-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2013-11-20
2015-02-12
"Nie wydaje mi się, żeby Bóg mógł stworzyć chorobę, która zabija ludzi tak dobrych jak Finn, a jeśli tak właśnie było, to nie ma mowy, żebym miała oddawać mu cześć"
Chciałam napisać recenzję godną tej książki. Teraz wiem, że to niemożliwe.
Chyba nigdy nie zżyłam się tak z bohaterami. Chyba nigdy tak nie płakałam przy żadnej książce. I nie chodzi o to, że słowa zamazywały mi się przed oczami. To zdarzało się kilka razy. Nie mogłam czytać dalej, bo książka wypadała mi z ręki, a ze mnie wydobywał się szloch, który momentalnie przypominał krzyk.
Ta książka jest jedyną powieścią, która równocześnie potrafi tak mnie uszczęśliwić i tak mnie zasmucić. June, Finn, Toby, Greta przestali dla mnie żyć w tej książce. Żyją we mnie, w moich wspomnieniach, sercu, każdej kości. Będę ich dźwigać przez całe życie. A gdy umrę, dopiero wtedy umrą, razem ze mną. Dla tych, którzy ich nie poznali staną się znowu tylko zwykłymi bohaterami, którzy nigdy nie wyszli poza ramy książki, w której zostali stworzeni.
Ten tytuł jest wyjątkowo piękny, prawda? Powiedz wilkom, że jestem w domu. Uwielbiam rozkoszować się tymi słowami, słuchać, jak w mojej głowy wypowiadają je głosy June, Finna, Toby'ego... To jeden z tytułów, których nie zrozumie się na początku. Do których zrozumienia trzeba dążyć, ale nigdy się nie zgadnie, jakie mają znaczenie. Powiedz wilkom, że jestem w domu...
Tak naprawdę nie ma słów, którymi mogłabym opisać to, co czuję do tej książki, do jej bohaterów, każdego zdania, każdego słowa. Nigdy nie znajdę odpowiednich słów. Może jeszcze długo będę ich szukać, rozpaczliwie będę ich potrzebowała, gdy ktoś zapyta mnie o tę książkę. Żadne słowa nie odzwierciedlą tego, co znalazłam w tym dziele. Wiem też, że już zawsze będę wracać do tej powieści. Czytać ją raz za razem, szukać czegoś, czego nie zauważyłam, a co mogłoby stanowić część tej historii. Szukać słów po ostatniej stronie, szukać czegoś, co byłoby dalszym ciągiem. I choć nie chcę się z tym pogodzić, wiem, że dalszego ciągu nie ma. Wiem, że to, czego będę szukać, nigdy nie zostało i nie zostanie napisane.
Wydaje mi się, że nadal nie opisałam tu wszystkiego, co jest związane z moimi odczuciami. Może wcale nie chcę tego opisywać. Jest to piękne takie, jakim jest i nie chcę tego ubierać w żadne słowa. Nie wiem, czy mam polecić wam tę książkę. Jest piękna, niezwykła i boleśnie prawdziwa, ale czy te słowa odzwierciedlą wnętrze Powiedz wilkom, że jestem w domu? Nie. Ta książka jest oceanem - głębokim i nieskończonym.
Nie chcę polecać wam tej książki. Naprawdę nie chcę. Bo choć to zdecydowanie najlepsze, co przeczytałam w życiu, nie chcę skazywać was na to, co ja przeżyłam.
Ta książka najpierw skradła, a potem złamała mi serce. I będzie tak robić za każdym razem.
Całość - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/02/powiedz-wilkom-ze-jestem-w-domu-rec-95.html
"Nie wydaje mi się, żeby Bóg mógł stworzyć chorobę, która zabija ludzi tak dobrych jak Finn, a jeśli tak właśnie było, to nie ma mowy, żebym miała oddawać mu cześć"
Chciałam napisać recenzję godną tej książki. Teraz wiem, że to niemożliwe.
Chyba nigdy nie zżyłam się tak z bohaterami. Chyba nigdy tak nie płakałam przy żadnej książce. I nie chodzi o to, że słowa zamazywały...
2013-06-27
"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"
O czym opowiada książka:
Hazel już od trzech lat choruje na raka płuc. Dzięki terapii i lekom jej życie zostało przedłużone. Sądzi, że to koniec, że jej życie dobiega końca, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa. Zawierają bliższą znajomość. Wkrótce dziewczyna i chłopak wybierają się na niezwykłą podróż, chcąc dowiedzieć się, czym jest życie i śmierć, miłość i nienawiść, nadzieja i rozpacz oraz jaki ślad człowiek może pozostawić po sobie, co to znaczy być zapomnianym.
Kilka słów ode mnie:
Oczekiwałam, że książka mnie powali, że nie będę w stanie się od niej oderwać. Niczego takiego nie było. Chyba za bardzo wierzyłam w tę książkę. Nie była zła, broń Boże, ale... nie była tak dobra, jak się spodziewałam.
Sądzę jednak, że w tej książce nie jest najważniejszy styl pisania czy pomysł, a sama idea książki, jej przesłanie. Ta powieść ma nam pokazać, że nic nie trwa wiecznie, że kiedy życie się kończy, inne życie się rozpoczyna. Tak rozumiem tę książkę.
Pomysł:
Nie spotkałam się jeszcze z książką, której główny bohater chory był na raka. To dla mnie kompletna nowość. Nie potrafię osądzić, czy to jest dla mnie świetnym pomysłem, czy nie. W końcu ta choroba przytrafia się wielu ludziom, wiele ludzi straciło przez nią życie i to nie pan Green ją wymyślił.
A może jestem w błędzie. Autor sam przekazywał, że ta książka o raku nie jest, tylko o życiu Hazel, owszem, chorej na raka, ale która nie żyje chorobą, a z nią. To bardzo skomplikowane.
Oceniam pomysł na plus. Mimo wszystko. Za to, co w książce zostało opowiedziane, za różne ciekawe wątki.
Styl pisania:
Styl pisania... mi się nie podobał. Tak, nie podobał mi się. Na co drugiej stronie widziałam słowo "okay", i nie obchodzi mnie to, że to było jakby hasło, jakaś przysięga. Denerwowało mnie to bardzo. Spodziewałam się pięknie napisanej powieści, która mogłaby dorównać "Cieniu wiatru", a takiej nie otrzymałam. Była to głęboka, niezwykle poruszająca powieść z beznadziejnym językiem.
Postacie:
Muszę potwierdzić, że postacie były wyjątkowe. Każdy z nich posiadał swój własny charakter. Najbardziej polubiłam główną bohaterkę - Hazel - dziewczynę inteligentną i zabawną (choć wcale nie wydealizowaną). Isaac czy Augustus momentami mnie irytowali. Nie przywiązałam się do większości bohaterów, ale niektóre postacie ceniłam.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka mi się podoba. Jest piękna, delikatna, niezwykła.
Tytuł to "Gwiazd naszych wina". Nazwa ciekawa.
Opis z tyłu mnie zachęcił, dzięki niemu (i dzięki pochlebnym opiniom) zdecydowałam się na tę powieść.
Ocena: 7/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-gwiazd-naszych-wina.html
"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"
O czym opowiada książka:
Hazel już od trzech lat choruje na raka płuc. Dzięki terapii i lekom jej życie zostało przedłużone. Sądzi, że to koniec, że jej życie dobiega końca, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa. Zawierają bliższą znajomość. Wkrótce dziewczyna i chłopak wybierają się na niezwykłą podróż, chcąc dowiedzieć...
2013-08-29
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się malarstwem, fotografią, muzyką i pisaniem, trzydziestosześcioletnia polska pisarka. Jest ona również autorką książek "Za firewallem" oraz zbioru poezji zatytułowanego "Zawodowa królowa". Pisze książki nieco lżejsze, jak i te trudniejsze.
A do tych trudniejszych należy właśnie "Zapomnij patrząc na słońce".
"Każdy głupi może obiecać bogactwo, szczęście, zdrowie i miłość. Każdy, nawet byle jaka wróżka. Nieszczęście to wyzwanie. Mało kto chce się z nim zmierzyć"
Życie Hanki Borowskiej jest koszmarem. Za dnia dręczona jest przez matkę Sabinę, brutalną, niezrównoważoną pijaczkę, która bije ją i znęca się nad nią, fizycznie jak i psychicznie, zwracając uwagę na własne "nieszczęście" i okropne życie, jakie sama sobie stworzyła. Wszelką złość przelewa na małą dziewczynkę.
Lecz noc jest równie niebezpieczna. Sny, które nawiedzają Hankę, są okrutne i brutalne. A co gorsza, tak bardzo realistyczne. Postać czarnego kruka, towarzyszącego każdej wizji, niosącego ze sobą jedynie cierpienie i śmierć, przeraża ją. Okropne wizje towarzyszą na każdym kroku. Koszmar trwa, trwa i trwa. A spojrzenie na słońce, ponoć przynoszące ulgę i zapomnienie, już nie pomaga...
Wraz z kolejnymi dniami, latami, jest coraz gorzej. Kruk nie odpuszcza. Przynosi ze sobą coraz to gorsze koszmary, kombinacje przerażających scen przemocy. Pozostawia Hance tylko nierozwiązane zagadki. Każe zgadywać.
Ale to przecież tylko sny, prawda? Głupie sny...
"To jest gra, gra, w której nie zdradza się wszystkiego"
Piękna, hipnotyzująca okładka jest jedynie wstępem do niezwykłej, niezapomnianej historii. Jedynie przedsmakiem. I choć jest jednym z niewielu, które zapadają głęboko w pamięć i które mają w sobie prawdziwą magię, oczarowują i urzekają, obraz małej dziewczynki i przerażającego kruka blednie, kiedy kończy się ostatnie zdanie. Wtedy pozostają jedynie emocje, połączenie strachu ze wruszeniem, uśmiech na twarzy, drżące ręce i łzy, spływające po policzku.
Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Nie można po prostu patrzeć na słowa. Tę książkę się czuje. Wzbudza ona wielkie emocje. Otwiera oczy. Bo faktem jest, że małych dzieci, nad którymi znęcają się rodzice, bijąc je i wyzywając od najgorszych, jest mnóstwo. A my, chociaż mieszkamy zaraz obok, nie robimy nic w tej sprawie. Siedzimy cicho i martwimy się o siebie. Nie obchodzi nas, że za ścianą pewna osoba, żyjąca istota, myśląca i kochająca tak jak my, właśnie przeżywa najgorszy koszmar.
Autorka tej powieści ma wielki talent. Bo choć książka nie jest przesiąknięta pięknymi, barwnymi wyrażeniami, opisy nie są długie, to... nie przeszkadza to w czytaniu. Ba, sądzę, że ta książka ma swój charakter, a pisarka swój własny styl. Dzięki niemu książkę czyta się szybciej, łatwiej, a wydarzenia następujące zaraz po sobie dają szokujący, niezwykły efekt.
Symbolem wszystkich nieszczęść małej Hanki jest czarny kruk. Postać, która przeraża, ciekawi i intryguje. Postać, którą każdy odbiera inaczej, postać, która dla każdego oznacza coś zupełnie innego. Jedni mają go za przyjaciela, drudzy za wroga, lecz każdy, absolutnie każdy, odczuwa strach, patrząc na jego czarne jak noc skrzydła. Kruk to postać symbolizująca granicę między snem a jawą, symbolizująca ból i śmierć oraz pytania, na które szukamy odpowiedzi. Które nas dręczą, prześladują, nigdy nie odchodzą w niepamięć.
I mnie książka pozostawiła pytania, na którymi cały czas pracuję. I może, kiedyś, patrząc na słońce, odpowiedź sama do mnie przyjdzie, niespodziewanie, wszystkie emocje wrócą, a przed oczami stanie, na nowo, magia całej tej książki, każdego zdania i każdego słowa.
"Zapomnij patrząc na słońce" to jedna z najlepszych książek, jakich miałam przyjemność ostatnio czytać. Brutalna, trzymająca w napięciu. Można pochłonąć ją jednej nocy, kiedy to, właśnie wtedy, nie mogąc zasnąć z obawy przed cierpieniem, odczuwamy jedynie krztynę tego, co czuła Hanka. Co przeżywała każdego dnia, każdej nocy.
To jedna z niewielu powieści, których się nie zapomina. Nawet patrząc na słońce...
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-zapomnij-patrzac-na.html
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się...
2013-06-23
"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"
O czym opowiada książka:
Pewnego dnia Anna znajduję lalkę. Okazuje się, że zabawka należy do Abla Tannateka, a raczej do jego małej siostry, Michi. Dziewczyna, zaciekawiona, postanawia obserwować chłopaka. Nie sądzi, że pod maską ponurego handlarza narkotyków może kryć się twarz wrażliwego, łagodnego baśniarza. Wkrótce ich drogi się przecinają, a Anna odkrywa, że baśniarz ten opowiada niezwykłą historię, historię, którą trudno zapomnieć... tym bardziej, że fantazja i rzeczywistość wydają się bardzo podobne...
Kilka słów ode mnie:
Książka ta jest niezwykła. Piękna. Wzruszająca. Trzymająca w napięciu. Co jeszcze? Ma w sobie to coś. To coś, co jest tym czymś, kiedy po skończeniu powieści spoglądasz przez okno i nagle wszystko wydaje ci się inne, cenniejsze. Ta książka otwiera oczy i duszę. Zmienia.
Pomysł:
Pomysł jest świetny. Zakończenie zaskakuje i wzrusza. A cała fabuła wciąga i zaciekawia.
Książka ma w sobie wątek kryminalny: aż do końca nie mogłam się domyślić, kto jest mordercą, który zabija ludzi. Ludzi, którzy tajemniczo znajdują swoje miejsce w baśni. Wszystko wydawało się takie banalne, chociaż w rzeczywistości takie nie było. Cała powieść była szczegółowo przemyślana, zaplanowana, było w niej mnóstwo pułapek i sekretów. Czytałam z zapartym tchem.
Styl pisania:
Zdarzały się małe wpadki. No, zgoda, oceniam z przymrużeniem oka, wybaczam pani Michaelis.
Książkę czytało się swobodnie, szybko, nie było tam zbędnych opisów, a i każdy wątek był dopracowany. Czasem zdarzały się momenty bardzo zagadkowe, nie mogłam wtedy za bardzo zrozumieć, co się dzieje i musiałam wracać. Potem wszystko się wyjaśniało. Może tak właśnie miało być? Może miałam się czuć zdezorientowana, niepewna? Nie wiadomo.
Postacie:
Bohaterowie byli... zupełnie inni. Każdy czymś się wyróżniał. Nie mówię teraz o ich charakterze, tylko o moich odczuciach. Niektóre postacie polubiłam, niektóre wręcz przeciwnie. Kogoś takiego jak Michelle, matkę Abla i Michi, postać, której praktycznie w ogóle nie znałam... umiałam ją polubić. Nie było żadnych wspomnień, niczego... a jednak poczułam do niej sympatię.
Abla polubiłam za to, co przeszedł, za to, że był niebanalny, tajemniczy, nie do odkrycia, a jednak umiał być opiekuńczy, spokojny...
Nie mam pojęcia, jak autorka to zrobiła, ale bardzo mi się to spodobało: myślałam już, że kogoś poznałam, a okazywało się, że jestem w olbrzymim błędzie.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka jest niesamowita, mrożąca krew w żyłach. Gdybyście tylko mogli zobaczyć ten pistolet z tyłu...
Tytuł brzmi "Baśniarz". Gdy słyszę to słowo, osobiście przypominają mi się czasy dzieciństwa, kiedy wierzyłam we wróżki, trolle czy olbrzymy. Teraz nieco inaczej kojarzę tę nazwę, teraz będzie przypominać mi tę książkę.
Opis jest bardzo interesujący, ciekawy.
Ocena: 8,5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-basniarz.html
"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"
O czym opowiada książka:
Pewnego dnia Anna znajduję lalkę. Okazuje się, że zabawka należy do Abla Tannateka, a raczej do jego małej siostry, Michi. Dziewczyna, zaciekawiona, postanawia obserwować chłopaka. Nie sądzi, że pod maską ponurego handlarza narkotyków może kryć się twarz wrażliwego, łagodnego baśniarza. Wkrótce ich drogi...
2013-05-17
"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie"
O czym opowiada książka:
"[..]O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru".
O tym właśnie opowiada ta książka.
Dziesięcioletni Daniel, zaprowadzony przez ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek, wybiera z tysiąca powieści książkę "Cień wiatru" Juliana Caraxa, nieznanego autora. Daniel dorasta i postanawia odnaleźć inne pozycje tajemniczego Caraxa. Okazuje się, że ktoś pali wszystkie egzemplarze. Daniel chce odkryć sekret autora "Cienia wiatru" i tajemniczego osobnika.
Kilka słów ode mnie:
Na możliwość przeczytania tej książki czekałam bardzo długo, niestety. Dzięki pożyczaniu i mojemu lenistwu dopiero teraz mogłam po tę lekturę sięgnąć. I przyznam, że jestem zachwycona. Słyszałam wiele pochlebnych opinii o tej książce. Każdy zachęcał mnie do przeczytania tej powieści. Wreszcie, kiedy wzięłam do ręki owe dzieło, poczułam, że od bardzo długiego czasu nie czytałam żadnej dobrej książki. Dopiero "Cień wiatru" otworzył mi oczy i chciałam przedłużyć czas czytania.
Pomysł:
Pomysł według mnie jest genialny. Wystarczy przeczytać opis książki, by od razu poczuć, że to nie żadna fantastyka z oryginalnym pomysłem, a jednak obyczaj z oryginalnym pomysłem. Zafón stworzył wspaniałą historię, pełną tajemnic oraz sekretów, tworząc jakby świat w naszej głowie i sprawiając, że nie chcemy z niego wyjść.
Nie będę spoilerować, wiedząc, że jest jeszcze wielu, którzy mają chęć na tę książkę. Ale wystarczy dotrwać do końca, by wiedzieć, że kilka słów na odwrocie okładki to nie wszystko.
Ta książka to jedna wielka tajemnica. Mam nadzieję, że nią pozostanie.
Styl pisania:
Tę książkę lubi się właśnie za ten niepowtarzalny styl. Śmiały, prawdziwy styl. Autor pisał pięknie, barwiąc opisy ciekawymi epitetami. Zafón jest jedyny w swoim rodzaju. Sądzę, że po "Cieniu wiatru" każdy, kto był zachwycony ową powieścią, chodził jak w transie. Obok tej książki, obok tak niespotykanego stylu pisania nie można przejść obojętnie. Ta książka to samo piękno.
Myślałam, że tutaj się rozpiszę, a jednak napiszę mało. Czemu? Bo po prostu brak mi słów.
Postacie:
Bohaterowie byli jedyni w swoim rodzaju. Każdy z nich się wyróżniał. Czy to dzięki swoim powiedzonkom, czy charakterowi, po raz pierwszy tak dobrze odróżniałam postaci. Wystarczyło mi jedno zdanie, a wiedziałam już, kogo wypowiedź teraz czytam. To jest według mnie magiczne. I to, że chyba nie ma postaci, której nie lubię. Samej trudno mi w to uwierzyć, ale to najprawdziwsza prawda.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka jest według mnie po prostu piękna. Tajemnicza. Kiedy po raz pierwszy trzymałam książkę w rękach miałam przeczucie, że to będzie właśnie to - sekret.
"Cień wiatru" to według mnie świetny tytuł. Ciekawy, zachęca do sięgnięcia po tę pozycję. Przy okazji: tak zróbcie!
Opis, jak już wspominałam wcześniej, oczywiście jest bardzo interesujący. Nic dodać, nic ująć.
Ocena: 9,5/10 (pomiędzy 10/10).
Słowem, kocham tę książkę!
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/05/recenzja-ksiazki-cien-wiatru.html
"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie"
O czym opowiada książka:
"[..]O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru".
O tym właśnie opowiada ta...
2014-07-24
"Znaleźliśmy się na płaskowyżu usłanym łubinem, kilometrami łubinu we wszystkich możliwych odcieniach niebieskiego. [...] zrozumiałem, że jestem świadkiem cudu, bo to było najpiękniejsze morze, jakie kiedykolwiek widziałem, bez wody i glonów, bez ryb i statków. Najpiękniejsze morze kołysało na swych łubinowych falach skrzypka, który grał, grał i grał."
Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest filozofem, poetą, pisarzem, który urodził się w Polsce, a tworzył na Islandii. Był nominowany do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus, Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Mediów Publicznych "Cogito". W 2007 roku znalazł się na liście kandydatów do paszportów "Polityki". Obecnie pracuje nad filmem, który powstanie na podstawie jednej z jego powieści. Mieszka w Wiedniu.
"Kiedyś myślałem, że samobójcy to tchórze, że ten desperacki krok jest ucieczką przed życiem, przed jego problemami i przed odpowiedzialnością. A może samobójcy to ludzie, którzy wygrali w chińczyka z Panem Bogiem, rzucili kostką i kiedy tamten odwrócił głowę, dali dyla, zanim w swojej łasce pozwolił im umrzeć naturalnie lub w wypadku. Teraz wiem, że samobójcy to ludzie całkowicie wolni, a tym samym nieposłuszni, to odważni wariaci, którzy sami wybierają swoje miejsce i czas, ubiegają Pana Boga, prowadzą z Nim jeden do zera"
Dom Róży, Krýsuvik
Poznajemy Huberta. Hubert próbuje poukładać sobie życie w Islandii - spokojnym, pięknym miejscu, w którym żyje niewielu ludzi. Znajduje tam miłość - Agnieszkę, którą zobaczył pewnego dnia zapłakaną przy pomniku Sun Voyager. Agnieszka rodzi mu syna. Lecz dopiero gdy Hubert dostaje posadę w domu starców, zaczyna się opowieść.
Hubert opowiada o losach starych dusz, których nikt już nie potrzebuje. O ludziach, którzy dla swoich bliskich nie znaczą już kompletnie nic, których trzeba karmić, odprowadzać do toalety i kąpać, bo sami nie dają sobie rady. O śmierci, która codziennie odwiedza progi cuchnącego przytułku.
To właśnie w domu opieki Hubert poznaje panią Różę, delikatną niewidomą staruszkę, która go rozumie i ma do opowiedzenia swoją historię.
Kołysanka dla wisielca
Szymon jest pensjonariuszem islandzkiego zakładu dla psychicznie chorych. Mieszka w zielonym domku, choć rzadko można go tam spotkać. Wciąż krąży między mieszkaniem a oddziałem, walcząć i znów się poddając. Poznaje Huberta, który staje się dla niego przyjacielem, z którym może porozmawiać, który nie uzna go za dziwaka. Pokazuje mu swoje morze, pozwala mu usłyszeć swoją muzykę i odkryć świat, w którym czuje się bezpieczny.
"[...] jak żyć, to razem, a jak umierać, to też..."
Trzy opowiadania, które razem tworzą cudowną historię, pozbawioną jakiejkolwiek akcji, jej zwrotów i trzymających w napięciu fragmentów. Wręcz monotonna, lecz niezwykle prawdziwa i delikatna historia, w której główną rolę grają przemyślenia - niezwykle trafne i błyskotliwe, które rozumiem. Rozumiem każde słowo, które znalazło się w tej książce. Płaczę, myśląc o niej. I nadal trzymam w sobie obraz morza Szymona i porzuconych na plaży organków.
Książka to po części biografia autora, który rzeczywiście darował część swojego życia Islandii, pracował w domu starców, który okazał się strasznym, przygnębiającym miejscem i oddał jedno ze swoich opowiadań - Kołysankę dla wisielca Szymonowi Kuranowi, który był jego przyjacielem i któremu obiecał, że uwieczni go w jednej ze swoich opowieści.
Urzekł mnie styl autora. To, że potafi on go zmienić, tak jak zrobił to w Krýsuviku, przekazując rolę narratora zupełnie innej osobie. Przemawia do mnie język, którym operuje i to, że nie ma on w zwyczaju owijać w bawełnę. Czytając czuję, jakby próbował namalować coś słowami.
Trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej o dziele Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Ta książka doprowadziła mnie do łez, sprawiła, że się uśmiechnęłam i zostawiła po sobie ślad. I choć powoli zapominam jej fabułę, to dokładnie pamiętam niektóre szczegóły, które zmieniły moje spojrzenie na świat. To chyba powinno wam wystarczyć.
Ocena: 8/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2014/08/recenzja-domu-rozy-krysuviku-i-koysanki.html
"Znaleźliśmy się na płaskowyżu usłanym łubinem, kilometrami łubinu we wszystkich możliwych odcieniach niebieskiego. [...] zrozumiałem, że jestem świadkiem cudu, bo to było najpiękniejsze morze, jakie kiedykolwiek widziałem, bez wody i glonów, bez ryb i statków. Najpiękniejsze morze kołysało na swych łubinowych falach skrzypka, który grał, grał i grał."
Hubert...
2014-02-14
"W najlepszych kłamstwach zawsze tkwi ziarno prawdy"
Nicolas Evans, autor Zaklinacza koni, Serca w ogniu, Przepaści, W pętli oraz Odważnych, sześćdziesięcioczteroletni amerykański pisarz, scenarzysta. Sławę przyniosła mu niezwykła powieść, debiut - Zaklinacz koni, przetłumaczony na ponad czterdzieści języków, którego sprzedaż osiągnęła ponad piętnaście milionów egzemplarzy, zekranizowany w 1998 roku przez Roberta Redforda.
"Ludzie mieli dość prawdy na co dzień. Zazwyczaj cholernie ich unieszczęśliwiała. Tak naprawdę pragnęli kłamstw"
Rok 1959. Ośmioletni Tommy jest małym, żyjącym u boku starych rodziców oraz kochającej siostry, zagubionym dzieckiem. Pewnego dnia ojciec postanawia, że Tommy zostanie wysłany do szkoły z internatem. Wyśmiewany przez kolegów z powodu moczenia się w trakcie snu oraz brutalnie bity przez okrutnych nauczycieli, powoli zamyka się w sobie, ucieka do świata westernów i kowbojskich opowieści, które stanowią odskocznię od szarej, brutalnej rzeczywistości. Męka kończy się, gdy Diane, siostra Tommy'ego i wschodząca gwiazda filmowa, zabiera chłopca do Hollywood, gdzie ten zaczyna nowe życie. Diane bierze ślub ze znanym aktorem westernowym, Rayem Montane, ulubieńcem Tommy'ego. Mężczyzna nie jest jednak tym, kim zdawał się być - okazuje się oszustem i brutalem.
Rok 2007. Tom jest dorosłym mężczyzną, borykającym się z wizjami przeszłości, dawnych lat. Jest po rozwodzie, chorobie alkocholowej, ma syna służącego Korpusowi Piechoty Morskiej, z którym nie utrzymuje kontaktów. Nie radzi sobie w pracy, nie umie wybaczyć sobie tego, co zrobił lata temu. Gdy dostaje wiadomość o zarzuceniu synowi wielokrotnego zabójstwa, postanawia jednak zawalczyć. Zawalczyć o syna i o miłość, którą utracił dawno temu.
"Dopiero niedawno Rayowi przyszła do głowy zabawna myśl na temat władzy: ludzie, którzy najbardziej się nią chwalą, nie zawsze ją mają"
Piękna historia, zmuszająca do poważnych rozważań, przemyśleń, której słowa zamazują się przed oczami, której biegu nie można zatrzymać, odwrócić. Która daje nam bohaterów, których kochamy coraz bardziej z każdym kolejnym słowem, by potem odebrać, by z każdą łzą pojawiała się rysa na sercu. Która wraz z każdą kolejną stroną staje się coraz prawdziwsza, staje się każdą myślą, każdym westchnieniem, wywołuje u nas coraz większe emocje. Kiedy już nie wiemy, czy się śmiejemy, czy płaczemy.
Bohaterowie, żywi i prawdziwi, których ból krzywdzi, tak realni, że mam wrażenie, że spotkałam ich już w prawdziwym świecie. Których czyny zapamiętujemy na długo, których odwagę możemy podziwiać, których słowa brzmią w uszach. Polubiłam ich, naprawdę ich polubiłam, polubiłam Tommy'ego, Diane, Raya. Ciężko mi było się z nimi rozstać.
Autor pisze w przyjemny sposób, potrafi wyrazić w narracji charakter przemawiającego bohatera. Ma lekkie pióro, potrafi ożywić niektóre miejsca, bohaterów, opowiada w sposób niezwykle ciekawy, krok po kroku odsłaniając nam historię Tommy'ego.
Odważni to poruszająca lektura o życiu pewnego zagubionego chłopca, który w swoim życiu doznaje wielu rozczarowań, którego malutkie serce pęka nie raz. Który oddaje swe zaufanie człowiekowi, który... nie jest tym, za kogo się podawał. To historia człowieka, który może za szybko zdał sobie sprawę, że istnieje różnica między westernowymi serialami a prawdziwym, brutalnym życiem.
Naprawdę polecam.
Ocena: 8/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2014/03/recenzja-odwaznych.html
"W najlepszych kłamstwach zawsze tkwi ziarno prawdy"
Nicolas Evans, autor Zaklinacza koni, Serca w ogniu, Przepaści, W pętli oraz Odważnych, sześćdziesięcioczteroletni amerykański pisarz, scenarzysta. Sławę przyniosła mu niezwykła powieść, debiut - Zaklinacz koni, przetłumaczony na ponad czterdzieści języków, którego sprzedaż osiągnęła ponad piętnaście milionów...
2012-07-08
Świetna, świetna, świetna książka! Przez tę powieść pokochałam twórczość Agathy Christie.
Od początku do końca książki podejrzewałam prawie wszystkich ciągle mówiąc: "To on/ona! Jestem pewna!", a potem zawiedziona czytałam o śmierci tych postaci.
Podoba mi się pomysł z wykorzystaniem wierszyku o dziesięciu żołnierzykach.
Moja ulubiona postać - Vera. Dziwna, ale tajemnicza, bystra kobieta o ciekawym charakterze.
Książkę przeczytałam w niecały dzień, siedząc na dworze i odganiając każdego, kto próbował przeszkodził mi w czytaniu.
Była to zdecydowanie jedna z najbardziej porywających książek jakich czytałam.
Gdy zaczęłam ją czytać, nie mogłam skończyć. A każda chwila bez tej książki była jak tortura.
Po prostu uwielbiam "I nie było już nikogo."
I nadal pamiętam ostatnią wzrotkę wiersza:
"A ten jeden, ten ostatni
tak się przejął dolą srogą,
że aż z żalu się powiesił,
I NIE BYŁO JUŻ NIKOGO."
Świetna, świetna, świetna książka! Przez tę powieść pokochałam twórczość Agathy Christie.
Od początku do końca książki podejrzewałam prawie wszystkich ciągle mówiąc: "To on/ona! Jestem pewna!", a potem zawiedziona czytałam o śmierci tych postaci.
Podoba mi się pomysł z wykorzystaniem wierszyku o dziesięciu żołnierzykach.
Moja ulubiona postać - Vera. Dziwna, ale tajemnicza,...
2013-04-22
2013-06-10
"Drobna uwaga
Na pewno umrzecie"
O czym opowiada książka:
Dziesięcioletnia Lisel przenosi się do rodziny zastępczej w Molching. Wkrótce jej papa, Hans Hubermann, odkrywa, że dziewczynka ukradła książkę. Wiedząc, że Lisel nie umie czytać, mężczyzna daje jej nocne lekcje. Tymczasem ona zaprzyjaźnia się z łobuzem Rudy'm - razem postanawiają kraść powieści. Dodatkowo rodzina ukrywa w piwnicy Żyda Maxa, wiernego przyjaciela Lisel. A wszystko to dzieje się w niezykle niebezpiecznych czasach - w czasach Hitlera.
Kilka słów ode mnie:
"Złodziejka książek" to powieść niebanalna, poruszająca, którą warto przemyśleć. Opowiada o sile miłości i przyjaźni. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest piękna i tylko wrażliwi ludzie ją zrozumieją. Bo kiedy Śmierć opowiada historię zwykłej niemieckiej dziewczynki, która nie chciała być marionetką w rękach Hitlera, to musi być coś niezwykłego.
Ta powieść mówi nam również, że książki to lek na ból, klucz do szczęścia. To niezwykłe skarby, drugie życie. Odniosłam wrażenie, że autor chciał przekazać, że warto cieszyć się z tego, co się ma, że warto cieszyć się z każdej szansy przeczytania książki, poznania kolejnej historii.
Pomysł:
Pomysł jest świetny. "Złodziejka książek" to nie żadna fantastyka, a obyczaj. I co z tego! Jest ciekawy pomysł, więc nie mogę niczego zarzucić. O ludziach, którzy sprzeciwiają się Hitlerowi, owszem, słyszałam, ale o małej dziewczynce z zamiłowaniem do kradzieży, która kocha książki - już nie. Markus Zusak stworzył fenomenalną opowieść, którą powinien poznać każdy. Ta powieść to konkurencja dla "Cienia wiatru"!
Czyli w skrócie: jestem zachwycona.
Styl pisania:
Język był piękny. Z przyjemnością czytałam książkę, nie mogłam doczekać się zakończenia. Samo to, że autor narratorem uczynił Śmierć, jest interesujące i niezwykłe. Barwne opisy to coś, czego w książce nie zabrakło. W powieści wiele było emocji, odczuć bohaterów. A styl pisania po prostu cudowny. Momentami nawet płakałam. Och, uwielbiam tę książkę!
Postacie:
Każda postać była inna, niepowtarzalna. Każdą polubiłam, gdyż bohaterowie byli wspaniali - prawdziwi, nieco denerwujący, ale tak prawdziwi, że aż piękni. Najbardziej polubiłam Hansa i Rudy'ego, postacie, których nie da się po prostu nie lubić.
Na takich bohaterów nie natknę się już chyba nigdy w życiu.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka mnie zaciekawiła. Jest taka tajemnicza, dziwna.
Tytuł brzmi "Złodziejka książek". Interesująca, piękna nazwa.
Opis bardzo mnie zachęcił.
Ocena: 9,5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-zodziejka-ksiazek.html
"Drobna uwaga
Na pewno umrzecie"
O czym opowiada książka:
Dziesięcioletnia Lisel przenosi się do rodziny zastępczej w Molching. Wkrótce jej papa, Hans Hubermann, odkrywa, że dziewczynka ukradła książkę. Wiedząc, że Lisel nie umie czytać, mężczyzna daje jej nocne lekcje. Tymczasem ona zaprzyjaźnia się z łobuzem Rudy'm - razem postanawiają kraść powieści. Dodatkowo rodzina...
2013-07-21
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co co nigdy się nie wydarzyło"
Carlos Ruiz Zafón to wybitny hiszpański pisarz. Spod jego pióra powstały światowe bestsellery, takie jak "Cień wiatru" i "Gra anioła". Zadebiutował w 1993 roku powieścią "Książę Mgły", pierwszą częścią serii dla młodzieży "Trylogia Mgły", w czego skład wchodzą jeszcze "Pałac Północy" oraz "Światła września". "Marina", książka, którą pokochali czytelnicy, to czwarta i ostatnia powieść dla młodzieży, jaką napisał.
"Uciekać mogą tylko ci, którzy mają dokąd wracać"
Oscar Drai to z pozoru zwyczajny piętnastoletni chłopak - mieszka w internacie, "uczy się" i wyczekuje na chwilę, by móc po raz kolejny wymknąć się ze szkoły i podziwiać uroki Barcelony. Interesują go podupadające secesyjne pałacyki. Gdy tak, przechadzając się uliczkami miasta i zachwycając się jednym z domów, spotyka młodą i piękną Marinę, jego świat staje na głowie. Oscar, zauroczony wdziękiem dziewczyny, zaczyna się z nią spotykać - coraz częściej przychodzi do jej rodzinnego domu, do niej, do jej ojca i do jej dziwnego kota. Powoli staje się częścią ich rodziny. Pewnego dnia Marina zabiera Oscara na tajemniczy i mroczny cmentarz na Sarria. Tam zauważają kobietę w czerni, co miesiąc z czerwoną różą u bezimiennego grobu, oznaczonym tylko znakiem czarnego motyla.
Jaki sekret skrywa kobieta, grób i czarny motyl? Czy Oscar i Marina poradzą sobie, kiedy dane im będzie zmierzyć się z mroczną zagadką rodem z "Frankensteina"?
"Dopóki nie zrozumiesz śmierci, nie zrozumiesz życia"
Autor na samym początku książki informuje, że "Marina" to powieść jedyna w swoim rodzaju, bardzo dla niego ważna. Mówi, że jej publikacja nie była dla niego szczęśliwym wydarzeniem i że cierpiał za każdym razem, gdy ktoś fałszował oryginał i wydawał książkę zupełnie odmienną od tej, którą miała być. Ucieszyłam się, wiedząc, że mogę trzymać w rękach książkę tak ważną dla pana Zafóna i poznać jej treść. I mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że "Marina" również dla mnie stała się powieścią wyjątkową.
Początek mnie nie zachwycił - autor zaczął swą opowieść od pokazania Oscara, jego zainteresowań i fascynacji. Potem przedstawił tajemniczego kota Kafkę, piękną Marinę oraz jej ojca, Germana. Wplątana w to została również pewna kobieta w czerni, bezimienny grób oraz mroczna tajemnica. Oscar powoli, powoli wkraczał w dziwny świat pełen czarnych motyli. Ale potem, kiedy sekret wychodził na jaw, "Marina" mnie oczarowała. Wciągnęła, poruszyła i wzruszyła.
"Marina" to z pewnością książka niepowtarzalna - pełna mrocznych sekretów, wciągająca... i po prostu piękna. Historia ta na długo pozostanie w mojej pamięci, do lektury wracać będę z przyjemnością. Dzięki tej powieści odkryłam nowe znaczenie słowa "miłość", którego synonimami od dzisiaj będą hasła "zaufanie" oraz "poświęcenie". "Marina" to książka bardzo wzruszająca i pouczająca. Jest przepiękna.
"Marinę" mogę polecić wszystkim miłośnikom książek: tym, co wolą horrory, tym, co gustują w romansach i tym, którzy uwielbiają fantastykę. Nie zawiedziecie się!
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/08/recenzja-ksiazki-marina.html
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co co nigdy się nie wydarzyło"
Carlos Ruiz Zafón to wybitny hiszpański pisarz. Spod jego pióra powstały światowe bestsellery, takie jak "Cień wiatru" i "Gra anioła". Zadebiutował w 1993 roku powieścią "Książę Mgły", pierwszą częścią serii dla młodzieży "Trylogia Mgły", w czego skład...
2013-09-09
"W szkalnej kuli na biurku mojego taty mieszkał pingwin [...] Pingwin jest tam sam, myślałam, i martwiłam się o niego. Kiedy powiedziałam o tym tacie, stwierdził: «Nie martw się, Susie; ma miłe życie. Jest uwięziony w idealnym świecie»"
"Nostalgia anioła" to książka, która wstrząsa i porusza. Długa utrzymywała się na listach bestsellerów, zdobywając kolejnych fanów, miłośników historii morderstwa nastoletniej Susie Salmon. Jej autorka, pięćdziesięcioletnia Alice Sebold, amerykańska pisarka z dorobkiem trzech powieści - "Szczęściary", "Nostalgii anioła" oraz "Córeczki" - pomysł na książkę zaczerpnęła z własnych doświadczeń. Sama bowiem, w wieku osiemnastu lat, została brutalnie zgwałcona. Potrzebowała dziesięciu lat, by uporać się z widmami przeszłości i odzyskać wiarę w siebie. Pomogły jej w tym rozmowy z innymi zgwałconymi kobietami oraz autobiograficzna "Szczęściara", wydana w 2004 roku.
"Życie to dla nas wieczne wczoraj"
Susie Salmon wiodła zwyczajne życie. Miała kochających rodziców, dwójkę młodszego rodzeństwa, psa, przyjaciółkę i skrytą miłość. Nie wyróżniała się na tle innych. Dopóki ktoś jej nie zamordował.
Susie umarła szóstego grudnia 1973 roku. Wędrowała przez opustoszałe pole kukurydzy, wracając ze szkoły. Tam zauważyła swojego sąsiada, George'a Harveya. Sądziła, że jest tylko samotnym wdowcem, zamkniętym w klatce swego zielonego domu. Nie wiedziała, że od kilku lat zabija...
Zwabiona w pułapkę, miejsce pod ziemią, gdzie nikt nie mógł jej usłyszeć ani zobaczyć, została zgwałcona oraz zamordowana. Dziurę w ziemi zakopano, ciało sprzątnięto.
Ale nie był to koniec.
Susie trafia do nieba. Do niesamowitego, fantastycznego miejsca, w którym wszystko jest idealne, wszystko idzie po myśli dziewczynki. Każda jej zachcianka zostaje spełniona. Jednak marzenie by wrócić na Ziemię, do ukochanej rodziny, jest nieosiągalne. Zrozpaczona obserwuje swoją rodzinę - załamaną matkę oddalającą się od reszty rodziny, zdesperowanego ojca, młodszą siostrę oraz pięcioletniego braciszka. Śledzi swojego mordercę, jego poczyniania i próby zatuszowania mrożącej krew w żyłach zbrodni. Kieruje policję oraz ojca, rozpaczliwie szukającego śladów ukochanej córki, na trop Harveya.
"Jeśli dadzą ci papier w linie, pisz w poprzek"
Pamiętam emocje towarzyszące oglądaniu filmu. Łzy kapiące z oczu na policzki, na brodę, na ziemię. Poczucie pustki i samotności, towarzyszące każdej kolejnej chwili. Uśmiech. Niezrozumienie, a zarazem prawda wypisana na twarzy.
Cieszę się, że czytając książkę, po raz kolejny odkrywając niezapomnianą historię Susie, mogłam raz jeszcze odczuć potrzebę miłości i bezpieczeństwa. Zrzucić, choć na chwilę, maskę przyklejoną do twarzy, poczuć własne uczucia i odkryć skrytą, milczącą cząstkę siebie.
Autorka porusza ważne tematy. Bowiem stworzyła ona niezwykłą historię, która, przez okrutne morderstwo, wydaje się ciepłą opowieścią o prawdziwym życiu, śmierci, stracie, tęsknocie, miłości, zemście i zapominaniu. Historia Susie porusza i przygnębia, dając zarazem nadzieję i zdolność do kochania. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Nie można o niej zapomnieć, ot tak. Daje ona wiarę. Jest promykiem światła w morzu szarej rzeczywistości.
Ciekawy styl Sebold dodaje książce uroku. Dopełnia całą historię. Bo przyjemnym, prostym językiem można opowiedzieć naprawdę wiele. Nie potrzeba barwnych, wyczerpujących opisów, licznych cytatów i słów, których nikt nie zna. Ważna jest prawda. A jej jest w książce pełno.
Bohaterowie wzbudzają sympatię. Zapadają w pamięć. Ich rozpacz, smutek i gorycz, a również brutalność czy bezwzględność, są cechami znanymi nam wszystkim. A dzięki tej książce nabierają zupełnie innego znaczenia.
Całość tworzy niezapomnianą, wzruszającą, jedyną w swoim rodzaju opowieść.
"Nostalgia anioła" to przede wszystkim niezapomniane emocje i wrażenia. To książka jakich mało. Czyta się ją bardzo szybko, przyjemnie. Gwarantuję, że spędzicie przy niej miło czas. Że oddacie się tej niesamowitej historii, zapominając o problemach i cierpieniu. Że dzięki niej nawet w ulewny, szary, zimny dzień świat wyda wam się piękniejszy.
Ocena: 7/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-nostalgia-anioa.html
"W szkalnej kuli na biurku mojego taty mieszkał pingwin [...] Pingwin jest tam sam, myślałam, i martwiłam się o niego. Kiedy powiedziałam o tym tacie, stwierdził: «Nie martw się, Susie; ma miłe życie. Jest uwięziony w idealnym świecie»"
"Nostalgia anioła" to książka, która wstrząsa i porusza. Długa utrzymywała się na listach bestsellerów, zdobywając kolejnych fanów,...
2013-11-07
"Przyjmujemy miłość, jeśli sądzimy, że na nią zasługujemy"
Charlie to historia, na podstawie której można by napisać scenariusz filmowy. I napisano. Chyba każdy słyszał o głośnej produkcji z 2012 roku, uznanym dziele z Loganem Lermanem i Emmą Watson w rolach głównych. Można by pomyśleć, że książka została zapomniana. Ale nie. Nadal zaskakuje swoją prawdziwością i przekonuje, że powieść potrafi dostarczyć więcej emocji niż film.
Charlie to książka pióra amerykańskiego, czterdziestotrzyletniego pisarza, Stephena Chbosky'ego. Autor ten od lat zajmuje się reżyserowaniem. Mieszka w Los Angeles. Jego książka o oryginalnym tytule The Perks of Being a Wallflower została przetłumaczona na ponad 31 języków. Ludzie z całego świata mogą poznać jej magię. I właśnie z tego czerpie radość.
"I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością"
Charlie to piętnastoletni, zwyczajny chłopak. Ma dwójkę rodzeństwa, dach nad głową, rozpoczyna naukę w liceum w Pittsburgu. Nieco zdezorientowany, zestresowany pierwszym dniem w zupełnie nowym otoczeniu, gdzie nie ma już bliskich znajomych i osób, które wsparłyby go w każdej chwili, pisze pierwszy list do nieznajomego Przyjaciela, wyraża w nim swoje obawy i lęki.
Listy dają Charliemu nadzieję. Sądzi on, że tylko Przyjaciel umie słuchać i rozumieć, kochać bezwarunkowo. Widzi w nieznajomym to, czym nigdy nie obdarzyli go bliscy. Opowiada mu całą swoją historię, otwiera przed nim swoje serce i duszę.
Przed Charliem nie tylko pierwszy rok nauki. Musi jeszcze stawić czoła trudom życia, bezwzględności i okrucieństwu otaczających go ludzi. Nie wie nawet, że całe jego życie się zmieni, kiedy spotka Patricka i Sam, rodzeństwo mające obeznanie w imprezach i używkach - ludzi, którzy wiedzą czego chcą i potrafią się uśmiechnąć za każdym razem, gdy świat płacze i tonie w mroku. Choć sam nie jest tego świadomy, Charlie zostaje wplątany w świat alkocholu, narkotyków i bójek, zaczyna dorastać, zauważa niektóre rzeczy, a tym samym opowiada Przyjacielowi poruszającą historię o dojrzewaniu, miłości i akceptacji.
"Gotów jestem umrzeć dla ciebie, ale nie będę dla ciebie żył"
Niewiele jest książek, po których przeczytaniu czuje się pustkę. Leży się na łóżku, w milczeniu, kosztując ciszy, łzy płyną po policzku, a człowiek, choć pozornie nieczuły, zostaje zaatakowany przez tysiące skrajnych emocji - kiedy usta się nie ruszają, a dusza kryczy.
Ta książka zmienia. Po jej przeczytaniu ma się ochotę, by wziąć w palce zasłonę i spojrzeć przez okno, zobaczyć pędzące samochody, spieszących się przechodniów, deszcz uderzający o szybę i powiedzieć: "Świat jest piękny". Ta powieść uczy, by nigdy się nie poddawać. Nieważne, jak brutalny świat, trzeba podnieść głowę i poczuć się dumnym z tego, że jest się człowiekiem. Ta książka jest piękna. Jest jedną z niewielu, które będą towarzyszyć czytelnikowi przez całe życie, jej słowa będą towarzyszyć mu za każdym razem, gdy będzie smutny, przestraszony czy po prostu przybity otaczającym go światem.
Charlie to postać wyjątkowo oryginalna, niezwykła. A najbardziej przytłaczający jest fakt, że wręcz dziecięco naiwna. Nieświadoma, że to, co dzieje się wokół niej, jest straszne. I właśnie to jest w niej niezwykłe. Ta wrażliwość, spostrzegawczość, ciekawość świata. Charlie to jeden z najbardziej specyficznych bohaterów, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jego płacz, tak częsty, świadczy o wielkim sercu i łagodnym usposobieniu, nie pasującym zupełnie do otaczającego cierpienia.
Styl pisania Chbosky'ego można uznać za nieprzyjemny, zbyt prosty. Ale nie. On miał w sobie to coś. Coś, co przypominało, że owe listy pisze piętnastoletni zaledwie chłopak. Każde słowo odzwierciedlało charakter Charliego, każde przemyślenie, choć sam chłopak pewnie nie miał o tym pojęcia, było złote, zmuszało czytelnika do poważnych refleksji. Nie potrzeba barwnych opisów i wyrażeń. Ten prosty język wystarczył, by opowiedzieć historię, której nie zapomnę już nigdy.
Naprawdę się cieszę, że mogłam przeczytać tę książkę. To pełna prawdy poruszająca historia o miłości, dorastaniu i postrzeganiu świata. Potrafi wzruszyć do łez, przywołać zapomniany uśmiech, nauczyć wielu ważnych rzeczy i po prostu oszołomić, sprawić, by czytelnik poczuł się jak bezbronne dziecko atakowane przez strach o głównego bohatera ukochanej powieści.
Myślę, że jeszcze się otrząsnęłam po przeczytaniu tej książki. Jeszcze nie doszłam do siebie. A wszystkie emocje towarzyszące przy czytaniu wróciły, podczas pisania tej recenzji, ze zdwojoną siłą.
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/recenzja-ksiazki-charlie.html
"Przyjmujemy miłość, jeśli sądzimy, że na nią zasługujemy"
Charlie to historia, na podstawie której można by napisać scenariusz filmowy. I napisano. Chyba każdy słyszał o głośnej produkcji z 2012 roku, uznanym dziele z Loganem Lermanem i Emmą Watson w rolach głównych. Można by pomyśleć, że książka została zapomniana. Ale nie. Nadal zaskakuje swoją prawdziwością i...
2014-01-25
"Nie ma złych psów, Bobby, są tylko źli ludzie. Psy po prostu chcą miłości. Choć czasami w środku załamują się. I nic nie może im pomóc"
W. Bruce Cameron to pięćdziesięcioczteroletni amerykański pisarz, autor siedmiu powieści, w tym bestsellerowej książki Jak wytrzymać z nastolatką, do której wykupiono prawa do ekranizacji. Kolejnym znanym utworem Camerona była Misja na czterech łapach, utrzymująca się przez dziewiętnaście tygodni na listach bestsellerów, do której zainspirowało autora spotkanie pewnego psa, w którym odnalazł swoją przyjaciółkę sprzed lat - suczkę Cammie.
"Doszedłem do wniosku, że świat jest bardziej złożony niż myślałem. [...] Zdarzały się ważniejsze rzeczy, które mogły zmienić wszystko - były to wydarzenia kontrolowane przez ludzi"
Toby urodził się w lesie, z dala od ludzi, wychowywał się pod ochroną bezdomnej, zdziczałej matki i w towarzystwie trzech innych szczeniaków - Szybkiego, Siostry oraz Głodomora. Żył w wiecznym zimnie, głodzie. Do czasu, gdy trafił do schroniska dla bezdomnych psów, gdzie poznał pierwszego człowieka, któremu oddał serce - Seniorę. Dobrą, choć biedną staruszkę, która nie ma pieniędzy na utrzymanie kilkunastu zwierząt. Toby musi zostać uśpiony.
Po smutnym i krótkim życiu pies ponownie przychodzi na świat. Budzi się u boku nowej mamy jako uroczy, złotowłosy szczeniak. Pamięta jednak swoje poprzednie życie, dawną mamę i Seniorę. Trafia w ręce mężczyzny, który zostawia go w gorącym samochodzie. Przed śmiercią ratuje go pewna kobieta, która zanosi szczeniaka do domu, do Ethana, ośmioletniego dziecka, którego staje się najlepszym przyjacielem, Baileyem.
Pod koniec życia do Baileya dociera, czym jest prawdziwa miłość. Przypomina sobie każdy moment spędzony z chłopcem, każdą chwilę, w której z nim był. Gdy nadchodzi jego ostatnia minuta, widzi twarz Ethana, słyszy jego głos i jest pewny, że spełnił swoją misję, jaką było uszczęśliwienie chłopca.
Jednak znowu przychodzi on na świat. Wciąż ma nowych właścicieli, których kocha. Lecz nadal pamięta człowieka, który uczynił go najszczęśliwszym.
Jaką misję ma do spełnienia Bailey? Czy uda mu się po raz kolejny zobaczyć przyjaciela i odkryć, w jakim celu przybył na świat?
"Dlaczego znów byłem szczeniakiem? Dlaczego prześladowało mnie przeczucie, że jako pies miałem coś do zrobienia?"
Misja na czterech łapach wydawała mi się banalną, prostą historią, o której każdy słyszał, każdy przeżywał ją swoim, jak i cudzym życiem.
Ale nie.
Rzadko spotykam historię, która wyciska łzy, które spadają, spadają na ziemię, a ja nie uznaję tego za słabość. Kiedy uświadamiam sobie, jak przyjaźń może być piękna, jak bezgranicznie można kochać, jak można się poświęcić dla kogoś, kogo kochamy.
Książki, po których przeczytaniu siedzę w bezruchu i płaczę, są tak piękne, tak nadzwyczajne, tak delikatne. Historia, którą opowiadają, jest tak poruszająca, tak uczuciowa. Jest w niej tyle emocji, tyle prawdy.
Bailey, przeżywając kolejne życia, doświadcza niezwykłej miłości, jak i bezwzględnego okrucieństwa. Spotyka wrażliwych oraz brutalnych ludzi. Gdy dowiedziałam się, jak był traktowany, zdałam sobie sprawę, że jest to normalnością. Krótkie łańcuchy, brak jedzenia, przemoc - to skutki zapomnienia bądź źródło chorej rozrywki. To coś, na co inni nie zwracają uwagi. To coś, na co ludzie pozwalają. A pozwalają cierpieć niewinnym istotom, które pragną jedynie miłości. Miłości, na którą zasługują, choć nikt nigdy im jej nie okazał.
Autor posługuje się prostym językiem. Przedstawia otaczający świat oczami Baileya. Dowiadujemy się, jak postrzega on świat, jakimi uczuciami obdarza ludzi, jak, po wędrówce po kilku różnych miejscach, u boku zupełnie innych osób, powoli zaczyna rozumieć sens swego istnienia. Dzięki urzekającej naiwności Baileya możemy spojrzeć na nas pod innym kątem. Na nasze zwyczaje, zachowania, przyzwyczajenia. Na to, w jaki sposób okazujemy uczucia i jak ten sposób jest niedoskonały.
Podsumowując, Misja na czterech łapach to piękna historia, powieść, jak wskazuje sam tytuł, dla ludzi, wrażliwych ludzi. To wędrówka wyjątkowo mądrego, kochającego psa w poszukiwaniu ukochanego przyjaciela, którego musiał opuścić. To sprawiająca, że będziesz na przemian śmiał się i płakał poruszająca opowieść niosąca ze sobą wielkie przesłanie.
Ocena: 7/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2014/01/recenzja-misji-na-czterech-apach.html
"Nie ma złych psów, Bobby, są tylko źli ludzie. Psy po prostu chcą miłości. Choć czasami w środku załamują się. I nic nie może im pomóc"
W. Bruce Cameron to pięćdziesięcioczteroletni amerykański pisarz, autor siedmiu powieści, w tym bestsellerowej książki Jak wytrzymać z nastolatką, do której wykupiono prawa do ekranizacji. Kolejnym znanym utworem Camerona była Misja na...
2011-01-11
Książkę przeczytałam dwa lata temu, więc niezbyt doskonale ją pamiętam.
Kilka razy płakałam, kiedy ją czytałam, była niesamowicie poruszająca.
"Biały kieł" był dla bardzo ważną powieścią, bo naprawdę zmienił moją duszę. Historia tego wilko-psa naprawdę będzie dla mnie niezapomniana, i pamiętam nadal cały przebieg historii Białego Kła.
Naprawdę książka przeze mnie bardzo polecana.
+ Koniecznie muszę zobaczyć film.
Książkę przeczytałam dwa lata temu, więc niezbyt doskonale ją pamiętam.
Kilka razy płakałam, kiedy ją czytałam, była niesamowicie poruszająca.
"Biały kieł" był dla bardzo ważną powieścią, bo naprawdę zmienił moją duszę. Historia tego wilko-psa naprawdę będzie dla mnie niezapomniana, i pamiętam nadal cały przebieg historii Białego Kła.
Naprawdę książka przeze mnie bardzo...
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących grozę powieściach niekoronowanego króla horroru?
Nie. Wiem, że każdy słyszał o nich chociaż raz.
Stephen King to sześćdziesięciosześcioletni amerykański pisarz, którego książki przeszły do klasyki swojego gatunku. Każda z nich posiada w sobie niezwykłą moc, charakter i to coś, co potrafi zawładnąć duszą czytelnika - nie wypuścić, dopóki nie skończy on ostatniego zdania. Powieści Kiga są napisanymi niesamowitym stylem arcydziełami i prawdziwą gratką dla wielbicieli mrocznych, intrygujących historii.
"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"
Zbliża się kolejny Wielki Marsz. Kolejnych stu chłopców zgłasza się po bogactwo i chwałę, sławę oraz uznanie. Muszą tylko pokonać wszystkich innych...
Zasady Wielkiego Marszu są proste.
Idź.
I tylko tyle. Nie możesz się zatrzymać. Nie możesz przerwać marszu. Jeśli tak się stanie, zginiesz. Jeden ze strażników, śledzących uważnie każdy twój ruch, zastrzeli cię. Zastrzeli cię, a głowa odłączy się od reszty ciała. Masz trzy upomnienia. Możesz je wykorzystać. Stanąć na kilka sekund. Ale uważaj. Po chwili może cię już nie być. Wystaczy, że zwolnisz, upadniesz, potkniesz się. Przegrasz tę przerażającą grę. "Jak mogę ją wygrać?", zapytasz. Masz iść. Czekać, aż inni się poddadzą. Masz iść. Meta będzie tam, gdzie padnie dziewięćdziesięciu dziewięciu innych, którzy idą. Ale nie zamierzają się zatrzymać.
Tu nie ma miejsca na uczucia, więzi, nawet zasady gry fair play. Jest tylko cierpienie, ból. Wszyscy patrzą, każdy obserwuje twoje ruchy, więc nie próbuj oszukiwać. Nie oszukuj, bo możesz stracić to, co ważne. Co najważniejsze.
"Oczywiście, bolało. Bolało wcześniej, w najgorszy, szarpiący sposób, kiedy już wiadomo, że zaraz cię nie będzie, a wszechświat będzie toczył się dalej, niewzruszony"
Rzadko, sięgając po książkę, mam wrażenie, że naprawdę nie wiem, co się w niej znajduje. Że to, co w niej znajdę, przejdzie moje najśmielsze oczekiwania. Że to, co w niej znajdę, mnie odmieni. Sprawi, bym inaczej spojrzała na świat, zauważyła tajemnice, skryte za osłoną zwykłej codzienności. Sprawi, bym odłożyła na bok problemy, zgasiła światło, utonęła w mroku i pozostała w ciemności, wraz z myślami i emocjami. Rzadko jaka książka mnie oszałamia, sprawia, że nie mogę jej porzucić, oderwać się od tamtego świata, wyłączając z własnego. Że po jej przeczytaniu nie mogę się poruszyć - po prostu patrzę w nicość, próbując okiełznać emocje.
Wielki Marsz to niewątpliwie niesamowita opowieść o ludzkim zimnie, bezwględności i okrucieństwie. O walce człowieka z otaczającym go światem, tak niewzruszonym nieustannym bólem. To historia o przyjaźni, samotności, więzi, którą nawiązuje się dopiero w obliczu największego zagrożenia, o człowieczeństwie, mylnym pojęciu słowa "zabawa" i śmierci, czekającej cierpliwie na każdego z nas. O tym, jak świat powoli się wali, a my nie robimy nic, by go ratować. Tak samo jak strażnicy, śledzący uważnie każde kroki uczestników Wielkiego Marszu, którzy nie zrobili nic, by pomóc umierającym chłopcom.
Wielki Marsz to książka obdarzona wyjątkowo barwnymi bohaterami. Bowiem są to postacie, z którymi dzielimy się własnymi obawami i lękami, dzielimy z nimi łzy i wszystkie uśmiechy. Gdy słabną, chcemy je podnieść, gdy giną - nie godzimy się z losem. Za wszelką cenę próbujemy uratować ukochanego bohatera, krzyczymy, próbujemy sięgnąć w głąb książki i wyrwać z tamtąd ową postać. I wtedy okazuje się, że jest już za późno.
Drugie spotkanie z panem Kingiem wypadło niespodziewanie dobrze. Rzadko spotykam tak wciągające, trzymające w napięciu książki. Bo Wielki Marsz to lektura, której nie można odłożyć. Trzeba poznać tę historię do samego końca. W powieści często natkniemy się na wulgaryzmy, które dodają brutalności scenom. A sam styl Kinga jest świetny. Dzięki niemu ta książka ma charakter.
Wielki Marsz zmusza do wielu refleksji i poważnych przemyśleń. I uświadamia, że i my, czytelnicy, jesteśmy potworami, jak ludzie kibicujący uczestnikom. Lubimy patrzeć na czyiś ból. Bowiem kto, czytając tę książkę, nie stał za Garratym, Olsenem i McVriesem, ignorował ich cierpienie, bo nie mógł przestać patrzeć? Kogo ochodziły jedynie pytania: "Kto upadnie następny?", "Kto przetrwa?", "Kto zwycięży?"
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/recenzja-ksiazki-wielki-marsz.html
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
więcej Pokaż mimo toCzy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących...