-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2008-11
2008-09
Trzy osoby, bohaterowie tej powieści, tkwią w swoistym letargu. Aktorka Róża cierpi na narkoleksję i ma męża skurwysyna. Pisarz Robert jest już byłym pisarzem, bo od dawna nie jest w stanie nic napisać, a czas spędza na wynajdywaniu sposobów ucieczki od męczącej żony i okropnych teściów. I wreszcie Adam – młody lekarz, który zakochał się w swoim pacjencie, jeszcze młodszym żuliku, spędzającym czas na nauce tańca i szlifowaniu fachu złodziejskiego. Osobnym problemem są rodzice, którzy oczywiście o homoseksualizmie syna nic nie wiedzą, szykują już w swojej okolicy domek, w sam raz dla pana doktora, jego żony i gromadki dzieci. W „Senności” nie mogło zabraknąć wątków typowych dla Kuczoka: są więc góry, konflikty z dominującym ojcem i miłość będąca lekiem na wszystko. Na szczęście Kuczok wie, że istnieje także miłość homoseksualna, która nie jest gorsza od swojej hetero koleżanki, nie ma więc powodu, żeby nie została przedstawiona na równoprawnych zasadach. I bardzo dobrze, bo pomimo klisz powieść świetnie się czyta. Z pewnością będzie sukcesem, a wsparta filmem wyreżyserowanym przez Magdalenę Piekorz pod tym samym tytułem ma szansę stać się przebojem tego roku.
(Krzysztof Tomasik, nr 15)
Trzy osoby, bohaterowie tej powieści, tkwią w swoistym letargu. Aktorka Róża cierpi na narkoleksję i ma męża skurwysyna. Pisarz Robert jest już byłym pisarzem, bo od dawna nie jest w stanie nic napisać, a czas spędza na wynajdywaniu sposobów ucieczki od męczącej żony i okropnych teściów. I wreszcie Adam – młody lekarz, który zakochał się w swoim pacjencie, jeszcze młodszym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2008-01
Wydanie zapomnianej powieści Krzysztofa Niemczyka (1938-1994) wraz z listami i wspomnieniami dokumentującymi jego życie sprawiło, że powstała jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie ukazały się ubiegłego roku na polskim rynku. O ile powieść przez czterdzieści lat niemiłosiernie się zestarzała i dziś ma głównie wartość historyczną, o tyle życiorys Niemczyka wciąż poraża, trudno znaleźć innego równie bezkompromisowego twórcę, który niemal bez przerwy znajdując się na dnie z żelazną dyscypliną realizował swoje kolejne „projekty“.
Ten syn znakomitego skrzypka Wacława Niemczyka, bratanek Leona Niemczyka, brat aktorki Moniki Niemczyk swój najlepszy okres przeżył na przełomie lat 60. i 70. Powieść „Kurtyzana i pisklęta“ krążyła wówczas w odpisach, wzbudzając zachwyt wybitnych krytyków, Niemczyk brał udział w głośnych akcjach artystycznych w rodzaju „My nie śpimy“ w Zielonej Górze czy „Kelnerze – to ty dasz nam dziś napiwek“ w Grand Hotelu. Sam zwrócił na siebie uwagę happeningami w rodzaju kąpieli w fontannie na Rynku przed kościołem Mariackim czy odsłanianiem pośladków w miejscach publicznych. Po Krakowie chodził w czarnej pelerynie, z cepeliowskim ptaszkiem na ramieniu albo przyczepionymi skrzydłami, często z ekscentrycznym makijażem. Jego wielką miłością był wówczas Jacek Gulla, jemu poświęcony został „Dziennik 1968 – część II“, który zaczyna się od wyznań w rodzaju: Kocham Jacka tak bardzo i tak różnorako, że mógłbym się go wyrzec cieleśnie, gdyby mi za to wolno go było kochać całkiem otwarcie, z aprobatą znajomych, przyjaciół i za jego milczącym przyzwoleniem (17 VII), a kończy stwierdzeniem: Na pewno już go nie kocham. Co za radość żyć (9,10 VIII).
Po wykluczeniu z otoczenia Tadeusza Kantora Niemczyk znalazł się poza kręgiem artystycznym, obracał się głównie wśród hippisów, w jego mieszkaniu przez jakiś czas mieszkała Kora Jackowska, a Allen Ginsberg złożył swój autograf na ścianie. Potem było oskarżenie o szerzenie pornografii (wytapetował pokój zdjęciami swojego penisa), zamykanie w zakładzie psychiatrycznym, prowadzenie we własnym mieszkaniu nielegalnej knajpy „Pod wulkanem“, gdzie w każdej chwili milicja mogła zrobić najście. Do końca pozostał wierny swojej fascynacji włoskimi gwiazdami lat 50., takimi jak Lucia Bose, Silvana Mangano, a przede wszystkim Lea Padovani, która dzięki akcji Niemczyka otrzymywała dziesiątki listów przepisywanych różnym charakterem pisma i wysyłanych z kilku miejsc w Europie.
(Krzysztof Tomasik, nr 11)
Wydanie zapomnianej powieści Krzysztofa Niemczyka (1938-1994) wraz z listami i wspomnieniami dokumentującymi jego życie sprawiło, że powstała jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie ukazały się ubiegłego roku na polskim rynku. O ile powieść przez czterdzieści lat niemiłosiernie się zestarzała i dziś ma głównie wartość historyczną, o tyle życiorys Niemczyka wciąż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-09
Tytułowe „Homo niewiadomo“ to wszystko, co w polskiej literaturze znalazło się poza normą. Aby to zbadać, autor przygląda się, co jest „męskością“ i „kobiecością“, jak konstruuje się tożsamość, a przede wszystkim jaką rolę odgrywa w tym wszystkim homoseksualizm. Warkocki w żadnym miejscu nie ociera się o banał, często już punkt wyjścia jest zaskakujący, kto by np. wpadł na to, żeby przyjrzeć się seksualności w książkach Andrzeja Stasiuka? Poza Stasiukiem badana jest twórczość Izabeli Filipiak, Grzegorza Musiała, Michała Witkowskiego, Bartosza Żurawieckiego; przypomniana jest także prekursorska pod względem tematyki książka Marcina Krzeszowca.
Błażej Warkocki to bez wątpienia jeden z najlepszych znawców tematyki gejowsko-lesbijskiej w polskiej prozie i poezji. Ten wyjątkowo płodny autor od lat publikuje w licznych pismach literackich, był współredaktorem „Homofobii po polsku“, a na portalu Inna Strona prowadzi rubrykę „zBOOKi – Felietony o książkach“. „Homo niewiadomo“ to swoiste podsumowanie jego dotychczasowych zainteresowań, praca, bez której nie będzie się już mogła obejść żadna analiza stosunku polskiej literatury do homoseksualizmu.
(Krzysztof Tomasik, nr 9)
Tytułowe „Homo niewiadomo“ to wszystko, co w polskiej literaturze znalazło się poza normą. Aby to zbadać, autor przygląda się, co jest „męskością“ i „kobiecością“, jak konstruuje się tożsamość, a przede wszystkim jaką rolę odgrywa w tym wszystkim homoseksualizm. Warkocki w żadnym miejscu nie ociera się o banał, często już punkt wyjścia jest zaskakujący, kto by np. wpadł na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-09
Debiutancka powieść Remigiusza Grzeli powinna raczej nosić tytuł „Jesteś moją Boginią“, bowiem książka to hołd dla gejowskich div, jakiego jeszcze nie było w polskiej literaturze. Na kolejnych stronach aż roi się od zmyślonych i rzeczywistych, ale zawsze magnetycznych i fascynujących kobiet o powikłanych życiorysach: przedwojenna pieśniarka Vera, aktorka i poetka Stanisława Zawiszanka, Erika Rosner, Marlena Dietrich, Nina Andrycz, Anna Prucnal... Początkowo wszystko wskazuje na to, że główny bohater – młody dziennikarz, który opowiada nam swoje perypetie, to gej, który z jakiegoś powodu nie chce się do tego przyznać. Najbardziej przerażony taką możliwością okazał się autor, więc żeby odsunąć „podejrzenia“, wprowadził szereg mało prawdopodobnych wątków. W efekcie homoseksualistami okazują się niemal wszyscy występujący w powieści mężczyźni, z wyjątkiem narratora oczywiście. A jakby tego było mało, pojawia się jeszcze gej prosto z Paryża, który wieczorami staje się drag queen Lolą. Przy nim główny bohater ze swoją najlepszą przyjaciółką przerobioną na jego dziewczynę wygląda prawie na heteryka. Prawie robi jednak różnicę
(Krzysztof Tomasik, nr 9)
Debiutancka powieść Remigiusza Grzeli powinna raczej nosić tytuł „Jesteś moją Boginią“, bowiem książka to hołd dla gejowskich div, jakiego jeszcze nie było w polskiej literaturze. Na kolejnych stronach aż roi się od zmyślonych i rzeczywistych, ale zawsze magnetycznych i fascynujących kobiet o powikłanych życiorysach: przedwojenna pieśniarka Vera, aktorka i poetka Stanisława...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-09
Dwa opasłe tomy korespondencji Jana Lechonia z Mieczysławem Grydzewskim to gratka dla wszystkich, którzy chcą nie tylko przypomnieć sobie wizerunek poety znany z podręczników szkolnych, ale także poznać Lechonia-homoseksualistę. Listy pochodzą głównie z lat 1945-1956, kiedy autor „Balu u senatora“ osiadł w Stanach Zjednoczonych, a jego wieloletni przyjaciel i wydawca mieszkał w Londynie. Tematów rozmów przez ocean jest wiele, bo też sporo dzieje się w polityce, omówienia wymaga też ścisła współpraca redakcyjna, zawsze znajdzie się jednak miejsce na obgadanie kolejnych znajomych. Lechoń niechętnie pisze o swoim życiu intymnym, w żadnym z listów nie pada nazwisko jego ówczesnego partnera – Aubrey’a Johnstona – jednocześnie niezmiernie spragniony jest wszelkich informacji na temat znajomych homoseksualistów, dopytuje się i żartuje: „Piszesz mi, że Borman jest zakochany w Łempickim ,po uszy’. To bardzo ciekawe, ale głowię się, jak to wygląda – napisz mi jakieś szczegóły“. Grydzewski czasem spełnia prośby, pod koniec 1949 r. pisze o perypetiach Antoniego Bormana, który wynajmował mieszkanie u Mariana Hemara: „Kłócą się i Hemar chce go wyrzucić. Niedawno zagroził mu procesem o orgię, o ile nie wyprowadzi się w ciągu trzech dni. U Bormana był Łempicki i Tala Potocka (bardzo ładna, ale zupełne zwierzątko). Podobno jakaś lokatorka podsłuchała, że Tala krzyczała: ,Leżycie z gołymi dupami na łóżku, a co ja, biedna kobieta, mam z tego?’ zniszcz tę kartkę“. Lechoń szybko zrewanżował się informacją: „Nie wiem, czy Ci pisałem, że Zosia R. zawróciła w głowie jakiejś bogatej lesbijce, która gotowa jest na nią przekazać majątek“. I tylko czasem, kiedy już dużo nagromadziło się wiadomości o tym „kto jest“ i jakie zajmuje stanowisko, poeta narzekał obłudnie: „W życiu moim nie przypuszczałem, że pederaści naprawdę mogę owładnąć światem“.
(Krzysztof Tomasik, nr 9)
Dwa opasłe tomy korespondencji Jana Lechonia z Mieczysławem Grydzewskim to gratka dla wszystkich, którzy chcą nie tylko przypomnieć sobie wizerunek poety znany z podręczników szkolnych, ale także poznać Lechonia-homoseksualistę. Listy pochodzą głównie z lat 1945-1956, kiedy autor „Balu u senatora“ osiadł w Stanach Zjednoczonych, a jego wieloletni przyjaciel i wydawca...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-07
Powieść „Gorsze uczucia“ została napisane przez Polkę mieszkającą od dwudziestu lat w Stanach Zjednoczonych i to tam dzieje się akcja obu części. Część pierwsza opowiada o pełnej przeszkód miłości dwóch kobiet. Vicky poznajemy, gdy w blasku fleszy fotoreporterów idzie do sądu, by zeznawać w sprawie swojej partnerki, oskarżonej o zamordowanie własnego męża. Potem dowiadujemy się, w jaki sposób doszło do całej sytuacji. Wątek kryminalny nie jest tu jednak najistotniejszy – wszystko zostało bowiem podporządkowane słusznemu przekazowi, że na świecie jest zbyt mało tolerancji. Główne bohaterki są oczywiście piękne, kobiece, bardzo się kochają, a ich wszystkie problemy czy błędne decyzje wynikają z presji otoczenia (szczególnie negatywną rolę odgrywają matki). Nie ma tu problemów z coming outem, myśli o adopcji dzieci czy działaniu w organizacjach LGBT.
Vicky i Terry żyją pod koniec lat 90. XX wieku, ale całą historię można byłoby bez straty (a nawet z zyskiem) przenieść trzydzieści lat wcześniej. Bardzo znaczące, że w książce ludzie nie uprawiają seksu, nie używa się też słów „lesbijka“, „homoseksualizm“, „gej“; pełno za to eufemizmów i określeń w rodzaju: „inna miłość“, „gorsze uczucia“, „taki związek“.
Wszystko to sprawia, że bardziej niż dla lesbijki czy geja „Gorsze uczucia“ nadają się na prezent dla osoby heteroseksualnej, która wciąż nie jest jeszcze pewna jak to jest z tymi „kochającymi inaczej“ Jej być może nie będą przeszkadzać wszystkie zawarte tu pozytywne stereotypy. A potem przeczyta sobie drugą część, gdzie te sam schemat został wykorzystany, by opowiedzieć historię innej trudnej miłości – Amerykanina do muzułmanki.
(Krzysztof Tomasik, nr 8)
Powieść „Gorsze uczucia“ została napisane przez Polkę mieszkającą od dwudziestu lat w Stanach Zjednoczonych i to tam dzieje się akcja obu części. Część pierwsza opowiada o pełnej przeszkód miłości dwóch kobiet. Vicky poznajemy, gdy w blasku fleszy fotoreporterów idzie do sądu, by zeznawać w sprawie swojej partnerki, oskarżonej o zamordowanie własnego męża. Potem dowiadujemy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-05
„Zadyma“ Kingi Dunin to poprzedzony wstępem zbiór ponad 50 tekstów publikowanych wcześniej w „Wysokich obcasach“. Tytułowa „Zadyma“ to – jak pisze Dunin – ruch, coś, co jest detonatorem kolejnych zdarzeń. Zadyma to też permanentny element intelektualnego życia Kingi Dunin – od studenckiej działalności w Komitecie Obrony Robotników i zaangażowania się w życie polityczne PRL-owskiej opozycji demokratycznej, po działalność w ruchach feministycznych i obronie praw mniejszości seksualnej.
„Nadal uważam, że zadymy są niezbędne. Zadyma zawsze jest dla biorących w niej udział ryzykowna. Grozi śmiesznością, marginalizacją, zostaniem wariatem. Nie zawsze można ukryć się w wielotysięcznym tłumie. Przynajmniej na chwilę trzeba podporządkować się prostym, niekiedy zbyt prostym hasłom. A jednak jest to nie tylko szkoła walki, ale i myślenia. Czucia. I jedyna okazja, żeby choć na chwilę znaleźć się poza systemem i zobaczyć go z zewnątrz“ – pisze autorka.
Po lekturze książki znów szykuje się zadyma. I nie będzie to niewielka „zadymka“, ale prawdziwe poruszenie. Bo co innego oczekiwać od książki, która zaczyna się od polemiki z Jerzym Pilchem w obronnie postmodernistycznej pisarki Susan Sontag, a kończy zajadłą krytyką posła LPR, a po drodze mamy analizę nacjonalistycznej piosenki Maanamu. Cała książka aż kipi od niezgody autorki na zastaną rzeczywistość społeczną, polityczną i kulturową. „Zadyma“ zawiera to, co najlepsze w pisarstwie Kingi Dunin. W wyborze tekstów znalazły się m.in. „Piana zamiast jaj“, „Pismo dla Filipiak“, „To nasz cyrk i nasze cioty“, „Promocja futbolizmu“, „Krzyż pański ze zgorszeniem“ czy – niepublikowany wcześniej – „Żyd w moherowym berecie“.
(Krzysztof Tomasik, nr 7)
„Zadyma“ Kingi Dunin to poprzedzony wstępem zbiór ponad 50 tekstów publikowanych wcześniej w „Wysokich obcasach“. Tytułowa „Zadyma“ to – jak pisze Dunin – ruch, coś, co jest detonatorem kolejnych zdarzeń. Zadyma to też permanentny element intelektualnego życia Kingi Dunin – od studenckiej działalności w Komitecie Obrony Robotników i zaangażowania się w życie polityczne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dwadzieścia lat po ukazaniu się pierwszego wyboru „Dzienników“ Marii Dąbrowskiej, otrzymujemy zapiski jej wieloletniej partnerki – Anny Kowalskiej. Teoretycznie możemy prześledzić czterdzieści dwa lata życia Kowalskiej: wcześnie zawarte małżeństwo, rozbudzone aspiracje literackie, wybuch wojny, późne macierzyństwo, powojenne lata spędzone we Wrocławiu. W praktyce „Dzienniki“ są przede wszystkim opisem trudnego związku z Dąbrowską, rozwijają się dopiero w momencie poznania autorki „Nocy i dni“, a jej postać pojawia się regularnie na tych łamach nawet po śmierci. To, co najbardziej zadziwia u Kowalskiej, to jej samoświadomość, bez cienia złudzeń wymienia wady swojej kochanki, nie ma wątpliwości co do wartości swojego pisarstwa, skarży się na emocjonalne oddalenie z Maryjką („Żyjemy cicho, obok siebie. Ale niestety nie razem“), a także niedopasowanie seksualne. Szczególnym problemem okazuje się wspólne wychowywanie córki Kowalskiej Tulci, której Dąbrowska (z wzajemnością) nie lubi. To jeden z najbardziej współczesnych tematów pojawiających się na łamach „Dzienników“, inny to problemy spadkowe związane z kilkoma wersjami testamentu zostawionymi przez Dąbrowską. Choćby one powodują, że wiele lesbijek odnajdzie swoje dylematy w tych zapiskach. Oprócz tekstu warto zapoznać się także z licznymi zdjęciami, szczególnie te młodzieńcze przekonują, że w polskiej literaturze odkryta została kolejna pisarka butch.
„Dzienniki“ Kowalskiej nie są jedyną nową książka pokazującą homoseksualną stronę ważnej postaci kultury polskiej. Ukazały się dwie biografie wyjątkowych osób: Jerzego Waldorffa: „Waldorff. Ostatni baron Peerelu“ Mariusza Urbanka i „Opium życia“ Hanny Faryny-Paszkiewicz poświęcone niezwykłej postaci międzywojnia, Marii Morskiej. Obie książki zasługują na uwagę, napiszemy o nich w następnym numerze.
(Krzysztof Tomasik, nr 16)
Dwadzieścia lat po ukazaniu się pierwszego wyboru „Dzienników“ Marii Dąbrowskiej, otrzymujemy zapiski jej wieloletniej partnerki – Anny Kowalskiej. Teoretycznie możemy prześledzić czterdzieści dwa lata życia Kowalskiej: wcześnie zawarte małżeństwo, rozbudzone aspiracje literackie, wybuch wojny, późne macierzyństwo, powojenne lata spędzone we Wrocławiu. W praktyce...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to