-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2023-09-27
2023-09-06
6 września 2023
po 9 latach widzę, że pod niektórymi względami bardzo źle się to zestarzało. no i ogólnie już zachwyt mniejszy.
5 czerwca 2014
PRZYGLĄDAM SIĘ ŻYCIU.
NIE CZUJĘ ŻADNEGO BRAKU. PRACUJĘ.
CZYTAM KSIĄŻKI I JESTEM BARDZO SZCZĘŚLIWA*
Poczta nie jest już tak oblegana jak kiedyś. Jasne, listonosze nadal mają pełne ręce roboty, ale to już nie to samo. Listy, pocztówki i kartki świąteczne to już niemal relikty. Zawsze wydawało mi się bardzo interesującym zagadnienie tajemnicy korespondencji. Otóż mamy listonosza, który cierpliwie dostarcza przesyłki. Przesyłki... o których nic nie wie. Ile listów miłosnych nosił? Ile listów kończących znajomość? Ile obietnic? Listonosz jest świadkiem o zawiązanych oczach - każdego dnia ociera się o miłość, do której klucz znajduje się w jego przepełnionej torbie.
W powieści w zasadzie nie mówi się o poczcie, nie mówi się też o listach, nie mówi się o kluczach. Ale mówi się o miłości. Miłości do bliskich i miłości do literatury. Mamy czteroosobową rodzinę, w której zdecydowana większość oddaje się zaspokajaniu głodu czegoś nie do przegryzienia, ale do rozgryzienia. W tym domu książki są wszędzie - na półkach, w sercach, na stole i na językach. Pani domu tym stanem rzeczy była swego czasu wysoce rozzłoszczona. "Trudno jej się dziwić, jeżeli na przykład obiad i kolacja, jedyne momenty zgromadzające rodzinę dwa razy na dzień, wyglądały mniej więcej tak.
Na wołanie Matki:
- Obiad na stole! - z trzech miejsc w naszym mieszkaniu podnosiły się trzy lunatycznie zaczytane postacie i doczytując jeszcze ostatnie zdania w drodze, zdążały do stołu. Każdy siadał na swoim zwykłym miejscu i powstawało krótkie zamieszanie o cukiernice, solniczki i inne podstawki pod trzy książki. Ojciec, jako najsilniejszy, zdobywał zawsze dla siebie cukierniczkę"*. W tym domu nic nie jest na swoim miejscu. A może właśnie jest wszystko jak należy. Może chaos, który tworzy się własnoręcznie razem z najbliższymi osobami, jest znacznie normalniejszy niż ład jednakowy w każdym miejscu i czasie. Bo czy przez literaturę nie można wyznać miłości? Czy nie można się jej nauczyć właśnie z książki? I czy czytanie w kółko ulubionych utworów jest zajęciem dla nudziarzy?
To nie jest ambitna powieść. To drobniutkie dziełko z niebem na okładce, udany żart literacki, spojrzenie pełne czułości, uśmiech losu, ćwiczenie w pisaniu, wprawka. A przy tym wszystko na wysokim poziomie. Doskonale wymierzony humor, kopalnia wiedzy, język jak szemrzący strumyk - kojący, żywy i ciekawy. Mamy fabułę, a w zasadzie fabułkę, która wije się gdzieś jakby niechcący, w przerwie między jedną książka a drugą. Tutaj wszystko jest pieszczotliwe, wnikliwe oko przymrużone, na każdej stronie jest ciepła czułość. Literatura, choć przedstawiona jak babcia, która uśmiecha się i wskazuje miejsce na swoich kolanach, wcale nie jest pozbawiona wielkości i ważności.
Chyba nie macie wątpliwości, że warto zatrzymać się na tym przystanku, a właściwie nie przystanku, ale na poboczu. Zrobić przerwę między za szybkimi wydechami, usiąść i zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Maria Pruszkowska pomoże - przyśle Państwu list. I klucz, którego rano jak na złość zapomnieliście zabrać z domu. Tutaj nikt się nie spieszy. Tutaj wszyscy na Was czekamy.
* cytaty z książki
6 września 2023
po 9 latach widzę, że pod niektórymi względami bardzo źle się to zestarzało. no i ogólnie już zachwyt mniejszy.
5 czerwca 2014
PRZYGLĄDAM SIĘ ŻYCIU.
NIE CZUJĘ ŻADNEGO BRAKU. PRACUJĘ.
CZYTAM KSIĄŻKI I JESTEM BARDZO SZCZĘŚLIWA*
Poczta nie jest już tak oblegana jak kiedyś. Jasne, listonosze nadal mają pełne ręce roboty, ale to już nie to samo. Listy,...
2022-08-04
To jest książka o powstaniu w getcie. I nie jest. Mnogość wątków, mnogość pytań, które strach zadać, które nie powinny istnieć, pytań niemych i płaczących. Mnogość bohaterów. Swojska rozmowa, przerywana, bo czemu nie, rozmowa usiana dygresjami, jakąś drobną ironią. I język. Język najpiękniejszy. Tak, że czytając, dziwię się, że to lektura, że tak dawno, że wojenna. Tego się tak naprawdę nie czyta. W tej książce się płynie.
To jest książka o powstaniu w getcie. I nie jest. Mnogość wątków, mnogość pytań, które strach zadać, które nie powinny istnieć, pytań niemych i płaczących. Mnogość bohaterów. Swojska rozmowa, przerywana, bo czemu nie, rozmowa usiana dygresjami, jakąś drobną ironią. I język. Język najpiękniejszy. Tak, że czytając, dziwię się, że to lektura, że tak dawno, że wojenna. Tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-17
2021-05-13
2021-01-25
musiałam ją przeczytać ile razy? 5, 5 razy, żeby upewnić się, że zakończenie, które od zawsze mi się nie kleiło, ma w sobie jakieś pogubienie autorki odnośnie do pory rozgrywanej akcji. jeśli ktoś jeszcze to zauważył, to proszę serdecznie o wiadomość! a może to ja czegoś nie zauważyłam? jestem ciekawa Waszych opinii, chociaż no przeczytać książkę kilka razy i dalej nie czaić, co tu się odmusierowiczowało - do tego trzeba talentu. ale ja go mam, więc jestem otwarta na wskazanie ewentualnych braków w percepcji czasu i położenia ciał niebieskich wspomnianych na ostatniej stronie.
----
sprzed lat:
Myślałam, że to będzie moja ulubiona książka z całej serii. Nie jest. I zastanawiałam się dlaczego, przecież to wyczekana historia Natalii, najbardziej intrygującej z sióstr Borejko. I już wiem. Jak wiadomo, Małgorzata Musierowicz pisze bardzo dobrze, bardzo rzeczowo i bardzo sugestywnie. Nic więc dziwnego, że skoro przez cały czas akcji były upały, sama również odczuwałam wysoką temperaturę i ogólne znużenie. Człowiek aż klei się od potu, ale i tak co parę lat musi do tego upalnego świata wrócić.
(drugi raz: 8 VI 2014, trzeci raz: 10 VI 2017, czwarty raz: 25 I 2021, piąty :
musiałam ją przeczytać ile razy? 5, 5 razy, żeby upewnić się, że zakończenie, które od zawsze mi się nie kleiło, ma w sobie jakieś pogubienie autorki odnośnie do pory rozgrywanej akcji. jeśli ktoś jeszcze to zauważył, to proszę serdecznie o wiadomość! a może to ja czegoś nie zauważyłam? jestem ciekawa Waszych opinii, chociaż no przeczytać książkę kilka razy i dalej nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-21
(drugi raz: 7 VI 2014, trzeci raz: 6 VI 2017, czwarty raz: 21 XII 2020, piąty:
(drugi raz: 7 VI 2014, trzeci raz: 6 VI 2017, czwarty raz: 21 XII 2020, piąty:
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-11
O nie. Nie lubię Pulpecji - napisałam 6 czerwca 2014 r., a więc niemal trzy lata temu. Dawno. Zwłaszcza że teraz wypowiem się w tonie znacznie mniej krytycznym.
Z ulubionymi, ważnymi książkami (tymi, które w jakimś stopniu mnie ukształtowały) mam tak, że czytam je wielokrotnie. Ale często nie dlatego, że mam na nie ochotę, nie, nie. One do mnie mówią. Ja na przykład wcale o nich nie myślę, mało tego: czytam ciekawie i poznaję nowego autora (Jagielskiego w "Dobrym miejscu do umierania" w tym momencie) i słyszę, że "Jeżycjada" wzywa (a może tak naprawdę to ja wzywam ją?). To wołanie nie jest rozkazem, imperatywem, przymusem - jest przeznaczeniem: mogę je ignorować, mogę nie słuchać, ale wiem, że prędzej czy później się spełni. Nie muszę rzecz jasna posiadać własnych egzemplarzy tych książek, choć to znacznie ułatwia sprawę, kiedy chce się już owe wołanie uciszyć - wrzeszczą głośno, wzywają po imieniu. Teraz wzywa "Przeminęło z wiatrem", zobaczymy, jak długo wytrzymam (bez skoków w boki) w "Dobrym miejscu...".
Wychodzi na to, że "Pulpecja" jest jedną z moich ulubionych części "Jeżycjady". Nie we wszystkich cechach, ale w niektórych na pewno mogę śmiało utożsamić się z tytułową bohaterką (albo przynajmniej idealnie ją zrozumieć), co rzecz jasna od wieków pomaga ocenie książki, której dokonuje czytelnik. Dodam jeszcze, że choć lubuję się w czytaniu bardzo, rzadko zdarza mi się, że lektura pochłania mnie do tego stopnia, że zapominam o świecie zupełnie. Jeśli mogę zaufać pamięci, stało się tak dotychczas dwa razy: raz przy Jodi ("Zagubiona przeszłość") i drugi raz - przy "Pulpecji".
(drugi raz: 6 VI 2014, trzeci raz: 26 III 2017, czwarty raz: 11 XII 2020, piąty raz:
O nie. Nie lubię Pulpecji - napisałam 6 czerwca 2014 r., a więc niemal trzy lata temu. Dawno. Zwłaszcza że teraz wypowiem się w tonie znacznie mniej krytycznym.
Z ulubionymi, ważnymi książkami (tymi, które w jakimś stopniu mnie ukształtowały) mam tak, że czytam je wielokrotnie. Ale często nie dlatego, że mam na nie ochotę, nie, nie. One do mnie mówią. Ja na przykład wcale o...
2020-11-27
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i swoboda autorki aż się wylewają. czuć to i w sposobie konstruowania zdań, i w konstruowaniu opowieści. to właśnie "brulion bebe b." wywoływał we mnie i głośny śmiech, i cichy płacz (jak zawsze - na końcu). ach, jak dobrze, jak pięknie i jak ciepło jest wracać do ulubionych książek. tak mogłoby ewentualnie wyglądać niebo.
(pierwszy raz: 5 VI 2014, drugi raz: 2017, trzeci: 27 XI 2020, czwarty:
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-16
(drugi raz: 4 VI 2014, trzeci raz: 9 I 2017, trzeci raz: 16 XI 2020, czwarty raz:
(drugi raz: 4 VI 2014, trzeci raz: 9 I 2017, trzeci raz: 16 XI 2020, czwarty raz:
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-08
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 2 V 2016, n-ty3: 8XI 2020, n-ty4:
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 2 V 2016, n-ty3: 8XI 2020, n-ty4:
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-02
Młodej Gabrysi nie lubię.
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 1 V 2016, n-ty3: 2 XI 2020, n-ty4:
Młodej Gabrysi nie lubię.
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 1 V 2016, n-ty3: 2 XI 2020, n-ty4:
2020-10-31
To nic, że znam tę książkę praktycznie na pamięć. Chyba zawsze będę wracała do Jeżycjady i jej początku z tęsknym uśmiechem o zachłannością. To właśnie te książki nauczyły mnie tego, co najważniejsze - Życia. A czas pomaturalny jest chyba odpowiednią porą, żeby sobie ten materiał powtórzyć.
O JEŻYCJADZIE
"Jeżycjada" to nie jest zwykła seria, saga, cykl. A już na pewno nie młodzieżowy. Nie. To dwudziestotomowy podręcznik życia. Dla każdego. Kto zacznie czytać, nie będzie mógł przestać, dopóki nie dokończy. Kto dokończy, będzie nienasycony, rozżalony widokiem ostatniej strony i nagle samotny, aż w końcu poczuje, że wielkie dzieło, które rozpoczęli Borejkowie, musi być kontynuowane przez ich sympatyków. Te książki zmieniają człowieka. Zmieniają jego podejście do życia, do bliźnich, do miłości, a nawet do najnudniejszych z lektur!
Jakoś niechcący się za nią zabrałam w wieku wczesnoszkolnym, a teraz, w wieku późnoszkolnym (czyli pomaturalnym) obudziło się we mnie przemożne pragnienie, żeby wrócić do tego przepełnionego ciepłem, łaciną i Seneką świata. Myślę, że część z Was ma takie książki, na myśl o których oczy od razu robią się mokre. Tak próbuję się pocieszać, że nie jestem w tym zjawisku odosobniona. Bowiem ilekroć wspominam (zwłaszcza na głos) o "Jeżycjadzie", kiedy w pięknych słowach staram się odpowiedzieć na pytanie, o czym są te książki, nagle cała się roztkliwiam i muszę szybko przestać mówić. No, chyba że chcę popłakać. Z reguły jednak nie chcę. Opowiadam o tym słynnym dużym i prostym stole kuchennym, o nieładzie, o książkach, o kwestii pieniędzy i wzajemnych stosunków. I wiem, że to za mało.
Co takiego mają w sobie te książki? Trudno powiedzieć. Na pewno są bardzo dobrze napisane, ale wcale nie na to zwraca uwagę czytelnik. Bo jego uwaga sama się zwraca, zawraca, a nawet przewraca ze zdziwienia w pewnych momentach. Postawmy się w miejscu nauczycielki Trolli, która wezwawszy na rozmowę jej prawnego opiekuna, staje oko w oko z wysokim, czarnoskórym mężczyzną w dredach i zwiewnych szatach. Albo w miejscu Grzegorza, który chcąc uczcić imieniny swojej cudownej żony, zabiera ją w romantyczną podróż z nieproszonym gościem, który uwielbia raczyć znajomych swoją kwiecistą, barokową mową. Albo Tunia, który nagle widzi swoje świeżo kupione truskawki rozrzucone i energicznie deptane przez ubraną w biel Natalię. Albo Lisieckich pomalowanych na zielono, albo rzucanie pomidorami w krasnale ogrodowe, albo młodą dziewczynę, która kilka razy dziennie kupuje drzewa iglaste, albo sondę "Co by pan zrobił, gdyby pana kumpel okazał się homo sapiens?", albo odsłonięcie wytatuowanego torsu męskiego na wywiadówce, albo pisanka z Hitlerem, albo zdziwienie Ignacego Borejki, seniora rodu, na wieść o tym, że zaprzyjaźniona młodzież nie zna łaciny. Przykładów można by mnożyć i mnożyć, niezwykłość "Jeżycjady" czai się na każdej stronie, by nagle rzucić się nam na plecy i wybuchnąć perlistym śmiechem.
Czego uczy cykl Małgorzaty Musierowicz? Tego, czego nie uczą już prawie nigdzie. Pamiętam, kiedy w części "Tygrys i Róża" Gabrysia i Natalia rozmawiały na poważnie. Nutria płakała i była bardzo smutna, żaliła się starszej siostrze, na co ona stwierdziła: nie znasz istoty rzeczy, nie wiesz, o co chodzi - chodzi o miłość. Tak, to w poznańskim świecie Borejków miłość jest sednem sprawy i istotą rzeczy, i to ona jest spiritus movens opisywaną w "Sprężynie". Miłość, ciepło, czas dla drugiego człowieka i czułość stanowią w tej rodzinie najwyższe wartości. Nie pamięta się imion osób, które nie potrafią kochać, uśmiecha się do każdego napotkanego człowieka, nie wyklucza się miłości od pierwszego wejrzenia i nie potępia tych, którzy pobłądzili. Każdy jest dla kogoś. Salonem jest kuchnia, a zaproszenie na herbatę w tym domu ma funkcję odpalenia fajki pokoju. Tutaj można czytać przy jedzeniu, można obrzucać się cytatami (najlepiej łacińskimi w oryginale, w ostateczności może być greka), można ugościć całkiem nieznajomą osobę, o nic nie pytając, a jej obecność uznając za fakt oczywisty, można zapomnieć o pieniądzach i nie oglądać wiadomości. Nikt, kto by odwiedził Borejków, nigdy tego nie pożałował, przeciwnie - później szukał pretekstu, żeby móc ponownie tam zajrzeć, nieświadomy, że niepotrzebny jest pretekst. Mamy tu dzieci bardzo zdolne i w lot chwytające sentencje Horacego czy Seneki, ale też takie, które są bardzo małomówne i nie zdały matury. Mamy trudne dzieciństwo, miłosne zawody, nieślubne dzieci i towarzyszącą tym wydarzeniom niezmąconą pogodę ducha. Każda postać jest piękna nie przez urodę fizyczną, ale czar ducha.
Nie wiem, czy czytają ten post osoby, które nigdy nie miały do czynienia z "Jeżycjadą". Chciałabym, żeby takich osób było jak najmniej. Każdy człowiek jest wart przeczytania tej serii, a ona jest warta każdego człowieka. Niebawem wychodzi dwudziesta część - "Wnuczka do orzechów". Nie mogę się doczekać i bardzo się cieszę, że kiedy będę mogła ją przeczytać, będę już po lekturze pozostałych części. Wy tak samo - nie brać mi się za ostatnią część, bez względu na Wasz związek z "Jeżcycjadą", ale czytać wszystkie części po kolei. Nie przegapcie rekolekcji autorstwa Małgorzaty Musierowicz - tej, która stworzyła świat od początku.
(n-ty raz: 17 V 2014, n-ty2: 10 IV 2016, n-ty3: 31 X 2020, n-ty4:
To nic, że znam tę książkę praktycznie na pamięć. Chyba zawsze będę wracała do Jeżycjady i jej początku z tęsknym uśmiechem o zachłannością. To właśnie te książki nauczyły mnie tego, co najważniejsze - Życia. A czas pomaturalny jest chyba odpowiednią porą, żeby sobie ten materiał powtórzyć.
O JEŻYCJADZIE
"Jeżycjada" to nie jest zwykła seria, saga, cykl. A już na pewno nie...
2020-03-14
Komercja, wiadomo. A jednak książka mimo że pisana wyraźnie pod publikę, ma swój urok. Miło było poobcować z cudownym, żywym językiem Dominiki oraz przez te niespełna 200 stron pooddychać w świecie, w którym panuje dobro, a anioły każdy poranek zaczynają od herbaty z cytryną... W każdym razie "Szczęście w cichą noc" jest pod wieloma względami znacznie lepsze od "Zgody ns szczęście". Pod wieloma? Pod każdym!
(pierwszy raz: 18 V 2014, drugi: 14 III 2020)
Komercja, wiadomo. A jednak książka mimo że pisana wyraźnie pod publikę, ma swój urok. Miło było poobcować z cudownym, żywym językiem Dominiki oraz przez te niespełna 200 stron pooddychać w świecie, w którym panuje dobro, a anioły każdy poranek zaczynają od herbaty z cytryną... W każdym razie "Szczęście w cichą noc" jest pod wieloma względami znacznie lepsze od "Zgody...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-01
(pierwszy raz: 23 IV 2014, drugi: 1 lll 2020)
(pierwszy raz: 23 IV 2014, drugi: 1 lll 2020)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02-27
Nie wiem, co jest z tą serią. Na początku byłam sceptyczna, ludzie, co to za język, co to za poglądy, gdzie realizm. Wszystko zmieniło się później. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jestem zachwycona. Język przestał mi przeszkadzać, ale mówiąc prawdę, jest bardzo marny, trochę sztuczny, nijaki. Dzięki doskonałej kreacji bohaterów i świata (a właściwie światów), w którym żyją, historia nabiera kolorów. Wszyscy wiemy jakich - pomarańczów, prawie pomarańczów, granatu, szarości, zieleni. Mało jest powieści, za którymi tęsknię. Dotychczas była to tylko seria o Harrym Potterze, dziś do chodzi do tego seria ze szczęściem w tytule. I nie tylko w tytule zresztą.
(pierwszy raz: 11 IV 2014, drugi: 27 ll 2020)
Nie wiem, co jest z tą serią. Na początku byłam sceptyczna, ludzie, co to za język, co to za poglądy, gdzie realizm. Wszystko zmieniło się później. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jestem zachwycona. Język przestał mi przeszkadzać, ale mówiąc prawdę, jest bardzo marny, trochę sztuczny, nijaki. Dzięki doskonałej kreacji bohaterów i świata (a właściwie światów), w którym żyją,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02-24
Może to zarozumiałe, ale w 2014 roku naprawdę ufałam sobie, jeśli chodzi o wybory literackie. W marcu tamtego roku byłam kilka miesięcy przed maturą, ale miałam za sobą całkiem pokaźne zaplecze czytelnicze. Byłam już po literackim uświadomieniu - spotkałam Orwella, Marqueza, Zolę, Szymborską i Herberta. Zachwyciłam się i Tochmanem, i Kuczokiem, i Myśliwskim, i Masłowską. Eksplorowałam literacki świat i zaczynałam recenzować książki d l a l u d z i . I w tym - wydawałoby się - kwitnącym czytelniczo okresie oceniłam "Alibi na szczęście" 9 gwiazdkami. Okazuje się więc, że miałam o 19-letniej sobie zdecydowanie za dobre zdanie. O rzeczonej książce również.
Więc po tym przydługim wstępie już konkret: to jest książka (seria), której siłą napędową nie jest świetny język (bo go tu znajdziemy tylko w kilku momentach), nie porywająca fabuła (bo pewnie wiele osób stwierdzi, że to przewidywalne jak tabliczka mnożenia), nie realistyczne postacie (Mikołaj, choć ideał mężczyzny, nie mógłby przecież być taki w rzeczywistości, a jeśli by był, to ultra szkoda go do przerysowanej i przetragizowanej Hanki). Otóż motorem każdej z tych prawie siedmiuset stron jest stworzony na nich świat. O ludzie, i jaki to jest świat!!!! Tak sugestywny, tak pełny kolorów, tak siedzący na plaży z filiżanką herbaty z cytryną, że przysięgam, że po 11 h pracy ja, pisząc to, siedzę przy ławie z HERBATĄ Z CYTRYNĄ W FILIŻANCE, chociaż w filiżance pije się tylko kawę, i to rzadko, a herbata jak już czarna i z cytryną, to jeszcze z pomarańczką i sokiem malinowym. Taki to jest świat. Wraca się do niego jak do pokoju wspólnego Gryfonów w Szkole Magii i Czarodziejstwa i jak do kuchni z drewnianym stołem w kamienicy przy Roosevelta 5.
(pierwszy raz: 25 lll 2014, drugi: 24 ll 2020)
Może to zarozumiałe, ale w 2014 roku naprawdę ufałam sobie, jeśli chodzi o wybory literackie. W marcu tamtego roku byłam kilka miesięcy przed maturą, ale miałam za sobą całkiem pokaźne zaplecze czytelnicze. Byłam już po literackim uświadomieniu - spotkałam Orwella, Marqueza, Zolę, Szymborską i Herberta. Zachwyciłam się i Tochmanem, i Kuczokiem, i Myśliwskim, i Masłowską....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-10
2014-06-23
2014-11-13
2023
no nie wiem, wróciłam po raz trzeci, bo nieudany "kot bułhakowa" narobił mi smaka i cieszyłam się tą lekturą tak bardzo, że dopiero w zaawansowanym stadium zorientowałam się, że jakoś dużo mniej mi się podoba. humor i lekkość z początku z czasem dają się znaleźć tylko w fabule i czmychają z języka. i nie wiem, czy to ten schłodzony zachwyt pozwolił mi pierwszy raz na wątpliwość co do zakończenia, w którym jakby... nie wszystko zgadza się z wcześniej opisanymi faktami? a to podobno najbardziej uparta rzecz pod słońcem.
___
2020
Nie wiem, jak zacząć. To jest jednak krępujące, kiedy się stoi przed naprawdę wielką literaturą. Pierwszy raz przeczytałam tę książkę w liceum (podobała mi się) i już wtedy wiedziałam, że jest ona ulubioną wielu osób. Nie tak dawno wymieniłam parę zdań z jedną z nich i narobiła mi smaku na jeszcze jedno podejście. Chociaż to wszystko już znałam, z pasją czytałam o następstwach rozmów z nieznajomymi. Chłonęłam wydarzenia, bohaterów i język. Weszłam w ten świat tak głęboko, że wraz z przeczytaniem ostatniego zdania poczułam nagłą zimną pustkę. Nie mam słów na to, jaka to (nienachalnie!) mądra, czuła i wielka książka. Na 2 h od przeczytania "Mistrza i Małgorzaty" ponownie - tęsknię i wiem, że będę wracać. Oto kolejna książka (poza seriami: o Harrym Potterze, Jeżycjadą i "Alibi na szczęście"), której największą zaletą (czyli naprawdę ogromną, bo tu są same duże zalety) jest fascynujący świat przedstawiony. I wtedy się nie wraca do utworu literackiego, do bohaterów, do języka - wraca się do domu.
(pierwszy raz: 16 l? 2014, drugi: 13 V 2020, trzeci: 27 I 2023,
2023
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tono nie wiem, wróciłam po raz trzeci, bo nieudany "kot bułhakowa" narobił mi smaka i cieszyłam się tą lekturą tak bardzo, że dopiero w zaawansowanym stadium zorientowałam się, że jakoś dużo mniej mi się podoba. humor i lekkość z początku z czasem dają się znaleźć tylko w fabule i czmychają z języka. i nie wiem, czy to ten schłodzony zachwyt pozwolił mi pierwszy raz na...