Plac Leńskiego

Okładka książki Plac Leńskiego Daniel Wyszogrodzki
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Plac Leńskiego
Daniel Wyszogrodzki Wydawnictwo: Marginesy literatura piękna
560 str. 9 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Marginesy
Data wydania:
2021-07-21
Data 1. wyd. pol.:
2021-07-21
Liczba stron:
560
Czas czytania
9 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366863309
Tagi:
literatura polska dojrzewanie PRL
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Pisać. Rozmowy o książkach Piotr Ambroziewicz, Justyna Bednarek, Paweł Beręsewicz, Maciej Bernatt-Reszczyński, Artur Boratczuk, Jerzy Wojciech Borejsza, Natalia Budzyńska, Kamil Całus, Wojciech Chmielewski, Paweł Chojnacki, Daria Czarnecka, Małgorzata Czyńska, Rafał Dajbor, Piotr Dobrowolski, Krzysztof Drozdowski, Agnieszka Frączek, Piotr Gajdziński, Barbara Gawryluk, Dorota Hartwich, Wacław Holewiński, Marcin Jacoby, Andrzej Jankowski, Elżbieta Jodko-Kula, Grzegorz Kalinowski, Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Marcin Kozioł, Joanna Kuciel-Frydryszak, Karolina Kuszyk, Cezary Łazarewicz, Magda Louis, Marcin Ludwicki, Nina Majewska-Brown, Agata Maksimowska, Ewa Małkowska-Bieniek, Anna Mateja, Anna Mieszkowska, Anna Milewska, Katarzyna Miller, Krystyna Mirek, Jarosław Molenda, Ewa Ornacka, Adam Pękalski, Jan Krzysztof Piasecki, Renata Piątkowska, Krzysztof Potaczała, Małgorzata Rejmer, Alek Rogoziński, Zbigniew Rokita, Dominik Rutkowski, Beata Sabała-Zielińska, Anna Sakowicz, Andrzej Skalimowski, Małgorzata Strzałkowska, Justyna Suchecka, Mariusz Surosz, Anna Synoradzka-Demadre, Piotr Szarota, Joanna Szyndler, Anna Tomiak, Mariusz Urbanek, Wojciech Widłak, Violetta Wiernicka, Marcin Wilk, Janusz Leon Wiśniewski, Mirosław Wlekły, Daniel Wyszogrodzki, Andrzej Zbrożek, Robert Ziębiński, Bartosz Żurawiecki
Ocena 7,1
Pisać. Rozmowy... Piotr Ambroziewicz,...
Okładka książki Woodstock 1969. Najpiękniejszy weekend XX wieku Marcin Sitko, Paweł Urbaniec, Daniel Wyszogrodzki
Ocena 8,1
Woodstock 1969... Marcin Sitko, Paweł...

Mogą Cię zainteresować

Wyróżniona opinia i

Plac Leńskiego



przeczytanych książek 14639 napisanych opinii 406

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
133 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
383
228

Na półkach:

Książka jest tak wciągająca, tak wyśmienicie napisana, że otworzyła przede mną własne wspomnienia o ponad dekadę późniejszym własnym dorastaniu w PRL-u. Nie byłoby to tak barwne. Byłoby prowincjonalnie, ubogo, brudniej, bez zagranicznych fajerwerków, zwyczajnie do bólu. Pewnie tak, jak to przeżywała większość "z awansu" poza wielkimi miastami. A i tak był to wspaniały czas, jak tylko wyjątkowe może być dzieciństwo i młodość. Powieść jak dokument z epoki, z całą złożonością słusznie minionego okresu, smaczkami, bezcennymi detalami, szczerością bez krygowania, włącznie z samochwalstwem, głupotami i nastoletnim erotyzmem. Każdy książkę odbierze po swojemu. Moje myśli krążą wokół Dziadka i Ba oraz muzyki, którą odtwarzałem w trakcie lektury. Niesie mnie teraz Focus III, dziękuję. Ale muszę w jednym przypadku poironizować. Szkoda bowiem, że Autor nie podaje nam nazw miejscowości: jedzie w Tatry do Z., nad morze do J., do Jugosławii do M. i tylko w przypadku tak serdecznie opisanego Wąchocka nie ogranicza się do sygla...

Książka jest tak wciągająca, tak wyśmienicie napisana, że otworzyła przede mną własne wspomnienia o ponad dekadę późniejszym własnym dorastaniu w PRL-u. Nie byłoby to tak barwne. Byłoby prowincjonalnie, ubogo, brudniej, bez zagranicznych fajerwerków, zwyczajnie do bólu. Pewnie tak, jak to przeżywała większość "z awansu" poza wielkimi miastami. A i tak był to wspaniały czas,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
753
226

Na półkach: , ,

Właśnie skończyłem czytać "Plac Leńskiego" i muszę przyznać, że to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałem. Jeśli to autobiografia, to szczerze zazdroszczę autorowi tego, co przeżył w tamtych czasach. Dla osób starszych ode mnie książka ta może stać się swoistym powrotem do przeszłości. Dla mnie jest opisem dzieciństwa i przyjaźni o jakich zawsze marzyłem - kolorowych, pomimo wszechobecnej szarzyzny. Dziękuję Panu Łukaszowi za jego obszerną recenzję, bez niej pewnie nie sięgnąłbym po "Plac Leńskiego" tak szybko, a może i w ogóle.

Właśnie skończyłem czytać "Plac Leńskiego" i muszę przyznać, że to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałem. Jeśli to autobiografia, to szczerze zazdroszczę autorowi tego, co przeżył w tamtych czasach. Dla osób starszych ode mnie książka ta może stać się swoistym powrotem do przeszłości. Dla mnie jest opisem dzieciństwa i przyjaźni o jakich zawsze marzyłem -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
752
752

Na półkach:

Autor książki miał w Warszawie swój Plac Leńskiego (na Pradze) przy którym mieszkał, a ja w Legnicy miałam ulicę Leńskiego (obecnie Nowy Świat),na której czas mojego dzieciństwa się zatrzymał. Ile razy tamtędy przechodzę, cofam się w przeszłość i w miejscu aktualnych obiektów widzę dawne punkty usługowe, ulubione sklepiki, Dom Kultury, który od dawna stoi zamknięty na cztery spusty. Czuję smaki i zapachy dochodzące ze sklepów, cukierni, warzywniaków. Dlatego tak dobrze rozumiem sentyment Pana Wyszogrodzkiego do konkretnych miejsc, osób i zdarzeń z przeszłości.

Dowiedziałam się z książki, że tubylcy mieszkali na starej Pradze a ludność napływowa na Nowej. Oraz, że była jeszcze Praga - Południe, do której zaliczała się Saska Kępa. A takie miejsca jak Bazar Różyckiego z pewnością kojarzy każdy Polak. Te praskie rejony zamieszkiwał barwny korowód ludzi, w tym oczywiście kryminalny półświatek, który miał swój kodeks honorowy. A także dzieciaki miały własne bandy i ferajny tak jak ekipa autora czyli Danka, do której należeli również: Baju, Trojan i Trefniak, Cent.

Czasy PRL-u, które są mi dobrze znane i które doskonale pamiętam, gdyż moje dzieciństwo przypadło na lata 70-te. Te saturatory, pomarańcze i banany, które można było dostać tylko na Święta, początki telewizorów w kolorze, pustki w sklepach. Nie było prawie niczego a dzieciaki potrafiły sobie organizować czas wolny i bawić się przez cały dzień poza domem, bo "przecież dziecko potrzebuje powietrza". Wręcz nie do wiary, ale ja z koleżanką miałam podobną "zabawę" jak autor z kolegą czyli rzucanie w ludzi i celowanie do nich z balkonu czym popadło: kasztanami, ziemią. Pamiętam tłumek przechodniów zbierających się pod balkonem a potem walenie w drzwi. Miarka się przebrała gdy trafiłyśmy kasztanem w wózek z dzieckiem. Gdy dzisiaj o tym pomyślę, to ciarki przechodzą mi po plecach, że mogłam być tak głupia i bezmyślna. Podejrzewam, że autor książki ma teraz podobne odczucia co do tej kretyńskiej i niebezpiecznej zabawy.

Odbyłam razem z autorem podróż przez całe jego dzieciństwo (które podzielił według klas szkoły podstawowej) a przy okazji przez oczami przewijały mi się obrazy z własnego dzieciństwa. Współczułam mu, że wychował się bez mamy, która umarła, a ojciec lekarz - laryngolog miał "węża w kieszeni" (sytuacja na stoku narciarskim czy na zagranicznych wczasach, gdzie nie chciał mu kupić obiecanej coca-coli) a dziadkowie sprawiali wrażenie straumatyzowanych przeżyciami wojennymi, przedwczesną śmiercią córki i chyba nie okazywali chłopcu zbyt wiele ciepła i miłości. Śmiałam się czytając jak edukował się sexualnie z książek medycznych swojego ojca oraz z kolegami z podwórka. Te wszystkie wyjazdy na wczasy do Jugosławii, Bułgarii też przeżyłam jako dzieciak, więc momentami czułam się jakbym czytała własną historię.

Podobało mi się to, że autor szczerze i bez cenzury opisał pewne sprawy, także właśnie edukację sexualną. Dużo tutaj zabawnych sytuacji, humoru słownego i nawet gdy pojawiała się wulgarność, to usprawiedliwiona szczenięcą spontanicznością czy dosadnością pewnych sytuacji. Czy my jako dzieci nie postępowaliśmy i nie rozmawialiśmy w taki sam sposób? Podziwiam pamięć do szczegółów autora, dużą spostrzegawczość. Przeprowadził nas także przez przeczytane przez siebie książki, obejrzane filmy i słuchaną muzykę. Tutaj różniliśmy się trochę, bo jako dziewczynka od książek przygodowych czy westernów wolałam "Anię z Zielonego Wzgórza" a potem książki Musierowicz, Siesickiej, Chmielewskiej. Chłopcy czytali inne gatunki i innych autorów.

Ten specyficzny PRL-owski klimat utrzymywał się przez całą książkę. Nie mam absolutnie nic do zarzucenia jej treści, natomiast przytłoczył mnie jej duży format i drobniutka czcionka, bo utrudniało mi to trochę czytanie, no ale dałam radę. Chętnie przeczytałabym podobną książkę, ale z punktu widzenia kobiety. Nie mniej jednak to męskie oko zdołało wyłapać mnóstwo szczegółów z "niepamięci" przeszłości i ja przy okazji odświeżyłam swoje wspomnienia. Ujęła mnie tutaj duża kultura słowa (pomimo użycia licznych wulgaryzmów) i jakiś taki fajny "sznyt" nadany przez autora całości wspomnień. Pewne rzeczy ciężko mi ująć słowami, po prostu trzeba je poczuć podczas czytania. Kurcze, fajne to było i cieszę się, że w końcu zmobilizowałam się do przeczytania książki, która dosyć długo zalegała na półce. Szczerze polecam, szczególnie osobom pamietającym czasy PRL-u, bo tylko ktoś kto dorastał w tych realiach jest w stanie poczuć tego ducha przeszłości.

Autor książki miał w Warszawie swój Plac Leńskiego (na Pradze) przy którym mieszkał, a ja w Legnicy miałam ulicę Leńskiego (obecnie Nowy Świat),na której czas mojego dzieciństwa się zatrzymał. Ile razy tamtędy przechodzę, cofam się w przeszłość i w miejscu aktualnych obiektów widzę dawne punkty usługowe, ulubione sklepiki, Dom Kultury, który od dawna stoi zamknięty na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Moje lata, moje rewiry, moje środowisko, moje przygody, bo Autor tylko o rok starszy. Czytałem w zachwycie, a zarazem odpominałem sobie własne przeżycia lat 70. na Saskiej Kępie i w okolicach.

„Muka! Była! Nie było! A właśnie że była!” – jeśli nie wiecie, o co chodzi, nie czytajcie dalej, skoro wówczas nie dorastaliście. Ale poważnie: to bardzo plastyczny, wierny i wiarygodny obraz wczesnej młodości w gierkowskiej Polsce. To lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcieliby poznać nie tylko jaka wtedy była młodość - według mnie o wiele bardziej niezależna i swobodna niż dziś – ale i jakie wtedy było życie. Także i moje….

Autorowi udało się uchwycić istotę tego męczącego uroku peerelowskiej egzystencji. „Nasza rzeczywistość była szara, smutna, nijaka, beznadziejna (…),a jednak zawierała liczne elementy humorystyczne” – trafnie pisze Wyszogrodzki. Tamten ustrój dawał wiele powodów do śmiechu, bo nie przypadkiem peerel naprawdę był „najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym”.

„Nikt z nas nie zastanawiał się nad tym, jakie informacje okażą się przydatne w dalszym życiu, więc ciekawiło nas wszystko” - dokładnie było tak, jak pisze Autor. Myśmy się w zasadzie sami wychowywali – całe dnie spędzane poza domem w gronie rówieśników - latem aż do późnego wieczora. Nikt nie wysiadywał w domu bo i po co, skoro w nim tylko nudne ”wapniaki”.

Ja, tak jak Autor, także w dzieciństwie upadłem na głowę podczas zabawy na wielkim stole, no bo gdzie się bawić?

Wszyscy chcieliśmy być Indianami, a nie żadnymi „białymi twarzami”. A w grze w państwa nikt nie chciał być ”Ruskimi”, bardziej nawet niż Niemcami. Słuchanie radia – wielkiego pudła z nazwami miast na skali częstotliwości, nie wiedzieć czemu, w „obcych językach” pisanych. Wolna Europa już od lat „nastu”.

Tak jak w książce, i mnie moja wspaniała Babcia z Konstancina (której dom był dla mnie tym, czym Wąchock dla Autora) od najmłodszych lat uświadamiała mnie, co to komunizm, Katyń, AK, Piłsudski, Stalin itp.

Także nie lubiłem chodzić do szkoły nr 168 , do której Autor też by chodził, gdyby mieszkał z ojcem (przy pętli 111 na końcu ul. Zwycięzców). Szkoła peerelu była miejscem męczącym, a nauczyciele zwichrowani. Kiedyś któryś mi wpisał do dzienniczka: „Uczeń szczeka na lekcji, nie haftuje” (śmiechu było nie lada, nawet w domu). Inna polonistka p. Siwek „poprawiła” mi w dyktandzie „kłującą różę” na „kującą”. Babcia wtedy poszła jej zrobić awanturę i od komunistek nawyzywać – a była szefową POP PZPR, co perfidnie celowo Babci ujawniłem. Byłem wtedy z niej bardziej dumny niż ze swej znajomości „polaka”…

Szkolne, platoniczne rzecz jasna, zauroczenia: Ula, Iza, Agnieszka... Ich ówczesne białe jednoczęściowe kostiumy na basenie – to były zajęcia w V klasie - faktycznie sporo, jak słusznie pisze Autor, ukazywały nam z tego, co zakryte. Pamiętam, co mi wtedy kazała wpisać do dzienniczka nauczycielka: ”Będąc na basenie, podglądałem dziewczynki, w drodze powrotnej następowałem im na odciski” (każdy odgadnie przyczynę i skutek…).

Moje kino „Sawa”, a w nim słynny wtedy enerdowski film „Helga”, na który poszła cala szkoła w ramach „przygotowania do życia w rodzinie” (m.in. scena porodu w zbliżeniu na miejsce akcji….).

Owszem, tak jak stoi w książce, przeklinało się - gdy byliśmy w swoim gronie. Ale ileż to razy słyszałem, i sam mówiłem; ”Uwaga, dziewczyny są, nie przeklinać”. Jednak w ich obecności byliśmy szarmanccy, lub tak się nam przynajmniej wydawało. Niemniej wtedy dziewczyny nie „rzucały mięsem” (przynajmniej przy nas).

Wyprawy na trawiaste lotnisko na Gocławiu, za którym już tylko pola i pola. Fotoplastykon w Alejach jako wielka atrakcja. Lody Carpigiani. Pierwsza coca-cola pita w bufecie basenów nad Wisłą, gdzie tłok był taki, że nie szło pływać, (i ja nie ustrzegłem się podglądania dziewczyn w przebieralniach). Przy okazji: Nie sposób nie zgodzić się z opinia autora, że „nawet najbardziej atrakcyjne ciało z tatuażem staje się odpychające”

Tak jak Autor, miałem także szwajcarskie kalendarze ścienne – Mama pracowała w przedsiębiorstwie handlu zagranicznego , stad miałem też zachodnie prospekty samochodowe (duma na podwórku)! Ojciec zaś z pracy w wydawnictwie RSW przynosił drukowane w PRL, bo taniej, szwedzkie i duńskie komiksy, najlepsze były „Klassikery”. Wymieniało się je na „donaldy”. A w komiksach z kpt. MO Żbikiem najbardziej i mnie interesowała por. Ola
Chodzenie na religię - uwaga: niemal całą klasą – do punktu katechetycznego w kościele przy Nobla. Sam też się dziwiłem, co to znaczy ”niepokalana”, przeczuwając z grubsza o co chodzi. I zachodziłem w głowę, czy moja Mama nie jest aby ”pokalana”.

A z gitowcami przelewek naprawdę nie było. Profilaktycznie uczyliśmy się, jak odpowiadać na ich pytania i ich slangu (kto dziś wie, co znaczy: „skitrać piórska za wachlę”, bałach czy P.S.M.?). Nienawidzili „inteligencików”, czyli apropaków, choć jeszcze bardziej – LGBT (jeśli cudem przeżyli do dziś, to są w „czołówce” nienawiści). Na szczęście Saska Kępa była – wybaczcie ekskluzywny język – inteligencką dzielnicą, nie jak dalsza Praga przy pl. Leńskiego, tu ich prawie nie było…

Także i ja lubiłem ciastka ponczowe (robią je jeszcze?). I ja miałem enerdowską elektryczną kolejkę PIKO. Również sklejałem plastikowe samoloty z Małego Modelarza. W czasie choroby też byłem obłożony tymi samymi książkami, na które zawsze był czas, choć na podwórku spędzało się całe dnie (czytało się i z latarką pod kołdrą, bynajmniej nie jakieś bezeceństwa, tylko by rodzice nie widzieli). Ijon Tichy i Pirx byli wtedy moim idolami, o Winnetou i Nemeczku nie mówiąc.

I jako chłopak z bloków miałem taki sam klucz do windy, który był zarazem łyżką do butów i otwieraczem do butelek. A postój taksówek naprawdę był postojem ludzi na nie czekających.

Te same chłopackie wzruszenia podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 1974 r. (nie był to wtedy jeszcze żadne „mundial”),a wcześniej Wembley.

Słuchałem tej samej muzyki. W moim domu też były Mister Hit i ZK-140. Stale słuchałem Rozgłośni Harcerskiej, a potem „Trojki” z Muzyczna Poczta UKF i Kaczkowskim, co także nagrywałem. Jak słusznie pisze Autor, wszyscy byliśmy wtedy piratami, do czego zachęcało (!) państwowe radio. I podzielam opinię, że aria „E lucevan le Stelle” jest najpiękniejsza ze wszystkich – mam dreszcze, ilekroć ją słyszę.

Oglądałem te same filmy. I ja przeżywałem „Znikający punkt”. Miałem też ciary na „Planecie małp”. Byłem fanem Belmonda, Alaina Delona i Petera O’Toole. Również kochałem się w Poli Raksie, Annie Dymnej i Halinie Golanko oraz Catherine Deneuve.

I na koniec pytanie: czy każda młodość nie jest taka sama. Odpowiedź: nie, nie każda. Gdy dziś widuję kilkunastolatków, nie mogę się nadziwić, że najwidoczniej swój najpiękniejszy czas najlepiej spędzają - nawet w swym gronie, a może zwłaszcza wtedy - gdy każde nieustannie głaszcze swój ”smarfon”, czasem tylko pokazując go innym….

PS Z jakiegoś powodu Autor bardzo szczegółowo i z detalami opisuje swe pierwsze erotyczne przeżycia…..

Moje lata, moje rewiry, moje środowisko, moje przygody, bo Autor tylko o rok starszy. Czytałem w zachwycie, a zarazem odpominałem sobie własne przeżycia lat 70. na Saskiej Kępie i w okolicach.

„Muka! Była! Nie było! A właśnie że była!” – jeśli nie wiecie, o co chodzi, nie czytajcie dalej, skoro wówczas nie dorastaliście. Ale poważnie: to bardzo plastyczny, wierny i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
526
363

Na półkach: , , ,

Cyt.:
„O istnieniu Bitelsów dowiedziałem się, kiedy zespół już nie istniał. Stało się to nagle, jakbym nieoczekiwanie coś zrozumiał, doznał objawienia.”
Daniel Wyszogrodzki, „Plac Leńskiego”

Daniel Wyszogrodzki, dziennikarz muzyczny i tłumacz, związany z polską sceną muzyczną, w swojej autobiograficznej powieści powraca do swoich dziecięcych i młodzieńczych wspomnień. Autor urodził się w 1960 roku w Warszawie, wychowywany był przez dziadków na warszawskiej Pradze, gdzie chodził również do podstawówki.

Ta książka jest bardzo osobista i autor zaprasza nas do tej swojej osobistej podróży. To powieść o siermiężnych czasach PRL-u, gdy w sklepach niczego nie było, wszystko trzeba było zdobywać „po znajomości”, za oknami było szaro i ponuro, paszporty leżały w biurkach urzędników i można było otrzymać je jedynie w wyjątkowych sytuacjach, a jednak życie wydawało się piękne bo innego po prostu nie było.

Nie sądziłem, że lektura sprawi mi tyle przyjemności. Jesteśmy z autorem z jednego rocznika i był to powrót również do moich wspomnień, które wydawałoby się już dawno gdzieś uleciały. Odkrywanie muzyki z cotygodniowych audycji Muzycznej Poczty UKF prowadzonej przez Piotra Kaczkowskiego /najbardziej wyczekiwanych/ i czatowanie z palcem na przycisku magnetofonu szpulowego by nagrać ją w całości i odtwarzać w nieskończoność.

Cyt.:
„Przed oczami miałem okładkę płyty z białym światłem rozszczepionym w pryzmacie a w głowie słyszałem jeden numer: Money.”
Daniel Wyszogrodzki, „Plac Leńskiego”

Poszukiwania i fascynacje literackie i filmowe, psoty, wagary i wygłupy z rówieśnikami oraz odkrywanie własnej seksualności i pierwsze miłości, pamiętane do końca życia. Wyścig Pokoju i Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 1974 roku, które powodowały, że polskie ulice były jak wymarłe a piłkarzy po powrocie z Niemiec witano jak mistrzów świata.

Zabawna i nostalgiczna. Powrót do dzieciństwa i do świata, którego już nie ma. Mój Plac Leńskiego był zupełnie gdzie indziej ale był niemal taki sam.

Polecam.

Cyt.:
„O istnieniu Bitelsów dowiedziałem się, kiedy zespół już nie istniał. Stało się to nagle, jakbym nieoczekiwanie coś zrozumiał, doznał objawienia.”
Daniel Wyszogrodzki, „Plac Leńskiego”

Daniel Wyszogrodzki, dziennikarz muzyczny i tłumacz, związany z polską sceną muzyczną, w swojej autobiograficznej powieści powraca do swoich dziecięcych i młodzieńczych wspomnień....

więcej Pokaż mimo to

avatar
120
64

Na półkach:

Ależ to był sugestywny rajd we wspomnienia. Świetnie napisana powieść. Nie wiem, czy młode pokolenie zrozumie peerelowskie smaczki, ale poznawczo na pewno warto się zapoznać.

Szczerze polecam.

Ależ to był sugestywny rajd we wspomnienia. Świetnie napisana powieść. Nie wiem, czy młode pokolenie zrozumie peerelowskie smaczki, ale poznawczo na pewno warto się zapoznać.

Szczerze polecam.

Pokaż mimo to

avatar
327
239

Na półkach: , ,

Kawał rewelacyjnej książki! Inteligentna, szczera, zabawa i niezwykle wciągająca opowieść o dorastaniu na warszawskiej Pradze w czasach PRL-u.

Kawał rewelacyjnej książki! Inteligentna, szczera, zabawa i niezwykle wciągająca opowieść o dorastaniu na warszawskiej Pradze w czasach PRL-u.

Pokaż mimo to

avatar
90
86

Na półkach:

Książka pana Wyszogrodzkiego sprawiła mi mnóstwo przyjemności. Za pomocą czarodziejskiego, latającego dywanu wspomnień, przeniosła mnie w czasy minione, dobrze znane.
Dziękuję za przypomnienie jednych z najmilej wspominanych wydarzeń z dzieciństwa : choroba a obok łóżka stos książek do przeczytania! . Ale kto w dzisiejszych czasach może pojąć, że właśnie takie sceny mogą być niezapomniane, najważniejsze, takie na całe życie.

Książka pana Wyszogrodzkiego sprawiła mi mnóstwo przyjemności. Za pomocą czarodziejskiego, latającego dywanu wspomnień, przeniosła mnie w czasy minione, dobrze znane.
Dziękuję za przypomnienie jednych z najmilej wspominanych wydarzeń z dzieciństwa : choroba a obok łóżka stos książek do przeczytania! . Ale kto w dzisiejszych czasach może pojąć, że właśnie takie sceny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
7
7

Na półkach:

Przeczytałem „Plac Leńskiego” Daniela Wyszogrodzkiego. Wspaniała książka! Zbierałem się, by coś o niej napisać. Podczas czytania śmiałem się, zachwycałem, wspominałem, wzruszałem się. Może i przychylałem się do sporego nacisku związanego z seksualnymi marzeniami i przeżyciami bohatera. Ok. Ale to był przecież mały chłopiec, który wraz z postępem książki zaczął dorastać. Ile razy przypominają się moje przeżycia, marzenia, miłostki. Czy nie były w pewnych sytuacjach podobne? Ale jak spojrzałem na inne fragmenty, jak wspaniale opisywał on Warszawę, miejsca, gdzie mieszkał, w których się poruszał, odwiedzał, spacerował, czuł muzykę. Przede wszystkim książka jest mi bliska, ponieważ on częściowo kierował swoje kroki po częściach stolicy, które znałem, w których mieszkałem, gdzie chodziłem do przedszkola. Zwycięzców, Obrońców, Saska, Praga Północ, bazar Różyckiego, Czterech Śpiących. Jak to zaczęło mi przypominać moje młode lata. Niesamowicie głęboko odczułem jego opisy dziadków, mamy (płakałem, jak pisał o swojej mamie) i taty, ich pochodzenia, życia, niemożności pogodzenia się z sytuacją Polski (Ludowej),wspomnienia z lat przedwojennych. Przypominam sobie mojego dziadka zamkniętego w swoim świecie, a jednocześnie wzywanego na przesłuchania, żyjącego śmiercią brata w Powstaniu. Babcię, która gotowała mu obiady. Widzę moją mamę, która pozostała w swoim pseudo solidarnościowo-powstańczym patriotyzmie, trwającą tak dalej w tych mitach im więcej czasu mija. Jak mocno widziałem te konflikty, ten polski pseudo-heroizm, a jednocześnie trudność w odnalezieniu się w życiu w tym kraju. Przepraszam, że tak oceniam, wyrzucam z siebie, ale widzę, jak niepoliczalna, bezcenna była strata takiej liczby ludności w czasie wojny, tylu młodych i starszych ludzi z wykształceniem i zwykłych, którzy mogli rozwijać nasz kraj. Choćby matematyków (polecam Genialnych Lwowskiej szkoły matematycznej Pana Mariusza Urbanka). A pozostał w sporej liczbie lub był przemieszczany i zmieszany z gruzem ten gorszy składnik społeczeństwa. Jak wielki był udział tej klasy ludzi i jak była ona promowana przez lata powojenne. Dziękuję za te książkę. Chcę chodzić, spacerować po miejscach opisanych w książce, zaznaczać ołówkiem. Robić zdjęcia.

Przeczytałem „Plac Leńskiego” Daniela Wyszogrodzkiego. Wspaniała książka! Zbierałem się, by coś o niej napisać. Podczas czytania śmiałem się, zachwycałem, wspominałem, wzruszałem się. Może i przychylałem się do sporego nacisku związanego z seksualnymi marzeniami i przeżyciami bohatera. Ok. Ale to był przecież mały chłopiec, który wraz z postępem książki zaczął dorastać. Ile...

więcej Pokaż mimo to

avatar
487
267

Na półkach: , ,

"Plas Leńskiego" to autobiograficzna powieść o dorastaniu w PRL-owskiej rzeczywistości. Dla osób, które pamiętają tamte czasy lektura książki jest nostalgiczną podróżą w przeszłość, a dla młodszych czytelników, szansą na poznanie realiów życia dzieci i młodzieży w socjalistycznym kraju. Warto przeczytać

"Plas Leńskiego" to autobiograficzna powieść o dorastaniu w PRL-owskiej rzeczywistości. Dla osób, które pamiętają tamte czasy lektura książki jest nostalgiczną podróżą w przeszłość, a dla młodszych czytelników, szansą na poznanie realiów życia dzieci i młodzieży w socjalistycznym kraju. Warto przeczytać

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    177
  • Przeczytane
    145
  • Posiadam
    49
  • 2021
    8
  • Ulubione
    7
  • 2022
    6
  • 2023
    6
  • Teraz czytam
    5
  • Egzemplarz recenzencki
    4
  • Obyczajowe
    3

Cytaty

Więcej
Daniel Wyszogrodzki Plac Leńskiego Zobacz więcej
Daniel Wyszogrodzki Plac Leńskiego Zobacz więcej
Daniel Wyszogrodzki Plac Leńskiego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także