-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2022-10-13
2022-12-24
2023-09-09
chyba jednak nie jest to moja druga ulubiona współczesna poetka. (1 lll 2022)
jest. (9 lX 2023)
chyba jednak nie jest to moja druga ulubiona współczesna poetka. (1 lll 2022)
jest. (9 lX 2023)
2023-09-02
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to był siódmy albo ósmy, a był DZIEWIĄTY. jeżu. jak można czytać w kółko to samo? dziewięć razy?? tę samą książkę??? głupota. albo arcypowieść.
-------------
30 XII 2021
ależ to była przeprawa.
w tym roku zaczęłam czytać "lalkę" już w październiku - trochę z przejęcia, a trochę z przekory. z przejęcia, bo odkąd zmieniłam pracę, czytam jak wróbelek i bałam się, że zabraknie mi czasu na ten coroczny powrót do źródła. a z przekory, bo nie wierzyłam, że ta lekturka będzie się ciągnęła trzy miesiące.
cóż. pomyliłam się też w wielu innych sprawach.
w 2021, moim ulubionym roku, codzienną porcję ukochanej książki przyjmowałam na wynos. najczęściej w autobusie o godzinie 5:48. dawka dobrej prozy sączyła się do mózgu przez jakieś 7 min mojej podróży. jak się "lalka" sprawdza jako lektura towarzysząca? nie jest to na pewno bezpieczna przystań. nie zliczę, ile razy (zwłaszcza przy końcu) zaczytywałam się tak zachłannie, że dopiero w ostatniej chwili przypominałam sobie, że to mój przystanek. za krótkie mam podróże na taki styl czytania arcypowieści. tegoroczne odkrycia: 1) przypomnienie, że wiadomość ochockiego zapewne usunęłaby niemy znak zapytania z zakończenia, co jeszcze dodatkowo potwierdza ostatnie zdanie (aż mi wstyd, że po tylu latach pierwszy raz zwróciłam na nie uwagę, do tej pory rozpływałam się nad pierwszym); 2) nie ma w literaturze polskiej piękniejszej sceny umierania oraz że 3) to niepozorne słowo "koniec" jest rozczulające; wiadomo przecież, że w czytaniu "lalki" żadnego końca nie ma.
-----
30 XII 2020
w życiu dużo się zmienia, wszystko się zmienia i cholernie szybko, a mój podziw dla tego dzieła trwa. siódmy raz. trochę smakowanie każdego słowa, trochę czytanie na wyścigi wspomagane audiobookiem. tym razem były zwątpienia, pytania do samej siebie i nawet zarzuty co do obrania tej książki za najbliższą sercu. a później, po wielu, wielu stronach (w tym roku niekiedy zbyt wielu) dotknięcie prawdziwie wielkiego Zakończenia, które wynagradza absolutnie wszystko. skończyłam jakieś 20 min temu zapłakana jak nieszczęście, i teraz pisząc, dalej jeszcze płaczę. może to hormony. a może naprawdę wielka literatura.
tym razem po lekturze mam (oczywiście jak zawsze) kolejny trop interpretacyjny (wiecie, właśnie po to się czyta ukochane książki, żeby tak jak najlepszego przyjaciela poznawać ją na nowo bez tchu). może głównym bohaterem jest tak naprawdę Rzecki? to jego poznajemy od A do Z, to on przeżywa i w dużej mierze opowiada historię Wokulskiego. jest nam przedstawiony niemal od początku i dostarcza najwięcej emocji - od rozbawienia przez znudzenie (któż nie miał ochoty rzucić tej książki właśnie na pamiętniku starego subiekta?) aż po wzruszenie. za rok wymyślę pewnie coś innego. na 2020 wieszajcie psy, ale właśnie u schyłku tego roku zakochałam się w ukochanej książce na nowo.
----------
Jak to jest, że przeczytałam tę książkę piąty raz i dalej się śmiałam w głos i powstrzymywałam łzy wzruszenia czy smutku. Dopiero za 5. (nie ostatnim!) razem zauważyłam, że Wokulski jest cudowny najmniej we fragmentach z rozmowami z panną Izabelą. Mimo to nadal uważam "Lalkę" za książkę życia, arcydzieło Prusa i także po prostu: fenomenalną rzecz.
_________
Sorka od polskiego podyktowała 31 pozycji, nazywając je lekturami, które dobrze byłoby przeczytać w wakacje. Może nie wszystkie, ale "Lalka" jest bardzo obszerna i zazwyczaj długo się ją czyta - powiedziała. A ja jej uwierzyłam. Dwa brązowe tomy w twardych okładkach (nienawidzę twardych okładek) niechętnie położyłam pośród stada innych książek, których przeczytanie zaplanowałam na wakacje.
- To taki straszak - tłumaczyłam innym. Za owego "straszaka" zabrałam się dopiero pod koniec sierpnia, biadoląc przy tym i prawie płacząc z niechęci do powieści. Wówczas nawet przez myśl mi nie przyszło, jak wiele przeżyć może mi ona dostarczyć - śmiałam się, ocierałam łzy, zakochałam się, a dla niektórych postaci wymyślałam niezwykłe riposty.
Stanisław Wokulski jest wysoki, przystojny i go kocham. Ma odmrożone, czerwone dłonie i czterdzieści sześć lat (jak dla mnie wiek nie gra roli). Nonkonformista, urodzony romantyk, inteligentny, uparty, stanowczy, wierny, silny wolą, z poczuciem humoru i mężczyzna idealny. Jego jedyną wadą jest to, że zakochał się w doskonale niewłaściwej kobiecie - zimnej, dbającej o pozory, nudnej, pustej, a do tego ślicznej egoistce, która dodatkowo ma (nie)szczęście wywodzić się z arystokracji. Nie mógł mój Wokulski gorzej trafić. Zakochawszy się w niej, postanawia poruszyć niebo i ziemię, oblecieć kulę ziemską, stanąć na rzęsach - wszystko, byle tylko dostać się do hermetycznego grona znajomych pięknej jaśnie panny Łęckiej. I udaje mu się. Dorabia się niebotycznego majątku, którym z łatwością i właściwą sobie finezją przeciera szlaki, stając się nawet bliskim znajomym księcia. Chodzi do teatru, gra z bankrutem Łęckim w karty, pozwalając mu wygrać, wykupuje jego weksle, srebrny serwis, który arystokrata postanawia sprzedać, by mieć pieniądze na życie, a nawet kamienicę - i to o trzydzieści tys. rubli więcej, niż jest ona warta. Na próżno, bowiem okazuje się, że łatwiej jest założyć spółkę z księciem i jego kumplami niż poruszyć zimne jak lód serce panny Izabeli. Mimo ostrzeżeń swojego przyjaciela - Ignacego Rzeckiego - brnie w to romansidło dalej i w końcu - zdaje się - osiąga cel. Jego bóstwo, jego ukochana, do której się modli i której stawiałby ołtarze, pani jego losów zaszczyca go spojrzeniem raz, drugi, dziesiąty - oczywiście wtedy, kiedy jej się to opłaca. Biedny mój Wokulski, widząc w Izabeli istotę idealną, tańczy, jak mu zagra, buntując się zaledwie kilka razy. Kiedy już najdroższy mój Stach je jej z ręki, panna Łęcka razem z panem Starskim, który jest istną "gwiazdą" damskiego towarzystwa, wylewa na niego kubeł lodowatej wody. Nie wie, do jakiego nieszczęścia może to doprowadzić, bo przecież dla niej Wokulski był i jest "lalką", z którą można zrobić, co się chce, gdy staje się nudna.
"Lalka" jest wspaniałą powieścią. Początkowo zastanawiałam się, dlaczego właśnie taki tytuł, ale z każdą stroną ta kwestia zostawała rozstrzygana. W końcu dostrzegłam, że motyw lalki przewija się od pierwszej do ostatniej strony, i to w różnych kontekstach.
Fabuła jest cudowna. Nieprzeciętna, z zawrotnym tempem i tysiącem nagłych i zupełnie nieoczekiwanych zwrotów. Czytelnik nie ma czasu ani ochoty na nic, czego nie można robić z "Lalką" przed oczyma. Następnym plusem są postacie. Na pierwszym miejscu mój Wokulski, mój i tylko mój, nie rozumiem, jak mogła się w nim nie zakochać ta durna Łęcka. Właśnie owe zdanie może być przykładem na to, jak wyraziści są bohaterowie i że nie sposób nie żywić do nich jakichś uczuć. Wokulskiego się lubi (albo bardzo, bardzo mocno kocha): to człowiek z gołębim sercem, anielską dobrocią i duszą chorobliwego romantyka, Łęckiej się nie cierpi z całego serca: to zimna (za przeproszeniem) suka, a do Rzeckiego nie da się nie uśmiechnąć: to następny romantyk, tyle że mniej porywczy, oraz dobrotliwy staruszek, na zabój zakochany w Napoleonach i nieco słabej w pani Stawskiej. Jego wypowiedzi troszkę przynudzają, są zdecydowanie za długie, ale mają szalenie duży wpływ na poznanie zarówno sympatycznego subiekta, jak i wydarzeń z innej, bo nieobiektywnej strony.
Są dwie wady powieści. Pierwsza: zakończenie. Jeśli już musiało być tak tragiczne i nieszczęśliwe dla mojego przyszłego związku z Wokulskim, to powinno być chociaż trochę bardziej właściwe romantykowi. Miejsce, w którym Stach położył kres naszej wspólnej przyszłości, było owszem, dobre, ale sposób, w jaki tego dokonał, zupełnie mnie rozczarował i zasmucił. Druga: panna Łęcka.
Książkę polecam absolutnie wszystkim, a już na pewno każdemu romantykowi. Uczniowie, nie słuchajcie nauczycieli ani nikogo, kto chce Was zniechęcić nie tylko do tej wspaniałej powieści, ale i do innych lektur. Często jeśli zaczynacie czytać ze złym nastawieniem, to trudno Wam się przestawić i czerpać przyjemność z zapoznawania się z obowiązkowymi książkami.
(pierwszy raz: 6 IX 2012, drugi raz: 27 VIII 2015, trzeci raz: 15 V 2016, czwarty raz: 30 XII 2017, piąty raz: 31 XII 2018, szósty raz: audiobook 19 XI 2019, siódmy raz: 30 XII 2020, ósmy raz: 30 XII 2021, dziewiąty: 18 IX 2022, dziesiąty: 2 IX 2023, jedenasty:
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to...
2022-11-30
tylko poprzeklinał fajnie, ale też nie na tyle, żebym się literacko zachwycała. lubię twardocha, ale "byk" mi się nie podoba.
tylko poprzeklinał fajnie, ale też nie na tyle, żebym się literacko zachwycała. lubię twardocha, ale "byk" mi się nie podoba.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-16
niesłychanie (!) ważna rzecz, zupełnie odkrywcza, a przy tym naprawdę zajebiście i mocno napisana. prawie niczego nie wiedziałam o świecie g/Głuchych i ich głuszy. teraz wiem nadal nie wszystko, ale to wystarczy, żeby umrzeć z żalu. i zdziwienia, że nasze społeczeństwo potrafi dyskryminować w tak śmiertelnie cichy sposób. gdybym miała komuś polecić tylko jedną książkę do przeczytania, to uwaga, nawet nie byłaby to "lalka". byłaby to "głusza".
niesłychanie (!) ważna rzecz, zupełnie odkrywcza, a przy tym naprawdę zajebiście i mocno napisana. prawie niczego nie wiedziałam o świecie g/Głuchych i ich głuszy. teraz wiem nadal nie wszystko, ale to wystarczy, żeby umrzeć z żalu. i zdziwienia, że nasze społeczeństwo potrafi dyskryminować w tak śmiertelnie cichy sposób. gdybym miała komuś polecić tylko jedną książkę do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-15
2022-11-12
2022-07-06
2022-11-12
2022-11-11
2022-11-10
poezja, jakiej nie lubię: intelektualna i erudycyjna. dużo ładnych zdań, parę fajnych fraz, zajebista klamra kompozycyjna. ale co to za przyjemność siedzieć nad mapami, słownikiem i encyklopedią, żeby zrozumieć tu wszystkie sensy i ewentualnie wtedy (dopiero) coś poczuć - zmęczenie, bo co więcej po takim wysiłku zostaje. osobom lubiącym poważne festiwale poetyckie, dokontekstowywanie się i jakiś taki nieznośny patos pewnie się spodoba, polecam.
poezja, jakiej nie lubię: intelektualna i erudycyjna. dużo ładnych zdań, parę fajnych fraz, zajebista klamra kompozycyjna. ale co to za przyjemność siedzieć nad mapami, słownikiem i encyklopedią, żeby zrozumieć tu wszystkie sensy i ewentualnie wtedy (dopiero) coś poczuć - zmęczenie, bo co więcej po takim wysiłku zostaje. osobom lubiącym poważne festiwale poetyckie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-08
2022-11-08
2022-11-06
2022-11-05
2022-11-05
nie wiem, czy można, czy powinno się pisać takie książki. wiersze jak ciosy, jak kamienie.
nie wiem, czy można, czy powinno się pisać takie książki. wiersze jak ciosy, jak kamienie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-26
lc pokazuje, że przeczytałam tę książkę 5 grudnia i dałam jej trzy gwiazdki. jakiś żart.
lc pokazuje, że przeczytałam tę książkę 5 grudnia i dałam jej trzy gwiazdki. jakiś żart.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-25
doskonała na halloween. bo jest naprawdę przerażająca.
nie dajcie się zwieść kolorowej okładce i sielankowemu tytułowi, to jak kołysanka w horrorze. zaczyna się strachem niewinnym, takim sobie straszkiem związanym z nagromadzeniem terminologii naukowej, co nawet szczególnie nie dziwi, biorąc pod uwagę gatunek. a jeśli dziwi, to na plus - że fachowe koszmarki nie pojawiają się od razu (trudne do wytrzymania bodajże w piątym eseju, ale to powiedziane z perspektywy polonistki). prawdziwa groza zaczyna się jednak później.
ta książka nie ma fabuły, ale jest smutną i straszną historią zniknięcia. autorka przypomniała mi o jednej ważnej rzeczy: że język nie tylko kreuje rzeczywistość, ale również dobrze ją odbija. i to lustereczko mówi przecie rzecz, która mi zmroziła krew w żyłach: że kobiety nie istnieją. można się zdziwić po 27 latach życia jako osoba z imieniem kończącym się na "a": mnie nie ma.
bo gdyby kobiety istniały, nie mówiłoby się o osobach znad wisły "polacy" ani nawet "obywatele". "czytelnicy" podręczników szkolnych nie uczyliby się tylko o "senatorach", "naukowcach", "historykach", a ich "autorzy" nie określaliby "odbiorców" jako "uczniów" i "kolegów". czasami jeszcze odbijają się w tych szkolnych książeczkach echa wiary w bajki o istnieniu kobiet. są one oczywiście nauczycielkami, pielęgniarkami, sprzątaczkami lub sympatycznymi ekspedientkami. jeśli piszą, mają na nazwisko konopnicka, a jeśli pasjonują się nauką, to nawet podwójne: curie-skłodowska. na mitycznej kobiecie dobrze leży sukienka, fartuszek, określenia "mama", "babcia", "gosposia" i "kura domowa". kobieta to nie płeć, nie tożsamość, chyba nawet nie osoba, tylko zawód. i to raczej jako synonim rozczarowania.
a może popuśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że kobiety jednak są. są kimś więcej, mogą więcej. i tu pojawia się kłopot, bo jak je określić? "podmiotka wykonawcza - przyznasz, że brzmi dziwnie", otrzymałam dziś wiadomość. od kobiety (podobno, bo istnieje tylko hipotetycznie).
gdyby kobiety istniały, żadna osoba nie dałaby sobie wmówić, że jak ktoś się zwraca do pań w formie męskiej, to faktycznie zwraca się do nich. gdyby kobiety istniały, może by się nie wkurwiały w duchu, że dopiero co przyznały, że były dziennikarkami, a za chwilę słyszą "jak była pani dziennikarzem, to...". gdyby kobiety istniały, nikt by sobie nie dał wmówić, że żeńskie formy są śmieszne albo niezręczne.
gdyby kobiety istniały (uwaga, śmiała teza) przynajmniej tyle co mężczyźni, nikt nie nazywałby feminatywów ani nowomową, ani nową modą.
ale kobiety nie istnieją. a te, którym się wydaje, że są, muszą ładnie wyglądać i ładnie brzmieć. wygląd zdobi szata i make up, brzmienie zdobi brak końcówki "-czyni", "ka".
gdyby kobiety istniały, gdzieś na pewno by się o nich mówiło i pisało. zostałyby ślady naukowczyń, wójtek, chirurżek, astronomek, kierowczyń, muzyczek, architektek i archeolożek. kto wie, może spowiadałyby nas księdzki, rządowi szefowałyby premierki, kraju broniłyby żołnierki nawet ze stopniem generałek, a analizowałyby to ciężkie głowy profesorek. nosiłyby mundury, kombinezony, badałyby wirusy, liczyłyby odległości między planetami, naprawiałyby rury i wpadałyby w twórczy szał bez słuchania komentarzy, że są histeryczkami. bo tu feminatyw akurat nikogo nie razi.
ale kobiet nie ma. a to może jest jednak książka zbyt straszna nawet jak na halloween.
doskonała na halloween. bo jest naprawdę przerażająca.
nie dajcie się zwieść kolorowej okładce i sielankowemu tytułowi, to jak kołysanka w horrorze. zaczyna się strachem niewinnym, takim sobie straszkiem związanym z nagromadzeniem terminologii naukowej, co nawet szczególnie nie dziwi, biorąc pod uwagę gatunek. a jeśli dziwi, to na plus - że fachowe koszmarki nie pojawiają...
2022-10-11
za rozbudzenie na nowo ochotki na czytanie, za połknięcie w jeden weekend tylu stron, ilu dawno nie przeczytałam przez miesiąc, za dziesiątki zagiętych stron i za setki podkreślonych zdań, za wkurwiający wręcz profesjonalizm księżyka, za wieczny urok świetlickiego i za ich wspólną "nieprzysiadalność" bardzo jestem wdzięczna pomylonej nocy księgarń, z której wyszłam szybko, ale z jaką książką!!!
za rozbudzenie na nowo ochotki na czytanie, za połknięcie w jeden weekend tylu stron, ilu dawno nie przeczytałam przez miesiąc, za dziesiątki zagiętych stron i za setki podkreślonych zdań, za wkurwiający wręcz profesjonalizm księżyka, za wieczny urok świetlickiego i za ich wspólną "nieprzysiadalność" bardzo jestem wdzięczna pomylonej nocy księgarń, z której wyszłam szybko,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
każdy wiersz zachwyt
każdy wiersz zachwyt
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to