-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Feministka wśród Arabów
Alice Schwarzer to niemiecki odpowiednik Magdaleny Środy. Wiele lat temu na jednej z konferencji poznała Dżamilę, algierską dziennikarkę. Panie zaprzyjaźniły się do tego stopnia, że Alice postanowiła skorzystać z zaproszenia arabskiej przyjaciółki i odwiedzić ją w Algierii. Na miejscu poznała rozległą rodzinę Dżamili, o której opowiada w swojej książce. Co ciekawe, z równym entuzjazmem niemiecką feministkę przyjęły kobiety, jak i mężczyźni, i to w wieku od 8 do 80 lat. Alice zżyła się z ową familią tak bardzo, że jej członkowie, niezależnie od wieku, płci, stopnia religijności oraz wyznawanych poglądów, zaczęli traktować ją jako pełnoprawnego członka rodziny.
Razem z Alice oraz jej przyjaciółką Bettiną, niemiecką dziennikarką i fotografką, zaglądamy nie tylko do algierskiego domu, przysłuchujemy się rozmowom kobiet w hamamie, odwiedzamy arabskie wesele, ale i przemierzamy ulice Algieru. Alice ma w swoim zwyczaju rozsiadać się w kawiarni, tradycyjnie obleganej przez mężczyzn, i godzinami gawędzić z napotkanymi tam Arabami o krwawej historii ich ojczyzny, jeszcze nie tak dawno trawionej przez wojnę domową, o współczesnej polityce, o Francji, gdzie studiowała, a która jest stałym punktem odniesienia dla mieszkańców byłej francuskiej kolonii, o rynku pracy i sytuacji gospodarczej, ale także o ich codziennych problemach. Postawna, korpulentna, zażywna starsza pani nie wyróżnia nikogo i z równym zapałem dyskutuje z algierskimi blokersami, jak i z wykształconymi mężczyznami w średnim wieku oraz ze starszymi muzułmanami o tradycyjnych przekonaniach.
Staram się wyobrazić sobie podobną sytuację w Polsce. Magdalenę Środę bądź inną Kingę Dunin, która w jakiejś knajpie na blokowisku z ożywieniem rozmawia z polskimi mężami, ojcami rodzin, a także ze studentami albo dresiarzami. Nawet gdyby znalazła chęć, to już widzę minę typowego Janusza lub Seby spod trzepaka na myśl o zetknięciu się z feministką. Woleliby raczej obowiązkowe badania urologiczne :-D
"Moja algierska rodzina" to nie typowy, suchy reportaż, ale snuta niespiesznie gawęda, intymna i czuła, bo taka jest relacja, jaka łączy autorkę z członkami jej przyszywanej rodziny. Każdy z nich jest inny, często diametralnie różny od pozostałych, niczym różnobarwne kawałki w mozaice, ale razem stanowią piękną całość.
Poznajemy brata Dżamili, nestora rodu Amara, bohatera wojny o niepodległość Algierii. Przedsiębiorcę Zahara i jego, niezbyt zadowoloną z aranżowanego małżeństwa, melancholijną żonę Zohrę. Akilę, siostrę Dżamili i Zohry, tradycyjną muzułmankę w chuście. Ich bratową, Latifę, tęskniącą za wykonywaniem wyuczonego zawodu architekta, oraz jej córkę Danię. Młodego, praktykującego muzułmanina Ghanou, który stara się żyć wedle zasad islamu. Jego niezależną i ambitną żonę Dżalilę, świadomie odkładającą decyzję o dziecku. Córki Zohry i Zahara, Mounię oraz Lilię, dwie młode matki, które starają się godzić pracę zawodową z obowiązkami domowymi oraz rodzicielskimi, a nawet próbują angażować w nie swoich mężów, Lotfiego i Karima. Upartą, zawsze chodzącą swoimi drogami dziennikarkę Dżamilę, która zrezygnowała z zamążpójścia oraz macierzyństwa na rzecz kariery, a której niezłomności i hartu ducha mogłaby pozazdrościć niejedna niby wyzwolona Europejka. Wreszcie młodziutką Sarę i rezolutnego Kamyla. Szybko pokochałam tę wielobarwną rodzinę, która bez skrępowania opowiada o swoich wzlotach i upadkach.
Jedyny zarzut, jaki mogę mieć do Alice Schwarzer, to objętość jej reportażu. Cienka książeczka, ledwo 155 stron, pozostawia wielki niedosyt. Mogę mieć tylko nadzieję, że autorka jeszcze nie raz odwiedzi swoją algierską rodzinę, co zaowocuje kolejnymi publikacjami.
Feministka wśród Arabów
Alice Schwarzer to niemiecki odpowiednik Magdaleny Środy. Wiele lat temu na jednej z konferencji poznała Dżamilę, algierską dziennikarkę. Panie zaprzyjaźniły się do tego stopnia, że Alice postanowiła skorzystać z zaproszenia arabskiej przyjaciółki i odwiedzić ją w Algierii. Na miejscu poznała rozległą rodzinę Dżamili, o której opowiada w swojej...
Państwo na "O"
Czy słyszeliście o Omanie ? Pierwszy raz zetknęłam się z tą nazwą w podstawówce. Nie, nie na lekcjach geografii, gdzie nauczycielka mówiła o zróżnicowaniu ukształtowania terenu, ale nawet na myśl jej nie przyszło, żeby uczyć nas o innych państwach i różnorodności kulturowej. Kto by zaprzątał sobie głowę takimi bzdetami. W wolnym czasie lubiłam podróżować palcem po globusie, wyszukując coraz to dziwniejsze i bardziej egzotyczne miejsca na Ziemi. Pewnego razu trafiłam na Oman właśnie i jakoś ta śmiesznie brzmiąca nazwa utkwiła mi w pamięci. Kiedyś, gdy szczęśliwie jedna z lekcji nie odbyła się z powodu nieobecności nauczycielki, trafiłam razem ze swoją klasą do świetlicy. Zabijaliśmy czas, grając w popularne wtedy "państwa-miasta". Kiedy dobrnęliśmy do litery "O", natychmiast rzuciłam: "Oman !", wzbudzając tylko konsternację reszty grupy.
- Phi, ale wymyśliła. Nie ma czegoś takiego ! - prychnął nienawistnie Gnom Werdon, niegrzeszący kulturą bucowaty synalek nauczycielki - Psze pani, jest jakiś oman?! - zwrócił się do świetliczanki, by dobitniej udowodnić swoją rację
- Nie maa - odparła ta znudzonym głosem, nawet nie odrywając wzroku od "Życia na gorąco"
- Słyszałaś ! Przestań dziwaczyć i opowiadać bzdury. Pani ma chyba większe doświadczenie od ciebie - Gnom nabzdyczył się jeszcze bardziej niż zazwyczaj
Nie bardzo wiedziałam, o jakie doświadczenie mu chodzi, skoro babka nie była nawet nauczycielką, o nauczaniu geografii już nie wspominając. Otworzyłam powoli atlas i pokazałam mu rzeczony kraj.
- Łeee, no może jakieś państwo miasto jest - wzruszył niechętnie ramionami
Od tamtej pory Oman co jakiś czas kołatał się mi po głowie. Żałowałam, że tak mało o nim wiem. Na szczęście Agata Romaniuk przyszła mi z pomocą.
" Z miłości ? To współczuję" jest piękną, słodko-gorzką, momentami bardzo bolesną, opowieścią o Omanie, mało znanym Polakom państwie naftowym położonym nad Zatoką Arabską. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ubogie, pustynne państewko. A raczej konfederacja plemion, ponieważ idea państwowości była Omańczykom obca, trawiona wojnami klanowymi. Dopiero odkrycie złóż ropy naftowej oraz śmiała wizja zmarłego niedawno sułtana Kabusa, który obalił swojego ojca, tyrana i lokalnego watażkę, przekształciły Oman w spójny naród, prężnie rozwijający się kraj.
Jednak góry petrodolarów nie zdołały zasypać plemiennej mentalności. Omańczycy dziś są rozdarci między umiłowaniem tradycji, oddaniem, czasem wręcz niewolniczym, swoim klanom, a nowoczesnym stylem życia na modłę zachodnią ( wraz z jego dobrodziejstwem, ale także zagrożeniami ), który umożliwiły im pieniądze. Tradycja cały czas ściera się tam z nowoczesnością i walczy o palmę pierwszeństwa. Okres gwałtownych przemian społeczno-gospodarczych mogła obserwować nasza reportażystka Agata Romaniuk, mieszkająca w Omanie przez 1,5 roku. Starała się schować swoją europejską mentalność do kieszeni i spojrzeć na ten odległy sułtanat oczami jego mieszkańców, co udało się jej z bardzo dobrym efektem w postaci powyższego reportażu.
Romaniuk pokazuje Omańczyków obojga płci, w różnym wieku i o różnym statusie społecznym, jednak w centrum jej zainteresowania znajdują się kobiety. Nie tylko tajemnicze, piękne, dumne i, wbrew powszechnie pokutującym stereotypom, wcale nie uległe, a często cwane i zaradne Arabki. Również indyjskie małoletnie żony, azjatyckie służące, gosposie, nianie, nawet prostytutki przedstawione bez tabu, wszystkie traktowane przez pracodawców zwykle jako kobiety gorszej kategorii, tania siła robocza, półniewolnice. Autorka oddaje swoim bohaterkom, niezależnie od ich pochodzenia i pozycji, głos, co jest wielką wartością tej książki.
Jeżeli Wasza wiedza o tym naftowym Eldorado tak, jak i w moim przypadku, była znikoma, a chcecie ją poszerzyć, serdecznie zapraszam do lektury reportażu Agaty Romaniuk.
Państwo na "O"
więcej Pokaż mimo toCzy słyszeliście o Omanie ? Pierwszy raz zetknęłam się z tą nazwą w podstawówce. Nie, nie na lekcjach geografii, gdzie nauczycielka mówiła o zróżnicowaniu ukształtowania terenu, ale nawet na myśl jej nie przyszło, żeby uczyć nas o innych państwach i różnorodności kulturowej. Kto by zaprzątał sobie głowę takimi bzdetami. W wolnym czasie lubiłam podróżować...