-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2021-12-09
żenująco, zawstydzająco zła książka. "boomerska", to chyba byłoby dobre określenie. barokowy, ornamentalny język, którym opowiedziana jest nie tyle historia, co krytyka współczesnego świata. zakończona niemal literalnie morałem. nie wiem, co się wydarzyło w tej książce, nie wiem, co się wydarzyło na tej stronie, że tyle osób traktuje "bezczłowiecze" jako coś naprawdę godnego uwagi. zadziwiające. książka-zakłopotanie jak trzecie najpopularniejsze młodzieżowe słowo roku 2021.
żenująco, zawstydzająco zła książka. "boomerska", to chyba byłoby dobre określenie. barokowy, ornamentalny język, którym opowiedziana jest nie tyle historia, co krytyka współczesnego świata. zakończona niemal literalnie morałem. nie wiem, co się wydarzyło w tej książce, nie wiem, co się wydarzyło na tej stronie, że tyle osób traktuje "bezczłowiecze" jako coś naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-05
Do dziś przyznawałam się (ale tylko przed sobą), że jestem tak nieobeznana w kryminałach, że spodoba mi się każdy. Po mozolnej lekturze "Gry pozorów" z ulgą stwierdzam, że się myliłam. Oto najnudniejszy kryminał na świecie, pisany chyba celowo tak, żeby przypadkiem nie rozpalić tej gorączkowej ciekawości, żeby nie rozdmuchać ledwo tlącej się iskry żądzy poznania rozwiązania. Może czytanie tego typu książek (choć chyba wolałabym, żeby "ten typ książek" stanowiły tylko powieści Leon) jest frajdą dla miłośników serii, którzy po prostu lubią świat przedstawiony rozciągniety na ponad dwadzieścia tomów. Dla kogoś, komu wpadnie w ręce jako losowy kryminał, będzie totalnym niewypałem. W skrócie: "The room" powieści kryminalnych.
Do dziś przyznawałam się (ale tylko przed sobą), że jestem tak nieobeznana w kryminałach, że spodoba mi się każdy. Po mozolnej lekturze "Gry pozorów" z ulgą stwierdzam, że się myliłam. Oto najnudniejszy kryminał na świecie, pisany chyba celowo tak, żeby przypadkiem nie rozpalić tej gorączkowej ciekawości, żeby nie rozdmuchać ledwo tlącej się iskry żądzy poznania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-27
Oto książka, z której nic nie wynika. Nie jest ani ładna, ani interesująca. Nie zaciekawia nawet, kiedy postanawiasz sobie stuprocentowe skupienie. Znajdujesz się nagle - nie, w sumie nie tak nagle, bo choć to pchełka, niemiłosiernie się ciągnie. A zatem znajdujesz się w k o ń c u na ostatnich stronach i czytasz o jakiejś ekstremalnie dziwnej sytuacji - i tak naprawdę nie wiesz, co do niej doprowadziło. Coś w rodzaju dwugodzinnego filmu o płynieciu łódką, na końcu którego jeden z płynących zostaje ugryziony przez węża. Poza tym jednym z kilku najdłuższych rozdziałów jest posłowie - czy można brać na poważnie książkę, której autor tak długo się tłumaczy? Jeśli miałabym rozpoznać jakieś odniesienie literackie, to od razu: Hanya Yanagihara "Ludzie na drzewach".
Oto książka, z której nic nie wynika. Nie jest ani ładna, ani interesująca. Nie zaciekawia nawet, kiedy postanawiasz sobie stuprocentowe skupienie. Znajdujesz się nagle - nie, w sumie nie tak nagle, bo choć to pchełka, niemiłosiernie się ciągnie. A zatem znajdujesz się w k o ń c u na ostatnich stronach i czytasz o jakiejś ekstremalnie dziwnej sytuacji - i tak naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-27
"Śmiech na sali" tu nie będzie dobrym określeniem, bo bardziej chce się płakać. Nie rozumiem, skąd się biorą współcześni "biografowie", używający zresztą nazwy tego gatunku w tytułach (może to recepta - omijać książki z "biografią" albo "biograficznym" w tytule...?). Najpierw przez pół książki autorka z absolutną pewnością rozpisywała się, jak to Chanel w każdym momencie życia myślała o stworzeniu perfum i nawet w początkowym rysie biograficznym młodych lat Coco nawiązywała do jej wielkiego dzieła, co wydawało się śmieszne. Poza natrętną powtarzalnością, która doskwiera od początku aż do samego końca, wkurza fakt rzucania zupełnie nieuzasadnionych przypuszczeń. Jakim prawem można się zarzekać, że oto natym etapie ktoś myślał o czymś tyle a tyle razy? Skąd ta wiedza? Gdyby autorka powoływała się na zapiski Chanel albo kogoś z jej otoczenia, na wywiady, pogłoski, artykuły, reklamy, cokolwiek - ale tutaj ani razu nie padło źródło domniemań autorki. I jeśli już jesteśmy w temacie źródeł - komiczne jest, że Mazzeo szpikuje ledwie 300-stronową historię przypisami, robi to non stop, tylko że wychodzą kuriozalne rzeczy: w jakiejś przyśpiewce wojennej są bodaj 2 przypisy, natomiast kiedy sprawa tyczy się twierdzeń z dziedziny perfumiarstwa albo co niektórych zdarzeń historycznych, nie ma ani jednego. Udawana wiarygodność. Wisienką na torcie są jednak sprzeczności, które bez przerwy wynikają z treści. W posłowiu Mazzeo informuje o tym, że różne źródła niekiedy podawały sprzeczne ze sobą informacje, ale na litość boską, tutaj w dużej mierze mamy do czynienia z głównym źródłem, jakim jest jej umysł, a tymczasem znaleźć można sądy wyrażane z dużą dozą oczywistości, które kilka stron wcześniej albo zostały sformułowane zupełnie inaczej, albo w ogóle nie zostały nimi zwieńczone poprzednie rozważania na ten temat. Tak więc zawód (nie mniejszy niż ten po powąchaniu słynnej "piątki").
"Śmiech na sali" tu nie będzie dobrym określeniem, bo bardziej chce się płakać. Nie rozumiem, skąd się biorą współcześni "biografowie", używający zresztą nazwy tego gatunku w tytułach (może to recepta - omijać książki z "biografią" albo "biograficznym" w tytule...?). Najpierw przez pół książki autorka z absolutną pewnością rozpisywała się, jak to Chanel w każdym momencie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-20
Jeśli wziąć pod uwagę, że moją ulubioną książką jest "Lalka", którą przeczytałam trzy razy i planuję (potrzebuję) kolejny (i kolejny, i jeszcze, i jeszcze); że w Wokulskim jestem tak zakochana, że napisałam dla niego wiersz, a w oczach stają mi prawdziwe łzy zawsze, kiedy ktoś mówi o Stanisławie rzeczy niepochlebne; że Prus jest dla mnie nie tylko ulubionych pisarzem (o czym zresztą chcąc nie chcąc wiedzą wszyscy), ale i piątym ewangelistą oraz że chcę stale poznawać jego twórczość i wracać do przeczytanych utworów - jeśli wziąć pod uwagę to wszystko, co wysłowiłam i co zostawiłam między wierszami, tak niska ocena może być nie lada zagwozdką.
Nie będę czarować, nie będę przedłużać, ale nie będę też przebierać w słowach, więc od razu napiszę najważniejsze: uważam, że to, co zrobiła Monika Piątkowska, jest nie do przyjęcia ani pod względem literackim, ani dziennikarskim. Dlaczego? Pomyślmy rozsądnie - jeśli mamy napisać biografię artysty, bierzemy cały jego dorobek, siadamy z nim na wiele, wiele godzin, wertujemy z każdej strony i szukamy powiązań pomiędzy faktami z jego życia a twórczością. Tak?? Myślę, że tak. I problem Moniki Piątkowskiej polega na tym, że ona zrobiła odwrotnie - wzięła cały dorobek Prusa i na jego podstawie zaczęła konstruować historię jego życia. No ale można by powiedzieć: nie czepiaj się, więcej luzu, bądź człowiekiem, czasami żeby zapełnić jakąś lukę, trzeba oprzeć się choćby na poszlakach takich jak napisana nowelka. I to też jest jasne, tylko na miły Bóg, nie robi się tego stale i nigdy ze stuprocentową pewnością, natomiast sądy autorki oparte wyłącznie na wnikliwej lekturze pism Prusa (wiele) nie są budowane na bazie przypuszczeń i gdybań, ale podawane niejako ex catedra. Byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie przyznała, że nie dzieje się tak bez przerwy, ale w gruncie rzeczy nie wiem, czy to wiele zmienia.
Zdarzało się wiele razy, że pomysły interpretacyjne autorki były galerią nonsensów - został mi w pamięci jeden przykład. Otóż najpierw autorka podkreśla, że Prus od 1882 r. cyklicznie przyjeżdżał na wczasy do Nałęczowa, podawała źródła, cytaty mówiące o jego przywiązaniu do tego miejsca itd., itd., jak chłop krowie na miedzy tłumaczyła, że to było dla niego ważne i że te podróże odbywał pomimo swojej agorafobii z godną podziwu regularnością, żeby bliżej końca palnąć, że - nie pomnę szczegółów - zdaje się, że najważniejszą przyczyną tegorocznego wyjazdu do Nałęczowa był fakt taki a taki (chodziło albo o jubileusz Sienkiewicza, albo o coś podobnego). Czyli już nieważne, że przez X lat jeździł, bo lubił, oto w tym roku wyjechał przede wszystkim, żeby uciec od czegoś nieprzyjemnego. Facepalm gonił facepalm.
Kolejnym ogromnym minusem jest styl książki. Choć wydana jest pięknie, autorka pisze najnudniej na świecie. Nie ma tu nic z artyzmu, jest tylko 450 s. sprawozdania. Oto najgorsza przeczytana biografia w moim życiu. Nie polecam. Choć to brzmi bluźnierczo - dużo lepiej czytało mi się "Potop".
Jeśli wziąć pod uwagę, że moją ulubioną książką jest "Lalka", którą przeczytałam trzy razy i planuję (potrzebuję) kolejny (i kolejny, i jeszcze, i jeszcze); że w Wokulskim jestem tak zakochana, że napisałam dla niego wiersz, a w oczach stają mi prawdziwe łzy zawsze, kiedy ktoś mówi o Stanisławie rzeczy niepochlebne; że Prus jest dla mnie nie tylko ulubionych pisarzem (o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-20
2012-05-06
2012-06-22
2013-05-01
2012-01-15
2012-07-28
2012-08-21
2014-06-23
2013-05-19
2011-08
2011-08-07
2012-05-06
co za rozczarowanie, chyba największe w całym czytelniczym życiu. tyle urywków borszewicza widziałam i się nimi zachwycałam, tak szczególne miejsce zajmował na liście książek do przeczytania (coś jak marzenie do spełnienia, bo od zawsze miałam kłopot z dostępem do tej książki), tyle podziwu wylewającego się z internetu. a to jest naprawdę słaba rzecz, dla mnie dodatkowo żenująca. owszem, parę zgrabnych zdań zapisałam, ale nie zliczę, ile razy chciałam zaprzestać czytania zawstydzona grafomanią i jakimś głupim seksizmem. może po prostu "mroki" się bardzo źle zestarzały, tak czy inaczej serdecznie odradzam; nuda.
co za rozczarowanie, chyba największe w całym czytelniczym życiu. tyle urywków borszewicza widziałam i się nimi zachwycałam, tak szczególne miejsce zajmował na liście książek do przeczytania (coś jak marzenie do spełnienia, bo od zawsze miałam kłopot z dostępem do tej książki), tyle podziwu wylewającego się z internetu. a to jest naprawdę słaba rzecz, dla mnie dodatkowo...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to