-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-10-05
2017-09-29
2017-09-24
2017-09-11
Szybka podróż przez stulecia
Właśnie tym był dla mnie pierwszy zbiór opowiadań ze świata Nocnych Łowców. Kroniki Bane'a to opowieść o czarowniku, którego doskonale znają fani jakiejkolwiek serii o Nocnych Łowcach. Tym razem jednak Cassandra Clare wraz z Sarą Rees Brennan oraz Maureen Johnson ukazała nam świat dokładnie z jego perspektywy.
W skład Kronik wchodzi 10 ok. pięćdziesięciostopniowych opowiadań oraz zapis z poczty głosowej czarownika po wydarzeniach z Miasta Zagubionych dusz. Co do miejsca akcji, nie było ono jednorodne. Jedno z opowiadań działo się w Peru, inne w Londynie, Paryżu, czy Nowym Jorku. Czarownik zwiedził wiele miejsc, choć doskonale wiemy, gdzie zatrzymał się najdłużej.
Nie będę opisywać fabuły opowiadań, najważniejsze dla mnie podczas lektury było to, że głównym bohaterem był właśnie Magnus - jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci serii. Również tutaj właśnie takim go widzimy, ale poznajemy również inne strony jego osobowości i dowiadujemy się o wiele więcej o przeszłości, która w seriach była jedynie wspominana. Rozwijane są jego relacje z innymi bohaterami, a wcześniej ich historii mogliśmy się tylko domyślać.
Umiejscowienie czasowe opowieści może nie być takie łatwe, ale niedługo(po skończeniu kolejnego zbioru opowiadań z cyklu) również i za to się zabiorę. Często poprzedzają one wydarzenia z książek, czy całych serii lub mają miejsce po nich.
Warto zwrócić uwagę, że doskonale przedstawiają traktowanie magicznych istot przez Nocnych Łowców, pokazują, że, choć nie drastycznie, to jednak zmieniało się ono przez lata(choć nie tylko w pozytywnym sensie).
Kroniki Bane'a to świetne dopełnienie świata Nocnych Łowców i historii samego Magnusa. Czytając bawiłam się doskonale. Tylko dwa pierwsze opowiadania są niezwiązane z seriami Cassie, jednak ich humor pomaga szybko je poznać. Ten miesiąc zdecydowanie należy u mnie do Clare(spodziewajcie się jeszcze dwóch postów)!
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Szybka podróż przez stulecia
Właśnie tym był dla mnie pierwszy zbiór opowiadań ze świata Nocnych Łowców. Kroniki Bane'a to opowieść o czarowniku, którego doskonale znają fani jakiejkolwiek serii o Nocnych Łowcach. Tym razem jednak Cassandra Clare wraz z Sarą Rees Brennan oraz Maureen Johnson ukazała nam świat dokładnie z jego perspektywy.
W skład Kronik wchodzi 10 ok....
2017-09-07
Plaża, relaks i demony do zabicia
Cassandra Clare to autorka, która zasłynęła ze swoich licznych serii o nocnych łowcach. Pisarka budzi kontrowersje, jednak nie można odebrać, że ma rzesze fanów, do których i ja należę. Dla mnie to jedna z ulubionych autorek, której książki zaczęłam czytać już na początku gimnazjum i po tych latach nadal to robię.
Tym razem zabrałam się za najnowszą serię pisarki - Mroczne intrygi, która skupia się na rodzeństwie Blackthornów i Emmie Carstairs, których poznaliśmy już w ostatnim, szóstym tomie cyklu Dary Anioła(dla kogoś nowego w tym świecie problemem może być rozeznanie się w tym uniwersum, ale nie martwcie się planuję stworzyć post dla nowych fanów). We wspomnianej książce byli jednak jeszcze bardzo młodzi i wiele stracili podczas wojny z Mongensternem. Od tych wydarzeń minęło pięć lat...
Emma wciąż marzy o znalezieniu i zemście ludzi odpowiedzialnych za śmierć jej rodziców. Równocześnie odkrywa, że czuję więcej niż powinna do swojego parabatai - Juliana. Wtedy też porwany przez fearie Mark, najstarszy brat Blackthornów, zostaje zesłany do rodziny, by pomóc im w znalezieniu mordercy fearie. Chłopak nie zmienił się fizycznie, jednak mentalnie nie przypomina już brata, którego pamięta rodzina. Nocni Łowcy muszą poradzić sobie ze śledztwem bez informowania Clave o powrocie Marka ze względu na wcześniejsze wydarzenia.
Pani noc to pierwszy tom trylogii. Pamiętam, że gdy zobaczyłam jego grubość byłam zaskoczona. Już Mechaniczna Księżniczka lub Miasto niebiańskiego ognia miało dużą objętość, ale ta część to ponad 800 stron. Mimo że byłam fanką, miałam aż dwa podejścia do lektury tej książki. Teraz jednak, kiedy usłyszałam o premierze drugiego tomu, która jest zaplanowana na koniec września, nie mogłam pozostawić jej w połowie przeczytanej.
Kiedy już powróciłam do lektury wszystko poszło szybko. Akcja powieście jest dynamiczna, mimo sporej objętości, bohaterowie są dobrze nakreśleni, można łatwo ich polubić i śledzić ich losy. Nie spodziewałam się, że można nakreślić tak różnorodną, pełną indywidualności grupę. Tym bardziej cieszy, że nie tylko Emma, czy Julian dostali narrację, ale również Mark, czy Cristina. Ta ostatnia to będąca na wymianie mieszkanka Meksyku, która wnosi powiew innej kultury do Ameryki, którą jednak już dość dobrze znamy.
Dodatkowo mamy również poszerzony obraz fearie, które w poprzednich książkach nie miały aż takiego udziału w wydarzeniach, nie poznaliśmy ich zwyczajów aż tak dobrze. Mark jest doskonałym połączeniem tego jak szybko ich wpływ działa na ludzi, jacy bywają okrutni, nawet patrząc na Nocnych Łowców.
Śledztwo, którego głównym tematem jest ten tom, jest naprawdę dobrze prowadzone. Powoli, łącząc różne wskazówki bohaterowie łączyli fakty i pokazywali swoje umiejętności. Problemem dla mnie było jedynie przegadane zakończenie, gdyby nie masa dialogów "z tym złym" wszystko mogłoby się skończyć zdecydowanie inaczej.
Ostatnim aspektem, który chciałam poruszyć jest kwestia romansów. W książkach Cassie nie może ich zabraknąć i choć myślicie, że poruszyła ona już chyba wszystkie aspekty związków, trójkąty, niemożliwie miłości, nawet otwarcie się o kazirodztwo... To nie jest prawda. Uwierzcie, że w tej historii jeszcze wiele zaskoczeń w tej materii Was czeka.
Panią noc na tle książek Cassie wyróżnia jeszcze to, że tym razem Nocni Łowcy są nam jakby bliżsi, rozmawiają o Avangersach, kłócą się jak w normalnej rodzinie, problem, z jakim walczą nie jest na skalę globalną... Przybrało to mniejszą skalę, a jednak się sprawdza i to naprawdę dobrze.
Już naprawdę na koniec chciałabym wspomnieć, że w powieści są obecne nawiązania do poprzednich serii autorki, bohaterowie z innych historii mają udział w akcji, pojawiają się w niej lub są wspominani. Nie polecam więc czytać tej powieści bez znajomości innych książek, choć pewnie i tak można. Dodatkiem do powieści jest kilkudziesięciostronicowe opowiadanie, w którym możemy czytać o zaręczynach dobrze nam znanej pary z innego cyklu.
Pierwszy tom Mrocznych Intryg to naprawdę udany wstęp do nowej serii. Spodziewałam się udanej rozrywki i właśnie to otrzymałam. Nie mogę się doczekać, co czeka w kolejnym tomie i jakim bohaterem okaże się nowa postać... No już niedługo!
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Plaża, relaks i demony do zabicia
Cassandra Clare to autorka, która zasłynęła ze swoich licznych serii o nocnych łowcach. Pisarka budzi kontrowersje, jednak nie można odebrać, że ma rzesze fanów, do których i ja należę. Dla mnie to jedna z ulubionych autorek, której książki zaczęłam czytać już na początku gimnazjum i po tych latach nadal to robię.
Tym razem zabrałam się...
2016-10-02
2017-02
2017-01
2017-01
2017-09-14
2017-09-01
2017-01-14
Trudna do zakwalifikowania
Moja pierwsza przygoda z twórczością Guillaume Musso była, i w mojej głowie wciąż jest, niezwykle zaskakująca. Wciąż zastanawiam się jak odebrać zakończenie, jak zrozumieć "Tę chwilę". Bo jednocześnie mogłaby być to powieść fantasy, z drugiej zaś nie. I teraz wciąż mam zagwozdkę jak to ugryźć, wiem jednak jedno: to naprawdę coś dobrego.
Latarnia morska na odludziu. Arthur dostaje ją w spadku od ojczyma i ma jedynie się nią opiekować, ale nie zaglądać do piwnicy, ponoć to ona spowodowała wieloletnie zniknięcie jego przyszywanego dziadka, który teraz znajduje się w zakładzie dla obłąkanych. Jednak ciekawość zwycięża i Artur też znika, ale na chwilę...
Takiej intrygującej i innej powieści dawno nie czytałam. Sama budowa jest już zaskakująca. Pierwszoosobowa narracja Arthura pomaga wywołać efekt niepewności, niewiedzy, co do sytuacji. Raz narracja się zmienia i na jeden rok przejmuję ją Lisa. Sama powieść dzieli się na pięć części, te zaś na rozdziały i podrozdziały, zwykle określane latami, w jakich dzieje się akcja, ułatwiające orientacje w szybko zmieniających się wydarzeniach.
Choć akcja powieści jest dynamiczna, tak naprawdę niewiele się w niej dzieje. Przeczy to jednak temu, że nie mogłam się od niej oderwać. Powieść intryguje, buduje emocje poprzez niepewność, chęć odkrycia, co tak naprawdę ma miejsce i przez dialogi, które odkrywają przed nami sekrety.
Bohaterów nie odnajdziemy za wielu. Mamy tu głównego bohatera, młodego lekarza, jego ojca, dziadka, Lisę, spotkaną niby przypadkowo dziewczynę... Niewielu, a potrafili oni stworzyć historię, w której trudno nie przepaść i się nie pogubić. A ja to właśnie w niej uwielbiam. Jest taka inna, świeża. Ciekawa, naprawdę ciekawa.
Każdy rozdział otwiera niesamowicie dopasowany cytat, dzięki którym jeszcze lepiej autor wprowadza nas w każdy nowy moment życia głównego bohatera. Tak szybko mijające lata sprawiają, że to że my możemy przeżywać życie tak jak przeżywamy nabiera większej wartości, a dlaczego przekonacie się czytając.
Ta chwila mnie zaskoczyła, początek nie wróżył tak intrygującej historii. Jestem niesamowicie pozytywnie zaskoczona i z chęcią będę kontynuowała moją przygodę z autorem, którego po raz pierwszy poznałam czytając właśnie tę historię. Też jesteście ciekawi, co kryje Ta chwila?
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Trudna do zakwalifikowania
Moja pierwsza przygoda z twórczością Guillaume Musso była, i w mojej głowie wciąż jest, niezwykle zaskakująca. Wciąż zastanawiam się jak odebrać zakończenie, jak zrozumieć "Tę chwilę". Bo jednocześnie mogłaby być to powieść fantasy, z drugiej zaś nie. I teraz wciąż mam zagwozdkę jak to ugryźć, wiem jednak jedno: to naprawdę coś...
2016-09-22
Znają się od lat...
Charlie ma trzech braci, ojca policjanta i bliskiego przyjaciela Bradena, który mieszka w domu obok. Jest typową chłopczycą, uwielbia sport, nie maluje się i nosi modnych ciuchów. Jednak kolejny mandat za przekroczenie prędkości wpływa na to, że dziewczyna musi rozpocząć dorywczą pracę. Trafia do butiku z ekscentryczną szefową i to zaczyna ją zmieniać. Odtąd Charlie zaczyna mieć dwie osobowości, czy w końcu je połączy?
Nowej powieści Kasie West naprawdę mocno wyczekiwałam. Uwielbiam jej lekki, niewymuszony styl, w którym potrafi oddać uczucia nastolatków i ich zawirowania związane z odkrywaniem samych siebie, swojej przeszłości, czy radzeniem sobie z problemami. Jej bohaterowie są tacy jak my, co sprawia, że z łatwością się o nich czyta.
W Chłopaku z sąsiedztwa nie było wyjątku. Szybko polubiłam bohaterów, naprawdę wszystkich, gdyż każdy z nich miał pozytywne cechy, których nie dało się nie lubić. Najbardziej pozytywnie odebrałam główną bohaterkę. Charlie nie była ideałem, podejmowała złe, niewłaściwe decyzje, ale można jej to wybaczyć, gdyż dopiero odkrywała siebie i próbowała poradzić sobie z traumą dotyczącą śmierci jej matki. Jej poszukiwania siebie były ciekawym doświadczeniem dla mnie jako czytelniczki, naprawdę obserwowałam jej rozwój, walkę ze sobą.
"zakochanie się w kimś, kto wolał być twoim przyjacielem – należało nazwać torturą, bez dwóch zdań".
Pozostali bohaterowie nie byli jedynie tłem, choć może nie mieli tak znaczącej roli, ja wierzyłam, że oni istnieją, darzyłam ich sympatią. Branden najbardziej wybijał się na tle ich wszystkim, co nie może dziwić, gdyż był tytułowym bohaterem. W jego relacji z Charlie mogłam obserwować prawdziwą przyjaźń, która powoli zmieniała się w coś innego, a przynajmniej z jednej strony powoli... Ich uczucie było momentami wzruszające, czasem zabawne, ich nieudolne próby zatrzymania przyjaźni, wyznawania uczuć, czy odpychania siebie, to było coś, co naprawdę dostarczało wrażeń i rozrywki.
Przedpremierowa lektura powieści zawsze dostarcza więcej radości, w tym wypadku efekt był spotęgowany przez niezwykłą, pozytywną energię bijącą z każdej strony. Mimo problemów, wszystko jawi się w jasnych barwach. Na szczęście autorka nie przesadziła z lukrem, a sprawiła, ze jest on zjadliwy, a nawet sprawia, że chcę się więcej...
"Jak spotkasz gościa imieniem Frederick, powiedz mu, że wciąż wisi mi dwa dolary. Tęsknię.
Odpisałam: Mam powiedzieć Frederickowi, że wisi ci dwa dolary i że za nim tęsknisz?"
Chłopak z sąsiedztwa to przyjemna i pozytywna lektura, choć nie pozbawiona pewnych zawirowań, które nadają jej tego czegoś, dzięki czemu chcę się ją poznać od razu. Kasie West już drugi raz dostarczyła mi doskonałej rozrywki, jej bohaterów nie da się nie lubić. Sami się przekonajcie!
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Znają się od lat...
Charlie ma trzech braci, ojca policjanta i bliskiego przyjaciela Bradena, który mieszka w domu obok. Jest typową chłopczycą, uwielbia sport, nie maluje się i nosi modnych ciuchów. Jednak kolejny mandat za przekroczenie prędkości wpływa na to, że dziewczyna musi rozpocząć dorywczą pracę. Trafia do butiku z ekscentryczną szefową i to zaczyna ją zmieniać....
2016-09-26
Smutne pożegnanie?
Trochę tak traktuję ostatnią książkę z cyklu Kroniki Podziemia. Po jej skończeniu nie od razu mogłam się zabrać za recenzję, musiałam przeczekać kilka godzin, gdyż trochę się zasmuciłam, że to już koniec, że już koniec przygód Gregora, że ten oryginalny świat już pozostawię za sobą... Zaczynając serię miałam wrażenie jakbym cofnęła się do dzieciństwa, a kończąc tom piąty Gregor i Kod Pazura czułam jakbym znów stawała się dorosła, a tego nie lubię. Kto nie chciałby być dłużej dzieckiem? Nawet jeśli ta historia nie jest do końca tym, co utożsamia się z bezpieczeństwem i ciepłem.
Suzanne Collins bowiem doskonale poprowadziła tę opowieść. To tak naprawdę nie jest wesoła bajeczka o przygodach kolejnego chłopaka, który ma dar, ale opowieść o radzeniu sobie ze stratą bliskich, z odmiennością... To wszystko tu wychodzi i ostatnie strony pozostawiają pewien niedosyt i masę pytań. Warto też nadmienić, że autorka zebrała tutaj wątki z poprzednich książek, mogłoby się wydawać, że nieistotne, jednak doprowadziły one do tego, że teraz ta historia jest tak doskonała. Wątki tutaj się zazębiają, poniżej wyjaśnię, co też możemy w tej opowieści znaleźć.
"jeśli uciekamy przed tym, czego się boimy, to coś i tak zawsze nas dogoni."
Gregor dowiaduję się, czego dotyczy ostatnia, najbardziej tajemnicza przepowiednia założyciela miasta... Dowiaduję się, że ma zginąć w bitwie, jego siostra ma złamać Kod Pazura... Bitwa w Podziemiu rozgorzała, szczury przeciw ludziom, nietoperzom i myszom... Inne nacje również włączają się w konflikt, pojawiają się nowe osobniki, których w nich w Regali od dawna nie widział. Gregor musi walczyć, wiele osób liczy na niego i jego umiejętności Furiasty.
Muszę powiedzieć, że cała opowieść Suzanne Collins była doskonale przemyślana. Od początku utrzymywała w miarę równy poziom, trzymała czytelnika(nie tylko młodego) w napięciu i nie pozwalała na nudę, by na koniec zaskoczyć czymś jeszcze lepszym! Bo tu walki, akcji, niespodzianek było jeszcze więcej niż zwykle. Dla mnie punktem, który całkowicie odmienił powieść było pojawienie się nowej postaci w Podziemiu, kogoś, kogo naprawdę nie spodziewałam się tam zobaczyć, nagle wszystko stało się jeszcze bardziej intrygujące, bo postać ta wpłynęła na zachowanie kilku innych.
Zaskakujące było jak bardzo zżyłam się z bohaterami, jak im kibicowałam i bałam się o nich. Zakończenia, w których bohaterowie byli w niebezpieczeństwie albo w których umierali były naprawdę bolesne. Autorka nie szczędzi młodego czytelnika, w jej powieściach występują okropieństwa, śmierć i walka są na porządku dziennym.
"- Ona nie jest księżniczką! Księżniczką jest Botka!
- A jeśli księżniczka ma siostrę to ta siostra nazywa się...? - zapytał Ripret.
- Niech Ci będzie księżniczka!(...)Ale to tylko bzdety wymyślone przez karaluchy! Mnie jakoś nikt nie nazywa księciem.
- No, jeśli cię to martwi, to od tej pory będziesz księciem Gregorem."
Na szczęście pozytywnym wydźwiękiem jest również humor, co dowodzi powyższy cytat. Do tego wciąż liczymy na pokój, na zakończenie starcia. Nie jest to łatwe. Autorka poprzez nietolerancję zwierząt i ludzi w Podziemi pokazuje jak zbudowany jest również nasz świat, to uderza. W ostatnich scenach nawet dosadnie autorka poprzez myśli głównego bohatera pokazuje, że i my w Nadziemiu musimy się zmienić.
Jedynie co mnie lekko denerwowało w całej serii to to, że autorka dzieciom dała największą władzę. Dwunastolatek ratuję świat, a dorośli się jedynie patrzą. Rodzice w ogóle nie mają tu wiele do gadania... Nie jest to jednak argument zbyt mocny, gdyż taka miała być ta książka, miała być dla dzieci, stąd bohaterami dzieci.
Gregor i Kod Pazura to doskonałe zwieńczenie serii. W tym tomie znalazłam odpowiedzi na dręczące mnie pytania, pozamykane zostały wątki, a mimo to wciąż pozostaje nadzieja, że może jednak ta historia będzie trwać dalej. Suzanne Collins od dzisiaj nie jest dla mnie jedynie autorką Igrzysk Śmierci, ale także wybitnego cyklu o Gregorze Wojowniku.
Ocena: świetna- [6-/6]
Smutne pożegnanie?
Trochę tak traktuję ostatnią książkę z cyklu Kroniki Podziemia. Po jej skończeniu nie od razu mogłam się zabrać za recenzję, musiałam przeczekać kilka godzin, gdyż trochę się zasmuciłam, że to już koniec, że już koniec przygód Gregora, że ten oryginalny świat już pozostawię za sobą... Zaczynając serię miałam wrażenie jakbym cofnęła się do dzieciństwa, a...
2016-09-20
Wymuszona wyprawa
Dotychczas dla osobliwych dzieci dom Pani Peregrine był ostoją. W dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Zawieszone w czasie miejsce pozwalało im na zawsze pozostawiać dziećmi, jednak spokój został zmącony. Teraz niezwykłe dzieci wraz z ich opiekunką na stałe zmienioną w ptaka muszą uciekać przed głucholcami i szukać innych pętli, w których mogliby oczekiwać na pomoc.
Powyższy, krótki opis przedstawia wydarzenia, które miały miejsce w niedawno czytanej przeze mnie historii - Mieście cieni. Jest to kontynuacja Osobliwego domu Pani Peregrine, co dumnie widnieje na okładce. Ramsom Riggs zafascynował mnie swoją pierwszą powieści, gdyż niezwykle oryginalnie podszedł on do elementu tworzenia swojej powieści, wykorzystał ku temu stare zdjęcia.
To właśnie dawne fotografie tworzyły jego historię, nadawały jej głębi i charakteru. To one były motorem do napisania książki, do rozwinięcia zamkniętych w nich opowieściach. W tym tomie jest to kontynuowane, tak samo jak losy bohaterów. Mamy po raz kolejny wiele szokujących zdjęć, które fascynującą. W ogóle mnie nie dziwi, że autor chciał je wykorzystać, pokazać szerokiemu gronu odbiorców.
"Śmiech nie sprawia, że złe rzeczy stają się gorsze, podobnie jak nie staną się lepsze dzięki łzom. Śmiech nie oznacza, że jest nam wszystko jedno albo, że zapomnieliśmy. Świadczy tylko o tym, że jesteśmy ludźmi."
Recenzję miałam zacząć od informacji, że nowa powieść autora spodobała mi się zdecydowanie bardziej niż pierwsza. Pamiętam, że Osobliwy dom przyjęłam dość ozięble ze względu na spore oczekiwania wywołane przez trailer książki, który był niesamowity, jednak teraz wiedząc, czego mogę się spodziewać z wielką przyjemnością otwierałam tę powieść i przekonałam się, że ta historia niesamowicie wciąga. A przecież ja wiek bohaterów już dawno przekroczyłam... Dzieckiem już raczej nie jestem.Właśnie dlatego sądzę, że powieść ta mogłaby się spodobać czytelnikom w każdym wieku.
Skoro mowa o bohaterach... Osobliwość w tytule doskonale pasuję, by ich ogólnikowo opisać. To naprawdę niesamowite osobowości i nie piszę tu jedynie o ich niezwykłych umiejętnościach, większości z nich nie da się nie polubić, nawet mimo ich wad. Wyjątek stanowi dla mnie główny bohater - Jacob i dziewczyna, która skradła jego serce - Emma. Muszę niestety powiedzieć, że ta dwójka momentami działami na nerwy, wątek miłosny w tej powieści, jak dla mnie, nie był potrzebny, więc przymknięcie na niego oka, pozwalało na prawdziwe cieszenie się z lektury.
Zaczęłam o osobliwościach, a przeszłam do wad, poza wyżej wspomnianą nie widzę ich wiele, jak na powieść dla młodzieży, jest ona wręcz niesamowita, do tego sądzę, że czytelników młodszych może nawet lekko przerażać, dla mnie była po prostu klimatyczna, naprawdę cudownie klimatyczna.
"Po prostu wierzę, że ważnymi sprawami w życiu nie rządzi przypadek. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Ty też zjawiłeś się tu nie bez przyczyny, na pewno nie po to, żeby przegrać i umrzeć."
Tym razem nie odkrywamy już tak wiele sekretów, przyzwyczajamy się do niezwykłości, stąd pies z fajką i jeszcze gadający, czy dziewczynka z dziurą w brzuchu, nie robią aż tak wielkiego wrażenia. Choć może źle to ujęłam, robią, jednak tu wydaje się to tak naturalne, tak pasujące, że nie można by tego wyrzucić. Tak samo wszystkie dzieciaki, one tworzą tę historię i każdy z nich dokłada coś od siebie dla tej opowieści. Nie można im nie kibicować, mało tego chce się, by wszyscy wyszli cało z opresji i wykonali swoją misję.
Zakończenie powieści było dość przejmujące. Nastąpił nagły zwrot akcji, który namieszał w historii i otworzył furtkę do trzeciego tomu. Byłam całkowicie zaskoczona, kto pojawił się w ostatnich scenach, to mnie naprawdę zaskoczyło... Sądzę, że to również wpłynęło na mój niezwykle pozytywny odbiór tej części.
Miasto cieni to świetna kontynuacja. Po raz kolejny autor w niesamowity sposób kreuje swoją historię za pomocą klimatycznych zdjęć i doskonale dobranych do nich słów. Bez fotografii ta książka wiele by traciła. Nie mogę się doczekać lektury kolejnego tomu.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Wymuszona wyprawa
Dotychczas dla osobliwych dzieci dom Pani Peregrine był ostoją. W dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Zawieszone w czasie miejsce pozwalało im na zawsze pozostawiać dziećmi, jednak spokój został zmącony. Teraz niezwykłe dzieci wraz z ich opiekunką na stałe zmienioną w ptaka muszą uciekać przed głucholcami i szukać innych pętli, w których mogliby...
2016-08-15
O pewnym błędzie i jego konsekwencjach
Każdy z nas popełnia błędy, to oczywiste. Nikt nie jest nieomylny i wszechwiedzący. W życiu napotykamy na sytuacje, które nas przerastają, z którymi nie wiemy jak sobie poradzić, jak do nich podejść, wtedy próbujemy jakoś sobie z nimi poradzić, co niejednokrotnie nie wychodzi tak jakbyśmy chcieli, stąd błędy. Nasze życie jest nimi usłane. Błędy często doprowadzają do nieprzewidzianych konsekwencji, niestety nierzadko nieprzyjemnych i to nie tylko dla nas.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego w moim wstępie tak wiele skupiam się na błędach. Wszystko, co wyżej napisałam jest przecież prawdą, ale dlaczego o tym piszę właśnie teraz? Otóż w poniedziałek przeczytałam drugi tom cyklu Off-campus Elle Kennedy, a nosi on tytuł właśnie Błąd. Od tego wszystko się więc zaczęło. Pewnie zauważyliście, że tyle wspominałam o Układzie, w którym się zakochałam, ale niestety wciąż nie ma jego recenzji, nie martwcie się, będzie. Najpierw jednak musiałam Wam napisać o tym tomie, ze względów recenzenckich... Nie będę już przedłużać, poniżej o czym jest ten tom.
Logan ma na uczelni status gwiazdy, dziewczyny lgną do niego, jednak jedyna, która go interesuje, jest zajęta, a co najgorsze to dziewczyna jego najlepszego kumpla. By o tym nie myśleć umawia się z dziewczynami na jedną noc. Kiedy poznaje Grace miał jednak inny plan, chciał napić się z kumplem, jednak zapomniał telefonu i wpadł do pokoju nieznajomej dziewczyny. Zaczęli oglądać film, a potem się całować i robić coś więcej. Nie wziął jej numeru, jednak wciąż o niej myślał. Kolejne spotkani było nieuniknione.
"- Co robisz? - pytam szeptem.- Patrzyłaś na mnie tak, jakbyś chciała, bym cię pocałował. - Powieki opadają na jego niebieskie oczy. - I pomyślałem sobie, że właśnie to zrobię."
Od razu muszę napisać, że tom drugi był słabszy od pierwszego, może nie diametralnie, ale nie wciągnął mnie tak jak poprzedni, a bohaterowie nie wywoływali aż tak dużych palpitacji serca. Wciąż jednak historia porywała, czytało ją się szybko z dużą ciekawością, choć byłaby ona jeszcze większa, gdyby nie opis wydawnictwa, który zdradza ponad połowę powieści.
Styl Elle Kennedy mimo to jest niewiarygodny. Ta kobieta ma w sowim piórze coś, co jest wprost niezwykłe. Dialogi są nienaciągane, myśli bohaterów nie wydają się zbyt napuszone, a naprawdę adekwatne do sytuacji. Naprawdę z łatwością można wczuć się w historię i nie chcieć przerywać czytania, wiem z doświadczenia.
Tym razem bohaterami głównymi jest najlepszy przyjaciel Garreta, Logan, który nie wywołał u mnie obsesji na swoim punkcie, mimo wszystko bardzo go polubiłam i kibicowałam mu. Grace natomiast kompletnie nie umywa się do Hannah, jest cichsza, nie tak zabawna, mimo to była na tyle ciekawa i co ważne, nie miała jakichś wielkich bagaży psychicznych, więc wyróżniała się na tle bohaterek NA.
"- Tak, lubiłam cię.- Więc skupmy się na tym - mówię szorstko. - Na dobrych momentach. Schrzaniłem, ale obiecuję, że ci to wynagrodzę. Nie chcę nikogo innego. Chcę tylko jeszcze jednej szansy."
Tym razem autorka również podzieliła narrację na dwójkę głównych bohaterów, choć to Logan w niej przewodził i więcej wydarzeń było ukazanych z jego perspektywy, dzięki czemu mogliśmy więcej czasu spędzić ze znanymi nam bohaterami, zwłaszcza z hokeistami. Miło było po raz kolejny czytać o dobrze mi znanych bohaterach.
W całej powieści przebieg zdarzeń podobał mi się i to nawet bardzo, jednak do pewnego momentu. Przeskok czasowy był dziwnym zabiegiem, który zdecydowanie spowolnił akcję i jak dla mnie nie był potrzebny. Brakowało mi też większej iskry między bohaterami, było gorąco, było słodko, ale nie aż tak jak przy parze z Układu. Autorka pierwszym tomem postawiła sobie naprawdę wysoko poprzeczkę.
Przeczytanie powieści Błąd w żadnym razie nie było błędem. To była przyjemna, wciągająca i dostarczająca sporej dawki emocji lektura. Tom pierwszy jak dla mnie był jeszcze lepszy, ale mimo to z niecierpliwością czekam na kolejny. (No bo Dean...)
Ocena: bardzo dobra [5/6]
O pewnym błędzie i jego konsekwencjach
Każdy z nas popełnia błędy, to oczywiste. Nikt nie jest nieomylny i wszechwiedzący. W życiu napotykamy na sytuacje, które nas przerastają, z którymi nie wiemy jak sobie poradzić, jak do nich podejść, wtedy próbujemy jakoś sobie z nimi poradzić, co niejednokrotnie nie wychodzi tak jakbyśmy chcieli, stąd błędy. Nasze życie jest nimi...
Mam Cię na oku
Już od jakiegoś czasu na mojej półce leżał przedpremierowy egzemplarz najnowszej powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk. Polska autorka ma na swoim koncie kilka powieści młodzieżowych, sci-fi, kryminał, a teraz także thriller obyczajowy. Z jednej strony z ciekawością wyczekiwałam na "Obsesję", z drugiej jednak miałam spore obawy, bo o ile większość powieści dla nastoletnich czytelników mi się podobała, o tyle kryminał bazujący na pomyśle Agaty Christie czytało mi się średnio. Jakie wrażenie wywarła na mnie lektura? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Joanna Skoczek pracuje w szpitalu oddziału psychiatrycznego. Sześć miesięcy temu przeprowadziła się ponownie do Warszawy po rozwodzie z mężem. W ob skórnych piwnicach szpitala, w swojej szafce lekarka znajduje niepokojące liściki. Niedługo potem w szpitalu znaleziono trupa kobiety z czarnymi, kręconymi włosami, tak samo jak te Asi. Sprawy wydają się połączone. Czy obsesja wielbiciela jest aż tak niebezpieczna?
Liczyłam, że ta historia będzie mieć więcej napięcia i realizmu niż Pustułka, gdyż rozgrywa się w miejscu, które autorka doskonale zna, w szpitalu. Pani Miszczuk bowiem jest lekarzem, więc spodziewałam się, że realia polskiej służby zdrowia zostaną oddane bardzo dobrze. Tak też się stało. Miejscu, w jakim pracowała główna bohaterka Joanna Skoczek, daleko było do miejsc, jakie znamy z medycznych seriali, a bliżej zdecydowanie do realnych warunków, jakie w nich panują. Co zdecydowanie jest jednym z mocnych punktów powieści.
Sama główna bohaterka też szybko wzbudza sympatię. Kobieta po rozwodzie, której charakter mogłabym porównać do Bridget Jones, a samo to skojarzenie w moich myślach, sprawiło, że od razu ją polubiłam. Do tego, choć wokół niej wciąż kręcili się zainteresowani nią faceci, nie wzdychała do nich jak nastolatka. Lekarka(nie pani doktor!) ma cięty język, choć nie przesadnie, jest również zabawna.
Pozostali bohaterowie są nakreśleni dobrze, większość z nich jest realna, z łatwością mogłam ich sobie wyobrazić. Logika zaczęła się w nich jednak odrobinę burzyć w końcowych fazach książki, część z nich zeszła na dalszy plan i zniknął ich koloryt lub w innym wypadku, bohatera poznaliśmy lepiej i stracił całkowicie na autentyczności(mam tu na myśli Tomka, jako podrywacz i lekko tajemniczy chirurg był ciekawy, ale gdy nastąpił przełom w wydarzeniach, stał się dla mnie całkowicie zbędną, mdłą i nijaką postacią).
Klimat powieści bardzo mi się spodobał. Nie był to typowy thriller, dużo tu było wątków obyczajowych, które sprawiały, że powieść nabierała lekkości i z łatwością mogłam ją poznać w jeden dzień. Mamy tu bardzo dużo możliwych rozwinięć losów bohaterki w sferze miłosnej, z jednym, który szczególnie chwycił mnie za serce. Wątki te jednak nie są nam nachalnie przedstawiane, mimo wszystko najważniejsza jest sprawa morderstw. A skoro o nim mowa, to zaskakujące było rozwinięcie wątku kryminalnego i tożsamość mordercy. Ciekawe i nietuzinkowe rozwiązanie.
"Obsesja" to bardzo dobry thriller, w którym możemy poznać lepiej życie lekarzy. Mówię tu nie tylko o ich pracy, ale również o prywatnej sferze. Katarzyna Berenika Miszczuk tym tytułem przekonała mnie, że potrafi też pisać powieści spoza nurtu młodzieżowego. Będę czekać na kolejne powieści w tym klimacie.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Mam Cię na oku
więcej Pokaż mimo toJuż od jakiegoś czasu na mojej półce leżał przedpremierowy egzemplarz najnowszej powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk. Polska autorka ma na swoim koncie kilka powieści młodzieżowych, sci-fi, kryminał, a teraz także thriller obyczajowy. Z jednej strony z ciekawością wyczekiwałam na "Obsesję", z drugiej jednak miałam spore obawy, bo o ile większość powieści...