-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2019-12-14
Świetna. Ambitna, błyskotliwa, wielowarstwowa, pewnie osadzona w szerokim i bogatym kontekście kulturowym, tyleż mroczna co dowcipna, portretująca przejmująco autentyczne relacje, nieoczywista, jednocześnie zaskakująco realistyczna i onirycznie dziwna. Jeśli chodzi o fabułę, to grany jest tutaj w świeży sposób znany już temat, to znaczy co jest prawdziwie potworne: czy wskrzeszona z martwych animowana zabawka doktora Frankensteina, czy może jednak społeczeństwo, co pozwala udanie połączyć atrakcyjny wiktoriański klimat "penny dreadfuls" z przenikliwymi obserwacjami socjologicznymi. Przy tym realizacja pomysłu inteligentnie pokazuje, że punkt widzenia przeważnie nie równa się prawdzie, i dotyczy to wszystkich bohaterów tej powieści. Jedna z przyjemniejszych i najbardziej pozytywnie zaskakujących lektur ostatnich miesięcy. Takie pisanie to ja rozumiem. 💞 Podobno film też jest bardzo dobry, teraz pragnę obadać.🥳
Świetna. Ambitna, błyskotliwa, wielowarstwowa, pewnie osadzona w szerokim i bogatym kontekście kulturowym, tyleż mroczna co dowcipna, portretująca przejmująco autentyczne relacje, nieoczywista, jednocześnie zaskakująco realistyczna i onirycznie dziwna. Jeśli chodzi o fabułę, to grany jest tutaj w świeży sposób znany już temat, to znaczy co jest prawdziwie potworne: czy...
więcej mniej Pokaż mimo toPiękna. Do delektowania się. Te postaci naprawdę żyją. Reymont musiał mieć chyba zdolność inkarnacji, bo perfekcyjnie potrafi przedstawić wnętrze (psychikę, rzecz jasna) każdego bohatera, od dziecka do starca. Do tego przecudowne, naturalistyczne, brudne opisy, przejmujące i smutne, gwara... Dla fanów żywej obyczajowości i miłośników języka polskiego, choć oczywiście nie tylko.
Piękna. Do delektowania się. Te postaci naprawdę żyją. Reymont musiał mieć chyba zdolność inkarnacji, bo perfekcyjnie potrafi przedstawić wnętrze (psychikę, rzecz jasna) każdego bohatera, od dziecka do starca. Do tego przecudowne, naturalistyczne, brudne opisy, przejmujące i smutne, gwara... Dla fanów żywej obyczajowości i miłośników języka polskiego, choć oczywiście nie tylko.
Pokaż mimo to
Rewelacyjna, jak zawsze tej autorki, właściwie nie widzę żadnych minusów. Duży i kontrowersyjny temat naświetlony z ciekawych ujęć, pełen świadectw, a do tego literacko bardzo dobra lektura. Warsztat autorki ma tę olbrzymią zaletę, że nie polega na siedzeniu w bibliotece i pisaniu kolejnej pracy doktorskiej na podstawie Prusa i Orzeszkowej, przepraszam, w tym wypadku byłby to pewnie Reymont i Zola (tak, piję do innej autorki, która pisze książki historyczno-feministyczne, przegrywając na jakość w przedbiegach, choć oczywiście na bezrybiu i rak ryba) tylko na zbieraniu i opracowywaniu autentycznych historii prawdziwych ludzi. Przez to na każdą kolejną książkę trzeba poczekać, ale czekać warto, a jakość wygrywa z ilością.
Polecam serdecznie, można od razu dziękować losowi, że się żyje w Europie dwudziestopierwszowiecznej.
Rewelacyjna, jak zawsze tej autorki, właściwie nie widzę żadnych minusów. Duży i kontrowersyjny temat naświetlony z ciekawych ujęć, pełen świadectw, a do tego literacko bardzo dobra lektura. Warsztat autorki ma tę olbrzymią zaletę, że nie polega na siedzeniu w bibliotece i pisaniu kolejnej pracy doktorskiej na podstawie Prusa i Orzeszkowej, przepraszam, w tym wypadku byłby...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-08
Cudny tom. Czyta się jednym tchem. Nie sposób się oderwać. Wspaniała, mroczna, dziewiętnastowieczna Moskwa, pierwszorzędnie napisany ("napisany") natchniony i uduchowiony morderca, lokalny półświatek jak żywy (zachwycił mnie zwłaszcza trochę skrótowy, ale soczysty portrecik moskwieskich prostytutek), pedantyczna dbałość o szczegółowość i autentyzm opisów (spoko, nie chodzi mi akurat o drobiazgową analizę patologiczną efektów "pracy" mordercy, chociaż na takową w pewnym zakresie też trzeba być przygotowanym, ale o scenerię, wnętrza i stroje), czarnego humoru nie brak, pod dostatkiem klimatów cmentarno-kostniczo-prosektoryjnych! Jeśli ktoś takie lubi, jak ja, jest zafascynowany dziewiętnastym wiekiem i seryjnymi mordercami też troszeczkę, będzie zachwycony, a jeśli nie lubi to na pewno nie będzie zachwycony i najprawdopodobniej zrobi mu się trochę niedobrze i zdecydowanie psychicznie niemiło, więc serdecznie polecam tomik, ale nie każdemu! Dodaję gwiazdek ze względów subiektywnych, czytaj: trafienie w środek tarczy moich zainteresowań, ale obiektywnie to wciąż rewelacyjna książka i świetny kryminał. Tak piszą najlepsi.
Cudny tom. Czyta się jednym tchem. Nie sposób się oderwać. Wspaniała, mroczna, dziewiętnastowieczna Moskwa, pierwszorzędnie napisany ("napisany") natchniony i uduchowiony morderca, lokalny półświatek jak żywy (zachwycił mnie zwłaszcza trochę skrótowy, ale soczysty portrecik moskwieskich prostytutek), pedantyczna dbałość o szczegółowość i autentyzm opisów (spoko, nie chodzi...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-05
2013-12-18
Murakami jest najłatwiej dostępny w Polsce w wydaniach tomików opowiadań. Tychże najwięcej przeczytałam do tej pory, plus krótkie powieści. Byłam nimi, mówiąc oględnie, zachwycona. Spodziewałam się, że "pełnometrażowa" powieść może być co najmniej bardzo dobra, ale nie spodziewałam się, że aż tak dobra (długie formy bywają nużące. Opowiadania bawią, uczą i nie mają czasu zmęczyć. Nie wszyscy dobrzy w pisaniu opowiadań piszą dobre powieści... i tak dalej).
Pewnie w recenzjach książek (i nie tylko książek) czytaliście wielokrotnie "dowcipne" sucharki typu "aby napisać dobrą powieść, weź garść humoru, szczyptę ironii, łyżkę dramatyzmu, kilka zagadek, pół szklanki niedopowiedzeń, kilo mądrości, następnie wymieszaj i..." - to tak oklepane, że głupio coś takiego zamieszczać, ale Murakami NAPRAWDĘ tak pisze. W tej eleganckiej, spokojnej narracji wszystko, czego szukamy w powieściach - humor, błyskotliwość, miłość, dramat, a nawet horror - wymieszane jest w idealnych proporcjach. I jak tu się znudzić albo zmuszać do dalszego czytania...?
Nie jestem jakimś strasznie wymagającym czytelnikiem (mam swoje wymagania, acz niespecjalnie kosmiczne) ale i tak rzadko się zdarza, żeby powieść przynosiła mi taką przyjemność z czytania każdej strony i trzymała w napięciu do samego końca. Szczerze żałuję, że się skończyła. To książka jedna na milion, albo chociaż sto tysięcy. Czytając ją można się jakieś tryliard razy zastanowić nad swoim życiem i rzeczywistością w ogóle, przestraszyć się, przejąć, zachichotać w tak zwany w kułak (jak to kiedyś mówili), zasmucić, obrzydzić, oderwać od utartych kolein myślenia i... [wpisz swoje emocje]
Wspaniały. Cudny kawałek papieru!
Aha, i tak właśnie powinien wyglądać realizm magiczny. Po japońsku, nie po iberoamerykańsku, sory memory.
EDIT: Doris Lessing (nie przepadam za książkami tej babki, ale co powie, to ma rację) zauważyła, że każdy dostrzega w powieści indywidualny wątek przewodni. Odbiór książki (tzn. jaki motyw fabuły zauważymy na pierwszym miejscu - czy miłość, czy niedolę biednych, czy dyskryminację kobiet, czy... itd) mówi najwięcej o odbiorcy, a nie o książce. 30 osób (najwięcej na tej stronie) widzi w powieści przede wszystkim wytryski. Aż trudno to skomentować.
Murakami jest najłatwiej dostępny w Polsce w wydaniach tomików opowiadań. Tychże najwięcej przeczytałam do tej pory, plus krótkie powieści. Byłam nimi, mówiąc oględnie, zachwycona. Spodziewałam się, że "pełnometrażowa" powieść może być co najmniej bardzo dobra, ale nie spodziewałam się, że aż tak dobra (długie formy bywają nużące. Opowiadania bawią, uczą i nie mają czasu...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-27
Natrafiłam na nazwisko tego zioma przez zupełny przypadek. Skonstatowawszy, że mało co w życiu czytałam norweskiego, wręcz niewiele więcej poza "Głodem" i to wieki temu (i sam "Głód" też wieki temu), postanowiłam obadać jakieś gorące (na ile pozwala północny klimat) nordyckie polecane. Jak się potem okazało, była to jedna z lepszych decyzji roku 2016.
Podobno książki Knausgarda są straszliwie nudne i o niczym. Jako żywo - nie zaobserwowałam, a spiętrzyłam na stoliku już pięć tomów "Mojej walki" (zaczął się niebezpiecznie uginać) i nie dorzuciłam na kopczyk szóstego tylko dlatego, że nie było go (tego tomu) w Matrasie (polowanie postępuje, bo cierpię na psychiczne objawy odstawienia).
Normalnie nie spodziewam się fajerwerków po bestsellerach, żeby nie powiedzieć: wliczam rozczarowanie w cenę + VAT. W przypadku "Mojej walki" nie tylko byłam mile zaskoczona, ale stwierdziłam, że przepadłam na amen już jakoś w połowie drugiej strony. Autor właściwie kupił mnie od razu zaczynając powieść od rozważań na temat wędrówek martwych ciał, jednak oceniając z perspektywy plus minus trzech czy tam czterech tysięcy stron stwierdzam, że jest to po prostu świetny pisarz obyczajowy. Dowód? Pierwszy z brzegu z pierwszego tomu: nie opisuje wprost nic, co świadczyłoby o trudnych relacjach małego chłopca z ojcem, żadnej nacechowanej agresją sytuacji, żadnych znamion przemocy, a mimo to od pierwszych stron wyczuwa się między nimi zawiesiste napięcie. Przecież to czarnoksięstwo lub coś rozkosznie zbliżonego. A pozornie monotonne opisy codziennych czynności działają na mnie jak opium. Jestem zachwycona. Czasem po prostu czuje się chemię z pisarzem, jest to jedna z lepszych rzeczy, jakich można doświadczyć czytając książki, i tego wszystkim życzę. Nie wątpię, że dla wielu osób książki Knausgarda będą sadystycznym nudziarstwem, ale wiadomo, że jedni wolą Hawaje i kolorowe słomki, a inni nagie skały pod ołowianym niebem, co nie.
Natrafiłam na nazwisko tego zioma przez zupełny przypadek. Skonstatowawszy, że mało co w życiu czytałam norweskiego, wręcz niewiele więcej poza "Głodem" i to wieki temu (i sam "Głód" też wieki temu), postanowiłam obadać jakieś gorące (na ile pozwala północny klimat) nordyckie polecane. Jak się potem okazało, była to jedna z lepszych decyzji roku 2016.
Podobno książki...
2014-12-07
Ciężko się używa tego słowa w przypadku literatury popularnej, ale to naprawdę jest arcydzieło w swoim gatunku. Napisać byle jaką historię o tym, że jednego zabili, a drugi uciekł, najwyraźniej nie jest trudno, kryminałów w bibliotekach jak mrówków, ale na książkę dobrą ciężko wśród nich natrafić! Nawet autorzy uznawani w tym gatunku za kultowych nie muszą wcale być obiektywnie dobrymi pisarzami i produkują po prostu mdłą pulpę, a do tego te ich produkty podobne są do siebie jakby wyszły z jednej kserokopiarki. A Akunin poprzez "Nefrytowy różaniec" udowodnił, że jest nie tylko świetnym autorem kryminałów, co widać dzięki różnorodności i barwności zawartych w tomie historii (można poczuć się jak dziecko w sklepie z cukierkami), ale też wspaniałym pisarzem; jego styl nie raz i nie dwa przywodzi na myśl najlepszych klasyków. "Nefrytowy różaniec" to hołd oddany najsłynniejszym autorom kryminałów, a jednocześnie świetne dzieło obyczajowe, a dla osób zafascynowanych dziewiętnastowieczną Europą (i nie tylko) po prostu miód na mózg. A ostatnie opowiadanie, w którym Erast Fandorin rozwiązuje zagadkę wspólnie z Sherlockiem Holmesem i doktorem Watsonem to po prostu perła w koronie, mimo że pomysł wydawał się totalnie karkołomny. Dy-cha!
Ciężko się używa tego słowa w przypadku literatury popularnej, ale to naprawdę jest arcydzieło w swoim gatunku. Napisać byle jaką historię o tym, że jednego zabili, a drugi uciekł, najwyraźniej nie jest trudno, kryminałów w bibliotekach jak mrówków, ale na książkę dobrą ciężko wśród nich natrafić! Nawet autorzy uznawani w tym gatunku za kultowych nie muszą wcale być...
więcej mniej Pokaż mimo to
Cudowna. To książka, przez którą się brnie, takim jest wyzwaniem, ale fragmenty czy nawet pojedyncze zdania są tak nagradzające, że ciągle chce się iść dalej, nieważne przez ile specjalistycznych analiz gry w tenisa i encyklopedycznych opisów substancji narkotycznych trzeba przepełznąć po drodze. Pisana przez megainteligentnego erudytę (jak na dłoni to widać) który robi ze swoim językiem ojczystym, co chce - lata, wiruje i robi figury akrobatyczne w stratosferze, podczas gdy inni autorzy mozolnie idą pieszo, i to niezgrabnie. Prawdziwie błyskotliwa, pełna gorzkiego humoru, skrząca, migocząca i szybująca, wszędzie "naj" - do bólu śmieszna, prawdziwie straszna i rozdzierająco smutna tam, gdzie autor akurat takie emocje chciał wywołać. Opisy ograniczające się do pojedynczych zdań są uderzająco trafne i piękne.
"Fragmentaryczna, trudna, erudycyjna, dygresyjna, poplątana, do bólu szczera, skłaniająca do refleksji, genialna" - zgadzam się z każdym słowem tej recenzji.
Podobno polskie tłumaczenie nie do końca dorównuje wartością oryginałowi (nic dziwnego, przetłumaczenie tego tekstu musiało być naprawdę ciężkim zadaniem) ale i tak je kiedyś przeczytam. To, co zrozumiałam z oryginału (jest naprawdę trudny dla małego, niewysportowanego anglożuczka) sprawiło, że klęczę i płaczę.
Uwaga, może zabić, jest taka poplątana i naprawdę męcząca gdzieniegdzie, ale kogo nie zabije, uuu, ale będzie miał jazdę bez trzymanki, wnukom będzie opowiadać.
Podchodzić ostrożnie ale dać szansę!!!
Cudowna. To książka, przez którą się brnie, takim jest wyzwaniem, ale fragmenty czy nawet pojedyncze zdania są tak nagradzające, że ciągle chce się iść dalej, nieważne przez ile specjalistycznych analiz gry w tenisa i encyklopedycznych opisów substancji narkotycznych trzeba przepełznąć po drodze. Pisana przez megainteligentnego erudytę (jak na dłoni to widać) który robi ze...
więcej mniej Pokaż mimo toProsta historia posłużyła do napisania rewelacyjnej, głęboko mądrej książki. Podkreślam, GŁĘBOKO mądrej, skrywa wielkie prawdy o życiu, prawdziwie rozwijająca. Każdemu ją polecam. Niestety tytuł jest trochę mylący - ludzie słysząc go albo się zniechęcają, mówiąc że "nie lubią się dołować", albo niezdrowo ekscytują spodziewając się sensacji, a tu nie tędy droga. Chcę podkreślić, że to nie jest żadna lektura terapeutyczna dla pacjentów onkologicznych ani nic takiego, oddział szpitalny i pacjenci to tylko narzędzia do przedstawienia głębszych treści. Dla mnie powinna stać na półce "arcydzieła wszechczasów" i jakby na Ziemię przylecieli kosmici pytając, co powinni przeczytać, żeby zrozumieć rodzaj ludzki, to na pewno "Oddział chorych..." powinien się znaleźć w pierwszej dziesiątce polecanych.
Prosta historia posłużyła do napisania rewelacyjnej, głęboko mądrej książki. Podkreślam, GŁĘBOKO mądrej, skrywa wielkie prawdy o życiu, prawdziwie rozwijająca. Każdemu ją polecam. Niestety tytuł jest trochę mylący - ludzie słysząc go albo się zniechęcają, mówiąc że "nie lubią się dołować", albo niezdrowo ekscytują spodziewając się sensacji, a tu nie tędy droga. Chcę...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-13
W literaturze obozowej nie chodzi o to, żeby na wyścigi brać udział w licytacji okropności - chodzi o świadectwo i o opowieść. Autor spędził w łagrze piętnaście lat wyroków (nie licząc lat po uwolnieniu, kiedy fizycznie nie mógł wrócić - władza sowiecka zapewniała uwięzionym bilet tylko w jedną stronę, bynajmniej nie powrotną), więc świadczył całą młodość, a opowiadać potrafi świetnie. Na jakość "Opowiadań kołymskich" składa się prosty, ale piękny język, liryzm i nastrój, poetyckość opisów i napływające falami uderzenia gwałtownych, ale oczyszczających emocji. To także nieoceniona wartość merytoryczna. kultura łagrowa, subkultura błatniaków, antykodeks więźniów, miejsce kobiet w łagrowej rzeczywistości - to kawał wybitnej literatury faktu. Część treści to osobiste sprawy autora, wręcz "listy do samego siebie", jak swoisty hołd złożony - poprzez szczegółowe ich opisanie - wszystkim współuczestnikom łagrowych kursów felczerskich, kiedy to autor mógł poczuć się choć trochę jak wolny człowiek. Jednym słowem: niezmierzone bogactwo. Literatura z półki Sołżenicyna, czyli próby 999.
W literaturze obozowej nie chodzi o to, żeby na wyścigi brać udział w licytacji okropności - chodzi o świadectwo i o opowieść. Autor spędził w łagrze piętnaście lat wyroków (nie licząc lat po uwolnieniu, kiedy fizycznie nie mógł wrócić - władza sowiecka zapewniała uwięzionym bilet tylko w jedną stronę, bynajmniej nie powrotną), więc świadczył całą młodość, a opowiadać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tekst na obwolucie mojego pożyczonego wydania uprzejmie donosi, że Julian Barnes jest jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy brytyjskich - dzięki jakości recenzowanej tu książki jestem w stanie w to uwierzyć. Przeprzyjemna lektura.
"Arthur & George" to niespieszna, pogodna, inteligentnie napisana powieść obyczajowa z atrakcyjnym, autentycznie wciągającym wątkiem kryminalnym oraz subtelną dozą uroczo flegmatycznego angielskiego humoru. Co lepsze, oparta jest na faktach, a tytułowi Arthur i George to autentyczne postaci historyczne (dużą przyjemność przyniosło mi odkrywanie pomysłu na tę powieść od zera, więc w tym momencie zakończę zdradzanie treści). Poznając ideę stojącą za fabułą, nieuchronnie pomyślałam o Danie Simmonsie i jego "Droodzie", w którym tenże autor również usiłował ożywić postaci historyczne; niemniej jego brakom warsztatowym nie pomogło nawet wypchanie "Drooda" gotyckimi niesamowitościami - po lekturze idealnie realizującego ten sam pomysł (minus elementy grozy) "Arthura & George'a" aż mam ochotę wysłać Simmonsowi egzemplarz.
Całość to prawdziwe delicje, do delektowania się - na pohybel pośpiechowi świata wokół - w fotelu klubowym, przed kominkiem, z imbrykiem herbatki, a może kubkiem ponczu, pod łapką. Skojarzenia nieprzypadkowe: akcja powieści osadzona jest w Anglii przełomu wieków (XIX/XX). Moim skromnym zdaniem to literatura pozbawiona wad, i jako taka nie zasługuje na inną ocenę, niż najwyższa, nawet jeśli nie jest specjalnie odkrywcza czy przełomowa.
Tekst na obwolucie mojego pożyczonego wydania uprzejmie donosi, że Julian Barnes jest jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy brytyjskich - dzięki jakości recenzowanej tu książki jestem w stanie w to uwierzyć. Przeprzyjemna lektura.
więcej Pokaż mimo to"Arthur & George" to niespieszna, pogodna, inteligentnie napisana powieść obyczajowa z atrakcyjnym, autentycznie wciągającym wątkiem...