-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-01
2019-03-04
Słowo jakie przychodzi mi do głowy po skończeniu tejże książki to „sympatyczna”. Bo taka ona jest – lekka, przyjemna, zabawna, nie rości sobie pretensji do niczego jak tylko do bycia czystą rozrywką. „Masłem do dołu” bardziej przypomina zbiór anegdot i przypadkowych historii podane w lekkostrawnej formie, podszytej świetnym dowcipem i absurdem. Dowcip nierzadko czarny i złośliwy, ale celny, absurd zaskakujący i rozbrajający.
Powieść Sabacha czyta się szybko i lekko a lektura wywołuje uśmiech. Bo i niewymuszone to i bezpretensjonalne, pełne dystansu ale też ciepła i wrażliwości. Nie brakuje też sentymentalnych tonów ale wszystko w granicach rozsądku. Postaci niezwykle rubaszne, ujmujące i rozczulające a prowadzone przez nich dialogi są chwilami wręcz rozbrajające.
Świetna pozycja gdy ma się ochotę przeczytać coś lekkiego, zabawnego ale i niegłupiego. Bo pod fasadą tego śmiechu i uśmiechu autor przemyca też poważniejsze historie, już niekoniecznie takie różowe. Ale nawet pomimo niemiłych przeciwności losu na drodze bohaterów to jednak książka tchnie optymizmem. I to doskonale czuć po lekturze „Masłem do dołu” – że dostało się porządną dawkę czystego optymizmu.
Serdecznie polecam, doskonała lektura na odprężenie.
Słowo jakie przychodzi mi do głowy po skończeniu tejże książki to „sympatyczna”. Bo taka ona jest – lekka, przyjemna, zabawna, nie rości sobie pretensji do niczego jak tylko do bycia czystą rozrywką. „Masłem do dołu” bardziej przypomina zbiór anegdot i przypadkowych historii podane w lekkostrawnej formie, podszytej świetnym dowcipem i absurdem. Dowcip nierzadko czarny i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-25
Petr Sabach to pisarz, który idealnie wpasowuje się w moje poczucie humoru. Dowiódł to „Masłem do dołu” a „Gówno się pali” tylko to potwierdziło. Jeśli ktoś poszukuje czegoś lekkiego ale inteligentnego i naprawdę zabawnego to Sabach jest idealnym wyborem.
„Gówno się pali” to jak zwykle dowcip na najwyższym poziomie, wymieszany z absurdem, czasem groteską, szczyptą złośliwości i sporą dawką ironią. Autor bierze na tapet relacje damsko – męskie, przygląda się różnicom między obiema płciami. W dwóch opowiadaniach i jednej noweli przygląda się temu co może wyniknąć z konfrontacji obu płci – nieporozumienia, konflikty, fascynacje i różnego rodzaju emocje jakim można dać się ponieść.
„Zakład” i „ Bellevue” – czyli dwa opowiadana – są oczywiście świetne, zabawne i absurdalne. Ale najjaśniejszym i najlepszym punktem jest rzecz jasna nowela „Woda z sokiem”. Historia małżeństwa opisywana z punktu widzenia mężczyzny do której to historii kobieta co chwila dorzuca jakąś cierpką ale jakże celną uwagę. Autor nad wyraz ciekawie opisuje relacje współmałżonków – ciepło, ze swoistą czułością, ale też z przekąsem, czasem uszczypliwie, czasem złośliwie.
Tytuł książki jest zwodniczy. Mógłby sugerować, że reszta też jest wulgarna, skoro sam tytuł takowy się wydaje. Nic bardziej mylnego. Właściwie to od tego zaczyna się punkt wyjścia do rozważań o różnicach płci co autor serwuje nam w prologu:
„Dziewczynki siedziały po prawej, chłopcy po lewej. Niczego im nie nakazywałem, dzieci same tak usiadły. Z sekcji dziewczęcej dobiegał szczebiot. Podawały sobie nawzajem jakieś pluszowe zwierzątko, powtarzając w kółko:
– Jeeej, pokaż mi go jeszcze raz! Ale słodziutki! Mi też go podaj! Boże, ale słodziutki! (…)
Na fotelach za mną siedzieli dwaj chłopcy, okularnicy z wysokimi czołami. Ich rozmowa trwała całą trasę Paryż – Praga. Całkowicie poważnie i ze wszystkich stron rozpatrywali problem: czy gówno się pali?
Dwa światy rozdzielone tylko wąskim przejściem.”
A dalej jest już tylko lepiej. Polecam serdecznie.
Petr Sabach to pisarz, który idealnie wpasowuje się w moje poczucie humoru. Dowiódł to „Masłem do dołu” a „Gówno się pali” tylko to potwierdziło. Jeśli ktoś poszukuje czegoś lekkiego ale inteligentnego i naprawdę zabawnego to Sabach jest idealnym wyborem.
„Gówno się pali” to jak zwykle dowcip na najwyższym poziomie, wymieszany z absurdem, czasem groteską, szczyptą...
2019-11-05
Kolejna już nad wyraz udana książka Petra Sabacha, którą przeczytałem. Autor ten stał się już dla mnie gwarancją naprawdę świetnej zabawy i rozrywką na bardzo wysokim poziomie.
„Dowód osobisty” to opisana z ogromnym wdziękiem, humorem, ironią i dystansem historia dorastania w komunistycznej Czechosłowacji. Może nie jest ona tak dowcipna jak „Masłem do dołu” czy „Gówno się pali” ale autor często puszcza filuternie oko do czytelnika serwując mu kolejne, nierzadko absurdalne, sytuacje. Całość zaś przypomina zbiór anegdot i wspomnień głównego bohatera, nie jest ona idealnie spójna i poukładana, chwilami sprawia wrażenie chaotycznej ale jak dla mnie dodaje to tylko i wyłącznie uroku całości. Autorowi daleko od schematyczności.
To chwilami słodka, chwilami zaś gorzka opowieść. Ale nie ma tu popadania w skrajności ani przesady. Jest nostalgicznie, jest zawadiacko, chwilami na serio i bardzo poważnie zaś innym razem jest śmiech na całe gardło. Inteligentna, zabawna i bardzo przyjemna lektura.
A wisienką na torcie są wiersze Alesa. Chociaż czasem wydawałyby się toporne i siermiężne to jednak są celne, złośliwe i błyskotliwe.
Polecam serdecznie, jak zresztą wszystko Sabacha.
Kolejna już nad wyraz udana książka Petra Sabacha, którą przeczytałem. Autor ten stał się już dla mnie gwarancją naprawdę świetnej zabawy i rozrywką na bardzo wysokim poziomie.
„Dowód osobisty” to opisana z ogromnym wdziękiem, humorem, ironią i dystansem historia dorastania w komunistycznej Czechosłowacji. Może nie jest ona tak dowcipna jak „Masłem do dołu” czy „Gówno się...
2020-02-21
„Zniknąć” bardzo mnie zaskoczyło. Autorka bowiem stworzyła powieść kotłującą się od uczuć i emocji prowadząc narrację w sposób bardzo chłodny, oszczędny, zdystansowany i chwilami wręcz beznamiętny. Do tego przyznać trzeba, że fabuła wciąga bez reszty pomimo, że tematy porusza jednak mało szczęśliwe i nie do końca wygodne.
To opowieść o psujących się relacjach, o braku porozumienia, o wyobcowaniu, o wszechogarniającym gniewie i frustracji. To historie pełna nieporozumień w kontaktach międzyludzkich, które lawinowo prowadzą do dalszych nieporozumień. To historie o niewyleczonych ranach i zadrach. To pełen buntu krzyk, to bezsilność i obezwładniająca gorycz. To losy najbliższych sobie osób, które wręcz gwałtownie zaczynają się oddalać od siebie i które zatraciły zdolność komunikacji ze sobą. To wyrzuty, poczucie niesprawiedliwości, poczucie wyobcowania. To przede wszystkim coś, co spotkać może każdego w każdym momencie a co sam przeżyłem na własnej skórze. Może też dlatego ta powieść tak bardzo do mnie trafiła.
Polecam serdecznie. Niełatwa to lektura, nie zawsze przyjemna ale nie zmienia to faktu, że jest znakomita.
„Zniknąć” bardzo mnie zaskoczyło. Autorka bowiem stworzyła powieść kotłującą się od uczuć i emocji prowadząc narrację w sposób bardzo chłodny, oszczędny, zdystansowany i chwilami wręcz beznamiętny. Do tego przyznać trzeba, że fabuła wciąga bez reszty pomimo, że tematy porusza jednak mało szczęśliwe i nie do końca wygodne.
To opowieść o psujących się relacjach, o braku...
2020-02-29
Muszę przyznać, że powieść „Świnki morskie” wywołała u mnie bardzo mieszane uczucia. Historia rodziny, w której nagle pojawia się z pozoru niewinne stworzonko jakim jest świnka morska była niewiadomą, nie wiedziałem czego się mogę po niej spodziewać. A jakie wnioski po lekturze? Otóż chwilami powieść bardzo mi się podobała a chwilami ogromnie mnie irytowała.
Na plus poczucie humoru autora, widoczne najbardziej w rozmowach narratora z rodziną czy w opisach zwyczajów świnek morskich, ich zachowań i obserwacje tychże. Zabawne również sytuacje z miejsca pracy narratora, na swój sposób absurdalne, groteskowe i pełne czarnego humoru.
Na minus ten dziwaczny, momentami psychodeliczny klimat. Główny bohater wydaje się chwilami normalnym, sympatycznym facetem by po chwili sprawiać wrażenie obłąkanego. A próby wyjaśnienia tego zachowania autorowi wyszły jakoś tak nie do końca przekonująco, dla mnie przynajmniej. Do tego jeszcze ta nie do końca normalna euforia, wręcz sadystyczna, którą wywoływało znęcanie się nad świnkami. Rozczarowujące jest również zakończenie.
Czy polecam? Trudno powiedzieć. To co polecam to wyrobić sobie zdanie samemu.
Muszę przyznać, że powieść „Świnki morskie” wywołała u mnie bardzo mieszane uczucia. Historia rodziny, w której nagle pojawia się z pozoru niewinne stworzonko jakim jest świnka morska była niewiadomą, nie wiedziałem czego się mogę po niej spodziewać. A jakie wnioski po lekturze? Otóż chwilami powieść bardzo mi się podobała a chwilami ogromnie mnie irytowała.
Na plus...
2020-03-14
Tuckovej udała się trudna sztuka pisania o życiu podczas wojny i losach po niej bez używania zabiegów i środków, których nie znoszę. Nie znajdziemy zatem w „Wypędzeniu Gerty Schnirch” patosu, tanich melodramatycznych zabiegów, łzawych dialogów czy szafowania skrajnymi emocjami. Nie uświadczymy tu histerycznych opisów czy próby podkreślenia powagi powieści przesadnie brutalnymi scenami wojennej zawieruchy. Wręcz przeciwnie, mam takie wrażenie, że Tuckova wierzy w inteligencję czytelnika i że nie musi się do takich tanich środków uciekać by stworzyć naprawdę przejmującą powieść.
Razem z Gertą przeżywamy jej niełatwe losy. Obserwujemy jej życie w rodzinie rozbitej na dwa obozy, czasem wręcz wrogie sobie. By potem śledzić to co spotkało ją w czasie wojny, która zakończyła się dla niej tytułowym wypędzeniem z rodzinnego Brna. Następnie towarzyszymy jej podczas morderczej wędrówki, by następnie trafić z nią do obozu a jeszcze dalej – do robót przymusowych. Dostajemy obraz kobiety złamanej przez wojnę ale i przez wrogich i zajadłych ludzi. Obserwujemy na zmianę to walkę o przetrwanie z kompletną apatią. Oraz kolejne zwalające z nóg kłody rzucane wtedy, gdy ledwo jakoś staje na tych nogach po kolejnym upadku. Dalsze jej powojenne losy to materiał na następny akapit, ale wolałbym za dużo nie zdradzić by nie odebrać nikomu przyjemności czytania. Aczkolwiek „przyjemność” nie jest tu odpowiednim słowem biorąc pod uwagę tematykę.
Jestem zachwycony stylem Tuckovej – oszczędnym, zdystansowanych chwilami chłodnym i rzeczowym ale nie beznamiętnym bo paradoksalnie powieść buzuje od emocji. Gorąco polecam tę powieść która chwilami wręcz wbija w fotel. Zaś samą autorkę biorę na celownik bo mnie swoją prozą bardzo ujęła i zachwyciła.
Tuckovej udała się trudna sztuka pisania o życiu podczas wojny i losach po niej bez używania zabiegów i środków, których nie znoszę. Nie znajdziemy zatem w „Wypędzeniu Gerty Schnirch” patosu, tanich melodramatycznych zabiegów, łzawych dialogów czy szafowania skrajnymi emocjami. Nie uświadczymy tu histerycznych opisów czy próby podkreślenia powagi powieści przesadnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-20
Twórczość Sabacha jest dla mnie niczym antidotum na wszystko. W chwili obecnej chyba żaden inny autor nie potrafi mnie tak skutecznie rozbawić jednocześnie zachwycając fabułą swoich powieści. Jest wyśmienitą poprawą nastroju co „Pijane banany” tylko potwierdziły.
Sabach z właściwymi sobie wdziękiem i fantazją rzuca nas w wir wydarzeń, w życie trzech nastolatków, do Pragi lat osiemdziesiątych, opowiadając ich perypetie i prezentując nam galerię fenomenalnych postaci. Bo i czego tu nie ma – nastoletnie miłości, życie w szkole a zwłaszcza poza nią, siła nastoletniej męskiej przyjaźni i efektów jakie przynosi a także młodzieńcze miłostki. Bo i kogo tu nie ma – poza narratorem, chłopakiem, który za uszami ma wiele i którego różne dziwaczne wydarzenia się imają są jeszcze jego dwaj kompani – Honza, prowodyr różnych szalonych akcji, typowy zadymiarz z wyglądem i uśmiechem cherubinka oraz Wiciu, głuchoniemy fan onanizowania się, wielki i silny czemu często daje upust przez co jego matka musi ciągle piec przeprosinowe torty. Jest praktyczna ale chwilami bezsilna matka głównego bohatera oraz ojczym, niespełniony rzeźbiarz do tego nałogowy alkoholik. Jest i kompan ojczyma, również twórca, również alkoholik. Że nie wspomnieć o wielu innych barwnych personach.
Genialna powieść, pełna wspaniałego poczucia humoru, chwilami tak absurdalna i groteskowa, że aż balansuje na granicy przerysowania ale ani przez chwilę jej nie przekraczająca. Dowcip autora – jakże czarny chwilami i jakże uroczo złośliwy – na najwyższym poziomie.
Bardzo gorąco polecam . Nie tylko „Pijane banany” ale i całą twórczość Sabacha. Dla mnie to po prostu coś wspaniałego i niesamowitego.
Twórczość Sabacha jest dla mnie niczym antidotum na wszystko. W chwili obecnej chyba żaden inny autor nie potrafi mnie tak skutecznie rozbawić jednocześnie zachwycając fabułą swoich powieści. Jest wyśmienitą poprawą nastroju co „Pijane banany” tylko potwierdziły.
Sabach z właściwymi sobie wdziękiem i fantazją rzuca nas w wir wydarzeń, w życie trzech nastolatków, do Pragi...
2020-04-22
Nie będę ukrywać, że Sabach – od pierwszej książki jego autorstwa jaką przeczytałem – trafił do grona moich ulubionych pisarzy. I jak mało kto poprawia mi nastrój i powoduje salwy śmiechu. Nie inaczej było z „Podróżami konika morskiego”. Podróże owe były bowiem wyśmienite.
Młody ojciec poświęca swoją pracę kosztem kariery zawodowej żony i zostaje w domu by opiekować się synkiem. Zmienia to jego perspektywy i poglądy na wiele kwestii oraz wywraca do góry nogami jego porządek świata, rytm dnia i podejście do wielu kwestii. Zaczyna prowadzić dziennik - czy też pamiętnik - życia na tym swoistym „tacierzyńskim”. Nagle wypada z dotychczasowych torów a centrum jego świata zostaje mały szkrab, który nie bierze jeńców, stanowczo domaga się atencji, budowania garażu z klocków w nieskończoność, wizyt w parku (te jednak go cieszą ze względu na obecność młodych i ładnych matek) i nieustannej kreatywności ojca w zapewnianiu rozrywek godnych owego młodziana.
Całość jest niezwykle dowcipna, ironiczna i jak na Sabacha przystało absurdalna. Już samo zaczynanie dnia przez głównego bohatera poprzez wróżenie z tego co zobaczy w muszli klozetowej po porannej toalecie może całkowicie rozbroić i ogłuszyć a dalej jest tylko lepiej. Jest i pewna atrakcyjna matka z nieznośnym synkiem, jest dziwny współpracownik żony, jest własnoręcznie uszyta pacynka Oskar, która miała być zabawką dla synka a stała się workiem treningowym ojca, który na niej wyładowuje frustrację i złość a tych z czasem jest coraz więcej.
Nie będzie w tym nic dziwnego jak napiszę, że polecam ogromnie. W Polsce ta książka jest na chwilę obecną prawie niedostępna, nie istnieje w ebooku, nie ma wznowień ale jeśli uda się komuś trafić to nie wahać się ani chwili. Wspaniała rozrywka.
Nie będę ukrywać, że Sabach – od pierwszej książki jego autorstwa jaką przeczytałem – trafił do grona moich ulubionych pisarzy. I jak mało kto poprawia mi nastrój i powoduje salwy śmiechu. Nie inaczej było z „Podróżami konika morskiego”. Podróże owe były bowiem wyśmienite.
Młody ojciec poświęca swoją pracę kosztem kariery zawodowej żony i zostaje w domu by opiekować się...
2020-05-30
Zdecydowanie „Praga Noir” jest jak dotąd najlepszą częścią z serii i moją ulubioną. Pomijając to, że ogólnie bardzo lubię ten cykl to złożyły się jeszcze na to dwa inne czynniki. Po pierwsze – z dnia na dzień coraz bardziej podoba mi się czeska literatura, po drugie – w skład tego tomu wchodzą opowiadania takich autorów jak mój ulubiony Petr Sabach czy rewelacyjne Tuckova czy Soukupova. O ile o ich opowiadania byłem spokojny, że trafią w mój gust (zwłaszcza Sabach) o tyle z nieskrywaną ciekawością odkrywałem pozostałych autorów. I nie zawiodłem się w przypadku żadnego z nich.
Trudno mi wybrać te najlepsze opowiadania więc nie będę tego robił, zbiór bowiem w całości trzyma bardzo wysoki poziom. Niemniej kilku autorów szczególnie zapadło mi w pamięć jak np. Jiri W. Prochazka („Martwa dziewczyna z pałacu grozy”), Chaim Cigan („Magiczny amulet”), Ondrej Neff („Kamienny krąg”) czy Petr Stancik („Gabinet siedmiu przebitych książek”). Nie marginalizuję jednak pozostałych autorów zbioru, ich opowiadania były równie ciekawe. Ten tom bowiem nie miał słabych momentów.
Co mnie tak urzekło? Hmm. Może ta ciekawa, idealnie wyważona mieszanka klimatów noir z tym absurdalnym, chwilami groteskowym poczuciem humoru czeskiego? Może to, że mentalnie nie tak wcale daleko nam do Czechów, stąd też tak świetnie ich rozumiemy, trafiają do nas, mają dużo podobieństw? Może to jest po prostu genialna literatura? A może po prostu trafiłem na tak zdolnych autorów? Podejrzewam, że składają się na to wszystkie wymienione „może”. Co zaowocowało rewelacyjną „Pragą Noir”.
Gorąco polecam.
Zdecydowanie „Praga Noir” jest jak dotąd najlepszą częścią z serii i moją ulubioną. Pomijając to, że ogólnie bardzo lubię ten cykl to złożyły się jeszcze na to dwa inne czynniki. Po pierwsze – z dnia na dzień coraz bardziej podoba mi się czeska literatura, po drugie – w skład tego tomu wchodzą opowiadania takich autorów jak mój ulubiony Petr Sabach czy rewelacyjne Tuckova...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-23
Ogromnie mnie ta powieść zasmuciła. Niekoniecznie treścią a faktem, że nic nowego już Petr Sabach nie napisze. Smuci mnie to dlatego, że to po pierwsze znakomity pisarz, po drugie jeden z moich ulubionych a po trzecie – i w sumie najważniejsze – jak mało kto potrafił poprawić mi nastrój i ubawić prawie do łez. Stąd też do „Babcie” odebrałem bardzo emocjonalnie i potraktowałem jako osobiste pożegnanie z autorem. Pożegnaniem jedynym w swoim rodzaju, wszakże w przypadku Sabacha nie można być pewnym niczego.
„Babcie” to Sabach w najczystszej postaci – absurdalny i czarny dowcip, groteska przenikająca rzeczywistość, ostre i bezlitosne spojrzenie na świat i ludzi a przede wszystkim niesamowity dystans, lekkość i swoista brawura w prowadzeniu fabuły. Znaki szczególne twórczości Sabacha. Bo i czegoż tu nie ma w tej powieści? Skomplikowane rodzinne relacje, kontrastowe postaci – w tym przypadku tytułowe babcie, nadzwyczaj udane bohaterki – i cała gama uczuć i emocji towarzyszących głównemu bohaterowi. Pierwsza miłość, szkolne przyjaźnie, pierwszy kac, pewien brzemienny w skutkach lot samolotem, nomen omen także pierwszy, życie za żelazną granicą oraz ucieczka poza nią, do tego rozbrajające poszukiwania idealnej aktywności fizycznej. To swoista mapa rozczarowań, zachwytów, upokorzeń i upadków. A wszystko w typowej „sabachowej” formie – lekkiej, łatwej, przyjemnej, inteligentnej, chwilami bezczelnej i nieodmiennie rozbrajającej. Bowiem nie sposób twórczości Sabacha odmówić hipnotyzującego uroku.
Jednocześnie nie sposób zauważyć, że to najbardziej sentymentalna powieść Sabacha. „Babcie” są jak jeden wielki powrót do przeszłości, jak wspominanie tego co było, jak snucie opowieści z tego co przyniosło życie. Nie ma tu jednak goryczy i smutku, Sabach by sobie na to nie pozwolił. Zamiast tego serwuje nam serdeczną, pełną ciepła i humoru historię.
Będę za Sabachem tęsknił. I będę do jego twórczości wracał. Bez Sabacha bowiem świat będzie nudniejszy.
Ogromnie mnie ta powieść zasmuciła. Niekoniecznie treścią a faktem, że nic nowego już Petr Sabach nie napisze. Smuci mnie to dlatego, że to po pierwsze znakomity pisarz, po drugie jeden z moich ulubionych a po trzecie – i w sumie najważniejsze – jak mało kto potrafił poprawić mi nastrój i ubawić prawie do łez. Stąd też do „Babcie” odebrałem bardzo emocjonalnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-10
O historii Olgi Hepnarovej nie słyszałem wcześniej nic, tym bardziej o popełnionej przez nią zbrodni. Zainteresowałem się nią gdy trafiłem na film biograficzny o niej, który miałem zamiar obejrzeć. Czytając opis filmu dowiedziałem się o książce „Ja, Olga Hepnarova” i stwierdziłem, że przed filmem najpierw ją przeczytam.
To smutna i szokująca opowieść o głęboko nieszczęśliwej dziewczynie, żyjącej w przeświadczeniu, że wszyscy są przeciwko niej, że jej istnienie naznaczone jest ciągłym prześladowaniem ze strony każdej napotkanej osoby a każdy dzień to dla niej heroiczna walka o przetrwanie w nieprzyjaznym świecie. Zmagająca się ze swoją orientacją seksualną, problemami psychicznymi, wykluczeniem społecznym i agresją, której zaznawała odkąd pamięta, od najbliższej rodziny poczynając, podejmuje się katastrofalnej w skutkach próbie odwetu i zemsty.
Roman Cilek w swoim reportażu przede wszystkim próbuje uzyskać odpowiedź na pytanie „dlaczego?”. Skrupulatnie przygląda się życiu Hepnarovej, zagłębia się w jej relację, ale też przede wszystkim przeciwstawia jej świadectwo świadectwu innych ludzi – jej rodziny, współpracowników, kochanek czy lekarzy, którzy mieli z nią bezpośredni kontakt. Opisuje również proces sądowy Hepnarovej docierając nie tylko do akt sprawy ale też do różnego rodzaju ekspertyz lekarskich czy opinii biegłych. Dzięki temu wszystkiemu dostajemy bardzo niejednoznaczny obraz jej postaci.
Winna czy ofiara? Bezduszny kat czy osoba z zaburzeniami psychicznymi? Mówiąca prawdę czy jednak wyrachowana konfabulantka? Cilek stawia dużo pytań na które stara się odpowiedzieć ale też pozwala czytelnikowi by ten sam mógł na nie odpowiedzieć zgodnie ze swoim sumieniem. Bardzo polecam lekturę, autor wykonał naprawdę świetną pracę.
A film odradzam. Moim zdaniem spłycił, uprościł i nie udźwignął ciężaru historii.
O historii Olgi Hepnarovej nie słyszałem wcześniej nic, tym bardziej o popełnionej przez nią zbrodni. Zainteresowałem się nią gdy trafiłem na film biograficzny o niej, który miałem zamiar obejrzeć. Czytając opis filmu dowiedziałem się o książce „Ja, Olga Hepnarova” i stwierdziłem, że przed filmem najpierw ją przeczytam.
To smutna i szokująca opowieść o głęboko...
2020-11-19
Nie ukrywam, że coraz chętniej sięgam po literaturę czeską, kiedyś wręcz niezauważaną i omijaną. Jakoś tak nie ciągnęło mnie w te rejony. Na szczęście kilku ciekawych autorów jak Sabach, Soukupova czy Tuckova, skutecznie mnie do literackiej eksploracji Czech przekonali. Z Tuckovą to już moje trzecie spotkanie po rewelacyjnej powieści „Wypędzenie Gerty Schnirch” i kapitalnym opowiadaniu „Życie i śmierć baronowej von Mautnic” ze zbioru „Praga Noir”. Tym razem przyszedł czas na „Boginie z Zitkovej”.
I znowu jestem zachwycony. Może powieść ta nie zrobiła na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak „Wypędzenie Gerty Schnirch”, tamta jednak poruszała dużo cięższe i trudniejsze tematy, nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mi się spodobała. Tytułowe boginie to nic innego jak kobiety w innych kulturach określane jako znachorki, szept uchy, uzdrowicielki czy wręcz nawet wiedźmy. Z rodu tychże bogiń wywodzi się Dora, bohaterka powieści, linia tych kobiet w rodzinie jest długa i rozgałęziona a „bogowanie” w jej rodzinie ma bardzo bogatą tradycję. Ponadto z rodziną Dory wiąże się jakaś mroczna tajemnica, którą kobieta stara się mozolnie rozwikłać a na którą składają się bardzo skomplikowane relacje rodzinne, morderstwa, rzucone klątwy ale też ingerencje służb bezpieczeństwa a wcześniej nazistów podczas wojny, by wręcz otrzeć się o procesy czarownic sprzed kilku wieków.
Tuckova stworzyła wielowątkową, wciągającą powieść, nieoczywistą, barwną i zaskakującą. Opisy śledztw, procesów czy obrzędów i praktyk stosowanych przez boginie robią ogromne wrażenie. Ale to przede wszystkim z ogromnym wyczuciem skonstruowana historia życia Dory, które obfitowało w wiele dramatów.
Świetna powieść, gorąco polecam. Jak i polecam pozostałą twórczość Tuckovej, to naprawdę znakomita pisarka.
Nie ukrywam, że coraz chętniej sięgam po literaturę czeską, kiedyś wręcz niezauważaną i omijaną. Jakoś tak nie ciągnęło mnie w te rejony. Na szczęście kilku ciekawych autorów jak Sabach, Soukupova czy Tuckova, skutecznie mnie do literackiej eksploracji Czech przekonali. Z Tuckovą to już moje trzecie spotkanie po rewelacyjnej powieści „Wypędzenie Gerty Schnirch” i kapitalnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
W opisie książki na okładce można przeczytać: „Gorzka dystopia? Dowcipna prowokacja? Literatura zaangażowana? Zdecydujcie sami”. Mimo, że skończyłem czytać „Krótką historię ruchu” dobre dwa tygodnie temu to ciągle ciężko mi jednoznacznie określić co właściwie przeczytałem. Właściwie w tej książce jest wszystkiego po trochę.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Petry Hulovej i mam mieszane uczucia. Z jednej strony to była ciekawa historia, opisująca równie ciekawy – i zaskakujący eksperyment. Aczkolwiek eksperyment to złe słowo, bardziej na miejscu by było określenie nowy porządek rzeczy. Z drugiej strony nie przekonuje mnie za bardzo styl Hulovej. Chwilami wydawał mi się zbyt jałowy, za mało zaangażowany. Całkiem możliwe, że po prostu zrozumiałem książkę zupełnie inaczej niż powinienem, stąd taki mój odbiór.
Idea świata przedstawiona przez autorkę jest co najmniej zastanawiająca ale wcale nie niemożliwa. Mężczyźni i ich punkt widzenia spychane są na margines, do głosu i do władzy dochodzą kobiety, które po mężczyznach sprzątają i usiłują „naprawić” świat, wykorzenić z niego „męski punkt widzenia”, tak bardzo krzywdzący i niesprawiedliwy, przez który kobiety traktowane są stereotypowo i instrumentalnie ale które również same o sobie w ten sposób myślą o sobie. Zamysł jak już wspomniałem ciekawy i zastanawiający ale autorka moim zdaniem z jednej skrajności popadła w drugą. Świat, w którym mężczyźni leczeni są – czasem wręcz przymusowo – z tego co i w jaki sposób myślą w imieniu większego i wspólnego dobra? Co najmniej wątpliwe rozwiązanie, którego motywy może i są słuszne to jednak autorka nie usprawiedliwia ich w pełni. No chyba, że spojrzeć na to z dystansu i faktycznie uznać to za gorzką dystopię lub dowcipną prowokację a nawet mieszankę jednego i drugiego – wtedy wszystko nagle nabiera sensu i wiarygodności. Trudno bowiem od dystopii wymagać racjonalnego wytłumaczenia, lub oczekiwać wydarzeń z którymi czytelnik od razu może przejść do porządku dziennego.
A zatem interpretacji książki Hulovej może być naprawdę wiele w zależności od tego jak się tę powieść potraktuje, jako co zostanie odebrana przez czytelnika. Ja w każdym razie ciągle się waham w odbiorze. Ciągle bowiem się nad tą powieścią zastanawiam. Zarówno pod względem tego, że nie mogę się zdecydować na przynależność gatunkową utworu jak i przez fakt, że historia ta po prostu rodzi w głowie wiele pytań.
W opisie książki na okładce można przeczytać: „Gorzka dystopia? Dowcipna prowokacja? Literatura zaangażowana? Zdecydujcie sami”. Mimo, że skończyłem czytać „Krótką historię ruchu” dobre dwa tygodnie temu to ciągle ciężko mi jednoznacznie określić co właściwie przeczytałem. Właściwie w tej książce jest wszystkiego po trochę.
więcej Pokaż mimo toTo moje pierwsze spotkanie z twórczością Petry...