-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2008-09
2008-11
„Związki homoseksualne“ Doroty Majki-Rostek to pierwsze kompleksowe studium poświęcone polskim homoparom. Jest to solidna porcja wiedzy akademickiej z różnych obszarów: od ujęcia historycznego w zakresie prawodawstwa, po analizę debaty publicznej czy obszerne wyjaśnienie metodologii badań. Jednak najciekawsze kwestie zawiera ostatni rozdział, na który składają się wywiady pogłębione, które badaczka przeprowadziła z gejami i lesbijkami. Z nich wyłania się obraz codzienności polskich homopar. Możemy dowiedzieć się z niego, jak sparowani geje i sparowane lesbijki definiują swoje relacje i uczucia, jak wyglądał ich coming out przed rodziną i współpracownikami, a nawet kto trzyma domową kasę. Słowem: Niech Nas Zobaczą 2. Mamy więc do czynienia z publikacją wartą polecenia nie tylko kadrom nauczycielskim, ale zwłaszcza wszystkim gejom i lesbijkom, którzy nie wierzą w stałość homozwiązków.
(Marcin Teodorczyk, nr 16)
„Związki homoseksualne“ Doroty Majki-Rostek to pierwsze kompleksowe studium poświęcone polskim homoparom. Jest to solidna porcja wiedzy akademickiej z różnych obszarów: od ujęcia historycznego w zakresie prawodawstwa, po analizę debaty publicznej czy obszerne wyjaśnienie metodologii badań. Jednak najciekawsze kwestie zawiera ostatni rozdział, na który składają się wywiady...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-11
Chirurg, reżyser teatralny, aktor, który wyszedł z więzienia, uczeń, emeryt… – wszyscy oni są równorzędnymi bohaterami „Gejdaru“ – zbioru 16 interesujących wywiadów autorstwa Dominiki Buczak i Mike’a Urbaniaka. Wszyscy są homoseksualistami. Jaki obraz współczesnych polskich gejów się z tej publikacji wyłania? Te same rzeczy mężczyźni widzą różnie – jeden czci „miękkie ruchy“, które są dla niego kwintesencją homoseksualności, dla innego są „przegięciem“ i „udawaniem“, „ciotowaniem“. Różne mają podejście do związków, do seksu, do wierności, do religii, do posiadania dzieci itd. Poznajemy historie miłosne, dramatyczne losy kochanków, zdradzanych i zdradzających, dowiadujemy się tego, co lubią robić w czasie wolnym, na imprezie, w łóżku. Obserwujemy zmagania z własną seksualnością, brakiem akceptacji ze strony najbliższych… i dalszych, zupełnie nieznajomych. Całość nie ma jednak wymiaru skargi, prośby o zrozumienie. To zapis rzeczowych rozmów o konkretnych problemach. Niektóre historie są zabawne, inne wzruszające lub dramatyczne, jak na przykład ta o mężczyźnie, którego pierwsze doświadczenia seksualne sprawiły, że stał się nosicielem HIV. Jest również zadziwiająca opowieść faceta, który w wywiadzie gardzi właściwie każdym przejawem homoseksualności, a już kilka miesięcy po nim z dumą nazywa siebie gejem, jest szczęśliwy i zakochany.
Pozycja obowiązkowa. Także dla niepogodzonych rodziców.
P.S. Na deser praca Wilhelma Sasnala na okładce!
(Bartosz Reszczak, nr 16)
Chirurg, reżyser teatralny, aktor, który wyszedł z więzienia, uczeń, emeryt… – wszyscy oni są równorzędnymi bohaterami „Gejdaru“ – zbioru 16 interesujących wywiadów autorstwa Dominiki Buczak i Mike’a Urbaniaka. Wszyscy są homoseksualistami. Jaki obraz współczesnych polskich gejów się z tej publikacji wyłania? Te same rzeczy mężczyźni widzą różnie – jeden czci „miękkie...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-11
Z okazji polskiej premiery „Łaskawych“ napisano już wiele obszernych tekstów. Nam pozostaje tylko rozwinąć jeden wątek, z reguły w analizach prasy głównego nurtu omawiany zdawkowo: bohater tej powieści – esesman i esteta Max Aue opisujący w pierwszej osobie swe, nierzadko mrożące krew, wojenne losy jest homoseksualistą. Rzecz jasna, ukrywa to. Co nie znaczy, że żyje w celibacie lub cierpi z powodu braku samoakceptacji. Nie lubi umawiać się z mężczyznami o podobnym poziomie inteligencji czy pozycji społecznej – ci, jak twierdzi, chcieliby również rozmawiać. Max woli „czysty“, nieraz nawet brutalny seks. W kilka godzin po przygodnej randce na jednej z berlińskich pikiet otrzymuje awans w strukturach SS, który zaważy na całym jego życiu. „I tak, z odbytem pełnym spermy, zdecydowałem się wstąpić w szeregi Służby Bezpieczeństwa“ – konkluduje. Z równą nonszalancją opisuje, jak uwiódł Partenaua, młodego żołnierza, fanatycznego hitlerowca, dla którego seks z mężczyzną był nie do wyobrażenia. Gdy argumentował, że „pederaści są zniewieściali“, Aue odparowywał: „Ten typ mężczyzn istnieje, ale to nowoczesny produkt zepsucia naszych miast, to są zresztą Żydzi albo ludzie zarażeni żydostwem (…). Historia ludzkości pokazuje nam, że najlepsi żołnierze, elita wojskowa, zawsze kochali mężczyzn“. Partenau wkrótce do tej elity dołączył.
„Łaskawe“ to dużo więcej niż dosadne opisy męsko-męskiej erotyki nazistów. Oczami Maxa oglądamy Lwów 1941, Kaukaz 1942, Stalingrad i Kraków 1943, Berlin i Auschwitz 1944... „Znamy psychologię ofiary“ – mówił w wywiadzie dla „GW“ Littell – „Oprawcy – to co innego. Ciągle pojawiają się pytania, na które nie dano odpowiedzi. Opowieść o oprawcach jest o wiele bardziej ambitna, więcej można zbadać (…)“. „Łaskawe“ okrzyknięto jednym z najważniejszych literackich wydarzeń pierwszej dekady XXI wieku – zasłużenie.
(Mariusz Kurc, nr 16)
Z okazji polskiej premiery „Łaskawych“ napisano już wiele obszernych tekstów. Nam pozostaje tylko rozwinąć jeden wątek, z reguły w analizach prasy głównego nurtu omawiany zdawkowo: bohater tej powieści – esesman i esteta Max Aue opisujący w pierwszej osobie swe, nierzadko mrożące krew, wojenne losy jest homoseksualistą. Rzecz jasna, ukrywa to. Co nie znaczy, że żyje w...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-11
Dwadzieścia lat po ukazaniu się pierwszego wyboru „Dzienników“ Marii Dąbrowskiej, otrzymujemy zapiski jej wieloletniej partnerki – Anny Kowalskiej. Teoretycznie możemy prześledzić czterdzieści dwa lata życia Kowalskiej: wcześnie zawarte małżeństwo, rozbudzone aspiracje literackie, wybuch wojny, późne macierzyństwo, powojenne lata spędzone we Wrocławiu. W praktyce „Dzienniki“ są przede wszystkim opisem trudnego związku z Dąbrowską, rozwijają się dopiero w momencie poznania autorki „Nocy i dni“, a jej postać pojawia się regularnie na tych łamach nawet po śmierci. To, co najbardziej zadziwia u Kowalskiej, to jej samoświadomość, bez cienia złudzeń wymienia wady swojej kochanki, nie ma wątpliwości co do wartości swojego pisarstwa, skarży się na emocjonalne oddalenie z Maryjką („Żyjemy cicho, obok siebie. Ale niestety nie razem“), a także niedopasowanie seksualne. Szczególnym problemem okazuje się wspólne wychowywanie córki Kowalskiej Tulci, której Dąbrowska (z wzajemnością) nie lubi. To jeden z najbardziej współczesnych tematów pojawiających się na łamach „Dzienników“, inny to problemy spadkowe związane z kilkoma wersjami testamentu zostawionymi przez Dąbrowską. Choćby one powodują, że wiele lesbijek odnajdzie swoje dylematy w tych zapiskach. Oprócz tekstu warto zapoznać się także z licznymi zdjęciami, szczególnie te młodzieńcze przekonują, że w polskiej literaturze odkryta została kolejna pisarka butch.
„Dzienniki“ Kowalskiej nie są jedyną nową książka pokazującą homoseksualną stronę ważnej postaci kultury polskiej. Ukazały się dwie biografie wyjątkowych osób: Jerzego Waldorffa: „Waldorff. Ostatni baron Peerelu“ Mariusza Urbanka i „Opium życia“ Hanny Faryny-Paszkiewicz poświęcone niezwykłej postaci międzywojnia, Marii Morskiej. Obie książki zasługują na uwagę, napiszemy o nich w następnym numerze.
(Krzysztof Tomasik, nr 16)
Dwadzieścia lat po ukazaniu się pierwszego wyboru „Dzienników“ Marii Dąbrowskiej, otrzymujemy zapiski jej wieloletniej partnerki – Anny Kowalskiej. Teoretycznie możemy prześledzić czterdzieści dwa lata życia Kowalskiej: wcześnie zawarte małżeństwo, rozbudzone aspiracje literackie, wybuch wojny, późne macierzyństwo, powojenne lata spędzone we Wrocławiu. W praktyce...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-11
„Uwikłani w płeć“ („Gender Trouble: Feminism and The Subversion of Identity“) to książka legenda, jedna z najważniejszych prac w historii ruchu feministycznego. Wydana w Stanach Zjednoczonych w 1990 roku, zapoczątkowała teorię queer, rewolucjonizując dyskurs dotyczący kwestii różnicy seksualnej. Butler zaprezentowała w niej krytykę wszelkich postaci esencjalizmu tożsamościowego (twierdzenia, że zawsze można podać skończony zbiór cech jakiegoś bytu, które musi on posiadać, by należeć do określonej grupy). Punktem wyjścia była dla niej krytyka feminizmu jako ruchu, który próbował samookreślać się przez wyznaczanie granic własnego głosu i definiując się w sposób ograniczający (poprzez klasę, rasę, płeć, przynależność kulturową itp.), automatycznie wykluczał osoby, które nie realizowały pewnego wzorca. Tak widziany feminizm, zamiast podkreślać indywidualizm i otwierać – unifikował i zamykał. Butler, radykalizując opozycję między płcią kulturową (gender) a płcią biologiczną (sex), stwierdziła, że płeć (również biologiczna) to konstrukcja, której nie należy traktować wiążąco, ale którą należy rozpatrywać z perspektywy danego czasu i historii. Pokazuje, że naszą płeć definiuje nie to, czym jesteśmy, ale raczej to, co robimy, jak się zachowujemy, co - w sposób performatywny – chcemy pokazać innym.
„Uwikłani w płeć“ to lektura obowiązkowa nie tylko na gender studies, ale dla wszystkich interesujących się feminizmem, filozofią, psychoanalizą czy teorią kultury.
(Ewa Tomaszewicz, nr 16)
„Uwikłani w płeć“ („Gender Trouble: Feminism and The Subversion of Identity“) to książka legenda, jedna z najważniejszych prac w historii ruchu feministycznego. Wydana w Stanach Zjednoczonych w 1990 roku, zapoczątkowała teorię queer, rewolucjonizując dyskurs dotyczący kwestii różnicy seksualnej. Butler zaprezentowała w niej krytykę wszelkich postaci esencjalizmu...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-11
Witold Jabłoński zasłynął jako autor cyklu przygód Witelona z Borku, czarnoksiężnika – geja, żyjącego na ziemiach polskich na przełomie XIII i XIV wieku. Tym razem za sprawą „Fryne hetery“ przenosimy się do starożytnej Aleksandrii obserwowanej z perspektywy wpływowej kurtyzany, której życie toczy się wokół możnych ówczesnego świata.
Jabłoński przyzwyczaił nas w swoich utworach do swobodnych interpretacji faktów historycznych, mocno podkolorowanych, które stają się pretekstem do barwnej opowieści. Z Fryne przyglądamy się zakulisowym rozgrywkom Aleksandra Wielkiego w walce o władzę. W tle wiją się w uściskach seksownie męskie ciała ówczesnych Apollów. Mnóstwo tutaj detali z antycznej codzienności, od opisów domostw po zwyczaje seksualne, które nadają powieści uwodzicielski charakter. Do tego oczywiście dochodzi wartka akcja pełna przygód, kilka nieco kiczowatych momentów (zwłaszcza finał), czyli wszystko to, co zgrabna powieść zawierać powinna. Na jesienne wieczory jak znalazł.
(Marcin Teodorczyk, nr 16)
Witold Jabłoński zasłynął jako autor cyklu przygód Witelona z Borku, czarnoksiężnika – geja, żyjącego na ziemiach polskich na przełomie XIII i XIV wieku. Tym razem za sprawą „Fryne hetery“ przenosimy się do starożytnej Aleksandrii obserwowanej z perspektywy wpływowej kurtyzany, której życie toczy się wokół możnych ówczesnego świata.
Jabłoński przyzwyczaił nas w swoich...
2008-09
Wystarczy spojrzeć na spis treści, by przekonać się, że każdy, kogo interesują zagadnienia płci, seksualności, LGBTQ czy homofobii, powinien do „Moralnych obrazów” zajrzeć. Oto kilka tytułów rozdziałów: „Krótki kurs pornografii w kulturze popularnej”, „Feministyczne fantazmaty. Kilka uwag o kłopotliwym podziale sex/gender”, „Czy homoseksualizm jest potrzebny socjologii?”, „Socjologia odmienności (queer) w badaniach dekonstruujących męskość”, „Czy gej to mężczyzna? (De)konstrukcja męskości homoseksualnej”, „Społeczne funkcjonowanie jednopłciowych związków partnerskich? Homoseksualne pary w rodzinie, sąsiedztwie i pracy” , „Seksualność ciot. Szkic o przegiętej opowieści”.
(Mariusz Kurc, nr 15)
Wystarczy spojrzeć na spis treści, by przekonać się, że każdy, kogo interesują zagadnienia płci, seksualności, LGBTQ czy homofobii, powinien do „Moralnych obrazów” zajrzeć. Oto kilka tytułów rozdziałów: „Krótki kurs pornografii w kulturze popularnej”, „Feministyczne fantazmaty. Kilka uwag o kłopotliwym podziale sex/gender”, „Czy homoseksualizm jest potrzebny socjologii?”,...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-09
Trzy osoby, bohaterowie tej powieści, tkwią w swoistym letargu. Aktorka Róża cierpi na narkoleksję i ma męża skurwysyna. Pisarz Robert jest już byłym pisarzem, bo od dawna nie jest w stanie nic napisać, a czas spędza na wynajdywaniu sposobów ucieczki od męczącej żony i okropnych teściów. I wreszcie Adam – młody lekarz, który zakochał się w swoim pacjencie, jeszcze młodszym żuliku, spędzającym czas na nauce tańca i szlifowaniu fachu złodziejskiego. Osobnym problemem są rodzice, którzy oczywiście o homoseksualizmie syna nic nie wiedzą, szykują już w swojej okolicy domek, w sam raz dla pana doktora, jego żony i gromadki dzieci. W „Senności” nie mogło zabraknąć wątków typowych dla Kuczoka: są więc góry, konflikty z dominującym ojcem i miłość będąca lekiem na wszystko. Na szczęście Kuczok wie, że istnieje także miłość homoseksualna, która nie jest gorsza od swojej hetero koleżanki, nie ma więc powodu, żeby nie została przedstawiona na równoprawnych zasadach. I bardzo dobrze, bo pomimo klisz powieść świetnie się czyta. Z pewnością będzie sukcesem, a wsparta filmem wyreżyserowanym przez Magdalenę Piekorz pod tym samym tytułem ma szansę stać się przebojem tego roku.
(Krzysztof Tomasik, nr 15)
Trzy osoby, bohaterowie tej powieści, tkwią w swoistym letargu. Aktorka Róża cierpi na narkoleksję i ma męża skurwysyna. Pisarz Robert jest już byłym pisarzem, bo od dawna nie jest w stanie nic napisać, a czas spędza na wynajdywaniu sposobów ucieczki od męczącej żony i okropnych teściów. I wreszcie Adam – młody lekarz, który zakochał się w swoim pacjencie, jeszcze młodszym...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-09
„Chłopak i dziewczyna”, na pierwszy rzut oka zwykła książka dla młodzieży, zdążyła już narobić niezłego zamieszania. Napisała o niej „Gazeta Wyborcza”, oburzyła „Gościa Niedzielnego”, obgadało ją forum „Frondy”. O co ten zgiełk? Ano o wydawcę – bo o wprowadzenie jej na polski rynek pokusiło się katolickie wydawnictwo Znak. A że jednym z głównych bohaterów jest nastoletni gej, którego tożsamość dla nikogo, łącznie z nim samym, nie jest problemem, awantura gotowa.
Potencjalni czytelnicy mieli więc już okazję dowiedzieć się, że kolejna pozycja wydana przez Znak z pewnością będzie poświęcona historii dwóch gejów pragnących zawrzeć związek z kozą („Gość Niedzielny”), zapoznać się dyskusją o tym, czy o homoseksualności w ogóle powinno się pisać, a jeżeli już, to jak (forum „Frondy”) oraz przeczytać, że „o tej książce właściwie nie powinno się pisać, ale ponieważ dla większości polskiego społeczeństwa kwestia orientacji jednak nie jest przezroczysta, to jednak zasługuje na więcej, niż krótką wzmiankę w rubryce ,nowości dla młodzieży’”(GW).
Zgadzam się, zasługuje. Z kilku jeszcze powodów. Po pierwsze, pada w niej rewolucyjne jak na nasze realia zdanie, że należy przestać mówić o tolerancji, a zacząć – o docenianiu różnic. Po drugie, zachęca do życia w zgodzie ze sobą – a więc do coming outów (wszelkich!). Po trzecie, pokazuje, jak szkoła może wspierać wychowanie w otwartości wobec Innych: kulturowo, światopoglądowo czy tożsamościowo. Po czwarte, porusza kwestię seksualności osób, które, stereotypowo, w tego typu literaturze są przedstawiane jako aseksualne – rodziców. A to wszystko (i więcej) podane prosto, lekko i zabawnie – jak na porządną powieść młodzieżową przystało. Tak więc dziękuję katolickim i mniej katolickim mediom za reklamę, a wydawnictwu Znak życzę kolejnych dobrych wyborów.
(Ewa Tomaszewicz, nr 15)
„Chłopak i dziewczyna”, na pierwszy rzut oka zwykła książka dla młodzieży, zdążyła już narobić niezłego zamieszania. Napisała o niej „Gazeta Wyborcza”, oburzyła „Gościa Niedzielnego”, obgadało ją forum „Frondy”. O co ten zgiełk? Ano o wydawcę – bo o wprowadzenie jej na polski rynek pokusiło się katolickie wydawnictwo Znak. A że jednym z głównych bohaterów jest nastoletni...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-07
„Aimée i Jaguar” to prawdziwa historia miłości dwóch kobiet, a zarazem opowieść o prześladowaniach Żydów w III Rzeszy. Książka jest wynikiem analizylistów, dokumentów, rozmów, jakie Erica Fischer przeprowadziła z rodziną oraz przyjaciółmi bohaterek, i wielu wywiadów, jakich udzieliła tytułowa Aimée – Elisabeth Wust. Z tych opowieści wyłania się historia przerażająca, a zarazem piękna – o niemożliwej miłości Lilly Wust – przykładnej Niemki, matki czterech synów i żony nazisty – i Żydówki Felice Schragenheim, ukrywającej się w ogarniętym antyżydowską paranoją Berlinie lat drugiej wojny światowej.
Konstrukcja książki – opartej w dużej mierze na wielogłosie cytatów ze spisanych przez autorkę wywiadów i zgromadzonych dokumentów – sprawiła, że początkowo czytanie jej było dla mnie niemal irytujące. Im bardziej jednak zagłębiałam się w tę niejednorodną stylistycznie opowieść, im silniej docierała do mnie przerażająca prawda o okrucieństwie i bezsensie nazistowskiej ideologii, tym trudniej było mi się od niej oderwać. Erice Fischer udała się rzecz bardzo trudna – stworzenie maksymalnie obiektywnej relacji z wydarzeń w sytuacji, kiedy każdy z jej rozmówców opowiadał jej własną wersję historii, a i ona sama, choć tylko prywatnie, miała swoje sympatie i antypatie.
„Aimée i Jaguar” to przykład pisarstwa najwyższej próby, doskonale przemyślanego i zrealizowanego. Można tylko żałować, że od jej niemieckiej premiery do czasu wydania w Polsce musiało minąć aż piętnaście lat. Na szczęście następna książka Eriki Fischer – „Himmelstrasse” („Droga do nieba”), opowiadająca historię jej polsko(żydowsko)-austriackiej rodziny – ukaże się jeszcze w 2008 roku.
(Ewa Tomaszewicz, nr 14)
„Aimée i Jaguar” to prawdziwa historia miłości dwóch kobiet, a zarazem opowieść o prześladowaniach Żydów w III Rzeszy. Książka jest wynikiem analizylistów, dokumentów, rozmów, jakie Erica Fischer przeprowadziła z rodziną oraz przyjaciółmi bohaterek, i wielu wywiadów, jakich udzieliła tytułowa Aimée – Elisabeth Wust. Z tych opowieści wyłania się historia przerażająca, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-05
Witamy entuzjastycznie tę pozycję na rynku wydawniczym przez sam fakt, że obala wiele stereotypów, zatrzymuje się nad nieheteroseksualnymi relacjami, lesbijskim seksem, kobiecym ciałem, związkami osób transseksualnych i wieloma innymi kwestiami związanymi ze środowiskiem LBT. Mniej entuzjastycznie witamy natomiast fakt, że w książce tej każdy znajdzie coś dla siebie – „każda kobieta i każdy mężczyzna“ – ale najmniej właśnie lesbijki oraz osoby bi- i transseksualne, które akceptują swoją seksualność, swoją orientację i swój związek.
We wstępie długo oczekiwanego albumu autorki zaznaczają, iż nie jest to kolejny poradnik, dalsze strony sugerują jednak coś innego. Jak rozmawiać z dziećmi, Droga do samoakceptacji, Jeśli obawiasz się erotycznej bliskości, Nauka miłości do własnego ciała – książka po brzegi wypełniona jest wskazówkami. Można tu znaleźć spis zalecanych badań ginekologicznych, przegląd chorób przenoszonych drogą płciową, sposoby na radosne starzenie się, opis fizjologicznych reakcji seksualnych itp. Artystyczna strona albumu, na którą nastawia się zapewne wielu czytelników (już przez sam fakt, że książkę nazwano „albumem“), niestety nie istnieje. Fotografie, poza kilkoma wyjątkami, stanowią zupełnie przeciętne uzupełnienie treści, a nieliczne wiersze to przedruk w większości anonimowych tekstów z portalu Kobiety Kobietom. W błędzie są wreszcie także i ci, którzy sądzą, że „Kiedy kobieta kocha kobietę“ odsłoni przed nimi techniki lesbijskiej sztuki miłości erotycznej i na wzór Kamasutry przedstawi szereg pozycji seksualnych. Trening, który proponuje Alicja Długołęcka, to w rzeczywistości nie ars amandi, a ćwiczenia oparte na pracy z ciałem i emocjami w kilku prostych pozycjach, które mogą pomóc ulepszyć i wzbogacić życie seksualne, odkryć wrażliwsze obszary ciała i zwiększyć doznania.
Dlatego z całym przekonaniem oddać trzeba sprawiedliwość, że właśnie jako poradnik książka przedstawia się w bardzo dobrym świetle. Rzetelna, odsłaniająca najbardziej aktualną wiedzę z zakresu psychologii i seksuologii – stanowi wspaniałe kompendium wiedzy dla wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się więcej o naturze kobiecej seksualności lub poradzić sobie z własnymi problemami, poszukiwaniem, niepewnością, brakiem akceptacji.
„Kiedy kobieta kocha kobietę“ powstała po to, jak mówi publicystka Bożena Keff, żeby wspomóc te, które cierpią bez powodu, szarpią się same ze sobą, z rodziną, z otoczeniem, noszą w sobie wewnętrzne lub zewnętrzne piętno… Pozycji takiej zdecydowanie brakowało na rynku wydawniczym – szkoda, że nie jest dostępna w księgarniach: można kupić na Allegro, w Bunkrze Sztuki w Krakowie i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
(Anna Piżl, nr 13)
Witamy entuzjastycznie tę pozycję na rynku wydawniczym przez sam fakt, że obala wiele stereotypów, zatrzymuje się nad nieheteroseksualnymi relacjami, lesbijskim seksem, kobiecym ciałem, związkami osób transseksualnych i wieloma innymi kwestiami związanymi ze środowiskiem LBT. Mniej entuzjastycznie witamy natomiast fakt, że w książce tej każdy znajdzie coś dla siebie –...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-03
Teoria queer, gender, płeć kulturowa wyjaśnione jasno, prosto i bez przynudzania, a na dodatek w sposób fabularny – tak w skrócie można podsumować Balladę o Lee Cottonie autorstwa Christophera Wilsona.
Opisane z dużą dawką humoru dramatyczne przeżycia bohatera – białego Murzyna, która staje się prekursorem stylu femme wśród lesbijek, aby w końcu…, no nie, nie zdradzimy zakończenia.
Za to zdradzimy wam to, co bohaterka powiedziała na pewnym spotkaniu: Całe życie prześladują mnie za niewłaściwy kolor skóry, płeć, umawianie się z nieodpowiednimi osobami, albo za to, że mieszkam nie tam, gdzie trzeba. Nikt nie jest tym, kim się urodził – jesteśmy tym, kim chcemy być. Będę ubierać się tak, jak chcę. Będę robić to, co mi się podoba. Będę kochać, kogo zapragnę. Będę mówić, co chcę i kiedy chcę.
(Małgorzata Rawińska, nr 12)
Teoria queer, gender, płeć kulturowa wyjaśnione jasno, prosto i bez przynudzania, a na dodatek w sposób fabularny – tak w skrócie można podsumować Balladę o Lee Cottonie autorstwa Christophera Wilsona.
Opisane z dużą dawką humoru dramatyczne przeżycia bohatera – białego Murzyna, która staje się prekursorem stylu femme wśród lesbijek, aby w końcu…, no nie, nie zdradzimy...
2008-03
„Całkowity koszt wszystkiego“ to debiut prozatorski Agnieszki Kłos, redaktorki związanej z projektem Rita Baum, pisarki, blogerki, feministki, historyczki sztuki i polonistki. Kilkadziesiąt opowiadań, anegdot, historyjek z życia, zapisów snów, zasłyszanych rozmów, relacji ze zwykłych zdarzeń, jak wypad z kumplami na piwo, oglądanie meczu czy gotowanie, które, sytuowane na marginesie spraw ważnych, wydają się niewarte uwagi. Narrator/ka bywa i kobietą, i mężczyzną, mieszka w kilku miastach jednocześnie, pożąda starszej kobiety na Kubie, śni o Hitlerze, który porzucił rojenia o potędze dla pięknego blondwłosego mężczyzny, wspomina swoje kochanki i opowiada czułą bajkę o odciętej piersi.
Nic jego/jej nie ogranicza – ani płeć, ani wiek, rasa, czas czy nawet „gatunek“ (jak w rozmowie z rannym samochodem). Może wszystko i swobodnie przyjmuje dowolne tożsamości.
Debiutancki tom Agnieszki Kłos niczego nas nie nauczy i nie odmieni naszego życia. Zamiast tego dostajemy zbiór mocnych, dobrze pomyślanych, utrzymanych w poetyce queer opowieści: poza granicą płci, znanych słów i mitologii.
(Ewa Tomaszewicz, nr 12)
„Całkowity koszt wszystkiego“ to debiut prozatorski Agnieszki Kłos, redaktorki związanej z projektem Rita Baum, pisarki, blogerki, feministki, historyczki sztuki i polonistki. Kilkadziesiąt opowiadań, anegdot, historyjek z życia, zapisów snów, zasłyszanych rozmów, relacji ze zwykłych zdarzeń, jak wypad z kumplami na piwo, oglądanie meczu czy gotowanie, które, sytuowane na...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-01
„Sahib“ składa się w całości z mejli. Angielski urzędnik pracujący w Sarajewie dla międzynarodowej organizacji relacjonuje codzienne wrażenia George’owi, swemu facetowi, który został w domu. Zderzenie nowoczesnego człowieka Zachodu z bośniacką rzeczywistością jest tragikomiczne. Nenad Velickovic błyskotliwie ukazuje nieprzystawalność mentalności obu – tak geograficznie przecież nieodległych – światów. Z mejli Anglika bije cudowny (angielski!) dystans i słodkogorzkie zdziwienie nad absurdami bałkańskiego kotła. Nawet jego poczucie wyższości jest bezpretensjonalne, bo okraszone humorem.
Autor wpadł na kapitalny pomysł, by narratorem (autorem mejli) uczynić osobę homoseksualną. Zabieg ten pozwala dużo lepiej pokazać cywilizacyjną przepaść. Jednocześnie Velickovic nie robi z gejostwa żadnej sensacji. Nie popełnia tak częstego błędu, gdy człowiek homoseksualny postrzegany jest wyłącznie poprzez pryzmat swej odmiennej seksualności. Bohater Velickovica to postać pełnowymiarowa. A jednocześnie nie jest też tak, że trzeba by tylko zmienić parę szczegółów i bohaterem „Sahiba“ mógłby być ktoś hetero. Oryginalność spojrzenia przejawia się w dowcipnych, czynionych raz po raz, uwagach związanych z kwestią homoseksualną: Czy możemy tu zorganizować paradę gejów? W czasie wojny podpisali nie wiem ile tysięcy rozejmów i żadnego nie dotrzymali. (…) Jestem pewien, że to my ich do tego zagrzewaliśmy. Bo gdyby nam naprawdę zależało na ich zjednoczeniu, powinniśmy byli zorganizować paradę gejowską, a wtedy wszyscy by się połączyli, żeby wspólnie dać wycisk pedałom. W innym mejlu odradza stęsknionemu George’owi odwiedziny, bo nie wyobraża sobie, że w Sarajewie mogliby spacerować objęci. Tytułowy Sahib to przystojny (żonaty i dzieciaty) taksówkarz-tubylec. Jego rola w życiu niech pozostanie tajemnicą. Odkryjcie ją sami.
(Mariusz Kurc, nr 11)
„Sahib“ składa się w całości z mejli. Angielski urzędnik pracujący w Sarajewie dla międzynarodowej organizacji relacjonuje codzienne wrażenia George’owi, swemu facetowi, który został w domu. Zderzenie nowoczesnego człowieka Zachodu z bośniacką rzeczywistością jest tragikomiczne. Nenad Velickovic błyskotliwie ukazuje nieprzystawalność mentalności obu – tak geograficznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2008-01
Wydanie zapomnianej powieści Krzysztofa Niemczyka (1938-1994) wraz z listami i wspomnieniami dokumentującymi jego życie sprawiło, że powstała jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie ukazały się ubiegłego roku na polskim rynku. O ile powieść przez czterdzieści lat niemiłosiernie się zestarzała i dziś ma głównie wartość historyczną, o tyle życiorys Niemczyka wciąż poraża, trudno znaleźć innego równie bezkompromisowego twórcę, który niemal bez przerwy znajdując się na dnie z żelazną dyscypliną realizował swoje kolejne „projekty“.
Ten syn znakomitego skrzypka Wacława Niemczyka, bratanek Leona Niemczyka, brat aktorki Moniki Niemczyk swój najlepszy okres przeżył na przełomie lat 60. i 70. Powieść „Kurtyzana i pisklęta“ krążyła wówczas w odpisach, wzbudzając zachwyt wybitnych krytyków, Niemczyk brał udział w głośnych akcjach artystycznych w rodzaju „My nie śpimy“ w Zielonej Górze czy „Kelnerze – to ty dasz nam dziś napiwek“ w Grand Hotelu. Sam zwrócił na siebie uwagę happeningami w rodzaju kąpieli w fontannie na Rynku przed kościołem Mariackim czy odsłanianiem pośladków w miejscach publicznych. Po Krakowie chodził w czarnej pelerynie, z cepeliowskim ptaszkiem na ramieniu albo przyczepionymi skrzydłami, często z ekscentrycznym makijażem. Jego wielką miłością był wówczas Jacek Gulla, jemu poświęcony został „Dziennik 1968 – część II“, który zaczyna się od wyznań w rodzaju: Kocham Jacka tak bardzo i tak różnorako, że mógłbym się go wyrzec cieleśnie, gdyby mi za to wolno go było kochać całkiem otwarcie, z aprobatą znajomych, przyjaciół i za jego milczącym przyzwoleniem (17 VII), a kończy stwierdzeniem: Na pewno już go nie kocham. Co za radość żyć (9,10 VIII).
Po wykluczeniu z otoczenia Tadeusza Kantora Niemczyk znalazł się poza kręgiem artystycznym, obracał się głównie wśród hippisów, w jego mieszkaniu przez jakiś czas mieszkała Kora Jackowska, a Allen Ginsberg złożył swój autograf na ścianie. Potem było oskarżenie o szerzenie pornografii (wytapetował pokój zdjęciami swojego penisa), zamykanie w zakładzie psychiatrycznym, prowadzenie we własnym mieszkaniu nielegalnej knajpy „Pod wulkanem“, gdzie w każdej chwili milicja mogła zrobić najście. Do końca pozostał wierny swojej fascynacji włoskimi gwiazdami lat 50., takimi jak Lucia Bose, Silvana Mangano, a przede wszystkim Lea Padovani, która dzięki akcji Niemczyka otrzymywała dziesiątki listów przepisywanych różnym charakterem pisma i wysyłanych z kilku miejsc w Europie.
(Krzysztof Tomasik, nr 11)
Wydanie zapomnianej powieści Krzysztofa Niemczyka (1938-1994) wraz z listami i wspomnieniami dokumentującymi jego życie sprawiło, że powstała jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie ukazały się ubiegłego roku na polskim rynku. O ile powieść przez czterdzieści lat niemiłosiernie się zestarzała i dziś ma głównie wartość historyczną, o tyle życiorys Niemczyka wciąż...
więcej mniej Pokaż mimo to2007-03
Książka Anny Laszuk „Dziewczyny wyjdźcie z szafy" jest położeniem kamienia milowego w opisie własnej tożsamości lesbijek i w opisie polskiej rzeczywistości. Do tej pory polskie lesbijki jako grupa były raczej widmowe, to znaczy wiedziało się, że gdzieś są te (złe/pożądane/zwykłe – do wyboru) kobiety, ale nie miały konkretnej rodziny, adresu ani pracy, rozpoznawalnych było kilka w porywach do kilkunastu. Anna Laszuk sprawia, że widmowe staje się realne. Tak, to dość magiczna moc, sprawić coś takiego, a jednocześnie sposób na to jest prosty – niech same opowiedzą.
Jakie są lesbijki? Takie jak ty, jak ona i ja. O mnie się powie, że jestem hetero – w każdym razie żyję z facetem, od lat. Kiedy zamknęłam tę książkę (żal mi było, że się skończyła, ale jest jeszcze kalendarium polskie i powszechne) – taką pełną historii ze szkoły, uczelni, pracy, domu, zakonu; historii mężatek i nie-mężatek, tych ,co zawsze wiedziały i tych, co się jakoś dowiedziały, historii smutnych lub pełnych nadziei – kiedy więc ją zamknęłam, pomyślałam: „one to my, my to one“. Nie są z gwiazdy Sappho, są stąd, koniec, finito. Zawsze to podejrzewałam, wyobraźcie sobie! Kiedy homofobowie mówią: – Co?! śluby dla gejów i lesbijek? To nie ich tradycja! – zawsze się dziwiłam. – A czyja mianowicie? Nie są stąd, to nie te z ulicy, ze sklepu, z urzędu? Zawsze tak uważałam, a teraz Anna Laszuk to pokazała. Ta książka zaś działa pracowitością, czyli ilością rozmówczyń i słuchem swojej autorki. Masa, ilość przechodzi tu w jakość – i linia graniczna nieistnienia lesbijek w Polsce została przekroczona. Wszystkie, które opowiedziały swoje historie, czy pod pseudonim, czy nie, opowiedziawszy ją, zakreśliły strefę swego istnienia. Od zrezygnowanej gospodyni domowej ze Śląska po tę rozpędzoną jak lux torpeda, wszystkie są realne.
(Bożena Umińska, nr 6)
Książka Anny Laszuk „Dziewczyny wyjdźcie z szafy" jest położeniem kamienia milowego w opisie własnej tożsamości lesbijek i w opisie polskiej rzeczywistości. Do tej pory polskie lesbijki jako grupa były raczej widmowe, to znaczy wiedziało się, że gdzieś są te (złe/pożądane/zwykłe – do wyboru) kobiety, ale nie miały konkretnej rodziny, adresu ani pracy, rozpoznawalnych było...
więcej mniej Pokaż mimo to2007-11
„Momenty były?“
Od raz odpowiadam: nie było! Niewykluczone jednak, że wszystko przed nami. Dostaliśmy bowiem do ręki zaledwie pierwszy tom „Dzienników“ Iwaszkiewicza. Obejmuje on zapiski z lat 1911-1955. Kolejne dwa są jeszcze w opracowaniu. Ten pierwszy bardzo wyostrza apetyt. Na życzenie spadkobierców w książce nie pojawiły się żadne skróty, a dokładne przypisy dopowiadają wiele kwestii przez Iwaszkiewicza pominiętych. Czekałem z niecierpliwością na to wydanie. Fragmenty „Dzienników“ pojawiały się do tej pory sporadycznie w „Twórczości“ czy „Gazecie Wyborczej“. Od tamtego czasu, zachęcony pierwszą lekturą, szukałem odpowiedzi na pytanie, co przedwojennego dyplomatę, pisarza, estetę, lwa salonowego, świetnego znawcę muzyki, przyjaciela Karola Szymanowskiego i... homoseksualistę zaprowadziło po wojnie na siermiężne pokoje władzy ludowej, których nie cierpiał? Co go pchnęło w ramiona przeróżnych socjalistycznych stowarzyszeń, komisji, kółek, zespołów i kongresów, którymi w gruncie rzeczy gardził? W końcu: co doprowadziło do owego sławetnego i upiornego pochówku w mundurze górnika? Na razie na te pytania nie znalazłem odpowiedzi.
Po przeczytaniu pierwszego tomu najbardziej poruszył mnie natomiast stosunek Iwaszkiewicza do... homoseksualizmu. Z jednej strony świadomość pewnej wyjątkowości, niemal elitarności (w duchu angielskich estetów i wyznawców Oskara Wilda), z drugiej poczucie klęski, zawstydzenie, pejoratywne odnoszenie się do własnej orientacji jako do źródła cierpień, przyczyny wykluczenia i samotności. Już w 1911 roku, opisując swoje młodzieńcze uniesienia związane ze szkolnym kolegą w Kijowie, zaniepokojony gimnazjalista Iwaszkiewicz pisze: „tak go kocham, że boję się czy nie jestem homoseksualistą“. Ożeniony w latach 20-tych z bogatą Hanną z domu Lilpop Iwaszkiewicz stara się na kartach "Dziennika" bronić tego małżeństwa, choć staje się ono powoli przyczyną jego udręki i samotności. 16 kwietnia 1949 napisał: „Mam żonę, dzieci, wnuki siostry [...] i zawsze jestem sam w teatrze, sam w kinie, sam w restauracji, o ile po prostu z piekielnych nudów nie dobiorę sobie jakiegoś chłopczyka [...]“. 15 lipca 1951 Iwaszkiewicz poważnie myśli o samobójstwie i pisze: „Dlaczego nigdy w życiu nie kochałem szczęśliwie? Co za potworne okrucieństwo losu? Dlaczego nikt nigdy nie cieszył się moim ciałem? Dlaczego nikt mnie nie obejmował z radością?“
Kto szuka w „Dziennikach“ tak zwanych „momentów“, na pewno ich nie znajdzie. Dostrzeże jednak dramat pisarza, który w imię „wyższej konieczności“ zaprzepaścił osobiste szczęście.
(Mariusz Kurc, nr 10)
„Momenty były?“
Od raz odpowiadam: nie było! Niewykluczone jednak, że wszystko przed nami. Dostaliśmy bowiem do ręki zaledwie pierwszy tom „Dzienników“ Iwaszkiewicza. Obejmuje on zapiski z lat 1911-1955. Kolejne dwa są jeszcze w opracowaniu. Ten pierwszy bardzo wyostrza apetyt. Na życzenie spadkobierców w książce nie pojawiły się żadne skróty, a dokładne przypisy...
2007-11
„Lektury inności“ to zbiór tekstów, w których znakomici autorzy i autorki (polscy i obcy, m.in. Inga Iwasiów, German Ritz, Barbara Johnson, Judith Butler) analizują „elementy biologiczne, językowe i kulturowe w procesie konstytuowania tożsamości płciowej“.
Antologia składa się z dwóch części, z których pierwsza: „Teatr płci“ analizuje różnice pomiędzy płcią kulturową (gender) i biologiczną (sex). Z uwagi na bardzo akademicki, niełatwy i mało przystępny dla przeciętnego odbiorcy język, jak również poziom niektórych publikacji swobodnie poruszających się po teoriach fenomenologicznych, poststrukturalistycznych, głębokich rozważaniach dotyczących performatywności płci itp., mniej wyrobionym czytelnikom/czkom warto doradzić, aby rozpoczęli lekturę od wykładu nt. postaw queer („Queer theory – bardzo krótki wstęp“, Tomasz Jarymowicz) oraz gender („Płeć kulturowa a nauka o płci“, David Glover, Cora Kapłan). Dopiero znajomość tych pojęć pozwoli zagłębić się w rozważania o różnych aspektach gender studies w tekstach m.in. polskich autorek, Ingi Iwasiów i Bożeny Chołuj. Tę część antologii zamyka ciekawa analiza kazirodztwa Agaty Araszkiewicz, ukazująca to „ostatnie tabu współczesnego świata“ jako element patriarchalnego porządku.
Znacznie łatwiej i przyjemniej czyta się drugą część antologii, zatytułowaną „homotekstualność“, stanowiącą wybór tekstów poświęconych współczesnym dyskusjom nt. odmiennych tożsamości oraz historii literatury, nie tylko tej homoseksualnej, życiu i twórczości autorów/ek homo/bi/transseksualnych, historii definicji tożsamości płci oraz jej uwarunkowaniami społecznymi (w szczególności homofobią). Warte szczególnej uwagi są zwłaszcza autorskie interpretacje zarówno języka i stylu polskich pisarzy (German Ritz „Literatura w labiryncie pożądania. Homoseksualizm a literatura polska“) jak również ich twórczości w świetle autobiografii (Krzysztof Tomasik „Szuflada z podwójnym dnem“) oraz bardzo ciekawy wywiad z Edmundem Whitem, uświadamiający niestety różnice w świadomości i dystans, jaki dzieli naszych pisarzy od tych wywodzących się z innych kultur. „Homotekstualność“ zamyka analiza pojęcia kiczu i jego homoseksualnej pochodnej – kampu autorstwa Roberta Pruszczyńskiego, owocnie rozwijającego definicję kampu stworzoną przez Susan Sontag.
Pomimo że, jak piszą autorzy, antologia jest próbą skrótowego pokazania, czym są współczesne inności, i ma stanowić jedynie teoretyczną podstawę do bardziej pogłębionej dyskusji, wydaje się, że lektura ta pozwala na dość dogłębną analizę tzw. queer theory, w szczególności konstruktu tożsamości płciowej. Warto więc po nią sięgnąć, zwłaszcza że podobne pozycje nie pojawiają się na naszym rynku często.
(Remigiusz Szeląg, nr 10)
„Lektury inności“ to zbiór tekstów, w których znakomici autorzy i autorki (polscy i obcy, m.in. Inga Iwasiów, German Ritz, Barbara Johnson, Judith Butler) analizują „elementy biologiczne, językowe i kulturowe w procesie konstytuowania tożsamości płciowej“.
Antologia składa się z dwóch części, z których pierwsza: „Teatr płci“ analizuje różnice pomiędzy płcią kulturową...
2007-09
Tytułowe „Homo niewiadomo“ to wszystko, co w polskiej literaturze znalazło się poza normą. Aby to zbadać, autor przygląda się, co jest „męskością“ i „kobiecością“, jak konstruuje się tożsamość, a przede wszystkim jaką rolę odgrywa w tym wszystkim homoseksualizm. Warkocki w żadnym miejscu nie ociera się o banał, często już punkt wyjścia jest zaskakujący, kto by np. wpadł na to, żeby przyjrzeć się seksualności w książkach Andrzeja Stasiuka? Poza Stasiukiem badana jest twórczość Izabeli Filipiak, Grzegorza Musiała, Michała Witkowskiego, Bartosza Żurawieckiego; przypomniana jest także prekursorska pod względem tematyki książka Marcina Krzeszowca.
Błażej Warkocki to bez wątpienia jeden z najlepszych znawców tematyki gejowsko-lesbijskiej w polskiej prozie i poezji. Ten wyjątkowo płodny autor od lat publikuje w licznych pismach literackich, był współredaktorem „Homofobii po polsku“, a na portalu Inna Strona prowadzi rubrykę „zBOOKi – Felietony o książkach“. „Homo niewiadomo“ to swoiste podsumowanie jego dotychczasowych zainteresowań, praca, bez której nie będzie się już mogła obejść żadna analiza stosunku polskiej literatury do homoseksualizmu.
(Krzysztof Tomasik, nr 9)
Tytułowe „Homo niewiadomo“ to wszystko, co w polskiej literaturze znalazło się poza normą. Aby to zbadać, autor przygląda się, co jest „męskością“ i „kobiecością“, jak konstruuje się tożsamość, a przede wszystkim jaką rolę odgrywa w tym wszystkim homoseksualizm. Warkocki w żadnym miejscu nie ociera się o banał, często już punkt wyjścia jest zaskakujący, kto by np. wpadł na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Brat Madonny, otwarty gej, kierownik artystyczny kilku jej tras koncertowych opublikował tom wspomnień. Książka ukazała się jak dotychczas jedynie po angielsku. 342-stronicowe wspominki czyta się lekko i – jeśli się jest fanem M., a takich wśród gejów nie brakuje – z wypiekami na twarzy. To, co zaskakuje w książce Christophera Ciccone, to opis dość burzliwego i toksycznego związku rodzeństwa. Christopher zarzuca siostrze m.in. skąpstwo i... bierną homofobię. Oraz obsesję kontrolowania wszystkiego, ale o tym akurat już dawno wiedzieliśmy… Wylicza incydenty, podczas których Guy Ritchie, mąż piosenkarki z lubością opowiadał antygejowskie żarty w towarzystwie gejów i głośno wyrażał swoją dezaprobatę dla wszystkiego, co przegięte, ciotowate, gejowskie. „Spojrzałem na Madonnę. Myślałem, że kobieta, która zbudowała popularność na rzeszy gejowskich fanów, zaprotestuje w tym momencie. Myliłem się. Nie drgnął jej nawet pojedynczy mięsień twarzy” – tak Christopher kwituje jedno z homofobicznych zachowań Guya. „Guy i Christopher byli z 2 różnych planet. Disco ciotki i inne gejowskie postacie musiały odejść. Guy czuł się nieswojo w ich towarzystwie” – potwierdził w swojej autobiografii aktor Rupert Everett, przyjaciel divy.
W książce brata Ambitna Blondynka nie jest jednak przedstawiona jednowymiarowo. Autor zadbał o to, by sportretować ją również jako kobietę w średnim wieku gotową do poświęceń dla dobra męża i dzieci. Nieco konserwatywną. To nie jest image, który fani są w stanie lekko przetrawić. Dobra lektura, którą, jak zwykle w wypadku podobnych publikacji, należy traktować momentami z przymrużeniem oka. Autor podsumowuje: „Przyszedłem na świat jako syn mojej matki, ale czy tego chcę czy nie, odejdę jako brat Madonny”. Mimo sensacji, brudów i żali, po lekturze staje się jasne, że jest to głównie opowieść o uzależnieniu. Od sławy, ekscytujących podróży i artystycznych wyzwań, ale przede wszystkim od Madonny. „Nie byłem uzależniony od narkotyków czy alkoholu, choć tak właśnie woli myśleć moja siostra” – zapewnia Ciccone w ostatnich rozdziałach. – „Byłem uzależniony od niej”.
Czekamy na polskie wydanie.
(Marcin Gaweł, nr 15, recenzja angielskiego wydania)
Brat Madonny, otwarty gej, kierownik artystyczny kilku jej tras koncertowych opublikował tom wspomnień. Książka ukazała się jak dotychczas jedynie po angielsku. 342-stronicowe wspominki czyta się lekko i – jeśli się jest fanem M., a takich wśród gejów nie brakuje – z wypiekami na twarzy. To, co zaskakuje w książce Christophera Ciccone, to opis dość burzliwego i toksycznego...
więcej Pokaż mimo to