsze jutro. W obu częściach nie brakuje emocji, a całość nie ma jednego morału, lecz zawiera w sobie kilka prawd uniwersalnych, które zostały ukazane w naprawdę przystępny sposób. Całą historię uzupełniło zaś dosłownie kilka rysunków, ale chociaż nie były one w moim stylu, tak muszę im oddać że miały swój urok. było w tej książce co prawda zaledwie kilka, ale zdecydowanie miały one swój urok.
Wiele jest w tej książce spojrzeń na człowieka i jego naturę. Mamy tu bowiem zarówno człowieka, który wydaje się potworem – zabija, zamyka w klatce, ale także ludzi, którzy robią wiele by zrozumieć zwierzęta by choć trochę im pomoc, a w końcu także ludzi, którzy dają nadzieję i w końcu oddają wolność. Idealna równowaga w tym nieidealnym świecie. Zadziwiający może tu być także brak właściwie jakiejkolwiek krytyki dla zachowania pewnych bohaterów, ale czy w końcu to nie tak, że zwierzęta mimo wszystko nie oceniają?
Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Nie jestem już dzieckiem i nie wiem jakie uczucia będą im towarzyszyć w trakcie lektury, ale ja w trakcie czytania tej historii czułam ogromny żal i smutek, a w pewnym momencie miałam wręcz zaszklone oczy i byłam pewna, że zaraz wybuchnę płaczem. A gdy powieść już się skończyła, mogłam jedynie głośno westchnąć i wmawiać sobie, że czuję się dobrze. Bo Jedynym i niepowtarzalnym Ivan niebywale mocno zagrał na moich emocjach.
Jedynym i niepowtarzalnym Ivan to powieść z gatunku tych, które niebywale mocno zagrały na moich emocjach i trafiły wprost w moje serce, a także tych, które na długo pozostaną w mojej głowie. Jest to opowieść o ludziach ich naturze, i chciwości oraz, chyba przede wszystkim o samotności i o tym, jak wiele może zmienić przyjaźń. Prosta, przepiękna i smutna opowieść o pewnym gorylu, która trafi zarówno do młodszego, jak i starszych czytelnika. Polecam z całego serca.
Ostatni raz przyznałam taką ocenę książce dwa lata temu, a jednak uważam, że Ivan naprawdę na nią zasługuje.
O Jedynym i niepowtarzalnym Ivanie usłyszałam jakieś trzy lata temu i już wtedy wiedziałam, że chcę poznać tę historię. Nigdy nie było mi jednak z tą książką po drodze – cena e-booka wydawała mi się zbyt wysoka, książki nie było w też w bibliotece, nie była też dostępna w abonamencie, który opłacam. Niemniej któregoś dnia jakiś szczęśliwy traf sprawił, że ta powieść...
więcej mniej Pokaż mimo to
Naprawdę trudno znaleźć osobę, która nie słyszała tytułu Oddam ci słońce po tym całym szale na nią na blogach i vlogach. Ciężko również podejść do niej bez oczekiwań po tak wielu pozytywnych opiniach, po wzdychaniach i nie mającym końca zachwytom. Postanowiłam odłożyć tę książkę na mojej liście do przeczytania, aby nie przeżywać zawodu. Chciałam odkryć ją samemu, bez szumiących w głowie słów pochwały. Otrzymałam tę pozycję na wigilijce klasowej na własne życzenie i z rezerwą postanowiłam się w nią zagłębić. Okazało się, że zatonęłam.
Okładka jest przepiękna będąc jednocześnie jedynie prostym zdjęciem z dodatkiem tekstu. Na ogół nie lubię zdjęć postaci na obwolucie, o wiele bardziej przekonuje mnie wizja obrazków, która daje mi możliwość własnej wizji postaci. Tutaj jednak moje serce zostało skradzione i schowane do worka, przez połączenie błękitu z pomarańczem. Nie mogę określić, dlaczego, ale okładka jest śliczna.
Noah. Noah. Noah. Kocham tego chłopaka zdecydowanie i chyba aż za mocno. I wszystko byłoby w porządku, bo przecież jestem zakochana w wielu męskich postaciach literackich, jednak z tym chłopcem jest inaczej. On jest INNY. Zamknięty w sobie, pełen pasji, z głową przepełnioną pomysłami, potrafi określić o wiele więcej kolorów niż dorosły człowiek, zna zbyt wiele ciekawostek o zwierzętach i czuje się źle z tym, kim jest, nie chcę taki być. Czytając jego opowieści a właściwie jego obrazów kruszyło mi się serce, strasznie chciałam go przytulić i powiedzieć, że dla mnie jest wspaniały, jako on sam. Czuję z nim pewno rodzaju więź, której nie potrafię nazwać słowem ani nawet namalować.
Jude jest pewną siebie dziewczyną, która zgubiła samą siebie w pogoni za niczym i teraz nie potrafi się odnaleźć mimo stosowania się do biblii ukochanej babci ani rozmów z duchami. W swoim życiu popełniła ogrom błędów, wiele również odczuła na sobie, zdaje się, że teraz może tylko żałować, jednak nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Choć bardzo ją polubiłam, chociaż jest naprawdę intrygującą postacią, to w rozrachunku moich uczuć przegrywa ze swoim bliźniakiem. Mimo to jest postacią niezwykle barwną oraz co rzadkie oryginalną.
Pływając z kolejnymi obrazami przedstawionymi przez Jandy Nelson czułam się zatracona w tym nieoczywistym pięknie. Styl autorki jest barwny, malowniczy, przepełniony metaforami a zastosowanie dwóch narracji w innym czasie było idealnym rozwiązaniem, pozawala nam poznać myśli artystów w różnym wieku.
Fabuła tej powieści jest nasycona przenośnią. Tutaj wszystko splata się ze sobą i za chwilę rozplata, aby za chwilę znów rozpocząć ten proces. Każde zdarzenie, każda chwila, w której towarzyszami naszym bohaterom ma tutaj znaczenie. Wszystkie wątki, wszystkie osoby okazują się mieć ze sobą związek, zazębiać się ze sobą, w nie zawsze oczywisty sposób.
Autorka nakreśliła również niezwykle subtelnie miłość, tę pierwszą, najbardziej niewinną, a jednocześnie przepełnioną ogniem i powodującą zamęt w głowie. Choć główni bohaterowie zdają się kochać, i odczuwać w zupełnie inny sposób to okazuje się, że coś ich jednak łączy, coś niezwykłego w tym, jakie jest normalne. Przecież oni za siebie oddaliby słońce mimo tych wszystkich złych emocji, jak każde rodzeństwo.
Nie mogę się nadziwić, jak bardzo można zaprezentować zwykłą historię w tak niezwykły sposób. Przecież Oddam ci słońce jest powieścią obyczajową pozbawioną magicznych stworzeń, a mimo wszystko posiada magię, swoją własną. Nie wszystkim ta powieść przypadnie do gustu nie mam, co do tego wątpliwości, jednak myślę, że warto, chociaż spróbować zatracić się w tej powieści o zagubieniu, stracie, pierwszej miłości, przyjaźni oraz o własnym ja, które tak często gubimy chcąc być kimś tylko z pozoru lepszym. Nie mogę obiecać, że się nie zawiedziecie, przecież nie każdy lubi historie o zwykłych ludziach, jednak dla mnie jest najlepsza możliwa mieszanka emocji i charakterów. Wszystko tutaj jest dopracowane, widać dbanie o szczegóły.
Piękne jest również to, że możemy ją interpretować, jak tylko chcemy. Dla niektórych będzie to napisana barwnym stylem zwykła młodzieżówka, ale dla niektórych książka okaże się chwilą zatrzymania i momentem refleksji, tak jak stało się ze mną.
http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com/2016/01/nie-chce-byc-soba-to-tylko-wszystko.html
Naprawdę trudno znaleźć osobę, która nie słyszała tytułu Oddam ci słońce po tym całym szale na nią na blogach i vlogach. Ciężko również podejść do niej bez oczekiwań po tak wielu pozytywnych opiniach, po wzdychaniach i nie mającym końca zachwytom. Postanowiłam odłożyć tę książkę na mojej liście do przeczytania, aby nie przeżywać zawodu. Chciałam odkryć ją samemu, bez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wiem, że większość czytelników jest przeciwnikiem dłuższych opisów, chociaż również od tej reguły znajdziemy wyjątki. Osobiście nie preferuję żadnej ze stron. Jestem raczej zdania, że we wszystkim trzeba znać umiar oraz, że nie każdy potrafi napisać dobre przedstawienie. Istnieją przecież autorzy, którzy piszą prosto trafiając prosto w serce, więc, po co pchać się w mozolne opisy, których nie napiszę interesująco? Jeśli pisanie złożonych historii mnie nie męczy a daję autentyczną radość prawdopodobnie spodobają się również odbiorcy, jeśli nie mam weny na pisanie skomplikowanego opisu to go nie piszę. Proste? Proste. Istnieją jednak powieści, które oczarowują umysł czytelnika szalonymi obrazami i nie dają chwili wytchnienia.
Od pierwszej strony wpadłam w wir powojennej Barcelony pozostając w nim aż do samego końca powieści. Styl autora jest niezwykły, przepełniony metaforami z mnóstwem porównań, ale przede wszystkim bardzo opisowy. Nieważne czy chodzi o osobę, budynek, czy ulicę jej historia, choć stosunkowo długa to wciąż pozostaje ciekawa. Zafonowi należą się ukłony i bez wątpliwości mogę umieścić go na liście moich ulubionych twórców.
Stworzony przez autora świat jest skomplikowany. Na kolejnych stronach odkrywamy kolejne tajemnice, co raz to mroczniejsze towarzysząc Danielowi w jego intrygującej podróży po wiedzę. Poznajemy sekreciki dawnej Barcelony oraz jej mieszkańców, a nasze głowy wymyślają różnorakie teorie, które nierzadko okazują się błędną interpretacją wcześniejszych sytuacji. Książkę właściwie można podzielić na dwie części – pierwszą pełną domysłów i poszukiwać oraz drugą, w której akcja brnie do przodu, by za moment znów zahamować, i znów, i znów…
Młody Sempre nie jest szczególnie odkrywczą postacią, ale wzbudził we mnie sporą dozę sympatii , głównie swoją miłością do książek, lecz także ciekawością, wrażliwością i determinacją. Nie mogę powiedzieć, że chłopak jest papierową postacią posiadającą same zalety, ponieważ został obdarzony również sporą dawką wad, które jednak nie drażnią, a dodają mu jedynie realności.
Pozostali bohaterowie są świetnie wykreowani. Przepełnieni człowieczeństwem i wypełnieni mnóstwo różnorodnych cech dają wspaniałe tło naszej tajemniczej historii. Femin ah ten Femin.
Emocje równie odgrywają niemałą role w tej intrygującej opowieści. Poznajemy trudne relacje panujące między zastraszonymi ludźmi, dotykamy tęsknoty za ludźmi, którzy już nie wrócą, zanurzamy się w powstające przyjaźnie, fruniemy przez miłostki aż po jedyną miłość. Cień wiatru serwuję odwiedzającemu istny wachlarze emocji oraz przetacza nas przez kolejne ludzkie więzi.
Kolejne strony czytania były dla mnie istną rozkoszą, pozwalały na delektowanie się słowem, Naprawdę intrygowało mnie zakończenie, a jednocześnie pragnęłam, aby ta piękna historia nie pojmowała pojęcia ostatniej strony. Wszystko musi się jednak kiedyś skończyć, w przypadku smutnej Barcelony skończyło się tęsknotą, bólem w klatce piersiowej i rwącym potokiem łez. To zakończenie nie złamało mi serca, ponieważ ono roztrzaskało się już dużo wcześniej. Nieprawdopodobne jak mocno można przeżywać litery wydrukowane na papierze.
Zaczynając pisać tę recenzję chciałam napisać wszystko, co przeżyłam, okazało się to niemożliwe. Zabrakło w moim słowniku odpowiednich słów, aby opisać, jak bardzo podobała mi się ta książka. Nie potrafię chyba określić, czym została uwiedziona, ponieważ wszystko w tej powieści ma sens, każda kropka jest na odpowiednim miejscu, a każdy przecinek nadaje nowy sens.
Polecam tą historię ludziom żądnym magii słowa i piękna fabuły. Jeśli za pierwszym razem książka będzie się wam dłużyć, nie dawać satysfakcji czytelniczej, odłóżcie ją. Pozwólcie sobie na myśl, że nie jest to odpowiedni dla was czas na jej przeczytanie i wróćcie za jakiś czas. Za miesiąc, może za dziesięć lat dorośniecie do tej intrygi, a wtedy zatoniecie. Cień wiatru przedstawia, bowiem historię, do której każdy dojrzewa w innej chwili, może w wieku lat piętnastu, może trzydziestu dwóch.
Interpretacji na własny sposób i utonięcia w tym strumieniu słów – tego wam życzę i wierzę, że moje życzenie się spełni.
http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com/2016/02/tajemnice-ksiazki-barcelona-i-o-wiele.html
Wiem, że większość czytelników jest przeciwnikiem dłuższych opisów, chociaż również od tej reguły znajdziemy wyjątki. Osobiście nie preferuję żadnej ze stron. Jestem raczej zdania, że we wszystkim trzeba znać umiar oraz, że nie każdy potrafi napisać dobre przedstawienie. Istnieją przecież autorzy, którzy piszą prosto trafiając prosto w serce, więc, po co pchać się w mozolne...
więcej Pokaż mimo to