Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-11-22
2013-08-25
2013-06-10
Po czym poznać dobrą książkę? Dobrą książkę nie tylko się czyta, ale też czuje. A ja kończę ją w kilka dni, to też jakiś wyznacznik. I "Egzorcysta" jest dobrą książką. Może początek na to nie wskazuje, może ktoś poczuje się rozczarowany mało złożoną formą, może oryginał nie wygra konfrontacji z filmem. Ale tak czy inaczej - to jest dobra książka.
Chyba nie trzeba znać filmu, aby wiedzieć czego się spodziewać. Ja nie znałam, a wiedziałam. A mimo tego książka trochę mnie zaskoczyła. Niby wszystko kręci się koło opętanej dziewczynki, a jednak samej dziewczynki tutaj jest niewiele. To bardziej walka o nią, rozgrywająca się głównie poza ścianami jej sypialni, jest tutaj wątkiem pierwszoplanowym. Rozpacz jej najbliższych, wątpliwości księdza, do którego w końcu zwracają się o pomoc, kiedy lekarze zawodzą, próby znalezienia ratunku dla Regan nawet tam, gdzie wydaje się to najmniej prawdopodobne.
Wątki poboczne? Praktycznie nie ma. Wszystkie wydarzenia przedstawione w "Egzorcyście" są tylko tłem i wiążą się w jakiś sposób z opętaną dwunastolatką. Nie ma tu ani rozbudowanych opisów, ani wielu bohaterów, nawet miejsca, w których akcja się rozgrywa, są ściśnięte jak najbardziej się da. Na początku mnie to nie przekonywało, ale ostatecznie jest to spora zaleta. W końcu autorowi udało się zbudować klimat i wciągnąć czytelnika w ten klaustrofobiczny świat lepiej, niż niejednemu pisarzowi, który może pochwalić się większym kunsztem pisarskim. Tutaj naprawdę można poczuć niejeden raz dreszcze, nadzieję, pojawiającą się razem z przybyciem egzorcysty i smutek kiedy... kończy się to tak, jak się kończy. W końcu trochę się do tych bohaterów dało przywiązać. Przez to, że nie było ich wielu, każdy wydawał się na swój sposób bliski i prawdziwy.
No i niby to dobrze, że kiedy zaczyna się czytać "Egzorcystę" to trudno się oderwać, ale z drugiej strony... żałuję, że to już wszystko i że tak szybko się skończyło. Myślę, że jeszcze kiedyś do niej wrócę, a z moich ust to naprawdę duża pochwała.
Pewnie gdybym najpierw widziała film, ocena byłaby nieco niższa, ale to z książką wcześniej się zapoznałam i dla mnie ma 10/10.
Po czym poznać dobrą książkę? Dobrą książkę nie tylko się czyta, ale też czuje. A ja kończę ją w kilka dni, to też jakiś wyznacznik. I "Egzorcysta" jest dobrą książką. Może początek na to nie wskazuje, może ktoś poczuje się rozczarowany mało złożoną formą, może oryginał nie wygra konfrontacji z filmem. Ale tak czy inaczej - to jest dobra książka.
Chyba nie trzeba znać...
2017-08-30
Tego właśnie szukałam. Bo mam trochę niepokojącą przypadłość - lubię jak w książkach giną ludzie. A w tej serii nie ma, że boli. Nie ma, że główny bohater może liczyć od autora na fory, a najbardziej lubiane postacie trzymane są pod kloszem. Tutaj od Martina dostaje się każdemu. A kiedy już ktoś umiera, to bez sztucznego patosu, bez dramatyzowania i zbędnego roztrząsania tej chwili. Śmierć przychodzi szybko i nagle. Czasem aż tak szybko i nagle, że ciężko nam w nią uwierzyć. Dwa zdania temu bohater żył i miał się dobrze, teraz już nie żyje, a my czytamy o czymś innym, bo historia się nie zatrzymuje tylko biegnie dalej. Jak w życiu.
Gatunek do mnie nie przemawiał, bo nie przepadam za fantastyką, ale w tym przypadku nie ma żadnej nachalności. Nie jest to świat zdominowany przez magię, gdzie w strasznym, ciemnym lesie krasnoludki budują swoje imperium, po ulicy przechadza się zdziadziały czarownik i przy każdym kroku przydeptuje sobie brodę, za rogiem zakochany wampir ugania się za małolatą z liceum, a w ogródku właśnie tańczą nagie nimfy. Tutaj każdy wątek fantastyczny jest bardzo naturalny i subtelny. Magia i fantastyczne stworzenia są po prostu dodatkiem w życiu zwykłych ludzi.
Cała reszta też robi wrażenie. Ba, już sama objętość książki robi wrażenie, ale dzięki temu fabuła jest bardzo dopracowana i nie nudzi ani przez moment (co przy TAKICH rozmiarach jest naprawdę chwalebne). Trochę dużo postaci koło tronu się kręci, to prawda, ale ich pojawianie się jest całkiem rozsądnie dawkowane. Do tego każdy rozdział wyodrębnia jednego bohatera, pozwala lepiej poznać jego historię i otoczenie, więc naprawdę da się w tym wszystkim nie pogubić.
Co więcej mogę powiedzieć? Każdemu kto się jeszcze waha - polecam.
Tego właśnie szukałam. Bo mam trochę niepokojącą przypadłość - lubię jak w książkach giną ludzie. A w tej serii nie ma, że boli. Nie ma, że główny bohater może liczyć od autora na fory, a najbardziej lubiane postacie trzymane są pod kloszem. Tutaj od Martina dostaje się każdemu. A kiedy już ktoś umiera, to bez sztucznego patosu, bez dramatyzowania i zbędnego roztrząsania...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-05
2013-08-09
2013-08-02
2014-11-28
Polecam, nawet bardzo. Ale niech nikogo nie zwiedzie opis, nie spodziewajcie się horroru ze spektakularnym straszeniem i typową dla opowieści o duchach otoczką. Nastawcie się raczej na historię z niesamowitym klimatem, oryginalną fabułą i wydarzeniami, przez które nieraz naprawdę poczujecie ciarki na plecach, a ciemna, tajemnicza postać na okładce zacznie wzbudzać niepokój.
Kiedy bierzemy do ręki opowieść o duchach jest to zazwyczaj bardzo oczywiste, nawet jeśli nie dla bohaterów książki, to chociaż dla nas - czytelników. W tym przypadku nic tak oczywiste nie jest. Z jednej strony - opis i wydarzenia wskazują na coś spoza naszego świata, z drugiej - historia i narracja są tak do bólu racjonalne, że nawet czytelnikowi ciężko jest uwierzyć w istnienie upiorów. To nie ten rodzaj powieści. Co więc prześladuje członków ekspedycji? Pech, człowiek, duch? ;)
Polecam, nawet bardzo. Ale niech nikogo nie zwiedzie opis, nie spodziewajcie się horroru ze spektakularnym straszeniem i typową dla opowieści o duchach otoczką. Nastawcie się raczej na historię z niesamowitym klimatem, oryginalną fabułą i wydarzeniami, przez które nieraz naprawdę poczujecie ciarki na plecach, a ciemna, tajemnicza postać na okładce zacznie wzbudzać niepokój....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-09
2014-04-30
2018-09-27
2014-06-02
2020-04-20
2019-02-05
2013-06-22
2019-07-13
2012-03
2015-12-26
No tak, klasyka. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie straszy długością i nie przynudza ani przez moment, naprawdę wszystko jest napisane tak sprawnie, że aż ciężko uwierzyć. Nigdy nie byłam tak wielką fanką "Opowieści wigilijnej", by wracać do niej co rok, ale co jakiś czas warto przypomnieć sobie razem z Ebenezerem i trzema duchami czym jest ta prawdziwa magia świąt.
No tak, klasyka. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie straszy długością i nie przynudza ani przez moment, naprawdę wszystko jest napisane tak sprawnie, że aż ciężko uwierzyć. Nigdy nie byłam tak wielką fanką "Opowieści wigilijnej", by wracać do niej co rok, ale co jakiś czas warto przypomnieć sobie razem z Ebenezerem i trzema duchami...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-06
2016-01-08
Takie horrory lubię! Szczerze mówiąc, wybierałam w bibliotece na chybił-trafił, a jednak w "Pokoju Naomi" znalazłam wszystko, co potrzeba - są duchy, są mroczne tajemnice z przeszłości, rodzinne tragedie, krwawa zbrodnia i ten niesamowity, duszny klimat, którego można ze świecą szukać. Przypuszczam, że jeszcze kiedyś do tej książki wrócę i mam nadzieję, że drugie podejście tylko utwierdzi mnie w mojej ocenie.
Takie horrory lubię! Szczerze mówiąc, wybierałam w bibliotece na chybił-trafił, a jednak w "Pokoju Naomi" znalazłam wszystko, co potrzeba - są duchy, są mroczne tajemnice z przeszłości, rodzinne tragedie, krwawa zbrodnia i ten niesamowity, duszny klimat, którego można ze świecą szukać. Przypuszczam, że jeszcze kiedyś do tej książki wrócę i mam nadzieję, że drugie podejście...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedna z tych książek, które wzbudzają w czytelniku szczery żal po tym, kiedy się kończą... i jak się kończą. I chociaż znam tę historię od lat, to i tak za każdym razem mam nadzieję, że coś się w niej zmieni, a kiedy nie zmienia się nic, sama mam ochotę złapać za pióro i poprawić wszystkie "błędy". Niestety, razem z nimi zniknęłaby cała magia "Zielonej Mili", więc pozostaje tylko wytrzeć oczy i odłożyć książkę na półkę do następnego spotkania z Johnem Coffeyem (jak napój, tylko inaczej się pisze).
Jedna z tych książek, które wzbudzają w czytelniku szczery żal po tym, kiedy się kończą... i jak się kończą. I chociaż znam tę historię od lat, to i tak za każdym razem mam nadzieję, że coś się w niej zmieni, a kiedy nie zmienia się nic, sama mam ochotę złapać za pióro i poprawić wszystkie "błędy". Niestety, razem z nimi zniknęłaby cała magia "Zielonej Mili", więc...
więcej Pokaż mimo to