-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2024-05-19
2024-05-05
Uwielbiam Emira Kusturicę odkąd piętnaście lat temu obejrzałem po raz pierwszy jego film „Czarny kot, biały kot”. To było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i byłem zachwycony. Potem obejrzałem jeszcze inne filmy reżysera jak „Czas Cyganów” czy „Underground” i uznałem Kusturicę za geniusza. Zarówno pod względem tego jak kręci filmy ale też pod względem tego jakie kręci filmy – zaskakujące, brawurowe, nierzadko absurdalne i groteskowe, chwilami złośliwe i prześmiewcze, ale zawsze niesamowicie inteligentne i dowcipne. Polubiłem styl reżysera bezgranicznie.
Jakiś czas temu kupiłem sobie jego autobiografię „Gdzie ja jestem w tej historii”. Trochę się obawiałem, czy jak przystało na geniusza i utytułowane artystę nie będzie to laurka napisana samemu sobie, napuszona, megalomańska, łechcąca własne ego. Nic bardziej mylnego – ta autobiografia to po prostu wspaniała lektura o wspaniałym człowieku. Kusturica opisuje w niej swoje życie w byłej Jugosławii, wiele miejsca poświęcając swojej niebanalnej rodzinie, szalonemu dzieciństwu, młodości w dość trudnych czasach czy studia filmowe w Pradze. A pisze o tym w równie niebanalny sposób w jaki kręci swoje filmy – bez jakiegokolwiek zadęcia, lekko, dowcipnie, szczerze i bezpośrednio. Nie brakuje tu również absurdalnych sytuacji i postaci, co jest po części wyjaśnieniem tego skąd Kusturica brał pomysły do swoich filmów.
Co do swoich filmów, kariery reżyserskiej czy sukcesów to tutaj autor za bardzo się nie rozpisuje. Owszem, często wspomina o tym ale ogólnie jest do tego zdystansowany jak gdyby nie to w jego życiu było najważniejsze. Coś w tym jest, bowiem perypetie życiowe autora czyta się dużo lepiej i przyjemniej niż gdy opisuje on swoje filmy czy pracę nad nimi. Sporo też miejsca autor poświęca polityce, tej z gatunku trudnych i niełatwych – najpierw bowiem życie pod niełatwym radzieckim wpływem a potem rozpad Jugosławii i wojna w latach dziewięćdziesiątych.
Fenomenalna autobiografia fenomenalnego artysty a przede wszystkim jednak niebanalnego i arcyciekawego człowieka. Napisana z polotem, fantazją, dowcipem, rozbrajającą szczerością, ujmuje swoją bezpośredniością i nie pozwala nie sympatyzować z autorem. Dzięki niej nabrałem na nowo ochoty by ponownie obejrzeć jego filmy. Po tej lekturze na pewno nabiorą dla mnie nowego, innego znaczenia i spojrzę na nie z zupełnie innej perspektywy.
Absolutnie polecam!
Uwielbiam Emira Kusturicę odkąd piętnaście lat temu obejrzałem po raz pierwszy jego film „Czarny kot, biały kot”. To było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością i byłem zachwycony. Potem obejrzałem jeszcze inne filmy reżysera jak „Czas Cyganów” czy „Underground” i uznałem Kusturicę za geniusza. Zarówno pod względem tego jak kręci filmy ale też pod względem tego jakie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-12
Pascal Garnier potrafi oczarować i zaskakiwać swoimi powieściami. Chociaż są krótkie i wydawać by się mogły z pozoru lekkie, niezobowiązujące i na jedno popołudnie, to zostają w głowie na dłużej i rezonują. Tak było z „Daleko, dalej” i tak jest z „Jak się ma twój ból?”.
W powieści Garniera dochodzi do jakże schematycznego spotkania dwóch skrajnie różnych od siebie postaci i na bazie tego schematu zbudowana jest cała fabuła. Na szczęście Garnier to bardzo inteligentny pisarz by opierać się na schematach i przedstawia nam naprawdę ciekawą historię równie ciekawego spotkania. Bowiem stykają się ze sobą dwa różne charaktery – starszy, cyniczny, chwilami zgorzkniały mężczyzna, bogaty i obyty w świecie, i młody chłopak, naiwny, dobroduszny, niemajętny, z głową wypełnioną marzeniami, nierzadko złudnymi i niemającymi szans na realizację. Spotkanie to tworzy między tymi mężczyznami pewną więź, niczym swoisty most między dwoma odmiennymi od siebie światami. Więź brzemienna w skutki i obfitująca w różnego rodzaju wydarzenia.
Jestem po raz kolejny pod wrażeniem stylu i talentu Garniera. To bardzo oszczędna, subtelna proza, chwilami wiele się tam dzieje między słowami, sporo jest niedomówień a sam autor nie odsłania zbyt szybko wszystkich kart. Na wszystko bowiem jest czas i miejsce. A jednocześnie treść buzuje od żywych emocji.
Świetna powieść, ogromnie polecam!
Pascal Garnier potrafi oczarować i zaskakiwać swoimi powieściami. Chociaż są krótkie i wydawać by się mogły z pozoru lekkie, niezobowiązujące i na jedno popołudnie, to zostają w głowie na dłużej i rezonują. Tak było z „Daleko, dalej” i tak jest z „Jak się ma twój ból?”.
W powieści Garniera dochodzi do jakże schematycznego spotkania dwóch skrajnie różnych od siebie postaci...
2023-12-07
Dziwna to książka. Do końca nie wiem nawet jak ją mam sklasyfikować. Dużo w niej ironii, dużo w niej czarnego humoru, czasem mamy tu elementy absurdu podszytego groteską, ale mamy też słodko – gorzką historię mężczyzny próbującego zmienić coś w swoim życiu. I perypetiom tego mężczyzny się przyglądamy.
Główny bohater ma 40 lat, jest muzułmaninem i mieszka z zaborczą matką. I w tym zdaniu zawiera się wszystko. Bohater ma na imię Mohamed, mieszka w Paryżu, jest imigrantem i prawiczkiem. Jego marzenia to zerwanie z korzeniami (stąd też przyjął francuskobrzmiące imię i nazwisko, używa kremów rozświetlających skórę i prostuje włosy), wyprowadzka do lepszej dzielnicy, która w jego mniemaniu jest oznaką niezaprzeczalnego prestiżu i awansu społecznego, zerwanie toksycznej realcji z matką no i rzecz jasna utrata dziewictwa i uprawianie swobodnego seksu.
Mohamed wyprowadza się do wymarzonego mieszkania w ekskluzywnej jego zdaniem dzielnicy i teoretycznie zaczyna żyć. A tak naprawdę zaczyna się motać i szamotać. Z jednej strony cały czas próbuje odnaleźć swoją nową tożsamość, która ostatecznie pogrzebię tę starą a z drugiej strony nie może się od niej uwolnić. Chce i jednocześnie nie chce. Wypełnia swoje życie drogimi sprzętami, kobietami, alkoholem, wszelkimi namiastkami życia wyższych klas żeby zagłuszyć w sobie swoje pochodzenie, korzenie, tożsamość i historię. Ta jednak wciąż do niego wraca, czy to w prawdziwym życiu czy we wspomnieniach. A chcąc wyrwać się z uprzedzeń, schematów i szufladek nieświadomie wpada w następne.
Zakończenie daje bardzo dużo do myślenia. Na pewno stawia pod dużym znakiem zapytania relację Mohameda.
Warto przeczytać, polecam.
Dziwna to książka. Do końca nie wiem nawet jak ją mam sklasyfikować. Dużo w niej ironii, dużo w niej czarnego humoru, czasem mamy tu elementy absurdu podszytego groteską, ale mamy też słodko – gorzką historię mężczyzny próbującego zmienić coś w swoim życiu. I perypetiom tego mężczyzny się przyglądamy.
Główny bohater ma 40 lat, jest muzułmaninem i mieszka z zaborczą matką....
2020-05-30
Zdecydowanie „Praga Noir” jest jak dotąd najlepszą częścią z serii i moją ulubioną. Pomijając to, że ogólnie bardzo lubię ten cykl to złożyły się jeszcze na to dwa inne czynniki. Po pierwsze – z dnia na dzień coraz bardziej podoba mi się czeska literatura, po drugie – w skład tego tomu wchodzą opowiadania takich autorów jak mój ulubiony Petr Sabach czy rewelacyjne Tuckova czy Soukupova. O ile o ich opowiadania byłem spokojny, że trafią w mój gust (zwłaszcza Sabach) o tyle z nieskrywaną ciekawością odkrywałem pozostałych autorów. I nie zawiodłem się w przypadku żadnego z nich.
Trudno mi wybrać te najlepsze opowiadania więc nie będę tego robił, zbiór bowiem w całości trzyma bardzo wysoki poziom. Niemniej kilku autorów szczególnie zapadło mi w pamięć jak np. Jiri W. Prochazka („Martwa dziewczyna z pałacu grozy”), Chaim Cigan („Magiczny amulet”), Ondrej Neff („Kamienny krąg”) czy Petr Stancik („Gabinet siedmiu przebitych książek”). Nie marginalizuję jednak pozostałych autorów zbioru, ich opowiadania były równie ciekawe. Ten tom bowiem nie miał słabych momentów.
Co mnie tak urzekło? Hmm. Może ta ciekawa, idealnie wyważona mieszanka klimatów noir z tym absurdalnym, chwilami groteskowym poczuciem humoru czeskiego? Może to, że mentalnie nie tak wcale daleko nam do Czechów, stąd też tak świetnie ich rozumiemy, trafiają do nas, mają dużo podobieństw? Może to jest po prostu genialna literatura? A może po prostu trafiłem na tak zdolnych autorów? Podejrzewam, że składają się na to wszystkie wymienione „może”. Co zaowocowało rewelacyjną „Pragą Noir”.
Gorąco polecam.
Zdecydowanie „Praga Noir” jest jak dotąd najlepszą częścią z serii i moją ulubioną. Pomijając to, że ogólnie bardzo lubię ten cykl to złożyły się jeszcze na to dwa inne czynniki. Po pierwsze – z dnia na dzień coraz bardziej podoba mi się czeska literatura, po drugie – w skład tego tomu wchodzą opowiadania takich autorów jak mój ulubiony Petr Sabach czy rewelacyjne Tuckova...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-05
„Siedem grzechów kubańskich” to całkiem ciekawy zbiór opowiadań. Opowiadań jest rzecz jasna siedem a każde z nich inspirowane jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Dodatkowo opowiadania te są ze sobą powiązane zarówno poprzez wspólne miejsce akcji jak i poprzez bohaterów, można to określić jako siedem różnych spojrzeń na tę samą grupę ludzi, których losy na różne sposoby są ze sobą splątane a ich życiowe ścieżki przecinają się wielokrotnie.
Każdego z bohaterów kolejnych opowiadań poznajemy przez pryzmat konkretnego grzechu. Początkowo obawiałem się ze strony autora jakiegoś taniego moralizatorstwa na szczęście szybko okazało się, że autor posuwa się jedynie do snucia opowieści a swoich bohaterów nie ocenia, nie krytykuje, nie potępią. Po prostu przygląda im się i opowiada czytelnikom co widzi. A historie te są całkiem ciekawe i jakże uniwersalne, mogą się bowiem przydarzyć dosłownie każdemu. Yoss nie wymyśla żadnych niestworzonych historii, opisuje najzwyklejszą prozę życia.
Udana książka, może nie tak dobra jak inne książki Claroscuro ale naprawdę warto przeczytać.
„Siedem grzechów kubańskich” to całkiem ciekawy zbiór opowiadań. Opowiadań jest rzecz jasna siedem a każde z nich inspirowane jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Dodatkowo opowiadania te są ze sobą powiązane zarówno poprzez wspólne miejsce akcji jak i poprzez bohaterów, można to określić jako siedem różnych spojrzeń na tę samą grupę ludzi, których losy na różne sposoby...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-03
Obawiam się, że nie za bardzo zrozumiałem tę książkę, nie tak, jak powinienem. I nie chodzi tu o to, że autorka pisze o jakichś trudnych i niezrozumiałych rzeczach. Wręcz przeciwnie. Chodzi tu o coś innego a mianowicie o różnice kulturowe jakie dzielą mnie, czytelnika z Polski a autorkę pochodzącą z Iranu. Owszem, kraj ten mnie fascynuje ale ciągle za mało o nim wiem, Shahrnush Parsipur opisuje bowiem tak obce mi zwyczaje, tradycje, obrzędy i zachowania jakie panują w społeczeństwie irańskim. Było to dla mnie na swój sposób „egzotyczne” bo było tak odmienne od tego co znam i w czym żyję ja.
To bardzo ciekawa powieść. Historia pięciu zupełnie różnych kobiet, których ścieżki w pewnym momencie przecinają się. Poznajemy ich historie, ich życia a jednocześnie obserwujemy interakcje do jakich dochodzi między nimi. Autorka opisuje tygiel pięciu różnych charakterów a jednocześnie całą historię zanurza w elementy realizmu magicznego, wątków nadprzyrodzonych, chwilami dusznego klimatu pełnego dziwnej symboliki, niedopowiedzeń, niedomówień.
Nie przeczę, że „Kobiety bez mężczyzn” było ciekawym doświadczeniem bo było. Szkoda tylko, że nie zawsze rozumiałem kontekst. Mimo wszystko nie żałuję lektury.
Obawiam się, że nie za bardzo zrozumiałem tę książkę, nie tak, jak powinienem. I nie chodzi tu o to, że autorka pisze o jakichś trudnych i niezrozumiałych rzeczach. Wręcz przeciwnie. Chodzi tu o coś innego a mianowicie o różnice kulturowe jakie dzielą mnie, czytelnika z Polski a autorkę pochodzącą z Iranu. Owszem, kraj ten mnie fascynuje ale ciągle za mało o nim wiem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-26
W chwaleniu wszem i wobec wydawnictwa Claroscuro zrobiłem się już powtarzalny i nudny ale nic na to poradzę, że wydawanymi książkami wpasowują się w mój gust prawie w stu procentach. „Kramp” nie jest wyjątkiem, to naprawdę bardzo ciekawa powieść.
Główną bohaterką i narratorką jest M. I jest to w tym przypadku o tyle istotne bowiem bohaterowie tej powieści nie mają imion. Tylko ich pierwsze litery. M opowiada nam swoją historię a właściwie historię swojego życia. A żeby być bardziej precyzyjnym to opowiada historię jak uczyła się życia. M bowiem w wieku lat siedmiu zaczyna towarzyszyć ojcu w pracy a ten jest komiwojażerem. Opuszczając coraz więcej zajęć szkolnych młodziutka M bardzo szybko uczy się co i jak wygląda, jakie mechanizmy sterują tym światem, co trzeba robić i mówić żeby wyjść na swoje i bardzo szybko zaczyna być nad wyraz zaradna i skuteczna. A jednocześnie spotyka na swojej „zawodowej” drodze całą masę wszelkiej maści oryginałów, cudaków i ludzi co najmniej niestereotypowych.
To naprawdę znakomita powieść. Już sam historia M jest ciekawa ale przede wszystkim ogromne wrażenie robią dwie kwestie – klimat powieści i styl autorki. Co do klimatu to jest on przesycony sentymentem, nostalgią, idealizowaniem dziecięcych lat, ale też swoistą tęsknotą, smutkiem zarówno za minionymi latami jak i za zmarnowanymi szansami. To bardzo słodko – gorzka opowieść. A jednocześnie wspaniale napisana. Maria Jose Ferrada ma wspaniałe pióro – lekkie, pełne urzekającego poczucia humoru, ciepłe, wrażliwe ale też subtelne, oszczędne w słowach i niezwykle sugestywne.
Może i powieść jest krótka ale naprawdę wspaniała. Urocza, łapiąca za serducho i zostająca w pamięci na dłużej.
W chwaleniu wszem i wobec wydawnictwa Claroscuro zrobiłem się już powtarzalny i nudny ale nic na to poradzę, że wydawanymi książkami wpasowują się w mój gust prawie w stu procentach. „Kramp” nie jest wyjątkiem, to naprawdę bardzo ciekawa powieść.
Główną bohaterką i narratorką jest M. I jest to w tym przypadku o tyle istotne bowiem bohaterowie tej powieści nie mają imion....
2023-10-24
Fabuła wydawać mogłaby się sztampowa i schematyczna. Mężczyzna nagle i niespodziewanie przerywa rutynę swojego życia i pod wpływem impulsu wyrusza ze swoją dorosłą córką w podróż przed siebie. Klisza? Oczywiście. Ale Pascal Garnier w swojej powieści „Daleko, dalej” na szczęście poza tę kliszę wykracza i z łatwością unika schematów.
Marc, sześćdziesięciolatek, prowadzi spokojne, unormowane i przewidywalne życie. Żyje ze swoją drugą żoną, ich codzienność to rutyna i powtarzalność. Jednak Marca zaczyna trochę przygniatać rzeczywistość i zadaje sobie różne pytania, między innymi to fundamentalne o sens wszystkiego. Dorosła córka Marca Anne przebywa w ośrodku psychiatrycznym. Ma problemy natury psychicznej. Ojciec odwiedza ją tam sporadycznie, zazwyczaj przy okazji urodzin czy innych ważnych okoliczności. Anne na te wizyty pozostaje obojętna, Marc traktuje je jak obowiązek rodzicielski, trochę uciążliwy ale jednak obowiązek. Jedna z tych wizyt jest przełomowa. Marc pod wpływem chwili proponuje córce wyjazd przed siebie, tylko we dwoje.
To bardzo uniwersalna historia – podróż w poszukiwaniu siebie. Podróż, która może naprawić relacje pomiędzy ojcem a córką. Podróż podczas której życie znowu może nabrać sensu. Pascal Garnier daleki jest jednak od patosu i łzawych wypowiedzi pełnych egzaltacji. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze jest jak gdyby tylko bezstronnym obserwatorem tej podróży. Nie ocenia ani nie usprawiedliwia swoich bohaterów. Po drugie, jeśli ktoś się łudzi spektakularnej przemiany duchowej bohaterów to jest w błędzie, Garnier nie jest naiwny, wie, że takie rzeczy to zagrywki na poziomie ckliwych filmów.
Wrażenie zrobił na mnie też styl autora. Surowy, oszczędny, konkretny. Bez lania wody i „przegadywania” historii. Fabuła na pierwszy rzut oka prosta i prosto opowiadania skrywa w sobie naprawdę ciekawą historię, pełną subtelnego poczucia humoru. Bardzo serdecznie polecam.
PS – nie oceniam książek po okładce ale w tym przypadku muszę przyznać, że okładka tej powieści jest naprawdę rewelacyjna.
Fabuła wydawać mogłaby się sztampowa i schematyczna. Mężczyzna nagle i niespodziewanie przerywa rutynę swojego życia i pod wpływem impulsu wyrusza ze swoją dorosłą córką w podróż przed siebie. Klisza? Oczywiście. Ale Pascal Garnier w swojej powieści „Daleko, dalej” na szczęście poza tę kliszę wykracza i z łatwością unika schematów.
Marc, sześćdziesięciolatek, prowadzi...
2023-10-20
Wydawnictwo Claroscuro nieodmiennie mnie zachwyca i zadziwia talentem do wynajdowania prawdziwych literackich perełek. Nie inaczej jest z powieścią „Rosso Istanbul” Ferzana Ozpeteka (jeśli dobrze odmieniam nazwisko). Ozpetek, oprócz tego, że jest – jak widać – autorem powieści to jest przede wszystkim reżyserem. Co prawda obejrzałem tylko jeden jego film i to wieki temu ale nie miało to w sumie żadnego znaczenia. Z ciekawością zanurzyłem się w lekturę i przepadłem.
To taka typowo kameralna opowieść. Właściwie to dwie opowieści, bohaterów mamy dwóch – reżysera ( autor sam w sobie? Jego alterego?) i kobietę imieniem Anna. O ile rozdziały reżysera są prowadzone w narracji pierwszoosobowej o tyle rozdziały Anny w trzecioosobowej. Dało to ciekawy efekt. Bohaterów poznajemy gdy ich drogi nieświadomie przecinają się podczas ich podróży do Stambułu. Reżyser jedzie w odwiedziny do matki, Anna z mężem i dwójką przyjaciół i współpracowników na wycieczkę połączoną ze spotkaniami biznesowymi. I obojgu w pewien sposób kończy się tam świat. Życie wykonuje kolejny milowy krok. Nic już nie będzie takie samo jak przed tą podróżą.
To swojego rodzaju wycieczka sentymentalna, pełna wspomnień, rozliczania się z przeszłością, powrotem do tego co nas ukształtowało (reżyser). Ale to też swoiste emocjonalne trzęsienie ziemi, które zmienia człowieka, otwiera mu oczy i pozwala nabrać dystansu (Anna). Wszystko zaś opowiedziane jest subtelnie, z czułością, nierzadko między słowami, w piękny sposób, chwilami bardzo wzruszający.
Zaskakująco dobra powieść. Krótka ale za to ile w sobie zawiera. Gęsta od uczuć, emocji, wspomnień. Polecam serdecznie.
Wydawnictwo Claroscuro nieodmiennie mnie zachwyca i zadziwia talentem do wynajdowania prawdziwych literackich perełek. Nie inaczej jest z powieścią „Rosso Istanbul” Ferzana Ozpeteka (jeśli dobrze odmieniam nazwisko). Ozpetek, oprócz tego, że jest – jak widać – autorem powieści to jest przede wszystkim reżyserem. Co prawda obejrzałem tylko jeden jego film i to wieki temu ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-20
Co prawda nie jest to najsłabsza część cyklu, za tę bowiem uważam „Singapur Noir”, jednakże pierwszy tom „USA Noir” jest z kolei najmniej noir ze wszystkich. Owszem, mają elementy, ale większość opowiadań to niestety najzwyklejsze w świecie kryminały, mało niestety udane.
Podejrzewam, że większość opowiadań już za parę dni wyparuje mi z głowy. Ale niestety takie były – słabe, wtórne, nieciekawe, co najwyżej ledwie przeciętne jak np. „Tajny informator”, „Spotkanie autorskie”, „Nadal powietrze”, „Białe męty”. Było kilka ciekawych, które jednak miały jakieś „ale”. „Schronisko” zrobiłoby pewnie na mnie większe wrażenie gdybym wcześniej nie obejrzał całkiem dobrego filmu nakręconego na jego podstawie. „Wariuję za tobą” było ciekawe ale miało jedną wadę – było bardzo przewidywalne. „Genialny strateg” byłoby ciekawsze gdyby trochę bardziej je rozbudowane zaś „Klaun i bard” jako opowiadanie było nawet interesujące ale tu dla odmiany nie podszedł mi styl autorki.
Było też kilka dobrych i naprawdę ciekawych opowiadań jak „Złoty suseł”, „Całuski dla tatusia”, „Fantastyczna Alice”, „Morał z ewangelią w tle” i „Kiedy wszędzie tu było jeszcze Bay Ridge”. Te czytałem z przyjemnością ale w nich również nie znalazłem tego „noir”, które znajdowałem w innych tomach.
Poza tym w każdym z innych tomów było jakieś jedna, czasem dwa opowiadania, które wybijały się ponad wszystkie inne, były lepsze od innych, robiły na mnie największe wrażenie z całego zbioru. W tym tomie takiego opowiadania nie było. Było kilka dobrych ale żadne się w jakiś specjalny sposób nie wyróżniało.
Nie żałuję lektury ale jednak stanowczo wolę tomy, których akcja dzieje się w europejskich miastach.
Co prawda nie jest to najsłabsza część cyklu, za tę bowiem uważam „Singapur Noir”, jednakże pierwszy tom „USA Noir” jest z kolei najmniej noir ze wszystkich. Owszem, mają elementy, ale większość opowiadań to niestety najzwyklejsze w świecie kryminały, mało niestety udane.
Podejrzewam, że większość opowiadań już za parę dni wyparuje mi z głowy. Ale niestety takie były –...
2022-11-13
„Minotaur” jest kolejnym przykładem powieści, która mówi jak wiele zależy od przypadku i jak bardzo przypadek potrafi zmienić całe dotychczasowe życie. Prawda stara jak świat a temat był już wielokrotnie eksplorowany, że ciężko o oryginalne podejście. A jednak udało się to znakomicie Benjaminowi Tammuzowi.
Historia zaczyna się banalnie. Mężczyzna przypadkowo wsiada do autobusu i spostrzega przepiękną kobietę, sporo od siebie młodszą. I już wie, że to ta jedyna. Tammuz wokół tego wydarzenie misternie utkał całą sieć swojej powieści. Nie robi tego jednak linearnie, wręcz przeciwnie. Perspektywy różnych bohaterów przecinają się, nakładają jedna na drugą, by powoli odkrywać cały ciąg wydarzeń składający się na fabułę. Autor też nie śpieszy się z odkrywaniem wszystkich kart przed czytelnikiem, bardzo dobrze wie jak zbudować napięcie, jak lawirować pomiędzy bohaterami, faktami i wydarzeniami, by tylko bardziej pobudzić ciekawość. A jednocześnie bardzo umiejętnie przeplata ze sobą gatunki, bo mamy tu do czynienia i z powieścią szpiegowską i subtelną historią miłosną. Całość sprawia bardzo nieoczywiste wrażenie, ulotne, tajemnicze, niedopowiedziane.
Ponadto muszę przyznać, że została wspaniale napisana, pięknym językiem i równie pięknym stylem. Łatwo było o banał i łatwo było o schematyczność, z pozoru wydaje się prosta i naiwna ale nic bardziej mylnego. Powieść jest gęsta od emocji, konstrukcyjnie jest wspaniała a to jak autor ukazał sieć powiązań między bohaterami to wręcz majstersztyk. Wydawnictwo Claroscuro po raz kolejny zachwyciło mnie tym, jakie książki wydają.
Polecam serdecznie.
„Minotaur” jest kolejnym przykładem powieści, która mówi jak wiele zależy od przypadku i jak bardzo przypadek potrafi zmienić całe dotychczasowe życie. Prawda stara jak świat a temat był już wielokrotnie eksplorowany, że ciężko o oryginalne podejście. A jednak udało się to znakomicie Benjaminowi Tammuzowi.
Historia zaczyna się banalnie. Mężczyzna przypadkowo wsiada do...
Po książki wydawnictwa Claroscuro a już zwłaszcza po te autorstwa Siergieja Lebiediewa sięgam w ciemno i jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Wiedziałem, że i tym razem też tak będzie aczkolwiek byłem bardzo ciekaw, dotąd czytałem tylko powieści autora a „Tytan” to dla odmiany zbiór opowiadań. Jak żywo byłem zainteresowany jak Lebiediew poradzi sobie z krótką formą a ta wbrew pozorom przecież taka prosta nie jest. I po raz kolejny się nie zawiodłem.
Jedenaście niezwykle klimatycznych opowiadań. Były to swoiste fantasmagorie – historie na pograniczy jawy i snów, pełne złudzeń, fantastycznych wydarzeń, które ciężko objąć rozumem niczym wymyślnych iluzji. Całość sprawia nierealne, tajemnicze, ulotne wrażenie. A czasem wydaje się dziwnym, trochę dusznym, męczącym snem, który z jednej strony ciekawi ale z którego jednocześnie chciałoby się obudzi. Do tego całość napisana pięknym językiem.
Ciężko mi wybrać najlepsze opowiadanie z tego zbioru, wszystkie mnie bowiem zachwyciły. Ale po dłuższym zastanowieniu największe wrażenie zrobiło na mnie chyba „Teraz noc jest jasna”. W nim bowiem autor na dobre zaciera ślady między tym co rzeczywiste a co nie, na ziemi dzieją się niesamowite wydarzenia, których ludzie mogą być jedynie biernymi świadkami, światem zaczyna rządzić metafizyka rodem z koszmaru. Klimat wykreowany przez autora jest niesamowity.
Polecam ogromnie. Mogę pisać o tej książce w nieskończoność ale to ani na chwilę nie przybliży nikomu jej klimatu i nastroju, który moim zdaniem warto poznać. Poza tym czytanie Lebiediewa to czysta rozkosz – budować takie piękne zdania i wymyślać takie historie mało kto potrafi.
Po książki wydawnictwa Claroscuro a już zwłaszcza po te autorstwa Siergieja Lebiediewa sięgam w ciemno i jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Wiedziałem, że i tym razem też tak będzie aczkolwiek byłem bardzo ciekaw, dotąd czytałem tylko powieści autora a „Tytan” to dla odmiany zbiór opowiadań. Jak żywo byłem zainteresowany jak Lebiediew poradzi sobie z krótką formą a ta wbrew...
więcej Pokaż mimo to