-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2020-10-18
Kirsty Moseley skradła mnie sensacją w tej części. Zaskakiwała pomysłami, a moment kulminacyjny powieści czytałam z zapartym tchem powtarzając jak mantrę, że wszystko na pewno skończy się dobrze. Niestety to bardzo krwawe starcie i nie spodziewałam się, że autorka może uśmiercić tyle osób. Niby młodzieżówka, a polała się krew. Język autorki nie zmienił się, dalej pozostaje prosty i łatwy w odbiorze. Drugi tom jest dużo krótszy od pierwszego i miałam trochę wrażenie, że akcja dzieje się za szybko, a bohaterzy zmieniają zdanie co minutę. Po prostu nie zdążyłam nacieszyć się ulubionymi chwilami. Sceny miłosne dalej się pojawiają, ale schodzą na drugi plan, teraz ważna jest walka o przetrwanie. Przy okazji przestrzegam młodych czytelników, ponieważ w tej części, oprócz scen namiętności, pojawia się brutalność.
Kirsty Moseley skradła mnie sensacją w tej części. Zaskakiwała pomysłami, a moment kulminacyjny powieści czytałam z zapartym tchem powtarzając jak mantrę, że wszystko na pewno skończy się dobrze. Niestety to bardzo krwawe starcie i nie spodziewałam się, że autorka może uśmiercić tyle osób. Niby młodzieżówka, a polała się krew. Język autorki nie zmienił się, dalej pozostaje...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Potomkowie” to powieść pełna napięcia. Nasze serce jest skazane na ciągłe palpitacje. Nie wiemy, co przyniesie kolejna strona. Zwroty akcji, fabuła, która nieustannie gna i nie daje nam złapać oddechu - to największy atut. Tosca Lee zaserwowała mi kocioł pełen emocji, zawirowań, wszystkich pozytywnych doznań przy czytaniu powieści. Po raz kolejny nie spodziewałam się, ale ta książka jest dobra!
Podróż pomiędzy znanymi mi miastami Europy, to niezwykła przygoda. Nie spodziewałam się, że powrócę do Wiednia, Budapesztu. Miło było wrócić do Zagrzebia, gdzie już jutro będę przechadzać się magicznymi uliczkami. Teraz inaczej na nie spojrzę. Będę poszukiwać historii zapisanej w nich przez pisarkę. Jestem tym oczarowana. Uwielbiam prawdziwe miejsca akcji, które potem sama mogę odwiedzić. Takie książki kradną moje serce.
„Potomkowie” to powieść pełna napięcia. Nasze serce jest skazane na ciągłe palpitacje. Nie wiemy, co przyniesie kolejna strona. Zwroty akcji, fabuła, która nieustannie gna i nie daje nam złapać oddechu - to największy atut. Tosca Lee zaserwowała mi kocioł pełen emocji, zawirowań, wszystkich pozytywnych doznań przy czytaniu powieści. Po raz kolejny nie spodziewałam się, ale...
więcej mniej Pokaż mimo toNowy świt! Nowa pustynia! Pełna intryg, kłamstw, porywających wirów piasku i zwrotów akcji. Pośród nich Amani, Niebieskooka Bandytka, Buntowniczka, która staje oko w oko z bezkresnym złem. Bardziej wybuchowa, niż cały proch świata, bo jej sprzymierzeńcem jest dzika pustynia. Jeżeli pierwszy tom był nazywany REWELACYJNYM, to o "Zdrajcy tronu" będą pisać serenady. Alwyn Hamilton nie oszczędza nas ani na sekundę! Polecam!
Nowy świt! Nowa pustynia! Pełna intryg, kłamstw, porywających wirów piasku i zwrotów akcji. Pośród nich Amani, Niebieskooka Bandytka, Buntowniczka, która staje oko w oko z bezkresnym złem. Bardziej wybuchowa, niż cały proch świata, bo jej sprzymierzeńcem jest dzika pustynia. Jeżeli pierwszy tom był nazywany REWELACYJNYM, to o "Zdrajcy tronu" będą pisać serenady. Alwyn...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wierzysz, że istnieje coś więcej? Dzięki takim powieściom, wiem, że tak. Historia prawdziwa, która łapie za serce. Nawraca, daje nadzieję, motywuje do działania i prawi, że każdy może odnaleźć swoją drogę. Nie wolno się poddawać. Uśmiechnij się, wsłuchaj w głos serca i idź dalej.
Chrissy jest córką pastora, opowiada swoją przygodę. Jest szczera do bólu, nic nie ukrywa. Poznajemy jej życie, miłość, chwile zwątpienia. Podejmowała wiele złych decyzji, zatraciła się w iluzji doskonałości. Chciała być idealna, choć nikt od niej tego nie wymagał. Najpierw zdradza nam historię swojego dzieciństwa. Trzy uściski splecionej dłoni znaczyły słowa: kocham Cię. Kiedy była małą dziewczynką nie brakowało jej niczego, pomimo problemów finansowych rodziców. Obskurny Brooklyn i kościół, w którym pełnił spokój. Był oazą dla Chrissy, ale także wielu zagubionym duszom. Czego chcieć więcej, jak się ma kochającą rodzinę? Później nasza bohaterka się gubi. Trudno jej znaleźć właściwą drogę. Opisuje swoje zmagania z życiem i próbę powrotu. Jest to powieść o zmianach. Każdy może zboczyć z właściwej ścieżki.
„Dziewczyna z piosenki” to autobiografia, w której gości Bóg. Jeżeli nie lubicie takich książek, to nie sięgajcie po nią. Pióro autorki jest lekkie, lecz sama opowieść jest trudna przez przeżycia, które są w niej zawarte. Historie na faktach są unikatowe, ponieważ opowiadają życie osób, których moglibyśmy poznać. Chrissy mogłaby być nasza sąsiadką, koleżanką z pracy lub zasłyszaną plotką, przez to powinniście ją poznać. To historia ze wzruszającym zakończeniem.
Wierzysz, że istnieje coś więcej? Dzięki takim powieściom, wiem, że tak. Historia prawdziwa, która łapie za serce. Nawraca, daje nadzieję, motywuje do działania i prawi, że każdy może odnaleźć swoją drogę. Nie wolno się poddawać. Uśmiechnij się, wsłuchaj w głos serca i idź dalej.
Chrissy jest córką pastora, opowiada swoją przygodę. Jest szczera do bólu, nic nie...
Kirsty Moseley to autorka, która skradła moje serce przy pierwszej wydanej w Polsce powieści. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” jest lekką młodzieżówką, której można wiele zarzucić, choć ja jestem ogromną fanką Liama. Potem trafił do mnie „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” i był dużo lepszy, zakończenie rozwaliło system i jestem ciekawa kontynuacji, wręcz nie mogę się jej doczekać. Nie spodziewałam się takie zwrotu akcji. Podobno już w czerwcu poznamy kolejne losy „Chłopaka, który o mnie walczył”.
Teraz czas przyszedł na nową serię Kirsty, trochę inną. Jak już kiedyś pisałam, autorka lubi wyciągać ciężką, szokującą amunicję. W „Nic do stracenia. Początek” zaskakuje zarysem brutalności. Pierwsze dwadzieścia stron czytałam z zapartym tchem, ponieważ w głowie miałam niezły bałagan i mętlik. Nie umiałam się skupić, ponieważ historia wywołuje dreszczyk na ciele.
„Nic do stracenia. Początek” to opowieść o młodych ludziach z ogromnym bagażem doświadczeń, którzy wchodzą w dorosłe życie. Przed nimi seria niełatwych wyborów. Bohaterzy nie byli nudni, zaskakiwali mnie swoimi decyzjami. Całkowicie rozumiem ich tok myślenia. Wizja przedstawiona przez Kirsty powoduje, że zatrzymujemy swoje życie, aby je przeanalizować. Widzimy, ile bohaterzy stracili, dzięki temu potrafimy docenić, to co my otrzymaliśmy od losu. Musimy pamiętać, że jest to młodzieżówka i nie wymagajmy od niej wiele. Ja jestem fanką wszystkich serii, ponieważ relaksują mnie, dają zapomnieć o otaczającym świecie. Uwielbiam je za lekkość i z ręką na sercu polecam na niezobowiązujący wieczór pod kocem.
Autorka przygotowała dla nas powieść pełną zwrotów akcji. Zakończenie nie jest szokujące, lecz chcemy wiedzieć, co będzie potem, jak się skończy ta historia. Czy Anna przezwycięży strach? Czy Ashton poradzi sobie z uczuciami? Czy zostanie komandosem SWAT? Czy Carter wyjdzie z więzienia? Tego dowiemy się już niebawem.
Kirsty Moseley to autorka, która skradła moje serce przy pierwszej wydanej w Polsce powieści. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” jest lekką młodzieżówką, której można wiele zarzucić, choć ja jestem ogromną fanką Liama. Potem trafił do mnie „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” i był dużo lepszy, zakończenie rozwaliło system i jestem ciekawa kontynuacji, wręcz...
więcej mniej Pokaż mimo to
Polecam! Alwyn Hamilton stworzyła cudowny świat, rewelacyjny, pociągający. Główna bohaterka wymiata :)
https://www.youtube.com/watch?v=DVl8zmSB6Mk
Polecam! Alwyn Hamilton stworzyła cudowny świat, rewelacyjny, pociągający. Główna bohaterka wymiata :)
https://www.youtube.com/watch?v=DVl8zmSB6Mk
Nie jest to typowy romans. Jest to powieść o dojrzewaniu, trudnych decyzjach i radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Robyn Schneider to czarodziejka słowa, która w magiczny sposób ukazuje życie pełne zwrotów akcji. Zabiera nas do znanego nam świata. Bohaterowie mogliby być naszymi przyjaciółmi, ponieważ utkwieni są w realiach, mają wady i zalety. Utożsamiamy się z nimi. Ta historia porusza nas do łez. Otwiera nasze serce i zostanie z nami na długie lata. Nigdy jej nie zapomnę, pomimo, że zakończenie złamało mnie na kawałki. Po kilku godzinach przemyśleń, wiem, że otworzyło kolejny rozdział. Kolejny krok w tył i dwa w przód.
„Początek wszystkiego” przypomniał mi o najważniejszych aspektach, o których zapominamy biegnąc przez życie. Wyniosłam z niej same pozytywne rzeczy. Wszystko może zmienić się w kilka sekund. Jedna zła decyzja, okoliczność, w której się znajdziemy, a całe nasze plany na przyszłość mogą zawalić się jak domek z kart. Stawianie kolejnych kroków może być trudne, ale możemy się podeprzeć laską, tak jak czyni to Ezra. Najważniejsze, aby odnaleźć siebie i sens, w tym co robimy. Początek wszystkiego, całkowicie nowego, może być nawet lepszy, niż starość zostawiona za plecami. Mamy tylko jedno życie. Dzikie i cenne. Czas je w pełni wykorzystać.
Nie jest to typowy romans. Jest to powieść o dojrzewaniu, trudnych decyzjach i radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Robyn Schneider to czarodziejka słowa, która w magiczny sposób ukazuje życie pełne zwrotów akcji. Zabiera nas do znanego nam świata. Bohaterowie mogliby być naszymi przyjaciółmi, ponieważ utkwieni są w realiach, mają wady i zalety. Utożsamiamy się z nimi. Ta...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wszyscy myślą, że jestem idealna. Od zawsze słyszałam zachwyty na temat mojej urody, zachwalają każdy detal. Prosty nos, wyprofilowane policzki, lśniące włosy, subtelne usta – wszystko zostało zmodyfikowane genetycznie, wybrano tylko najlepsze cechy moich rodziców. Lecz wcale nie jestem idealna, skrywam ogromny sekret, który nie mogę nikomu wyjawić i nigdy nie będę szczęśliwa, bo nie mogę być z nim. Nazywam się Avery i Kindze opowiedziałam swoją historię. Rozsiądźcie się wygodnie, nie wszystko wam się spodoba. Pewnego dnia moje życie i kilku osób krzyżują się w złych okolicznościach, które namieszają w naszym życiu.
Mój ukochany, przyrodni brat zniknął. Bardzo za nim tęsknię, pomimo, że czasem się odzywa zameldować, że żyje i ma się dobrze, nie mogę przesrać o nim myśleć. To mój największy sekret. Atlas jest moim największym sekretem. Niespodziewanie go pokochałam i nie wiem, co z tym zrobić. Próbuje się umawiać z innymi facetami, ale żaden nie jest nim. Poznałam Watta i jest bardzo sympatyczny, ale… Marzę tylko o tym, aby wtulić się w ramiona Atlasa i nigdy go nie puścić.
Nie widziałam Ledy całe wakacje, razem ze swoją rodziną wyjechała na wakacje do dziadków. Oczywiście, nie mogłam narzekać na brak rozrywki, ale w pewnym sensie tęskniłam za nią i czułam, że coś się z nią dzieje złego. Czasem widziałam ją na imprezach pod wpływem, lubiła wypić. Martwiłam się o nią, lecz nie mogłam nic zrobić. Sama piłam alkohol, ale zawsze miałam ją na oku. Miałam nadzieję, że odpocznie razem z najbliższymi. Podejrzewam, że moja najlepsza przyjaciółka czuje coś do mojego brata, ale nie mam pewności. Mam nadzieję, że to tylko podejrzenia, które nigdy się nie spełnią.
„-Przekleństwo zwycięzcy - szepnęła w jego iTenach Nadia i mógłby przysiąc, że słyszał w jej tonie nutę rozbawienia. - Pojawia się wtedy, gdy zwycięzca dostaje dokładnie to, czego chce, lecz okazuje się, że nie jest to do końca to, czego się spodziewał.”
Rylin mieszka na jednym z niższych pięter razem z siostrą. Nie znam jej osobiście, słyszałam o niej od znajomych. Wiem, że niedawno straciła mamę, co bardzo nią wstrząsnęło. Musi sobie jakoś radzić. Ma chłopaka, ale on bardziej dokłada jej problemów niż pomaga. Dorabia u mojego kolegi na jednym z wyższych pięter, który jest strasznym kobieciarzem. Choć widziałam jak patrzy na Rylin, to musi być coś więcej niż tylko jego pomoc w ogarnięciu mieszkania. Uśmiecha się do niej, jakby świata poza nią nie widział.
Eris jest także moją przyjaciółką, zmaga się z osobistym dramatem. Razem z matką zostały same. W sumie nie rozumiem całej tej sytuacji. Wiem tylko, że Eris zrobiła badania genetyczne i niespodziewania zawalił jej się świat. Niedługo zbliżają się jej urodziny i postanawiam ją pocieszyć. Zorganizuję imprezę, przecież jestem w tym dobra i zaproszę wszystkich naszych znajomych.
„Tysiąc pięter” to przyjemna powieść – pełna dram, zemsty, trudnych rodzinnych sytuacji. To opowieść o dojrzewaniu. Jestem fanką „Plotkary” i oglądałam ją z zapartym tchem, śledząc losy bohaterów i przy tej powieści jest podobnie. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji, ponieważ za zakończenie mogłabym udusić Katharine McGee. Nawet napisałam do niej w tej sprawie i odpisała, że po zakończeniu drugiego tomu, będę chciała ją poćwiartować, a koniec części pierwszej nie jest aż tak straszne. Więc czekam cierpliwie na drugi tom, aby się przekonać na własnej skórze, jakie tortury wymyślę dla McGee.
xxx, Kinia
Wszyscy myślą, że jestem idealna. Od zawsze słyszałam zachwyty na temat mojej urody, zachwalają każdy detal. Prosty nos, wyprofilowane policzki, lśniące włosy, subtelne usta – wszystko zostało zmodyfikowane genetycznie, wybrano tylko najlepsze cechy moich rodziców. Lecz wcale nie jestem idealna, skrywam ogromny sekret, który nie mogę nikomu wyjawić i nigdy nie będę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Była dziedziczką popiołu i ognia, i nie będzie się nikomu kłaniać.
„Dziedzictwo ognia” na początku jest trochę nudne, ale potem rozkręca się i nie daje czytelnikowi złapać tchu. Jeżeli wcześniej mówiłam, że „Korona…” jest dobra, to kłamałam – trzeci tom „rozpiernicza” system. Świat przedstawiony zachwyca i przeraża. Pojawia się długo wyczekiwany Rowan, nie jesteśmy pewni, czy można mu zaufać. Wcześniej naoglądałam się Fan Artów oraz nakręciłam się z dziewczynami i byłam świadoma, że Fae namiesza w fabule.
Uniosła twarz ku gwiazdom. Nazywała się Aelin Ashryver Galathynius i była dziedziczką dwóch potężnych linii, obrończynią niegdyś wspaniałego narodu, królową Terrasenu.Nazywała się Aelin Ashryver Galathynius i nie było w niej strachu.
Celaena wraca do przeszłości, poznajemy ją na nowo, zaczynamy rozumieć wybory, charakter. Odkrywa przed nami karty. Rozumiemy kim jest Aelin i jaką rolę odegra. Zaginiona dziedziczką. W trzecim tomie mamy więcej akcji, walki ze złem, poznajemy nieznane moce, życie Fae, wszystko jest dopieszczone.
Jestem wielką fanką Mass.
Była dziedziczką popiołu i ognia, i nie będzie się nikomu kłaniać.
„Dziedzictwo ognia” na początku jest trochę nudne, ale potem rozkręca się i nie daje czytelnikowi złapać tchu. Jeżeli wcześniej mówiłam, że „Korona…” jest dobra, to kłamałam – trzeci tom „rozpiernicza” system. Świat przedstawiony zachwyca i przeraża. Pojawia się długo wyczekiwany Rowan, nie...
Całowanie się z nią przypomina dotykanie gorącego wosku. Nagły ogień zaskoczenia szczypie, ale oparzenie szybko przechodzi w swoje przeciwieństwo, przekształcając się w coś zupełnie innego, bardziej miękkiego.
Kiedy czytasz młodzieżówkę, nie oczekujesz od niej wiele, jest w pewnym sensie „odmóżdżaczem”. Czasem lubię przenieść się w taki prosty świat, gdzie opowieść ma zrelaksować i dać ukojenie po wielu bardziej skomplikowanych powieściach.
„Nothing more” przybyła do mnie niedawno i niespodziewanie. Oczywiście wiecie, że moim ukochanym gatunkiem jest fantastyka, ale po inne tytuły sięgam równie często. Tym razem dość specyficznie podchodziłam do tej pozycji – nie przez to, że jest to młodzieżówka, według mnie trzeba dać szansę, każdej książce. Moje obawy były spowodowane tym, że nie czytałam nigdy nic Anny Todd, nie znam serii After.
Szybko się wkręciłam w przystępny świat autorki i nawet dobrze się bawiłam, pomimo jednego „ale”, który ukaże wam potem.
To fascynujące, jak narrator potrafi sprawić, że podajesz w wątpliwość to, co myślisz, że wiesz o świecie.
Głównym bohaterem jest London, który po pewnych nieprzyjemnych sytuacjach w swoim życiu, przeprowadził się do Nowego Jorku z dziewczyną. Niestety pojawiły się kolejne komplikacje i zostaje sam w wielkim mieście. Londonowi zawalił się świat, próbuje na nowo go posklejać. Razem ze swoją przyjaciółką Tessą są jak rozbitkowie na bezludnej wyspie. Czy sobie poradzą?
Uwielbiam NYC, więc bardzo podobały mi się opisy miejsc, barów, ludzi, kawiarni. Według mnie bardzo dobrze zostały odwzorowane. Jest to miasto, które nigdy nie śpi, tętni życiem, a ilość ludzi może przerażać. Wszędzie obecny gwar przytłacza, ale daje radość.
Bardzo polubiłam Tess i to chyba dla niej czytałam tę powieść. Podziwiałam ją za autentyczność i lekkość.
Jedynym minusem jest to, co Anna Todd zrobiła Londonowi pod koniec powieści. Czytając, nie mogłam w to uwierzyć i na mojej twarzy malował się szok. Takich rzeczy się nie robi. Uwielbiam mocnych, silnych bohaterów, którzy mogą wykazać się męskością, a to co zrobiła Anna… aż szkoda słów. Powinna iść za to do piekła.
„Nothing More” to lekka opowieść na parę godzin, czytanie jej jest przyjemne. Bohaterowie nie irytują, fabuła trzyma w napięciu, a częste zwroty akcji nie dają czytelnikowi złapać tchu. Jestem ciekawa kontynuacji, ponieważ Annie nie mogę wybaczyć zakończenia. Chcę wiedzieć, czy London się pozbiera i czy Tess w końcu znajdzie miłość.
Jeżeli leży u was na półce dajcie jej szansę, dobrze relaksuje.
http://kiniabook.blogspot.com/2017/04/nothing-more-anna-todd.html
Całowanie się z nią przypomina dotykanie gorącego wosku. Nagły ogień zaskoczenia szczypie, ale oparzenie szybko przechodzi w swoje przeciwieństwo, przekształcając się w coś zupełnie innego, bardziej miękkiego.
Kiedy czytasz młodzieżówkę, nie oczekujesz od niej wiele, jest w pewnym sensie „odmóżdżaczem”. Czasem lubię przenieść się w taki prosty świat, gdzie opowieść ma...
Największą przyjemność czytelnikowi daje paczka do odbioru na poczcie. Tym bardziej, jeżeli w środku znajdują się kolejne tomy „Szklanego tronu”, który przeczytałeś z wypiekami na twarzy. Dlaczego? Nietuzinkowa fabuła, świat dopracowany w każdym szczególe i bohaterzy, za którymi można skoczyć w wir walki lub ogień. Fantastyka w najlepszej krasie.
Kiedy już wszystko sobie poukładasz, zapamiętaj, że nie miałoby to dla mnie żadnego znaczenia. Nigdy nie miało znaczenia. Wybrałabym ciebie. Zawsze wybiorę ciebie
Na „Koronę w mroku” musiałam długo czekać. Pierwszy tom zawładnął moim sercem, byłam ciekawa kolejnych przygód Celaeny, lecz nie miałam kolejnych części pod ręką. Wyczekując paczki zabrałam się za „Dwór cierni i róż” i „Dwór mgieł i furii” i bezgranicznie przepadłam. Pani Maas spowodowała, że o niczym innych nie myślałam, byłam na głodzie, więc gdy tylko dotarły pozostałe części, zabrałam się za nie od razu i zapomniałam o otaczającym świecie.
kwietnia 19, 2017
KORONA W MROKU, DZIEDZICTWO OGNIA - SARAH J. MAAS
Największą przyjemność czytelnikowi daje paczka do odbioru na poczcie. Tym bardziej, jeżeli w środku znajdują się kolejne tomy „Szklanego tronu”, który przeczytałeś z wypiekami na twarzy. Dlaczego? Nietuzinkowa fabuła, świat dopracowany w każdym szczególe i bohaterzy, za którymi można skoczyć w wir walki lub ogień. Fantastyka w najlepszej krasie.
Kiedy już wszystko sobie poukładasz, zapamiętaj, że nie miałoby to dla mnie żadnego znaczenia. Nigdy nie miało znaczenia. Wybrałabym ciebie. Zawsze wybiorę ciebie
Na „Koronę w mroku” musiałam długo czekać. Pierwszy tom zawładnął moim sercem, byłam ciekawa kolejnych przygód Celaeny, lecz nie miałam kolejnych części pod ręką. Wyczekując paczki zabrałam się za „Dwór cierni i róż” i „Dwór mgieł i furii” i bezgranicznie przepadłam. Pani Maas spowodowała, że o niczym innych nie myślałam, byłam na głodzie, więc gdy tylko dotarły pozostałe części, zabrałam się za nie od razu i zapomniałam o otaczającym świecie.
Celaena wygrywa turniej – zostaje Królewską Obrończynią, choć według mnie bardziej pasuje do niej określenie Królewska Zabójczyni. Z jednej strony musi wykonywać polecenia króla, z drugiej chce być lojalna w stosunku do Chaola, który wciąż ją trenuje i szkoli oraz Doriana, który próbuje sobie poradzić z uczuciami. Są przyjaciółmi, ale trudno zachować trzeźwość umysłu, jeżeli myśli się sercem. Celaena wpakuje się w niezłe kłopoty. Zazdrośni mężczyźni to najgorsze z wszystkich ras.
W „Koronie w mroku” znajdziemy emocje, których brakowało w poprzednim tomie. Czuć, że Sarah J. Maas szkoliła swój warsztat, łatwiej przekazuje myśli, opisy jak zawsze zachwycają i nie nudzą. Bohaterowie nabrali charakteru oraz tajemniczości. Nie wiemy czy wierny przyjaciel, czasem nie spiskuje za naszymi plecami. Pojawia się wstrząsająca śmierć, która roni łzy. Nie można zapomnieć, że Maas dopiero się rozkręca, a magia, która się pojawia to dopiero początek.
A przecież i tak nigdy nie zapomni owego dnia, gdy los odebrał jej wszystko, co kochała, a ona przebudziła się skąpana w cudzej krwi.
Zakończenie jest… trudne. Nikt chyba się nie spodziewał, że po takiej akcji Celaena opuści królewskie ziemie. Można znienawidzić bohatera, który doprowadza do wyjazdu Zabójczyni. Co przyniesie jej nieznany kontynent?
Największą przyjemność czytelnikowi daje paczka do odbioru na poczcie. Tym bardziej, jeżeli w środku znajdują się kolejne tomy „Szklanego tronu”, który przeczytałeś z wypiekami na twarzy. Dlaczego? Nietuzinkowa fabuła, świat dopracowany w każdym szczególe i bohaterzy, za którymi można skoczyć w wir walki lub ogień. Fantastyka w najlepszej krasie.
Kiedy już wszystko sobie...
"Wiatrodziej" tysiąc razy lepszy od pierwszego tomu! Akcja goni akcję, fabuła nabrała tępa. Mamy potężną Is, wpadającą w kłopoty Safi, genialnego Merika i tajemniczego Krwiodzieja! Jestem pod wrażeniem talentu Susan :)
https://www.youtube.com/watch?v=8nvWZZ5I3zY&t=8s
"Wiatrodziej" tysiąc razy lepszy od pierwszego tomu! Akcja goni akcję, fabuła nabrała tępa. Mamy potężną Is, wpadającą w kłopoty Safi, genialnego Merika i tajemniczego Krwiodzieja! Jestem pod wrażeniem talentu Susan :)
https://www.youtube.com/watch?v=8nvWZZ5I3zY&t=8s
„Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają.”
Wiecie co to czytelniczy głód? To syndrom książkoholika, który charakteryzuje się byciem zombie, kiedy kończy się dobrą powieść, a pod ręką nie ma kolejnej części. Najgorsze jest w takich momentach przebywanie z osobami, które cały czas powtarzają, szepczą to ucha, że drugi tom jest rewelacyjny, dużo lepszy od poprzedniego. Zaczynasz im wierzyć, nakręcać się i nie umiesz się doczekać, kiedy w dłonie złapiesz książkę i nigdy już nie puścisz. Tak było ze mną i serią „Dworu cierni i róż”. Po skończonej lekturze nie umiałam wytrzymać, a urocze koleżanki blogerki dolewały tylko oliwy do ognia. Nie wytrzymałam i dzień później dzierżyłam w dłoni „Dwór mgieł i furii”.
„Ukląkł na tych gwiazdach i górach wytatuowanych na jego kolanach. Nie ukłoniłby się przed nikim i niczym... Poza swoją towarzyszką. Kimś równym jemu.”
Pierwszy tom niezwykłej serii zaliczałam do dobrych. Byłam bardzo ciekawa, co przyniesie Sarah J. Maas swoim bohaterom. Pod koniec książki w powietrzu czuć było zbliżająca się wojnę oraz kłopoty, z którymi musi zmierzyć się Feyra po „komplikacjach” z księciem Dworu Nocy. Nie chce zdradzać fabuły drugiego tomu, ponieważ mam świadomość, że osoby, które jeszcze nie miały przyjemności czytania pierwszej części, mogą się zniechęcić spojlerem, a tego bardzo chciałabym uniknąć.
„- A gdyby mnie pochwycił siłą?
- Wtedy rozdarłbym świat na strzępy aby cię sprowadzić z powrotem...!”
Na Feyrę czekają trudne decyzje. Przeznaczenie, któremu musi sprostać jest niezmiernie ciężkie. Pod koniec pierwszego tomu zyskała coś więcej niż spełnienie uczuć, ale także moc. W tym momencie mam ochotę opowiedzieć wam całą historię i emocje, które mną szarpały przez całą powieść, ale tego nie zrobię. Musicie sami się przekonać. Oczywiście to wszystko ma związek z Rhysem – kim jest, co chce osiągnąć i jaki potrafi tak naprawdę być, dowiecie się już w piątym rozdziale, a po trzydziestym czwartym pokochacie go tak samo mocna jak ja. Czasem miałam go ochotę strzelić go w potylicę, następnie przytulić.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zdradziła wam jednego ważnego aspektu – pojawia się Cass i Azriel.
„Pomyślałam, że może miłość jest zbyt słabym słowem na określenie tego, co czuł, co dla mnie zrobił. Na opisanie tego, co ja czułam do niego.”
Nie wiem, jak wytrzymam do maja, kiedy na rynek wyjdzie najnowsza część. Polskie tłumaczenie pojawi się dopiero w październiku, więc trochę poczekamy. Należę do tej grupy, która już za dwa miesiące przeniesie się do Dworu i mam nadzieję, że pozostanie tam na zawsze, bo rozstanie będzie boleć.
„Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają.”
Wiecie co to czytelniczy głód? To syndrom książkoholika, który charakteryzuje się byciem zombie, kiedy kończy się dobrą powieść, a pod ręką nie ma kolejnej części. Najgorsze jest w takich momentach przebywanie z osobami, które cały czas powtarzają, szepczą to ucha, że drugi tom jest rewelacyjny, dużo lepszy od...
Nie spodziewałam się fajerwerków. Od lat wierna fantastyce, nie myślałam, że coś może skraść jeszcze moje serce i konkurować z klasykami gatunku. Życie lubi zaskakiwać.
„- Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już nic.”
Po dobrym „Szklanym tronie”, w oczekiwaniu na kolejne części, zabrałam się za „Dwór cierni i róż”. Wiedziałam, że może być to coś niesamowitego, ponieważ koleżanki blogerki zdążyły mi już zdradzić, że uwielbiają całą serią i z utęsknieniem czekają na trzeci tom. Bardzo lubię „aktualne” na rynku powieści, wyczekiwanie na kolejne tomy, spekulacje na temat fabuły, więc z radością sięgnęłam po tę pozycję.
Po śmiertelnej stronie muru żyje Feyra. Pewnego dnia, kiedy wybiera się na polowanie, zmęczona głodem, na polanie, gdzie zaczaiła się na ofiarę pojawia się zwierzyna, która mogłaby dać ulgę całej rodzinie na długi czas. Z oddali czai się także kolejny napastnik, którego młoda dziewczyna nie zauważa. Wilk. Feyra zabija Fae i ten czyn zmienia całe jej życie.
„- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać.”
„Dwór cierni i róż” to dojrzała powieść. Zachwyca wielowątkowy świat i ogólna kreacja. Fabuła zaskakuje i daje czytelnikowi wiele emocji. Początek można porównać do opowieści o „Pięknej i Bestii” – jest wiele wspólnych czynników. Bestia, Tamlin, okazuje się mieć dobre serca, pomimo, że skrywa wiele tajemnic, które mogą nam się nie spodobać.
Maas stworzyła ciekawy świat magii, gdzie czytelnik bardzo szybko się odnajduje. Od pierwszych stron powalił mnie styl pisarki, który jest dużo lepszy niż w pierwszym tomie „Szklanego tronu”. Nic nas nie przytłacza, język jest zwięzły i z przyjemnością snuje miłą historię. Nie brakuje fantastycznych stworzeń – wilki, nagi, surela, które dodają egzotyczności.
Pojawia się wątek miłosny. Feyra walczy o ukochanego i klątwę, która została rzucona na jego lud. Pod balową maska skrywa się mężczyzna, którego główna bohaterka obdarzyła uczuciem.
„Dwór cierni i róż” wypadł bardzo dobrze. Jestem pozytywnie nim zaskoczona. I oficjalnie głoszę, że uwielbiam tę serię. W sumie ta recenzja jest bardzo nie logiczna, ale cóż, po skończeniu pierwszego tomu, chodziłam jak zombie i poszukiwałam kolejnej części, jakby była narkotykiem. I kupiłam, przeczytałam i wkrótce wam opowiem, o niej więcej, bo o tej serii mogłabym powiadać godzinami.
„- Słucham? - zapytałam wyrwana z zamyślenia.
- Czy Ci się podoba? - spytał ponownie, nie przestając się uśmiechać.
Odetchnęłam i rozejrzałam się wkoło.
- Tak.
Zachichotał.
- To wszystko? Zwykłe "tak"?
- Czy mam paść ci do stóp, książę, i dziękować uniżenie za przywiezienie mnie tutaj?
- Ach, suriel nie powiedział ci nic ważnego, prawda?
Jego uśmiech obudził we mnie uśpioną dotąd śmiałość.
- Powiedział też, że lubisz być szczotkowany, a jeśli będę sprytna, to wytresuję cię, karmiąc smakołykami.
Tamlin odchylił głowę do tyłu i wybuchnął głośnym śmiechem. Wbrew sobie również się lekko roześmiałam.
- Niech skonam! - zawołał siedzący za mną Lucien. - Feyro, ty zażartowałaś.”
Nie spodziewałam się fajerwerków. Od lat wierna fantastyce, nie myślałam, że coś może skraść jeszcze moje serce i konkurować z klasykami gatunku. Życie lubi zaskakiwać.
„- Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już nic.”
Po dobrym „Szklanym tronie”, w oczekiwaniu na kolejne części, zabrałam się za „Dwór cierni i róż”. Wiedziałam,...
Pełna humoru baśniowa opowieść o lady Jane i przystojnym czworonogu. Musicie ją poznać!
Pełna humoru baśniowa opowieść o lady Jane i przystojnym czworonogu. Musicie ją poznać!
Pokaż mimo to