-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-02-12
2016-03-24
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
Niezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że los się uśmiechnie do naszego niezrozumianego, zapomnianego przez świat bohatera. Naprawdę trudno jest trafić na jedną z tak wartościowych książek. Autor porusza w niej niezwykle ważne tematy - cierpienia, niezrozumienia, samotności, zobojętnienia, inności, chęci zaistnienia, bycia, życia. A wszystko ubrane jest w ten niemal dziecinnie prosty styl, który wprost uwielbiam. Nadaje on charakter wszystkim powieściom Quicka, wyróżnia autora spośród milionów innych. Pierwszy raz natknęłam się na wykorzystanie przypisów w sposób, w jaki zrobił to Quick - stworzenie w nich wolnych, pourywanych, lecz zgodnych z odniesieniem myśli, które bardzo często zabierały całą stronę, czasem dwie.
Książka jest jakby głową Leonarda - piękną otchłanią pełną lęków, marzeń, myśli. Spomiędzy słów wyziera autentyczność, prawdziwość emocji, które przeżywał Peacock, jego dojrzałość. Rzadko kiedy mam do czynienia z faktycznie żywym bohaterem, lecz czytając Wybacz mi, Leonardzie naprawdę miałam wrażenie, że rozmawiam z dawno niewidzianym przyjacielem.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
Niezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że...
2013-08-29
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się malarstwem, fotografią, muzyką i pisaniem, trzydziestosześcioletnia polska pisarka. Jest ona również autorką książek "Za firewallem" oraz zbioru poezji zatytułowanego "Zawodowa królowa". Pisze książki nieco lżejsze, jak i te trudniejsze.
A do tych trudniejszych należy właśnie "Zapomnij patrząc na słońce".
"Każdy głupi może obiecać bogactwo, szczęście, zdrowie i miłość. Każdy, nawet byle jaka wróżka. Nieszczęście to wyzwanie. Mało kto chce się z nim zmierzyć"
Życie Hanki Borowskiej jest koszmarem. Za dnia dręczona jest przez matkę Sabinę, brutalną, niezrównoważoną pijaczkę, która bije ją i znęca się nad nią, fizycznie jak i psychicznie, zwracając uwagę na własne "nieszczęście" i okropne życie, jakie sama sobie stworzyła. Wszelką złość przelewa na małą dziewczynkę.
Lecz noc jest równie niebezpieczna. Sny, które nawiedzają Hankę, są okrutne i brutalne. A co gorsza, tak bardzo realistyczne. Postać czarnego kruka, towarzyszącego każdej wizji, niosącego ze sobą jedynie cierpienie i śmierć, przeraża ją. Okropne wizje towarzyszą na każdym kroku. Koszmar trwa, trwa i trwa. A spojrzenie na słońce, ponoć przynoszące ulgę i zapomnienie, już nie pomaga...
Wraz z kolejnymi dniami, latami, jest coraz gorzej. Kruk nie odpuszcza. Przynosi ze sobą coraz to gorsze koszmary, kombinacje przerażających scen przemocy. Pozostawia Hance tylko nierozwiązane zagadki. Każe zgadywać.
Ale to przecież tylko sny, prawda? Głupie sny...
"To jest gra, gra, w której nie zdradza się wszystkiego"
Piękna, hipnotyzująca okładka jest jedynie wstępem do niezwykłej, niezapomnianej historii. Jedynie przedsmakiem. I choć jest jednym z niewielu, które zapadają głęboko w pamięć i które mają w sobie prawdziwą magię, oczarowują i urzekają, obraz małej dziewczynki i przerażającego kruka blednie, kiedy kończy się ostatnie zdanie. Wtedy pozostają jedynie emocje, połączenie strachu ze wruszeniem, uśmiech na twarzy, drżące ręce i łzy, spływające po policzku.
Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Nie można po prostu patrzeć na słowa. Tę książkę się czuje. Wzbudza ona wielkie emocje. Otwiera oczy. Bo faktem jest, że małych dzieci, nad którymi znęcają się rodzice, bijąc je i wyzywając od najgorszych, jest mnóstwo. A my, chociaż mieszkamy zaraz obok, nie robimy nic w tej sprawie. Siedzimy cicho i martwimy się o siebie. Nie obchodzi nas, że za ścianą pewna osoba, żyjąca istota, myśląca i kochająca tak jak my, właśnie przeżywa najgorszy koszmar.
Autorka tej powieści ma wielki talent. Bo choć książka nie jest przesiąknięta pięknymi, barwnymi wyrażeniami, opisy nie są długie, to... nie przeszkadza to w czytaniu. Ba, sądzę, że ta książka ma swój charakter, a pisarka swój własny styl. Dzięki niemu książkę czyta się szybciej, łatwiej, a wydarzenia następujące zaraz po sobie dają szokujący, niezwykły efekt.
Symbolem wszystkich nieszczęść małej Hanki jest czarny kruk. Postać, która przeraża, ciekawi i intryguje. Postać, którą każdy odbiera inaczej, postać, która dla każdego oznacza coś zupełnie innego. Jedni mają go za przyjaciela, drudzy za wroga, lecz każdy, absolutnie każdy, odczuwa strach, patrząc na jego czarne jak noc skrzydła. Kruk to postać symbolizująca granicę między snem a jawą, symbolizująca ból i śmierć oraz pytania, na które szukamy odpowiedzi. Które nas dręczą, prześladują, nigdy nie odchodzą w niepamięć.
I mnie książka pozostawiła pytania, na którymi cały czas pracuję. I może, kiedyś, patrząc na słońce, odpowiedź sama do mnie przyjdzie, niespodziewanie, wszystkie emocje wrócą, a przed oczami stanie, na nowo, magia całej tej książki, każdego zdania i każdego słowa.
"Zapomnij patrząc na słońce" to jedna z najlepszych książek, jakich miałam przyjemność ostatnio czytać. Brutalna, trzymająca w napięciu. Można pochłonąć ją jednej nocy, kiedy to, właśnie wtedy, nie mogąc zasnąć z obawy przed cierpieniem, odczuwamy jedynie krztynę tego, co czuła Hanka. Co przeżywała każdego dnia, każdej nocy.
To jedna z niewielu powieści, których się nie zapomina. Nawet patrząc na słońce...
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-zapomnij-patrzac-na.html
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się...
2015-05-05
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/05/alex-rec-99.html
"Alex", czyli wielowątkowa, nieprzewidywalna, mroczna, brutalna, wyrazista i niezapomniana historia ofiary i kata... kata i ofiary. Bo... nigdy do końca nie wiadomo, kto jest kim.
Dawno nie czytałam tak zaskakującej i starannie rozplanowanej, rozdział po rozdziale, książki. Autor gra nam na uczuciach, porusza i robi w konia. Tak naprawdę aż do końca nie wiemy, o czym właściwie opowiada ta powieść i, przede wszystkim, kto jest katem, kto jest prawdziwym czarnym charakterem.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/05/alex-rec-99.html
"Alex", czyli wielowątkowa, nieprzewidywalna, mroczna, brutalna, wyrazista i niezapomniana historia ofiary i kata... kata i ofiary. Bo... nigdy do końca nie wiadomo, kto jest kim.
Dawno nie czytałam tak zaskakującej i starannie rozplanowanej, rozdział po rozdziale, książki. Autor gra nam na...
2013-06-23
"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"
O czym opowiada książka:
Pewnego dnia Anna znajduję lalkę. Okazuje się, że zabawka należy do Abla Tannateka, a raczej do jego małej siostry, Michi. Dziewczyna, zaciekawiona, postanawia obserwować chłopaka. Nie sądzi, że pod maską ponurego handlarza narkotyków może kryć się twarz wrażliwego, łagodnego baśniarza. Wkrótce ich drogi się przecinają, a Anna odkrywa, że baśniarz ten opowiada niezwykłą historię, historię, którą trudno zapomnieć... tym bardziej, że fantazja i rzeczywistość wydają się bardzo podobne...
Kilka słów ode mnie:
Książka ta jest niezwykła. Piękna. Wzruszająca. Trzymająca w napięciu. Co jeszcze? Ma w sobie to coś. To coś, co jest tym czymś, kiedy po skończeniu powieści spoglądasz przez okno i nagle wszystko wydaje ci się inne, cenniejsze. Ta książka otwiera oczy i duszę. Zmienia.
Pomysł:
Pomysł jest świetny. Zakończenie zaskakuje i wzrusza. A cała fabuła wciąga i zaciekawia.
Książka ma w sobie wątek kryminalny: aż do końca nie mogłam się domyślić, kto jest mordercą, który zabija ludzi. Ludzi, którzy tajemniczo znajdują swoje miejsce w baśni. Wszystko wydawało się takie banalne, chociaż w rzeczywistości takie nie było. Cała powieść była szczegółowo przemyślana, zaplanowana, było w niej mnóstwo pułapek i sekretów. Czytałam z zapartym tchem.
Styl pisania:
Zdarzały się małe wpadki. No, zgoda, oceniam z przymrużeniem oka, wybaczam pani Michaelis.
Książkę czytało się swobodnie, szybko, nie było tam zbędnych opisów, a i każdy wątek był dopracowany. Czasem zdarzały się momenty bardzo zagadkowe, nie mogłam wtedy za bardzo zrozumieć, co się dzieje i musiałam wracać. Potem wszystko się wyjaśniało. Może tak właśnie miało być? Może miałam się czuć zdezorientowana, niepewna? Nie wiadomo.
Postacie:
Bohaterowie byli... zupełnie inni. Każdy czymś się wyróżniał. Nie mówię teraz o ich charakterze, tylko o moich odczuciach. Niektóre postacie polubiłam, niektóre wręcz przeciwnie. Kogoś takiego jak Michelle, matkę Abla i Michi, postać, której praktycznie w ogóle nie znałam... umiałam ją polubić. Nie było żadnych wspomnień, niczego... a jednak poczułam do niej sympatię.
Abla polubiłam za to, co przeszedł, za to, że był niebanalny, tajemniczy, nie do odkrycia, a jednak umiał być opiekuńczy, spokojny...
Nie mam pojęcia, jak autorka to zrobiła, ale bardzo mi się to spodobało: myślałam już, że kogoś poznałam, a okazywało się, że jestem w olbrzymim błędzie.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka jest niesamowita, mrożąca krew w żyłach. Gdybyście tylko mogli zobaczyć ten pistolet z tyłu...
Tytuł brzmi "Baśniarz". Gdy słyszę to słowo, osobiście przypominają mi się czasy dzieciństwa, kiedy wierzyłam we wróżki, trolle czy olbrzymy. Teraz nieco inaczej kojarzę tę nazwę, teraz będzie przypominać mi tę książkę.
Opis jest bardzo interesujący, ciekawy.
Ocena: 8,5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-basniarz.html
"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"
O czym opowiada książka:
Pewnego dnia Anna znajduję lalkę. Okazuje się, że zabawka należy do Abla Tannateka, a raczej do jego małej siostry, Michi. Dziewczyna, zaciekawiona, postanawia obserwować chłopaka. Nie sądzi, że pod maską ponurego handlarza narkotyków może kryć się twarz wrażliwego, łagodnego baśniarza. Wkrótce ich drogi...
2011-01-11
Książkę przeczytałam dwa lata temu, więc niezbyt doskonale ją pamiętam.
Kilka razy płakałam, kiedy ją czytałam, była niesamowicie poruszająca.
"Biały kieł" był dla bardzo ważną powieścią, bo naprawdę zmienił moją duszę. Historia tego wilko-psa naprawdę będzie dla mnie niezapomniana, i pamiętam nadal cały przebieg historii Białego Kła.
Naprawdę książka przeze mnie bardzo polecana.
+ Koniecznie muszę zobaczyć film.
Książkę przeczytałam dwa lata temu, więc niezbyt doskonale ją pamiętam.
Kilka razy płakałam, kiedy ją czytałam, była niesamowicie poruszająca.
"Biały kieł" był dla bardzo ważną powieścią, bo naprawdę zmienił moją duszę. Historia tego wilko-psa naprawdę będzie dla mnie niezapomniana, i pamiętam nadal cały przebieg historii Białego Kła.
Naprawdę książka przeze mnie bardzo...
2013-11-07
"Przyjmujemy miłość, jeśli sądzimy, że na nią zasługujemy"
Charlie to historia, na podstawie której można by napisać scenariusz filmowy. I napisano. Chyba każdy słyszał o głośnej produkcji z 2012 roku, uznanym dziele z Loganem Lermanem i Emmą Watson w rolach głównych. Można by pomyśleć, że książka została zapomniana. Ale nie. Nadal zaskakuje swoją prawdziwością i przekonuje, że powieść potrafi dostarczyć więcej emocji niż film.
Charlie to książka pióra amerykańskiego, czterdziestotrzyletniego pisarza, Stephena Chbosky'ego. Autor ten od lat zajmuje się reżyserowaniem. Mieszka w Los Angeles. Jego książka o oryginalnym tytule The Perks of Being a Wallflower została przetłumaczona na ponad 31 języków. Ludzie z całego świata mogą poznać jej magię. I właśnie z tego czerpie radość.
"I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością"
Charlie to piętnastoletni, zwyczajny chłopak. Ma dwójkę rodzeństwa, dach nad głową, rozpoczyna naukę w liceum w Pittsburgu. Nieco zdezorientowany, zestresowany pierwszym dniem w zupełnie nowym otoczeniu, gdzie nie ma już bliskich znajomych i osób, które wsparłyby go w każdej chwili, pisze pierwszy list do nieznajomego Przyjaciela, wyraża w nim swoje obawy i lęki.
Listy dają Charliemu nadzieję. Sądzi on, że tylko Przyjaciel umie słuchać i rozumieć, kochać bezwarunkowo. Widzi w nieznajomym to, czym nigdy nie obdarzyli go bliscy. Opowiada mu całą swoją historię, otwiera przed nim swoje serce i duszę.
Przed Charliem nie tylko pierwszy rok nauki. Musi jeszcze stawić czoła trudom życia, bezwzględności i okrucieństwu otaczających go ludzi. Nie wie nawet, że całe jego życie się zmieni, kiedy spotka Patricka i Sam, rodzeństwo mające obeznanie w imprezach i używkach - ludzi, którzy wiedzą czego chcą i potrafią się uśmiechnąć za każdym razem, gdy świat płacze i tonie w mroku. Choć sam nie jest tego świadomy, Charlie zostaje wplątany w świat alkocholu, narkotyków i bójek, zaczyna dorastać, zauważa niektóre rzeczy, a tym samym opowiada Przyjacielowi poruszającą historię o dojrzewaniu, miłości i akceptacji.
"Gotów jestem umrzeć dla ciebie, ale nie będę dla ciebie żył"
Niewiele jest książek, po których przeczytaniu czuje się pustkę. Leży się na łóżku, w milczeniu, kosztując ciszy, łzy płyną po policzku, a człowiek, choć pozornie nieczuły, zostaje zaatakowany przez tysiące skrajnych emocji - kiedy usta się nie ruszają, a dusza kryczy.
Ta książka zmienia. Po jej przeczytaniu ma się ochotę, by wziąć w palce zasłonę i spojrzeć przez okno, zobaczyć pędzące samochody, spieszących się przechodniów, deszcz uderzający o szybę i powiedzieć: "Świat jest piękny". Ta powieść uczy, by nigdy się nie poddawać. Nieważne, jak brutalny świat, trzeba podnieść głowę i poczuć się dumnym z tego, że jest się człowiekiem. Ta książka jest piękna. Jest jedną z niewielu, które będą towarzyszyć czytelnikowi przez całe życie, jej słowa będą towarzyszyć mu za każdym razem, gdy będzie smutny, przestraszony czy po prostu przybity otaczającym go światem.
Charlie to postać wyjątkowo oryginalna, niezwykła. A najbardziej przytłaczający jest fakt, że wręcz dziecięco naiwna. Nieświadoma, że to, co dzieje się wokół niej, jest straszne. I właśnie to jest w niej niezwykłe. Ta wrażliwość, spostrzegawczość, ciekawość świata. Charlie to jeden z najbardziej specyficznych bohaterów, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jego płacz, tak częsty, świadczy o wielkim sercu i łagodnym usposobieniu, nie pasującym zupełnie do otaczającego cierpienia.
Styl pisania Chbosky'ego można uznać za nieprzyjemny, zbyt prosty. Ale nie. On miał w sobie to coś. Coś, co przypominało, że owe listy pisze piętnastoletni zaledwie chłopak. Każde słowo odzwierciedlało charakter Charliego, każde przemyślenie, choć sam chłopak pewnie nie miał o tym pojęcia, było złote, zmuszało czytelnika do poważnych refleksji. Nie potrzeba barwnych opisów i wyrażeń. Ten prosty język wystarczył, by opowiedzieć historię, której nie zapomnę już nigdy.
Naprawdę się cieszę, że mogłam przeczytać tę książkę. To pełna prawdy poruszająca historia o miłości, dorastaniu i postrzeganiu świata. Potrafi wzruszyć do łez, przywołać zapomniany uśmiech, nauczyć wielu ważnych rzeczy i po prostu oszołomić, sprawić, by czytelnik poczuł się jak bezbronne dziecko atakowane przez strach o głównego bohatera ukochanej powieści.
Myślę, że jeszcze się otrząsnęłam po przeczytaniu tej książki. Jeszcze nie doszłam do siebie. A wszystkie emocje towarzyszące przy czytaniu wróciły, podczas pisania tej recenzji, ze zdwojoną siłą.
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/recenzja-ksiazki-charlie.html
"Przyjmujemy miłość, jeśli sądzimy, że na nią zasługujemy"
Charlie to historia, na podstawie której można by napisać scenariusz filmowy. I napisano. Chyba każdy słyszał o głośnej produkcji z 2012 roku, uznanym dziele z Loganem Lermanem i Emmą Watson w rolach głównych. Można by pomyśleć, że książka została zapomniana. Ale nie. Nadal zaskakuje swoją prawdziwością i...
2013-05-17
"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie"
O czym opowiada książka:
"[..]O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru".
O tym właśnie opowiada ta książka.
Dziesięcioletni Daniel, zaprowadzony przez ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek, wybiera z tysiąca powieści książkę "Cień wiatru" Juliana Caraxa, nieznanego autora. Daniel dorasta i postanawia odnaleźć inne pozycje tajemniczego Caraxa. Okazuje się, że ktoś pali wszystkie egzemplarze. Daniel chce odkryć sekret autora "Cienia wiatru" i tajemniczego osobnika.
Kilka słów ode mnie:
Na możliwość przeczytania tej książki czekałam bardzo długo, niestety. Dzięki pożyczaniu i mojemu lenistwu dopiero teraz mogłam po tę lekturę sięgnąć. I przyznam, że jestem zachwycona. Słyszałam wiele pochlebnych opinii o tej książce. Każdy zachęcał mnie do przeczytania tej powieści. Wreszcie, kiedy wzięłam do ręki owe dzieło, poczułam, że od bardzo długiego czasu nie czytałam żadnej dobrej książki. Dopiero "Cień wiatru" otworzył mi oczy i chciałam przedłużyć czas czytania.
Pomysł:
Pomysł według mnie jest genialny. Wystarczy przeczytać opis książki, by od razu poczuć, że to nie żadna fantastyka z oryginalnym pomysłem, a jednak obyczaj z oryginalnym pomysłem. Zafón stworzył wspaniałą historię, pełną tajemnic oraz sekretów, tworząc jakby świat w naszej głowie i sprawiając, że nie chcemy z niego wyjść.
Nie będę spoilerować, wiedząc, że jest jeszcze wielu, którzy mają chęć na tę książkę. Ale wystarczy dotrwać do końca, by wiedzieć, że kilka słów na odwrocie okładki to nie wszystko.
Ta książka to jedna wielka tajemnica. Mam nadzieję, że nią pozostanie.
Styl pisania:
Tę książkę lubi się właśnie za ten niepowtarzalny styl. Śmiały, prawdziwy styl. Autor pisał pięknie, barwiąc opisy ciekawymi epitetami. Zafón jest jedyny w swoim rodzaju. Sądzę, że po "Cieniu wiatru" każdy, kto był zachwycony ową powieścią, chodził jak w transie. Obok tej książki, obok tak niespotykanego stylu pisania nie można przejść obojętnie. Ta książka to samo piękno.
Myślałam, że tutaj się rozpiszę, a jednak napiszę mało. Czemu? Bo po prostu brak mi słów.
Postacie:
Bohaterowie byli jedyni w swoim rodzaju. Każdy z nich się wyróżniał. Czy to dzięki swoim powiedzonkom, czy charakterowi, po raz pierwszy tak dobrze odróżniałam postaci. Wystarczyło mi jedno zdanie, a wiedziałam już, kogo wypowiedź teraz czytam. To jest według mnie magiczne. I to, że chyba nie ma postaci, której nie lubię. Samej trudno mi w to uwierzyć, ale to najprawdziwsza prawda.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka jest według mnie po prostu piękna. Tajemnicza. Kiedy po raz pierwszy trzymałam książkę w rękach miałam przeczucie, że to będzie właśnie to - sekret.
"Cień wiatru" to według mnie świetny tytuł. Ciekawy, zachęca do sięgnięcia po tę pozycję. Przy okazji: tak zróbcie!
Opis, jak już wspominałam wcześniej, oczywiście jest bardzo interesujący. Nic dodać, nic ująć.
Ocena: 9,5/10 (pomiędzy 10/10).
Słowem, kocham tę książkę!
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/05/recenzja-ksiazki-cien-wiatru.html
"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie"
O czym opowiada książka:
"[..]O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru".
O tym właśnie opowiada ta...
2012-07-08
Świetna, świetna, świetna książka! Przez tę powieść pokochałam twórczość Agathy Christie.
Od początku do końca książki podejrzewałam prawie wszystkich ciągle mówiąc: "To on/ona! Jestem pewna!", a potem zawiedziona czytałam o śmierci tych postaci.
Podoba mi się pomysł z wykorzystaniem wierszyku o dziesięciu żołnierzykach.
Moja ulubiona postać - Vera. Dziwna, ale tajemnicza, bystra kobieta o ciekawym charakterze.
Książkę przeczytałam w niecały dzień, siedząc na dworze i odganiając każdego, kto próbował przeszkodził mi w czytaniu.
Była to zdecydowanie jedna z najbardziej porywających książek jakich czytałam.
Gdy zaczęłam ją czytać, nie mogłam skończyć. A każda chwila bez tej książki była jak tortura.
Po prostu uwielbiam "I nie było już nikogo."
I nadal pamiętam ostatnią wzrotkę wiersza:
"A ten jeden, ten ostatni
tak się przejął dolą srogą,
że aż z żalu się powiesił,
I NIE BYŁO JUŻ NIKOGO."
Świetna, świetna, świetna książka! Przez tę powieść pokochałam twórczość Agathy Christie.
Od początku do końca książki podejrzewałam prawie wszystkich ciągle mówiąc: "To on/ona! Jestem pewna!", a potem zawiedziona czytałam o śmierci tych postaci.
Podoba mi się pomysł z wykorzystaniem wierszyku o dziesięciu żołnierzykach.
Moja ulubiona postać - Vera. Dziwna, ale tajemnicza,...
2012-07-12
Naprawdę przepiękna, poruszająca powieść o naturze człowieka i o potędze miłości.
Raz płakałam ze wzruszenia.
Niespodziewałam się zakończenia, ale mi się podobało.
Pokochałam Wandę, Iana i Jamiego. Naprawdę świetne postacie.
"Intruz" jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych książek i wyczekuję na film.
Naprawdę przepiękna, poruszająca powieść o naturze człowieka i o potędze miłości.
Raz płakałam ze wzruszenia.
Niespodziewałam się zakończenia, ale mi się podobało.
Pokochałam Wandę, Iana i Jamiego. Naprawdę świetne postacie.
"Intruz" jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych książek i wyczekuję na film.
2013-07-21
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co co nigdy się nie wydarzyło"
Carlos Ruiz Zafón to wybitny hiszpański pisarz. Spod jego pióra powstały światowe bestsellery, takie jak "Cień wiatru" i "Gra anioła". Zadebiutował w 1993 roku powieścią "Książę Mgły", pierwszą częścią serii dla młodzieży "Trylogia Mgły", w czego skład wchodzą jeszcze "Pałac Północy" oraz "Światła września". "Marina", książka, którą pokochali czytelnicy, to czwarta i ostatnia powieść dla młodzieży, jaką napisał.
"Uciekać mogą tylko ci, którzy mają dokąd wracać"
Oscar Drai to z pozoru zwyczajny piętnastoletni chłopak - mieszka w internacie, "uczy się" i wyczekuje na chwilę, by móc po raz kolejny wymknąć się ze szkoły i podziwiać uroki Barcelony. Interesują go podupadające secesyjne pałacyki. Gdy tak, przechadzając się uliczkami miasta i zachwycając się jednym z domów, spotyka młodą i piękną Marinę, jego świat staje na głowie. Oscar, zauroczony wdziękiem dziewczyny, zaczyna się z nią spotykać - coraz częściej przychodzi do jej rodzinnego domu, do niej, do jej ojca i do jej dziwnego kota. Powoli staje się częścią ich rodziny. Pewnego dnia Marina zabiera Oscara na tajemniczy i mroczny cmentarz na Sarria. Tam zauważają kobietę w czerni, co miesiąc z czerwoną różą u bezimiennego grobu, oznaczonym tylko znakiem czarnego motyla.
Jaki sekret skrywa kobieta, grób i czarny motyl? Czy Oscar i Marina poradzą sobie, kiedy dane im będzie zmierzyć się z mroczną zagadką rodem z "Frankensteina"?
"Dopóki nie zrozumiesz śmierci, nie zrozumiesz życia"
Autor na samym początku książki informuje, że "Marina" to powieść jedyna w swoim rodzaju, bardzo dla niego ważna. Mówi, że jej publikacja nie była dla niego szczęśliwym wydarzeniem i że cierpiał za każdym razem, gdy ktoś fałszował oryginał i wydawał książkę zupełnie odmienną od tej, którą miała być. Ucieszyłam się, wiedząc, że mogę trzymać w rękach książkę tak ważną dla pana Zafóna i poznać jej treść. I mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że "Marina" również dla mnie stała się powieścią wyjątkową.
Początek mnie nie zachwycił - autor zaczął swą opowieść od pokazania Oscara, jego zainteresowań i fascynacji. Potem przedstawił tajemniczego kota Kafkę, piękną Marinę oraz jej ojca, Germana. Wplątana w to została również pewna kobieta w czerni, bezimienny grób oraz mroczna tajemnica. Oscar powoli, powoli wkraczał w dziwny świat pełen czarnych motyli. Ale potem, kiedy sekret wychodził na jaw, "Marina" mnie oczarowała. Wciągnęła, poruszyła i wzruszyła.
"Marina" to z pewnością książka niepowtarzalna - pełna mrocznych sekretów, wciągająca... i po prostu piękna. Historia ta na długo pozostanie w mojej pamięci, do lektury wracać będę z przyjemnością. Dzięki tej powieści odkryłam nowe znaczenie słowa "miłość", którego synonimami od dzisiaj będą hasła "zaufanie" oraz "poświęcenie". "Marina" to książka bardzo wzruszająca i pouczająca. Jest przepiękna.
"Marinę" mogę polecić wszystkim miłośnikom książek: tym, co wolą horrory, tym, co gustują w romansach i tym, którzy uwielbiają fantastykę. Nie zawiedziecie się!
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/08/recenzja-ksiazki-marina.html
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co co nigdy się nie wydarzyło"
Carlos Ruiz Zafón to wybitny hiszpański pisarz. Spod jego pióra powstały światowe bestsellery, takie jak "Cień wiatru" i "Gra anioła". Zadebiutował w 1993 roku powieścią "Książę Mgły", pierwszą częścią serii dla młodzieży "Trylogia Mgły", w czego skład...
2014-03-05
"Czy jeśli nikomu na tobie nie zależy, w ogóle istniejesz?"
Nazwisko Cassandry Clare znane jest chyba każdemu miłośnikowi literatury młodzieżowej. Nie wierzę, by ktoś nie słyszał o "Darach Anioła" czy "Diabelskich maszynach", tym bardziej, że do kin wszedł film "Miasto kości" - opowiadający o losach Nocnych Łowców w obecnych czasach pierwszy tom serii, dzięki której Clare zyskała światową sławę. "Cassandra Clare" to jej pseudonim artystyczny. Tak naprawdę nazywa się Judith A. Rumelt.
"Urodziłem się, żeby ciebie kochać, i będę kochał w następnym życiu i jeszcze w następnym"
Nocni Łowcy nie są bezpieczni. Mistrz staje się dla nich coraz większym zagrożeniem. Ukrywa się, tworzy kolejne maszyny. Nikt nie wie, gdzie jest. Ale wszyscy boją się jego zemsty.
Grupa Nocnych Łowców z Benedictem Lightwoodem na czele próbuje odebrać Charlotte stanowisko. Okazuje się, że Benedict może dostać Instytut, jeśli Nocni Łowcy z Instytutu nie znajdą Mistrza... w dwa tygodnie. Lightwood poddaje próbie Branwellów, przysyłając swoich synów - Gideona i Gabriela - by szkolili ich służbę, a równoczeście donosili o postępach Charlotte.
Tymczasem Tessa, Will i Jem próbują dowiedzieć się czegoś o Mortmainie. Przenoszą się w świat jego młodości i odkrywają przyczyny nienawiści do Nefilim, równocześnie coraz bardziej zbliżając się do siebie. Serce Tessy zaczyna bić mocniej dla Jema, choć nadal nie może zapomnieć o Willu...
"- Nie złamała mu panienka serca, prawda?
- Nie, nie złamałam mu serca - odpowiedziała Tessa. - Tylko moje pękło na pół"
Niewiele jest powieści z gatunku fantasy, które potrafią mnie zaskoczyć, oszołomić, wprawić w osłupienie. Sprawić bym, niemal nieprzytomnie, błądziła pomiędzy słowami powieści, mamrotając: "Nie, to nie dzieje się naprawdę".
Ta książka sprawia, że mam ochotę tylko schować się przed światem i płakać. Płakać za Tessę, za Willa, Jema, Jessamine, za tych, którzy doprowadzili do tego, że mój świat utonął, a serce pękło na miliony małych kawałków. Tę książkę się połyka, tą książką się żyje, tę książkę kocha się i nienawidzi zarazem.
Niektórzy nie wiedzą, jak dużo emocji może wywołać książka. Oni mogą jedynie patrzeć na mnie, kiedy, zmierzając do końca, do finału, który nie może zakończyć się dobrze, powoli się rozpadam. Nie rozumieją, jak wiele tracę, kończąc tę książkę. Nie rozumieją, jak cierpię, opuszczając Nocnych Łowców.
Pierwszy raz spotkałam się z historią miłosną, której końca nie jestem w stanie przewidzieć. Bo nie wiem, jaki jest jej koniec. Po prostu nie wiem. Tkwię w jednym punkcie, nie jestem w stanie myśleć, nie jestem w stanie oddychać. Tylko czekam, aż pani Clare wymyśli sensowne zakończenie tej historii. Bo jakąkolwiek wersję wymyślę, z każdej jestem niezadowolona.
Często trafiam na bohaterki, które muszą wybrać między dwoma miłościami. I niemal zawsze wiem od samego początku, na którego mężczyznę padnie wybór. Ale... teraz nie wiem. Po prostu nie wiem. Bo obu kocham, tak jak Tessa.
Cieszę się, że mogłam poznać "Mechanicznego anioła", "Mechanicznego księcia". Na półce czeka sobie "Mechaniczna księżniczka" i trochę żałuję, że nie mogę zachować przy sobie tej opowieści dłużej. Ale! Jeszcze całe "Dary Anioła" przede mną!
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2014/04/recenzja-mechanicznego-ksiecia.html
"Czy jeśli nikomu na tobie nie zależy, w ogóle istniejesz?"
Nazwisko Cassandry Clare znane jest chyba każdemu miłośnikowi literatury młodzieżowej. Nie wierzę, by ktoś nie słyszał o "Darach Anioła" czy "Diabelskich maszynach", tym bardziej, że do kin wszedł film "Miasto kości" - opowiadający o losach Nocnych Łowców w obecnych czasach pierwszy tom serii, dzięki której Clare...
2014-07-22
"Bo pisarze pamiętają wszystko [...]. Zwłaszcza bolesne przeżycia. Rozbierz pisarza do naga, wskaż palcem na jego blizny, a on zaserwuje ci opowiastkę o najdrobniejszej z tych blizn. O tych większych napisze sporych rozmiarów powieść. Nie wymiga się amnezją. Dobrze jest mieć odrobinę talentu, jeżeli chcesz być pisarzem, ale tak naprawdę to tym, czego potrzebujesz, jest zdolność przypominania sobie"
Stephen King? Chyba każdy wie, o kim mowa.
Jeden z najsławniejszych pisarzy. Ikona literatury grozy. Autor ponad sześćdziesięciu powieści (dodam, że większość z nich zekranizowanych). Spod jego pióra wyszły książki, które przeszły do klasyki, m. in. Lśnienie, Miasteczko Salem, Podpalaczka. Pierwszą powieść - Carrie - napisał w 1974 roku. Kilka książek wydał pod pseudonimem Richard Bachmann.
"W książce wszystko poszłoby pewnie zgodnie z planem... ale w życiu, cholera, zawsze panował cholerny bałagan"
Paul Sheldon jest rozchwytywany na całym świecie. Swoją popularność zawdzięcza cyklowi o Misery Chastain - młodej romantyczce, której losy śledzą miliony kobiet czytujących tandetne romansidła. Sheldon ma jednak dosyć Misery i w swojej ostatniej powieści uśmierca ją. Ma nadzieję, że wreszcie będzie mógł zająć się poważniejszą literaturą.
Pewnego dnia mężczyzna ulega wypadkowi. Po prostu jechał po pijanemu i trochę za szybko. Gdy znalazła go była pielęgniarka, Annie Wilkes, leżał nieprzytomny w samochodzie, który rozbił się na kompletnym odludziu. Od razu wzięła go pod dach swojego domu.
Gdy Paul się budzi uświadamia sobie, że jest w obcym domu, stoi przed nim obca kobieta, a jego nogi są zmiażdżone. Czy nie powinien być w szpitalu? Nie, Annie na to nie pozwoli. Okazuje się, że wręcz ubóstwia ona jego dzieła poświęcone Misery Chastain. Początkowo kobieta opiekuje się pisarzem, daje mu jedzenie, przynosi tabletki przeciwbólowe...
Do chwili, gdy przynosi do domu ostatnią powieść Sheldona.
"Ten pomysł był na tyle szalony, że wydawał się całkiem sensowny"
Może zacznę od tego, że Misery to powieść dopracowana i głęboko przemyślana, w której każdy szczegół jest niemal wyszlifowany, która momentami powala na kolana lub wbija w fotel. Napisana z pomysłem, w mistrzowskim stylu, z bohaterami, którzy wydają się tak realni i żywi, z fragmentami, które naprawdę mrożą krew w żyłach. Misery to książka, od której nie da się oderwać, książka, która spełniła niemal wszystkie moje wymagania. A jej zakończenie jest bardzo dobre, nieprzewidywalne i nie do końca szczęśliwe.
Paul i Annie, duet doskonale wykreowanych ludzi z krwi i kości. Ludzi z zachwycająco nakreśloną psychiką, którzy częściej lub radziej wykazywali się psychopatycznymi pomysłami i czynami. Z tej dwójki więcej uwagi przypada Paulowi, którego często nawiedzały mroczne wizje lub sny, który powoli popadał w szaleństwo, który sam ze sobą prowadził okrutną grę. A Annie? Może King dobrze zrobił postanawiając nie odsłaniać przed czytelnikami jej umysłu.
Cała historia rozgrywa się w domu, który stał się dla Paula zarówno schronieniem, jak i więzieniem. To pod jego dachem toczy się walka Paula, pod jego dachem powoli zabija go obłęd, to pod jego dachem przychodzi mu wybierać między bezgranicznym posłuszeństwem a śmiercią. Pod jego dachem odbywa się koszmar, który wraz z każdą stroną staje się mroczniejszy.
Ta książka zyskiwała z każdym kolejnym słowem. Coraz bardziej się w niej zatracałam, większe emocje we mnie wzbudzała. A gdy się skończyła, chciałam więcej.
Podsumowując, jeśli jeszcze nie przeczytaliście tej książki, zróbcie to. To naprawdę świetnie skonstuowany horror, w którym strach zawłada. A co jeszcze lepsze, wcale nie boimy się o siebie. Boimy się o głównego bohatera.
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2014/08/recenzja-misery.html
"Bo pisarze pamiętają wszystko [...]. Zwłaszcza bolesne przeżycia. Rozbierz pisarza do naga, wskaż palcem na jego blizny, a on zaserwuje ci opowiastkę o najdrobniejszej z tych blizn. O tych większych napisze sporych rozmiarów powieść. Nie wymiga się amnezją. Dobrze jest mieć odrobinę talentu, jeżeli chcesz być pisarzem, ale tak naprawdę to tym, czego potrzebujesz, jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-17
Całość - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/10/scarlet-rec-104.html
Cztery godziny. Cztery godziny, by się zapomnieć, dać pochłonąć światu okrutnej magii, bitwy o władzę i krwawej miłości. Tę książkę tworzą niesamowite emocje, od złości, przez rozbawienie, aż po rozpacz. Ona ma swój charakter, coś, co sprawia, że na jej wspomnienie chce mi się płakać, coś, co sprawia, że przez kilka dni potrafię żyć tylko nią, opisanymi w niej historiami i wydarzeniami, które jeszcze nie miały miejsca. Bohaterowie złamali mi serce i przez długi czas bawili się jego odłamkami. Ta książka jest na swój sposób idealna. Jest prawdziwą perełką swojego gatunku, czymś, koło czego po prostu nie można przejść obojętnie, co trzeba przeżyć, by zrozumieć. Wciąż jestem zaskoczona, jak oddałam się tej książce, jak ją pokochałam. Przez kilka dni była moją jedyną myślą. Nie mogłam o niej zapomnieć ani na chwilę, wciąż do niej powracałam. To jest rzecz, która udaje się niewielu autorom.
Całość - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/10/scarlet-rec-104.html
Cztery godziny. Cztery godziny, by się zapomnieć, dać pochłonąć światu okrutnej magii, bitwy o władzę i krwawej miłości. Tę książkę tworzą niesamowite emocje, od złości, przez rozbawienie, aż po rozpacz. Ona ma swój charakter, coś, co sprawia, że na jej wspomnienie chce mi się płakać, coś, co...
2012-03-03
2013-11-20
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących grozę powieściach niekoronowanego króla horroru?
Nie. Wiem, że każdy słyszał o nich chociaż raz.
Stephen King to sześćdziesięciosześcioletni amerykański pisarz, którego książki przeszły do klasyki swojego gatunku. Każda z nich posiada w sobie niezwykłą moc, charakter i to coś, co potrafi zawładnąć duszą czytelnika - nie wypuścić, dopóki nie skończy on ostatniego zdania. Powieści Kiga są napisanymi niesamowitym stylem arcydziełami i prawdziwą gratką dla wielbicieli mrocznych, intrygujących historii.
"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"
Zbliża się kolejny Wielki Marsz. Kolejnych stu chłopców zgłasza się po bogactwo i chwałę, sławę oraz uznanie. Muszą tylko pokonać wszystkich innych...
Zasady Wielkiego Marszu są proste.
Idź.
I tylko tyle. Nie możesz się zatrzymać. Nie możesz przerwać marszu. Jeśli tak się stanie, zginiesz. Jeden ze strażników, śledzących uważnie każdy twój ruch, zastrzeli cię. Zastrzeli cię, a głowa odłączy się od reszty ciała. Masz trzy upomnienia. Możesz je wykorzystać. Stanąć na kilka sekund. Ale uważaj. Po chwili może cię już nie być. Wystaczy, że zwolnisz, upadniesz, potkniesz się. Przegrasz tę przerażającą grę. "Jak mogę ją wygrać?", zapytasz. Masz iść. Czekać, aż inni się poddadzą. Masz iść. Meta będzie tam, gdzie padnie dziewięćdziesięciu dziewięciu innych, którzy idą. Ale nie zamierzają się zatrzymać.
Tu nie ma miejsca na uczucia, więzi, nawet zasady gry fair play. Jest tylko cierpienie, ból. Wszyscy patrzą, każdy obserwuje twoje ruchy, więc nie próbuj oszukiwać. Nie oszukuj, bo możesz stracić to, co ważne. Co najważniejsze.
"Oczywiście, bolało. Bolało wcześniej, w najgorszy, szarpiący sposób, kiedy już wiadomo, że zaraz cię nie będzie, a wszechświat będzie toczył się dalej, niewzruszony"
Rzadko, sięgając po książkę, mam wrażenie, że naprawdę nie wiem, co się w niej znajduje. Że to, co w niej znajdę, przejdzie moje najśmielsze oczekiwania. Że to, co w niej znajdę, mnie odmieni. Sprawi, bym inaczej spojrzała na świat, zauważyła tajemnice, skryte za osłoną zwykłej codzienności. Sprawi, bym odłożyła na bok problemy, zgasiła światło, utonęła w mroku i pozostała w ciemności, wraz z myślami i emocjami. Rzadko jaka książka mnie oszałamia, sprawia, że nie mogę jej porzucić, oderwać się od tamtego świata, wyłączając z własnego. Że po jej przeczytaniu nie mogę się poruszyć - po prostu patrzę w nicość, próbując okiełznać emocje.
Wielki Marsz to niewątpliwie niesamowita opowieść o ludzkim zimnie, bezwględności i okrucieństwie. O walce człowieka z otaczającym go światem, tak niewzruszonym nieustannym bólem. To historia o przyjaźni, samotności, więzi, którą nawiązuje się dopiero w obliczu największego zagrożenia, o człowieczeństwie, mylnym pojęciu słowa "zabawa" i śmierci, czekającej cierpliwie na każdego z nas. O tym, jak świat powoli się wali, a my nie robimy nic, by go ratować. Tak samo jak strażnicy, śledzący uważnie każde kroki uczestników Wielkiego Marszu, którzy nie zrobili nic, by pomóc umierającym chłopcom.
Wielki Marsz to książka obdarzona wyjątkowo barwnymi bohaterami. Bowiem są to postacie, z którymi dzielimy się własnymi obawami i lękami, dzielimy z nimi łzy i wszystkie uśmiechy. Gdy słabną, chcemy je podnieść, gdy giną - nie godzimy się z losem. Za wszelką cenę próbujemy uratować ukochanego bohatera, krzyczymy, próbujemy sięgnąć w głąb książki i wyrwać z tamtąd ową postać. I wtedy okazuje się, że jest już za późno.
Drugie spotkanie z panem Kingiem wypadło niespodziewanie dobrze. Rzadko spotykam tak wciągające, trzymające w napięciu książki. Bo Wielki Marsz to lektura, której nie można odłożyć. Trzeba poznać tę historię do samego końca. W powieści często natkniemy się na wulgaryzmy, które dodają brutalności scenom. A sam styl Kinga jest świetny. Dzięki niemu ta książka ma charakter.
Wielki Marsz zmusza do wielu refleksji i poważnych przemyśleń. I uświadamia, że i my, czytelnicy, jesteśmy potworami, jak ludzie kibicujący uczestnikom. Lubimy patrzeć na czyiś ból. Bowiem kto, czytając tę książkę, nie stał za Garratym, Olsenem i McVriesem, ignorował ich cierpienie, bo nie mógł przestać patrzeć? Kogo ochodziły jedynie pytania: "Kto upadnie następny?", "Kto przetrwa?", "Kto zwycięży?"
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/recenzja-ksiazki-wielki-marsz.html
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących...
2013-06-10
"Drobna uwaga
Na pewno umrzecie"
O czym opowiada książka:
Dziesięcioletnia Lisel przenosi się do rodziny zastępczej w Molching. Wkrótce jej papa, Hans Hubermann, odkrywa, że dziewczynka ukradła książkę. Wiedząc, że Lisel nie umie czytać, mężczyzna daje jej nocne lekcje. Tymczasem ona zaprzyjaźnia się z łobuzem Rudy'm - razem postanawiają kraść powieści. Dodatkowo rodzina ukrywa w piwnicy Żyda Maxa, wiernego przyjaciela Lisel. A wszystko to dzieje się w niezykle niebezpiecznych czasach - w czasach Hitlera.
Kilka słów ode mnie:
"Złodziejka książek" to powieść niebanalna, poruszająca, którą warto przemyśleć. Opowiada o sile miłości i przyjaźni. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest piękna i tylko wrażliwi ludzie ją zrozumieją. Bo kiedy Śmierć opowiada historię zwykłej niemieckiej dziewczynki, która nie chciała być marionetką w rękach Hitlera, to musi być coś niezwykłego.
Ta powieść mówi nam również, że książki to lek na ból, klucz do szczęścia. To niezwykłe skarby, drugie życie. Odniosłam wrażenie, że autor chciał przekazać, że warto cieszyć się z tego, co się ma, że warto cieszyć się z każdej szansy przeczytania książki, poznania kolejnej historii.
Pomysł:
Pomysł jest świetny. "Złodziejka książek" to nie żadna fantastyka, a obyczaj. I co z tego! Jest ciekawy pomysł, więc nie mogę niczego zarzucić. O ludziach, którzy sprzeciwiają się Hitlerowi, owszem, słyszałam, ale o małej dziewczynce z zamiłowaniem do kradzieży, która kocha książki - już nie. Markus Zusak stworzył fenomenalną opowieść, którą powinien poznać każdy. Ta powieść to konkurencja dla "Cienia wiatru"!
Czyli w skrócie: jestem zachwycona.
Styl pisania:
Język był piękny. Z przyjemnością czytałam książkę, nie mogłam doczekać się zakończenia. Samo to, że autor narratorem uczynił Śmierć, jest interesujące i niezwykłe. Barwne opisy to coś, czego w książce nie zabrakło. W powieści wiele było emocji, odczuć bohaterów. A styl pisania po prostu cudowny. Momentami nawet płakałam. Och, uwielbiam tę książkę!
Postacie:
Każda postać była inna, niepowtarzalna. Każdą polubiłam, gdyż bohaterowie byli wspaniali - prawdziwi, nieco denerwujący, ale tak prawdziwi, że aż piękni. Najbardziej polubiłam Hansa i Rudy'ego, postacie, których nie da się po prostu nie lubić.
Na takich bohaterów nie natknę się już chyba nigdy w życiu.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka mnie zaciekawiła. Jest taka tajemnicza, dziwna.
Tytuł brzmi "Złodziejka książek". Interesująca, piękna nazwa.
Opis bardzo mnie zachęcił.
Ocena: 9,5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-zodziejka-ksiazek.html
"Drobna uwaga
Na pewno umrzecie"
O czym opowiada książka:
Dziesięcioletnia Lisel przenosi się do rodziny zastępczej w Molching. Wkrótce jej papa, Hans Hubermann, odkrywa, że dziewczynka ukradła książkę. Wiedząc, że Lisel nie umie czytać, mężczyzna daje jej nocne lekcje. Tymczasem ona zaprzyjaźnia się z łobuzem Rudy'm - razem postanawiają kraść powieści. Dodatkowo rodzina...
2013-02-17
Kolejny fenomen Agathy Christie!
Od początku do końca byłam pewna na 100 %, że mordercą jest Aleksander Bonaparte Cust. Kaprysiłam, że autorka podała winnego od razu, a mnie zawsze w jej książkach fascynowało to, że nigdy nie mogłam się domyślił, kto był sprawcą.
A tu zaskoczenie!
Nie spodziewałam się zakończenia w ogóle.
Fenomenalny umysł Poirota, rzecz jasna. Świetny bohater i nie dziwię się, że czytelnicy go pokochali. Uwielbiałam również jego humor i sposób myślenia.
Poirot i Megan Barnard - zdecydowanie najlepsze postacie. Barwne i pomysłowe.
Jednym słowem: jestem wniebowzięta! Kolejna fantastyczna książka, którą dane mi było przeczytać...
I znowu, tak samo jak w "I nie było już nikogo" zapamiętałam wierszyk:
"Lisa złapiemy
I w klatce złapiemy,
I nie puścimy już nigdy".
Kolejny fenomen Agathy Christie!
Od początku do końca byłam pewna na 100 %, że mordercą jest Aleksander Bonaparte Cust. Kaprysiłam, że autorka podała winnego od razu, a mnie zawsze w jej książkach fascynowało to, że nigdy nie mogłam się domyślił, kto był sprawcą.
A tu zaskoczenie!
Nie spodziewałam się zakończenia w ogóle.
Fenomenalny umysł Poirota, rzecz jasna. Świetny...
2012-11-11
Po prostu fantastyczna książka!
Wciągająca niesamowicie, sprawia, że myśli się o niej nawet po przeczytaniu. Zaskakująca - oczywiście.
Już od pierwszego zdania wiedziałam, że będzie to mroczna i tajemnicza historia, pełna zaskakujących fragmentów. Zdziwił mnie również fakt, że jest to lektura o przyjaźni, a nie o miłości, przez co książka była jeszcze lepsza.
Są w niej barwne postacie, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, co muszę docenić.
Jednym słowem: Richelle Mead napisała tak świetną powieść, że trafia na listę moich ulubionych autorów i może być pewna, że przeczytam kolejne części tej książki.
Po prostu fantastyczna książka!
Wciągająca niesamowicie, sprawia, że myśli się o niej nawet po przeczytaniu. Zaskakująca - oczywiście.
Już od pierwszego zdania wiedziałam, że będzie to mroczna i tajemnicza historia, pełna zaskakujących fragmentów. Zdziwił mnie również fakt, że jest to lektura o przyjaźni, a nie o miłości, przez co książka była jeszcze lepsza.
Są w niej...
2013-06-30
"Słowa są pułapką"
O czym opowiada książka:
Kirył Maksimow prowadził zwykłe, spokojne życie. Do czasu, aż we własnym domu spotkał nieznajomą, która utrzymywała, że to jej mieszkanie. Miała nawet dokumenty, które to potwierdzały. Tymczasem rodzice Kiryła zapewniali, że nie mają syna, przyjaciele jakby o nim zapomnieli, w pracy nigdy o Maksimowiczu nie słyszeli, nawet pies, Keszju, nie poznał swojego pana! Lecz dopiero gdy do mężczyzny zadzwonił tajemniczy osobnik, wszystko się zaczęło...
Kilka słów ode mnie:
"Brudnopis" to pierwsza część dylogii pióra rosyjskiego autora Siergieja Łukjanienki. To książka, która zachęciła mnie oryginalnym pomysłem, ciekawym tytułem i okładką. Wiedziałam od samego początku, że jest w niej coś magicznego, niezwykłego.
Książka jest pomysłowa, tajemnicza i ciekawa, sądzę, że warto się z nią zapoznać. Polecam każdemu, kto lubi mroczną, trzymającą w napięciu fantastykę.
Pomysł:
Ta książka jest niepowtarzalna, wyjątkowa. Pomysł był świetny, absolutnie genialny. Zaskoczył mnie, bo spodziewałam się czegoś innego. Ale treść opisu to przecież nie wszystko...
Mimo to od książki nie sposób było się oderwać, akcja wciągała oraz zaskakiwała. Nie mogłam domyślić się, co się wydarzy. Książką jestem zachwycona.
Styl pisania:
Ze stylu pisania jestem zadowolona. Może parę razy użyte zostało słowo "super", ale nie bardzo mi to przeszkadzało. Język, sam w sobie, był ładny, opisy były piękne i ciekawe, a i pełno było ciekawych, interesujących rozważań, nad którymi warto chwilę pomyśleć. Sam Kirył Maksimow, narrator powieści, był bardzo interesującym człowiekiem. Dzięki temu, że dzielił się on z czytelnikiem swoimi przemyśleniami, mogłam go lepiej poznać. A przez to, że go poznałam, polubiłam go jeszcze bardziej.
Postacie:
"Wyjątkowe" - to słowo idealnie opisuje bohaterów. Każdy z nich był inny, niepowtarzalny. Każdy miał swoją historię i mnóstwo tajemnic. Wszyscy wydali mi się bardzo ciekawi i chętnie usłyszałabym opowieść każdego z nich. Główny bohater wzbudził u mnie sympatię, tak samo jak i Natalia Iwanowa czy Kotia, przyjaciel Maksimowa.
Postacie, obok pomysłu, to jeden z większych atutów "Brudnopisu".
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka jest ciekawa, mroczna. Bardzo mi się podoba.
Tytuł brzmi interesująco - "Brudnopis". Gdyby w książce nie było wyjaśnienia, nie wpadłabym na to, dlaczego autor tak nazwał swoje dzieło.
Opis mnie zachęcił.
Ocena: 8,5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-brudnopis.html
"Słowa są pułapką"
O czym opowiada książka:
Kirył Maksimow prowadził zwykłe, spokojne życie. Do czasu, aż we własnym domu spotkał nieznajomą, która utrzymywała, że to jej mieszkanie. Miała nawet dokumenty, które to potwierdzały. Tymczasem rodzice Kiryła zapewniali, że nie mają syna, przyjaciele jakby o nim zapomnieli, w pracy nigdy o Maksimowiczu nie słyszeli, nawet pies,...
"Nie wydaje mi się, żeby Bóg mógł stworzyć chorobę, która zabija ludzi tak dobrych jak Finn, a jeśli tak właśnie było, to nie ma mowy, żebym miała oddawać mu cześć"
Chciałam napisać recenzję godną tej książki. Teraz wiem, że to niemożliwe.
Chyba nigdy nie zżyłam się tak z bohaterami. Chyba nigdy tak nie płakałam przy żadnej książce. I nie chodzi o to, że słowa zamazywały mi się przed oczami. To zdarzało się kilka razy. Nie mogłam czytać dalej, bo książka wypadała mi z ręki, a ze mnie wydobywał się szloch, który momentalnie przypominał krzyk.
Ta książka jest jedyną powieścią, która równocześnie potrafi tak mnie uszczęśliwić i tak mnie zasmucić. June, Finn, Toby, Greta przestali dla mnie żyć w tej książce. Żyją we mnie, w moich wspomnieniach, sercu, każdej kości. Będę ich dźwigać przez całe życie. A gdy umrę, dopiero wtedy umrą, razem ze mną. Dla tych, którzy ich nie poznali staną się znowu tylko zwykłymi bohaterami, którzy nigdy nie wyszli poza ramy książki, w której zostali stworzeni.
Ten tytuł jest wyjątkowo piękny, prawda? Powiedz wilkom, że jestem w domu. Uwielbiam rozkoszować się tymi słowami, słuchać, jak w mojej głowy wypowiadają je głosy June, Finna, Toby'ego... To jeden z tytułów, których nie zrozumie się na początku. Do których zrozumienia trzeba dążyć, ale nigdy się nie zgadnie, jakie mają znaczenie. Powiedz wilkom, że jestem w domu...
Tak naprawdę nie ma słów, którymi mogłabym opisać to, co czuję do tej książki, do jej bohaterów, każdego zdania, każdego słowa. Nigdy nie znajdę odpowiednich słów. Może jeszcze długo będę ich szukać, rozpaczliwie będę ich potrzebowała, gdy ktoś zapyta mnie o tę książkę. Żadne słowa nie odzwierciedlą tego, co znalazłam w tym dziele. Wiem też, że już zawsze będę wracać do tej powieści. Czytać ją raz za razem, szukać czegoś, czego nie zauważyłam, a co mogłoby stanowić część tej historii. Szukać słów po ostatniej stronie, szukać czegoś, co byłoby dalszym ciągiem. I choć nie chcę się z tym pogodzić, wiem, że dalszego ciągu nie ma. Wiem, że to, czego będę szukać, nigdy nie zostało i nie zostanie napisane.
Wydaje mi się, że nadal nie opisałam tu wszystkiego, co jest związane z moimi odczuciami. Może wcale nie chcę tego opisywać. Jest to piękne takie, jakim jest i nie chcę tego ubierać w żadne słowa. Nie wiem, czy mam polecić wam tę książkę. Jest piękna, niezwykła i boleśnie prawdziwa, ale czy te słowa odzwierciedlą wnętrze Powiedz wilkom, że jestem w domu? Nie. Ta książka jest oceanem - głębokim i nieskończonym.
Nie chcę polecać wam tej książki. Naprawdę nie chcę. Bo choć to zdecydowanie najlepsze, co przeczytałam w życiu, nie chcę skazywać was na to, co ja przeżyłam.
Ta książka najpierw skradła, a potem złamała mi serce. I będzie tak robić za każdym razem.
Całość - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/02/powiedz-wilkom-ze-jestem-w-domu-rec-95.html
"Nie wydaje mi się, żeby Bóg mógł stworzyć chorobę, która zabija ludzi tak dobrych jak Finn, a jeśli tak właśnie było, to nie ma mowy, żebym miała oddawać mu cześć"
więcej Pokaż mimo toChciałam napisać recenzję godną tej książki. Teraz wiem, że to niemożliwe.
Chyba nigdy nie zżyłam się tak z bohaterami. Chyba nigdy tak nie płakałam przy żadnej książce. I nie chodzi o to, że słowa zamazywały...